Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2020, 10:33   #74
Shinju
 
Shinju's Avatar
 
Reputacja: 1 Shinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumny
- Miałaś mi pomóc z serwerem, Honey Queen i nauczyć MSS - wyjaśniła Roxi uśmiechając się. - Szkoda, że wcześniej nie znałam tego miejsca, wydaje się takie przytulne. Jest tu jakieś inne wyjście, tak na wszelki wypadek, no i czy nie boisz się ukrywać mnie tutaj… znaczy się chodzi mi o bezpieczeństwo Iana, on jest od was… nas czy nie? - zapytała zaciekawiona.

- Jasne! To zrobimy to jak Ian skończy ogarniać pokoik. Jest malutki, ale przytulny. Ja też jestem przytulna - objęła Roksanę. - Co do wyjść, masz frontowe, masz tylnie, możesz wejść na piętro i z mieszkania Iana wydostać się na dach przez okno w kuchni albo na schody przeciwpożarowe przez pokój… - wyjaśniła. - Ian nie jest jednym z nas. To po prostu znajomy. Poznany przez internet. Wspólne granie, rozumiesz. Potem zaczęliśmy się spotykać, żeby razem pojeździć na motorach, pograć w rzutki, bilard, kręgle… byłam też na kilku koncertach jego zespołu. Są całkiem nieźli. Jeśli coś mu się stanie, będzie mi go szkoda, więc bądź ostrożna.

- Postaram się na niego uważać. I nie mieszać go jakby się coś działo. Ale czy nie będzie zdziwiony, że śpie w szafie cały dzień… no i macie jakiś pomysł na dokarmianie mnie, skoro mam nie wychodzić, byłoby głupio jakbym zgłodniała, wpadła w szał i coś zrobiła naszemu dobrodziejowi?

- Nie powinien wchodzić do twojego pokoju. Raz już dostał nauczkę… - pokiwała głową. - Co do jedzonka to się nie martw. Przyniesiemy ci coś na zimno albo przyjdę z kimś w odwiedziny. Siedząc na tyłku nie potrzebujesz wysokokalorycznej diety. Wystarczy przekąska od czasu do czasu, nie? Zresztą to tylko kilka dni, aż się trochę wszystko uspokoi. Tymczasem mogę do ciebie wpadać. No chyba że zmęczy cię moje towarzystwo to ci mogę podesłać kogoś innego. Zapoznasz się z nowymi osobami! Nowe przyjaźnie tylko czekają za rogiem! Albo mogę spróbować skontaktować się z SinSigSilem, słyszałam, że się lubicie…

Roxi domyśliła się, że chodzi o jej człowieka-rekina, którego przecież jako początkująca reporterka miała na wyłączność. Uśmiechnęła się lekko na wspomnienie tego jak się poznali. Dobrze było też wiedzieć co się działo tamtej nocy na wyspie. W sumie do tej pory o tym nie pomyślała, ale coś mogło mu się wtedy stać… Zwłaszcza z jego brawurą i pewnością siebie. Mógł też wiedzieć co się stało z Marlo i zasadniczo Roxi nadal nie wiedziała jaką faktycznie rolę odgrywał w tym łańcuszku przekazania walizki.
- Nie jestem pewna, czy ktoś taki jak Sig powinien się tu pojawiać. Jest trochę nieobliczalny, przynajmniej tak mi się wydaje. Chociaż z drugiej strony do niego też mam mnóstwo pytań… - mruknęła. - Na razie wystarczy mi chyba tylko twoje towarzystwo… nie przywykłam do poznawania nowych osób i jak na jeden raz zdecydowanie mi starczy - dodała opierając się o nią ufanie. - Właściwie to czemu jesteś taka cięta na Vincenta? Zawinił ci czymś? - zapytała po chwili, nim Anjali znów zalała ją potokiem słów.

- Mogę ci towarzyszyć ile tylko chcesz - zapewniła. - Vincent? Nie. Nic mi nie zrobił, właściwie to nawet go nie znam. Ale był dla ciebie niedobry a to znaczy, że go nie lubię. Nie lubię go proporcjonalnie do tego jaki był dla ciebie niedobry. Więc jak był bardzo, bardzo niedobry, to zakaszę metaforyczne rękawy i pójdę nakopać mu do…
- Dobra jest, dziewczyny. Przejście odgruzowane, możecie iść i się rozgościć - przerwał jej Ian.
- Dzięki wielkie, jesteś słodziakiem! - odpowiedziała mu AJ, podeszła do niego skocznym krokiem i cmoknęła go w policzek. - Chodź, Perełko - wyciągnęła dłoń w stronę Roksany.
Gdy znalazły się w pokoiku (czy może raczej komórce, bo tak należałoby to pomieszczenie nazwać), Anjali odpaliła komputer i rozłożyła się na wąskim łóżku.
- Ach, cóż za przeuroczo klaustrofobiczne miejsce! Idealne dla jakiegoś domorosłego master-hakera! - oświadczyła światu.

- Dziękuję Ianie - mruknęła Roxi mijając go idąc za rączkę za Anji. Zamknęła za nimi drzwi i zlustrowała pomieszczenie wzrokiem.
Po chwili usiadła obok niej i sięgnęła po klawiaturę.
- Najpierw zajrzymy chyba na mój serwer, zobaczymy czy ktoś był na tyle sprytny, żeby się na niego władować - mruknął zaczynając wpisywać odpowiednie komendy i adresy natychmiast jak tylko pojawiły się oznaki żywotności komputera. - Wiesz, w zasadzie to sama nie wiem czy Vincent był nie dobry czy nie… - zaczęła. - Jakby nie patrzeć ukradł mi trochę dzieciństwa, potem trenował, ale bądź co bądź się mną opiekował… Może trochę apodyktycznie i samolubnie, ale zawsze tak ładnie do mnie mówił. Tak pięknie dobierał słowa, że nie potrafiłabym mu niczego odmówić… no chyba, że mnie strofował… to czułam się okropnie. Nie lubię go zawodzić… I w zasadzie, dobrze wiedział, że spotykam się z Sigiem i z nim rozmawiam, sam mógł mnie wydać i się od tego wszystkiego całkiem odciąć, prawda. Ale zaprzeczył… choć w sumie może to być jego sposób na chronienie siebie - westchnęła. - Nie wiem co myśleć, Anji. Najbardziej nie rozumiem tego dlaczego nie powiedział mi jaka jest moja klątwa klanowa. Ja przez wszystkie te lata czułam się inna, dziwaczna pośród innych malkavian, bo myślałam, że jej nie mam. A jak chciałam z nim o tym pomówić to stwierdził tylko, że nie ma o czym bo obeszła się ze mną łaskawie… - poskarżyła się na chwilę przestając wpisywać kody na klawiaturze i spoglądając na nią smętnie.

- No dobrze, to póki co mu odpuszczam - odpowiedziała nieco uspokojona Ann Jane. - Ja mam taką teorię, że może nie chciał ci mówić o klanowej klątwie, bo rozumiał, że nasz klan jako jedyny nie ma klątwy? Jesteśmy błogosławieni! - stwierdziła z uśmiechem.
Tymczasem Roksanie udało się odzyskać kontrolę nad serwerem i zabezpieczyła go przed dalszym dostępem osób, które nie były nią.
- Dobra w tym jesteś - pochwaliła Anjali.

Roxi wzruszyła ramionami, choć zrobiło jej się miło, gdy usłyszała pochwałę. Weszła głębiej, sprawdzając pamięć, ostatnie wejścia i zmiany, oraz kto lub jaki numer IP ich dokonywał.
- W końcu jest mój, prawda - powiedziała, przez chwilę znów klikając w klawiaturę.
- W sumie nie ma większego znaczenia jak się to nazwie. Przez te wszystkie lata myślałam, że coś ze mną nie tak. A teraz boję się, że nad tym nie zapanuje… - westchnęła. - W zasadzie to chyba nadal nie wiem, skąd wiedzieliście, że tam będę… w tej szafie, zabełtowana na śmierć i o co mnie właściwie Camarilla oskarża? - zapytała.
 
Shinju jest offline