Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2020, 16:16   #44
Shinju
 
Shinju's Avatar
 
Reputacja: 1 Shinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumny
- Dobrze, Chodźmy. - powiedział starając się nie patrzeć wprost na swojego rozmówcę. Jego strój po prostu… Nie.... To było zbyt dziwne, A zapach trawy której nie mógł skosztować zaczynał mu ciążyć i irytować. Oczywiście to mogla byc tez pułapka. Ale co miał w sumie do stracenia.

- Nie mogę wyjść teraz - zaprotestował mężczyzna. - Kończę pracę o drugiej. Przebiorę się i spotkamy się przy sklepie Collars and Cuffs. Do tego czasu może pan korzystać z uroków tego przybytku. Wyjście zaraz po rozmowie ze mną byłoby trochę zbyt podejrzane. Gdyby ktoś się dowiedział, że zdradzam komuś adres innego pracownika, straciłbym pracę a zyskał pozew.

Marlo spojrzał na zegarek miał tylko kilka godzin jak zawsze do świtu. Zdecydował się wydać krew na prezencję, chociaż już czuł się głodny. Ale nie miał na to czasu.
- Powiem wprost. Grunt mi się pali pod nogami i nie jestem w stanie czekać. W dupie mam czy cię pozwa czy nie. Jeśli naprawdę chcesz mi pomóc masz 15 minut. I pamiętaj jeśli będziesz ze mną to jeśli stracisz pracę ja dam ci inną jeśli trafisz do więzienia ja z niego cię wyciągnę. Decyduj. Może właśnie w tej chwili uratujemy twojej przyjaciółce życie bo jestem zamieszany w coś, gdzie giną ludzie...

- W takim razie chodźmy. Pozwól mi tylko złapać jakąś koszulę… - zdecydował mężczyzna i opuścił budkę.
Dziesięć minut później był już gotowy. Udał się z Marlo prosto do samochodu. Tam powiedział Redowi:
- To niedaleko. Jedź w kierunku latarni morskiej. Daria mieszka w małym domku przy plaży…
A obróciwszy się do Marlo podał mu dłoń:
- A tak w ogóle to dziękuję, że mnie pan wysłuchał. Jestem Thomas Sviegson. Naprawę uważa pan, że Darii coś grozi? - zapytał, wyraźnie zaniepokojony

- Ethan, ale możesz mi mówić Marlo. - powiedział dj i nie bez pewnych oporów podając rękę striptizerowi. Po chwili kontynuował.
- I...Nie wiem. Moja przyjaciółkę porwano, a wczoraj znalazłem pod klubem trupa. Jestem też szantażowany. Jesli ktos się czegoś bał i szukał ze mna konatktu wierze że to nie może czekać. -Spojrzał na Reda.
- Możesz jechać szybciej. To sportowy wóz do cholery. - warknął.

- O-oczywiście - zająknął się Red i przycisnął pedał gazu.
Szybko znaleźli się przy małym osiedlu drewnianych, jednorodzinnych domków.
- Mieszka pod numerem sześć - poinformował Thomas i zamarł z wyciągniętą ręką. W ciemności pomiędzy domkami zamajaczyła wysoka, barczysta postać, która zaraz potem znikła. - Widzieliście to, czy mi się zdawało? - zapytał.
- Hmm? Ale co? - zapytał Red. - Co mieliśmy zobaczyć?

Marlo pobiegł zmuszając się do tego by nie używać akceleracji. Jeszcze nie. Może jakby wydał krew na siłę to może miałby szansę z czymkolwiek z czymkolwiek będzie próbował się zmierzyć. Nocrum go tego kiedyś uczyła. Mógł spróbować. Ruszył w kierunku w którym widział postać.

- Proszę poczekać! - krzyknął wciąż nie rozumiejący Red, próbujący dotrzymać kroku swojemu pracodawcy. Thomas biegł na końcu, klnąc na swoje buty.
Marlo podbiegł do furtki w ogrodzeniu z metalowej siatki, które otaczało domek numer sześć. To tutaj dostrzegł zarys wielkiej postaci, był tego pewien… Teraz jednak nikogo tu nie było. W domu nie paliło się światło, a lampy stojące przy ścieżce dawały tylko tyle światła, żeby wydobyć teren z uścisku całkowitej ciemności i wtrącić go w ramiona półmroku.
- Proszę pana, co się stało? - wydyszał Red. - Czemu biegliśmy?
- Pan też to widział? - upewniał się striptizer. - Ten… cień?

Marlo rozglądał się ale tylko przez chwilę. Jeśli gość użył akceleracji i nie chciał być złapany to mógł być teraz dokładnie wszędzie. Nie siląc się na wyjaśnienie podszedł do domu w którym miała czekać na niego Daria sprawdzając czy jego złe przeczucia się potwierdzą i drzwi będą otwarte.

Ethan bez trudu odhaczył furtkę i wszedł do ogródka. Ziemia była tu miękka i dość piaszczysta, ale ścieżynka prowadząca od furtki do domu była nieco utwardzona i wydeptana. Podszedł do drzwi frontowych, nacisnął klamkę i wbrew swoim podejrzeniom, stwierdził, że są zamknięte.

Trochę mu ulżyło. Kimkolwiek gość był może go wystraszyli. Spojrzał na striptizera.
- Ty zapukaj ciebie zna. Jeśli jest w domu to prędzej Tobie otworzy. Tak czy siak tam wejdziemy. - Spojrzał na Reda.
- Umiesz otwierać drzwi czy ja ma to zrobić. - zapytał.

Thomas pokiwał głową, podszedł do drzwi i zapukał. Najpierw cicho i jakby niepewnie, potem głośniej, bardziej zdecydowanie. Nie spotkało się to jednak z żadną odpowiedzią. Wnętrze domku wciąż było ciemne i ciche.
Red tymczasem podrapał się za uchem.
- No wie pan… jestem specem od elektroniki, nie od mechanicznych zamków, ale czegoś się tam od Golda nauczyłem. Zawsze to lepiej spróbować, niżby pan miał wchodzić z kopa.
Red pochylił się nad zamkiem i męczył się z nim przez dłuższą chwilę, ale wreszcie, z ciężkim westchnieniem, poddał się.
- Niestety nic z tego - ustąpił miejsca. - Niech pan robi co musi… tylko potem będziemy musieli się pośpieszyć, bo sąsiedzi na pewno zadzwonią na policję.

Marlo pokiwał głową. Skupił się wydając krew na siłę tak jak go Nocrum uczyła i walnął w drzwi z kopa.

Ethan, już i tak silny, jeszcze wzmocnił swoje ciało, doprowadzając je do wyżyn ludzkich możliwości. I kopnął drzwi, lecz te stawiły opór. Wprawdzie huknęło, ale drewno nie puściło. Wyglądało na to, że tylko wyglądają z zewnątrz na słabe, a tak naprawdę zostały wzmocnione. Co w sumie nie powinno Marlo dziwić, Spokrenieni zawsze dbali o przynajmniej minimum bezpieczeństwa.

Marlo warknął wściekle klnąc i zaczął okrążać budynek szukając innej drogi do wejścia szyb, komina, tylnego wejścia.

Komina nie było, zresztą ktoś postury Marlo nigdy w życiu by się przez niego nie przecisnął. Okna wprawdzie były, ale zabezpieczone solidnymi, metalowymi kratami i zasłonięte żaluzjami od środka.

Marlo wrócił do głównych drzwi. Żałował braku komina bo wysła by tam Reda. Ale… Przyszedł mu do głowy kolejny pomysł.
- Dobra będę potrzebował pomocy. Spróbujemy wszyscy razem. Na trzy. - powiedział koncentrując się żeby ponownie wydać krew. Jak to nie pomoże spróbuję przestrzelić zamek.

Drzwi były zbyt wąskie by próbować całą trójką, ale Ethan i Thomas uderzyli w nie jednocześnie i udało im się je naruszyć. Coś trzasnęło wewnątrz i przy kolejnej próbie drzwi puściły i otworzyły się na oścież.
- Ugh, mocne, cholera - Sviegson rozmasował obolałe miejsca.
Red tymczasem sięgnął do środka i wymacał włącznik światła. Było przytłumione przez przyciemniony klosz, tworząc bardziej przytulne wrażenie. Wnętrze utrzymane było w zaiście gotyckim stylu, jakby ktoś bardzo się postarał, żeby przenieść do wpółczesności fragment historii. Wciąż jednak - ani śladu lokatorki.

Marlo podrapał się po głowie. To chyba dobrze. Może po prostu wyszła. Przeniósł wzrok na Striptizera.
- Zaczekaj tu na nią jest szansa, że wróci. Potem zabierz ją do mojego klubu - Sześcianu. Tu nie jest bezpieczna. - powiedział dając mu wizytówkę ze swoim numerem.

- Umm, a co jak zjawi się policja? Pański towarzysz mówił, że pewnie ktoś po nich zadzwoni... Nie mogę siedzieć w mieszkaniu do którego wyłamaliśmy drzwi! - zaprotestował Sviegson.

- Sam zadzwoń na policję. Powiedz prawdę. Widziałeś wielkiego mężczyznę który włamał się do domu twojej przyjaciółki. Pobiegłaś za nim ale uciekł. Nawet jak ktoś powie, że to byłem ja. To nic mi nie będzie. Idziemy Red. Masz jeszcze jakieś pytania. - zapytał Striptizera.

- Nie… Ok, to się może udać. Dziękuję. Będę dzwonił… - odpowiedział mężczyzna i usiadł ciężko na jednym z krzeseł. Widać było jak schodzą z niego emocje. Po chwili chwycił telefon i zaczął wybierać numer alarmowy.
Tymczasem Marlo i Red czym prędzej wrócili do swojego samochodu.
- Dokąd teraz, szefie? Wracamy do Sześcianu?

Marlo spojrzał na zegarek. Czuł jeszcze zdenerwowanie po całej akcji, ale chciał załatwić tyle ile tylko zdoła. Najemnicy mieli racje. Większość czasu przesypiał więc musiał działać szybko. Przypomniał sobie rozmowę z panią Giovani o tym że powinien skontaktować się z klanem Gangrela….
- Lubisz latać helikopterem? - zapytał najemnika.
- Musze odwiedzic wyspe Prawn i znalezc Aurelusza. - spojrzał na zegarek.
- Tylko nie wiem czy zdaze przed świtem.

- Nie lubię, ale potrafię - odpowiedział Red. - Dolecenie na Prawn to nie problem, ale gdzie konkretnie chce pan tego Aureliusza szukać? Z tego co wiem na wyspie jest studio filmowe, ale reszta to ruina, w dodatku niebezpieczna.

- Dobre pytanie. - przyznał Marlo.
- Ale chyba wiem kto bedzie wiedziec. Kojarzysz Linsey "Wild Star" Stuart. Ją mógłbym odwiedzić jako pierwszą…

- Coś mi to mówi… - zamyślił się. - To nie jakaś aktorka? Wydaje mi się, że widziałem ją na jakichś starych filmach. Ale teraz musiałaby mieć… siedemdziesiąt, osiemdziesiąt lat? Jest pan pewien, że taka staruszka może nam w czymś pomóc?

- Starzy ludzie duzo wiedza. - powiedział Marlo uzmysławiając sobie że Red dla swojego dobra praktycznie nie powinien opuszczać samochodu.
- I… Wyszukujesz różne informacje nie. Mógłbyś sprawdzić gdzie mieszka. - zapytał.

- Jasne, ale byłoby łatwiej, gdybym miał mój sprzęt. Ale i tak musimy zajechać do Sześcianu po helikopter, więc będę mógł poszukać adresu.
 
Shinju jest offline