Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2020, 14:03   #40
Shinju
 
Shinju's Avatar
 
Reputacja: 1 Shinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumny
Druga noc od wydarzeń na stadionie.

Ethan zbudził się odświeżony, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Krew funek, którą wypił przed udaniem się na spoczynek przywróciła mu siły i humor. Był gotów podjąć nowe wyzwania, które go czekały tej nocy. Zauważył, że czekały na niego wiadomości na automatycznej sekretarce.

Podszedł do niej i otworzył nagranie trzymając kciuki za to żeby Eli pamiętało o psie dla niego.

Pierwsza wiadomość była od Elizabeth, która prosiła o pilny kontakt.
Druga wiadomość była od komendanta policji w sprawie udostępnienia materiałów z zewnętrznego monitoringu Sześcianu.
Trzecia od Ryu Kiwamiego, który chciał wiedzieć, kiedy Sześcian wznowi działalność, bo przestój się negatywnie odbija na interesach.

Marlo uśmiechnął się. Chyba wreszcie będzie miał tego psa, nawet jeśli będzie kompletnie bezużyteczny. To chociaż będzie go miał. Przy prośbie policji zastanowił się chwilę. Niekoniecznie chciał żeby ludzie widzieli jak drugi człowiek odgryza głowę innemu. Sam najpierw musiał to obejrzeć. Ale… Wiadomość od Ryu… Go zastanowiła. Bo dlaczego nie miałby zorganizować imprezy. Kto wie czy nie ostatniej. Co to właściwie zmieni. Jego wrogowie byli tak silni, że do pięt im nie dorastał. A może po prostu powinien rzucać w nich granaty. W końcu wyciągnął telefon i postanowił zadzwonić do Elizabeth. To było na razie najprostsze.
-Eli. - zapytał.

- Dobry wieczór panu. Proszę o wybaczenie, ale zacznę od niefortunnej wiadomości: wczorajszej nocy, niedaleko Sześcianu, znaleziono zwłoki. Ofiarę napaści. Powinien się pan spodziewać telefonu od komendanta w kwestii udostępnienia nagrań z monitoringu... Bardzo przykra historia - dodała.

-Tak wiem. - powiedział masując sobie skronie. Nie bardzo podobało mu się na dzień dobry przypomnienie mu o wczorajszej nocy. No ale chociaż nikt go nie nakrył jak półnagi wracała do klubu a to już coś.

-Znalazłaś szczenika? - zapytał.

Chwila ciszy.
- Nie, proszę pana. Nie znalazłam szczeniaka. Proszę o wybaczenie - odpowiedziała wreszcie, niemalże spokojnym głosem. - Kolejną sprawą, o której muszę pana poinformować, że reporterka o imieniu Alexandra Lemoart zaczęła dopytywać się o powód zamknięcia Sześcianu i wydaje się nie akceptować naszego oficjalnego oświadczenia.

-To powiedz jej że mam problem z prochami i przeżywam załamanie nerwowe. Szmatławce to kochają. - machnął ręka.
-Zreszta to nie będzie dalekie od prawdy jak w końcu oszalej przez tą całą sprawę. Jest jeszcze ktoś kto się do mnie dobija? - zapytał.

- Właściwie… - zawahała się. - Właściwie to od dwóch dni… a właściwie od dwóch nocy, bo te telefony otrzymuję jedynie w tej porze… domagają się kontaktu z panem pewne dziwne osoby. Twierdzą, że są pana dalekimi krewnymi, ale sądziłam, że to jakiś żart albo oszustwo. Może jednak lepiej, aby pan o tym wiedział.

Marlo poczuł jak przebiega go dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
-Czy to była kobieta? Jakieś 20 lat starsza ode mnie. Ładna, brunetka. Włoszka… - instynktownie pomyślał o swoje matce. Swojej prawdziwej matce i to że nie widział jej od 15 roku życia kompletnie nie miało w tej chwili znaczenia.

Kolejna chwila ciszy.
- Przez telefon ciężko określić powierzchowność rozmówcy, proszę pana… Był mężczyzna, po głosie sądząc młody, imieniem Randolf. Kolejny mężczyzna, który nie przedstawił się w ogóle. Kobieta imieniem Yvaine. Kolejna kobieta, która mówiła o sobie per "Królowa Cierni". I osoba, która przedstawiła się imieniem "Róża" mimo, że głos był wyraźnie męski, choć łagodny. Czy którekolwiek z tych imion coś panu mówi?

Marlo zastanowił się. Miał psychofanów, nawet niedawno zaczepiło go dwóch Rusków. Chociaż teraz jak sobie o tym przypomniał to wydawało mu się to wieki temu.
-Eli jak zadzwonią to umów mnie z nimi. Ja nie wiem kim są ale jeśli jest chociaż cień szansy że coś wiedza o mojej przyjaciółce to muszę z nimi porozmawiać. - westchnął.
-Czy jest jeszcze coś o czym mi nie mówisz?

- Przyznaję, że zwalniam pana z konieczności podejmowania większości codziennych decyzji, dzięki czemu nie musi się pan w ogóle pojawiać w biurze i prawie nigdy na spotkaniach biznesowych, co wiąże się z tym, że pewne, jak uważam, mniej istotne informacje, mogą nie docierać do pańskich uszu. Jeśli to podejście przestało pana satysfakcjonować, możemy je zmienić. Postaram się też dostarczyć panu szczegółowe raporty, proszę tylko się przygotować na lekturę liczoną w setkach stron - odpowiedziała tonem, w którym pobrzmiewała lekka uraza i cień niepewności. - Jeśli zaś chodzi o tych dzwoniących, zrobię jak pan sobie życzy. Chociaż jedna z nich, kobieta przedstawiająca się jako Królowa Cierni, proponowała spotkanie w Pole Position, ale uznałam to za niestosowny żart, biorąc pod uwagę renomę tego klubu.

-Eli to nie tak wiesz że nie jestem ci wdzięczny. Po prostu ostatnio dzieje się w moim życiu odrobinę za dużo i usiłuje wszystko ułożyć sobie w głowie. A no i jak ta królowa czegoś tam się odezwie jeszcze raz to powiedz że przyjdę. Jestem naprawdę zdesperowany i poszedłbym nawet na spotkanie na cmentarzu jakby sobie tego zażyczyła. - przerwał na chwile. Przybrał milszy ton.
-Ale Eli… Tego psa to tez chce. Proszę pamiętaj o nim.

- Choćbym chciała, nie pozwala mi pan zapomnieć. Życzę bezpiecznej nocy - pożegnała się.

Marlo pożegnał się i się wyłączył podszedł sprawdzić czy Roksi i najemnicy są już na nogach.
-Wszyscy wypoczęci? - zapytał poniekąd sprawdzając morale w swoim zespole.

Członkowie Login Restrictions, znów bez Golda w składzie, potwierdzili, ale jakoś niemrawo, bez przekonania.
- Słuchał pan wiadomości? - zapytał Black. - W mieście się dzieje. Pożar w Downtown, podpalenie, podejrzewają, że odpowiedzialna jest coraz agresywniejsza grupa anarchistyczna. W Małym Haiti ktoś wysadził samochód granatem. Dwie osoby zginęły, nie udało się ich jeszcze zidentyfikować. A w Porcie kolejna gangsterska strzelanina. Do tego to morderstwo, o którym my wiemy, że stoi za nim blond-rekin. Media mają o czym nadawać…
Chwilę później głos zabrał Red.
- Nie sądzi pan, że powinniśmy podjąć jakieś bardziej zdecydowane kroki? Ostatecznie pana przyjaciółka jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a pan znika na większą część doby i pojawia się tylko na kilka godzin w nocy, podczas których służymy głównie za prywatną taksówkę - w jego głosie słychać było wyraźną frustrację.
- Spokojnie, pan Grin płaci nam za zapewnianie mu ochrony, nie za ratowanie porwanej - upomniał go Blue, popijając colę.

Roxi wstała sama. To znaczy budzik ją obudził, ale nikt nie musiał fatygować się do składziku, żeby ją stamtąd wyciągnąć. Przyszła znów szorując zeby i powarkując coś pod nosem, była też lekko rozczochrana. Wyglądała na kogoś kto wstał lewą nogą, o ile z szafy można wstać lewą nogą. Spojrzała po zebranych w sali, po czym znów zniknęła by wypłukać usta.
- Gold na zwiadzie? - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Właśnie Ethan, czego ty właściwie oczekujesz od swoich najemników i pomocy wysępionej od księciunia? Mamy Czarną Damę znaleźć, czy tylko ochronić twój tyłek? Bo jeśli to drugie, to sory bardzo, ale ja ci nie jestem potrzebna - powiedziała głośno.

Etan zmarszczył brwi. Widać towarzystwo zaczęło czuć się w jego chacie „zbyt pewnie”.
-Cisza. - warknął sfrustrowany.
-Jak wczoraj chciałem iść po walizkę stwierdziłaś że mam siedzieć na dupie a teraz robisz mi wyrzuty. Zastanów się..- powiedział do wampirzycy i przeniósł wzrok na najemników.
-A wy już na serio zapomnieliście człowieka rekina? Pomyślcie że mojej przyjaciółki może pilnować z 10, czy może nawet ze 100 takich jak on. A on wczoraj przykro mi to mówić ale właściwie wyświadczył nam cholerna przysługę że nas nie pozabijał. - westchnął.
-Ja mimo że próbuje nie jestem dość silny żeby was obronić. - znowu spojrzał no Roksi.
-A może chcesz ode mnie misji samobójczej. Ja serio pomału oswajam się z myślą że nie przeżyje końcu tygodnia. I nawet chyba mi ulży jak to wszystko po prostu się zakończy.

- Nie zapomnieliśmy. I jesteśmy wkurwieni, że tak daliśmy ciała - odparł Blue.
- Gdybyśmy wiedzieli, że mamy do czynienia z supermutantem, lepiej byśmy się przygotowali - oświadczył Black. - Już wcześniej mieliśmy do czynienia z nietypowymi przeciwnikami…
- Ale niestety nie możemy rozmawiać o szczegółach, ze względu na tajemnicę zawodową - wtrącił się szybko Red.
- I nie pan sobie wsadzi tą gadkę o bronieniu nas - uniósł się Black, wstając. - To my tu jesteśmy od bronienia pana. Zamiast nas "chronić" niech pan nam lepiej mówi z czym dokładnie mamy do czynienia, a my załatwimy resztę. Nawet jeśli by się miało zrobić niebezpiecznie. Taką mamy robotę, do kurwy nędzy, zagrożenie życia to dla nas nie nowość!
- Zachowujesz się nieprofesjonalnie - upomniał go spokojnie White. - Chociaż przyznam, że zgadzam się z wyrażanym przez ciebie sentymentem.

- Chciałeś zrobić cytuję “nalot”, bez przygotowania, bez wiedzy z czym dokładnie mamy do czynienia. Tak samo spontanicznie i idiotycznie jak to zrobiłeś idąc szukać rekina. A tu już wiedziałam mniej więcej czym on dysponuje i że prawdopodobnie będzie silniejszy od ciebie. Odnoszę wrażenie, że interesuje cię tylko twój klub i ten głupi pies którego nie udało ci się adoptować. I nawet nie wiem czy myślisz poważnie o odzyskaniu Czarnej Damy. Nie znam zasad panujących w twoim klanie, ale jeśli ja wiedziałbym, że ktoś porwał Vincenta, to wiedząc, że nie jestem w stanie mu pomóc swoimi siłami, albo siłami swoimi, wynajętymi i wypożyczonymi, szukałbym pomocy głębiej, dalej. Ona być może też ma kogoś wyżej w hierarchii, kto jest zainteresowany jej losem. A ty poszedłeś tylko do Harpi i dałeś mu się spławić. Zapytam raz jeszcze Ethanie Grim, czy mam się skupić na sprowadzeniu Czarnej Damy, czy interesuje cię tylko twój własny, zimny tyłek? - warknęła mając dość gadki Marlo o tym że jest zbawicielem świata, a oni wszyscy się opierdalają i tylko fochy stroją.

-Łatwo ci mnie krytykować co? - warknął.
-Dajesz mi rady z dupy wzięte. Do kogo miałem isc jak nie do mojego klanu co? Sam nie wiem patrząc na to jak epicko olali sprawę czy w tym nie siedzą. To samo tyczy księcia. Rzeczywistość jest taka że jestem sam. Nie ma żadnego silnego zbawiciela do którego mógłbym się zwrócić. I nie wiem jak miałbym to wszystko załatwić „osobiście” jak każdy z tych skureieli jest mnie w stanie załatwić z rękami związanymi za plecami. I tak skupiam się na życiu. Swoim życiu żeby nie oszaleć. Bo… Po prostu kocham Noctrum wiesz. Ona jedna potrafi mnie zrozumieć wie o czym myślę co czuje jeszcze za nim to powiem. A ona może już nie żyć. Rozumiesz to? - warknął.

Roxi ugryzła się w język by nie powiedzieć, że Nocturn nie żyje od dawna, ale powstrzymała się ze względu na obecność najemników. Wiedziała też nie od dziś, że Marlo ma straszne problemy z zaakceptowaniem swojego stanu życia. Wzięła kilka głębszych oddechów, żeby się uspokoić, mimo że dobrze wiedziała, że to nie pomoże, nie tylko dla tego że już dawno przestała oddychać.
- Zakładając z góry coś takiego i sabotując działania jedynej osoby, która chce ci pomóc sam skazujesz ją na śmierć, a jeśli uważasz, że zrobiłeś dość żeby twój klan cię wysłuchał i ci pomógł to ja się w to wtrącać nie będę. Jednak jeśli uważasz, że rozpoznanie i sprawdzenie potencjalnego przeciwnika jest radą z dupy, to jesteś większym pacanem niż sądziłam - warknęła. - Gold robi zwiad w salonie w którym zniknęła walizka. Mam nadzieję że wróci cały. Ja idę coś zjeść. Jak wrócę masz się zdecydować, czy nadal będziesz robił co ci się żywnie podoba na hura i spontana, aż cię ktoś w końcu skutecznie zabije, albo przekażesz całkowicie dowodzenie i wszelkie decyzje w tej sprawie mnie - powiedziała, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła.

Marlo uderzył się sfrustrowany w głowę.
-Idiotko Gold może przez ciebie zginąć! On kurwa nie wie jakie to niebezpieczne. - spojrzał na najemników którzy przysłuchiwali się całej tej rozmowie. Naprawdę pojęcie nie miał ile Eli im zapłaciła ale musiało być dużo skoro jeszcze przy nim stali. Usiadł.
-Słyszeliście wszystko. Jeśli macie jakiekolwiek pomysły co można by zrobić zamieniam się w słuch. Mi się chyba już skończyły.
 
Shinju jest offline