Bieganie pod brzuchem smoka było ciekawym, pouczającym i cokolwiek zabawnym przeżyciem. Było też bolesne, o czym Dragan przekonał się w chwili nieuwagi. Zdążył oczywiście uciec spod ciała bestii i uniknąć zgniecenia na miazgę, w końcu był nieśmiertelny, jak to diabeł. Stłuczone ramię bolało jednak jak anieli, co zdenerwowało Hellborna. Przeskoczył przez niewielki głaz, opierając się o jego czubek jedną ręką. Nim wylądował z drugiej strony, w drugiej ręce błysnęła już wypolerowana do granic możliwości sześcioramienna gwiazdka.
Każdy samiec, niezależnie od gatunku, miał ten sam czuły punkt. Akillez, ten z legend, był wyjątkiem od reguły. Nieważne zresztą, Dragan nie celował w piętę. Ogon bestii siał spustoszenie, rozbijając skały w drobny pył. Smok musiał jednak mocno nim machać i unosić go wysoko dla nabrania impetu. Diabeł poczekał na odpowiedni moment, a wtedy machnął mocno ręką i rozluźnił palce wypuszczając pocisk z dłoni. Zrobiło mu się żal wielkiego jaszczura, ale było już za późno.
Samiec każdego gatunku zna ten ból. Hellborn syknął, a jego kolana zacisnęły się mocno w odruchu męskiej solidarności.