Wątek: DEA
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2020, 17:04   #12
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Gliniarz pokrzyżował plany Eda, który po rozmowie z Blecherem zamierzał od razu pojechać do biura prokuratora, by poprosić o nakaz na zajęcie komputerów i telefonów Alyssi Salvado. Tych prywatnych i służbowych. Uznał jednak, że sprawa może zaczekać, w głosie Kena wyczuł, że nie dzwoni byle z błahostką. Przeklinając w duchu paskudną pogodę, wybiegł z budynku agencji, wsiadł do dodge’a by za chwilę włączyć się w ruch uliczny. Nieprzyjemna mżawka spowodowała, że tego dnia większość ludzi przesiadła się do aut, więc zanim dojechał na miejsce, zdążył wypalić trzy papierosy.
Wchodząc na komisariat, zatrzymał się w holu i wyciągnął telefon, wybierając numer Kena Duffiego. Poinformował detektywa, że czeka na niego na dole.
- No to chodź do nas na górę. Musisz coś zobaczyć. - Duffy odpowiedział szybko i krótko.
Agent schował telefon i po schodach wszedł na pierwsze piętro. Udał się od razu do biura, w którym urzędowali detektywi Duffy i McNamara oraz ich dwóch kumpli. Zapukał, po czym nie czekając na odpowiedź wszedł do środka.
- No jesteś. To jest Scott. - Duffy przedstawił drugiego z mężczyzn który siedział przy sąsiednim biurku które podczas wcześniejszej wizyty agenta federalnego było puste. Scott McNamara przywitał się z agentem ale skoro to Ken prowadził rozmowę to mu się nie wtarabaniał w kompetencję.
- Wiedziałem, że to nikt od nas. - zaczął mówić Duffy ledwo Ed usiadł na swoim miejscu dla gości i petentów. Mówił jakby się nie mógł powstrzymać, że udowodnił coś czy złapał jakiś trop w śledztwie.
- W zeszłym tygodniu siadło nam światło. Mnie to obeszło by wówczas mnie tutaj nie było. Ale słyszałem, że jakiś czas nie było. Oczywiście mamy generatory awaryjne no ale wezwaliśmy ekipę serwisową. - Ken zaczął tłumaczyć co i jak to było z tym światłem.
- Mamy od lat tą samą firmę. Sprawdzają nam system co kwartał. Takie przepisy. No i jak coś się przydarzy to przyjeżdżają. “Morgan & Son”. - Scott dorzucił od siebie parę detali aby wyjaśnić jak to jest z tym serwisem od elektryki.
- Oczywiście przyjechali. Posprawdzali co mieli sprawdzić. Światło wróciło to sobie pojechali. Żadna sprawa. - drugi z policyjnych detektywów rozłożył ramiona i uśmiechnął się z lekką ironią. No rzeczywiście wyglądało na mało istotny detal. Światło siadło, wezwali ten sam serwis co zwykle, przyjechali, naprawili, pojechali. Koniec historii. Nie bardzo nawet było co opowiadać.
- No ale jak się zastanawialiśmy z Kenem kto mógł się obcy kręcić po naszym posterunku w ciągu tygodnia czy dwóch no to tylko oni przyszli nam do głowy. Też prawie psim swędem bo nas to ominęło jak Ken mówi to tylko chłopaki nam o tym na drugi dzień wspomnieli. - Scott zaczął mówić dlaczego właśnie tych monterów wzięli pod lupę.
- No to dzwonię do tych z “Morgan & Son”. No i słuchaj tego: ostatni raz byli u nas w grudniu jak rutynowo na koniec kwartału sprawdzali system. Potem nie mieli od nas żadnych zgłoszeń to nikogo do nas nie wysyłali. - Ken znów rozłożył ramiona tym razem z grymasem mieszaniny triumfu, że na coś wpadł i irytacji, że ktoś tu robi ich wszystkich w wała.
- Sprawdzamy te połączenie. Ale jak ktoś jest tak cwany to wątpię by zostawił jakiś namacalny ślad. Ale sprawdzamy. - Scott dorzucił od siebie z niewiarą w głosie, że coś znajdą.
- No a tu są nasi panowie monterzy. - Duffy obrócił ekran swojego monitora i puścił czarno - białe nagrania z kamer komisariatu. Widać było na nim dwóch ludzi w luźnych kombinezonach roboczych i osblaksowych kamizelkach. Obaj w bejzbolówkach z logo firmy “Morgan & Son”.
