Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2020, 22:11   #273
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Siedziba rodu Benesato, 1 lipca 2595

Angeline Léa od zajęcia miejsca za stołem nie odrywała spojrzenia od Galli Lombardi, chociaż starała się obserwować córkę Białego Wilka w sposób na tyle dyskretny, by nie zostać posądzoną o natrętne grubiaństwo. Krew w żyłach szlachcianki zgęstniała pod wpływem myśli, które na przemian przyprawiały ją o lodowate i gorące ciarki.

Czy taki właśnie los gotował jej czcigodny Emmanuel Geoffroy Sanguine? Wymuszoną rolę żony z dyplomatycznego sojuszu sprezentowanej prymitywnemu władyce z krańców cywilizowanej Europy? Związek pozbawiony żadnych głębszych emocji prócz być może starannie skrywanej odrazy i nienawiści? Angeline Léa nie wiedziała tak naprawdę niczego o potomkach króla Oppolusa, ale teraz, siedząc w tym zatęchłym pokoju i wpatrując się w stojącą za plecami podstarzałego namiestnika kobietę gotowa była wyobrazić sobie w jej miejscu siebie samą.

Czysta krew Sanguine, skazana na wieloletnią grę pozorów do chwili, w której śmierć miała ją rozłączyć z małżonkiem. W tej akuratnie chwili, ściskając zbielałymi palcami nóżkę napełnionego winem pucharu, potrafiła myśleć wyłącznie o odrazie, która napełniała ją na samą myśl o dzieleniu łożnicy i jadalni z człowiekiem takim jak Ennio Benesato.

Co nie znaczyło rzecz jasna, że zgrzybiały namiestnik był złym człowiekiem - lecz choćby był i najszlachetniejszym z Europejczyków, Angeline Léa zapewne nie zawahałaby się przed sięgnięciem po truciznę, by zakończyć udrękę mariażu. Udrękę jej małżonka, rzecz jasna.

Starannie skrywając emocje, przysłuchiwała się słowo gospodarza i swego brata czekając na dogodną chwilę, by samej dołączyć do konwersacji.

Ennio Benesato zaszczycał spojrzeniami wszystkich członków delegacji, wszelako największą uwagę poświęcał Abdelowi. Dziedzic nie czuł się tą atencją w najmniejszym stopniu zaskoczony, miał bowiem po swojej stronie i zaszczytną rangę posła i szlachetny męski urok, który musiał na podstarzałym Purgaryjczyku wywrzeć szokujące wrażenie.

Wcale bym się nie zdziwił, gdyby od teraz kazał zamykać tę wilczą sukę na klucz, żeby strzec przede mną jej nadwyrężonej cnoty!

Namiestnik najwyraźniej nie odczuwał głodu, bo przez cały czas skubał okruszki chleba z jednej dzierżonej w dłoni pajdy. W zamian wyraźnie coś knuł, bo na jego pomarszczonym obliczu rysował się dziwaczny grymas ogromnego zatroskania wymieszanego z cierpiętniczą miną człowieka chcącego podstępnie wzbudzić współczucie. Na salonach Montpellier taka taktyka nie miała najmniejszych szans powodzenia, tam bowiem szlachta od młodych lat uczona była wytrawnej gry konwersacji, w której główne role grała umiejętność ukrywania własnych emocji i brak podatności na manipulację z przeciwnej strony.

- Mój ukochany brat został podstępnie zamordowany całe dni temu, a sprawca tego czynu dotąd nie został odnaleziony - przemawiał dalej Ennio Benesato - W Lucatore i okolicznych sadybach wrze, bo lud kochał mego brata tak samo jak ja. Są tacy, którzy twierdzą, że uczynili to jehameddanie, którzy chcieli pomścić krew swoich współwyznawców przelaną na ziemiach Niziny Adriatyckiej.

Dzielący uwagę pomiędzy namiestnika i jego młodą oblubienicę Abdel zauważył jakiś cień, który przemknął pod kapturem Galli.

- Jest to wszelako podłe oszczerstwo - Ennio zgniótł w palcach pokruszoną kromkę chleba dając się ponieść nagłym emocjom - Ród Benesato blisko się związał z rodem Lombardich, mocą związku, w który wstąpię niebawem razem z córką Białego Wilka. Bliscy zaś Lombardim czciciele Kozła nie rzuciliby z pewnością na szalę swych dobrych relacji tylko po to, by wywrzeć spóźnioną pomstę na człowieku, który po tylu latach przyniósł im pokój.

- Tak mogą twierdzić jeno ci, którym zależy na zniszczeniu sojuszu pomiędzy rodami Benesato i Lombardi - oznajmiła dźwięcznym zdecydowanym głosem Galla, opierając długie wąskie dłonie na ramionach swego podstarzałego oblubieńca - Ludzie żywiący tak zapiekłą i nieuzasadnioną nienawiść do Bergamo, iże w jej imię spróbują obrócić lud Lucatore przeciwko temu, który jest solą tej ziemi.

Ennio przechylił się w krześle spoglądając w górę na swą narzeczoną, podziękował jej za wsparcie smutnym uśmiechem. Przyglądający się tym gestom Abdel utrwalał się coraz bardziej w przeświadczeniu, że namiestnik był chytrym starym lisem próbującym ewidentnie ogłupić swym zachowaniem młodego i być może naiwnego ambasadora.


Siedziba rodu Benesato, 1 lipca 2595

Na korytarzu pojawiła się spora grupa miejskich strażników, trzymających w rękach ceremonialne piki i przyglądających się Helwecie pełnymi ostrożnej ciekawości oczami. Żaden z noszących proste skórzane kaftany mężczyzn nawet nie próbował ukrywać błysku w spojrzeniach, dosłownie wwiercając się w postać Alpejczyka wzrokiem.

Nathan przyjmował ten ogrom popularności ze stoickim spokojem, umiejętnie demonstrując zebranym przewieszoną przez ramię strzelbę. Instynkt podpowiadał mu, że prędzej czy później któryś ze stróżów prawa przełamie lody zawiązując niezobowiązującą rozmowę.

Jak się rychło okazało, uczynił to młody strażnik, z którym Barthez miał sposobność rozmawiać dzień wcześniej na ulicy.

- Piękna broń - oznajmił rzucając jednocześnie znaczące spojrzenia towarzyszom - Rzadko widywana w tych stronach. Widać od razu, że służycie bardzo zamożnemu panu.

Inny ze strażników chrząknął, a młodzieniec poczerwieniał uświadamiając sobie w jednej chwili, jaki nietakt popełnił - komplementując strzelbę Nathana podkreślił niechcący ubogi status swego własnego pryncypała, skoro w zasięgu wzroku Helwety nie widać było ani jednej sztuki broni palnej, a jedynie mało praktyczne piki.

- Nam jednak takich nie potrzeba, bo w mieście panuje ład i porządek - odparł naprędce próbując jakoś ratować niezręczną sytuację.

Z pewnością, o ile nie zwracało się uwagi na fakt, że ktoś właśnie zamordował tutaj Neognostyka, a wy sami ledwie panujecie nad wzburzeniem tłumu.

Pozostawiając sobie własne przemyślenia, Helweta skinął uprzejmie głową w stronę młodzieńca i jego towarzyszy broni.


Jeśli Nathan zamierza wciągnąć strażników w konwersację, ma ku temu sposobność. Jeśli woli zachować chłodny profesjonalny dystans, poproszę o stosowną deklarację. Co do zachowania Purgaryjczyków, Barthez nie zauważa żadnych objawów wrogości, co najwyżej zrozumiałą podejrzliwość.


 
Ketharian jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem