Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-03-2020, 20:05   #491
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Noel pochłonął marcepan w szczególnie niepokojącym tempie. Misha spostrzegł, że jego nastrój nieco się poprawił. Przełknął resztę i spojrzał na chłopca.
- Naprawdę? - zapytał sarkastycznie. - Zawsze byłem przekonany, że kutasy służą do spożywania pokarmów. W końcu do czego innego mogłyby się przydawać, prawda? - zapytał chłopca. Nastrój Dahla mógł ulec poprawie, ale chyba będzie zgryźliwy jeszcze przez długi czas.
- Do… Wpadania w nie tą nogawkę… Do irytowania… Mam jeszcze kilka pomysłów do czego… - powiedział Misha, ale nie oglądał się walcząc i prostując kable. Właściwie poszłoby mu dużo szybciej, ale bał się, że jeśli teraz usiądzie obok Noela, to ten usłyszy jak mu serce znów dudniło. Nie mógł jednak za długo markować i w końcu podpiął konsole, po czym odpalił grę. Wziął oba pady i odwrócił się, żeby usiąść obok Noela, w końcu znowu na niego spoglądając od dłużej chwili.
Noel znowu wydawał się zirytowany.
- Jeszcze przez jakiś czas nie będę mógł zagrać - powiedział, pokazując wciąż opuchnięte dłonie. - A kończąc tamten temat… Jak będziesz trochę starszy, to zapytaj Kirilla lub Kirę, jak powstają ludzie, bo wkrótce przestaniesz być dzieckiem i dobrze, gdybyś wiedział takie rzeczy - powiedział. Wstał i zaczął chodzić nerwowo po sypialni… jak gdyby coś mu doskwierało. Misha dobrze wiedział, co dokładnie…
- Ha… Bardzo śmieszne. Nie jestem dzieckiem. Już od dawna wiem skąd się biorą ludzie, poza tym widziałem już nagą kobietę i w ogóle, takie tam. Nieważne… A ciepła woda ci pomaga na dłonie, czy nie bardzo? - zapytał Misha, zmieniając hiper taktycznie temat.
- A gdzie ją widziałeś? - Noel zainteresował się. - Nic na to nie pomaga. To musi samo minąć - westchnął. - Chyba że spróbowałbyś nałożyć na nie trochę aloesu, czy co tam kupiłeś. Kirill zwróci ci pieniądze za zakupy - dodał.
Misha myślał jak sprecyzować odpowiedź.
- Pod prysznicem - powiedział zaraz, enigmatycznie. Nie musiał mu tłumaczyć, że to było na basenie i że jedna pani stwierdziła, że nie przeszkadza jej nagość w miejscu otwartym dla widoku. Po czym oczywiście zaraz ja wyproszono pod prysznice w konkretnych sekcjach, ale widział? Widział. I nie kłamał nawet…
- No nie mam rozgrzewającej, ale mam taką nawilżającą właśnie z aloesem, ale może jak wetrzeć to ci pomoże… - zaproponował, choć wizja dotykania dłoni, którymi Noel wcześniej się dotykał, choć co prawda nie było w tym nic specjalnego i dwuznacznego, może poza samym faktem nagości, ale Mishy aż się zakręciło w głowie. Nie upadł, ale musiał zrobić drobny skok w lewo idąc po maść.
- To usiądź może… - zasugerował.
Noel ziewnął. Nie spał zbyt dobrze tej nocy. Kira i Kirill wrócili nie aż tak późno, bo jeszcze przed północą, ale potem obydwoje długo nie mogli zasnąć. A Dahl czuł, że nie powinien wracać do siebie tak po prostu, zbyt wcześnie. Co gorsza, Kaverin czuł się wyraźnie gorzej, nawet jeśli nie dawał tego po sobie znać. A może właśnie w ten sposób dawał… Im mniej Kirill pokazywał, tym gorzej z nim było. To wszystko razem sprawiło, że Noel nie spał zbyt dobrze tej nocy. I chociaż jego stan fizyczny nie był aktualnie zbyt dobry… i tak miał ochotę zdrzemnąć się na chwilę.


Usiadł zgodnie z sugestią Mishy. Przeciągnął się nieco dalej. Tak, żeby usiąść na środku łóżka ze skrzyżowanymi nogami.
- Może przełącz na telewizję. Obejrzałbym coś więcej poza logiem Fify - rzekł. - Wciąż są blade, to dopiero pierwsza faza objawu - westchnął, spoglądając na dłonie. Pewnie nie doświadczyłby tego, gdyby nie niewyspana noc.
Misha pokiwał głową. Włączył tv i wybrał jakiś program z filmami. Akurat puścili premierę ‘Iron-mana’.
- To może być? - zapytał. Czasem lubił oglądać w sieci komiksy, albo filmiki o świecie Marvela i DC Universe. Usiadł obok i wsunął się też trochę bardziej na łóżko, choć jego nogi zwisały poza krawędź. Nawet nie był świadomy, że ściskał pudełko od kremu tak mocno, że lekko się zgniotło. Zerknął na nie i rozluźnił uchwyt. Odłożył pilot, po czym podwinął rękawy bluzy ujawniając skórzane rzemyki w czarnym i brązowym kolorze, które zawsze nosił na nadgarstku. Lubił takie drobiazgi. Miał kiedyś koraliki, ale podczas jednej z prac domowych zerwały się, więc przestawił się na rzemienie, były prostsze w utrzymaniu i nie musiał ich zdejmować. Ich końcówki były przypalone i usytuowane na stałe na jego ręce. Podsunął je nieco w górę, żeby nie zabrudziły się maścią, po czym wyciągnął ją z opakowania. Spojrzał na Noela bez słowa czekając aż wystawi rękę do przodu.
- Wow - mężczyzna spojrzał na film. - Przecież to było dopiero w kinach! - powiedział. - Chciałem na to pójść, ale potem zapomniałem i… dopiero się zaczyna - uśmiechnął się niczym dziecko. - Dobrze, że nie ma rosyjskiego dubbingu. Napisy mi nie przeszkadzają, a słuchać mogę w tle… - powiedział. - Swoją drogą, twój angielski jest całkiem dobry - mruknął, zerkając na chłopca. - Ile masz lat, dziesięć? A mówisz jakbyś urodził się w Stanach. Nie licząc akcentu.
Wystawił do przodu ręce i rozszerzył palce tak bardzo, jak tylko mógł.
Rasputin zerknął na niego i zmarszczył na sekundę nos.
- Czternaście i pół… - powiedział poważnym tonem. Noel myślał, że ma dziesięć? Na swój sposób poczuł się dziwnie ugodzony. Nie mówił nic przez chwilę…
- Iron-man wyszedł kilka lat temu… Chyba dwa, albo trzy? A co do angielskiego, jest prosty… A ja szybko się uczę - powiedział. Nabrał maści na ręce i rozsmarował, po czym wstrzymał oddech. Nie dlatego, że zapach mu nie pasował, był przyjemny - ziołowy i aloesowy. Orzeźwiający. Wstrzymał go, ponieważ za moment dotknął dłoni Noela. Dahl poczuł, że w przeciwieństwie do jego rąk, dłonie Mishy były ciepłe. Złapał go ostrożnie, jakby bał się, że dotyk może sprawić ból Noelowi. Zaczął rozsmarowywać mu maść, najpierw po jednej, a potem po drugiej ręce i wcierać. Dłonie Mishy może i były jeszcze nieco drobniejsze niż u dojrzałego mężczyzny, ale zdecydowanie były zniszczone. Widać było, że chłopiec nie stronił od żadnych prac, czy to domowych, czy naprawiania różnych rzeczy, w końcu nie mógł liczyć na to, że jego siostra na przykład wbije gwóźdź w ścianę, albo naprawi zepsute krzesło, czy tym podobne zadania. Musiał być więc zręczny.
Noel cicho jęknął, kiedy Misha rozsmarowywał krem na jego dłoniach. Bez wątpienia sprawiło mu to przyjemność.
- Kojące - mruknął. - Właśnie tak - przelotnie uśmiechnął się do chłopaka, jednak film był ciekawszy. - Tony’ego Starka porwali Arabowie. Swoją drogą, wiesz, że Alice również? To ta ruda, która była na wigilii. Pewnie wniosek z tego jest taki, aby z nimi nie zadzierać - mruknął, jak gdyby miał przed sobą film dokumentalny, a nie science fiction o bohaterach. Na chwilę zamilkł, słuchając dalszych kwestii, a potem zerknął znowu na chłopca. - Może tobie też by się przydało stosowanie czegoś takiego. Masz trochę szorstkie ręce. Ale na swój sposób przyjemne - mruknął.
Misha zerknął na swoje dłonie i wzruszył lekko ramionami.
- To pewnie od tego, że większość prac w domu robiłem sam. Nie wiem czy jest krem na coś takiego… - powiedział i uśmiechnął się kącikiem ust, bo uznał to za zabawne. ‘Maść na przepracowane dłonie’...
Wcierał mu krem do czasu, aż całkiem się nie wchłonął. Czerpał z tego przyjemność, do której nie chciał przyznać się sam przed sobą. Rozmasowywał wierzch dłoni Noela okrężnymi ruchami kciuków. Gdy skończył, cofnął ręce i wytarł jedną o drugą. Maść zdążyła wchłonąć się nawet na jego skórze, więc rozsmarował to co zostało. Odetchnął nieco.
- Lepiej? - zapytał, zerkając w oczy Noelowi, ale bardzo krótko, bo zaraz uciekł wzrokiem znów do jego dłoni.
- Lepiej. Oglądaj - polecił mu Noel.
Spojrzał na swoje dłonie. Były wciąż chore, ale przynajmniej teraz ładnie błyszczały i wydawały się dobrze nawilżone. Misha zrobił to bardzo dokładnie i dobrze.
- Bo tu chyba chodzi o to, że on wymyśli jakieś cudowne źródło energii - powiedział Dahl. - A potrzebuje go do tego, żeby ta metalowa zbroja zadziałała. Mówię ci, że on stamtąd ucieknie o własnych siłach - rzekł.
W międzyczasie podźwignął się i uklęknął na łóżku. Przesunął dłonie w stronę guzika dżinsów, próbując je rozpiąć. To, że był zainteresowany akcją na ekranie, dodatkowo go rozpraszało. Skrzywił się, kiedy spróbował zgiąć palce, a te go zapiekły.
- Czy to byłoby dla ciebie szczególnie uwłaczające, gdybyś mi pomógł? - Noel westchnął. - Bo przypomniałem sobie, że nie kupiłeś mi tej maści z powodu dłoni… ale te nie są w stanie rozpiąć głupiego zamka - warknął. Końcówki jego włosów zaczęły delikatnie unosić się. Jednak tylko wnikliwy obserwator mógłby to zauważyć.
Misha dostrzegł. Lubił obserwować jak różne emocje wywoływały reakcję mocy Noela. On sam chyba żadnych nie miał, więc zawsze jak był czegoś świadkiem, ekscytował się. Zerknął na jego dłonie, po czym na guzik przy rozporku. Przypomniał sobie co ukrywały jego spodnie i drgnął.
- Hmm… Chyba nie? Ale że co, zamierzasz się teraz smarować, jak nie możesz nawet zgiąć palca, żeby się podrapać po nosie? - zażartował nieco, ale przesunął się. Uniósł się na jednym kolanie i bez najmniejszego problemu rozpiął mu guzik od spodni. Zaraz usiadł i zerknął na telewizor.
‘Iron-man, nie penis Noela…’ - próbował się skupić.
Dahl nie mógł chwycić zamka, żeby pociągnąć go w dół. Zerknął lekko zirytowany na Mishę, który pomagał mu tak oszczędnie, jak to było tylko możliwe.
- Może mi się uda - powiedział. - Spróbuję końcówkami palców… - nie dokończył, bo pochłonęła go akcja na ekranie.
Tony Stark wreszcie odział się w swoją metalową zbroję, żeby pozabijać wszystkich Arabów i uciec na wolność. Ciekawe, czy Alice udało się odzyskać wolność w podobny sposób.
- Materiał bielizny wcale mi nie pomaga - wyjaśniał. - Czuję, jak mnie drażni za każdym razem, jak się poruszę. Nie mogę zrobić kroku, żeby mnie nie bolało, dlatego chcę uwolnić się z tych pieprzonych spodni. I zrobiłbym to tylko po przyjściu, gdyby nie moje jebane geny - rzekł, patrząc na dłonie.
Najwyraźniej w pewnych sferach natura błogosławiła, w innych ciążyła niczym klątwa.
Misha milczał słuchając go. Patrzył chwilę na ekran, po czym odwrócił się do niego.
- Dobra… To… To pomogę ci… - powiedział trochę ciszej. Przysunął się do Noela, a jego serce zaczęło nawalać jak opętane. Rozpiął mu rozporek, po czym złapał za szlufki na biodrach i szarpnął w dół zręcznie, uważając, by go nie zahaczyć i podrażnić szybkim ruchem. Ściągnął mu spodnie do kolan. Dalej nie mógł, jak Noel klęczał. Zerknął na jego bokserki i widział zarysowaną w nich męskość Dahla. Przełknął cicho ślinę i zerknął w górę.
- Bokserki też? Ty, a może w ogóle odwalę calą robotę za ciebie… Przywykłem do pomagania osobom w potrzebie - zażartował nieco. Chyba próbował rozładować własne napięcie tymi żartami.
Noel zerknął na niego nieco dłużej. Chyba zastanawiał się nad czymś.
- Wolałbym nie. Przynajmniej jeśli to nie będzie bezwzględnie konieczne. Wolałbym, żeby twoja siostra nie wyczytała, że trzymałeś mnie w tym miejscu. Jej zdolności… są straszne - mruknął.
- Wiem, zajęło mi chyba ze cztery lata opracowanie sposobu blokowania się przed nią… Chociaż gwałtownych emocji nadal nie umiem - powiedział luźno Misha.
- Poza tym wiesz, ja trochę jakby żartowałem, no nie… - powiedział. Czy jednak na pewno? Sam nie był pewny, czy gdyby Noel się zgodził, to ochoczo by się do tego nie zabrał. Przełknął ślinę i znów skupił na filmie.
Dahl usiadł i wyciągnął nogi w stronę Mishy. Chyba chciał, żeby pociągnął za nogawki.
- Więc nie przeszkadzałoby ci, gdybym tutaj próbował to zrobić? Bo mógłbym oglądać film jednocześnie… - zawiesił głos.
- Wiesz, już i tak chyba za dużo dziś widziałem… Rób jak ci wygodniej, to twój pokój hotelowy, no nie… - powiedział Misha, ale zerknął na niego tylko kątem oka. Zaraz jednak odwrócił się i znów mu pomógł ze spodniami. Rozejrzał się, po czym wstał i złożył je, przewieszając przez oparcie krzesła, żeby się nie pogniotły, po czym znów usiadł obok Noela.
- Dzięki - mruknął Dahl.
To był dopiero pierwszy krok. Jednak już teraz było mu dużo wygodniej. Położył się na łóżku i wyciągnął przed siebie ciało. Bokserki ciasno przylegały do jego ciała. Próbował opracować plan ściągnięcia ich. Miał wrażenie, że to będzie prawdziwa operacja… Czuł się jak niepełnosprawny i właśnie taki był. Nie dziwiło go, że nikt nie chciał jego pomocy w nocy przy Teatrze Maryjskim, skoro na co dzień Noel oblewał sobie krocze wrzątkiem, a potem nie był w stanie nawet rozebrać się. Przeklął cicho pod nosem i przez chwilę oglądał film, zwlekając. Wnet jednak rozległa się przerwa na reklamy i już nie miał zbyt dobrego usprawiedliwienia. Wyciągnął dłonie… i głośno przeklął. Dotyk sprawił mu ogromny ból. Zerknął na ręce… okazało się, że w międzyczasie przeszedł do drugiego stadium objawu Reynaud. Cały zasiniał. A tkliwość i bolesność stała się nieprawdopodobna… Zerknął na Mishę.
- Może przynieś tutaj ten krem… - zasugerował. Ciężko mu było poprosić go o to, aby ściągnął mu bieliznę. To nie były normalne prośby. Może powinien kazać mu, aby zawołał Kirilla? Przy Kaverinie chyba nie wstydziłby się tak bardzo.
Misha zerkał na niego kątem oka. Noel miał piękne ciało, a w takiej pozycji, tylko bardziej je eksponował i to doprowadzało go do lekkich zawrotów głowy. Już stracił wątek w fabule filmu, ale niestety zaczęły się reklamy.
- Jest tutaj… - powiedział i sięgnął po tubkę, po czym odwrócił się, żeby podać ją Dahlowi, z premedytacją przesuwając po nim spojrzeniem. Miał nieodgadniony, lekko zamyślony i zmartwiony wyraz twarzy.
- Co? A, tak… - Noel westchnął. Następnie wyciągnął przed siebie ręce, żeby Misha mógł je zobaczyć. - Teraz zaczęły mnie zajebiście boleć. Może po prostu mnie zabij. Będzie najłatwiej - mruknął. - Chyba tak źle jeszcze nie było. Powinienem chodzić w rękawicach, ale ciągle je gubię.
- Powinienem był ci kupić takie rękawiczki na sznureczku, wiesz jak mają dzieci, żeby ich nie gubić… - powiedział Rasputin i uśmiechnął się lekko. Przysunął się.
- Hmm… Wygląda upiornie… - skomentował widok jego dłoni, ale zaraz wycisnął na nie krem. Znowu zaczął rozsmarowywać, teraz nie wcierając go jak wcześniej, a powoli uważnie masując mu skórę. Pomyślał, że może to mu jakoś pomoże?
- Tak też boli? - zapytał i zerknął na jego twarz czujnie. Nie chciał mu zrobić krzywdy, tylko pomóc.
- Tak - Noel syknął i cofnął ręce. - Naprawdę jest źle. Mógłbyś zamiast tego wetrzeć to w brzuch? - zapytał, otrzepując ręce właśnie nad nim. Dodatkowy krem zsunął się na ładny zarys mięśni. - Bo tam też się oparzyłem, choć nie doskwiera mi to aż tak bardzo, jak niżej.
Misha spostrzegł, że rzeczywiście tuż nad bokserkami rozciągała się lekko różowa plama sięgająca aż do pępka. Miała odnogę, która zachodziła z prawej strony nieco wyżej.
Chłopak patrzył chwilę. Otworzył usta, po czym je zamknął.
- Aha… Dobra - odpowiedział krótko. Musiał przysunąć się jeszcze bliżej. Oczy mu błyszczały. Teraz nie patrzył już na twarz Noela, tylko nabrał nieco więcej kremu, ale nie za dużo, bo sporo Noel już miał na brzuchu. Po czym powoli opuścił najpierw jedną, a potem drugą dłoń na jego skórę i zaczął rozsmarowywać krem na oparzeniu. Ten przyjemnie chłodził podrażnioną skórę i od razu łagodził, co wywoływało delikatne uczucie ciepła. Dodatkowo w połączeniu z gorącymi dłońmi Rasputina dawało zdecydowanie bardzo ciekawy efekt. Znowu rozniósł się zapach aloesu i ziół. Misha tymczasem obserwował brzuch Dahla i czuł dziwne napięcie, znowu. Miał miękką skórę, a jednak mięśnie pod nią twarde i ‘fajne w dotyku’ jak pomyślał o nich w pierwszej minucie. Nie obejrzał się, kiedy rozsuwał już palce, nieco bardziej ośmielony masując przestrzeń od pępka, aż do krawędzi bokserek mężczyzny… Piszczało mu w uszach i nawet nie zauważył, że reklamy się powoli kończyły.
- To… - Noel westchnął. - Kawał porządnej roboty - pochwalił go. Chyba już teraz odczuł ulgę. - To miłe z twojej strony - szepnął cicho, jak gdyby te słowa wiele go kosztowały. - Możesz nałożyć go jeszcze trochę? - poprosił.
- Mhm… - Misha odmruknął tylko i dokładnie tak zrobił. Nabrał krem na dłonie i rozsmarował, by były śliskie.
Tymczasem film ciągnął się dalej. Tony Stark był ubrany w jakieś miotacze antygrawitacyjne, czy jakieś takie podobne urządzenia. Stał w swoim garażu i próbował je wykorzystać w ten sposób, aby wznieść się w powietrze. Nie szło mu zbyt dobrze.
- Hah, co za łamaga - Noel zaśmiał się, kręcąc głową. Chyba ze wszystkich ludzi, którzy widzieli ten film, on jeden pomyślał, że to śmieszne, jak mężczyzna nie daje sobie rady z taką podstawową czynnością. Jak na przykład latanie.
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:07   #492
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Chłopiec na moment zerknął na telewizor i uśmiechnął się przelotnie. Po chwili znów położył dłonie na jego podbrzuszu i zaczął smarować i masować. Zamyślił się skupiony na wrażeniu czuciowym. Pilnował się tylko, by nie zamknąć oczu, choć tak naprawdę i tak z nich w tej sekundzie w ogóle nie korzystał. Zmieniał nacisk na skórze poszczególnymi palcami. Badał budowę brzucha Noela, najdelikatniej traktował poparzone strefy, niemal muskał je samymi opuszkami. Gdy jego palce zsuwały się niżej za śladem oparzeń, przy samej krawędzi bokserek łaskotały wrażliwszą skórę Noela. Sam Noel chyba nawet nie wiedział jak zręcznie mu wychodził ten łagodzący masaż…
Misha nie był pewny, czy mu się nie wydawało, ale chyba zawartość bokserek mężczyzny nieco się powiększyła. Nieznacznie, ale jednak… Tymczasem Dahl patrzył na kolejne sceny, uśmiechał się i chyba dobrze się bawił. Nie wyglądał na kogoś w miłosnym nastroju, jednak jego ciało reagowało bezwiednie. Wreszcie miała miejsce druga przerwa na reklamy i Noel znów spojrzał na swoje dłonie. Dotknął jedną drugą i skrzywił się.
- Nie wiem… - westchnął. - Mógłbyś zawołać tu Kirilla? Bo jednak nie dam sobie rady z bokserkami i resztą ciała. A jemu chyba nie będzie to przeszkadzać - powiedział. - Bardzo ciężko zawstydzić mężczyznę, który większość życia spędza nago - zażartował.
Misha zerknął na niego.
- No tak, coś w tym jest… znaczy wiesz, mi to tam też nie przeszkadza, jak mówiłem, przywykłem do pomagania, czasem pomogałem siostrze w kąpieli czy coś, jakoś mnie nie rusza widok nagości… Aż tak bardzo. Ale jak będzie ci tak wygodniej… - powiedział niewinnym tonem.
Noel zamrugał.
- Ale wiesz, że mi nie chodzi tylko o oglądanie, prawda? - zawiesił głos. Wydawało mu się, że Misha nie do końca rozumiał, co miał na myśli. - To jedno, kiedy nie rusza cię widok nagości. A to drugie, kiedy kolega prosi cię, żebyś masował jego kutasa - odpowiedział brutalnie. - Kirilla znam od wielu lat i wiem, że mi nie da w twarz za taką prośbę, ale nie chciałbym przekraczać granic z tobą. Bo wiem, że mógłbyś poczuć się niekomfortowo. Nawet jeśli lubisz pomagać, to jednak może być dość… no wiesz, szczególny rodzaj pomocy.
Zerknął w bok. Nieco zawstydził się, ale nie chciał, żeby chłopak to zobaczył. Nie wiedział, jak miał się czuć z wizją czternastoletniego dziecka ugniatającego jego krocze, nawet w celach medycznych. Spojrzał na swoje dłonie. Miał ochotę je obciąć. Kazały mu przez to wszystko przechodzić.
- Już i tak mi dużo pomogłeś…
Misha rozumiał jego intencję bardzo dobrze i z jednej strony oczywiście sam też nie chciał przegiąć… Ale jak mógł powstrzymać fakt, że naprawdę chciał go dotknąć? Nie… Tak naprawdę od kilku minut zastanawiał się, jak zaargumentować to, że naprawdę może mu pomóc.
- Wiesz, nie dam ci w pysk czy coś? Chciałem ci pomóc, a jestem w tym profesjonalistą - przekręcił to w lekki żart. Sam zerknął na moment w bok. Potem jego spojrzenie przesunęło się na bokserki Kaverina.
- Właściwie i tak mam ręce w kremie i w ogóle - wzruszył lekko ramionami, jakby rozmawiali o masażu pleców, czy coś. Tak naprawdę jednak wcale nie był taki obojętny. Zaschło mu w ustach i zrobiło mu się gorąco. Czuł się, jakby stąpał po bardzo cienkiej linie, jeśli postawi jeden zły krok, Noel go znielubi i wyzwie od pedałów, gdy prześwietli jego prawdziwe intencje… Bał się tego, ale co jeśli tak nie będzie? Misha nie był tchórzem, chciał próbować różnych rzeczy, był ciekawski i gdy była okazja, a on czuł się tak a nie inaczej, chciał kuć żelazo póki gorące… co było paradoksalnym, bo nadal czuł głęboki, wewnętrzny szok i wstyd. Był w tej chwili plątaniną chaotycznych myśli.
Noel zamilkł, spoglądając na reklamę wafelków orzechowych. Wpatrywał się w nią tak intensywnie, jakby fabuła była tutaj bardziej zajmująca od filmu, którego oglądali.
- Dobra. To określmy kilka zasad - powiedział. - Po pierwsze, upewnij się, że drzwi są zamknięte. Nie chciałbym, żeby weszła żadna sprzątaczka, bo mogłaby to źle zrozumieć. Po drugie, zasuń rolety. Jesteśmy dość wysoko, ale sam robiłem zdjęcia nie z takiej odległości od ziemi. Po trzecie… myślę, że będzie najlepiej, jeśli weźmiesz z łazienki ręczniki, miskę ciepłej wody, płyn do golenia i maszynkę - mruknął. - Będzie wtedy łatwiej zająć się podbrzuszem. Zwłaszcza, że chyba jest tam jeszcze trochę zaschniętego kisielu - wpatrywał się w reklamę słodyczy. Nawet nie mrugał. Na jego policzkach wykwitły bardzo delikatne rumieńce. Spojrzał jeszcze raz na dłonie, jednak wciąż były sine.
Misha kiwnął głowa w milczeniu, po czym zszedł z łóżka. Sam również się zarumienił, ale akurat odszedł od Noela i ten mógł tego nie zauważyć. Podszedł do drzwi. Sprawdził, ale były zamknięte. Na wszelki wypadek jednak wywiesił przywieszkę ‘Nie przeszkadzać’, to powinno na pewno powstrzymać wszelkich niechcianych gości. Potem poszedł do okna i zasunął rolety. W pomieszczeniu zrobiło się automatycznie nieco ciemniej. Pogoda nie była dziś słoneczna, a wręcz zachmurzona. Padał wcześniej śnieg, więc po zasłonięciu okien, pewnie gdyby nie telewizor w pokoju zrobiłoby się dość sennie i mrocznie. Misha zerknął na Noela, po czym poszedł do łazienki. Tam spędził chwilę, zbierając wszystko, czego mu było potrzeba. Zwłaszcza, że przez kilka chwil ręce mu się trzęsły z podeskcytowania i musiał się uspokoić. W końcu wrócił do głównego pomieszczenia. Postawił wszystko na stoliku i ostrożnie go przysunął bliżej do łóżka… Znowu spojrzał na Dahla, czekając na kolejne polecenia.
Noel chyba nie spodziewał się, że zrobi się aż tak ciemno. Choć było to logiczne, że bez głównego źródła światła atmosfera nieco zmieni się.
- Jakoś tak mroczno się zrobiło - mruknął. Ale wnet Tony Stark kontynuował swoje porywające przygody pełne wybuchów i wystrzałów. Noel zwiększył głośność i zrobiło się nawet kameralnie. Przynajmniej taką miał nadzieję. - Jeżeli nie chcesz jeszcze uciec, to zajmij się tym - poprosił. - Myślę, że będzie najlepiej, jeśli podłożyć pode mnie ręczniki - mruknął i wygiął plecy w mostek. - A potem ściągniesz bokserki i mnie ogolisz. Czuję też pieczenie na wewnętrznej stronie ud. Kiedy pozbędziemy się włosów, będziesz mógł z większym poślizgiem… no wiesz. A najchętniej to chciałbym, żebyśmy całą tę tubkę wklepali na raz - powiedział.
Czy to zabrzmiało nieodpowiednio?
- Bo… bo wiesz, wolałbym raz a dobrze. Żebyś nie musiał już tego więcej doświadczać.
Misha kiwnął głową.
- Mhmm, dobra… To ty się skup na filmie i zrelaksuj i w ogóle… - powiedział chcąc uspokoić Noela i chyba samego siebie. Zaraz miał go naprawdę dotknąć. Miał wrażenie, że się z jakichś dziwnych powodów zaraz rozpłacze, ale jednak to nie nastąpiło. Zabrał się więc do roboty. Było mrocznie, ale nie na tyle ciemno, by nic kompletnie nie widział, po prostu w pokoju zrobiło się bardzo szaro, ale światło dawał telewizor, więc było ok. Trochę się martwił tym goleniem, bo wiedział, że lekko drżały mu dłonie, ale może zdoła je uspokoić. Wziął ręcznik i położył złożony na pół na pościeli. Następnie, korzystając z faktu, że Noel tak niesamowicie wyginał biodra, złapał palcami za brzeg jego bokserek i uniósł go, zdejmując z jego męskości, a potem zsuwając je po udach. Rzucił je na jego spodnie.
Poczekał, aż Noel opuści biodra na ręcznik i wtedy zabrał się do pracy.
Najpierw patrzył. Oceniał. Od której strony zacząć? Przechylił głowę zastanawiając się pod jakim kątem ustawiać maszynkę, gdzie dokładnie… Jednocześnie, mogł go teraz obejrzeć z takiego bliska, że był niemal oszołomiony i upojony widokiem. Potem zabrał się do dzieła. Przesunął sobie stolik bliżej, odszukał na nim maszynkę, zwilżył ją wodą i położył na ręczniku. Potem zwilżył ręce i rozsmarował na nich płyn do golenia, żeby powstała piana. Nie podnosił wzroku, bo miał wrażenie, że jeśli teraz spojrzy na Noela i zobaczy, że ten zamiast oglądać film, patrzy na niego, to chyba spłonie. Nie zawahał się jednak i zaczął przesuwać palcami nanosząc płyn na ciało Dahla. Nie oddychał. Badał i kontemplował twardość włosków i miękkość skóry pod nimi. Zamrugał szybko i gdy skończył, wziął maszynkę. Znów ja zamoczył, żeby na pewno była mokra, po czym powoli, ostrożnie przyłożył ją do jego ciała i powolutku, delikatnie zaczął golić. Nie chciał go zaciąć, w końcu nie golił siebie a drugą osobę i tak jak jego brzuch masował chwile temu już nawet zdecydowanymi ruchami, tak teraz znów stał się delikatny i subtelny, jakby zbyt gwałtowny ruch mógłby doprowadzić do eksplozji bomby.
Noel spoglądał cały czas na telewizor. Kiedy zerknął na Mishę, ten akurat również patrzył na film. Chłopiec obawiał się bycia posądzonym o czerpanie przyjemności z oglądania ciała kumpla, jednak Dahl lekko zagryzł wargę.
- Może zrobimy tak, że ja ci będę opowiadał, co się dzieje na filmie, a ty się skupisz? Bo nie chciałbym, żebyś mi czegoś odciął tą żyletką. Wiem, że Iron Man jest ciekawszy od poparzonych penisów, jednak… - Noel wzruszył ramionami. - Wiesz, co…? Zróbmy tak. Uważaj.
Następnie podciągnął swoje ciało w ten sposób, że usiadł na skraju łóżka. Wygiął ciało w ten sposób, żeby jego krocze było dobrze widoczne. Podparł się z tyłu rękami. Misha siedział na przysuniętym krześle. Dahl położył stopy po obu stronach jego ud, rozszerzając swoje. Następnie wygiął szyję w prawo, w stronę telewizora. Natomiast młody Rasputin był po części unieruchomiony. Krocze Noela było skierowane prosto w jego stronę. Czarne włosy łonowe mężczyzny były gęste, obecnie pokryte białą pianą i tylko częściowo zgolone. Między nimi wyrastał dorodny fallus. Ciągnął się majestatycznie i opierał o ręcznik pod spodem. Nie był we wzwodzie, jednak na pewno nie w spoczynku. Misha uświadomił sobie, że jeśli odciągnie od niego wzrok, to pewnie tylko zaniepokoi Noela. W sumie ciężko było go winić o to, że wolał, aby chłopiec nie był rozproszony. Krocze Dahla tonęło w półcieniach. Misha widział wszystko, ale było to wyeksponowane w dziwnie drażniący sposób, który wydawał się… kuszący? Chłopiec poczuł erekcję w swoich własnych spodenkach. Gniotła go, była niewygodna. Chyba musiał usiąść trochę inaczej. Na szczęście miał dżinsy, które ją dobrze chowały.
- Już teraz, kiedy go uwolniłem, już czuję się dużo lepiej - powiedział.
- Mhm… To dobrze… To oglądaj i mów, a ja się biorę do roboty… - powiedział Misha, po czym teraz już bez poczucia winy i potrzeby markowania, zajął się oglądaniem go i goleniem. Rozsunął szerzej własne nogi, siadając tak, że niby wygodniej mu było się nieco opuścić i oprzeć o oparcie krzesła, ale tak naprawdę chciał dać luzu swemu kroczu. W rezultacie stopy Noela opadły z obu stron jego ud, bo nie było już na nie miejsca na krześle. Znalazły się na podłodze. To sprawiło, że Dahl zrobił się jeszcze bardziej wyeksponowany. Jego ciało było napięte, choć sam Noel zdawał się zrelaksowany. Przebywanie w tak zamkniętej pozycji było dziwnie podniecające, jednak teraz również Misha nie miał na co narzekać. Noel nie był pewnie nawet świadomy, jak bardzo na niego wpływał. Rasputin kontynuował golenie, już teraz nie przerywając. Był bardzo ostrożny i bardzo dokładny.
Słuchał opowiadania dahla i skupiał się na pracy.
Gdy skończył, opłukał ciało Noela, teraz całkiem gładkie. Było widać na nim cienie, gdzie bardziej, lub mniej się poparzył. Misha zmarszczył lekko brwi, oceniając na których partiach bardziej musi się skupić, a na których mniej. Przełknął ślinę. Zbliżał się do punktu, w którym za dosłownie moment go dotknie.
