Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2020, 07:00   #189
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 49 - 1940.IV.12; pt; popołudnie; Lofoty

Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 16:20
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster”
Warunki: korytarze, plamy światła i ciemności, wilgotno, zimno, bujanie fal



Noémie Faucher (kpt. D.Perry) i George Woods (por. M.Finney)



Wydawało się, że ładownię ogarną chaos. Że wszyscy na raz zaczęli krzyczeć, wrzeszczeć, strzelać i umierać. Wszystko to w niezbyt stabilnych snopach latarek które złośliwie wydawały się obejmować zbyt wąski wycinek ciemności by można było swobodnie coś obserwować. W uszy wdzierał się huk wystrzałów zwielokrotniony echem powstałym w gołych, stalowych ścianach ładowni co dodatkowo dezorientowało kto, do kogo strzela i z jakim skutkiem.

Co prawda gdy George wyjrzał za barierkę w stronę odgłosów walki Barlowa zobaczył ciemność. Ale zaraz dołączyła do niego Noémie która na szczęście miała latarkę bosmana więc mogła oświetlić okolicę zaatakowanej ciężarówki. Zresztą sam bosman i część jego ludzi również z tego skorzystała albo celując ze swoich karabinów albo zgodnie z potwierdzonym rozkazem pani kapitan schodząc po kolei po drabinie. Pozostali zajęli się natrętami zza ściany. Zaczęła się więc regularna strzelanina.

Para agentów i ze dwóch marines mieli w snopie latarki pani oficer makabryczny widok. George nie mylił się co do tego, że kapral saperów dogorywał. Ale bynajmniej nie wolno. Noémie dość szybko namierzyła promieniem scenę walki. Tam kotłowało się coś co było na Barlowie z samym Barlowem. Kapral darł się w niebogłosy jakby go obdzierano ze skóry. I w pewnym sensie tak było. Nawet z wysokości górnego piętra i dobrych dwudziestu kroków, w niezbyt stabilnym świetle trzymanej latarki widać było kolejne rozbryzgi czegoś czerwonego. Stwór kroił go swoimi szczękami bez znieczulenia niczym piła mechaniczna.

Czwórka aliantów otworzyła ogień z góry. Dwa rewolwery i dwa karabiny wypluły krople rozpędzonego ołowiu. Ołów pomknął przez mroczny chłód ładowni. Część rozpędzonych kropel rozbryzgła się po stalowej podłodze, karoserii ciężarówki i gdzieś dalej. Ale część trafiła we właściwy cel. Stwór który szarpał ciałem Barlowa przyjął kilka trafień, coś chyba z niego odpadło czy odbryzgło ale zabrakło typowego dla zwierząt i ludzi wrzasku, skrzeku, jęku bólu jaki cechował wszystko co żywe w takich sytuacjach. A może po prostu działo się to zbyt szybko by dało się to zauważyć. Zaraz potem kreatura czmychnęła za winkiel ciężarówki znikając z pola widzenia ludzi na galeryjce. Pozostał po niej tylko zakrwawiony ochłap w brytyjskim mundurze.

Wtedy dopiero do dwójki agentów dotarło, że pierwszy z marynarzy zdążył po drabinie zejść na dół a kolejny właśnie tam schodził. Oraz to, że ołów i huk wystrzałów śmiga także od strony drzwi. Sądząc na słuch i rzut oka po obu stronach byli zabici i ranni. Ludzie wrzeszczeli po angielsku i niemiecku. I strzelali do siebie. Krwawili, pudłowali, trafiali i umierali. Ale walczyli nadal gdy żadna ze stron nie chciała odpuścić ani nie mogła z miejsca zdobyć przewagi.


---
Mecha:

Strzelanie Noémie: Kostnica
Strzelanie George: Kostnica
Strzelanie bos. Robinson: Kostnica
Strzelanie marine 3: Kostnica




Birgit



Ruszyła przed siebie. Po omacku. Właściwie niby nie było to tak trudne. Wystarczyło trzymać się ściany pod galeryjką i powinno się dojść aż do grodzi ładowni. A tam powinny być drzwi do sąsiedniej ładowni. Co prawda wcześniej z nich Birgit nie korzystała ale z wcześniejszych wizyt podczas rejsu wiedziała, że tam są. Musiała się skierować w kierunku rufy bo od strony dziobu…

Nie była pewna czy coś usłyszała czy to machające światło latarek przykuło ją uwagę. Głosy i dźwięki wciąż były mocno przytłumione ale słyszała już na tyle dużo by zdawać sobie sprawę, że gdzieś za jej plecami wybuchła regularna strzelanina. Ludzie wrzeszczeli, krzyczeli no i strzelali do siebie. Jak i kto ani kto wygrywa tego już nie była w stanie stwierdzić próbując iść krok za krokiem i kierując się po omacku w kierunku jaki uznała za właściwy. Jedynym przewodnikiem w tej chybotliwej ciemności był stalowy chłód ściany grodzi.

Ale te światło przykuwało uwagę. Ktoś kto był na górze, chyba ci “jej” Brytyjczycy skierowali snop światła latarki na dół. Na scenę jaką próbowała zostawić za swoimi plecami. Rzut oka wystarczył by miała pewność, że to konstrukt znów kogoś dorwał i właśnie rozrywał na kawałki. A ktoś z góry schodził po drabinie tak samo jak ona przed chwilą. Tylko drugi z Anglików oświetlał mu z góry drogę latarką więc miał łatwiej niż ona.

Ale uwaga i Anglików i ich światła skoncentrowała się za jej plecami. Więc zasadniczo nie ingerowało to w jej mozolne posuwanie się w wybranym kierunku. Nie była pewna ile przeszła ani ile jej zostało do tej grodzi. Odgłosy chaotycznej i gwałtownej walki za jej plecami nie ustawały ani na chwilę. Wyglądało na to, że nikt z walczących nie zwraca na nią uwagi, może nawet jej nie zauważyli w tym chaosie. Ale nie przegapiła jej ciemność ani ten chybotliwy pokład. Z tego wszystkiego nie była pewna czy potknęła się o coś na podłodze czy z innego powodu straciła równowagę. W każdym razie poleciała na tą stalową podłogę chociaż w ostatniej chwili zdołała zamortyzować upadek rękami. Więc chociaż uderzenie o stalową podłogę nie było przyjemne i na moment jej wybiło powietrze z płuc to właściwie nic poważnego chyba jej się nie stało.


---



Mecha:

Droga po omacku: Kostnica
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline