Po tym, jak Ithariell spróbował go zabić, Galdaran do końca stracił zaufanie do swoich współtowarzyszy. Zdecydowanie nie chciał zostać po raz kolejny obiektem ich doświadczeń i celem ataków.
Miał nadzieję, że jeśli będzie się trzymać z dala od smoka, to nie padnie ofiarą żadnego "przypadkowego" ataku.
Wystarczyło jedno słowo i magia przeniosła go na jedną z otaczających dolinkę skał.
Miecz nie był bronią zasięgową (chyba że się nim rzucało, a tak daleko desperacja elfa nie sięgała), więc w dłoni Galdarana ponownie pojawił się łuk.
Strzała zalśniła zimnym jak lód blaskiem, a potem pomknęła kierując się w oko smoka. Nie musiała go zabić. W miarę celne trafienie wystarczyłoby, by gada oślepić.
A chwilę później jej siostra, płonąca jadowitą zielenią, kapiąca wprost od trucizny, pomknęła w stronę miejsca, gdzie łuski smoka zostały nadwyrężone przez błyskawicę.
Potem miał zamiar przenieść się na inną skałę, bowiem ranny smok, to zły smok...
Ostatnio edytowane przez Kerm : 09-03-2020 o 19:50.
|