Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-03-2020, 20:42   #231
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma pod Lucatore, 30 czerwca 2595


Z relacji kapitana wynikało, że sytuacja w mieście jest bardziej zaogniona niż się wpierw Leonowi wydawało. Spoglądając na twarze rodziny i skromnej świty pojął, że myślą podobnie. Równie jak większość przy stole liczył na komentarz Bartheza, ale orlooki alpejczyk czekał ważąc swym zwyczajem słowa. Czując się dość swobodnie przy prosto zastawionym stole, bez tuzina różnych kieliszków, Leon Thibaut uczuł się w obowiązku ośmielić towarzystwo.

- Zdaje się zatem, że wylądowaliśmy nader szczęśliwie w przybytku pielgrzyma. Pozostając blisko, a trochę z boku. Z pewnością powstałe poruszenie i zatrzymany akwedukt będą uprzykrzały nam wizytę, nie zmienia to faktu, że skromni nawet powinniśmy zostać godni Franki. Żałoba skończy się już za dzień, to doprawdy niedługo by zapoznać się z obyczajem i tutejszą etykietą, na co słusznie zwrócił mi uwagę kuzyn - uprzejmy ukłon, ale urwał mu się wątek. Wskazał na swój czarny surdut i dodał - tonacje obowiązujące, czarno- szare.

Po chwili jeszcze, wpierw przepłukawszy usta wodą była jakaś twarda - Pomijając pośpiech w pochówku, komuś kto usunął Altaira Bensato zależało na poróżnieniu ludzi. Usuwając neognostyka, zerwali tamy wzburzonej, spiętrzonej fali wojennych emocji i te niedługo wyjdą nam na przeciw. Liczmy więc czas, chyba, że trzyma nas coś innego niż kondolencje.

Widząc po twarzach zebranych, że nico się zagalopował, młody szlachcic skłonił się, może zbyt sztywno i powrócił do swojego kawałka wieprzowiny, którego twarde kawałki kroił z pietyzmem. Miał ochotę na rybę, ale ryb nie mieli.

Zimną soczystą rybbkę, skąd mu się to wzięło, może lepiej w galarecie.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-03-2020, 20:59   #232
 
Kargan's Avatar
 
Reputacja: 1 Kargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma pod Lucatore, 30 czerwca 2595

Nie będąc zupełnie głodną Angeline bez przekonania grzebała widelcem w talerzu ze stygnącą jajecznicą słuchając uważnie relacji kapitana. Chociaż dosyć szczegółowa była jednak relacją zawodowego wojskowego i chociażby z tego względu nie oddawała chyba do końca pewnych niuansów, które zapewne zauważył milczący dotąd Barthez.

- Zalecałabym daleko posuniętą ostrożność zarówno w epatowaniu wielkopaństwem Franki jak i naszymi niewątpliwymi przewagami intelektualnymi nad miejscową ludnością - rzuciła wreszcie cicho nie odrywając wzroku od jajecznicy - Ten wzburzony tłum chce dostać coś na pożarcie. Jeśli poirytujemy niewłaściwych ludzi może się okazać, że to my będziemy tą przekąską. Potem oczywiście ktoś wyśle pełen ubolewania list do naszego ojca zapewniając o pomyłce i wykryciu oraz ukaraniu sprawców owej omyłki co jednak nie będzie miało dla naszych osób żadnego znaczenia... Zalecałabym więcej taktu, uprzejmości i wrażliwości w kontaktach z miejscowymi.

Lea zawiesiła głos i wsunęła do ust nadziany na widelec kawałek całkiem już zimnej jajecznicy po czym skrzywiła się zabawie. Zimna jajecznica jest bowiem gorsza nawet od twardej wieprzowiny.


Angeline interesują spostrzeżenia naszego szefa ochrony

 
Kargan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-03-2020, 21:27   #233
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma pod Lucatore, 30 czerwca 2595

Barthez zanim zjawił się na wieczerzy chciał spłukać z siebie błoto z traktu. Balie zostały zarezerwowane dla arystokracji, ale przecież była to tylko drobna niedogodność. Krzyknął na Yurana i wielki Polanin poszedł nabierać w wiadra wody ze studni. Sam za chwile wyszedł za dom pielgrzyma i rozebrał się. Olbrzym zaczął polewać Helwete wodą. Nathan namydlił się, spłukał, wytarł, ubrał a na końcu wział zostawiony obok shotgun i poszedł do Domu Pielgrzyma, przygotować się do wieczerzy.

Nie przyszedł ubrany galowo. Ot założył na siebie kolejny praktyczny mundur. W zasadzie trudno byłoby to nazwać mundurem, bardziej cywilnymi ubraniami przypominającymi funkcjonalnością polowe stroje Sangów czy afrykańskich Harapów.

Na kolacji mógł tylko przytaknąć rozmówcom i zastanawiał się ile jest prawdy w tym co dowiedział się Perrault. Jak sami twierdzili miejscy strażnicy w Lucatore pojawiały się najbardziej fantastyczne wersje wydarzeń, ale historia jaką usłyszał kapitan wydawała się całkiem spójna i mająca sens. Zresztą nie było tego teraz co roztrząsać, w końcu nie przybyli tutaj jako śledczy, tylko delegacja mająca się tylko zorientować w tym co się dzieje. Gdy w końcu oczy wszystkich spoczęły na szefie ochrony, streścił przebieg rekonesansu, podzielił się informacjami od miejscowych, po czym skonkludował:

- Jak sami widzicie i myślę że pan Dumas się ze mną w pełni zgodzi, miasto w tej chwili nie jest bezpieczne dla obcych. Zatem potencjalne wyprawy w obręb murów tylko w towarzystwie ochrony i po uzgodnieniu ze mną. Miejscowi szukają kozła ofiarnego i nie chce sytuacji, w której będę musiał angażować swoich ludzi do ekstrakcji kogoś z z wrogo nastawionego miasta. W Lucatore jest mnóstwo pielgrzymów i ponoć nie ma domu, który nie przyjął kogoś do siebie. Miejsca, które nam wskazano na potencjalne kwatery nie spełniały wymogów. Jedno jest miejscem gdzie spotykają się orgiastycy i odpada ze względów bezpieczeństwa. A Dom Olejów, to przytułek... Nikt prawodopodbnie nie ugości delegacji z Monteplier ze strachu przed reakcją wdowy, jeśli wizyta nie przebiegłaby po jej myśli. Odwiedziny zarządcy miasta Ennio Benesato - szwagra Nevy, też bez rezulatu póki co, możemy czekać na kuriera. Moim zdaniem dom Benesato to chyba dość bezpieczna opcja i zapewne kwatera nie urągająca waszym miłosciom pod żadnym wzgledem. Dodatkowo mieliśmy ułątwiony kontakt z Galą Lombardi, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Z punktu widzenia bezpieczeństwa oceniam Dom Pielgrzyma wysoko, ze względu na to że jest poza obrębem miejskich murów i tym samym członkowie wyprawy nie są wystawieni tak bardzo na możliwe prowokacje miejscowych. Chyba jedeynie siedziba Ennio, lub Klasztor mogłyby spełniać podobne warunki, choć zapewne był bardziej luksusowe.

Nie wiem jak wygląda miejsce gdzie mieszka Benesato, ale uznaje, że to pewnie jakaś posiadłość, albo przynajmniej rozległa kamienica lub wzorem Bergamo kasztel. Barthez widział to jednak i gdyby było innaczej niż mi się zdaje, to wyedytuje posta.

 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-03-2020, 20:26   #234
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Dom Pielgrzyma, Lucratore, 30 czerwca

- Po pierwsze i najważniejsze. Wszyscy pamiętajmy w jakim celu tu jesteśmy. Nie powinno nigdy zejść z naszych myśli, kogo reprezentujemy. Jesteśmy tu postrzegani jako ambasadorowie nie tylko Montpellier, ale w jakiejś części także całej Franki. To wymusza na nas pewne zachowanie. Sprawa śmierci Benesanto teoretycznie więc nas nie dotyczy jednakże... Uwżam, że powinniśmy się bardzo wnikliwie doinformować o wszystkim o czym tylko możemy w związku z tą sprawą. Potem zadecydujemy co zrobić z tą wiedzą, z kim się nią łaskawie podzielić zyskując uznanie, albo czy w ogóle powinniśmy mając na uwadze interesy naszego rodu... Czy rozumiemy?

Podsunął sobie puchar z napitkiem i po kilku ruchach dłonią wprowadzających płyn w ruch okrężny, pochłoną duszkiem jego zawartość.

- Po drugie, musimy się pilnie zastanowić co wiemy o śledztwie oraz rozdzielić między siebie zadania. Cóż zatem wiemy? Nic z całą pewnością, i do tego niewiele. Zacznijmy zatem od tematu czasu śmierci. Jest piąty dzień żałoby do finału zostało jeszcze dwa dni. Czyli drugiego lipca. Wieść o śmierci dotarła do nas w Bergamo, którego... 27 czerwca, rano. Czyli dzień po zgonie. Panie Barthez czy to możliwe by wieści przebyły taką odległość w ciągu zaledwie jednego dnia? Chodzi mi tu o to byśmy wspólnie się teraz zastanowili czy zgon nastąpił faktycznie tak jak podano do publicznej wiadomości. Czyli jak każą nam wierzyć. Bo przecież nie wiemy tego na pewno.

- Ponadto zastanawiają mnie rany jakie odniósł Benesanto. Jeśli prawdę mówił karczmarz to nieboszczyk otrzymał ich znaczną ilość, bronią ciętą. Kilkanaście. Proszę dopowiedzieć mi na pytanie. Jaki profesjonalista wykonał by w ten sposób zlecenie? Żaden. Zawodowi zabójcy nie robią takiej rąbaniny. Eliminują czysto i bez pudła. Panie Barthez, panie Perrault miałem nadzieję, że takie spostrzeżenia któryś z was doświadczonych żołnierzy poda mi od razu... - Twarz dziedzica przybrała wyraz sztucznego zasmucenia.

- Powiem wprost wygląda to na robotę amatora, albo kogoś zakażonego choć tu mogę się mylić, albo... Albo na kogoś kto był bardzo rozjuszony. To morderstwo wygląda dla mnie jakby ktoś popełnił je bardzo impulsywnie, w gniewie.

Dziedzic sięgnął po owoc i zaczął go powoli i z namszczeniem okrawać ze skórki.

- Dobrze. Zatem pozwólcie, że pospekuluję dalej i zastanowię się kto mógłby tego dokonać. Być może brat po tym jak Benesanto rozegrał w ten czy inny sposób sprawę mariażu z Galą. Ale być może, zrobiła to najbardziej agresywna rasa żyjąca pod naszym słońcem... - Abdel spojrzał na swoją siostrę - ...kobieta. A Konkretnie jego małżonka. Żeby podejść Benesanto, starego wojaka musiał by ktoś być nie lada profesjonalistą. Ale to wykluczyliśmy. A zatem w grę wchodzi druga opcja, musieli się znać.

- To by wyjaśniało dlaczego ten stary weteran przegrał pojedynek. Był zaskoczony atakiem kogoś bliskiego. Ewentualnie Benesanto mógł też być nie do końca zdrów. Cykuta, rycyna, arszenik, strychnina... cholera ich tam wie co oni dodają do tych swoich świętych olejków. Ciekawe co mu podsunęli, bo gdybym miał go otruć zrobił bym to właśnie za pomocą tych cudownych olejków. Zgłębienie tej koncepcji zbrodni będzie leżało głównie na twoich barkach kuzynie.

Dziedzic nabił na nóż pocięty kawałek owocu i zaczął mu się wnikliwie przyglądać.

- My z siostrą będziemy zajęci składaniem hołdu na grobie zmarłego. Panie Perrault, potrzebuję naszych Czerwonych Płaszczy, sześciu, niech wyglądają na jutro godnie z pompą. Potrzebuję także wieniec. Naprawdę duży i godny Franków.

Wepchnął kolejny kawałek owocu w usta.

- Panie Dumas? Czy damy radę wyasygnować na ten cel stosowne środki? Czy w ogóle jesteśmy wypłacalni w tej dziczy z naszymi papierami dłużnymi? Niech pan wymieni niedużą kwotę na skromne nasze potrzeby dnia jutrzejszego w nieco lekkomyślny sposób. Liczę, że tym sposobem wkupi się pan w łaski miejscowych i dowie czegoś ciekawego w kantorze. Finansjera jak świat, światem zawsze jest najlepiej poinformowana. Pan Barthez zadba o pana bezpieczeństwo, kiedy my będziemy składać kwiaty. Macie obaj jeszcze jedno zadanie. Pod pretekstem poszukiwania lepszego lokum zbierzecie informacje w tawernach i jeszcze jedno... Panie Barthez - dziedzic wbił poważny wzrok w szefa ochrony - proszę mi koniecznie ustalić gdzie w mieście przebywa ta suka.

Dziedzic powiódł wzrokiem po wszystkich siedzących przy stole jakby coś rozważał w myślach.

- Kolejne pytania na które poszukacie mi wszyscy wspólnie odpowiedzi to... Dlaczego Benesanto chciał się pomodlić przy zbiornikach z wodą przed swym wyjazdem. Co w nich jest, czy na pewno woda? Chcę też wiedzieć dokąd on do cholery się wybierał tamtego dnia i po co. Niepokoi mnie ten akwedukt i braki z wodą. Gdybym by zakażonym i chciał zatruć całe miasto to zrobił bym to właśnie poprzez niego.

Do pomieszczenia wszedł kucharz niosąc na tacy zamówiony przez dziedzica posiłek.

- Ach! Mojej jaje, w końcu się doczekałem. A już myślałem, że pojechałeś po nie do samego Montpelliere. Smacznego.

Zachęcony Abdel wcisnął sobie serwetę za poły ubrania przy szyi i z nożem i widelcem w dłoni zaczął krytycznie przyglądać się kształtowi przyniesionych jajek. Zatrzymał się jednak w połowie ruchu przed spożyciem. Coś mu najwyraźniej znow nie pasowało...
 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-03-2020, 20:31   #235
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma pod Lucatore, 1 lipca 2595

Populacja Lucatore liczyła bez wątpienia kilka tysięcy stałych mieszkańców, do nich zaś doliczyć należało wszystkich przybyłych na czas żałoby pielgrzymów. Z ust do ust, od ucha do ucha, wieści o przybyciu do miasteczka jakiegoś znacznego zamorskiego posła w jeden wieczór obiegły wszystkie zakątki Lucatore, budząc wśród Purgaryjczyków nie tylko powszechnie zauważaną podejrzliwość, ale też najzwyczajniejszą w świecie ciekawość.

Abdel Sanguine doświadczył tej ciekawości następnego dnia na własnej skórze. Dziedzic rodu przespał noc niczym ufne dziecię, po dwóch dniach podróży w niewygodnym powozie doceniając nawet siermiężny materac i pachnącą sianem poduszkę w domu pielgrzyma. Spał niewzruszenie pomimo tego, że przez całą noc z zewnątrz budowli dobiegały stłumione głosy grzejących się przy ogniskach żałobników i obwołujących ich sporadycznie strażników miejskich. Przespał przemarsz gromady śmiertelnie zmęczonych, ubrudzonych błotem ochotników, którzy powrócili o brzasku z wzgórz obwieszczając wszem i wobec swą bezradną wściekłość z powodu bezowoconych poszukiwań mordercy.

Obudził się o poranku, siadając na łóżku, przeciągając z trzaskiem kości i uświadamiając sobie, że musi udać się za potrzebą we względnie ustronne miejsce. Z siłą wyższą nie można było wojować, więc obudzony w sąsiednim pokoju Nathan Barthez ubrał się pośpiesznie, kiedy ambasador zakomunikował mu, że musi zostać odeskortowany do toalety. W przestronnym holu na parterze budowli, na drewnianej podłodze pomiędzy częścią jadalną, a murowanym kominkiem, leżało kilkadziesiąt śpiących wciąż postaci, rozciągniętych na derkach i przykrytych kocami. Prowadzony przez Helwetę Abdel stąpał pomiędzy pogrążonymi w śnie pielgrzymami ze zmarszczonym śmiesznie nosem, niezadowolony z konieczności przykładania uwagi do problemów tak przyziemnych jak próby uniknięcia zdeptania kogoś na posłaniu.

W kotlinie pomiędzy trzema górskimi masywami panował jeszcze półmrok, ale na wschodnich turniach krawędzie skał płonęły już jaskrawym blaskiem wznoszącego się słońca. Abdel wciągnął w płuca świeże górskie powietrze, chłodne i przesycone całkiem przyjemnym zapachem żywicy. Na tyłach domu pielgrzyma znajdował się kolejny plac, ogrodzony drewnianym płotem, za którym widać było okoliczne pole i rozrzucone wszędzie gospodarstwa. Gdzieś zapiał kogut, zaryczała głodna krowa. Abdel chłonąłby nadal te nawet miłe plebejskie widoki i dźwięki, gdyby nie narastająca potrzeba udania się do toalety.

Wygódek przy domu pielgrzyma było kilkanaście, w tym trzy dla specjalnych gości, zamykane na klucze. Barthez dzierżył w ręce jeden z takich kluczy wiodąc swego pryncypała ku jednej z kanciastych toalet o pokrytych słomą daszkach. Obozujący na placu pielgrzymi, w liczbie kilkudziesięciu brodatych mężczyzn, kudłatych kobiet i usmarkanych dzieci, przerwało wszelkie towarzyszące porannemu wstawaniu czynności obserwując dziedzica i jego klucznika bacznym wzrokiem.

Abdel poczuł pewien niezrozumiały dreszcz uświadomiwszy sobie, że na placu zapadła całkowita, nieprzenikniona i dziwna do wytłumaczenia cisza. Dzień wcześniej, w chwili przyjazdu do przybytku, Frank miał okazję wysłuchać pomruków i gwizdów niezadowolonej tłuszczy, teraz jednak nikt nie odezwał się na jego widok nawet słowem. Czując niecodzienne skrępowanie takim zachowaniem plebsu, dziedzic rodu Sanguine zamknął się z ogromną ulgą w wygódce, poświęcając procesowi wypróżnienia znacznie więcej czasu niźli zwykle w nadziei na to, że obecni na zewnątrz prostacy w międzyczasie o nim zapomną.

Zrobiwszy, co trzeba, posiedziawszy następnie bardzo długo na wszelki wypadek na desce wygódki, Abdel zaczął w końcu robić się głodny, wygładził zatem mankiety, poprawił pas w spodniach i opuścił dającą mu namiastkę prywatności ciasną przestrzeń budki.

Na zewnątrz powitał go tysiąc wbitych w drzwi oczu. Miejscowi byli wszędzie, tłoczyli się w ciszy na dziedzińcu, wisieli na deskach płotów i na ogrodzeniowych słupach, niektórzy wleźli nawet na zadaszenie gospodarczych pomieszczeń przylegających do głównej części budowli. Ich otwarte szeroko oczy kontrastowały tak mocno z upiornym milczeniem, że powitany w taki sposób Abdel dosłownie oblał się lodowatym potem.

- Ten przygarnięty po drodze łachmyta bardzo się postarał - powiedział półgłosem stojący obok budki Barthez - Wszyscy chcą zobaczyć na własne oczy prawdziwego króla Franki, będą potem wnukom o tym opowiadać.


Tak oto nastał nam nowy dzień, ostatni dzień żałoby w Lucatore...


 
Ketharian jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-03-2020, 20:40   #236
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma pod Lucatore, 1 lipca 2595

Dziedzic zbił się w kupkę ze swoim szefem ochrony. Tyle ciekawskich oczu zbiło nieco w pierwszej chwili z tropu szlachcica, wyzwalając w nim atawistyczną potrzebę przebywania pod egida własnego stada. Szybko jednak odzyskał rezon.

- No to chyba tyle, jeśli chodzi o przemieszczanie się incognito po mieście. Nieco utrudni to zadania o których rozmawialiśmy przy ostatniej wieczerzy. Proszę być czujnym i ostrożnym w ich wykonywaniu bo widzę, że nie będzie łatwo. - wymamrotał cicho do swego ochroniarza.

Dziedzic wyszedł spokojnie przed szefa ochrony i rozejrzał po tłumie.

- O! jakże smutne i posępne twarze ludu który utracił swego ojca i opiekuna. - zaczął donośnie i elokwentnie Abdel. - Przyszedłem złożyć pokłon wielkiemu z pośród ośmiu, wodzowi i sprawiedliwemu sędziemu, który prowadził swój ukochany lud w dziesiątkach chwalebnych bitew. Wieść czarna jak śmierć, z szybkością ptaka przemknęła poprzez lądy i morza docierając do najdalszych zakątków świata. Docierając do naszych uszu na dalekim trakcie. Wiedzcie, iż wasza niepowetowana strata i krew świętego Benesanto, która krzyczy o sprawiedliwość do Jedynego rodzi ból także w naszych frankijskich piersiach. Przyjmij zatem osierocony ludu, od nas Franków z Montpelliere najdelikatniejsze słowa uszanowania, oraz współczucia z powodu tak wielkiej straty*.

Abdel pokłonił się oddają należną część a potem przez chwilę stał wpatrując się z namysłem w liczny plebs.

- A teraz pozwólcie, że przywitam was dwornym gestem jakiego zwykło się używać w moim dalekim kraju, kiedy niesie się słowa pokoju i szacunku, stosownego dla ludu tak szlachetnego pokroju i pochodzenia jak wasze.

Dobrze już znany Barthezowi złośliwy błysk w oczach dziedzica pojawił się kiedy wymachiwał do tłumu powitalnym geście swą prawicą.

- Właśnie przy jej pomocy podcierałem się przed chwilą - szepnął po farnkijsku od Bartheza nie kryjąc tym razem swej jadowitej złośliwości.


Poproszę o test na występy publiczne i dworność. Chcę ując za serce lud tak żeby przychylne słowa o dziedzicu doszły do odpowiednich uszu w mieście. Zyskując szacunek ludu zapewniamy sobie tez bezpieczeństwo.


 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-03-2020, 20:49   #237
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma pod Lucatore, 1 lipca 2595

Leon Thibaut do głębi poruszony powagą sytuacji długo nie mógł zmrużyć oka. Chodził po pokoju od okna do drzwi w świetle słabej olejowej lampki, więcej czyniącej cieni niż dającej światła. W każdym zaś cieniu dopatrywał się ukrytego szpiega.

- Kuzynie, długo tak będziesz dreptał? Jak nie chrapiesz to tupiesz, pozwól odpocząć tym, którzy odpoczynku potrzebują. - Abdel podniósł się z gracją na łokciu - A może złapałeś coś w Bergamo, nawet jeśli to wstydliwe mnie przecież możesz wyjawić. - z lekko ukrywaną ironią dorzucił dziedzic.

- Przepraszam i dziękuję za troskę, ale nie wydaje mi się by mój stan był skutkiem choroby, o jakiejkolwiek byś myślał. - odparł poważnie. Zgasił mdłe światło i złożył się na posłaniu, na boku, tak żeby w razie gdyby zasnął w tej pozycji nie przeszkadzać chrapaniem dziedzicowi. Ale sen nie przychodził długo.

Kiedy nadszedł, był niespokojny, zbyt głośny, zbyt angażujący.

Wynalazcę otaczał królewski dwór Franków, dwór Ludwików, Filipów. Ubrani przedziwnie ludzie rozmawiali jedni szeptem, inni podniesionymi głosami. Aż przez gwar wzbił się mocny, królewski głos. I był to głos kuzyna, którego spostrzegł Leon na podwyższeniu odzianego w atłasy, purpury i gronostaje.

Ale głos ów nie powstawał w głowie szlachcica, docierał do niego przez uszy. Za słuchem przebudziły się oczy i gdy Leon otworzył je, spostrzegł ku własnej zgrozie, że posłanie dziedzica było puste. Oprzytomniał w ułamku sekundy i skoczył ku oknu, bo stamtąd zdawał się dobiegać głos króla.

Plac przed zajazdem wypełniały tłumy żywych trupów, nie ci ludzie żyli i mienili się dnia poprzedniego pielgrzymami. Wychylił się bardziej i dostrzegł kuzyna Abdela, któren spokojnie, przyjacielsko zdawał się pozdrawiać tłuszcze. Mimo że wynalazca widział z dziedzicem Bartheza, w pośpiechu oderwał się od okna, żeby przygotować do użycia broń. I cóż chcesz zrobić - pytał sam siebie. Powystrzelam ich jak będzie trzeba.. Z gotową bronią przy nodze wyglądnął już bardziej dyskretnie przez okno.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-03-2020, 21:40   #238
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma pod Lucatore, 1 lipca 2595

Słowa dostojnego Franka wydawały się docierać do każdego zakątka placu, a nawet poza deski ogrodzenia, gdzie tłoczyła się reszta ordynarnie ciekawskiej tłuszczy. Dziedzic przemawiał starannie akcentowaną purgaryjską mową, kładąc na szali wszystkie tak szczerze znienawidzone lekcje tego języka, które opłacił dla niego ojciec.

Kiedy skończył przemawiać, przez tłum gapiów przebiegł jakiś cichy szmer, łagodny i przyjazny, choć z racji zduszonego mamrotania tubylców zupełnie dla Abdela niezrozumiały. Lecz ambasador nie musiał rozumieć tych szeptów i pomruków, by zrozumieć, dlaczego oczy niektórych pielgrzymów zwilgotniały znienacka.

Gdy zaś pozdrowił tłum wyszukanym gestem, poczuł się jeszcze bardziej ukontentowany, albowiem niemal wszyscy zgromadzeni przy wychodku prostacy jęli odwzajemniać ów gest naśladując go w pożałowania rzecz jasna godny sposób.

Otoczony przez entuzjastycznie machających rękami plebejuszy, Abdel Sanguine ruszył ku domowi pielgrzyma niczym prawdziwy król Franki pozdrawiany owacyjnie przez zalanych łzami szczęścia poddanych.

- Wasza miłość wywarł na tutejszych niesamowite wrażenie - mruknął idący przodem Nathan Barthez - Nieprawdopodobne.


Postanowiłem rzucać na poziomie trudnym (4), ponieważ słuchacze Abdela to podejrzliwi cudzoziemcy, a on nie należy do kultu Złamanego Krzyża. Charyzma dziedzica wynosi 4, do tego Conduct 2 i Expression 3.

Test na odpowiedni dobór kondolencji, rzucam 6k6 z wynikami 4, 4, 3, 5, 6 i 4 (pięć sukcesów plus jeden trigger, bardzo dobrze). Teraz test pozy i manier, rzucam 7k6 z wynikami 1, 6, 6, 4, 6, 3, 1 (dziwne ilości oczek, nietypowe, ale efekt wyśmienity, cztery sukcesy z trzema triggerami).

Wystąpienie dziedzica zostało przychylne przyjęte, co teraz? Czym prędzej z powrotem do środka budowli czy też rozochocony swym empatycznym występem Sanguine zacznie ściskać dłonie miejscowych topiąc ostatnie lody, ale jednocześnie ryzykując, że złapie wszawicę albo świerzb?!



Dom pielgrzyma pod Lucatore, 1 lipca 2595

Stojący przy oknie Leon Thibaut podskoczył, kiedy ktoś wpadł bez ostrzeżenia do pokoju. Wynalazca okazał się dość trzeźwo myślący, by nie wymachiwać na pokaz ukrytą dyskretnie za plecami bronią, toteż poczciwy Guido Dumas nie doznał na jej widok stanu przedzawałowego.

- Gdzie jego miłość pan Abdel? - zapytał skarbnik delegacji wbijając oczy w rozmemłane posłanie dziedzica - Na dole w holu stoi posłaniec od namiestnika Benesato, przyniósł jakieś pismo. Chce rozmawiać z ambasadorem króla Franki, o ile faktycznie nie jest on sam owym królem. Tak rzekł mi przed chwilą, chociaż zaklinam się na świętą krew, że nie rozumiem, o co mu chodzi.

- Mój kuzyn zaraz będzie w środku, musiał wyjść w towarzystwie pana Bartheza na zewnątrz, by zaspokoić próżną ciekawość pospólstwa - Leon Thibaut wygładził pośpiesznie rękawy stroju, dociągnął pasek spodni i obrzucił wzrokiem swe nie do końca czyste podróżne buty. W sytuacjach takich jak ta brak służby wyjątkowo dokuczał, stawiając szlachcica przed koniecznością samodzielnego wyczyszczenia swojego obuwia.

Słodka Loretto, cieszę się, że nie widzisz jak nisko upadłem!

- Chodźmy zatem czym prędzej powitać posłańca - rzucił do Dumasa poklepując skarbnika po ramieniu - Ciekawi mnie niezmiernie, cóż to za pismo.

Czysta krwi, byle tylko nie nakaz opuszczenia Lucatore! Nieszczęsny Abdel mógłby tego nie zdzierżyć!


Pozwoliłem sobie na nieco swobodne zadysponowanie Leonem i Guido, ale myślę, że obaj faktycznie ciekawi są treści przywiezionego przez posłańca listu!


 
Ketharian jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-03-2020, 12:22   #239
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma pod Lucatore, 1 lipca 2595

Wchodząc do holu Abdel natrafił tam na gromadę pielgrzymów stłoczonych wokół swej siostry, kuzyna oraz Guido Dumasa. Członkowie delegacji stali twarzami w twarz z odświętnie ubranym mężczyzną o gładko uczesanych czarnych włosach. Purgaryjczykowi towarzyszyli czterej strażnicy miejscy w skórzniach i z ceremonialnymi pikami, ale dziedzic od razu pojął, że pełnili oni jedynie nie liczącą się w niczym eskortę posłańca.

- Oto i mój brat we własnej osobie - Angeline Léa uśmiechnęła się promiennie wskazując dłonią na Abdela - Pierworodny i dziedzic rodu Sanguine, z czystej krwi Sanglierów. Ambasador Montpellier przynoszący kondolencje całemu Lucatore.

Abdel odczekał do końca prezentacji, potem skłonił bardzo nieznacznie głową na powitanie. Wyraźnie zdenerwowany posłaniec ukłonił mu się w sposób, który być może podpatrzył u przejezdnych kupców, a który był tak niezamierzenie pocieszny, że Sanglier z najwyższą trudnością zapanował nad wybuchem złośliwego śmiechu.

- Szanowny ambasadorze, przynoszę list od namiestnika Ennio Benesato - powiedział posłaniec, wtrącając w rodzimą mowę pojedyncze frankańskie słowa.

Jeśli nawet Purgaryjczyk chciał tym samym dać popis swoich znikomych talentów lingwistycznych, w oczach Abdela jedynie zyskał na swej komiczności.

- To pisemne zaproszenie do domu rodu Benesato na spotkanie z namiestnikiem - wyjaśnił naprędce posłaniec uwalniając dziedzica od mordęgi walki z koślawymi literami jakiegoś kiepsko wykształconego skryby; dziedzic powątpiewał bowiem szczerze, by w miejscu tak podupadłym jak Lucatore znalazł się ktoś znający szlachetną sztukę artystycznej kaligrafii.

- Pan Benesato będzie oczekiwał znamienitego gościa dzisiaj w południe, panie ambasadorze - ciągnął dalej czarnowłosy mężczyzna.

- Proszę przekazać namiestnikowi, że wdzięczny mu jestem za zaszczyt audiencji i zjawię się w południe pod jego gościnnym dachem - odpowiedział Abdel biorąc do dłoni podany mu rulon papieru, zawiązany szkarłatną wstążką i zalakowany niewielką pieczęcią - Wszyscy obywatele Montpellier łączą się w nieutulonym bólu z bratem tragicznie zmarłego Neognostyka.

Na dźwięk ostatnich słów Franka pielgrzymi zaszemrali z aprobatą, zmierzyli ambasadora wzrokiem, w którym można się było dopatrzeć cienia ostrożnego respektu.

- Panie, przekażę naczelnikowi twe podniosłe słowa - posłaniec ukłonił się raz jeszcze, po czym wyszedł z holu w towarzystwie strażników.

- Czeka nas naprawdę interesujący dzień - oznajmił półgłosem Abdel stając pomiędzy siostrą i kuzynem - Ale rozpocznijmy go od najważniejszej kwestii. Gdzie jest ten wałkoń Jambon?


Dom pielgrzyma pod Lucatore, 1 lipca 2595

Rozczesawszy włosy pozłacaną szczotką, Abdel zerknął z niezadowoleniem na efekty swej pracy przed lustrem. Po raz pierwszy - aczkolwiek zapewne nie ostatni w tej podróży - dziedzic poczuł złość na swego szefa ochrony, to on bowiem trzy dni wcześniej w Bergamo wymusił na Abdelu skreślenie z listy delegatów absolutnie dotąd niezbędnego fryzjera.

Jeśli te loczki nie przestaną sterczeć na boki, wyczeszę alpejskiego bęcwała rozżarzonym pogrzebaczem!

Frank walnął szczotką z hukiem w pulpit biurka i wstał z krzesła zmierzając szybkim krokiem do sąsiedniego pomieszczenia. Kręcący się opodal drzwi Guido Dumas pierwszy wpadł Abdelowi w oko, od razu skupiając na sobie uwagę ogromnie zirytowanego szlachcica.

- Jeszcze się pan tutaj kręci?! - sarknął dziedzic - Kupił pan już wieniec pogrzebowy? Nie?! Czy ja się nie wysławiam w zrozumiałej mowie? A może zamierza mnie pan wystawić na publiczne zawstydzenie, kiedy złożę na grobie znamienitego przywódcy anabaptystów wiecheć zerwanych po drodze chwastów? Panie Barthez, gdzieś pan jest?

Ubrany do wyjścia Helweta stanął w progu przedpokoju, strzelił na pokaz obcasami starając się swoją niecodziennie służbistą pozą nieco złagodzić cierpki humor dziedzica.

- Honorowa eskorta czeka? Wszyscy na połysk i w ceremonialnym ekwipunku? I gdzie jest moja siostra?!


Dawajcie Wasze propozycje planu dnia, bo Altair stygnie! Zgodnie z życzeniem Suriela na cmentarz uda się Abdel eskortowany przez czterech (niestety macie w sumie tylko czterech) Sangów, kapitana i trzech sierżantów. Cała czwórka będzie się nader zacnie prezentowała, w paradnych uniformach i pod bronią. Dziedzic zażądał, by Nathan mu towarzyszył jako szef ochrony. Zakładam, że siostra i kuzyn muszą wziąć udział w wizycie, inaczej ich nieobecność może być źle odebrana, ale jeśli ktoś chce się wymigać, poproszę zawczasu o deklarację. Czekam na ruch Kargana w sprawie wieńca i już możemy skakać z akcją na cmentarz, a potem zgodnie z Waszymi deklaracjami rozpiszę fabularnie wizytę u namiestnika oraz równolegle inne akcje BG.


 
Ketharian jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-03-2020, 12:23   #240
 
Kargan's Avatar
 
Reputacja: 1 Kargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputacjęKargan ma wspaniałą reputację
Lucatore i okolice, 1 lipca 2595

Guido Dumas stał przed nie lada zadaniem. Wieniec. Pogrzebowy. Godny dziedzica Franki. W miejscu, gdzie szczytem przepychu była balia. Z wodą.

Pożałowania godna sytuacja, w jakiej nagle i nieco wbrew własnej woli znalazł się skarbnik, obróciła jego obecne życie o 180 stopni.

Na pewno swego celu nie osiągnie w Domu Pielgrzyma. Co oznaczało, że musiał go opuścić. Wywalczony w pocie czoła, chyba jedyny ośrodek jako-takiej czystości, miał zostać zapomniany by rozpocząć pełną zmagań podróż to tego...tego...tego...brak słów jak beznadziejnie ubogie w doznania było Lucatore.

Miasta? Dumas był już w wielu miastach. To tutaj, to była namiastka. Może ta ciżba ograniczonych ludzi i wulgarni w swej brutalnej prostocie żołnierze uważało TO za miasto. Pewnie nigdy nie byli we Franki. Pewnie już by nie wrócili.

Dumas westchnął ciężko. Nie uszło to uwadze, jego eskorty. Kiedy Guido, to zauważył, nieco zbity z tropu skarbnik rzucił nieco wbrew sobie - Proszę zorganizować sobie drużynę. Zapewne w porozumieniu z naszym naczelnym wojakiem. Nie chcę jeździć tu samodwój, z papierami dłużnymi, nawet z tak mężnym obrońcą jak pan, sierżancie.
Jeszcze by nas obu pochowali, pod jakimś zgrabnym kurhanikiem. - rozejrzał się czujnie, bo nieustannie ktoś z miejscowych kręcił się w pobliżu, aby "usługiwać" gościom. Ale według Guido, podsłuchiwali i zbierali informacje o ambasadorach.
Bogactwo zawsze kusi - mruknął pod nosem bankier. No już, sprawnie! - Dumas, ponaglił sierżanta - ja tu popytam lokalną ciżbę, o jakieś pomysły. Kwiaciarni pewnie tu nie mają...

Gdy eskorta Zniknęła z pola widzenia, Guido ruszył do swojego pokoju, po odpowiedniejsze odzienie. Teraz musiał reprezentować nie tylko siebie, ale również interesy dziedzica. Może mu się to przyda w kontaktach z miejscowymi. Co oni tu lubią? Czerwień... Szybko przejrzał ,swój kufer znajdując piękną wybarwioną koszulę oraz wykańczane ciemną czerwienią wysokie buty. Głęboka czerń pozostałęgo ubioru, dobrze się komponowała i musiała budzić uczucia, nawet jeśli mieszane, w każdym kogo by napotkał. W każdym, kto potrafił docenić dobrze ubranego człowieka, choćby i obcego.

We wszytą specjalnie, wewnętrzną kieszeń schował kilka oficjalnych dokumentów. Do Sakiewki wrzucił kilka kamieni i monet, gdyby natrafił na samych lichwiarzy. Przyjrzał się sobie w odbiciu. Mechanicznie przygładził włosy.

-Wasza miłość - sierżant zastukał w futrynę - możemy ruszać. Skarbnik odwrócił się i energicznym krokiem wymaszerował przez drzwi.

Guido szczęsliwie natknał się na gospodarza Domu i zagadnął go przyjaźnie - dobry człowieku, nie chcemy uchybić waszym obyczajom pogrzebowym, ale w dalekiej Franki, aby uhonorować zmarłego ozdabiamy jego miejsce ostatniego spoczynku. Kwiatami. Pięknymi. - widząc pustkę w oczach tamtego, skarbnik rzekł - Czy gdzieś w mieście lub jego okolicy, jest ktoś kto potrafi skomponować wielki bukiet kwiatów, czy może nawet wieniec?

Oczywiście panie, przeca tu nie jakaś dzicz - rzekł oburzony gospodarz - dla takich zwykłych ludzi jest kwiaciarka na obrzeżach, ale was to pewnie interesuje taki ktoś kto dla dostojników strojenie robi. To bliżej klasztoru będzie, dam ja wam jednego co was zaprowadzi, jeśli to na uhonorowanie naszego przywódcy będzie.

-dzięki stokrotne, dobrodzieju! - prawie wykrzyknął zdumiony Guido - niechaj twa dobroć zostanie po dzisięćkroć wynagrodzona - szczerze powiedział, znający przebitkę bankier. Sytuacja zaczynała wyglądać zgoła inaczej.

Na podwórcu czekało kilku najmitów zabranych specjalnie na tą podróż - normalnie nie byli godni zaufania, ale tutaj byli równie obcy jak Dumas i pewnie już wiedzieli, kto im płaci. Guido dosiadł swego wierzchowca, a sierżant właściwie samym spojrzeniem zorganizował bezładną grupę w karną formację. Taaak, to wyglądało w miarę reprezentacyjnie. Sangowie to nie byli, ale bankierowi pasowała ta chwilowa zmiana stanowisk.

Przysłany obdartus w wieku może 13 lat, przybył i gnąc się w ukłonach ruszył szparko w kierunku murów. Guido cmoknął i ruszył za nim.
 
Kargan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172