03-03-2020, 23:37 | #181 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 47 - 1940.IV.12; pt; popołudnie; Lofoty Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 16:10 Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster” Warunki: korytarze, ciemność, wilgotno, zimno, bujanie fal Noémie Faucher (kpt. D.Perry), George Woods (por. M.Finney) i Birgit Kapitan Perry nie była do końca pewna jak na obu mostkach przyjęto jej słowa i ostrzeżenia. Tych na krążowniku nie widziała i tych na frachtowcu właściwie też nie bo w kabinie radiowej był tylko radiooperator i ona. Rzeczywiście musiała mówić wolno i wyraźnie bo sporo było tych trzasków w eterze. Ale jak się mówiło wolno i wyraźnie oraz podobnie słuchało to jeszcze dało się porozumieć. Na krążowniku chyba kompletnie nie spodziewali się informacji o flocie Kriegsmarine jaka miała tutaj płynąć. - Płynie tu flota Kriegsmarine z Narviku? - głos po drugiej stronie słuchwaki był wyraźnie zaskoczony taką informacją. Pytał o źródło takiej informacji. Gdy usłyszał, że to od wyłowionego lotnika który przymusowo wodował na Lofotach nadal wydawał się być zaskoczony. - A jak ominęli nasze niszczyciele co pilnują wejścia do narvickiego fiordu? No ale dobrze, sprawdzimy to. Dziękuję za informację. - w końcu kapitan Bishop który był po drugiej stronie przyjął tą wiadomość właśnie do wiadomości i przestał ciągnąć ten wątek. Ale co z tym postanowił zrobić tego już Belgijka siedząca w kabinie radiowej frachtowca nie wiedziała. Natomiast chyba całkiem inaczej oceniał sytuację na samym frachtowcu. - Zatopić statek? Obawiam się, że to byłaby przedwczesna decyzja i ufam, że porucznik Abbott trzyma rękę na pulsie. A przy okazji proszę mu przekazać, że organizujemy grupę szturmową. Wyślemy ją do was jak tylko to będzie możliwe. Do tego czasu jednak będziecie musieli wytrwać. - spokojny głos brytyjskiego oficera mógł dodawać otuchy, że jeszcze da się odkręcić sytuację. W końcu porucznik Abbott też głównie skarżył się na brak ludzi w relacji do alarmowej sytuacji i ogromu frachtowca. No ale tego wątku też już dalej nie ciągnęli więc rozmowa dość szybko się skończyła. Brytyjska pani kapitan opuściła kabinę radiową i wróciła na mostek do porucznika Abbotta, Geroge’a i Birgit. No i tego napiętego chaosu jaki się objawiał na mostku podczas meldunków jakie stąd nadawano albo odbierano. Porucznik Abbott na mostku żadnego sapera nie miał. A wszyscy pozostali ludzie byli uwikłani w walki na dziobie frachtowca. Ale zasugerował, że może wśród Royal Marines bosmana Robinsona może się jakiś battle engineer* znajdzie. No i rzeczywiście gdy zapytała bosmana okazało się, że jeden z jego podwładnych kaprali jest saperem. Rozbroić granat założony jako minę? Tak, mógł spróbować. Więc znów opuścili mostek i ruszyli na dół. Najpierw schodami po w miarę łądnie ogrzanych i oświetlonych poziomach mieszkalnych centralnej nadbudówki. Potem przez wąskie drzwi już do tych chłodnych, ponurych i niezbyt dobrze oświetlonych sektorów części ładunkowej jaka zajmowała większość kadłuba. Znów wracali przez te korytarze i szkody. W ten chłodny mrok. Nie byli tutaj sami. O ile wcześniej słyszeli od czasu do czasu jakieś dźwięki jakie sugerowały wystrzały to teraz trudno było o chwilę gdy nie było ich słychać. Jedynie Birgit miała z tym święty spokój bo jej słuch nie zawracał sobie głowy takimi dyskretnymi odgłosami. Ale jednak coś już jakby zaczynała słyszeć. Teraz już była pewna, że odbiera dźwięk zamykanych drzwi. Jak otwierali te drzwi to nie. Ani mechanizmu który je otwierał ani jak się otwierały, nadal było nieme kino. Ale za każdym razem gdy je zamykali i ten dość spory ciężar żelastwa trzaskał o framugę to jakby dochodziło ją w tym momencie jakieś odległe puknięcie. Jakby przed tym wypadkiem jaki ją powalił ktoś zamykał te drzwi ileś tam korytarzy dalej. No ale coś już zaczynała słyszeć co dawało nadzieję, że uszkodzenie słuchu nie jest stałe. Statek też nie pomagał. Dało się wyczuć, że przechyły się robią coraz mocniejsze. Nie były jeszcze tak silne by przeszkadzać w spokojnym marszu. Ale już przy przchodzeniu przez wąskie drzwi gdy z jednej strony trzeba było dać wysokiego kroka a z drugiej trochę się pochylić trochę już dało się się odczuć. Zwłaszcza jak ktoś miał zajętą dłoń czy obie bo trzymał rewolwer czy karabin. Najbardziej dało się to zauważyć przy schodzeniu na dno ładowni po dość długiej drabinie. Wszystko zdawało się trzeszczeć i skrzypieć jakby te zmagania stali z falami miały spowodować zerwanie się tych wszystkich łańcuchów, taśm i siatek jakie unieruchamiały ciężarówki, motocykle i skrzynie na swoich miejscach. I rzeczywiście gdy część marines już weszła do ładowni a część jeszcze była na korytarzu, jedna z parcianych taśm pękła i kilka skrzyń z głośnym trzaskiem gruchnęła na stalową podłogę. Marines wycelowali swoje karabiny w to nagłe źródło hałasu jakby stamtąd coś miało na nich wyskoczyć. No ale na tym się skończyło. Po prostu sterta przewróconych skrzyń. - Chyba się zbliżają sukinsyny. - któryś z marines splunął na stalową podłogę spoglądając na jedne z górnych drzwi ładowni. Te które było skierowane ku dziobowi jednostki. Gdzieś tam toczyły się walki pomiędzy Niemcami walczącymi o swoją wolność i odzyskanie swojej jednostki a Brytyjczykami którzy starali się stłumić ten bunt. Jak tam rozwijała się sytuacja za tymi stalowymi ścianami nie było wiadomo. Ale odgłosy walki rzeczywiście teraz wydawały się bliższe. A może po prostu sami byli teraz bliżej ogniska walki. - Nie ma co tracić czasu. Barlow rób swoje. To tamta ciężarówka co oglądaliśmy ją wcześniej. - bosman Robinson też popatrzył w stronę dziobu ale zajął się bieżącymi zadaniami. Wskazał ręką na ciężarówkę, jedną z wielu które stały w tej ładowni. No ale ta nadal miała opuszczoną tylną klapę co się nie zmieniło odkąd stąd odchodzili no i właśnie teraz już wiedzieli o którą ciężarówkę chodzi. - Dobra. - kapral Barlow skinął głową i ostatni raz zaciągnął się głęboko papierosem. Przytrzymał chwilę dym w płucach po czym powoli go wypuścił. Oddał połowę papierosa koledze, poprawił pasek SMLE na ramieniu i uśmiechnął się do czekających. - Zawołam was jak skończę. Nie podchodźcie wcześniej. - rzucił po czym odwrócił się i zaczął schodzić po drabinie na dno ładowni. Ponieważ światła były zamontowane tylko na galeryjce to tam, na samym dole panował już półmrok i cienie. Zdecydowanie było łatwiej się tam chować niż kogoś szukać. Pewnie dlatego Barlow na dole włączył latarkę i przy jej świetle kierował się do ciężarówki. Chwilę świecił do środka omiatając promieniem latarki jej wnętrze niewidoczne z galeryjki dla całej reszty. - Cholera co to jest?! To ma się tak świecić?! Ta klatka! - saper widocznie był skonfundowany tym co dostrzegł na pace ciężarówki. - Zostaw tą klatkę! Znajdź i rozbrój ten granat! - bosman ofuknął go z galeryjki przypominając o jego zadaniu. Znów nastąpiła chwila ciszy gdy saper badał wnętrze ciężarówki. Słychać było aż zbyt wyraźnie jak trzeszczą te wszystkie pasy, brzęczą łańcuchy i skrzypi ten cały wojskowy sprzęt jaki był ulokowany w tej ładowni. Niby niezbyt głośne odgłosy a jakoś w tej napiętej ciszy wpadały w ucho. I można było tylko nie koncentrować się na tych już całkiem wyraźnych odgłosach walki. Może w sąsiedniej ładowni? No a może jeszcze nie. Ale niezbyt daleko. Zdecydowanie bliżej niż słyszeli to na początku gdy sprawdzali te krwawe ślady jakie zaprowadziły ich do magazynku z bronią. - Mam! Widzę go! - zameldował w końcu saper. Położył karabin na pace i sam podskoczył włażąc do środka. A przez to zniknął wszystkim z pola widzenia zakryty przez ciężarówkę. Znów nastąpiło to nerwowe oczekiwanie ze świadomością, że tam, z piętro niżej i trochę dalej jakiś facet próbuję rozbroić granat. W tej ciszy coś co brzdęknęło ostro w sąsiednie drzwi czy ścianę było aż nadto wyraźne. Raz i drugi. Zaraz trzeci. Brzmiało jak wystrzał. Ludzie bosmana wycelowali w drzwi prowadzące w stronę dziobu. - Spokojnie chłopcy. Choćby tam była cała kompania przez te drzwi będą musieli przełazić pojedynczo. Damy radę. - Robinson był spięty i czujny. Ale zdawał się nad tym panować. To też pomogło szóstce marines zachować spokój. Jedni stanęli inni uklękli celując karabinami z nałożonymi bagnetami w odległe o jakieś dwa tuziny kroków drzwi. No to co mówił brzmiało nawet sensownie. Coś tam za tymi drzwiami się działo. Ale gruba warstwa stali skutecznie zniekształcała odgłosy. Ktoś biegł? Krzyczał? Uderzał w coś? Ale to już musiało być blisko. Pewnie w sąsiedniej ładowni. Ale drzwi wciąż były zamknięte. - Pani kapitan, czy mamy to sprawdzić? Może to nasi? - bosman zapytał dowódcy co powinien teraz zrobić. Ale zanim Faucher zdołała odpowiedzieć stało się coś co chyba zaskoczyło wszystkich marines. Zgasło światło. W całej ładowni nagle wyłączyły się światła i momentalnie zapanowały egipskie ciemności. - Co jest?! - krzyknął któryś z marynarzy zaskoczony takim obrotem sytuacji. - Latarki! Wyjmijcie latarki! - w tych ciemnościach było słychać było przyśpieszone oddechy i szmer ekwipunku gdy marynarze po omacku próbowali złapać i uruchomić swoje latarki. - Drzwi! - krzyknął któryś z marynarzy. Rzeczywiście dał się słyszeć odgłos otwieranych drzwi chyba tych z ładowni od dziobu akurat gdy zapaliło się pierwsze światło latarki. Ale George przy tym całym chaosie i hałasie miał wrażenie, że coś te wszystkie krzyki zagłuszają chociaż właśnie nie był pewny co. Noeme wydawało się, że słyszy coś jeszcze. Metaliczny szelest. Gdzieś z przodu ale od góry, raczej nie od strony właśnie otwartych drzwi. - Zrobiłem! Jest czysto! - z dołu dobiegł ich krzyk kaprala Barlowa wytłumiony nieco plandeką i całą resztą sytuacji zupełnie jakby był nieświadom co się dzieje poza paką ciężarówki. Birgit zorientowała się prawie od razu gdzie idą no i nabrała pewności gdy już doszli to ładowni z klatką. Słuch wydawał się jej wracać ale nadal słyszała tylko coś co było bardzo głośne albo było bardzo blisko. Widziała jak jeden z brytyjskich marynarzy zszedł na dół ładowni a potem zaczął oglądać pakę ciężarówki z klatką zanim się do niej wpakował. No a jak się tam wpakował no to zniknął im z pola widzenia. Trochę widać było odblask jego latarki w szybie sąsiedniej ciężarówki. Ale chyba coś się działo w sąsiedniej ładowni. Bo szóstka marynarzy jaka została z nimi na górze galeryjki wycelowała nagle w drzwi prowadzące do tej ładowni. Wyglądali na spiętych i poważnych. Jakby spodziewali się, że zaraz coś sforsuje te drzwi a oni mieli zamiar to zastrzelić. Wtedy niespodziewanie zgasło światło. Nie słyszała co dokładnie krzyczą Brytyjczycy ale słyszała, że coś krzyczą w tych ciemnościach. Chyba z zaskoczenia. Tego widocznie się nie spodziewali. Ale wreszcie błysnęła w tych ciemnościach pierwsza latarka w naturalny sposób dając cień nadziei w tej arktycznej, stalowej ciemności. --- *battle engineer (ang) - w anglosaskich armiach odpowiednik naszego sapera. Czyli spec od minowania, rozminowywania, pokonywania przeszkód wszelakich, budowy mostów itd. Rzuty na nasłuchiwanie: Noeme: 5 (mał.suk) Kostnica George: 5 (remis) Kostnica Rzuty na rozbrajanie granatu: kpr. Barlow: 7 (remis) Kostnica kpr. Barlow: 1 (suk) Kostnica
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 03-03-2020 o 23:41. Powód: Barlow rób swoje a nie Barlow lub swoje :) |
04-03-2020, 09:25 | #182 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Vadeanaine : 04-03-2020 o 09:30. |
09-03-2020, 11:01 | #183 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Woods za bardzo nie wiedział jak to się stało, że dał się ponownie zaciągnąć pod pokład tej cholernej krypy, gdzie poluje ten przeklęty zwierz, a do tego krauts wszczęli bunt. Odzyskanie klatki wydawało się dobrym pomysłem, zawsze coś z tego wyciągną. Choć czy użyją tego do schwytania stwora czy też po prostu zabiorą do Anglii, nie wiedział. Zastanawiał się czy Faucher to wie.
__________________ |
09-03-2020, 11:36 | #184 |
Reputacja: 1 | Noemie przytaknęła Woodsowi. Nie mieli czasu na gonienie jej w tej chwili. Przeżyją i wtedy poważnie rozważy założenie jej kajdanek, a teraz… teraz musieli się skupić na tym co nadchodziło. |
09-03-2020, 19:26 | #185 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 48 - 1940.IV.12; pt; popołudnie; Lofoty Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 16:15 Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster” Warunki: korytarze, plamy światła i ciemności, wilgotno, zimno, bujanie fal Birgit Pakowanie się na dół ładowni po ciemku nie wydawało się zbyt bezpiecznym pomysłem. Ale zostanie na górze ładowni gdzie się zapowiadało na kolejną strzelaninę też na zbyt bezpieczne nie wyglądało. Więc Niemka próbowała się po omacku wymknąć spomiędzy otaczających ją sylwetek w brytyjskich mundurach. Kogoś po omacku potrąciła, ktoś ją trącił łokciem a może to ona wpadła na ten łokieć. Nie była już pewna tylko próbowała z wyciągniętymi przed sobą rękami dojść do tej barierki. Dobrze, że była! Bez niej to po prostu zaczynałaby się kilkunasto metrowa przepaść na sam dół ładowni. Ale była. Trafiła w końcu na nią swoimi biodrami. Jakoś wymknęła się jej dłoniom. Za jej plecami ktoś krzyczał. Chyba po angielsku. Krótkie zdania. O rozkazującym tonie. Ale nikt jej nie łapał. Jak próbował to do niej nie dotarł. Ona zaś sunęła wzdłuż barierki w stronę gdzie powinna być drabina. W końcu natrafiła na przerwę. Musiała teraz kucnąć i pomacać dół. Wymacała nieprzyjemnie chłodną krawędź stali. Jeszcze trochę macania i dotarła dłonią do uchwytu drabiny. To teraz najgorsza część. Musiała się odwrócić tyłem no i wymacać pierwszy szczebel butem. Przy okazji musiała zwrócić się przodem do sceny na galeryjce. Świeciło się już kilka latarek. Większość z nich celowała w drzwi na drugim krańcu galeryjki. Widziała więc tylko fragmenty brytyjskich mundurów i sylwetek gdy akurat promień światła zahaczył o kogoś. Chyba jej nie szukali. Może nawet nie zauważyli, że zwiała? Rzuciła okiem na tamte drzwi gdy już schodziła po pierwszych szczeblach. Chyba zaczynały się otwierać. Ale tego już nie widziała, pochłonęła ją ciemność i schodzenie po drabinie. Czynność jaka przy świetle czy nawet w półmroku wymagała trochę uwagi i wysiłku ale raczej była formalnością, teraz po ciemku zrobiła się naprawdę trudna. Wydawało się, że po ciemku, gdy nikt nie widzi, to ta drabina w magiczny sposób wydłuża się i wydłuża chcąc zamęczyć schodzącego. A tu jeszcze zaczęło bujać tym statkiem. No może niezbyt poważnie ale nie dało się tego pominąć i budziło niepokój co będzie jak przyjdzie jakaś mocniejsza fala. Dlatego gdy w pewnym momencie zamiast na szczebel natknął się na płaską podłogę było to prawdziwym zaskoczeniem. Ale zeszła! Udało się! No i nawet nie spadła ani nic sobie nie rozwaliła. Z góry znów usłyszała jakieś krzyki. Słuch widocznie jej powoli wracał. Chociaż z nerwów albo z tej odległości nie słyszała co dokładnie krzyczą. W każdym razie była na dole ładowni. Gdzieś tutaj były te wszystkie ciężarówki, tam trochę z przodu na jednej z nich była klatka no i cała reszta wojskowego szpeja. Tylko, że te latarki na górze w ogóle nie celowały tutaj na dół więc panował zimny, stalowy mrok. Ale ktoś tam krzyczał. I chociaż nie słyszała strzałów to chyba w końcu coś wybuchło. Ale gdzieś dalej. Albo ona tak słyszała, że dalej. W każdym razie z tego wybuchu nic jej nie dosięgło. Dlatego promień światła od przodu w ogóle ją zaskoczył. I oślepił. Jakby ktoś skierował wprost na nią latarkę. I coś krzyknął pytająco. Chyba pytał kto to. Po angielsku. Zanim zdążyła odpowiedzieć to oślepiające światło zaczęło migać. Coraz częściej. Ten ktoś, chyba mężczyzna zaczął ją naprawiać w najbardziej polowy sposób. Czyli zaczął nią potrząsać. Dzięki temu zobaczyła kawałek brytyjskiego hełmu z otokiem. To mógł być ten pojedynczy żołnierz co poszedł do ciężarówki z klatką. Bo właśnie gdzieś chyba przy niej stał, ona właśnie gdzieś tam powinna stać. Inni raczej nie daliby rady tak szybko zejść na dół po drabinie, zresztą wtedy musieliby przecież minąć ją więc to pewnie był tamten żołnierz co poszedł do ciężarówki z klatką. Latarka migała mu coraz bardziej aż wreszcie zgasła. A z jeden oddech później gdzieś z tego miejsca usłyszała dziki wrzask mężczyzny. Słyszała go nie wyraźnie i jakby z oddali ale to raczej na pewno był ten któremu właśnie zgasła latarka. Ledwo kilka ciężarówek od niej! --- Droga do/po drabinie po omacku: Kostnica --- Noémie Faucher (kpt. D.Perry) i George Woods (por. M.Finney) Po ciemku trudno było się zorientować w najbliższej okolicy. Co prawda zgodnie z rozkazem bosmana kolejne latarki zapalały się ale celowały głównie w te drzwi naprzeciwko. Do tych drzwi nie było aż tak daleko. Może ze dwadzieścia albo trzydzieści kroków. Nie więcej. Ale przez to reszta pomieszczenia tonęła w mroku. O ile George jeszcze zarejestrował brak Niemki to nie miał pojęcia ani gdzie poszła, czy cofnęła się gdzieś do tyłu czy gdzieś dalej. W tych ciemnościach zniknęła mu z radaru. Noémie też w tym nerwowym chaosie straciła drugą kobietę z pola widzenia. Wydawało jej się, że ktoś przemyka się po prawej w stronę ładowni. O tyle się to wpadało w ucho, że pozostałe odgłosy metalicznego klekotu broni, wyjmowanych latarek, przyśpieszone oddechy były raczej stacjonarne. Zapewne marines w pośpiechu wyjmowali te latarki i po kolei kierowali je na te podejrzane drzwi. A potem już zrobiło się zbyt szybko i nerwowo by zwracać uwagi na takie drugorzędne sprawy. - Pani kapitan może to potrzymać? Przydałaby mi się druga ręka. - zapytał chyba bosman Robinson wręczając pani oficer swoją latarkę. No rzeczywiście jak używał karabinu to przydałyby mu się obie wolne dłonie. Te drzwi wreszcie z głośnym zgrzytem gruchnęły otworem przykuwając uwagę chyba wszystkich. Pierwsze co się rzucało w oczy to światło. Tam też ktoś używał latarek. Właściwie jednej. Ale przez to promień światła z tamtej strony oślepił tych po tej stronie i z powrotem pewnie było tak samo. - Who is it?! - dobiegł pytający krzyk z tamtej strony. Zdenerwowany, może nawet przestraszony i zapewne nieco oślepiony promieniami latarek. - Royal Navy! - odkrzyknął bez wahania bosman Robinson gromkim, pewnym siebie głosem jaki rozległ się echem po całej ładowni. - Thanks Good! Help us! Huns! - krzyknął jeden z dwóch brytyjskich marynarzy. Jeden z nich miał na sobie charakterystyczny, płaski hełm drugi był bez. Weszli do środka i próbowali zatrzanąć te drzwi. Ale gdy już je mieli zatrzasnąć z drugiej strony coś w nie uderzyło poszerzając szczelinę. Nogi dwóch brytyjczyków zaczęły się ślizgać po płaskiej, stalowej podłodze która dawała słabe oparcie. Wyglądało, że we dwóch w końcu ulegną w tych zmaganiach. - Slater, Anderson! Help them! - bosman wskazał na dwóch marynarzy i ci bez wahania ruszyli wzdłuż galeryjki aby wspomóc kompanów. - Hey! What's going on there?! - z dołu wbił się zdenerwowany okrzyk kaprala Barlowa który po ciemku zapewne nie miał pojęcia co się dzieje na górze. Chyba nawet świecił ku górze swoją latarką bo na suficie widać było bladą plamę no ale nie sięgała ona tego co się działo na galeryjce więc tego ktoś kto był na dole nie mógł widzieć. W tym czasie czwórka Brytyjczyków zmagała się z drzwiami by zamknąć je z powrotem. A napór z przeciwnej nie pozwalał im na to. A potem nagle niespodziewanie zamknęli. Tak nagle, że cała czwórka sama była zaskoczona. I zapewne nie zauważyli drobnego przedmiotu jaki moment wcześniej przeleciał gdzieś ponad ich głowami i ramionami, stuknął o stalową podłogę krok za nimi i poturlał się po niej gdy właśnie zatrzaskiwali drzwi i blokowali mechanizm. Na szczęście dla Brytyjczyków granat zanim eksplodował sturlał się w przepaść i wybuchł gdzieś tam na dole. Czwórka przy drzwiach całkowicie tym zaskoczona padła albo próbowała paść na podłogę. Komuś latarka poleciała parę kroków w bok i oświetlała teraz sufit. A tamci z tej drugiej strony znów uruchomili mechanizm drzwi i próbowali się wedrzeć do środka korzystając z chwilowego zamieszania po brytyjskiej stronie. I w tym momencie Barlow na dole zaczął się drzeć. Krzyczał na całe gardło i chyba toczył tam na dole jakąś zażartą walkę. Ale z galeryjki jeśli ktoś nie stanął przy samej krawędzi i nie zajrzał w dół też nie było widać co się dzieje na dole ładowni. --- Lokalizacja Birgit - George: Kostnica Lokalizacja Birgit - Noémie: Kostnica
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
15-03-2020, 07:56 | #186 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | To się stało tak szybko, że Woods nie zdążył nawet pomyśleć co dokładnie się wokół niego działo. Przybysze okazali się angielskimi marynarzami. Dobrze, choć mimo tego agent Spectry od razu poczuł, że coś jest nie tak. Bo co tu na dole mogli robić dwaj zbłąkani członkowie załogi pryzowej? Oczywiście uciekać przed zbuntowanymi Niemcami.
__________________ |
15-03-2020, 10:32 | #187 |
Reputacja: 1 | Noemie ściskając w jednej dłoni latarkę, a w drugiej pistolet obserwowała wydarzenia na galeryjce. Co się działo do Cholery. Czyżby kapitan wysłał kogoś jeszcze? Zaklęła w myślach. |
15-03-2020, 20:57 | #188 |
Reputacja: 1 | Ciemność wokoło była niczym w porównaniu z zaćmieniem szalejącym w jej głowie. Odruch, który zmusił ciało do ucieczki wcale nie słabł, tylko przybierał na sile. Stłumiony huk, rachityczne, gasnące smugi światła, wreszcie czyjś wrzask, odległy choć latarka zgasła blisko. ZA BLISKO! Za blisko, za blisko... Zdziwienie, że nie czuje nawet aury Konstruktu a on musi tam być... Strach. Znów światło, rachityczne, mdłe, zawieszone w drobinkach kurzu ślady latarek... I ciemność. Mrok spowalniał, nie pozwalał biec, ale serce trzepotało się tętnem wysiłku maratonu. Birgit wepchnęła pięść w zęby, bojąc się krzyku i nie czując bólu, choć czuła smak krwi. Szła byle dalej od miejsca, gdzie zniknął promień latarki. Byle dalej, pomiędzy rzędami pojazdów. Dalej. Jeszcze dalej. Na palcach, z przeświadczeniem, że każdy krok i tak brzmi jak stąpnięcie słonia. Coraz cieńsza granica dzieliła ją od rzucenia się ślepym pędem naprzód. |
17-03-2020, 07:00 | #189 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 49 - 1940.IV.12; pt; popołudnie; Lofoty Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 16:20 Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster” Warunki: korytarze, plamy światła i ciemności, wilgotno, zimno, bujanie fal Noémie Faucher (kpt. D.Perry) i George Woods (por. M.Finney) Wydawało się, że ładownię ogarną chaos. Że wszyscy na raz zaczęli krzyczeć, wrzeszczeć, strzelać i umierać. Wszystko to w niezbyt stabilnych snopach latarek które złośliwie wydawały się obejmować zbyt wąski wycinek ciemności by można było swobodnie coś obserwować. W uszy wdzierał się huk wystrzałów zwielokrotniony echem powstałym w gołych, stalowych ścianach ładowni co dodatkowo dezorientowało kto, do kogo strzela i z jakim skutkiem. Co prawda gdy George wyjrzał za barierkę w stronę odgłosów walki Barlowa zobaczył ciemność. Ale zaraz dołączyła do niego Noémie która na szczęście miała latarkę bosmana więc mogła oświetlić okolicę zaatakowanej ciężarówki. Zresztą sam bosman i część jego ludzi również z tego skorzystała albo celując ze swoich karabinów albo zgodnie z potwierdzonym rozkazem pani kapitan schodząc po kolei po drabinie. Pozostali zajęli się natrętami zza ściany. Zaczęła się więc regularna strzelanina. Para agentów i ze dwóch marines mieli w snopie latarki pani oficer makabryczny widok. George nie mylił się co do tego, że kapral saperów dogorywał. Ale bynajmniej nie wolno. Noémie dość szybko namierzyła promieniem scenę walki. Tam kotłowało się coś co było na Barlowie z samym Barlowem. Kapral darł się w niebogłosy jakby go obdzierano ze skóry. I w pewnym sensie tak było. Nawet z wysokości górnego piętra i dobrych dwudziestu kroków, w niezbyt stabilnym świetle trzymanej latarki widać było kolejne rozbryzgi czegoś czerwonego. Stwór kroił go swoimi szczękami bez znieczulenia niczym piła mechaniczna. Czwórka aliantów otworzyła ogień z góry. Dwa rewolwery i dwa karabiny wypluły krople rozpędzonego ołowiu. Ołów pomknął przez mroczny chłód ładowni. Część rozpędzonych kropel rozbryzgła się po stalowej podłodze, karoserii ciężarówki i gdzieś dalej. Ale część trafiła we właściwy cel. Stwór który szarpał ciałem Barlowa przyjął kilka trafień, coś chyba z niego odpadło czy odbryzgło ale zabrakło typowego dla zwierząt i ludzi wrzasku, skrzeku, jęku bólu jaki cechował wszystko co żywe w takich sytuacjach. A może po prostu działo się to zbyt szybko by dało się to zauważyć. Zaraz potem kreatura czmychnęła za winkiel ciężarówki znikając z pola widzenia ludzi na galeryjce. Pozostał po niej tylko zakrwawiony ochłap w brytyjskim mundurze. Wtedy dopiero do dwójki agentów dotarło, że pierwszy z marynarzy zdążył po drabinie zejść na dół a kolejny właśnie tam schodził. Oraz to, że ołów i huk wystrzałów śmiga także od strony drzwi. Sądząc na słuch i rzut oka po obu stronach byli zabici i ranni. Ludzie wrzeszczeli po angielsku i niemiecku. I strzelali do siebie. Krwawili, pudłowali, trafiali i umierali. Ale walczyli nadal gdy żadna ze stron nie chciała odpuścić ani nie mogła z miejsca zdobyć przewagi. --- Mecha: Strzelanie Noémie: Kostnica Strzelanie George: Kostnica Strzelanie bos. Robinson: Kostnica Strzelanie marine 3: Kostnica Birgit Ruszyła przed siebie. Po omacku. Właściwie niby nie było to tak trudne. Wystarczyło trzymać się ściany pod galeryjką i powinno się dojść aż do grodzi ładowni. A tam powinny być drzwi do sąsiedniej ładowni. Co prawda wcześniej z nich Birgit nie korzystała ale z wcześniejszych wizyt podczas rejsu wiedziała, że tam są. Musiała się skierować w kierunku rufy bo od strony dziobu… Nie była pewna czy coś usłyszała czy to machające światło latarek przykuło ją uwagę. Głosy i dźwięki wciąż były mocno przytłumione ale słyszała już na tyle dużo by zdawać sobie sprawę, że gdzieś za jej plecami wybuchła regularna strzelanina. Ludzie wrzeszczeli, krzyczeli no i strzelali do siebie. Jak i kto ani kto wygrywa tego już nie była w stanie stwierdzić próbując iść krok za krokiem i kierując się po omacku w kierunku jaki uznała za właściwy. Jedynym przewodnikiem w tej chybotliwej ciemności był stalowy chłód ściany grodzi. Ale te światło przykuwało uwagę. Ktoś kto był na górze, chyba ci “jej” Brytyjczycy skierowali snop światła latarki na dół. Na scenę jaką próbowała zostawić za swoimi plecami. Rzut oka wystarczył by miała pewność, że to konstrukt znów kogoś dorwał i właśnie rozrywał na kawałki. A ktoś z góry schodził po drabinie tak samo jak ona przed chwilą. Tylko drugi z Anglików oświetlał mu z góry drogę latarką więc miał łatwiej niż ona. Ale uwaga i Anglików i ich światła skoncentrowała się za jej plecami. Więc zasadniczo nie ingerowało to w jej mozolne posuwanie się w wybranym kierunku. Nie była pewna ile przeszła ani ile jej zostało do tej grodzi. Odgłosy chaotycznej i gwałtownej walki za jej plecami nie ustawały ani na chwilę. Wyglądało na to, że nikt z walczących nie zwraca na nią uwagi, może nawet jej nie zauważyli w tym chaosie. Ale nie przegapiła jej ciemność ani ten chybotliwy pokład. Z tego wszystkiego nie była pewna czy potknęła się o coś na podłodze czy z innego powodu straciła równowagę. W każdym razie poleciała na tą stalową podłogę chociaż w ostatniej chwili zdołała zamortyzować upadek rękami. Więc chociaż uderzenie o stalową podłogę nie było przyjemne i na moment jej wybiło powietrze z płuc to właściwie nic poważnego chyba jej się nie stało. --- Mecha: Droga po omacku: Kostnica
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
18-03-2020, 09:45 | #190 |
Reputacja: 1 | Belgijka oddała kilka strzałów, starając się nie wypuścić latarki. Czuła jak jej serce wali a po plecach spływa zimny pot. Co to było... Ostatnio edytowane przez Aiko : 19-03-2020 o 09:03. |