Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2020, 10:02   #73
Kesseg
 
Kesseg's Avatar
 
Reputacja: 1 Kesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputację
- Saszetkę miałam w rękach, pakowałam, na pewno więc będzie. Miecza nie widziałam, ale jak pozostali znajdą na pewno też spakują. Co do szczoteczki to mogła przepaść. Była dla ciebie szczególnie ważna czy można ją zastąpić nową? - zapytała z wyraźną troską w głosie. - A ja rzeczywiście mówię dużo, potrafię gadać nieprzerwanie, zwłaszcza jak mnie emocje łapią, albo przemyślenia mam, albo jak coś mi się przypomni, albo jak głosy zarzucą jakimś tekstem, który pasuje do sytuacji, tylko z nimi trzeba uważać, bo w tym kakofonicznym chórku nie każdy jest aniołem, niektórzy próbują ci podłożyć świnię, rzucić kłody pod nogi, zrobić cię w bambuko… wiesz w ogóle czym jest to całe bambuko? Ja nie mam pojęcia… chciałam raz spytać jakiegoś afroamerykanina, bo to tak trochę brzmi, ale boję się, że okaże się, że nie mam racji i że w ogóle wyjdę na nieczułą ignorantkę kierującą się rasistowskimi skojarzeniami, a tego bym pod nijakim wypadkiem nie pragnęła, bo nie chciałabym, żeby mnie ktoś znielubił, bo od tego by mi serce krwawiło. A utraconą w ten sposób krew trzeba by uzupełniać, nie? To oznacza więcej przekąsek, a to mi zawsze idzie w uda… co myślisz o moich udach? Są ok? - poklepała się po jednym z nich.

- Myślę, że są proporcjonalne - zauważyła Roxi lekko się uśmiechając. Obawiała się, że tylko ona miewa kompleksy, ale może to kwestia klanu. - Samo bambuko chyba nie ma konkretnej definicji. Mnie się kojarzy z bambusem. Ale ogólnie w tym związku frazeologicznym chodzi o celowe oszukiwanie kogoś. Choć raz natchnęłam się na stwierdzenie, że bambuko to rodzaj gry na niejasnych zasadach - wyjaśniła jak zawsze gdy padło pytanie, lub jakaś nieścisłość. - Co do szczoteczki, w zasadzie przyda mi się nowa… - dodała na koniec.

Anjali odpaliła motor i ruszyła z kopyta. Jechała szybko i pewnie. Zabrała Roksanę do południowej części miasta, na małą uliczkę na tyłach hotelu "Pelikan", który - jak wiedziała - był jedną z wielu nieruchomości należących do Księcia. Tam zatrzymała się przy nieco obskurnej kafejce internetowej "Ion Maiden".
Zdjąwszy kask uśmiechnęła się do Roksi.
- Pomyślałam sobie, że ta kryjówka spodoba ci się najbardziej - stwierdziła wesoło. - Właściciel to taki trochę nerd, zwłaszcza jeśli chodzi o japońskie rzeczy, ale da się go znieść. Gust muzyczny ma całkiem do rzeczy. Żaden j-pop ani nic takiego, tylko lśniący, hartowany metal! Taki z którego można by wykuć miecz zdolny do zabicia smoka. Ale tylko złego. Bo złote smoki są kochane i piękne, i trzeba je chronić - zakończyła stanowczo.

- Japońskie smoki, też są niczego sobie. Jak wstążeczki - powiedziała demonstrując ręką lot takiego smoka. Rozejrzała się dokoła. - Troche blisko ksiażecych włości… ale z drugiej strony całe miasto do niego należy. Ważne żeby nikt niepowołany się nie kręcił. - stwierdziła zdejmując kask. - Najważniejsze żeby był sprzęt do którego będzie można się podłączyć - powiedziała wesoło. - Prowadź.

- To chyba chińskie? Emily ma tatuaż z takim… - pokiwała lekko głową. - Czasami najciemniej jest pod latarnią. Zwykle wtedy, gdy latarnia jest zepsuta - odpowiedziała niefrasobliwie Anjali, zsiadając z motoru i zabezpieczając go. - Za mną! - zawołała, z ręką wyciągniętą w kierunku drzwi wejściowych.
W środku kawiarenka była niewielka, ale dobrze utrzymana. Na ścianach wisiały plakaty zespołów metalowych albo przedstawiające bohaterów mangi i anime. Czasami w niezwykle jaskrawym kontraście. Kiedy wampirzyce weszły do środka, przy komputerach był tylko jeden klient - mężczyzna w średnim wieku, który klął w jakimś wschodnioeuropejskim języku na zawieszającą się przeglądarkę. AJ zignorowała go i ruszyła od razu na prawo, w kierunku - jak się Roksi domyśliła - właściciela tego przybytku, dość młodego mężczyzny z długimi, czarnymi włosami i zielononiebieskimi oczami, noszącego workowate dżinsy i koszulkę zespołu "Krwawe Wiedźmy", o którym malkavianka nigdy nie słyszała.
- Cześć Ian! Jak leci? Kiedy koncert?
- Siema, AJ, wszystko leci na mach dwa, czyli nieźle, ale mogło być lepiej - odpowiedział mężczyzna z uśmiechem. - Koncert jest jutro, mówiłem ci to już ze dwadzieścia razy! - powiedział bez urazy w głosie.
- Najwyżej cztery razy, wiem, bo liczę - nadąsała się wampirzyca. - Na pewno wpadnę.
- Super - ucieszył się Ian. - A kim jest twoja… przyjaciółka? Nie mów mi, że zdradzasz swojego Futrzaczka?
- Nieee, między mną i Pawzee wszystko w porządeczku. Jak najlepszym. To jest Perełka. Uciekła z domu, bo jej ojciec jest autorytarnym świrem. Da radę, żeby ją zabunkrować na tydzień?
- Hmmm… - Ian spojrzał na Roksi ze współczuciem. - Jasne. Nie ma problemu. Pokoik na zapleczu jest cały dla was. Tylko trochę tam burdel… A propos, w Czarnej Cytadeli podbiłem ci level, wypełniłem ten quest od burdelmamy, wiesz, ten ze znalezieniem zaginionej dziewczynki…
- Niemożliwe! Gdzie była?! - zainteresowała się Anjali.
- Okazało się, że została porwana przez kultystów z drugiego kręgu Cytadeli. Poddali ją praniu mózgu. Trzeba było ją zabić…
- Nieeee! Dlaczego?! Ona była niewinna! Biedna Barbie!
- Bianka. Nazywała się Bianka - poprawił odruchowo.
- Biedna Bianka - poprawiła się AJ. - No, ale przynajmniej quest wypełniony. Dzięki wielkie. Mam nadzieję, że cię nikt z moich krewnych nie napastował…
- Nie bój żaby, wiem jak kogoś zablokować na czacie. Nie żebym musiał. Grałem w dzień, kiedy posucha jest na serwerze.
- Rozsądnie - pokiwała głową.
- Hej, Perełko - Ian zwrócił się do Roksany. - A ty w co lubisz grać? Jak masz tu siedzieć, to ci mogę coś udostępnić… - zaoferował.

Malkavianka obserwowała wszystko uważnie, starając się uchwycić każdy szczegół pomieszczenia. Uśmiechnęła się nieco rozbawiona widząc, że zacinająca się przeglądarka to nic innego jak eksplorer - nic dziwnego, że się tnie, gorzej jak emo.
Gdy właściciel lokalu zwrócił się do niej oczy Roxi zaświeciły się jak gwiazdy na niebie tuż przed zakończeniem swojego żywota.
- Chcę zagrać w Cytadelę! Tak bardzo! - powiedziała podskakując jak piłeczka.

- Hmm, to by AJ musiała… - zaczął Ian.
- Jasne, możesz grać na moim koncie. Nie ma problemu - stwierdziła. - Moja postać to mnich smoczej pięści o imieniu Annasz. Jest wysłańcem niebios i ratunkiem dla słabych. Zamierza dotrzeć do serca Czarnej Cytadeli, aby zniszczyć Mrocznych Panów i uratować więźniów, których trzymają w niewoli!
- Jest szybki i wyciąga niezły dps - Ian pokiwał głową w zamyśleniu - ale poza unikami i kamienną skórą nie ma zbyt wiele opcji obronnych. Musisz więc cały czas zachowywać czujność!

- Brzmi fajnie, a mogłabym spróbować założyć własne konto i postać? Jak jest jedno przypisane do egzemplarza gry… chyba dałabym radę to obejść - powiedziała w zamyśleniu. - Miałabym co robić w przerwach w pracy. Mogę też zrobić bota,żeby podbić ci level - stwierdziła uśmiechając się do Anji.

- Niestety trafiłaś. Jedno konto, jedna postać. Próbowałam to obejść, żeby Ian mógł stworzyć swojego bruisera, ale nic z tego. Korzystanie z botów również jest niedozwolone.
- Zresztą widać, że klasyczne farmienie nie jest pożądane przez twórców - mruknął Ian. - I to jeden z powodów dla których ta gra tak mnie wciągnęła. Nie ma tutaj konieczności takiego grindu jak w innych tytułach. Levy jest dobra w dorzucaniu coraz to nowego contentu.
- I w wyłapywaniu tych, co próbują mieszać - dodała Anji. - Proszę cię Perełko, nie rób niczego co mogłoby narazić moje konto na nieprzyjemności. Annasz nie zasłużył na to, żeby oberwać banhammerem. A już dostałam dwa ostrzeżenia…
- Wybacz - mruknął Ian.
- Przecież to nie twoja wina. Sama próbowałam kombinować, nie zmusiłeś mnie ani nic - poklepała go pocieszająco po ramieniu, ale chyba użyła za dużo siły, bo aż się zachwiał, mimo że ułomkiem nie był.
- A wracając… pomóc wam z bagażami?
- Nie ma żadnych. Później jej dowiozę parę gratów, ale tak ogólnie to nie miała nawet czasu, żeby się porządnie spakować - wyjaśniła AJ.
- A, no tak… rozumiem. Wiesz, jakbyś czegoś potrzebowała, Perełko, to wystarczy, że powiesz a ja postaram się pomóc. Mieszkam tu, na piętrze, więc wiesz…
- Ian to chłop o złotym serduchu - powiedziała szczerze Anjali.

Roxi westchnęła trochę zawiedziona. Gdyby wiedziała, że będzie miał dostęp do konsoli, buchnęła by tą grę z Malibu, najwyżej Tańczący na Szkle szukałby jej dodatkowo z prywatnych pobudek.
- Dobrze, nie skrzywdzę twojego mnicha - powiedziała do Anji, po czym spojrzała na gospodarza, uśmiechnęła się lekko, z zakłopotaniem. - Kiedy ostatnim razem wyższy ode mnie facet zadał mi takie pytanie, naciągnęłam go na parę rzeczy, ale w dłuższej perspektywie czasu dostałam bełtem prosto w serce. Wystarczy mi szczoteczka do zębów i dostęp do komputera z podpięciem do sieci. Powinnam sobie poradzić, zwłaszcza jak wrócą do mnie moje kabelki - powiedziała.

- Jasne - Ian uśmiechnął się lekko. - Ogarnę trochę pokój, żebyś miała chociaż jak przejść. Popilnujecie tymczasem, żeby Nico - wskazał na wkurzonego klienta - nie wyładował swojej złości na moim sprzęcie?
- Spokojna twoja rozczochrana! - zapewniła AJ.
Ian skinął głową i poszedł na zaplecze.
Anjali tymczasem uśmiechnęła się szeroko do Roksany.
- To poszło lepiej niż się spodziewałam. Mam nadzieję, że cieszysz się chociaż w połowie tak jak ja! Ian to słodziak, nie nadużywaj tego - upomniała ją. - Co jeszcze powinnyśmy teraz zrobić? Jestem pewna, że były jakieś plany, ale… zapomniałam - przyznała lekko zawstydzona.
 
__________________
Voracity - eng cover (Overlord 3 season OP)
Kesseg jest offline