Ekipa Gustava ruszyła w boczny korytarz. Zwiadowcy nie uszli zbyt daleko gdy ich oczom ukazał się makabryczny obrazek: w wąskim przejściu leżała oderwana, jeszcze świeża ludzka noga; a właściwie to co z niej pozostało. Nad kończyną kucał dziwny owłosiony stwór i ignorując intruzów wydłubywał resztki które spożywał na bieżąco. Nie sposób było poznać do kogo ów noga mogła należeć. Bohaterowie zastygli z zaskoczenia, a z amoku wyrwał ich ów stwór który powoli odwrócił głowę w ich kierunku. Jego źrenice zmieniły rozmiar wskazując na strach.
Powrót bez wspomagania się liną był właściwie niemożliwy. Jeśli Alonso by się puścił, prąd porwałby go w nieznane. Gdyby miał odpowiednie narzędzia mógłby zaczepiać nimi o skały, a tak, teraz było to niemożliwe. Niziołek rozpoczął "wspinaczkę", miał do pokonania spory kawałek, bardzo szybko zaczął odczuwać zmęczenie, co dziwne z uwagi na to że opuszczając się z prądem również musiał używać siły aby nie polecieć zbyt daleko. Po chwili zmagania się z coraz to większym oporem, zorientował się w czym problem, lecz na działanie było już zbyt późno. Dwie liny, w stanie suchym ważyły kilka kilogramów, lecz teraz, obie namoknięte zwiększyły swoją wagę kilku albo nawet kilkunastokrotnie, a do tego należało jeszcze dodać opór liny stworzonej z odzieży - która działała na niekorzyść.
Machavellian zabezpieczający swojego towarzysza poczuł znaczny opór, pomimo tego że Alonso sam krzyknął że należy go wyciągać to zdawało się jakby się stawiał lub wręcz płynął w drugą stronę.
-Szefie .. uf... chyba ... chyba nie dam rady - wystękał jeden z pomocników - pot skapywał mu z czoła.
Jednocześnie zapasowa lina również zaczęła się zsuwać. Oczywiście była zabezpieczona, ale niedługo należałoby i ją przytrzymać a na to mogło nie starczyć sił. Zmęczeni mężczyźnie nie wyciągali już liny, całe swoje siły wkładali w utrzymaniu jej tak jak jest, a i to przychodziło z trudem.