Olgrim ostatnio zaczął powątpiewać w zdolności ich przewodniczki. Po dwóch wpadnięciach jak śliwka w kompot (raz niemal się topiąc, a teraz wchodząc w zasadzkę), tracił zaufanie do jej spostrzegawczości. Powinni bowiem wypatrzyć tę pułapkę zanim w nią wleźli. Zamek też nie budził pełni zaufania krasnoluda. Elfie ruiny mogły oznaczać elfie duchy, stado gnolli, orków bądź goblinów. Na takich bagniskach wszelkie suche miejsca miały swoich mieszkańców… żywych bądź nieumarłych. Nad tym jednak przyjdzie pomyśleć później.
Teraz… teraz kapłan chwycił w dłonie swój oręż wykuty z ciemnego żelaza. Głownia egzotycznej broni zapłonęła ciemnoczerwonym ogniem. Obrócił je kolcami ku wrogowi i ruszył ku pijawce zagrażającej Amaranthe… Po pierwsze dlatego, że zagrażała wspólniczce… po drugie mógł ją zaatakować z flanki i uderzyć boleśniej.
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.