Wędrówka przez bagna była ciekawa dla kogoś, kto nigdy w takich okolicach nie bywał i żądny był nowych (chociaż nieco jednostajnych) widoków. Oraz lubił brodzić w wodzie czy zapadać się po kolana w czymś, co - jak mówili niektórzy - było za gęste do picia, a za rzadkie do orki.
Daveth nie należał do miłośników takich klimatów, ale jak nie było innej możliwości, to nie zamierzał narzekać. Prędzej czy później musiało się zrobić ciekawiej.
I zrobiło się, gdy natrafili na opuszczone obozowisko, którego lokator - zapewne - padł ofiarą jakiegoś lokalnego drapieżnika. A że nie walczył? Może siedział do późna w nocy i zdrzemnął się nad ranem? Złapany podczas snu nie miał szans na stawienie oporu. Wszak opancerzonemu gadowi dość trudno zrobić krzywdę gołymi rękami.
A może to czarodziejka pozbyła się swego kompana?
W każdym razie wiadomą rzeczą było, iż jednego z towarzyszy Laugi już nie muszą szukać.
Widać było, że miejsce do bezpiecznych nie należało, ale posiłek można było ze spokojem zjeść, więc Daveth zabrał się za jedzenie. Nie zapomniał również o Laurze. |