Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2020, 14:21   #36
Shinju
 
Shinju's Avatar
 
Reputacja: 1 Shinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumny
Na miejscu czekało już pięć funek które spały. Kilka z nich sennie podniosło oczy kiedy weszli i uśmiechnęło się do Marlo. Sam DJ spokojnie odkleił dziewczynę która odkąd się w niego wtuliła nie opuściła go ani na chwilę.
-Nie piłaś ani nie paliłaś jak nie było mnie przy tobie prawda. - zapytał. Dziewczyna pokiwała głową.
-Dobrze. To jest Roksi moja przyjaciółka potrzebuje twojej krwi. - Dziewczynie opadła szczęka.
-Ale - zaczęła nieskładnie, ale Marlo tylko popchnął jak w stronę Malkavianki.
-Roksi bądź delikatna. To dobra dziewczyna. - Kobieta wpatrywała się w malkavianke szeroko otwartymi oczami. Napewno nie była niczym odurzona i wszystko w niej krzyczało że chce uciec jednak nie ruszyła się ani o włos. Czekała.
Roxi spojrzała na nią nieco nie pewnie. W zasadzie to pierwszy raz gdy dostała krew dobrowolnie, zwykle podkradała się do ofiary… Podeszła i sięgnęła po dłoń dziewczyny.
- Spokojnie, postaram się żebyś nie czuła bólu - powiedziała gładząc jej nadgarstek jakby szukała pulsu. - Oglądałam Wywiad z wampirem? Tam Armand dzielił się z Luisem swoim… karmicielem - dodała mając nadzieję że to dziewczynę trochę odpręży. Po czym podniosła jej rękę i najdelikatniej i jak najprecyzyjniej wgryzła się nadgarstek. Wzięła absolutne minimum, bo jej też nie bardzo podobało się że miała przy tym widownię. Na koniec zalizała ranę, żeby się szybciej zagoiła. Otarła usta z przyzwyczajenia, po czym spojrzała na Marlo.
- A ty się czegoś dowiedziałeś, ktoś nam pomoże czy dalej bawimy się sami? - zapytała.
Kiedy Roksi skończyła kobieta podniosła na Roksi roziskrzone spojrzenie.
-Jeszcze… - wyszeptała prawie niesłyszalnie, ale Marlo wziął ją za rękę i odciągnął od młodej wampirzycy.
-Lepiej się połóż. - powiedział delikatnie kładąc osłabioną funkę na łóżku obok innych dziewczyn.
-Rozmawiałem z Kente, powiedział mi że to chyba fajnie móc wyrwać się spod pantofla Nocrum. Dasz wiarę. A primogen nie zastałem. Są jakieś problemy z bezklanowymi. Na serio miałem wrażenie że cała ta sprawa nie specjalnie kogokolwiek obchodzi. - Marlo wbił wzrok w Roksi.
-Roksi Vincent mówił coś o jakiejś rzezi, nowym świecie, czystce, czymś co mogłoby być niepokojące. - zapytał.
- Vincent ma nerwice natręctw, głównie gada o bakteriach, chorobach, zagrożeniach i środkach ostrożności, ale wiesz z racji tego że “żyje w niesterylnym środowisku” rzadko kiedy ze mną rozmawia. Co cię tak wzięło na Vincenta, odkąd wróciłam ciągle do niego wracasz? - fuknęła. - Mój rekin może być zamieszany w te problemy z bezklanowymi, szkoda, że nie zgłębiłam tematu - westchnęła.
-Nie nic. - odpowiedział Marlo zdając sobie sprawę że nic dobrego nie przyjdzie z przytaczania wywodu harpii. Skupił się na słowach Roksi.
-Człowiek rekin? Nie ponosi cię wyobraźnia? - zapytał Marlo zwijając skręta. Podał go jednej z funek zapalając przy tym stylowa zapalniczką z wytłoczonym wizerunkiem liścia konopi. Nagle coś sobie przypomniał.
-W muzeum jak byłem z Nocrum mieli rzeźbę człowieka rekina. Zafascynowała mnie. Wiesz… Toreadorzy są czuli na różne rzeczy… - powiedział odgarniając włosy palącej przy niej kobiety żeby wgryźć w jej szyje. Podając przy tym jej skręta dalej.
- Człowiek rekin to miejska legenda. Dość stara biorąc pod uwagę pierwsze zapiski na jego temat. Ale ten którego spotkałam, to ten sam który zawinął dziewczynę na motorówkę i odpłynął. To co mi powiedział w ramach wywiadu może być grubą metaforą, albo całkowitym kitem. Dlatego trzeba sprawdzić czy jakiś niezrzeszony Gangrel się nie rozmnaża w okolicy, starsi za nas powinni coś wiedzieć. Co tam było o nim w muzeum? - zapytała, puszczając mimo uszy uwagę o wyobraźni, nie była już głodna, dlatego była w stanie zrozumieć pewne niedoskonałości Marlo i jego ignorancję.
Marlo niewiele robiąc sobie z obecności Roksi wgryzł się w kolejna dziewczynę a skręt krążył sobie radośnie w jego stadzie.
-Rzeźba… Bardzo… Realistyczna. - mruknął. Zalizujac szyje dziewczyny. Mów teraz wolniej bardziej sennie. Ale przeniósł na nią wzrok.
-Jaka motorówka? Jaka dziewczyna?
Roxi warknęła zirytowana, po czym stwierdziła, że lepiej będzie porozmawiać z kimś kompetentnym i trzeźwym. Ona też było tu na zasadzie najemnika, więc może jej ulubiony szwadron tęczy, jak ich nazywała w myślach, pomoże jej poskładać elementy układanki. Poza tym coraz bardziej zastanawiała się czy nie poprosić kogoś bardziej obytego o informacje. Jak na razie błądzili po omacku…
- Ethan tylko was za sobą ciągał w tą i z powrotem, czy mieliście okazję zrobić coś konstruktywnego? - zapytała najemników, schodząc na dół.

- Zbieranie informacji, prowadzenie samochodów, grzebanie po śmietnikach - odpowiedział Red, bo Gold akurat był jedynym nieobecnym. - Niezbyt ekscytujące, umiarkowanie konstruktywne - dodał żartobliwie. - Niestety póki co trzymacie nas w niewiedzy do tego stopnia, że nasze możliwości konstruktywnego planowania są mocno ograniczone.
- Na razie sami poruszamy się po omacku… Ethan do tego przeważnie jest naćpany, ale i tak myśli bardziej rozsądnie niż jak nie jest - stwierdziła siadając na barze. - Spotkałam dziś jednego z podejrzanych, za którymi łaziłam wczoraj całą noc. Zaczynam mieć podejrzenia co do tego z czym możemy mieć do czynienia. No i zdobyłam pierwsze dziennikarskie doświadczenie - powiedziała wesoło. - Wrzucam nagranie na serwer, nagranie jest pewnie kiepskiej jakości, ale może wyłapiecie coś co mnie wtedy umknęło. No i będzie wiadomo z czym mamy mniej więcej do czynienia, a przynajmniej z czegoś częścią… - mruknęła zastanawiając się nad tym jak skleciła to zdanie i że chyba nie miało ono do końca ciągu logicznego. - Ja poszukam informacji o naszej miejskiej legendzie która znów odżyła głębiej… może ktoś coś będzie wiedział, poza tym co pisała prasa i policyjne raporty - mruknęła, zastanawiając się czy o informacje lepiej poprosić swojego stwórcę, czy winną jej przysługę Sky Show.

- To teraz będziemy polować na miejskie legendy? - prychnął Blue. - Jakby nie dość nam było dziwactw i tajemnic.
- Czy chodzi może o legendę o człowieku-rekinie? - zainteresował się White. - Widziałem figurę w muzeum.
- Człowiek-rekin? - Black pokręcił głową. - Co będzie następne? Człowiek-ćma? Wielka stopa?
- Póki nam płacą, w sumie co za różnica? - uśmiechnął się Blue.
- To ty zacząłeś narzekać - zauważył Black.
- Wystarczy! - jęknął Red. - Przesłuchamy materiał. A potem chyba mamy wolne, skoro panna Mrozow wychodzi, więc możemy przysiąść nad Call of Duty.
- Dzisiaj była kolej na Medal of Honor - przypomniał Black niemal urażonym tonem.
- Ja wolę grać w Nosferatu - stwierdził White, splatając ręce na piersi.
- Wy i te wasze strzelarki - Blue przewrócił oczami. - W Need for Speeda byście pograli...
Najemnicy zaczęli dyskutować na temat wyższości jednych gatunków gier nad innymi, co brzmiało z boku niemal jak dziecięca kłótnia, tylko z mniej kreatywnym wykorzystaniem wulgaryzmów.
- Panowie, ja nadal tu jestem - przerwała im kłótnie dziewczyna. - Proszę powściągnąć język i nie łudzić się, że jeszcze będzie dziś gdzieś wychodzić. Wszystkie informacje zdobywam zdalnie - wyjaśniła. - Nie martwcie się nie będziemy polować na rekiny, tak mi się wydaje, przynajmniej na razie - stwierdziła. - White, pisali w muzeum coś o tym rekinie, jak wyglądała ta rzeźba? Masz mi opowiedzieć wszystko ze szczegółami - zażądała.
- Rzeźba była dobrej jakości, realistycznych rozmiarów - stwierdził White. - Przedstawiała dwumetrowego, doskonale umięśnionego mężczyznę z głową rekina, płetwami, ogonem, szarą łuską jaśniejszą na brzuchu a ciemniejszą na plecach i głowie. Nogi miał takie dziwne, nie jak człowiek, że zginają się w tylko w kolanie, ale oprócz tego mają drugie, odwrotne zgięcie jak u jakiegoś ptaka albo dinozaura, nie wiem, nie jestem dobry w takich opisach… - westchnął. - Miał też na sobie coś jak fragmenty zbroi skleconej z fragmentów kości i skórzanych pasków. I naszyjnik, też kościany, z takim jakby dużym haczykiem. Na tabliczce było napisane, że rdzenni mieszkańcy wierzyli, że ten hak jest magiczny i może obdarować błogosławieństwem rybaków albo natchnąć wojowników "duchem rekina" aby stali się bardziej… krwiożerczy? Użyto tam innego określenia, ale nie pamiętam dokładnie. Było tam też coś o tym, że wierzono, że człowiek-rekin chronił lokalne plemię, ale gdy go rozgniewać, to porywał ludzi i ich pożerał. Więcej nie pamiętam, ale to chyba większość co tam było.
- Byłeś tam przed czy po ataku na Ethana? - zapytała tylko Roxi, od razu skupiając się na znalezieniu informacji o amulecie. Była pewna, że to właśnie jego szuka “plemię rekina”, a ktokolwiek go skradł teraz wykorzystuje ich do swoich celów. Oczywiście musiała jeszcze potwierdzić swoje przypuszczenia.

- Przed. Tego samego dnia, ale w okolicach południa.

Czując się pewniej postanowiła napisać do Vincenta. Krótko przedstawiła sprawę z którą się boryka i że jednym z tropów jest człowiek-rekin, którego podejrzewa o bycie członkiem niewielkiej podmiejskiej grupy bezklanowców. Zapytała czy ma słuszność i czy może jej przekazać wszystko co wie na temat ich działalności w przeszłości (poza tym co można znaleźć w prasie i policyjnych raportach), albo wskazać kogoś kto będzie znał jakieś szczegóły. Na koniec zacytowała słowa Siga, które najbardziej zapadły jej w pamięć “Potwór idzie spać, stoik jest zmęczony, lecz dziecię boi się zająć jego miejsce…” dodając, że jego wiedza, może jej pomóc rozszyfrować to zdanie.

