Przedpołudnie 23 Brauzeit 2518 KI, dom zgromadzeń Za dwa pacierze... Kurwości... Dali by pospać... - pomyślał traper zły, bo miał jeszcze cień nadziei, że zdoła zamknąć oko jeszcze na trochę. Dłonie i ramiona paliły żywm ogniem od cięzkiej, nocnej przeprawy, a Franz nie miał już kilkunastu wiosen, kiedy nie męczył się tak bardzo, a nawet jeśli, to szybko wracał do siebie.
Z drugiej strony posępny brodacz wiedział, że czasu nie było zbyt wiele do zmroku, a Morr chyba tylko sam raczył wiedzieć (i może Lautermannowa), czy odnajdą miejsce wyśnione przez Leto. A bóg był świadkiem Mauerowi, że wolałby znaleźć się tam za dnia, niż po zmroku.
Traper sapnął i podniósł się ciężko z ławy. Mrucząc pod nosem przekleństwa pozbierał swój ekwipunek, przywdział zdobyczne części zbroi, padł znów na ławę momentalnie zamykając oczy oznajmiając jeszcze:
- Obudźta mnie za dwa pacierze...
I zasnął...