Caspar starał się wypatrzyć czarownika (i inne nietypowe rzeczy) swoimi magicznie wyostrzonymi zmysłami i wiedźmim wzrokiem. Zachowanie nieumarłych, a co za tym idzie szanse powodzenia zasadzki zależały w dużej mierze od tego, gdzie jest nekromanta. Nie mógł mieć przecież nieskończonego zasięgu a nie widząc swoich sług nie będzie mógł wystarczająco szybko reagować.
- Tak, w końcu trzeba będzie go zabić, wszystko inne to tylko działania opóźniające. Ale ze spalonych zwłok, albo z kości roztartych na proszek tak łatwo sług nie odtworzy, o ile w ogóle. Podobnie mnisi mogą mieć kapłańskie czary skuteczniejsze przeciw nieumarłym niż to co ja potrafię - nie krył się już ze swoimi umiejętnościami magicznymi przed Dietmarem.
A ponieważ niezbyt mógł pomóc swoją mizerną siłą, starał się użyć intelektu i wybrać odpowiednie miejsce zbocza, które poruszone czy to "podmuchem" czy trafione "magicznym żądłem" straciłoby stabilność i poszłoby w dół, na nieumarłych. Poprosił też Grimma o podpowiedź.