Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2020, 09:58   #63
Kesseg
 
Kesseg's Avatar
 
Reputacja: 1 Kesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputację
Roześmiała się.
- Rzeczywiście. W klubie - pokiwała głową. - Więc ja też obiecuję ci się odwzajemnić. Kiedy skończymy rozmawiać, będziesz miała minutę nim zacznę cię gonić… - oznajmiła z drapieżnym uśmiechem. - Tymczasem jednak, przespacerujmy się po piasku i porozmawiajmy jak dziewczyna z dziewczyną… - pociągnęła ją w kierunku oceanu. - Ostatnio przyciągnęłaś uwagę Siggy'ego, a to znaczy, że również moją. Powiedz, czemu jeszcze nie zgłosiłaś się do Szeryfa i nie urządziliście na niego zasadzki, co?

- Bo nie chce, żeby w jakąś wpadł - odpowiedziała niemal natychmiast, zaskakując tym nawet siebie. Zamilkła na chwilę i potargała włosy. - Przy nim po raz pierwszy w życiu i nie życiu poczułam się normalna… wiem jak paradoksalnie to brzmi - zaśmiała się, ale tak właśnie było. Będąc człowiekiem, nie potrafiła znaleźć sobie miejsca w społeczeństwie, a po Spokrewnieniu też nie czuła się akceptowana, nawet przez własny klan.

- Paradoksy bywają dobre… - odpowiedziała wymijająco, po czym zdecydowała się dodać - I wiem, jak się czujesz. Pytanie, czy będziesz potrafiła dla tego uczucia porzucić wszystko co do tej pory miałaś? Bo jak raz się zdecydujesz, to nie będzie już odwrotu. I to więcej niż na jeden sposób… Uwierz mi jednak: spalone mosty to najlepszy w życiu start, ratujmy co się da! - zaśpiewała.

- Podjęcie tej decyzji wcale nie jest łatwe - przyznała, uśmiechając się smętnie. - Gdyby chodziło tylko o Siga, byłoby inaczej. Nasza wzajemna fascynacja może się tak naprawdę w każdej chwili skończyć. Nieważne po której wtedy będę stała stronie - powiedziała przykucają i malując na piasku palcem różne nieokreślone kształty. - Wiem, że w każdej chwili ten pozorny spokój może się skończyć, a wtedy mogę zostać już bez możliwości podjęcia jakiejkolwiek decyzji przez mój brak zdecydowania - mruknęła po czym spojrzała na nią. - To nie przypadek, że na mnie wpadłaś, prawda? -zapytała wiedząc, że od tego co powie zalezy czy będzie miała okazję jeszcze coś zrobić, czy już nie koniecznie.

- Właściwie to śledziłam tego jasnookiego smakołyka, z którym rozmawiałaś w klubie - odpowiedziała. - Ale uznałam, że ty jesteś ciekawsza. I masz rację, czas spokoju się kończy, wieje wiatr przemian. A prognoza wskazuje, że to dopiero przedsmak huraganu.

Roxi zaczęła przesypywać piasek z dłoni na dłoń.
- Nie powinnaś z niego rezygnować dla mnie - stwierdziła podnosząc na nią wzrok i wstając. - Mogę zapytać jak ci na imię i kim jest dla ciebie Sig?

- Mam na imię Kayah - odpowiedział z uśmiechem. - Siggy jest dla mnie… hmmm, jak się tłumaczy "nakama"? Towarzyszem broni? Kamratem? - zastanowiła się. - No i mam nadzieję, że też przyszłym bratem.

- Więc to ty upweniłaś Siga, że jestem kim jestem - powiedziała uśmiechając się na samo wspomnienie jego ekscytacji tym faktem. - Sama nie wiem czy ci za to dziękować, czy jednak nie… fakt, że to wiele ułatwiło w naszych rozmowach - dodała otrzepując rękawiczki z resztek piasku. Co by powiedział Vincent jakby je teraz zobaczył.
- Nakama… to z japońskiego? - zapytała nagle.

- Winna oskarżanego czynu! - zaśmiała się. - Jestem łączniczką między Rekinami a Neonowymi Aniołami, których zostałam "honorowym członkiem". I tak, z japońskiego. Czyta się One Piece'a…

- Powiedz mi jeszcze, że macie wszystkie do tej pory wydane części. W miejskiej bibliotece z której korzystam jest straszna bieda, choć i tak dobrze, że jest cokolwiek - powiedziała z rozbawieniem. Spojrzała krytycznie na rękawiczki, z których nie dało się strzepnąć całego piasku. Będzie musiała je wypłukać. Zdjęła je i sięgnęła po drugą parę do saszetki na biodrze, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła. - Nie zaprosiłaś mnie tu chyba tylko po to żeby zapytać dlaczego jeszcze nie urządziłam zasadzki na Siga? - zapytała próbując raz jeszcze otrzepać rękawiczki.

- Mogę ci powiedzieć, ale byłoby to kłamstwo - zachichotała. - Chciałam się przekonać jakim typem jesteś, ciekawa co Siggy w tobie zobaczył. Na razie nie jest najgorzej, ale szału też nie robisz. Taka… przygaszona się wydajesz. No, ale może mogłabyś się rozkręcić… Gdybyś mogła zrobić cokolwiek w tym mieście, co byś zrobiła?

Roxi zamarła nagle trzepiąc swoje rękawiczki, zamyśliła się spoglądając w niebo.
- Dobre pytanie… i ciężkie - przyznała. - W zasadzie przez cały czas robię cokolwiek - powiedział uśmiechając się lekko i przyglądając rękawiczką. - Gdybym miała pieniądze zainwestowałbym w branżę IT, sprowadziła młodych, utalentowanych ludzi, żeby pisali gry i rozwijali technologię wirtualną. Gdybym miała władzę, skatalogowałabym wszystko i wszystkich w tym mieście. A gdybym miała wpływy dowiedziałabym się co ukrył przede mną ojciec i pewnie jeszcze kilka innych ważnych figur, ale to z zupełnie innych powodów. Albo najzwyczajniej w świecie bym stąd wyjechała.To dziura, a wszyscy szarpią się o ten ochłap jakby był ze złota - powiedziała wzruszając ramionami.

- Jesteś zbyt przyziemna, zbyt logiczna - skrzywiła się. - Ja skoczyłabym z najwyższego budynku do basenu pełnego truskawkowej galaretki. Wzięłabym Fort Baxter i cisnęła prosto w Słońce. No i może jeszcze rozwiązała problem Niebieskiego Rekina. Tak żeby nie było, że wykorzystuję tą nieskończoną moc tylko dla siebie!

- Świat jest przyjemny i logiczny. I bardziej poukładany niż nam się wydaje. Lubie odkrywać jego tajemnice, niekoniecznie te zagnieżdżone w społeczeństwie - powiedziała jakby chciała się usprawiedliwić. Ciekawe czy i pod tym względem Sig by ją rozumiał i twierdził, że są tacy sami.
- Niebieskiego Rekina? - zapytała po chwili Roxi stwierdzając, że jej rękawiczki na tą chwile czystsze nie będą i zakładając je z powrotem.

- Och, więc jesteś z tego gatunku szalonych, co sądzą, że świat się da zrozumieć i uporządkować… - pokiwała głową. - Rozumiem, rozumiem… No niebieski, bo jest jak żarłacz błękitny: duży, śmiertelnie niebezpieczny, z pozoru ospały, ale tak naprawdę niezwykle szybki, jedzący zwierzęta małe i duże a nawet i inne rekiny - wyjaśniła.
- No dobrze, zmęczyłam się gadaniem, które nie przybliża mnie wcale do wydania o tobie oceny. Czas wyjaśnić ci zasady… - z kieszeni bluzy wyciągnęła stoper. - Nastawiłam jego budzik na dwie godziny przed świtem. Jeśli będziesz wtedy poza zasięgiem mojego wzroku, jesteś wolna, nie będę cię dłużej ścigać. Jeśli będziesz przy mnie, gdy zacznie dzwonić, zabiorę cię ze sobą do Siga i pozostałych. Z tym, że ja do tego czasu będę próbowała cię zabić… - odeszła kilka kroków, schyliła się i wyciągnęła spod piasku ukrytą tam maczetę. - I jak mówiłam na początku: masz minutę przewagi. Czas… start!

- Powiedziałabym, że to nieuczciwe, że ty masz broń… ale polowania nigdy nie są uczciwe dla zwierzyny - powiedziała oddalając się od Kayah tyłem, by jak najdłużej mieć ją na oku i wiedzieć, że z tymi forami nie blefowała. Nie chciała oberwać w plecy. W końcu wiedząc, że nie ma co marnować czasu i że chyba plecy póki co będa bezpieczne, odwróciła się i pognała w kierunku zabudowań, od razu używając akceleracji, by oddalić się jak najbardziej. W głowie przejrzała bezpieczne miejsca. Sześcian był teraz pusty, a nawet jakby nie był nie było sensu sprowadzać niebezpieczeństwa na ludzi - najemników, czy też, gdyby klub działał normalnie, bawiących się tak imprezowiczów. Ale był tam jej miecz. Choć z drugiej strony, nie była pewna czy na cokolwiek się jej zda. Biblioteka, też nie była dobrą opcją, była zupełnie pusta. Nie powiedziane, że zabezpieczenia które tam urządziła powstrzymają Kayah. Roxi przewidywała je dla ludzi. Najsensowniejszą opcją wydał jej się szpital, ale był daleko. Nie mówiąc o tym, że był tam Vincent i jeśli tam nagle wpadnie i poprosi o schronienie, będzie musiała mu wszystko opowiedzieć. Na razie i tak chciała zniknąć wampirzycy z oczu. Może wtedy będzie mogła jeszcze użyć niewidzialności…
W biegu też przestawiła swój alter bezpieczeństwa, nie było sensu mieszać w to osób postronnych, póki jeszcze żyła, choć może to był najgubsza z jej myśli. Jednak chyba bardziej bała się kazania Vincenta i tego, że zabroni jej spotkań z Sigiem, albo co gorsza zmieni jej wspomnienia na ten temat, niż tego, że Kayah jednak ją dopadnie…
 
__________________
Voracity - eng cover (Overlord 3 season OP)
Kesseg jest offline