- No, niech licho ciężkie weźmie to wszystko! Kokony? Najpierw ta dziewczynka z liśćmi, tera te przeklęte kokony! Co jeszcze, cholera jasna, no!? - krzyknął. - Jeno co za poczwary paskudne tam siedzą? - spytał sam siebie przyglądając sie kokonom. - Jużek dziś to chyba nic mnie zdziwi... - powiedział, po czym kopnął bez żadnych skrupułów w jeden z kokonów. - I co? Ha? Wyłaź, czymkolwiek jesteś. - Dam ci chleba... - powiedział do kokona spoglądając na worek. - Abo nie. - powiedział drapiąc się po jajach z dziwnie wyglądającą miną. - A wy to co? - powiedział prostacko do pozostałych kokonów. - Jak wam zaraz przy... - urwał. - Duvelschaiss... - dodał ciesząc się z jakże wymyślnego przekleństwa. W ogóle Sumar był teraz jakiś dziwny. Chyba zbyt wiele żarcia mu w rękę trafiło, skoro zaczął gadać do kokonów. - Psiamać, ledwo do lasu wlazłem a tu już... O, proszę... stoję pod drzewem i gadam z kokonami. Niech mnie licho weźmie, ale to jest głupie.
__________________ Question everything. |