Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2020, 21:39   #69
Kesseg
 
Kesseg's Avatar
 
Reputacja: 1 Kesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputację
- To Rekiny mają jakąś ideologię? - prychnęła Emily.
- To my jakąś mamy? - zdziwiła się Anjali.
- Czekaj - Max gestem uciszył towarzyszki. - Jeśli "się nie przyjęłaś" to czemu chcesz nam pomóc? - zapytał, jeszcze bardziej podejrzliwy. - Czy ty nie pracujesz dla nowego Potomka Noctrum?

- Zacznijmy od tego, że nie pracuje dla nikogo. Wykonuje polecenia Vincenta jak jest bardzo stanowczy w wyrażaniu swoich życzeń, a zwykle taki jest. Miałam za zadanie pomagać Marlo, ale od początku stawiał opór, aż w końcu całkiem mu odbiło. Nie lubię jednak zostawiać rozgrzebanych spraw i w zasadzie przyszłam tu żeby sprawdzić czy może Nocturn nie zawieruszyła się tu z tym samym celu co wy… W zasadzie nie widzę też powodu, żeby wam nie pomóc. Jakoś te wszystkie podziały na swoich, tamtych, cudzych, innych do mnie nie przemawiają… może dlatego, że nie czuję się związana z żadnymi. Tak czy inaczej pomagając wam nic nie stracę - wyjaśniła.

- Chyba rozumiem twoją sytuację - Max pokiwal głową. - Lucian i ja również byliśmy pod butem Noctrum… dopóki się nie odcieliśmy. Nie było to łatwe. Zwłaszcza dla niego…
- Wspieramy cię - Anji pogłaskała go po ramieniu.
- Chyba rzeczywiście bardziej pasowałabyś do nas niż do Rekinów. My też mamy dość tych podziałów i konfliktów, po prostu chcemy żyć wolni… nie wiemy tylko jak długo uda nam się stać na uboczu, gdy konflikty zaczną eskalować - zagryzł zęby.
- Damy radę! - pocieszała go dalej AJ. - Będzie co ma być, a jak już będzie to się z tym zmierzymy i wyjdziemy z tego zwycięsko!
- Chciałbym być równie optymistyczny… - mruknął Killigan prowadząc Roksanę do zachrystii.
- Mam nadzieję, że rozumiesz, że pomagając nam popełniasz śmiertelny grzech w oczach Camarilli? - zapytał nieco ponuro, wskazując na biurko z nieco niechlujnie pozbieranymi dokumentami.

- Tylko jeśli ktoś się dowie - zauważyła Roxi. - A nawet wtedy mogę wymyślić jakąś półprawdę o tym dlaczego to zrobiłam - dodała wzruszając ramionami. Spojrzała na papiery i przejrzała je. Wybrała dokument opisujący ostatni remont i przyjrzała się planom, prubując znaleść jaką anomalie budowlaną, coś co nie było sensowne z punktu widzenia napraw, albo nie było w ogóle zaznaczone i nie zgadzało się ze stanem faktycznym budynku.

Roksi spojrzała na dokumenty i wystarczyła jej chwila, aby odnaleźć nieprawidłowość. Była całkiem nieźle zakamuflowana, dla ignoranta całkowicie niezauważalna. Ale ona nie miała wątpliwości. Wskazała palcem punkt na planie i mruknęła:
- Tu.
- Jesteś… jesteś pewna? - dopytywał Max. - Ledwie rzuciłaś okiem…

- Pewna mogłabym być jakbym sama go tam zamurowała. Ale tu jest coś dziwnego i nie pasuje do ogólnego planu. Jak nie sprawdzimy, to się nie dowiemy. Lepsze to chyba niż kuć na oślep. Tylko czy wy jesteście pewni? On może nie być zadowolony z tego, że go budzicie - stwierdziła.

- Jasne, piszę po Matta, zaraz przyjedzie z narzędziami - powiedział Max, a na jego twarzy pojawił się wreszcie lekki uśmiech, kiedy wyjmował komórkę z kieszeni. - Cóż, wolę mieć przy sobie niezadowolonego Luciana niż nie mieć go przy sobie w ogóle. Nadchodzą trudne czasy, ta Sfora potrzebuje przywódcy, który wie co robi. Ja potrafię takiego tylko udawać. Ostatnio Szeryf dorwał dwójkę naszych, Cassa i Cindy. Perry rozważa przejście do innej Sfory. Kayah ostatnio spędza z nami coraz mniej czasu. Pewnie Rekiny mają własne problemy... - potarł sobie czoło. - Zapomnij. Ty na pewno też masz własne. Dzięki za pomoc.

- Każdy jakieś ma. Dobrze, że macie kogoś na kogo możecie liczyć - powiedziała uśmiechając się lekko. - Słuchaj, jest sens żeby jej w ogóle szukać? W sensie Nocturn, ktokolwiek ucieszy się jak ją znajdę… no bo Marlo to już chyba obojętnie, po tym jak rzucił się na wyspę z chmarą typów spod ciemnej gwiazdy… - westchnęła.

- Jeśli jest sens w szukaniu Noctrum, to tylko po to, żeby wbić jej kołek w serce, albo kły w szyję - odpowiedział Killigan z zimną nienawiścią w głosie. - Albo żeby zrobyć jej zegarek… - dodał po chwili, ciszej i mniej pewnie.

- Zegarek? - zdziwiła się Roxi.

- Tak, srebrny zegarek kieszonkowy - pokiwał głową - Lucian opowiadał, że było w nim coś niezwykłego. Przyciągał wzrok, fascynował… miało to być niemal hipnotyczne wrażenie. A Noctrum uznawała go za swój największy skarb.

- Ciekawe - przyznała po czym uśmiechnęła się lekko. - Dobra, znikam, zanim ktoś mnie z wami nakryje. Uważajcie na siebie i w ogóle. Mam nadzieję, że znajdziecie to czego szukacie - dodała przechodząc przez kościół. Po wyjściu skierowała się do posiadłości wspomnianej Czarnej Damy, oczywiście ostrożnie i ukradkiem, tak by nikt i nic jej nie widziało.

Mimo całej swojej ostrożności, po przedostaniu się przez ogrodzenie, Roksana została zauważona przez dwóch strażników. Zapewne ghouli, których Noctrum zostawiła na straży swojej posiadłości.
- Stój! Ręce tak żebym je widział! - zawołał pierwszy, mierząc do malkavianki z automatycznej kuszy.
Drugi, uzbrojony w strzelbę, zbliżał się powoli i ostrożnie. Wyglądało na to, że traktowali Mrozow jako potencjalne zagrożenie, mimo jej niewinnego wyglądu.
Roksi rozejrzała się. Powrót tą samą drogą jaką się tutaj dostała nie wchodził w grę - ogrodzenie było za wysokie i załatwiliby ją zanim zdołałaby się wspiąć. Mogła jedynie skoczyć między krzewy, licząc na osłonę, albo rzucić się biegiem w kierunku budynku. Obie opcje niezbyt jej się uśmiechały, ale sytuacja była poważna i nie wiedziała, czy uda jej się z niej wykpić.

- Z kuszą na nieletnich, ładnie to tak - powiedziała podnosząc ręce do góry. - Przepraszam, ćwiczę parkour, nie sądziłam, że ktoś tu jeszcze mieszka… - spróbowała z blefowaniem.

- Parkour? To tak się teraz bawią bogate dzieciaki? - strażnik obniżył kuszę. - Powinienem wezwać policję, ale pewnie twoi rodzice i tak tylko wpłacą kaucję i nikt się niczego nie nauczy… - pokręcił głową, z wyrazem niesmaku na twarzy.
- Słuchaj, młoda - odezwał się drugi strażnik, głos miał chrapliwy i nieprzyjemny - zbliż się no, ale powoli… bo jak dla mnie to coś blado wyglądasz. Co tam masz przy sobie, hę? - w przeciwieństwie do swojego kolegi wciąż był podejrzliwy.

- Komórkę, klucze takie tam… daj pan spokój z tą kuszą, to nie średniowiecz, prawdziwa w ogóle czy to tylko straszak? - zapytała podchodząc powoli. - Dużo przy kompie siedzę to blada jestem, dlatego rodzice cieszą się, że czasami gdzieś wychodzę pobiegać - wzruszyła ramionami.

- Mało brakowało, a na własnej skórze przekonałabyś się jak bardzo jest prawdziwa - odpowiedział milszy ze strażników.
- Może jeszcze będziesz miała okazję - wycharczał ten drugi, ze strzelbą, uważnie przypatrując się Roksanie. Najwyraźniej jednak nie znalazł niczego, co by potwierdzało jego podejrzenia. - Dobra, Dave, zrób jej zdjęcie na wszelki wypadek i niech spada - zdecydował wreszcie.

- Na zdjęcia nie powinien wyrazić zgody mój prawny opiekun? Nie żebym się czepiała, ale jestem niefotogeniczna, a w ogóle to po co całe to ochraniania pustej posiadłości. Może to nie ja tu stoję na bakier z prawem biegając po murach, tylko dwóch dziwnych facetów… w ogóle czy na coś takiego nie trzeba mieć pozwolenia? - zapytała.

- Nie wymądrzaj się, bo jeszcze ktoś pomyśli, że jesteś starsza niż się zdajesz i zasługujesz na surowsze traktowanie - warknął Strzelba.
- A właściwie to skąd wiesz, że posiadłość jest pusta, dziewczyno? - zainteresował się Kusza.

- Wie pan, jestem dość rozgarnięta jak na swój wiek, a nauczyciele nawet mówią że wyszczekana. A co do posiadłości, no to, trenuje, a tutejsze posiadłości dobrze się nadają. Od jakiegoś czasu żadnych świateł, głosów imprez, po co mieć taką posiadłość jeśli nie po to żeby do niej gości zapraszać? Chyba, że właściciel sobie wakacje zrobił, pewnie go stać na domek letniskowy - stwierdziła.

Kusza pokiwał głową.
- Z taką bystrością czeka cię świetlana przyszłość…
- Albo krótka - mruknął Strzelba.
- No dobrze, podejdź proszę ze mną tu, do światła. Zrobię ci zdjęcie, a jeśli jeszcze kiedyś cię tu zobaczymy, to zdjęcie trafi na policję, rozumiesz? Jak się nazywasz? - zapytał Kusza, idąc w stronę latarni, podczas gdy jego towarzysz ustawił się kilka kroków za plecami Roksany i nie spuszczał z niej oka.

- Zasadniczo i tak nic mi nie możecie zrobić. Prawo własności i obrony mienia tyczy się tylko właścicieli posesji… z resztą nie chce mi się już w to bawić. Wróciła tu czy nie? Ludzie przez nią giną, jak sobie tam smacznie śpi to mam moralny obowiązek skopać jej tyłek - stwierdziła w końcu.

- Kurwa, wiedziałem - mruknął Strzelba i wystrzelił. - Roksana nie miała czasu, żeby uskoczyć. Nie było żadnej osłony. Śrut poszatkował jej drobne ciało, zostawiając je bezwładnym.
- Dave, dawaj bełt, trzeba jej go wepchnąć w serce i schować ciało zanim przyjedzie policja. Jakby pytali, to wystraszyliśmy włamywacza, jasne? - usłyszała jeszcze charczący głos strażnika zanim kompletnie straciła przytomność...
----
 
__________________
Voracity - eng cover (Overlord 3 season OP)
Kesseg jest offline