-Nie mogłem zasnąć. - powiedział Marlo wdrapując się na piętro ze swojej uroczej piwniczko-sypialni. Wyglądał mniej schludnie niż zazwyczaj ale trzymał pewien płynny pion.
-Mówiliście o mnie słyszałem swoje imię… - przeniósł wzrok na Roksi.
-Ja tylko odreagowuje stres. To nie tak że się nie martwię. Jak inni. - podrapał się po podbródku.
-Ej a może zrobimy nalot. Wiemy gdzie jest ta cholerna walizka nie? - zapytał najemników.
- Chcesz robić nalot nie wiedząc nawet na kogo? - zapytała Roxi z powątpiewaniem. - Już zapomniałeś co się stało jak spotkasz ich po raz pierwszy? - dodała. - Ale fakt, warto prześledzić dokąd powędrowała walizka, kto ma komputer pod ręką? - rzuciła, dochodząc do wniosku, że bar to bardzo dogodne miejsce do siedzenia. Widziała wszystkich. - Właśnie, posąg rekina w muzeum, jak go widziałeś miał talizman? - dopytała Marlo.
-Wyrwali mi drzwi z auta i co? Ponoć sam tak umiem. - fuknął dalej nakręcony na wyprawę. Ale pytanie Roksi zbiło go z tropu.
-Ja… No nie wiem. Nie pamiętam ale Kent mówił że nic nie zginęło, że powstrzymałem rabusiów.
- Mogli nie zauważyć takiego drobiazgu - stwierdziła Roxi z rezygnacją. Podejrzewała, że czeka ją wycieczka do muzeum, jeśli nie po to by sprawdzić swoje domysły co do amuletu, to chociaż po to by go zobaczyć. - To musi być to, o czym mówił młody rekin, to co skradziono duchowi. Jeśli to sekta czcząca dawnego bożka Indian, to pewnie jest to cenny dla nich relikt. Prawdopodobnie w muzeum była replika, ale kto wie. Z takimi artefaktami różnie bywa. Złodzieje, jeśli go nie ukradli, to pewnie chcieli się upewnić jak wygląda i teraz wykorzystują sekciarzy do własnych celów - westchnęła. - Moja teoria ma sens?
-Nie wiem, ale chętnie bym coś zrobił. - powiedział Marlo zaczynając krążyć. Nagle sobie coś przypomniał.
-Wiesz niektórzy tacy jak ja są „uzdolnieni”, wiesz… ‘wrażliwsi’ niż reszta. Może ja też.... -zaczął.
-Może jak dotknę tego czegoś to mi się coś objawi!- powiedział uśmiechając się szeroko z na wpół nawiedzonym uśmiechem.
Roxi parsknęła śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.
- Może lepiej nie. Znając mojego pecha zostałbyś czcicielem rekina i tyle. Obawiam się, że to nie twoja dziedzina, panie artysta - rzuciła nie spodziewając się by Marlo zrozumiał odnoszącą się do stereotypów o klanach, grę słów.

Wtem rozległ się dźwięk świadczący o tym, że przyszła odpowiedź od mentora Roksany. Brzmiała ona następująco:
"Moja najdroższa córko
Pozwól, że najsampierw wyrażę swoje ukontentowanie. Nie spodziewałem się żadną miarą tak prędko otrzymać od ciebie wiadomości. Ucieszyło mnie niezmiernie, że zdecydowałaś się skorzystać ze skarbnicy wiedzy i mądrości, którą przez lata nagromadziłem.
Co się tyczy Caitiffów, to jest Pariasów, czy jak ty ich określiłaś "bezklanowców", to na szczęście nasze miasto jest od nich wolne. Szeryf z wielką sprawnością i determinacją doprowadza do ich deportacji. Jeśli zaś nie mają dość rozumu, aby opuścić granice w dobrej woli, Szeryf ma również książęce przyzwolenie by problem rozwiązać w sposób ostateczny. Zwykle jednak nie ma takiej potrzeby, ponieważ Pariasi znikają wcześniej bez wieści i śladu.
W kwestii natomiast słów owego "Siga", to mogę jedynie spekulować. Podejrzewam jednak, że dotyczyć mogą one jego stanu mentalno-emocjonalnego. "Potwór" o którym wspomina zapewne jest podszeptem Bestii, dzikim, pierwotnym instynktem, usatysfakcjonowanym dokonanym morderstwem i w konsekwencji uśpionym. "Stoik" to jego świadomość, którą prezentował w rozmowie z tobą. Podczas wymiany zdań musiał się ukazać jako, opanowany, wręcz kontrolujący, niewzruszony okropieństwem, którego dokonał. "Dziecko" natomiast może reprezentować na wpół podświadome pragnienie powrotu do niewinności, które jednak nie może zostać zrealizowane ze względu na stan Spokrewnienia.
Żywię nadzieję, że odpowiedź ta przybliży cię do celu. A gdy już go osiągniesz, liczę na to, że złożysz mi wizytę i dokładnie całą sprawę zreferujesz.
Z wyrazami uszanowania
Vincent"
-Ty Roksi ale jakby tak pogadać z tym człowiekiem Rekinem to może było by spoko. Może faktycznie mu coś gwizdnęli i chce to odzyskać. Ten tam. - Wskazał Whita.
-Ma jakieś wrodzone predyspozycje do takich rzeczy.
- Dopiero co z nim gadałam… znaczy się z rekinem - westchnęła, mając wrażenie, że Marlo nigdy nie słucha. Czytała wiadomość od Vincenta i przez ostatnie zdanie nie bardzo mogła skupić się na reszcie treści. Zaczęła nerwowo stukać nogami w bok baru, cały czas wpatrując się w telefon. Według Vincenta Rekin powinien być albo w klanie, albo nie powinien istnieć, ale nie pasowało jej w tym powtarzalność pojawień się jego kolejnych wcieleń. Nie była też pewna czy pozostałe wcielenia miejskiej legendy, zginęły, zniknęły, czy po prostu się ukrywają. Nie była też pewna czy jej podejrzenia o niechcianą współpracę z przeciwnikami Marlo mają jakąkolwiek podstawę. Na Marlo i jego przećpany intelekt nie mogła liczyć, szwadron tęczy mógłby być pomocny, ale tylko wtedy gdyby wtajemniczyć go w struktury klanowe, zasady i całą resztę ich mrocznego, krwawego świata. wszystko co mieli to poszlaki, które jak na razie dla niej się nie łączyły.
-Serio. - zapytał zaskoczony.
-Ale mówimy o figurce czy jakimś typie. - Zresztą…- machnął ręką.
-Co on tu robił. Wyszedł zeżreć kogoś czy co. - zapytał.
- O typie. Na krew Abal, czy ty w ogóle śledzisz czego my się dowiadujemy o twoich prześladowcach? - fuknęła. - Wczoraj całą prawie noc łaziłam za tymi fagasami ze stadionu, którzy zmieniali się jak rękawiczki, próbując czegoś się o nich dowiedzieć, a ty ściągałeś najemników po śmietnikach i nawet nie raczył się zapoznać z materiałem, który zebrałam? Dzisiaj też mnie nie słuchasz. Odkąd wróciłam trąbie, że spotkałam jednego z nich i korzystając z tego że mnie nie widział wczoraj, pogadałam, żeby wyciągnąć mimochodem jakieś informacje i też już nie jarzysz co jest pięć. Włączcie mu ten filmik z łaski swojej, a mi odpalcie tego Balelfrona, czy inne Call of diuty, bo jak kogoś nie zastrzelę to zwariuje - warknęła zeskakując z baru. ]
Marlo popatrzył na Roksi jak zbity pies. Nie bardzo rozumiał o co jej chodzi ale chyba miała do niego pretensje. Zresztą hej zobaczy człowieka rekina usiadł by prześledzić nagranie. Jednak… Coś było nie tak. Dlaczego Roksi zainteresowała się tym człowiekiem Rekinem… Coś musiało się wydarzyć… Wyszła nagle głodna i...Głodna wróciła… Coś tu się nie zgadzało i nawet na haju przez skórę wiedział, że coś się stało...
 
Shinju jest offline