Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2020, 22:50   #215
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Patricia spojrzała jeszcze raz na pomieszczenie, po czym ruszyła dalej korytarzem, przechodząc nad leżącym nieprzytomnie Witoldem. Ryzykowała, ale co innego pozostało jej do zrobienia. Nagła zmiana wystroją ją zaintrygowała. Może ten lekarz będzie stanowił jakąś odpowiedź na to wszystko.
Korytarz był krótki i jasno oświetlony za pomocą opływających w zdobienia, kryształowych żyrandoli. Po obu jego stronach znajdowały się drzwi. Po trzy z każdej. Na końcu, na postumencie, stało podpisane popiersie. Jan Heweliusz. Było to jedyne towarzystwo Patricii.
Dziewczyna zrobiła kilka kroków w korytarzu. Gruby dywan tłumił jej kroki. Przyglądała się obrazom na ścianach oraz zmienionemu wystrojowi. Zatrzymała się dopiero przy popiersiu i przejechała po nim dłonią.
- Heweliusz, Newton i Galileo - mruknęła. - Sami geniusze, matematycy i astronomowie. Każdy zajmował się…
Urwała nagle. Obejrzała się na obraz Galileo. Na to co trzymał w ręku. Każdy z nich zajmował się astronomią, optyką oraz teleskopami.
Jeśli zgubicie drogę, spójrzcie na Dom Boży” - głosił mężczyzna w słuchawce. Niebo w tym miejscu zachowywało się dziwnie. Czyżby faktycznie tam mogli znaleźć odpowiedź?
Zerwała się w kierunku dachu, zatrzymując się na chwilę przy progu
- Nie pozwólcie mu teraz nic śnić. Chyba wpadłam na coś! - krzyknęła podekscytowana, po czym ruszyła dalej korytarzem.
- Peter, Bruce chcecie jeszcze mi pomóc?
Spróbowała pobudzić obu bohaterów do działania. Zawsze było to jakieś zabezpieczenie. Ból w nodze odezwał się ponownie, ale stłumiła go buzująca adrenalina.
Superbohaterowie nie zareagowali. Zastygli w swojej nieruchomej pozie, ale Patricia nie zatrzymywała się po to, by podjąć jakąkolwiek większą interakcję. Zabrała tylko monokulary należące do Bruce i pokuśtykała niekończącymi się schodami w górę. Budowla nie wyglądała już na biurowiec, a na wielopiętrową rezydencję. W końcu, coraz mocniej kuśtykając, wypadła na dach. Natychmiast jej nozdrza zaatakował czekoladowy zapach. Wokół rozlegały się kolejne, głuche plaśnięcia o płaską powierzchnię dachu. Wielkie krople spadały na blond włosy oraz ramiona, a brały się znikąd. Gdy spojrzała w górę nie dostrzegła ani jednej chmury na czerwonym niebie. Zdawało się, iż znajdowała się dokładnie pod centrum lekko fioletowego koła na niebie. Uniosła do oczu odczepioną od pasa Batmana lornetkę, skierowała ją na niebo i przyłożyła do oczu. Zobaczyła przez nią idealnie czyste niebo opatrzone parametrami dodanymi cyfrowo przez komputer urządzenia.
Patrzyła w górę ignorując lepiące się powoli do siebie włosy. Zerkała na wyświetlane parametry. Czyste niebo i deszcz czekolady. To nie miało sensu…

Westchnęła zrezygnowana. Wróciła pod dach i spuściła głowę pomiędzy kolana. Była pewna, że tym razem udało się złapać jakąś nitkę, która doprowadzi ich do wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji, ale ponownie okazało się to być wyłącznie mrzonką. Nie chciała się pogodzić z rozwiązaniem sugerowanym przez Angie i Adama, a jedyna osoba u której mogła szukać pomocy leżała nieprzytomna na korytarzu. Czuła jak rośnie w niej irytacja, kiedy próbowała połączyć wszystkie poszlaki, nie wiedząc nawet czy wśród nich nie znajdzie jakichś ślepych zaułków.
- Odpowiedzią była matka chłopca. Dzieciak nie miał żadnych mocy… w pewnym sensie - usłyszała za swoim plecami. Drgnęła zaskoczona. Kiedy odwróciła się, zobaczyła lekarza o stalowych włosach wpatrującego się w niebo. Wystawił rękę, na którą pacnęła czekoladowa kropla. Zlizał ją z dłoni.
- To matka stworzyła ten świat w głowie własnego dziecka. Nieświadomie, oczywiście. Czy to sen? Może. Czy to drugi wszechświat? Może. Czy to jakiś pokręcony wymiar naszego świata? Może. Stworzyła go z komiksów. Żelazny Sowieta miał chronić dzieciaka w tym świecie, a zarazem cały ten świat. Przekształcał żyjących tutaj w kolejne… białe krwinki chroniące przed mikrobami. Przed wami. Pamiętasz jak obiecywała Dominikowi wyjście na lody, gdy ten się obudzi? - wskazał palcem na niebo.
- Mamy lody. Kiedy wspomniała o elektryczności na zewnątrz pojawił się trzask wyładowania. Kiedy rozmawialiście mówiła o pięknych miejscach, w których piękna zieleń jest wszędzie. Jak w parku. Mamy zieleń, która jest wszędzie. O miejscu, gdzie nie ma żadnych okropieństw. Zniknęły ciała, Żelazny Sowieta i walczący z nim Wolverine oraz Wonder Woman. Wyłączyło to Batmana i Spider-Mana, ale nie zniknęli, ponieważ byli zbyt blisko miejsca, które nie podlega wpływowi mocy. Każda z mocy posiada słabości. Wasze też. Tak na marginesie, wspomnij Adamowi, żeby spróbował wykonać to, co dostał na kartce. Niech po prostu spróbuje, bo aż żal patrzeć jak się biedak zakręcił. To ona powiedziała o astronomii i baroku, a wnętrze wieżowca zmieniło się. Jan Heweliusz, Galileusz, Newton. Trzy postacie mniej lub bardziej związane z astronomią. Wszyscy barokowi. Obraz Galileusza stworzył flamandzki malarz Justus Sustermans w 1636 roku. Zatem również w okresie baroku. Cechą charakterystyczną barokowej architektury był przerost formy nad treścią. Można było wręcz rzygać tymi wszystkimi zdobieniami i złotem. Dokładnie na taki styl zmieniło się wnętrze. Pani Leśniewska prosiła Dominika, żeby się obudził, ale w świecie rzeczywistym nie ma żadnej władzy. Ale gdyby powiedziała, żeby obudził się w tym świecie… Poszukiwałaś odpowedzi, więc ją znalazłaś - zamilkł na chwilę.
- Czy ci wszyscy ludzie z tego świata byli prawdziwi, czy fałszywi? Może jedno i drugie. Kim jestem by oceniać czy ktoś żyje, czy nie? Może wasz świat też jest snem i wcale nie jesteście bardziej prawdziwi niż oni, choć bardzo głęboko wierzycie we własną prawdziwość? - zatoczył ręką półkole.
- Może obecność Dominika w tym świecie sprawiła, że miałby nad nim pełną kontrolę i zmienił to miejsce w raj, jakiego wy nie macie w swoim świecie? A może nie. Szkoda, że ta tajemnica pozostanie niewyjaśniona. Świat umrze z naczyniem, w którym się znajduje - uśmiechnął się smutno i ostatni raz spojrzał na czerwone niebo oraz budowle porośnięte gęstą roślinnością.

Nagle rozległ się przeraźliwy huk. Niebo rozerwało się na strzępy rozlewając na wszystkie strony całe fontanny krwi. Ziemia drżała coraz mocniej aż w końcu zaczęły strzelać w górę wieże z kości. W mieście zawyły syreny alarmowe i odległe echa wrzasków. Patricia podniosła się nagle na równe nogi i patrzyła w przerażeniu nie rozumiejąc co się dzieje.
- Już po wszystkim. Tu jesteście bezpieczni, ale ci, którzy zostali tam… Część z tych “rzeczywistych” z tego nie wyjdzie. Sama dobrze wiesz, że ten “nierzeczywisty” świat potrafi ranić. Nie uratujesz tego świata. Mamy jednak wystarczająco dużo czasu na jedno pytanie i jedną odpowiedź - odezwał się dr Finley, jak głosiła jego plakietka. W oddali zaczęły pojawiać się słupy dymów zwiastujących pożary.
Spojrzała na stalowowłosego lekarza. Odrzuciła momentalnie pomysły o pytania typu kim jest i skąd to wszystko wie. Nie miała luksusu czasu, żeby sobie na to pozwolić. Kolejne pytania napływały niczym fale przypływu i rozbijały się o brzeg niezdecydowania. Czemu oni? Jak działają ich moce? Jakie mają limity? Jak naprawić świat? Było tego za dużo a na jej oczach walił się świat dookoła. Wróciły odruchy wyuczone w akademii. Myślenie taktyczne, proste i zmierzające do wykonania zadania.
- Gdzie znajdę Zagórskiego i jak go powstrzymać?
- To dwa pytania - odpowiedział Finley nieznacznie unosząc brwi, gdy spoglądał kątem oka na Patricię.
- To pierwsze wydaje się być bardziej znaczące dla was. No i jest pierwsze. Długo się do tego przygotowywał. Jest w swoim bunkrze poza Bielskiem… w pewnym sensie.
Zasalutował Patricii na pożegnanie.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline