Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2020, 16:12   #150
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
- Ja mam jeszcze jedną prośbę - ponownie zabrał głos Hunter. - Panie poruczniku. Panie majorze. Proszę o wstrzymanie się z klasyfikacją czynu pilota Kaori Rumiko jako próby samobójstwa. Nie pasuje to do późniejszej próby jej otrucia przez von Eulera - Ian celowo wskazał tutaj Ulfa jako potencjalnego i jedynego sprawcę aby nie zaogniać sytuacji. - Mam tutaj na myśli jej wstępną ocenę psychologiczną w czasie powrotu do zdrowia, bo w przypadku śledztwa to już chyba wszystko zostało wyjaśnione i nie będzie konieczności jej późniejszego przesłuchania - dodał z nadzieją w głosie.

- Skoro ma pan wątpliwości co do szczegółów śledztwa i klasyfikacji poszczególnych czynów proszę się zgłosić z tym to Operacyjnego. Co do Pani Rumiko. Sprawa się wyjaśni jak tylko odzyska przytomność. Z tego co raportowali mi lekarze jej stan się poprawia i powinna z tego wyjść. O konieczności przesłuchań będzie decydował Operacyjny, lub osoba przez niego wskazana.

Hunter już się nie odezwał. Oczywiście, że miał wątpliwości co do prowadzenia śledztwa, ale nie było sensu dyskutować z twardogłowymi. Wygodnie im było założyć najłatwiejsze rozwiązanie i nie przejmować się konsekwencjami mieszania w papierach pilota.

- Eh, dużo gadania o pierdołach i tracę nadzieję, że skończy się to czyjąś publiczną egzekucją... - westchnęła pod nosem rozczarowana Eyre. - To nasza trójka w końcu jest czy nie jest w areszcie domowym? - zapytała głośno expiratka.

- Jesteście wolni - westchnął Major bez entuzjazmu - zaraz wydam odpowiednie polecenia.

- Dobrze - odezwał się kapitan bez entuzjazmu - spodziewałem się, że to spotkanie będzie wyglądać inaczej. Ale widzę, że cała ta sytuacja jeszcze bardziej pogłębiła istniejące podziały. Proszę CAG i majora i operacyjnego o zostanie. Reszta może odejść do swoich obowiązków.

Wszyscy zebrani jednocześnie podnieśli się i skierowali do wyjścia. Skuta salę opuszczała tylko Hudson. Ale wyglądała na zadowoloną.


======================


Nowy dzień nie przyniósł istotnej poprawy w morale i atmosfera na okręcie była napięta. Opancerzeni i uzbrojeni po zęby marines zniknęli z oczu i korytarze przypominały to co wszyscy traktowali jako “normalność” ale to była tylko iluzja. Złowrogie spojrzenia znad zmarszczonych brwi po obu stronach mówiły jasno, że piloci nie zapomnieli, a marines tym bardziej.

Zarówno Diuk jak i Clif byli obolali choć noc przyniosła olbrzymią poprawę. Oboje jako pierwsi stawili się przed drzwiami sali szkoleniowej. Dopiero po chwili pojawiło się ich skrzydło. Szli powoli, na czele szła Strzyga. Haintz wyglądała uroczo.

Przy drzwiach razem z Clifem i Diukiem stał Archer. Był zmęczony wyglądał jakby nie spał. Widząc wszystkich powiedział.

- Pakujcie się do symulatorów i zaczynamy!

Nim wszyscy się zebrali Cliff sprawdził grafik ćwiczeń. Ciekaw był ile pozwolą im się pobawić. Zgranie skrzydła było ważne zwłaszcza po bęckach jakie ostatnio dostali. Jakiś mądry sztabowiec kiedyś powiedział “Jak giną żołnierze to są straty, jak giną oficerowie to jest klęska” Strzyga wyglądała świeżo a w kombinezonie… Cóż mundur działał nie tylko na babki. Na szczęście głowę cowboya chwilowo zaprzątała inna spódniczka.
“No w końcu jakaś kiecka w skrzydle babka w ekipie zawsze motywowała lepiej niż nawet najlepsza połajanka CAG”
- No byku czas pokazać że ostatni lot to umiejętności a nie szczęście.
- Klepnął skrzydłowego w ramię.

- Latamy w standardowych parach - powiedział Duke - Widziałem wyniki poprzedniej symulacji i przyznam, że spodziewałem się lepszych wyników. Przyłóżmy się teraz.

***

To był koszmar… Całe skrzydło zostało rozbite zanim nawet cokolwiek się zaczęło. Ruszyli powoli ukryci w sprawnej formacji. Ale gdy tylko zbliżyli się do jednostek wroga Strzyga zdjęła maskowanie i odpaliłą aktywne skanery to samo zrobili praktycznie wszyscy. Całe skrzydło Nightsky zaświeciło się na skanerach Kilrah jak lampki na choince. Systemy wroga natychmiast ich namierzyli i zniszczyli. Diuk Wywinął się pierwszej salwie z laserów i pierwszej torpedzie. Ułamek sekundy później zorientował się że w powietrzu znajduje się tylko on i Clif a chwilę później system odnotował pierwsze trafienie. Za nim przyszła fala następnych. Byli za daleko by wykorzystać zwrotność myśliwca. Napór ognia był zbyt wielki. Kilka sekund karkołomnych manewrów później kopuła systemu VR się podniosła. Całe ramię diuka pulsowało bólem od szaleńczych manewrów….

Cleveland również leżał w swoim kokpicie. Był spocony i czuł przeszywający ból w brzuchu. Niewiele rozumiał, bo wszystko stało się błyskawicznie. Usłyszał tylko ciche “Przepraszam…” z fotela obok i nagle pojawiły się komunikaty o namierzeniu przez wrogie jednostki. Nie był na to gotowy…Nagły zryw, który wtedy zrobił chyba naruszył szwy, bo reszta walk była drogą przez mękę. Leżał teraz zmęczony i wyprasowany w kokpicie symulatora.

- Co to do cholery było!!?? - usłyszeli obaj nad głowami - to Archer wparował do pomieszczenia utykając zbliżał się do symulatora Diuka.

- To moja wina - powiedział Duke wychodząc z symulatora - nie dałem przed startem wystarczających instrukcji podkomendnym. Działali jak na aniołach.

- Dokładnie - podsumowała Strzyga wychodząc z sąsiedniego symulatora. - Nie wydał kluczowych rozkazów i sam spowodował, że drużyna przegrała.

- Ale jak to możliwe, skoro poprzednio osiągnęliście jedne z lepszych wyników. - zaczął CAG.

- To kwestia dowodzenia - Strzyga poprawiła swoje długie włosy niedbałym gestem ręki. Wszyscy się domyślili kto wtedy dowodził….

Duke spokojnie patrzył. Bo nazwanie debilami ludzi lecących niewidzialnymi myśliwcami i odpalających aktywne skanery to mało. To był sabotaż.

Warrington przesunął wzrokiem po zebranych. Clif ledwo żył trzymał się za brzuch i zbladł… Najbardziej zadowolona była Diana i stojący koło niej Woods. Reszta była przynajmniej niepocieszona. Największe wyrzuty sumienia miał na pewno Yunis - skrzydłowy Clifa, który patrzył na swojego kompana z miną zbitego psa. Wszyscy pza Orim… W sumie to Diuke nie wiedział co zrobił na polu bitwy Pies.Nie miał czasu śledzić poczynania innych. A ten android to była zagadka. Stał oparty o symulator bez najmniejszej emocji najbliżej było mu chyba do wyrazu znudzenia.

- Muszę z nimi zamienić parę słów na osobności - powiedział do Archera.

CAG nie był zadowolony ale skinął głową. Po czym odwrócił się i wyszedł w drzwiach powiedział

- Masz 5 minut, później chcę usłyszeć jakieś racjonalne wyjaśnienia.

- Chodźcie - Duke wyprowadził ich na korytarz. - Mówcie o co biega. Co jest grane?

- To chyba oczywiste - odpowiedziała Diana wychodząc przed grupę pozostałych pilotów. Diuk stał nieco z boku i czuł się dziwnie wykluczony z grupy. - Właśnie wszyscy udowodnili że nie nadajesz się na dowódcę. Mamy tutaj obszar wojny i dowodzić powinni ci co mają odpowiednie umiejętności a nie plecy!
- Dokładnie tak - odezwał się zza jej pleców Benet Woods - To przez takich jak ty raptusów zginął Ghost i Shorty. To byli właściwi ludzie na właściwym miejscu. A nie jakiś bogaty przystojniaczek z koneksjami i kupionym awansem! - w grupie rozległo się parę pomruków początkujących…

- Wszyscy udowodnili właśnie skrajny debilizm - powiedział Duke - Jesteśmy w strefie wojny, do tego major marines chce dobrać się do dupy pilotom. Jeśli to do niego dojdzie to Archer może mieć problemy. Bo Weber może podciągnąć to pod sabotaż. Poczytajcie sobie regulamin, ja miałem trochę wolnego więc nadrabiam. Weberowi wystarczy byle pretekst.
- Ghost i Shorty zginęli, bo to jest wojna. Na wojnie się ginie. Byli dobrzy, mieli doświadczenie, ale zabrakło im szczęścia. Wróg miał nad wami przewagę, wtedy oprócz umiejętności liczy się zwykły fart. Nie szukaj winnych na siłę. A moje koneksje chuj znaczą. Jestem dobry, najlepszy. Ale dlatego, kurwa, że wyrabiam normy na symulatorach za was wszystkich. Sprawdźcie sobie logi, tysiące wylatanych godzin, walka kołowa, zasadzki, ataki, obrona. Wszystko solo i w grupie. Nie musicie mnie lubić, nie musicie nawet szanować. Ale musicie zrozumieć jedno. Jestem tak zarozumiałym chujem, że każdy stracony pilot w skrzydle to dla mnie obraza. A obrażać się nie dam.


- Znam cię Danny! - Mówiąc to Diana podeszła i palcem uderzyła go w pierś - Znam chyba od zawsze. Tobie wszystko przychodzi łatwo… Dokładnie jak powiedziałeś jesteś zarozumiałym chujem. Dla ciebie te godziny w symulatorach to zabawa. Zawsze wygrywasz zawsze najlepszy i na piedestale… Tutaj nie liczą się godziny w symulatorze, tylko to jak traktujesz innych. Tu nie liczy się nawet kto jakie ma umiejętności. Tutaj liczą się ludzie - dźgnęła go - To że dostałeś kulkę nic cię nie nauczyło. Twoje nazwisko nie sprawi, że będziesz ponad nami. Nie kochasiu - ponownie go dźgnęła - Twój fart się skończył przegrałeś i teraz idź to wytłumacz CAG. Najlepiej złóż od razu rezygnację z dowodzenia. Z tym skrzydłem daleko nie zalecisz…

- Tak, liczą się ludzie - powiedział Duke - a ludzie chcą przeżyć. Ja tą szansę zwiększam. Ja wiem albo będę wiedział jak użyć każdego z was. Jak użyć waszych dobrych i złych stron. Tak jest, ja… ja.. i ja. - wyminął Strzygę i podszedł do Woodego - Chcesz umrzeć dlatego, że mi wszystko przychodzi łatwo? Że nazywam się tak jak nazywam? Chcesz umrzeć dla kogoś kogo lubisz, czy żyć pod znienawidzonym dowództwem? Czy któraś z was tego chce? Odpowiedzcie.

- Odpuść mu trochę. - Cliff doczłapał się do Benetta - Przyjął za mnie kulkę, głupio bo głupio ale zawsze. Zasługuje przynajmniej na szansę. Może jeszcze zrobimy z niego człowieka. -Rzucił swobodnie próbując rozładować nieco napięcie. Zrobił jeszcze jeden krok w stronę Diuka i Strzygi. - a wy kochasie jak chcecie drzeć koty to sobie załatwcie izolatkę. Nie wiem jak było u was ale u nas jak skrzydłowy daje dupy to dostaje cała para. - Cliff zmierzył pieklącą się dziewczynę niechętnym wzrokiem. - W jednym Duke ma rację chcemy przeżyć a choć to tylko ćwiczenia narażasz nas. Zrozum to albo spieprzaj. U nas się nie wystawia partnera. Nie wiem jak było u Huntera ale tu idziemy za sobą choćby i do piekła. Ghost to wiedział i nikt nie musiał tego tłumaczyć. - zakończył wściekły. Gdyby to dotyczyło innego skrzydła wziąć by popcorn i oglądał show ale to dotyczyło jego rodziny. A nic nie wkurzało go bardziej niż skrzydłowy wystawiający partnera.

- To nie ja nas narażam, tylko ten idiota! - Odparla Diana wskazujac na Diuka - To nieodpowiedzialny, małostkowy, zapatrzony tylko w siebie idiota, który nas wszystkich poprowadzi na śmierć. Wolę teraz w kontrolowanych warunkach usunąć go z tego miejsca zanim narobi większych szkód! To że skrzydło stanęło murem za mną i Benetem świadczy o tym, że wszyscy podzielają moje zdanie w tym temacie prawda! - Podniosła wzrok, ale wszyscy mieli głowy spuszczone. Chyba nie do końca pasowało im to co się stało.

- Jemu i reszcie się nie dziwie. - spojrzał na Woodyego- A Dukowi się należało żeby pamiętał że to gra zespołowa a nie taniec z gwiazdami. Ale to do cholery to twój skrzydłowy. Za kogo Ty się uważasz polepszona primabalerino. W tej chwili mam więcej zaufania do niego niż do ciebie. Bo poza mną wstawił się za Greyem jak ta głupia dupa wieszała na nim psy o chciała go wrobić w sprawę Rumiko. A ty co zrobiłaś he? Chcesz się na nim odegrać, super drogą wolna ale zrób to jeszcze raz kosztem skrzydła to szukaj sobie innego zajęcia bo z nami to se nie polatasz.

Diuk zauważył jak Pies stojący pod ścianą z grymasem znudzenia oderwał się od ściany i ruszył w kierunku zebranych. Wszyscy spojrzeli na niewysokiego androida, który zbliżył się do zebranych. Wszystko przycichło.

- Ta sprawa ciebie nie dotyczy! - Warknęła poirytowana Diana

Pies stanął przed nią cały czas z wyrazem znudzenia na twarzy. Po czym bez słowa potężnym sierpowym posłał ją na pokład statku. Był zdecydowanie silniejszy niż na to wskazywałaby jego postura. Niemal wszyscy odruchowo się odsunęli. Diana zaczęła się podnosić z rozcietej wargi sączyła się krew.

- Ty… - wysyczała.

Pies zaś podszedł i kopnął ją w twarz. Próbowała się zasłonić, ale impet uderzenia i tak ją przesunął po podłodze. Pies powiedział patrząc na Diuka.

- Tak się powinno załatwiać sprawy związane z buntem i nieposłuszeństwem. Ta suka zdradziła całe skrzydło, na takie zachowania nie wolno pozwalać. Jeśli raz pozwolisz na zdradę zdradzi w najmniej odpowiedniej chwili.

Diana z trudem podnosiła się na drżących dłoniach i splunęła krwią na pokład.

Cliff podał Dianie swoją chustę.
- Nie musisz oddawać. - miał nadzieje że pies wytłumaczył jej to czego on nie potrafił słowami. - Załatwione? Bo teraz czas naprawdę polatać. - Cliff wyciągná do strzygi gałązkę oliwną.

- Wystarczy! - warknął Duke - Nie tak tu załatwiamy takie sprawy. Pytam reszty i oczekuje werbalnej odpowiedzi.

Pies pokręcił tylko głową z dezaprobatą i ruszył do swojego miejsca pod ścianą, a załoga rozstąpiła się schodząc mu z drogi.

Strzyga odepchnęła rękę Cliffa. Otarła usta rękawem rozmasowując na nim krew. Jej twarz zaczynała puchnąć i z trudem powiedziała.

- Masz swoją odpowiedź… Ja z tobą latać nie będę! - to powiedziawszy się odwróciła.

Woody postawił krok i popatrzył niepewnie na Diuka jakby czekając sam nie wiedział na co. Reszta skrzydła twardo milczała ze spuszczonymi głowami.

- Pytałem o coś - nalegał Duke.

- Nie Panie podporuczniku - wydukał Woody ze spuszczoną głową. - Nie chcę umierać… - Popatrzył po zebranych, a jego wzrok na chwilę zatrzymał się na pobitej Strzydze. Zasmucił się jeszcze bardziej i pokręcił przecząco głową. - Ma pan dowódca rację... - dodał nieco służalczym tonem. A diuk mógłby przysiądz że usłyszał gdzieś z boku stłumione parsknięcie Psa. Popatrzył w tamtą stronę ale zobaczył tylko androida, który wpatrywał się w niego wyczekująco.

- A pozostali? Idziemy latać czy roztrząsamy dalej tą sprawę?

Cliff westchnął z rezygnacją. Szturchnął łokciem Hakima i wskazał ruchem głowy w kierunku symulatorów.
-Idziemy polatać. Ale teraz jedziemy na ciebie bo mnie zaraz flaki wypłyną. -zwrócił się do swojego skrzydłowego. Gdy przechodził obok Duka odezwał się cicho.
- Załatw to że Strzygą bo może dla ciebie polecą ale na pewno nie polatają. Udowodnij że się myliła.- Nie czekając na odpowiedź popełzł w stronę symulatorów.

Pozostali niemrawo pokiwali głowami. Co jak co ale Morale to miał pod psem… Spojrzał w kierunku androida, który dalej czekał znudzony. Pozostało załatwić powtórny przelot z CAG. Gorzej, że stracił skrzydłową. A na dodatek stracił skrzydłowego. Bo wątpił, żeby Strzyga wróciła. Pies latał z Greyem poprzednio leciał sam i osiągnął dobre wyniki jak na kogoś bez skrzydłowego. Mimo to Diuk zdecydował, że polecą tak jak teraz ale on poleci sam, skoro jego skrzydłowa zdezerterowała.

CAG przystał na propozycję i symulacja została powtórnie odpalona. Tym razem…. Wszystko poszło z planem...

Cliff po drugiej symulacji czuł się złachany jak po trasie koncertowej. Flaki go rwały mimo że drugi przelot oszczędzał się w miarę możliwości. Wysiadł więc blady i zziajany aż Haqim się zaniepokoił.
- Wporządku? Wiem że łapiduchy teraz cuda wyprawiają ale nie wyglądasz najlepiej.
- Luz. Dam radę. Trochę poleżę i znów mogę wskoczyć na siodło.
Mimo zapewnień cowboya skrzydłowy odprowadził go do kwatery gdzie Cliff wziął kąpiel i położył się. Poleżał kilka godzin ale sen nie nadszedł. Myśli brzęczały mu w głowie niczym nienastrojona struna. Niby wszystko dobrze się skończyło ale… No właśnie ale… Nie miał okazji spotkać się z Chou, niepewna sytuacja Victori i jeszcze Strzyga Duke i Pies. Nie mógł pojąć jak Duke mógł doprowadzić swoją skrzydłową do takiego stanu. Jak Diana mogła zdradzić swojego skrzydłowego. Po cholerę Pies się wtrącił. No i w sumie dobrze zrobił. Czego zwykle nie dało się wytłumaczyć słowami zwykle starczało poprzeć słowa pięścią by wbić wbić opornym nieco oleju, tyle że na nią nie podziałało. No i ostatnia żecz która go męczyłą. W jego obecności obito dziewczynę. Pustka w kajucie i bezczynność zaczęły działać mu na nerwy. Wciągną na kombinezon starą flanelową koszulę, pas, oraz skórzane robocze rękawice i udał się do hangaru gdzie stał jego Anioł. Ciekaw był czy ktoś się zabrał. Jeżeli nie i tak nie miał nic do roboty a musiał czymś zająć głowę.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline