Wysokie Wrzosowiska
Wśród ponaglań Tropicielki (i Laugi), towarzystwo udało się w dalszą drogę po bagniskach, zostawiając miejsce potyczki z Gnollami za sobą… a ich przewodniczka doradzała, by każdy zabrał ze sobą oszczep pokonanych humanoidów. Mógł się przydać jako drąg do podpierania w trakcie dalszej wędrówki, jako tyczka do badania gruntu, no i w końcu i jako broń, zarówno jako dystansowa, jak i do bliższej walki.
Sama Caistina z kolei przez dłuższy czas szła na końcu grupy, zacierając ślady. Czyżby aż tak obawiała się posiłków Gnolli, i możliwości, iż ich wytropią?
I znowu, przez gdzieś godzinę czasu, albo i lepiej, przez te zdające się nie mieć końca bagniska, chlapu chlapu, plasku plasku, to przez błoto, to podmokły grunt, to stały, malutkie pagórki, bród, teren raz z mniejszą ilością drzew i krzewów, innym razem z większą.
Słońce przemieściło się już nieco na niebie, i wyczulone oko mogło wywnioskować, iż był pewnie czas gdzieś tak obiadu. Caistina nie chciała jednak jeszcze się zatrzymywać.
-
Za mokro tu… zobaczymy gdzie indziej, za kwadrans.
-
Tu nie jest bezpiecznie, widzicie te ślady pazurów na drzewach? Jakiś naturalny drapieżnik, wielkości nawet waszej tygrysicy. ***
Po pewnym czasie, co bardziej czuły nos wywąchał zapach spalenizny. Kierując się więc węchem - przede wszystkim Laury - towarzystwo odkryło wkrótce… opuszczone obozowisko.
Prymitywnie postawiony namiot, wygasłe już ognisko, z wiszącym nad nim kociołkiem, a w nim właśnie jakaś przypalona strawa. Do tego jakiś plecak, zmiętolone posłanie, a z wody od boku do namiotu prowadziły
ślady czyiś łap, wraz z jakąś linią na ich środku, oraz inną drogą, ślady z namiotu już do wody, jakby coś kogoś ciągnęło.
Ktoś tu rozbił sobie obóz, a potem coś się stało, i owy ktoś zniknął pożarty?
-
Rozejrzę się po najbliższej okolicy, bądźcie czujni - Oznajmiła Tropicielka, po czym udała się na obchód terenu.
Może warto było dokładniej przeszukać namiot, albo plecak? I z całą pewnością pilnować się, by samemu nie skończyć jak poprzedni gospodarz tego miejsca.
Po kilku minutach Caistina powróciła niosąc w dłoni… kikut ludzkiej nogi. A dokładniej to lewej, wraz z butem i kawałkiem spodni, urwanej - czy też i chyba odgryzionej - przy kolanie.
-
Nic więcej nie znalazłam - Powiedziała, rzucając kikut obok ogniska -
Ludzki mężczyzna, martwy nie dłużej niż pół dnia.
A Lauga rozpoznała ten but.
To była noga Shiny, jednego z jej towarzyszy.
***
Komentarze jeszcze dzisiaj