Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2020, 21:36   #54
Shinju
 
Shinju's Avatar
 
Reputacja: 1 Shinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumny
Następnej nocy Roksana dzięki swej determinacji zdołała skupić na dźwięku budzika i wybudzić przedwcześnie z letargu. Każdy inny wampir w tej sytuacji byłby niemrawy i zamulony, ale nie ona. Z jakiegoś powodu zawsze "lekko spała", co mogło być bardzo przydatną cechą.

Roxi wyszła ze składzika przywitać się z najemnikami, jak zawsze szczotkując zęby - może jednak rytualność dnia/ nocy udzieliła jej się od zrytalizowanego trybu życia Vincenta. A może to jej zamiłowanie do rytuałów jednak było częścią spuścizny jej klanu. Była tak wyspana, rześka i zadowolona że z uśmiechem przyjęła by nawie wieści o tym, że jest najcięższym przypadkiem klątwy rodowej.
Po wypłukaniu ust zapytała najemników jak im minął dzień.

Najemnicy, którzy (z wyjątkiem White'a, którego przy stole nie było) grali akurat w jakąś planszówkę, powitali Roksanę z uśmiechami.
- Całkiem nienajgorzej - odpowiedział Gold. - Chyba zaczynamy się przyzwyczajać do nowego trybu pracy. To jakie mamy plany na dzisiaj? Poszukiwanie podstarzałych aktorek i zaginionych striptizerek?

- Chyba tak… Tak przynajmniej było ustalone wczoraj, ale kto wie co nowego urodziło się w głowie Ethana, kiedy spał. Ja tylko po nim sprzątam - stwierdziła pogodnie. - White’a wygoniliście na monitoring? - zapytała i ruszyła w stronę pokoju szefa ochrony. Jeśli już jest ciemno będzie mogła wyjść i poszukać czegoś do jedzenia i musi też spławić Siga… jeśli się da. Może dowiedzieć się na kiedy planują swoją akcję ratowania świata. - Jak tam na zewnątrz, coś ciekawego? - zapytała wchodząc.

- Spokojnie - odpowiedział lakoniczny jak zawsze White.

Roxi przyjrzała się monitoringowi i okolicy, dokładnie zapamiętując rozmieszczenie i zasięg kamer. Nie było by dobrze jakby któryś z nich nakrył ją na polowaniu. No najważniejsze, czy już było ciemno?

Słońce właśnie chowało się za horyzontem, a miasto ze słonecznego stawało się neonowym.

Roxi wróciła do sali głównej.
- Jak wstanie pan tych włości, powiedzcie mu, że wiem gdzie szukać Aureliusza. Było by miło jakby na mnie poczekał. Postaram się wrócić jak najszybciej - powiedziała i wymknęła się z klubu nim ktokolwiek zdołał ją zatrzymać.

Szczęście znów uśmiechnęło się do malkavianki. Nie musiała oddalać się za bardzo od Sześcianu, żeby znaleźć samotną ofiarę. Kilka minut śledzenia, wyćwiczony atak i posiłek podano…
Nasycona, zaczęła się zastanawiać - wracać od razu do Sześcianu, czy może…?

Oddalając się od “śniadania” Roxi spojrzała na zegarek. Szybko jej poszło… Mogłaby pójść na molo, pomówić z rekinem,dowiedzieć się czegoś ciekawego. Ale z drugiej strony, jeśli Marlo oleje jej prośbę, a pewnie tak będzie to jak wróci zastanie pusty klub. Obiecała go pilnować, a to było ważniejsze niż informacje, jakie mogła wyciągnąć z Siga, o ile cokolwiek by jej się udało wyciągnąć. Niechętnie wróciła do klubu.

---
Kiedy Marlo przebudził się z letargu, zaczęły wracać do niego wszystkie negatywne emocje ostatnich nocy. Strach, złość, przygnębienie, beznadzieja. Wymieszały się i przygniotły mu pierś niczym wielki kamień. Nie chciał wstawać. Nie chciał się ruszać. Mógłby po prostu zostać w łóżku. Wizja zapadnięcia w długi letarg po raz pierwszy w życiu wydała mu się pociągająca. Wreszcie jednak przypomniał sobie o śladach, które wciąż czekały na zbadanie, i spotkaniu z Aureliuszem, na które się nastawił. To wystarczyło, by heroicznym wysiłkiem woli, zrzucić z piersi metaforyczny kamień i sztywno się podnieść.

Ethan wstał nie wiedząc tak do końca co się z nim dzieje. Nie był teraz sam tylko z dziewczynami i to chyba przeważyło na tym że w ogóle zmobilizował się żeby się podnieść. No bo one przecież tak na serio nie wiedzieliby co się stało i może nawet niechcący zabiły by go. Co… w sumie teraz jak o tym myślał nie było takie złe. W końcu zaczął je wybudzać prosząc by zapaliły. Wczoraj był zbyt zmęczony żeby jeść, może to od tego czuł się tak przybity. W końcu kiedy zapach trawy z wolna zaczął unosić się w pokoju podszedł do szafy i ubrał dzisiaj grafitowy graniak z elegancka kamizelka w subtelne drobne prążki i do tego odpowiednie dobrze skrojone, skórzane ,czarne buty. I… Miał wrażenie że wystroił się na własny pogrzeb. Starając odsunąć od siebie te myśli podszedł do dziewczyn żeby się pożywić. I… Nie był pewny czy poprawiło mu to humor. Czy krew mogła mieć smak popiołu. Co się z nim działo. To przez stres w jakim żył. Chyba już go mdliło od tej cholernej trawy. W końcu zszedł na dół mając nadzieję że w większej grupie poczuje się trochę lepiej. Jednak. Zanim ruszył zmusił się jeszcze aby odsłuchać sekretarkę. Mogło być tam cos waznego.
Podziękowanie za udostępnienie nagrania od policji. Prośba o udzielenie wywiadu od reporterki Alexandry Lemoart. Zaproszenie na galę urodzinową burmistrza. I wreszcie wiadomość od Elizabeth, że tak, załatwiła wreszcie psa.
Marlo stał chwile przy automatycznej sekretarce. Słysząc tylko mało zrozumiały zlepek słów. Ale po dłuższej chwili poczuł że coś się zaczyna z nim dziać. Jakby w środku zapaliło się małe białe światełko i rozeszło szybko po ciele. Natychmiast zadzwonił do Eli.
-Eli naprawdę masz dla mnie psa. – zapytał od razu przechodząc do rzeczy.
- Tak, wytresowanego do wykrywania narkotyków. Zaczyna szczekać, gdy wyczuje choć ślad marihuany - zażartowała, choć głos nie zmienił się ani trochę od jej zwykłego profesjonalnego tonu. - A tak naprawdę to mam szczeniaka, przesłodkiego malucha z dobrym rodowodem. Powinni go przysłać do przyszłego wtorku, więc ma pan czas oswoić się z tą myślą. Rozmawiałam już też z profesjonalnym treserem, który pomoże panu w wychowaniu.

-Nie chce tresera. Chce żeby był przy mnie i moich dziewczynach. Pomału się ze mną oswoił. - Ethan czuł jak jego serce przepełnia duma i dzika radość.
-Eli ja tak się cieszę. Nie masz pojęcia jak potrzebowałem jakiś dobrych wieści mam wrażenie że wszystko się rozpada czego tylko się dotknę. Naprawde ci dziekuje. - powiedział wchodząc na górę do sali klubowej. Był teraz tak szczęśliwy że miał wrażenie że się upił. Może trawa zadziałała z opóźnieniem. Nie ważne chwycił się tego uczucia by nie pozwolić żeby ponownie dopadło go przygnębienie.

- Te psy potrzebują tresury. Uwagi, metodyczności i konsekwencji - naciskała Elizabeth, jasno dając do zrozumienia, że Ethanowi tych cech brakuje. - To nie jest zabawka, którą można zostawić w kącie, ani jedna z pańskich dziewczyn, która zajmie się sobą pod pańską nieobecność. Jest pan pewny, że ma pan na to czas, biorąc pod uwagę wszysko co się obecnie dzieje w pana życiu?

-Eli to kurwa Dog Niemiecki nie Amstaf. Jest duży ale to nie maszyna do zabijania. Pomyślę o tym Trenerze ale najpierw pies musi być przy mnie. Zaakceptować mnie. Potem pomyślę. I naprawdę potrzebuje tego psa żeby się nie rozsypać. Eli… Nawet mój diler mnie zostawił. Powiedział że musi się ukryć na jakiś czas. Przywieź go do mnie do Sześcianu i zaufaj mi. Zajmie się nim. - powiedział schodząc na dół.

- Czytałam. Dogi niemieckie to psy, które wyjątkowo źle znoszą samotność. Niszczy im to psychikę. Nie jest to pies dla zabieganego właściciela. Wymagają cierpliwego i konsekwentnego szkolenia. I to od samego początku. Proszę przemyśleć to z należytą powagą… Dam znać, kiedy dostarczą go do miasta. Bezpiecznej nocy - powiedziała na pożegnanie i rozłączyła się.

Ethan w końcu zszedł na dół i omiótł wzrokiem najemników.

-Wszyscy już wstali. - zapytał uśmiechając się szeroko.
-Lecimy. - zapytał.

- Wszyscy gotowi - odpowiedział Gold. Red akurat ostrożnie pakował karty, pionki i żetony. Blue i Black stali przy barze i dyskutowali o czymś przyciszonymi głosami.
- White przegląda monitoring. A panna Mrozow kazała przekazać, zanim wyszła, że wie gdzie znaleźć Aureliusza i żeby na nią zaczekać.

-Wyszła…? - zapytał Marlo trochę zdezorientowany.
-Dlaczego? - usiadł.
Miał wrażenie, że jest jakiś rozchwiany. Skupił się, żeby pomyśleć.
- Mam jeden helikopter… W sumie teraz zastanawiam się czy wszyscy się zmieszczą. Chyba tak czy siak część zostanie. - podniósł ponownie wzrok na najemników.
- Ta striptizerka. Znaleźliście ją, - zapytał.

- Niestety. Numer, który dała nam panna Mrozow jest martwy. Kompletnie - odpowiedział Red. - Próbowaliśmy cały dzień i ciągle to samo. Sprawdziliśmy też jej nazwisko. Daria Allegar. Ale jedyne co na jej temat znalazłem to dyplom z chiropterologii.

- Z czego? - zapytał kompletnie zbity z tropu Marlo i pomasował sobie skronie.

- Chiropterologia to nauka o nietoperzach - wyjaśnił Red.

-Taaa…- powiedział Marlo po prostu nie mogę się już doczekać żeby spotkać Darie osobiście. Postanowił zmienić temat.
-Dobra mam 4 miejsca. Od biedy mogę zabrać 5 osób bo Roksi jest mała i lekka. Red ty jedziesz, będziesz pilnować helikopter chyba że któryś z was czuje się w tym pewniej.

- Wezmę snajperkę, jak wylądujemy gdzieś na dachu, to będę was ubezpieczał - zaoferował Red.
- Ja pilotuję! - oznajmił głośno Blue. - Uwielbiam helikoptery. Tylko motorówki dają większego kopa.
 
Shinju jest offline