Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2020, 15:38   #212
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Angie słuchała jednym uchem tego, co mówił lekarz. Jej uwaga w większości skupiła się na tym co się działo na zewnątrz. To, że doktor potwierdził tylko to, co cały czas próbowała przekazać… No, część tego, co by być dokładnym. W końcu darowała sobie czekanie. Jeszcze jedna próba. Chyba tyle się należało chłopakowi.
- Brawo - do zaproszenia na czekoladowe lody dodała trochę sarkazmu. Niespiesznie odsunęła się od okna i skupiła na dziecku. - Skoro przestaliście się bawić to teraz moja kolej - powiedziała, a następnie otworzyła usta. Już kilka razy udało się jej porozumieć w ten sposób. Wtedy jednak wiedziała mniej niż teraz. Wtedy nie wiedziała o modulowania ani o rezonansie. Teraz już tak. Nabrała więc powietrza i rozpoczęła swoją próbę. Korzystając z tego czego dowiedziała się w trakcie walki, zaczęła modulować słowa, a właściwie jedno słowo. Imię dziecka. Szukała tej częstotliwości, która byłaby w stanie do niego dotrzeć. Jeżeli niemy dźwięk nie zadziała, planowała spróbować szeptem. Najpierw cichym, ledwie na granicy słyszalności, a później coraz głośniejszym. Jeżeli jej moc wymknie się spod kontroli to cóż, najwyżej zrobi to, co i tak miała zamiar zrobić i to wszystko się skończy.

Dominik dalej leżał w bezruchu, zaś aparatura nie wykazywała żadnych zmian.
- No nic, później zabierzemy go na badania - odezwał się lekarz o znajomym głosie i jeszcze raz poklepał kobietę po ramieniu. Skierował się do wyjścia. Przystanął tuż przed nieruchomymi Batmanem i Spider-Manem, po czym odwrócił się.


Omiótł wzrokiem pomieszczenie. Na chwilę zatrzymał wzrok w miejscu, w którym stała Patricia.
- Koledzy, dajmy chłopcu trochę przestrzeni. I tak jest nas tutaj za dużo - stwierdził, po czym przeszedł między dwoma superbohaterami, a następnie skręcił znikając im z oczu. Korytarz wyglądał zupełnie inaczej niż wtedy, gdy spoglądali na niego ostatni raz. Czerwone ściany ociekały przepychem i fantazyjnymi, złotymi zdobieniami.


Byli w stanie dostrzec fragment portretu w misternej, niezwykle szczegółowej, rozbudowanej ramie.
- To on! - powiedziała nagle Patricia przyglądając się lekarzowi. - To on przekazał mi wiadomość przez telefon!
Zerknęła na chłopaka i kombinującą coś Angele. Ponownie zerknęła w stronę wyjścia. Przegryzła wargę niezdecydowana.
- Nie ruszajcie się stąd. Pójdę za nim może czegoś jeszcze się dowiemy. Nie zróbcie nic głupiego!
Ostrożnie wyjrzała na korytarz czy “zjawa” lekarza nie zniknęła przypadkiem. I tak się stało. Korytarz, jeśli nie liczyć dwóch nieruchomych postaci, był całkiem pusty, jednakże nie przypominał tego, którym szli. Obecnie przypominał rezydencję pełną od przepychu, ociekającą wręcz złotem i misternymi zdobieniami. Po obu stronach korytarza znajdowały się zamknięte drzwi. Na ścianach wisiał portret między innymi Isaaca Newtona wraz z innymi jegomościami tej samej epoki. Przynajmniej na takich wyglądali.
Lekarze obserwowali Dominika jeszcze przez chwilę jakby w oczekiwaniu na kolejną reakcję nieprzytomnego dziecka. W końcu pierwszy z nich pokiwał głową wyszedł na korytarz blednąc coraz bardziej aż do momentu, w którym całkowicie zniknął.
- Proszę się nie martwić, zbadamy Dominika i będziemy wiedzieć więcej. Pójdę umówić rezonans - odezwał się lekarz-dresiarz.

Angela przez chwilę przyglądała się dziwnemu zachowaniu Patricii, a gdy ta wyszła rozważała nawet czy za nią nie podążyć. To jednak wiązałoby się z zostawieniem dziecka z Adamem, a tego przecież zrobić nie mogła. Kto wiedział, co by mu strzeliło do głowy? Może by dalej próbował się komunikować albo podjął próbę poruszania ciałem chłopca w sposób wyraźnie gryzący się z jego stanem. Nie, za grosz mu nie ufała w tej kwestii.

Przez chwilę czekała jeszcze, chcąc się przekonać czy kobieta powróci czy nie. Czekała całkiem długą chwilę, jednocześnie rozmyślając nad tym co robić dalej. Miała dość zgadywanek, zdobywanych sporadycznie ochłapów informacji i tego, że nadal tkwili w tym wymyślonym świecie. Była zmęczona, a na dodatek nadal tak naprawdę nie wiedziała czy w ogóle żyje. Jej wspomnienia z ostatnich chwil w realnym świecie wcale tego nie gwarantowały. W końcu spojrzała na dziecko, przyczynę tego wszystkiego. Westchnęła.
- No dobra, mały - powiedziała na głos, podchodząc bliżej do łóżka, tak żeby stać dokładnie w jego nogach, chociaż nie tuż przy samym meblu. - Koniec tej zabawy - oświadczyła, zabezpieczając broń, a następnie celując w głowę chłopca i nie czekając ani chwili dłużej, pociągnęła za spust.

Nagle rozległ się przeraźliwy huk pokrywający się dokładnie z odgłosem wystrzału. Angela nie trafiła w głowę, ale z otwartej tętnicy szyjnej bryzgały strumienie czerwonej krwi. Matka chłopaka zawyła rozdzierająco. Za oknem znajdowała się wielka dziura w niebie, z ktorej lała się krew. Miastem wstrząsały kolejne trzęsienia ziemi, z której wystrzeliwały w górę kościane wieże. Niemal natychmiast w oddali rozległy się syreny alarmowe. Gdzieś wrzeszczeli ludzie.

Tymczasem do sali wpadł lekarz-dresiarz. Zaklął całkowicie adekwatnie do swojego wyglądu i wrzasnął po pomoc. Dopadł do szyi chłopaka starając się zatamować krwawienie. Kobieta nie przestawała rozpaczliwie wrzeszczeć. Z jej oczu leciały łzy. Przyrządy pokazywały coraz słabszą akcję serca.
Pojawiały się pierwsze słupy dymu zwiastujące szybko rosnące zarzewia pożarów.

Angela opuściła pistolet. Nie była dumna z tego co zrobiła ale też nie czuła szczególnie silnych wyrzutów sumienia. Może naoglądała się dziś zbyt wiele by być w stanie wykrzesać z siebie te emocje? Apokaliptyczna sceneria za oknem pozwalała przypuszczać, że ten świat wkrótce przestanie istnieć. Angela przyglądała się temu obojętnie. Niedługo okaże się czy miała rację i dzięki śmierci chłopca uda się wydostać z tego świata, czy też się myliła i wszyscy w nim umrą. Z jej punktu widzenia wychodziło na jedno. Jeżeli się ocknie w realnym świecie to zapewne przygnieciona ruinami posiadłości Papy. O ile w ogóle się ocknie. Jeżeli zaś zginie w tym świecie i jednocześnie w realnym… Lepsza śmierć niż powolne umieranie w oczekiwaniu na ratunek. Podeszła więc do krzesłą stojącego przy oknie i usiadła na nim żeby poczekać na to co nieuniknione. Na koniec świata.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline