Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2020, 19:46   #52
Shinju
 
Shinju's Avatar
 
Reputacja: 1 Shinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumny
Red poinformował, że udało mu się znaleźć adres Linsey Stuart.
- Na jednym forum dla fanów znalazłem, że mieszkała w Vice Point, przy zjeździe na wyspę Prawn. Jest tylko mały problem. Mówię "mieszkała" bo ostatni raz była widziana publicznie ponad dwadzieścia lat temu. I mam przeczucie, że może już nie zajmować swojego dawnego mieszkania. Znalazłem posty, które mówiły o tym, że porzuciła karierę, bo aktorstwo ją zmęczyło i chciała ponownie "odnaleźć siebie". Były też odpowiedzi, że wciąż widywano ją w Vice City, w nocnych klubach, ale owe relacje też dotyczyły wydarzeń sprzed jakichś dwudziestu lat.

Gold wrócił z obchodu.
- Wszystko w normie - oznajmił. - Noc na tyle cicha i spokojna, na ile to możliwe w tym mieście. Widziałem czterech ochroniarzy DBP, ale nie wiem na ile to niezwykłe. Może chodzą grupami odkąd ich kolega został zamordowany.

Blue stwierdził, że przejażdżka do domków przy plaży to żaden problem. Black i White równineż zadeklarowali gotowość do wyjścia.

Red zaczął przeglądać sieć w poszukiwaniu kolejnych informacji.
- Nazwiska, sklep, jasne. Zobaczę, może uda mi się coś wygrzebać.

Marlo, Roksana i trójka najemników zapakowali się do wozu Login Restrictions i pojechali w stronę domków przy plaży. Kiedy Blue zaparkował, zauważyli mężczyznę patrzącego z parkingu w stronę domków. Wyglądał na bardzo wzburzonego. Spojrzał w waszą stronę, ale szybko stracił zainteresowanie. Jakby spodziewał się kogoś innego.

Roxi wyjrzała przez szybę chcąc oszacować potencjalne niebezpieczeństwo.
- Nie przypuszczałam, że o tej porze ktoś tu będzie. Sąsiedzi pewnie też wyczuleni - mruknęła do siebie rozglądając się i szukając najbardziej dyskretnej drogi do wspomnianego domku.

Mężczyzna był przeciętnego wzrostu szatynem z dwudniowym zarostem i podkrążonymi oczami. Miał na sobie dresowe spodnie, koszulkę z długim rękawem i… kapcie? Wyglądało jakby opuścił dom w pośpiechu. Albo był zwyczajnie ekscentryczny w kwestii ubioru. Roksi nie dostrzegła przy nim broni.
Od parkingu prowadziła tylko jedna, gruntowa droga, która przechodziła środkiem, między dwoma rzędami domów. Dykretniej byłoby pójść łukiem, zajść na tyły i przeskoczyć ogrodzenie.]
Roxi nie podobało się, że mają potencjalną widownię. Zwłaszcza, że mężczyzna, najwyraźniej szybko wyszedł z domu i na kogoś czekał. Biorąc pod uwagę niedawne “włamanie” i prawdopodobnie morderstwo, dziwne było że tak sobie stoi i czeka.
- Spróbuje wejść od tyłu i zobacze czy z chłopaka jest jeszcze co zbierać. Dam znać czy możecie wchodzić i jak. No i chyba biorąc pod uwagę to, że Marlo jest rozpoznawalny i prawdopodobnie podejrzany o włamanie, to chyba lepiej, żeby został w samochodzie - stwierdziłą, wyciągając z zabranej saszetki na biodro bezprzewodową słuchawkę i konfigurując ją ze swoim telefonem. - Obserwujcie tego w kapciach - dodała, po czym wyszła cichutko z samochodu i wybrała w miarę osłoniętą drogę do interesującego ich domu. Będąc już na posesji, zajrzał przez okno.

Roksi zwinnie pomknęła dookoła, osłonięta przez mrok. Po drodze zauważyła coś ciekawego - głęboko odciśnięte w miękkiej ziemi ślady butów. Osoba, która je zostawiła musiała mieć wielkie stopy i być niezwykle ciężka. Te same ślady znalazła za ogrodzeniem. Próbowała zajrzeć przez okno, ale zasłonięte rolety uniemożliwiały stwierdzenie jak wygląda wnętrze domku.

Roxi przyjrzała się dokładnie śladom. Zmierzyła je za pomocą długości kciuka i zrobiła zdjęcie, by później móc porównać podeszwę. To mógł być odcisk Marlo, albo tego kto przyszedł po nim. Bo to jeden olbrzym na świecie. Sprawdziła wszystkie okna, gdy okazało się wszystkie zasłaniają żaluzje, ostrożnie podkradła się do do drzwi wejściowych (bo zakładam że tylnych też nie znalazła) i ostrożnie zajrzała do środka.

Drzwi wejściowe były wyłamane i leżały na podłodze. Wnętrze było ciemne, ale już z wejścia, dzięki światłu dochodzącemu od latarni, widziała, że wnętrze zostało zdemolowane. Nie widziała ani nie słyszała, aby ktokolwiek był w środku. Czuła słaby zapach krwi. Całkiem jeszcze świeżej.