- Niezłe cwaniaki. Na żadnym ujęciu nie widać ich zbyt dobrze. - skomentował kwaśno Scott też pewnie już nie pierwszy raz oglądając to nagranie. No rzeczywiście. Na każdym ujęciu widać było jak gdzieś idą korytarzem, ktoś im otwiera jakieś drzwi czy coś tam robią i sprawdzają. Mieli kombinezony, kamizelki, torby robocze, zachowywali się tak jak monterzy powinni. Sprawdzali kontakty, skrzynki bezpiecznikowe, chyba napięcie w kablach no jak to monterzy na wezwaniu co szukają miejsca awarii by je zlokalizować i naprawić. Ale jednocześnie te luźne kombinezony, bejsbolówki i takie układanie głowy by nie patrzeć wprost na kamerę sprawiało, że trudno było rozpoznać kto to jest. Albo widać było dół twarzy albo boczny profil ale z dalszej odległości. Zresztą kamery nie celowały dokładnie w nich więc zwykle tylko łapały ich jak gdzieś przechodzili albo zatrzymywali się. Edowi też było trudno wyłapać jakiś charakterystyczny detal ich anatomii czy facjaty. Tacy jacyś nijacy do tego te luźne ubranie zniekształcało ich sylwetki. Więc można było powiedzieć, że są średniego wzrostu i budowy. No raczej żaden nie pękał w szwach od tłuszczu czy mięśni. Raczej chyba biali chociaż może i któryś był Azjatą czy Latynosem bo na szarych zdjęciach tylko czarnoskórych można było rozpoznać od razu. No a żaden z nich taki nie był.
- Przyjechali furgonetką. Sprawdziliśmy ją. Szary Ford. Na kradzionych numerach. - Ken przewinął taśmy aby pokazać jeszcze widok z którejś z zewnętrznych kamer na rzeczony pojazd jakim przyjechali tamci dwaj przebierańcy. No faktycznie szary Ford stojący na parkingu przed budynkiem.
- Byli też w magazynie dowodów. Lamar był z nimi ale został w drzwiach z jednym z nich. Drugi wszedł do środka sprawdzić skrzynkę. Nic nie wyniósł bo torbę zostawił w wejściu. Jak sprawdzili tą skrzynkę to podziękowali i poszli do sąsiedniego pomieszczenia. Myślę, że wtedy coś mogli zrobić z tymi nagraniami. A w ogóle już wiadomo czemu nie działają? - Duffy westchnął cicho gdy dorzucił ostatni element tej układanki. Na sam koniec zapytał o nagrania jakie poprzednio zabrał ich gość do swojego biura.
Ed w pewnym sensie poczuł ulgę słuchając tłumaczeń detektywów. Gdyby sprawa się nie wyjaśniła, musiałby powiadomić wydział spraw wewnętrznych a bardzo nie chciał tego robić. Zdążył polubić Duffiego, a przez sprawę z płytami gliniarz, mógłby mieć poważne nieprzyjemności.
- Nagrań nie udało się odzyskać – odpowiedział Hoover po czym wyjaśnił gliniarzom w jaki sposób doszło do zniszczenia nośników. Gdy skończył wskazał palcem na monitor, pokazując na fałszywych monterów.
- Gadaliście już z Lamarem? Widział tych z facetów z bliska. Powinien zapamiętać jakieś szczegóły. Akcent, typ urody, znaki szczególne?
- Nic szczególnego. Wtedy był bardziej zaaferowany tą awarią i tym by mu nic nie wnieśli z magazynu niż nimi samymi. Z wyglądu opisał ich jako dwóch białasów. Jeden miał niewielką brodke. Ten który został w drzwiach. Nasi spece teraz z nim siedzą by zrobił portret pamięciowy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. - policyjny detektyw rozłożył ramiona jego kolega pokiwał głową na potwierdzenie słów. *jego słów.
Hoover przytaknął ze zrozumieniem. Nie ma takiej możliwości, żeby ci faceci byli amatorami, musieli figurować w jakichś bazach danych, portrety pamięciowe mogły pomóc ustalić ich tożsamość. Agent zastanawiał się teraz, kto byłby na tyle bezczelny żeby zorganizować taką akcję. Sabotażyści musieli doskonale orientować się jak na co dzień funkcjonuje komisariat, wiedzieć, że to firma „Morgan & Son” zajmują się konserwacją i naprawą elektryki w budynku, znać rozkład pomieszczeń. Byle debil z ulicy, nawet gdyby go zaprowadzono do magazynu z dowodami, nie wiedziałby od czego zacząć, zanim by znalazł to czego szuka, Lamar zdążyłby pięć razy zorientować się, że coś jest nie tak. To była szybka, sprawna, brawurowa akcja w stylu służb specjalnych. Sprawcy mogli być w przyszłości gliniarzami, federalnymi lub pracować dla CIA, ewentualnie zostać przeszkoleni przez ludzi, którzy przeszli na drugą stronę barykady. Ed nie wykluczał też, że ktoś wewnątrz, policjant lub pracownik komisariatu pomagał w sabotażu.
- Wspominaliście, że to było w zeszłym tygodniu. Ale kiedy dokładnie?
- To było… - Duffy zerknął na ekran i coś sprawdził. - … w poniedziałek. Tydzień temu, 27-go. - odpowiedział czytając datę z ekranu.
Poniedziałek. 27 stycznia. Hoover dostał sprawę trzy dni później. Czyżby ktoś przewidział, że DEA włączy się do zamkniętego przez policję śledztwa w sprawie śmierci Salvado i przejrzy nagrania z hotelu? Innego wytłumaczenia nie było, chyba że….
- A co z dowodami z innych śledztw, znajdującymi się w magazynie? Mieliście tam jakieś inne płyty CD? Coś jeszcze zostało zniszczone albo zginęło z ewidencji? – próbował dociekać agent. Nie wykluczał, że sprawcy mogli zniszczyć nagrania z hotelu, dla odwrócenia uwagi od jakiejś innej sprawy prowadzonej przez komisariat.
Obaj policyjni detektywi popatrzyli na siebie pytająco. Po chwili Ken wrócił spojrzeniem do rozmówcy i z rozbrajającą szczerością wzruszył ramionami na znak, że nie ma pojęcia.
- Nie wiem. Sprawdzaliśmy nasze śledztwo i dowody. Lamar na razie nic nie krzyczał, że coś jeszcze zginęło czy coś w tym stylu. Ale nie wiem czy zrobił inwentaryzację całego magazynu. - policjant odpowiedział spokojnie a drugi potwierdził to skinieniem głowy.
Powinien, pomyślał Ed, ale po chwili zmienił temat, licząc, że gliniarze wykażą się rozsądkiem i dokładnie zbadają sprawę. Wyciągnął z kieszeni pendrive na którym znajdowały się zeskanowane odcinki palców, położył go na biurku.
- Na płytkach znaleźliśmy odciski. Twoje Ken, detektywa McNamary i jeszcze dwa, których nie mieliśmy w rejestrze. Być może to paluchy Lamara i kogoś kto przekazywał wam nagrania w hotelu, ale warto się upewnić – powiedział po czym wskazał na nagrania z komisariatu – Zgracie mi to na płytkę albo pendrive? Oddam to do analizy, może komuś z naszych, uda się ich zidentyfikować.

Po wyjściu z komisariatu postanowił od razu spotkać się z prokuratorem. Uzbrojony w nagrania, na których dwóch fałszywych monterów dostało się podstępem na komisariat i zniszczyło, kluczowe dla sprawy dowody, był pewien, że Racetti nie odmówi jego prośbie i wystawi mu nakazy. Nie tylko zajęcie sprzętu elektronicznego Salvado. Ed zamierzał również przejrzeć listę klientów „Morgan & Son”. Niektóre firmy rozdawały klientom darmowe gadżety, także czapki z firmowym logo. Niewykluczone, że tych dwóch cwaniaków, właśnie w taki sposób weszło w posiadanie swoich przebrań.
Po nakazy prokurator Racetti kazał zgłosić się jutro, więc Ed wrócił do biura DEA. Poprosił Blechera, by jutro, gdy już Ed dostanie kwity, przydzielił paru agentów, którzy pojadą do siedziby "Caribbean Tourism" i zarekwirują komputery i telefony, używane służbowo przez Salvado. Jego samego, jutro czekała nieprzyjemna przeprawa z rodziną denatki, od których miał zażądać wydania prywatnych laptopów, dysków i telefonów Alyssi. Hoover w środę zamierzał spotkać się też z właścicielem "Morgan & Son", któremu zamierzał zadać parę szczegółowych pytań, by na koniec rozmowy, asekurując się nakazem prokuratorskim zażądać wydania listy klientów, którzy korzystali z usług firmy w styczniu.

Skończyła się gra w podchody. Ed wprawił w ruch maszynę, której nie da się już zatrzymać.
 

Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 08-03-2020 o 09:58.
Arthur Fleck jest offline