Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2020, 16:32   #179
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Gdy samemu nie podejmuje się decyzji, podejmuje je za nas ktoś inny. A pewne decyzje ciężko jest podjąć, zwłaszcza gdy sytuacja jest nerwowa i wymaga natychmiastowego działania.
- Patryk! - wyrwało się z gardła przerażonej dziewczyny, gdy dostrzegła i zrozumiała co się tak naprawdę stało.
W tych okolicznościach, mając w chacie dwóch rannych, Marysia ani chwili nie zastanawiała się nad tym którego ma ratować i zareagowała od razu. Czym prędzej podbiegła do brata, mając nadzieję mu pomóc.

Chłopak upadł na ziemię z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Sztylet wystawał z okolic prawego obojczyka Patryka, wbity do połowy. Krwawił, ale słabo. Najwyraźniej nie doszło do przecięcia żadnej z głównych arterii.
- Prze...praszam - wydusił chłopak, oddychając szybko i płytko.

- Ja przepraszam - wyrwało się Marysi, gdy kucnęła obok brata. - Powinnam była zabić śmiecia od razu, a nie mieć nadzieję że sam cię puści... Och tak mi przykro - powiedziała, a łzy zalewały jej oczy, gdy widziała jak jej braciszek został zraniony. A wszystko przez złego człowieka, który leżał teraz nieco dalej z nie mniejszą raną i nie stanowił już dla nich zagrożenia.

Dopiero po chwili, Marysia opamiętała się na tyle, aby wiedzieć co należy zrobić.
- Zabiorę cię do Arniki - powiedziała w końcu, starając się jak najostrożniej podnieść Patryka na nogi.
Chłopak nie odezwał się już więcej. Spoglądał tylko przestraszony na siostrę. Był w tak dużym szoku, że nawet nie płakał. Prawdopodobnie nie czuł jeszcze w pełni bólu. Ten miał nadejść dopiero, gdy ustąpi nieco adrenalina.
Patryk syknął cicho, gdy Marysia pomagała mu wstać. Okolice przy prawym obojczyku chłopaka krwawiły tylko trochę, gdyż wbity od góry w mięsień łopatkowy sztylet stanowił swoisty zawór bezpieczeństwa. Naruszenie mięśnia sprawiało, że chłopak nie mógłby poruszyć prawym ramieniem lub zrobiłby to z ogromnym bólem.
Gaudenty tymczasem siedział pod ścianą i oddychał z ogromnym trudem, przy okazji wypluwając krew. Wystrzelony bełt prawdopodobnie przebił płuco. Oczy intendenta, nie dość że z natury wyłupiaste, teraz dodatkowo były wytrzeszczone w przerażeniu. Spoglądał na Marysię, jakby wciąż liczył na pomoc.

- Zaczekaj chwilę, zaraz pójdziemy - powiedziała cicho Marysia, obdarzając brata skromnym i raczej wymuszonym uśmiechem.
Bardzo chciała pomóc bratu, ale zostawić umierającego człowieka, nawet złego, nie godziło się z jej sumieniem. Marysia podeszła bliżej do intendenta i przyglądając się jego ranie. Bełt był wbity głęboko.
- I po coś tu przyszedł?! Musiałeś nam dokuczać?! - rzuciła z wyraźnymi pretensjami. - Odkąd przybyliście do Drzewców, same nieszczęścia! - wyrwało jej się z gardła, czemu ciężko było zaprzeczyć. Tym razem, nieszczęście dotknęło jednak także jednego z przybyszów.
Rana wyglądała bardzo poważnie i Marysia nie wiedziała jak go uratować. Wzięła stołek i postawiła na nim nogi intendenta. Wydawało jej się, że tak trzeba, gdy ktoś krwawi.
- Przyprowadzę uzdrowicielkę, trzymaj tu - powiedziała, kładąc ręce mężczyzny na ranie.
I tak nie wiedziała co robić, więc nie było sensu tracić czasu. Nie zostawiła go ot tak, jak konającego wieprza. Coś zrobiła, chyba pomogła, więc z w miarę czystym sumieniem opuściła chatę. Ostrożnie ale szybko, zabrała brata do uzdrowicielki. W tej chwili liczył się tylko Patryk i jego zdrowie, więc zaaferowana tym, nawet nie poczuła że brakuje jej części odzienia.
 
Mekow jest offline