Zrobiło jej się trochę smutno, gdy przyjrzała się bliżej psu. Najwyraźniej toczyła go jakaś choroba i może jakby mieli więcej czasu, to by zadzwonili do jakichś służb, żeby go zgarnęły, zanim jakiś kierowca postanowi jednak nie objeżdżać zwierzaka. Z drugiej strony Jowita czuła gdzieś w duszy, że coś z nim jest nie tak ale nie tyle fizycznie, co w kwestii, której nie potrafiła nawet nazwać. Może ten pies miał być dla nich jakimś ponurym ostrzeżeniem?
Niedługo potem dojechali na miejsce, a Jowita od razu wskazała palcem miejsce parkingowe obok bmw.
- Samochód Michała już tam stoi, możemy spokojnie zaparkować obok niego - powiedziała. Wydawało jej się to najlepszą miejscówką, jak tak rzuciła okiem na okolicę.
Gdy wysiadła z passata rozprostowała kości, przyglądając się budynkowi. Na żywo robił jeszcze bardziej ponure wrażenie, po zmroku musiało tu być nieciekawie. I pomyśleć, że była tam gdzieś Brama, którą musieli odnaleźć i zamknąć.
- Zgadzam się z tobą, Norbert - rzuciła do astronoma, gdy skończył mówić. - Zawsze lepiej trzymać się razem, niż działać w pojedynkę. Zobaczymy jeszcze, czy reszta będzie chciała współpracować. Ja się z nikim ścigać nie zamierzam. Po prostu zróbmy swoje i zwijajmy się stąd. Mam dziwne przeczucie, że ten pies na drodze nie był przypadkowy...
Wrzuciła dłonie w kieszenie bojówek - komórka była, multitool i latarka również. Nie było na co czekać, tylko zabrać się do roboty.
- Po prostu wejdźmy do środka, jak trafimy na kogoś, to wtedy się przywitamy - rzuciła do Żywii, po czym ruszyła w stronę budynku. - Zaczynamy sprawdzanie od piwnicy, czy wolicie najpierw parter i piętra? - Spojrzała na towarzyszy.