Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2020, 08:06   #11
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
5.

Damy z Grace Adieu - Susanna Clarke
Gatunek: fantastyka, zbiór opowiadań

Recenzja może zawierać spoilery.

Osiem opowiadań od Clarke to rozwinięcie pomysłów stworzonych przez nią w debiutanckiej powieści „Jonathan Strange i pan Norrell”. Autorka postanowiła tym razem skupić się na Sidhe — podstępnych, pozbawionych empatii elfach.
Całość rozpoczyna się wstępem Jamesa Sutherlanda, badacza rzeczonych istot. Ogólnikowo kreśli on tematykę i przypomina, że część opowiadań należy traktować z dystansem. Mają one bowiem już na wstępie tworzyć wrażenie folkowych przypowieści.
Tytułowe trzy „Damy…” parają się magią. Osadzenie czarujących (dosłownie) kobiet w czasach, kiedy żeńskie role były traktowane jako przyziemne, to zdecydowanie ciekawy i kontrastujący motyw. Do gustu przypadło mi również „Wzgórze pokus”, historia o układzie świeżo poślubionej niewiasty z pewnym elfem. W zamian za wykonywanie przędzy, magiczny osobnik wyznaczył warunek: kobieta miała w trakcie miesiąca odgadnąć jego imię. Ta opowieść dobrze obrazuje jak Sidhe były dziwne przewrotne w swoim rozumowaniu.
Wątek porwań ludzi przez elfy łączy się w dwóch opowiadaniach: „Pani Mabb” oraz „Pan Simonelli lub wdowiec z Faerie”. W obydwu przypadkach ofiary znajdują się pod wpływem uroku, przez co przekonane są, że trafiły do otoczonego splendorem miejsca. Tutaj szczególnie mocno zaakcentowano cyniczność bohaterów zbioru, traktujących ludzi jak podrzędne byty, które można nagiąć do swojej woli.
„Tom Brightwind, czyli jak wybudowano elfi most w Thoresby“ to mój ulubiony tytuł ze zbioru. Tym razem historia dotyczy żydowskiego lekarza oraz jego towarzysza rasy Sidhe. Clarke wzięła na tapet motyw władzy i przepuściła go przez historię budowę mostu w zabiedzonej mieścinie. Z kolei „John Uskglass i węglarz z Cumbrii” to bardziej klechda, w której słynny Król Kruków staje się ofiarą boskich knowań oraz przewrotnie rozumianej sprawiedliwości.
Choć pierwszej książce Clarke nie można odmówić baśniowości, to posiadała dość rozbudowaną strukturę. Tutaj mamy krótkie i przez to prostsze przypowieści. Brytyjka wraca czasem do wątków z oryginalnej fabuły, choć przede wszystkim pragnnie podkreślić niesamowitość elfów oraz ich ojczyzny, Faerie. Czasem pije do magii jako takiej, bo ostatecznie to ona jest motywem przewodnim cyklu. Clarke nadal ma głowę pełną pomysłów, a groteskowość historii jest jedyna w swoim rodzaju. Czasem to, co w „Jonathanie Strange’u…” wydawało się detalem, tutaj nagle zyskuje na ważności. Takie niuanse są naprawdę interesujące i w przekonywujący sposób dopełniają całości.
Na koniec muszę pochwalić polskie wydanie, ponieważ naprawdę cieszy oko. Ilustracje przywodzą skojarzenia z pracami Alfonsa Muchy, bardzo pasują do groteskowo-wytwornej atmosfery. Wszystko to sprawia, że „Damy z Grace Adieu” czyta się lekko i przyjemnie.

 Ocena: 7/10
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 29-04-2020 o 14:42.
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem