Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2020, 12:22   #239
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma pod Lucatore, 1 lipca 2595

Wchodząc do holu Abdel natrafił tam na gromadę pielgrzymów stłoczonych wokół swej siostry, kuzyna oraz Guido Dumasa. Członkowie delegacji stali twarzami w twarz z odświętnie ubranym mężczyzną o gładko uczesanych czarnych włosach. Purgaryjczykowi towarzyszyli czterej strażnicy miejscy w skórzniach i z ceremonialnymi pikami, ale dziedzic od razu pojął, że pełnili oni jedynie nie liczącą się w niczym eskortę posłańca.

- Oto i mój brat we własnej osobie - Angeline Léa uśmiechnęła się promiennie wskazując dłonią na Abdela - Pierworodny i dziedzic rodu Sanguine, z czystej krwi Sanglierów. Ambasador Montpellier przynoszący kondolencje całemu Lucatore.

Abdel odczekał do końca prezentacji, potem skłonił bardzo nieznacznie głową na powitanie. Wyraźnie zdenerwowany posłaniec ukłonił mu się w sposób, który być może podpatrzył u przejezdnych kupców, a który był tak niezamierzenie pocieszny, że Sanglier z najwyższą trudnością zapanował nad wybuchem złośliwego śmiechu.

- Szanowny ambasadorze, przynoszę list od namiestnika Ennio Benesato - powiedział posłaniec, wtrącając w rodzimą mowę pojedyncze frankańskie słowa.

Jeśli nawet Purgaryjczyk chciał tym samym dać popis swoich znikomych talentów lingwistycznych, w oczach Abdela jedynie zyskał na swej komiczności.

- To pisemne zaproszenie do domu rodu Benesato na spotkanie z namiestnikiem - wyjaśnił naprędce posłaniec uwalniając dziedzica od mordęgi walki z koślawymi literami jakiegoś kiepsko wykształconego skryby; dziedzic powątpiewał bowiem szczerze, by w miejscu tak podupadłym jak Lucatore znalazł się ktoś znający szlachetną sztukę artystycznej kaligrafii.

- Pan Benesato będzie oczekiwał znamienitego gościa dzisiaj w południe, panie ambasadorze - ciągnął dalej czarnowłosy mężczyzna.

- Proszę przekazać namiestnikowi, że wdzięczny mu jestem za zaszczyt audiencji i zjawię się w południe pod jego gościnnym dachem - odpowiedział Abdel biorąc do dłoni podany mu rulon papieru, zawiązany szkarłatną wstążką i zalakowany niewielką pieczęcią - Wszyscy obywatele Montpellier łączą się w nieutulonym bólu z bratem tragicznie zmarłego Neognostyka.

Na dźwięk ostatnich słów Franka pielgrzymi zaszemrali z aprobatą, zmierzyli ambasadora wzrokiem, w którym można się było dopatrzeć cienia ostrożnego respektu.

- Panie, przekażę naczelnikowi twe podniosłe słowa - posłaniec ukłonił się raz jeszcze, po czym wyszedł z holu w towarzystwie strażników.

- Czeka nas naprawdę interesujący dzień - oznajmił półgłosem Abdel stając pomiędzy siostrą i kuzynem - Ale rozpocznijmy go od najważniejszej kwestii. Gdzie jest ten wałkoń Jambon?


Dom pielgrzyma pod Lucatore, 1 lipca 2595

Rozczesawszy włosy pozłacaną szczotką, Abdel zerknął z niezadowoleniem na efekty swej pracy przed lustrem. Po raz pierwszy - aczkolwiek zapewne nie ostatni w tej podróży - dziedzic poczuł złość na swego szefa ochrony, to on bowiem trzy dni wcześniej w Bergamo wymusił na Abdelu skreślenie z listy delegatów absolutnie dotąd niezbędnego fryzjera.

Jeśli te loczki nie przestaną sterczeć na boki, wyczeszę alpejskiego bęcwała rozżarzonym pogrzebaczem!

Frank walnął szczotką z hukiem w pulpit biurka i wstał z krzesła zmierzając szybkim krokiem do sąsiedniego pomieszczenia. Kręcący się opodal drzwi Guido Dumas pierwszy wpadł Abdelowi w oko, od razu skupiając na sobie uwagę ogromnie zirytowanego szlachcica.

- Jeszcze się pan tutaj kręci?! - sarknął dziedzic - Kupił pan już wieniec pogrzebowy? Nie?! Czy ja się nie wysławiam w zrozumiałej mowie? A może zamierza mnie pan wystawić na publiczne zawstydzenie, kiedy złożę na grobie znamienitego przywódcy anabaptystów wiecheć zerwanych po drodze chwastów? Panie Barthez, gdzieś pan jest?

Ubrany do wyjścia Helweta stanął w progu przedpokoju, strzelił na pokaz obcasami starając się swoją niecodziennie służbistą pozą nieco złagodzić cierpki humor dziedzica.

- Honorowa eskorta czeka? Wszyscy na połysk i w ceremonialnym ekwipunku? I gdzie jest moja siostra?!


Dawajcie Wasze propozycje planu dnia, bo Altair stygnie! Zgodnie z życzeniem Suriela na cmentarz uda się Abdel eskortowany przez czterech (niestety macie w sumie tylko czterech) Sangów, kapitana i trzech sierżantów. Cała czwórka będzie się nader zacnie prezentowała, w paradnych uniformach i pod bronią. Dziedzic zażądał, by Nathan mu towarzyszył jako szef ochrony. Zakładam, że siostra i kuzyn muszą wziąć udział w wizycie, inaczej ich nieobecność może być źle odebrana, ale jeśli ktoś chce się wymigać, poproszę zawczasu o deklarację. Czekam na ruch Kargana w sprawie wieńca i już możemy skakać z akcją na cmentarz, a potem zgodnie z Waszymi deklaracjami rozpiszę fabularnie wizytę u namiestnika oraz równolegle inne akcje BG.


 
Ketharian jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem