Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:05   #491
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Noel pochłonął marcepan w szczególnie niepokojącym tempie. Misha spostrzegł, że jego nastrój nieco się poprawił. Przełknął resztę i spojrzał na chłopca.
- Naprawdę? - zapytał sarkastycznie. - Zawsze byłem przekonany, że kutasy służą do spożywania pokarmów. W końcu do czego innego mogłyby się przydawać, prawda? - zapytał chłopca. Nastrój Dahla mógł ulec poprawie, ale chyba będzie zgryźliwy jeszcze przez długi czas.
- Do… Wpadania w nie tą nogawkę… Do irytowania… Mam jeszcze kilka pomysłów do czego… - powiedział Misha, ale nie oglądał się walcząc i prostując kable. Właściwie poszłoby mu dużo szybciej, ale bał się, że jeśli teraz usiądzie obok Noela, to ten usłyszy jak mu serce znów dudniło. Nie mógł jednak za długo markować i w końcu podpiął konsole, po czym odpalił grę. Wziął oba pady i odwrócił się, żeby usiąść obok Noela, w końcu znowu na niego spoglądając od dłużej chwili.
Noel znowu wydawał się zirytowany.
- Jeszcze przez jakiś czas nie będę mógł zagrać - powiedział, pokazując wciąż opuchnięte dłonie. - A kończąc tamten temat… Jak będziesz trochę starszy, to zapytaj Kirilla lub Kirę, jak powstają ludzie, bo wkrótce przestaniesz być dzieckiem i dobrze, gdybyś wiedział takie rzeczy - powiedział. Wstał i zaczął chodzić nerwowo po sypialni… jak gdyby coś mu doskwierało. Misha dobrze wiedział, co dokładnie…
- Ha… Bardzo śmieszne. Nie jestem dzieckiem. Już od dawna wiem skąd się biorą ludzie, poza tym widziałem już nagą kobietę i w ogóle, takie tam. Nieważne… A ciepła woda ci pomaga na dłonie, czy nie bardzo? - zapytał Misha, zmieniając hiper taktycznie temat.
- A gdzie ją widziałeś? - Noel zainteresował się. - Nic na to nie pomaga. To musi samo minąć - westchnął. - Chyba że spróbowałbyś nałożyć na nie trochę aloesu, czy co tam kupiłeś. Kirill zwróci ci pieniądze za zakupy - dodał.
Misha myślał jak sprecyzować odpowiedź.
- Pod prysznicem - powiedział zaraz, enigmatycznie. Nie musiał mu tłumaczyć, że to było na basenie i że jedna pani stwierdziła, że nie przeszkadza jej nagość w miejscu otwartym dla widoku. Po czym oczywiście zaraz ja wyproszono pod prysznice w konkretnych sekcjach, ale widział? Widział. I nie kłamał nawet…
- No nie mam rozgrzewającej, ale mam taką nawilżającą właśnie z aloesem, ale może jak wetrzeć to ci pomoże… - zaproponował, choć wizja dotykania dłoni, którymi Noel wcześniej się dotykał, choć co prawda nie było w tym nic specjalnego i dwuznacznego, może poza samym faktem nagości, ale Mishy aż się zakręciło w głowie. Nie upadł, ale musiał zrobić drobny skok w lewo idąc po maść.
- To usiądź może… - zasugerował.
Noel ziewnął. Nie spał zbyt dobrze tej nocy. Kira i Kirill wrócili nie aż tak późno, bo jeszcze przed północą, ale potem obydwoje długo nie mogli zasnąć. A Dahl czuł, że nie powinien wracać do siebie tak po prostu, zbyt wcześnie. Co gorsza, Kaverin czuł się wyraźnie gorzej, nawet jeśli nie dawał tego po sobie znać. A może właśnie w ten sposób dawał… Im mniej Kirill pokazywał, tym gorzej z nim było. To wszystko razem sprawiło, że Noel nie spał zbyt dobrze tej nocy. I chociaż jego stan fizyczny nie był aktualnie zbyt dobry… i tak miał ochotę zdrzemnąć się na chwilę.


Usiadł zgodnie z sugestią Mishy. Przeciągnął się nieco dalej. Tak, żeby usiąść na środku łóżka ze skrzyżowanymi nogami.
- Może przełącz na telewizję. Obejrzałbym coś więcej poza logiem Fify - rzekł. - Wciąż są blade, to dopiero pierwsza faza objawu - westchnął, spoglądając na dłonie. Pewnie nie doświadczyłby tego, gdyby nie niewyspana noc.
Misha pokiwał głową. Włączył tv i wybrał jakiś program z filmami. Akurat puścili premierę ‘Iron-mana’.
- To może być? - zapytał. Czasem lubił oglądać w sieci komiksy, albo filmiki o świecie Marvela i DC Universe. Usiadł obok i wsunął się też trochę bardziej na łóżko, choć jego nogi zwisały poza krawędź. Nawet nie był świadomy, że ściskał pudełko od kremu tak mocno, że lekko się zgniotło. Zerknął na nie i rozluźnił uchwyt. Odłożył pilot, po czym podwinął rękawy bluzy ujawniając skórzane rzemyki w czarnym i brązowym kolorze, które zawsze nosił na nadgarstku. Lubił takie drobiazgi. Miał kiedyś koraliki, ale podczas jednej z prac domowych zerwały się, więc przestawił się na rzemienie, były prostsze w utrzymaniu i nie musiał ich zdejmować. Ich końcówki były przypalone i usytuowane na stałe na jego ręce. Podsunął je nieco w górę, żeby nie zabrudziły się maścią, po czym wyciągnął ją z opakowania. Spojrzał na Noela bez słowa czekając aż wystawi rękę do przodu.
- Wow - mężczyzna spojrzał na film. - Przecież to było dopiero w kinach! - powiedział. - Chciałem na to pójść, ale potem zapomniałem i… dopiero się zaczyna - uśmiechnął się niczym dziecko. - Dobrze, że nie ma rosyjskiego dubbingu. Napisy mi nie przeszkadzają, a słuchać mogę w tle… - powiedział. - Swoją drogą, twój angielski jest całkiem dobry - mruknął, zerkając na chłopca. - Ile masz lat, dziesięć? A mówisz jakbyś urodził się w Stanach. Nie licząc akcentu.
Wystawił do przodu ręce i rozszerzył palce tak bardzo, jak tylko mógł.
Rasputin zerknął na niego i zmarszczył na sekundę nos.
- Czternaście i pół… - powiedział poważnym tonem. Noel myślał, że ma dziesięć? Na swój sposób poczuł się dziwnie ugodzony. Nie mówił nic przez chwilę…
- Iron-man wyszedł kilka lat temu… Chyba dwa, albo trzy? A co do angielskiego, jest prosty… A ja szybko się uczę - powiedział. Nabrał maści na ręce i rozsmarował, po czym wstrzymał oddech. Nie dlatego, że zapach mu nie pasował, był przyjemny - ziołowy i aloesowy. Orzeźwiający. Wstrzymał go, ponieważ za moment dotknął dłoni Noela. Dahl poczuł, że w przeciwieństwie do jego rąk, dłonie Mishy były ciepłe. Złapał go ostrożnie, jakby bał się, że dotyk może sprawić ból Noelowi. Zaczął rozsmarowywać mu maść, najpierw po jednej, a potem po drugiej ręce i wcierać. Dłonie Mishy może i były jeszcze nieco drobniejsze niż u dojrzałego mężczyzny, ale zdecydowanie były zniszczone. Widać było, że chłopiec nie stronił od żadnych prac, czy to domowych, czy naprawiania różnych rzeczy, w końcu nie mógł liczyć na to, że jego siostra na przykład wbije gwóźdź w ścianę, albo naprawi zepsute krzesło, czy tym podobne zadania. Musiał być więc zręczny.
Noel cicho jęknął, kiedy Misha rozsmarowywał krem na jego dłoniach. Bez wątpienia sprawiło mu to przyjemność.
- Kojące - mruknął. - Właśnie tak - przelotnie uśmiechnął się do chłopaka, jednak film był ciekawszy. - Tony’ego Starka porwali Arabowie. Swoją drogą, wiesz, że Alice również? To ta ruda, która była na wigilii. Pewnie wniosek z tego jest taki, aby z nimi nie zadzierać - mruknął, jak gdyby miał przed sobą film dokumentalny, a nie science fiction o bohaterach. Na chwilę zamilkł, słuchając dalszych kwestii, a potem zerknął znowu na chłopca. - Może tobie też by się przydało stosowanie czegoś takiego. Masz trochę szorstkie ręce. Ale na swój sposób przyjemne - mruknął.
Misha zerknął na swoje dłonie i wzruszył lekko ramionami.
- To pewnie od tego, że większość prac w domu robiłem sam. Nie wiem czy jest krem na coś takiego… - powiedział i uśmiechnął się kącikiem ust, bo uznał to za zabawne. ‘Maść na przepracowane dłonie’...
Wcierał mu krem do czasu, aż całkiem się nie wchłonął. Czerpał z tego przyjemność, do której nie chciał przyznać się sam przed sobą. Rozmasowywał wierzch dłoni Noela okrężnymi ruchami kciuków. Gdy skończył, cofnął ręce i wytarł jedną o drugą. Maść zdążyła wchłonąć się nawet na jego skórze, więc rozsmarował to co zostało. Odetchnął nieco.
- Lepiej? - zapytał, zerkając w oczy Noelowi, ale bardzo krótko, bo zaraz uciekł wzrokiem znów do jego dłoni.
- Lepiej. Oglądaj - polecił mu Noel.
Spojrzał na swoje dłonie. Były wciąż chore, ale przynajmniej teraz ładnie błyszczały i wydawały się dobrze nawilżone. Misha zrobił to bardzo dokładnie i dobrze.
- Bo tu chyba chodzi o to, że on wymyśli jakieś cudowne źródło energii - powiedział Dahl. - A potrzebuje go do tego, żeby ta metalowa zbroja zadziałała. Mówię ci, że on stamtąd ucieknie o własnych siłach - rzekł.
W międzyczasie podźwignął się i uklęknął na łóżku. Przesunął dłonie w stronę guzika dżinsów, próbując je rozpiąć. To, że był zainteresowany akcją na ekranie, dodatkowo go rozpraszało. Skrzywił się, kiedy spróbował zgiąć palce, a te go zapiekły.
- Czy to byłoby dla ciebie szczególnie uwłaczające, gdybyś mi pomógł? - Noel westchnął. - Bo przypomniałem sobie, że nie kupiłeś mi tej maści z powodu dłoni… ale te nie są w stanie rozpiąć głupiego zamka - warknął. Końcówki jego włosów zaczęły delikatnie unosić się. Jednak tylko wnikliwy obserwator mógłby to zauważyć.
Misha dostrzegł. Lubił obserwować jak różne emocje wywoływały reakcję mocy Noela. On sam chyba żadnych nie miał, więc zawsze jak był czegoś świadkiem, ekscytował się. Zerknął na jego dłonie, po czym na guzik przy rozporku. Przypomniał sobie co ukrywały jego spodnie i drgnął.
- Hmm… Chyba nie? Ale że co, zamierzasz się teraz smarować, jak nie możesz nawet zgiąć palca, żeby się podrapać po nosie? - zażartował nieco, ale przesunął się. Uniósł się na jednym kolanie i bez najmniejszego problemu rozpiął mu guzik od spodni. Zaraz usiadł i zerknął na telewizor.
‘Iron-man, nie penis Noela…’ - próbował się skupić.
Dahl nie mógł chwycić zamka, żeby pociągnąć go w dół. Zerknął lekko zirytowany na Mishę, który pomagał mu tak oszczędnie, jak to było tylko możliwe.
- Może mi się uda - powiedział. - Spróbuję końcówkami palców… - nie dokończył, bo pochłonęła go akcja na ekranie.
Tony Stark wreszcie odział się w swoją metalową zbroję, żeby pozabijać wszystkich Arabów i uciec na wolność. Ciekawe, czy Alice udało się odzyskać wolność w podobny sposób.
- Materiał bielizny wcale mi nie pomaga - wyjaśniał. - Czuję, jak mnie drażni za każdym razem, jak się poruszę. Nie mogę zrobić kroku, żeby mnie nie bolało, dlatego chcę uwolnić się z tych pieprzonych spodni. I zrobiłbym to tylko po przyjściu, gdyby nie moje jebane geny - rzekł, patrząc na dłonie.
Najwyraźniej w pewnych sferach natura błogosławiła, w innych ciążyła niczym klątwa.
Misha milczał słuchając go. Patrzył chwilę na ekran, po czym odwrócił się do niego.
- Dobra… To… To pomogę ci… - powiedział trochę ciszej. Przysunął się do Noela, a jego serce zaczęło nawalać jak opętane. Rozpiął mu rozporek, po czym złapał za szlufki na biodrach i szarpnął w dół zręcznie, uważając, by go nie zahaczyć i podrażnić szybkim ruchem. Ściągnął mu spodnie do kolan. Dalej nie mógł, jak Noel klęczał. Zerknął na jego bokserki i widział zarysowaną w nich męskość Dahla. Przełknął cicho ślinę i zerknął w górę.
- Bokserki też? Ty, a może w ogóle odwalę calą robotę za ciebie… Przywykłem do pomagania osobom w potrzebie - zażartował nieco. Chyba próbował rozładować własne napięcie tymi żartami.
Noel zerknął na niego nieco dłużej. Chyba zastanawiał się nad czymś.
- Wolałbym nie. Przynajmniej jeśli to nie będzie bezwzględnie konieczne. Wolałbym, żeby twoja siostra nie wyczytała, że trzymałeś mnie w tym miejscu. Jej zdolności… są straszne - mruknął.
- Wiem, zajęło mi chyba ze cztery lata opracowanie sposobu blokowania się przed nią… Chociaż gwałtownych emocji nadal nie umiem - powiedział luźno Misha.
- Poza tym wiesz, ja trochę jakby żartowałem, no nie… - powiedział. Czy jednak na pewno? Sam nie był pewny, czy gdyby Noel się zgodził, to ochoczo by się do tego nie zabrał. Przełknął ślinę i znów skupił na filmie.
Dahl usiadł i wyciągnął nogi w stronę Mishy. Chyba chciał, żeby pociągnął za nogawki.
- Więc nie przeszkadzałoby ci, gdybym tutaj próbował to zrobić? Bo mógłbym oglądać film jednocześnie… - zawiesił głos.
- Wiesz, już i tak chyba za dużo dziś widziałem… Rób jak ci wygodniej, to twój pokój hotelowy, no nie… - powiedział Misha, ale zerknął na niego tylko kątem oka. Zaraz jednak odwrócił się i znów mu pomógł ze spodniami. Rozejrzał się, po czym wstał i złożył je, przewieszając przez oparcie krzesła, żeby się nie pogniotły, po czym znów usiadł obok Noela.
- Dzięki - mruknął Dahl.
To był dopiero pierwszy krok. Jednak już teraz było mu dużo wygodniej. Położył się na łóżku i wyciągnął przed siebie ciało. Bokserki ciasno przylegały do jego ciała. Próbował opracować plan ściągnięcia ich. Miał wrażenie, że to będzie prawdziwa operacja… Czuł się jak niepełnosprawny i właśnie taki był. Nie dziwiło go, że nikt nie chciał jego pomocy w nocy przy Teatrze Maryjskim, skoro na co dzień Noel oblewał sobie krocze wrzątkiem, a potem nie był w stanie nawet rozebrać się. Przeklął cicho pod nosem i przez chwilę oglądał film, zwlekając. Wnet jednak rozległa się przerwa na reklamy i już nie miał zbyt dobrego usprawiedliwienia. Wyciągnął dłonie… i głośno przeklął. Dotyk sprawił mu ogromny ból. Zerknął na ręce… okazało się, że w międzyczasie przeszedł do drugiego stadium objawu Reynaud. Cały zasiniał. A tkliwość i bolesność stała się nieprawdopodobna… Zerknął na Mishę.
- Może przynieś tutaj ten krem… - zasugerował. Ciężko mu było poprosić go o to, aby ściągnął mu bieliznę. To nie były normalne prośby. Może powinien kazać mu, aby zawołał Kirilla? Przy Kaverinie chyba nie wstydziłby się tak bardzo.
Misha zerkał na niego kątem oka. Noel miał piękne ciało, a w takiej pozycji, tylko bardziej je eksponował i to doprowadzało go do lekkich zawrotów głowy. Już stracił wątek w fabule filmu, ale niestety zaczęły się reklamy.
- Jest tutaj… - powiedział i sięgnął po tubkę, po czym odwrócił się, żeby podać ją Dahlowi, z premedytacją przesuwając po nim spojrzeniem. Miał nieodgadniony, lekko zamyślony i zmartwiony wyraz twarzy.
- Co? A, tak… - Noel westchnął. Następnie wyciągnął przed siebie ręce, żeby Misha mógł je zobaczyć. - Teraz zaczęły mnie zajebiście boleć. Może po prostu mnie zabij. Będzie najłatwiej - mruknął. - Chyba tak źle jeszcze nie było. Powinienem chodzić w rękawicach, ale ciągle je gubię.
- Powinienem był ci kupić takie rękawiczki na sznureczku, wiesz jak mają dzieci, żeby ich nie gubić… - powiedział Rasputin i uśmiechnął się lekko. Przysunął się.
- Hmm… Wygląda upiornie… - skomentował widok jego dłoni, ale zaraz wycisnął na nie krem. Znowu zaczął rozsmarowywać, teraz nie wcierając go jak wcześniej, a powoli uważnie masując mu skórę. Pomyślał, że może to mu jakoś pomoże?
- Tak też boli? - zapytał i zerknął na jego twarz czujnie. Nie chciał mu zrobić krzywdy, tylko pomóc.
- Tak - Noel syknął i cofnął ręce. - Naprawdę jest źle. Mógłbyś zamiast tego wetrzeć to w brzuch? - zapytał, otrzepując ręce właśnie nad nim. Dodatkowy krem zsunął się na ładny zarys mięśni. - Bo tam też się oparzyłem, choć nie doskwiera mi to aż tak bardzo, jak niżej.
Misha spostrzegł, że rzeczywiście tuż nad bokserkami rozciągała się lekko różowa plama sięgająca aż do pępka. Miała odnogę, która zachodziła z prawej strony nieco wyżej.
Chłopak patrzył chwilę. Otworzył usta, po czym je zamknął.
- Aha… Dobra - odpowiedział krótko. Musiał przysunąć się jeszcze bliżej. Oczy mu błyszczały. Teraz nie patrzył już na twarz Noela, tylko nabrał nieco więcej kremu, ale nie za dużo, bo sporo Noel już miał na brzuchu. Po czym powoli opuścił najpierw jedną, a potem drugą dłoń na jego skórę i zaczął rozsmarowywać krem na oparzeniu. Ten przyjemnie chłodził podrażnioną skórę i od razu łagodził, co wywoływało delikatne uczucie ciepła. Dodatkowo w połączeniu z gorącymi dłońmi Rasputina dawało zdecydowanie bardzo ciekawy efekt. Znowu rozniósł się zapach aloesu i ziół. Misha tymczasem obserwował brzuch Dahla i czuł dziwne napięcie, znowu. Miał miękką skórę, a jednak mięśnie pod nią twarde i ‘fajne w dotyku’ jak pomyślał o nich w pierwszej minucie. Nie obejrzał się, kiedy rozsuwał już palce, nieco bardziej ośmielony masując przestrzeń od pępka, aż do krawędzi bokserek mężczyzny… Piszczało mu w uszach i nawet nie zauważył, że reklamy się powoli kończyły.
- To… - Noel westchnął. - Kawał porządnej roboty - pochwalił go. Chyba już teraz odczuł ulgę. - To miłe z twojej strony - szepnął cicho, jak gdyby te słowa wiele go kosztowały. - Możesz nałożyć go jeszcze trochę? - poprosił.
- Mhm… - Misha odmruknął tylko i dokładnie tak zrobił. Nabrał krem na dłonie i rozsmarował, by były śliskie.
Tymczasem film ciągnął się dalej. Tony Stark był ubrany w jakieś miotacze antygrawitacyjne, czy jakieś takie podobne urządzenia. Stał w swoim garażu i próbował je wykorzystać w ten sposób, aby wznieść się w powietrze. Nie szło mu zbyt dobrze.
- Hah, co za łamaga - Noel zaśmiał się, kręcąc głową. Chyba ze wszystkich ludzi, którzy widzieli ten film, on jeden pomyślał, że to śmieszne, jak mężczyzna nie daje sobie rady z taką podstawową czynnością. Jak na przykład latanie.
 
Ombrose jest offline