Wędrówka przez bagnisko nie miała w sobie nic z romantycznej wycieczki, ale w końcu wybrali się na smoka, a nie na randkę, więc brak trudności byłby co najmniej dziwny.
Woda i błoto nie należały do rzeczy, które warto by opiewać w pieśniach, w przeciwieństwie do ruin zamku, w których mogły się kryć może nie skarby, ale duchy poprzednich właścicieli i nieszczęśliwych poszukiwaczy skarbów. Wcześniej jednak musieli się zmierzyć z czymś, co nawet bard z trudem przerobiłby na materiał bohaterskiej opowieści. Nie dało się ukryć, że w pijawkach, nawet przerośniętych, nie ma materiału na wspaniałą opowieść. No i jak na nagrobku wyglądałby napis "Zginął wyssany przez pijawki"? Śmiechu warte.
W innej sytuacji Daveth odfrunąłby, pozostawiając na ziemi zawiedzione pijawki, ale nie wypadało pozostawiać kompanów sam na sam z garstką wielkich robali.
- Laura, zabij! - polecił tygrysicy, chociaż ta nie paliła się do wchodzenia do wody i atakowania oślizłego przeciwnika.
Rzucił zaklęcie na swój kij*, a potem zaatakował najbliższą pijawkę.
_____________
*Shillelagh |