Ostrożnie wsunęła się do środka i jeszcze raz upewniła że domek jest pusty. Gdy nie miała podstaw do obaw weszła głebiej, zapalając mała latarkę i przeglądając wnętrze domu. Poza ciałem, które była pewna że znajdzie, szukała śladów walki, tego kto mógł jej zostawić, albo śladów czegoś, co wskazywałoby, że ten kto zostawił taki bałagan czegoś szukał. (tego jak i czy są połamane meble, zadrapań na nich, śladów krwi w nietypowym miejscu -tzn z dala od ciała, i ogólnie czegoś nietypowego, dziwnego w rozgardiaszu domu, albo samym domu)

Ciało rzeczywiście znalazła, ciśnięte pod ścianę, z połamanymi kośćmi i rozszarpaną szyją. Na ścianie obok znajdował się krwawy ślad, który w połączeniu z obrażeniami głowy wskazywał na to, że napastnik złapał striptizera, który wcale źle zbudowany nie był, i uderzał jego głową o ścianę, aż ta popękała. Meble zostały rozrzucone i wiele z nich było połamanych. Kimkolwiek był napastnik, nie wyglądało na to by interesowała go zawartość szafek, kredensów czy biurka, za to połamał w drzazgi szafę ubraniową, stół i łóżko. Ten ostatni mebel szczególnie zaciekawił Roksanę. Kufer łóżka, w którym zwykle przechowywano zapasowe poduszki i pościele, był w tym przypadku starannie obity drogim materiałem. Znalazła tu też kilka długich, czerwonych włosów oraz metalowy sierp księżyca, prawopodobnie fragment naszyjnika albo bransoletki. Zajrzała też do kuchni i łazienki, ale te pokoje zdawały się pozostać w znacznej mierze nienaruszone. Przyglądając się wszystkiemu jeszcze raz, zauważyła na podłodze niewyraźne ślady - napastnik musiał nanieść na podeszwach butów sporo mokrego piasku.

Roxi wyciągnęła z saszetki na biodra mała plastikową torebkę i wsunęła do niej jeden włos. Kawałkowi biżuterii zrobiła zdjęcie z obu stron, sprawdzając też czy nie na nim jakiegoś grawerunku lub próby. A także zmierzyła i sfotografowała ślady piasku, od razu w pamięci porównując je z tymi sprzed domu. Przyjrzała się ranie na szyi i zrobiła zdjęcie, by dobrze dopasować je do tego co ją zrobiło, choć miała już swój typ. Nie sądziła, że znajdzie coś jeszcze, więc ruszyła w drogę powrotną do samochodu, tą samą drogą, która przyszła. Do listy zadań jaką układała w głowie dopisała przesłuchanie wciąż ściąganych rozmów z telefonu Marlo, bo podejrzewała, że i tak wszystkiego nie powiedział. Musi zacząć go znów regularnie nasłuchiwać, na wypadek jakby czegoś zapomniał, albo wypaplał.

Wróciła do samochodu akurat na czas. Niedługo po tym jak wyjechali z parkingu, przyjechały radiowozy.
- Co udało ci się znaleźć? - zapytał Black. - Gość rzeczywiście martwy?

Marlo siedział w wozie posępny i cichy. Kiedy Roksi wróciła po prostu na nią spojrzał i czekał co powie.

- Zdecydowanie. Szkoda chłopaka. Zwłaszcza, że wygląda na przypadkową ofiarę. Gardło rozerwane, głowa roztrzaskana o ścianę. Jego zabójca prawdopodobnie przyszedł od strony plaży i raczej szukał dziewczyny. Włosy długie, czerwone, śpi w biżuterii i prawdopodobnie ma ją na sobie. Mogła wyjść z domu w pośpiechu i nie zauważyć, że zgubiła część. Znalazłam też ślady, duże. W środku i na zewnątrz. Część mogła należeć do ciebie, ale nie te w środku, nie byliście wcześniej na plaży, prawda? - zapytała Marlo.

Wystarczyło spojrzeć na eleganckie buty Ethana, żeby stwierdzić, że to nie on zostawił większość śladów przy domku. To musiały być ciężkie, terenowe buty.

- I nie nosisz takiego obuwia… - dodała spoglądając na jego “eleganckie cichobiegi”.

-Nie byliśmy. To pewnie człowiek rekin. Dobrze że nie dopadł tej kobiety pod moim klubem. - Powiedział i niespodziewanie z całej siły walnął pięścią w ścianę wozu. Naprawde bolało go to, że nie ochronił stripitzera. Ale myślał że po przyjeździe policji będzie bezpieczny.

- To raczej nie ten sam człowiek-rekin co pod klubem,, ten jest niższy i drobniejszy i nie ma takich wielkich stóp. Ale nie powiedziane że do miasta zawitał jeden. Wracajmy, chyba nie mamy tu nic więcej do roboty… - mruknęła.
---
Marlo jeszcze podczas jazdy zadzwonił po dziewczyny i dilera. Mówiąc żeby nie zatrzymywali się przed klubem jak zawsze tylko od razu wjechali na podziemny parking. Sam nawet jak dojechali wyszedł i stał przed Sześcianem obserwując okolicę. Chciał się upewnić że na pewno nikomu nic się nie stanie. Gdy przyjechały dziewczyny i diler wymienił z nim kilka zdań mówiąc że czuje się już lepiej i niedługo wznowi działalność. Poprosił o trochę wyrozumiałości kupując od niego 10 torebek trawy. I ostrzegając by nie włóczył się samotnie pod jego klubem, bo znalazł ostatnio ciało i nie chce by jemu też coś się stało.

Ryu odwzajemnił się Ethanowi podobnym ostrzeżeniem.
- Wie pan, źle się w mieście dzieje ostatnio. Był czas spokojny, gdy gang V i DBP siedziały na szczycie drabiki, a reszta siedziała względnie cicho na dole. Teraz wszystko się sypie. Hawajskie koszule tracą chyba grunt pod nogami, bo zwijają swoje wpływy do ochrony jedynie kluczowych interesów. DBP goni za własnym ogonem a jakieś świry masakrują im członków w makabryczny sposób. Oczywiście, inne grupy to wykorzystują. Anarchomotocykliści się rozzuchwalili. Ostatnio ukradli cały transport koki i uszło im to płazem - pokręcił ponuro głową. - Haitańczycy odzyskali werwę dzięki sojuszowi z Jamajczykami. Gangi południowoamerykańskie chyba szykują coś grubszego. Nawet Rekiny, gang który od dwudziestu lat był marnym cieniem dawnego siebie, teraz zaczyna podnosić łeb na wyspie Prawn. Mówię panu, szykuje się wojenka, czuję to w kościach. Pierwsi oberwą włosi albo hiszpanie. Tak obstawiam. Ja zamierzam się przyczaić na jakiś czas, więc mam dla pana ofertę: zejdę dwadzieścia procent z ceny jeśli weźnie pan całą resztę mojego zapasu. Panu starczy na długo, a ja nie przez jakiś czas nie będę musiał się martwić funduszami. Co pan na to?

- Jasne przyjacielu - powiedział Marlo obejmując dilera szczerze ucieszony, że chociaż tak może komuś pomóc. A trawy to w sumie nigdy nie miał dość. W końcu... jakby nagle urwały się zapasy padłby po prostu z głodu. - Chwile trawił te wszystkie informacje które niespodziewanie usłyszał w końcu zapytał.
-Ci ludzie rekiny. Wiesz coś o nich kto jest przywódcą. Albo gdzie konkretnie na tej wyspie można się ich spodziewać. Chyba widziałem jednego z nich niedaleko klubu.

- A cholera wie kto im tam teraz przewodzi, jeśli w ogóle. Odkąd Vercetti pogromił gang dwie dekady temu, została z nich tylko banda squatersów, narkomanów i drobnych złodziejaszków. Siedzą po ruinach na Prawn i starają się jakoś przeżyć z dnia na dzień. Ale nie ma miesiąca, żeby któryś z nich nie odwalił kity. A słyszałem, że niektórzy to w ogóle znikają bez śladu. Pewnie inne gangi ich wykorzystują do najgorszej roboty, albo co… Nie wiem dokładnie, z nimi nie ma nawet sensu handlować, bo nie dość, że nigdy nie mają forsy, to jeszcze nie potrafią nawet odróżnić dobrego towaru od gówna. Biedne dranie, prawie mi ich żal.

Marlo miał wiele empati ale akurat rekinów nie żałował. Ale żal zrobiło mu się dilera i zaczął się o niego martwić.
-Przyjacielu jakie ruiny. I co w sumie ćpają. Pozatym. - potarł się po karku.
-Wiesz co… Wstąp do mnie na chwilę na szklaneczkę. Zaraz będzie świtać a ja czułbym się lepiej jakbyś nie podróżował tu po zmroku. Dzisiaj nie dopilnowałem jednej sprawy i ktoś zginął. Jest mi z tym ciężko. Czułbym się lepiej jakbyś teraz nie podróżował nocą.

- No, ruiny… wiesz, wyspa Prawn to jeden wielki śmietnik, jeśli nie liczyć studia filmowego. "Wyspa o której miasto zapomniało", tak ją nawet raz nazwali w gazecie. Totalny slums. A ćpają wszystko na czym uda im się położyć ręce najwyraźniej - wzruszył ramionami. - Mówił już ktoś panu, że jest nadopiekuńczy? - spytał żartobliwie. - Ale szklaneczki nie odmówię.

Marlo uśmiechnął się szeroko.
-Chodź. - powiedział obejmując go i prowadząc do siebie. Machnął też na dziewczyny które natychmiast otoczyły mężczyzn ciasnym wianuszkiem. Poszedł z Ryu sprawdzić co robią najemcy i Roksi.
 
Shinju jest offline