- Krem jest nieco chłodny, więc uwaga… - ostrzegł Noela, żeby ten nie wystraszył się, kiedy nagle pojawi się dotyk. Tak jak prosił Noel, tym razem wycisnął calą zawartość tubki na dłonie. Było jej tak dużo, że prawie jej nie ogarniał i musiał od razu przenieść rękę nad jego ciało. A potem przytknął ją do jego skóry. Zgarnął nieco drugą ręką. Zaczął od boków i ud mężczyzny. Następnie stopniowo przesuwał dłonie w kierunku środka, do męskości Noela. Jego oddech stał się płytki i cichy. Misha kontrolował się na najwyższym poziomie. A potem go objął i przestał przez sekundę w ogóle oddychać. Najpierw oburącz przesunął dłońmi w górę, rozprowadzając krem po całej długości jego męskości, aż po samą żołądź, którą Noel najbardziej podrażnił, wystawioną wcześniej na kisiel. Był zaskakująco podobny w dotyku do jego własnego penisa. Nie wiedział czemu miał wrażenie, że jego będzie mniej lub bardziej twardy, miękki, gorący, lub chłodny. Gdy rozsmarował już krem, zaczął go rozmasowywać. pofolgował sobie, bo teraz, kiedy już znał dotyk skóry Noela i jaka była, czuł się nieco pewniej. Wmasowywał mu krem i cieszył się doznaniami.

Kiedy Misha objął męskość Dahla, ten momentalnie przestał zdawać relacje z filmu. Tego kremu było tak dużo… A dłonie chłopca wcale nie były aż takie nieśmiałe i delikatne. Cicho sapnął, kiedy poczuł wilgoć rozprowadzaną wzdłuż całego napletka.
- Cholera - sapnął, kiedy Misha dotknął jego żołędzi.
Odruchowo nieco cofnął się biodrami… czy też spróbował. Chłopiec mocno go trzymał, a Noel był poparzony. Nie mógł tak wierzgać ciałem, więc potulnie wrócił do poprzedniej pozycji. Czuł się cały czerwony na twarzy oraz dziwnie rozpalony. Spojrzał na swoje podbrzusze. Nie sądził, że Misha wywali na nie dosłownie cały krem… Przecież wcieranie tego zajmie wieczność… Co gorsza, dłonie czternastolatka były zbyt przyjemne w dotyku. I bardzo ciepłe, co kontrastowało z chłodem kremu. Wnet Rasputin puścił jego męskość i zaczął okrężnymi ruchami wcierać biel w wewnętrzną stronę ud mężczyzny. Noel z przerażeniem spoglądał, jak jego penis wznosił się, spowity w bieli. Wydłużał się i pęczniał. Twardniał. Błyszcząca, napięta żołądź wysunęła się spod napletka prosto w stronę twarzy Mishy.
- Nie… nie… - Noel szeptał do siebie.
To było okropnie upokarzające. Myślał, że taka opcja w ogóle nie wchodziła w grę. Wcześniej urażał go dotyk bokserek. Dłonie chłopca przecież wcale nie było delikatniejsze od materiału. Wręcz przeciwnie, Misha dużo pracował. To powinno go boleć. I rzeczywiście, męskość go piekła, lecz jednocześnie była mokra od spływającego po niej kremu. Oraz… rozmasowana. Noel już w apartamencie nad O’Hooligans doznał dwóch niespełnionych erekcji, a teraz pojawiła się ta trzecia… Nie wiedział, co powinien uważać, lub czuć.
- To… nie miało się zdarzyć - rzekł kwaśno. - Wyjdź i zapomnij o tym - spuścił wzrok. - Nie będziemy o tym rozmawiać.
Jego ciało jeszcze nigdy go tak nie zażenowało. Zupełnie inaczej czułby się z tym, gdyby to Kira go ugniatała. Ale miał przed sobą jej czternastoletniego braciszka, do kurwy nędzy…
Misha zauważył jak Noel zareagował na jego dotyk. Po prostu się nie dało nie zauważyć. Był taki gorący i pod delikatną skórą, stał się ciepły, niemal gorący. Fascynował i onieśmielał go.
- Wiesz, tak jakby… To nie jest tak, że nie jestem w jakiś sposób winny temu, że tak się stało no nie? W końcu cię dotykam… Krem się częściowo wchłonął, ale jeszcze potrwa, nim to nastąpi całkiem… - zabrał od niego dłonie, nie chcąc go stresować.
- To ja posprzątam… - powiedział, ale wcale nie chciał wychodzić, ani tak naprawdę zabierać od niego dłoni. Popatrzył na Noela uważnie, pierwszy raz podnosząc wzrok do jego twarzy. Był Dahlowi pod światło telewizora, ale i tak oczy mu błyszczały, jedyne czego mógł nie zauważyć, to fakt, że chłopiec też się rumienił i ramiona nie poruszały mu się szybciej dlatego, że się zmęczył, tylko próbował panować nad oddechem. Nie mógł się jednak ruszyć, póki Noel nie weźmie nóg. Oblizał nerwowo usta i zerknął na ręcznik, pościel, kolano Noela…
Dahl poruszył nerwowo biodrami na ręczniku. Przeklęty Misha rozbudził go. Co gorsza, był przy tym dziwnie, cholernie wręcz miły. To sprawiało, że Noel zaczynał się zastanawiać. I walczyć z sobą w ciszy.
- Może… może obejrzyj do końca film - powiedział. - Robiłeś już wcześniej takie rzeczy? Dłoniami? - zapytał.
Czyżby Misha zarabiał w ten sposób w Irkucku? Zajmował się nim tak, jakby miał w tym pewne doświadczenie. Nie wyglądało na to, żeby jego ciało wywierało w nim zdrowe uczucie obrzydzenia. Noel miał nadzieję, że Rasputin nie musiał zarabiać w ten sposób na utrzymanie rodziny.
- Nie… Znaczy… Tylko sobie… - odpowiedział szczerze Misha. To by znaczyło, że albo był bardzo miły i to do zepsutej granicy, albo z jakichś przyczyn te granice u niego w ogóle nie funkcjonowały jak powinny.
- Może wróć na brzuch - polecił cicho Noel. - Jeżeli nie czujesz się źle - mruknął. - Może w międzyczasie nieco ostygnę.
- Mhm… - mruknął tylko Rasputin, ale zamiast delikatnie przemieścić się, by dotknąć jego ciała z innej strony, oddalając się od męskości i podbrzusza Noela, to ten wystrzelił rękami do przodu, jak przeciągający się kot. Zgarnął krem z jego podbrzusza i popchnął go palcami w górę jego ciała, na chwilę unosząc się z krzesła. Patrzył na jego ciało sekundę z góry i westchnął. Noel nie usłyszał tego i pewnie nawet by nie zauważył, gdyby nie to, jak gorący był dół jego ciała. Misha chyba nie wziął tego pod uwagę, że jego oddech muśnie skórę Dahla, zdradzając jak bardzo chłopiec wstrzymywał oddech i jak ten był ciepły. Mimo że podmuch był chłodniejszy na ciele Noela, to jednak czuł to, że nie był tak naturalnie letni jak powinien być. Co to właściwie oznaczało?
- Mhm dobra… To mamy krem, bo w tubce nie ma… - bardzo rozsądnie Misha wyjaśnił, czemu w ogóle służył ten bezpośredni ruch. Nie patrzył jednak na twarz Noela. Zerknął na jego nogę, którą teraz spróbował jakoś przekroczyć nad, żeby się przemieścić i skrzywił się przy tym lekko jakby się ukuł. Jeansy go upijały w krocze, przy takim ruchu.
Noel zerknął na rumianą twarz chłopaka. Zamrugał oczami.
- Misha, jesteś normalny? - zapytał, po czym zamilkł na chwilę. - Siedzisz tu sobie w swetrze, kiedy jest tak gorąco? Rozbierz się. Może nie tak, jak ja, ale przynajmniej ściągnij ten sweter, bo się cały spocisz. Myślałem, że tylko mi jest tak ciepło, bo… No… Ale tobie najwyraźniej też. Trzeba najwyraźniej nieco zakręcić kaloryfer - mruknął.
Na pierwsze słowa Dahla, Rasputin otworzył szerzej oczy i poczuł ból brzucha. Wystraszył się. Noel zauważył? dowiedział się? wyrzuci go? Już się z nim nie będzie kolegował? Potem jednak, okazało się, że to zupełnie co innego i rozluźnił się…
- Tak. Gorąco… - powiedział tylko cicho, po czym udało mu się przedostać na drugą stronę nogi mężczyzny. Ściągnął sweter i też powiesił go na krześle. Został w czarnym, bawełnianym t-shircie, który był dopasowany do jego ciała. Był drobny, smukły, ale nie wychudzony. Misha nie był typem dzieciaka, który tylko i wyłącznie gra w gry, częściej biegał, pracował, pomagał i był gdzieś na mieście. Kiedyś będzie miał zapewne całkiem przyzwoitą sylwetkę, jeśli oczywiście zainwestuje w jakiś trening...
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:08   #493
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Noel opadł na łóżko. Już nie miał siły wspierać się łokciami tak, żeby oglądać telewizor. Leżał, rozłożony i nagi, nie licząc białej mazi pokrywającej połowę jego ciała. Nie przyznałby się do tego, ale był spragniony kolejnego dotyku Mishy. Nikt go nigdy w życiu nie masował tak… w taki sposób. Chłopcu bez wątpienia zależało na tym, aby złagodzić jego podrażnienie. Dahl spojrzał na niego. Górował nad nim.
- Z tej perspektywy wyglądasz na trochę starszego - mruknął. - Nie wiem, dlaczego myślałem, że jesteś taki młody.
Misha bez wątpienia nie wyglądał na dziesięciolatka. Noel doszedł do wniosku, że to przez jego niewinność zdawał się nieco młodszy. Odkąd jednak pokazał, z jaką łatwością i wrodzonym talentem przychodzi mu pieszczenie erekcji… Ta niewinność jakby nieco się zakrzywiła.
- No dalej - powiedział lekko zażenowanym tonem. A lekko… wygłodniałym.
Misha wyłapał tę zmianę. Jego ciało odnalazło ją w tonie Noela, jeszcze zanim rozum ją sklasyfikował. Po jego grzbiecie przeszedł silny dreszcz i młodzieniec na chwilę zamknął oczy. Otworzył je i przesunął się na łóżko. Usiadł, ale znów się skrzywił. W efekcie wiercił się, jakby nie mógł znaleźć wygodnej pozycji.
- Kh… - mruknął cicho i w efekcie wylądował na klęczkach z rozstawionymi kolanami. Tak był nieco wyżej i mógł manewrować nad Noelem. Przesunął wzrokiem od jego obojczyka w dół do brzucha, po zarysie i cieniach mięśni. Przesunął po nich palcami z satysfakcją. Nie chciał jej okazywać, ale ją czuł. Po czym zaczął rozsmarowywać krem i znów go masował. tym razem zdecydowanie jego dotyk był jednak inny. Bardziej chaotyczny, jakby jego myśli nie mogły się skupić na badaniu i delikatności, a cały czas były rozproszone i w pędzie.
Noel lekko wyginał się pod jego dotykiem. Rasputin z jakiegoś powodu nagle odniósł wrażenie, jak gdyby w tej chwili bardziej drażnił Noela, niż… pomagał mu załagodzić podrażnienie. I tak właściwie nie było to aż takie zadziwiające. Dotykał jego brzucha, ręce wędrowały nawet wyżej, w stronę klatki piersiowej. Oboje zapomnieli, że tam kisielu nigdy nie było. I Misha dotykał go mocno, nawet łapczywie we wszystkich punktach prócz tego jednego. Już nieco otwarciej zerknął na ogromną, wcale nie słabnącą erekcję. Wyginała się w stronę głowy Noela. Żylasta, twarda i spragniona przyjemności. Świadomość, że dał radę doprowadzić Dahla do takiego stanu, była zaskakująco przyjemna. Mężczyzna lubił jego bliskość. Chciał, żeby był przy nim. Nawet jeśli sam tego nie mówił, to jego ciało nie mogło bardziej go zdradzać. Mimowolnie Misha uśmiechnął się kącikiem ust. Noel podwinął nogi i lekko skrzyżował je, tym samym wypychając lędźwie nieco do przodu.
- Wcale nie wyglądasz, jakbyś stygnął - zauważył szeptem Rasputin. Tak jakby normalny ton głosu mógł czemuś przeszkodzić. Ciemnowłosy chłopiec przesunął jedną dłonią po jego brzuchu, a drugą zamiast zawtórować pierwszej, zaczął zsuwać w dół jego ciała i mimo, że Noel nie mówił tego na głos i nie wydał takiego polecenia, odważył się i złapał jego męskość, po czym obejmując palcami, przesunął dłonią z dołu do góry i z powrotem. Słuchał reakcji ciała Dahla. Odepchnie go? Całkiem się zamknie? Czy się podda? Chciał mu zrobić przyjemność. Było mu prawie słabo, a jego penis w spodniach i bokserkach już nie dawał mu zupełnie o sobie zapomnieć.
- Kurwa… - Noel syknął i zgiął się w pół. Odruchowo chciał podeprzeć ciężar ciała dłonią, ale ta była bolesna. Już nie tak bardzo, jak wcześniej, ale wciąż. Nie mógł tak szybko zerwać się do ucieczki. - Co ty… co ty robisz… Znajdź sobie kogoś… w twoim wieku… - cicho jęknął.
Tymczasem Misha w tym wszystkim nie rozluźnił uchwytu. Wciąż mocno trzymał Noela. To było bardzo przyjemne uczucie, ale w niezwykle dziwny sposób. Z jakiegoś powodu dawało mu poczucie władzy. Rasputin nie był do niej przyzwyczajony. Natomiast teraz uświadomił sobie, że wystarczy, że przesunie po męskości Noela i znowu zwali go z nóg.
- Jestem po prostu bardzo niedokochany - Dahl próbował jakoś się tłumaczyć, nie wiadomo czy przed sobą, czy przed Mishą. - Normalnie nie powinienem w ten sposób reagować - mruknął.
- Mhm… - mruknął tylko Misha, nie odpowiadając na żadne z jego słów, co dało Noelowi sygnał, że był pochłonięty tym co robił do takiego stopnia, że padło mu na proces rozpoznawania danych i odpowiedniego układania ich. W żadnym wypadku nie przestał, rozochocił się nawet bardziej. Zmienił odrobinę pozycję, by było mu wygodniej i po prostu, kompletnie bez skrępowania, teraz masturbował swego kumpla od Fify… Z jakiegoś powodu bał się, że po tym Noel już nigdy się do niego nie odezwie, ale jego pragnienie było silniejsze i po prostu nie mógł się powstrzymać. Poza tym widział, że i Noelowi było dobrze gdy tak poruszał ręką, więc nie przestawał, a jedynie zmieniał tempo. Jego dłoń i męskość Dahla były maksymalnie śliskie, szło mu więc dobrze. Zbyt dobrze.
Noel nie wiedział, kiedy wszystko potoczyło się w tę stronę. Ani z jakiego powodu. Misha ślizgał dłonią po jego penisie, jakby to była jego nowa, ulubiona zabawka. Wpadł w jakiś amok? Nawet nie słuchał, co do niego mówił. Czy to był normalny sposób zachowywania się czternastolatków? Noel był przekonany… jęknął cicho z przyjemności. Nie był w stanie formułować myśli. Był przekonany, że to nie było normalne. I zdrowe. I dobre.
- Zbyt szybko - warknął. Czuł się dziwnie pokonany. Nawet nie wiedział, dlaczego. Bo podobało mu się? Bo nie chciał tego, ale jego ciało miało swoje własne poglądy? - Zaraz mnie spuścisz, ty mały pojebańcu.
- Lepiej dla ciebie, stał ci już trzy razy… - odpowiedział Misha, zupełnie nieobecny tonem. A jednak, wyglądało na to, że go słuchał. Więcej… Wiedział doskonale ile razy mu stał, czyli już wcześniej patrzył. Hamulce mu wysiadły, ale wzdrygnął się. Zwolnił, po warknięciu Noela. zmienił technikę. Zamiast się spieszyć, ślizgał się, równym, mocnym tempem, ale wolnym, takim jak wcześniej, kiedy męskość Dahla dopiero pęczniała mu pod palcami, budząc się do życia. Chłopiec miał wrażenie, że od samej satysfakcji z kontroli, świadomości tego co robi i dotyku ciała Noela… Że po prostu sam się spuści we własne bokserki. To było tak silne psychiczne doznanie, że aż dostawał szału i miał wrażenie, że ma gorączkę.
Nagle bark Noela podniósł się z podłoża. W bardzo nienaturalny sposób pełen gracji. Mężczyzna zgiął nogi, zmienił ich położenie… Jednak jego penis był zbyt długi, aby mógł uciec dłoni Mishy. Ta ślizgała się po napiętej, czerwonej żołędzi. Nawet wtedy, kiedy poczuł dłoń Dahla na swojej twarzy. Ścisnął ją tak, że aż mu usta dziwnie wybrzuszyły się. Pewnie ręce nie bolały Noela aż tak bardzo. Ale zrobił to pomimo bólu. Nakierował oczy Mishy na swoje. Teraz klęczał na łóżku twarzą w twarz z Rasputinem. W pewien sposób zabawne było to, że w tej pozycji chłopiec wciąż mógł go masturbować. Choć przecież Noel mógłby uciec biodrami, gdyby tego nie chciał.
- Po co to robisz, zasrańcu? - zapytał. - To… to nam w niczym nie pomaga… - warknął. - Jedynie wszystko… - lekko przymknął oczy, kiedy Misha mocniej go ścisnął. Wszystkie jego palce skurczyły się tak mocno, jak gdyby czternastolatek próbował wydoić go w tej właśnie sekundzie z ostatniej kropelki spermy. - Jedynie.. gmatwasz…
Misha wiedział, że komplikuje sprawy, głównie dlatego, że Noel denerwował się. Czuł ból, zwłaszcza kiedy jego palce zacisnęły się mocniej. Zamknął oczy, ale pieścił go dalej. Po czym nagle przerwał. Zabrał rękę.
- Masz rację. Chyba przestanę… - powiedział poważnym tonem… Właściwie to wyświszczał, bo mówienie było nieziemsko trudne, kiedy jego twarz była w taki sposób ściskana. Postanowił zaryzykować. Postawił wszystko na ostatnią kartę. Przecież nie łasił się do niego, nie robił nic dziwnego… Tylko mu pomagał, Noel i tak sam by sobie nie pomógł, póki jego ręce były niesprawne, a to że mógł go dotknąć, było dla Mishy przyjemnym zaszczytem.
- Ty… ty mały pedale - Noel warknął gniewnie.
Wyskoczył z łóżka. Jego penis był taki duży, że aż wyglądał śmiesznie. Jak gdyby ktoś wziął zdjęcie normalnego mężczyzny i poniosła go fantazja w photoshopie. Pociągnął Mishę za rękę.
- Uważaj, bo staniesz w misce - tylko wysyczał i pociągnął go dalej w stronę drzwi wyjściowych. Chyba planował wyrzucić go z apartamentu. Puścił go dopiero wtedy, kiedy te stanęły otworem. Dahl był bardzo zdenerwowany. Wskazał palcem korytarz. - Idź - powiedział krótko. Zabrzmiało to jak uderzenie bicza.
Misha opierał mu się. Jego najgorszy lęk właśnie się ziścił.
- Nie, ja żartowałem… - próbował się wykręcać w drodze do drzwi, a kiedy wylądował na korytarzu, spojrzał na Noela z niepokojem i strachem w oczach. I wyglądał jakby miał się naprawdę szczerze rozpłakac za trzy sekundy.
- Nie wyrzucaj mnie - poprosił zduszonym głosem. Bał się próbować podejść. Był w samej lekkiej koszulce i spodniach. Nie miał butów, był rozkojarzony i wyglądał jakby był chory z czterdziestostopniową gorączką. Palce Noela zostawiły czerwony ślad na jego policzkach i szczęce.
- Przepraszam - spuścił wzrok. Skrzyżował ręce. Nie płakał, ale chyba naprawdę było mu wstyd.
Noel spojrzał na niego z furią i zatrzasnął drzwi tak mocno, że huk było słychać pewnie w całym hotelu. Misha został na korytarzu sam. Jedynie żarówka świeciła się nad jego głową. Spojrzał na swoje dłonie, które doprowadziły do tego wszystkiego… Nie. To nie była ich wina. Mógł winić tylko siebie i swoje decyzje… Chciało mu się płakać coraz bardziej. Nawet kilka łez już mu uciekło po policzkach. Tak dobrze krył się ze swoimi pragnieniami i fascynacją, ale kiedy na chwilę postanowił dać się ponieść… skończyło się katastro…
Drzwi nagle otworzyły się i wystrzeliła z nich dłoń, która pochwyciła chłopca i wciągnęła go z powrotem do apartamentu. Noel spojrzał na zwilgotniałą twarz Mishy. Teraz wyglądał jak dziecko, a nie lep na chuje.
- Bardzo ci się podobało, tak? - Dahl zapytał podejrzanie mile.
Misha był oszołomiony i momentalnie łzy przestały lecieć. Nie żeby rozpłakał się na dobre, nawet nie zdążył, a szok i zaskoczenie kompletnie go oszołomiły. Nie wiedział co się działo i co ma powiedzieć. spuścił wzrok, potem spojrzał w bok.
- Czemu pytasz? - zapytał.
- Bo mnie to interesuje - odpowiedział Noel. - Bo nie wiem, co z tobą zrobić. I z sobą. Obydwoje zachowaliśmy się przez ten cały czas… - pokręcił głową. - Dlaczego to zrobiłeś? Ktoś ci kazał? To… jak to powiedziałeś? To był żart, tak? Żartowałeś sobie ze mnie w ten sposób?
Dahl wiedział, że powinien był kazać mu wyjść, kiedy tylko pojawiła się erekcja. Sam był za to winien wcale nie w mniejszym stopniu, jednak jeszcze nie dopuszczał do siebie w pełni tej myśli.
Rasputin wahał się. Odważył się zerknąć w górę na twarz Noela. Widać było, że decydował co ma mu powiedzieć, jakby teraz grał w teleturnieju, odpowiedź A była poprawna, a odpowiedź B sprawiała, że wyleci znowu za drzwi. Tylko która, była którą? Nabrał powietrza do płuc i zacisnął pięści.
- Nie, nie żartowałem. Przepraszam to moja wina. Ja nie wiem co się ze mną dzieje, nigdy taki nie byłem, w ogóle mnie nikt nie interesował w taki sposób. Nikt mi nic nie kazał, po prostu… Po prostu chciałem ci pomóc, naprawdę, ale i jednocześnie nie mogłem się powstrzymać i to mi się wymknęło spod kontroli… PRZEPRASZAM - mówił szybko, zestresowany. Postanowił powiedzieć mu prawdę. W końcu się kumplowali, a może Noel znał wyjaśnienie na to co się z nim u licha działo. Misha aż cały zadrżał, tak bardzo się spiął. spuścił wzrok.
Noel patrzył mu w twarz chwilę dłużej.
- Uprawiałeś wcześniej kiedykolwiek seks? - zapytał krótko.
Misha podniósł głowę zaskoczony pytaniem.
- Nie… Znaczy widziałem, ale nie robiłem… Znaczy… - zaczął się plątać.
Noel zerknął na niego znowu dłużej. To musiało być dla chłopca niezręczne, ale to dobrze. Z drugiej strony… czy aby na pewno dobrze? Pierwsze doświadczenia seksualne Dahla były koszmarne. Nie chciał, żeby takie też były dla Mishy. Z drugiej strony nie był prezesem fundacji “Wchodzenie w Dorosłość” i nie powinno go to w ogóle obchodzić, jakie odczucia będzie miał Rasputin. Westchnął i przeszedł nieco dalej. Atmosfera nieznacznie polepszyła się, a przynajmniej Misha miał taką nadzieję.
- Przyjmę to wszystko jako nieoczekiwany wybuch hormonów - powiedział. - Najwyraźniej dojrzewanie każdego dotyka w nieco inny sposób - mruknął. - Tylko nie spodziewałem się tego kompletnie.
Usiadł na kanapie w przedpokoju. Wciąż był nagi i częściowo pokryty kremem. Czuł erekcję, ale już nie tak rozpierającą. Nieco zmiękł przez te wszystkie krzyki i emocje.
- Wpadłem na pomysł. Coś, dzięki czemu ty coś zyskasz. I ja coś zyskam. Mogę ci zaproponować pewien układ. Jako starszy kolega. Bo cię lubię, Misha. Chcesz go posłuchać?
Misha stał oszołomiony koło drzwi wejściowych. W uszach mu piszczało i miał wrażenie, że jeśli się poruszy to upadnie. Taka dawka podniecenia, a potem stresu i smutku i szoku otumaniła go niemal zupełnie.
- Tak… chcę… - zdołał zrozumieć co powiedział Noel i wykrzesać z siebie odpowiedź. Potrząsnął głową, próbując odzyskać więcej koncentracji. Nadal jednak bał się poruszyć, żeby nie zdenerwować Dahla. Czekał więc na jego słowa.
Noel patrzył przez dłuższa chwilę na Mishę. Te przerwy w rozmowie, które zarządzał, były szczególnie zastraszające. Choć było w nich coś zmysłowego, na swój sposób.
- Jeżeli nie jesteś pewien, czy lubisz mężczyzn… Lub jeśli chcesz się upewnić… Albo po prostu jesteś ciekawy mojego ciała, to mogę ci posłużyć sobą. Pójdziesz po miskę, wymienisz wodę, zetrzesz ze mnie ten cały krem. Lub nie, jeśli masz taką ochotę. Następnie uklękniesz przede mną i mi obciągniesz - powiedział. - Możesz się rozebrać, możesz się masturbować, mi to wszystko jedno - rzekł. - Będziesz wiedział, że ci się to podoba naprawdę dopiero wtedy, kiedy poczujesz w ustach mój wytrysk. Przynajmniej dojdziesz do jakiejś prawdy na swój temat. Tyle zyskujesz ty. Chcesz usłyszeć, czego ja się domagam w takim razie?
Misha milczał, uważnie słuchając słów Noela. Zrobiło mu się bardziej gorąco, ale i na swój sposób obawiał się. Miał wrażenie, że teraz w tonie Noela było jeszcze coś. Na swój sposób niebezpiecznego. Czuł napięcie w powietrzu, choć przecież teoretycznie powinien się cieszyć, że będzie mógł sprawdzić o co mu tak naprawdę chodzi. Poza tym już wcześniej go kusiło, by wziąć go do ust, ale tylko dlatego, żeby sprawdzić jaki jest pod językiem, kiedy wiedział już jaki jest w dotyku…
- Czego się domagasz..? - zapytał. Zamrugał i zogniskował wzrok na posturze i minie Noela. Chciał zrozumieć jego intencje.
- Dobrej zabawy - odpowiedział Noel. - I przyjemności. Masz mnie wziąć w usta całego - zawiesił głos na kilka długich sekund. - I robić to z taką pasją, jak wtedy, kiedy mnie masturbowałeś. Tylko głową będzie trudniej. Chcę czuć twój język na całym moim kroczu. Pewnie pozwoliłbym ci odejść, gdybyś mnie tak nie nakręcił - Dahl teraz lekko warknął. - I masz rację, wtedy to była moja trzecia erekcja, a jeśli się zgodzisz, to nadejdzie czwarta… i naprawdę chcę już dojść. Bardzo obficie. Na ten czas zapomnę o tym, że jesteś dzieckiem i będę cię traktował jako osobę dorosłą. Bo będę miał twoją świadomą i czytelną zgodę. Jeszcze jedno, Kira nie może się dowiedzieć o tym i musisz mnie nauczyć, jak to przed nią utaić - rzekł.
Misha bał się, że usłyszy coś w stylu ‘Zrobisz to raz i już nigdy więcej nie zobaczysz mnie na oczy’. Na swój więc sposób nieco mu ulżyło. Podszedł nieco bardziej na środek pomieszczenia. Dzielił go z Noelem stolik.
- Nauczę… - obiecał chłopiec. Znów zamilkł na moment. Przesunął wzrokiem po jego ciele, zatrzymując go chwilę na jego męskości. Miał go wziąć do ust, całego? To było w ogóle możliwe? Znaczy na pewno było, skoro ludzie tak robili w filmikach w sieci, ale obserwowanie kobiet kompletnie go nie interesowało i teraz poczuł się dziwnie. Był w stanie w ogóle wziąć go do samego końca i się nie udusić? Chyba będzie musiał sprawdzić…
- Z...gadzam się… - powiedział podejmując decyzję. Zerknął na miskę. Wymiana wody, a potem obmycie Noela… Nie chciał jeść kremu, mógł mu zaszkodzić… Czy coś. Ruszył więc zająć się przygotowaniami. Wyglądał jakby w głowie znowu kłębiła mu się setka myśli.
Dahl wstał i ruszył za… kumplem? Czy wciąż nimi byli?
- Jesteś pewien? Jeżeli będziesz mnie nieśmiało lizać po boku, to nie przejdzie. Albo jak uznasz, że mój penis kończy się na żołędzi - Noel nieświadomie oblizał wargi. - Zgadzasz się?
Kucnął przy lodówce pod telewizorem. To było śmieszne, ale Iron Man jeszcze nie skończył się. Pewnie za sprawą cholernie długich reklam w tej telewizji. Noel wyjął piwo. Zmarszczył brwi. Misha chciał krztusić się jego kutasem, więc…
- Chcesz się napić? - zapytał. Obiecał, że nie będzie traktował go jak dziecko. - Ale coś słabego, żebyś nie zwymiotował. Bo będę cię mocno drażnić. Jeżeli… to znaczy, jeżeli się wciąż zgadzasz.
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:09   #494
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Misha zatrzymał się w drodze do łazienki z miską i resztą wcześniej używanych rzeczy.
- Tak, nadal się zgadzam… Nie, na razie dziękuję, potem… Pewnie będę spragniony - powiedział i zniknął w łazience. Nie było go kilka chwil. Wyszedł z czystą wodą i mniejszym wolnym ręcznikiem, zapewne zamierzał go użyć by oczyścić męskość Noela i ciało naokoło niej. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Gdzie? - zapytał, bo nie wiedział gdzie będą TO robić.
Noel uśmiechnął się niepewnie do Mishy.
- Tam, gdzie będzie ci wygodniej - powiedział. - Jeżeli będziesz chciał, to będziemy mogli zmienić miejsce. Ja wolałbym nie stać, chyba że masz taką szczególną preferencję. Usiadłbym lub położyłbym się.
Wszystko uzgodniali ze szczegółami, jakby byli prawdziwymi partnerami biznesowymi.
Rasputin rozejrzał się po czym zdecydował.
- To na łóżku… Możesz oprzeć się o wezgłowie i poduszki… a mi będzie wygodniej klęczeć… - zauważył. Kanapa i podłoga były praktyczne z powodu pozycji bioder Noela, ale po pewnym czasie kolana Mishy by dały o sobie znać, a potrzebował się skupić na zadawaniu mu przyjemności, a jakby miał to robić, walcząc z jakąś dolegliwością… Zaniósł miskę ponownie na stolik koło łóżka. Ściągnął jeansy i koszulkę. Był rzeczywiście zgrabny, ale dopiero dojrzewał, więc jego ciało jeszcze nie miało dokładnych zarysowanych cech osoby dorosłej. Dopiero zaczęło się ukształcać, nabierając pewnych cech, na przykład już miał odrobinę szersze ramiona w stosunku do bioder… Nie było wątpliwości, że wcześniej mu stał, ale podobnie jak Noel, po tej małej awarii odrobinę ochłonął.
- Chcesz jakąś muzykę? - zapytał Dahl.
- Byle nie kolędy, techno i rosyjską muzykę ludową… - poprosił Rasputin.
Usadowił się z butelką piwa w miejscu wskazanym przez Mishę. Rozwarł nogi, jakby już oczekując go pomiędzy nimi. Wyglądało na to, że tą umową pozbył się wszelkiego wstydu i oporów. W drugiej dłoni trzymał komórkę. Kiedy Misha spojrzał na jego ręce, wydawały się mieć już normalny kolor. Chyba było po wszystkim. Przynajmniej jeśli chodzi o schorzenia dłoni.
- Swoją drogą, będę mieć pełen komplet terapeutyczny. Najpierw krem aloesowy, potem twoja ślina. To prawda, że lubisz pomagać, Misha. Kto by pomyślał, że aż tak - mruknął pod nosem. Zerknął w stronę prawie nagiego ciała chłopca. Miał już na sobie tylko bokserki. Mokre ślady były na nich widoczne. Noel spojrzał tylko na nie i zastygł w bezruchu. Chyba nie spodziewał się dowodu, że chłopcu podobało się aż tak bardzo. Może wciąż uważał, że to mniej lub bardziej jakiś żart.
- To chore - mruknął pod nosem. - Przypomina mi to relację mojego ojca i jego kolegi - rzekł. Nie zamierzał wspominać, że ten kolega już nie żył. Zerknął w stronę komórki, chcąc znaleźć odpowiedni utwór.
- Może to? - zawiesił głos.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=M_kTSBqQkME&feature=youtu.be[/media]

- Mhmm, jest ok - skwitował młodzieniec, słuchając chwilę.
Z laptopa pod telewizorem popłynęła muzyka. Musiał być zdalnie połączony z komórką.
Tymczasem Misha wszedł na czworaka na łóżko. Wziął ręcznik i zamoczył jego jeden z rogów. Wykręcił i zabrał się do oczyszczania ciała Noela. Potrwało to chwilę, ale mężczyzna w końcu został odkremowany. Rasputin odłożył ręcznik, po czym nerwowo podrapał się po głowie. Przesunął się bardziej między jego uda i pozostając na czworaka, przeniósł środek ciężkości na biodra. Wziął jego męskość w dłonie ustawiając ją prosto. Niepobudzona nie chciała się sama utrzymywać. Zerknął na Noela, pochylając głowę w dół… Po czym objął ustami jego żołądź, przesuwając po niej językiem. Tak jakby to były lody o nowym, nieznanym smaku i chciał sprawdzić jakie były… Zdawał się na nowo ekscytować doznaniem.
Był ciepły, gładki i śliski. Misha kilka razy przesuwał po nim językiem, a potem robił wokół kółka. Kiedy oswoił się ze smakiem, odjął na moment usta i oblizał je. Znów się pochylił i mruknął. Wydawał się szykować do jakiegoś skoku. Po czym otworzył buzię… Rasputin zaczął opuszczać głowę, biorąc Noela głębiej i głębiej. Poczuł jak jego męskość otarła się o ścianę gardła i lekko się wzdrygnął. Zatrzymał się. Sapał przez nos. Czuł dreszcze w żołądku. Jego organizm identyfikował penis Noela jako obce ciało, którego trzeba było się pozbyć, musiał przełknąć, a do tego zacisnął usta a jego gardło zwęziło się jeszcze bardziej na ten króciutki momencik. Wysunął go całkiem i aż sapnął przez rozwarte wargi. Dotarł ledwo do połowy na tym rozpędzie, a tu miał jeszcze drugą… dokąd dojdzie mu żołądź Noela, do żołądka? Zestresował się nieco, ale jednocześnie chciał sprawdzić, czy jest w stanie to zrobić… Zadowolić Noela wyłącznie ustami? Chciał sprawdzić, znowu go wziął do połowy. To na razie była dla niego chyba krytyczna odległość, którą zamierzał przekroczyć, gdy już się oswoi.

Dahl przymknął oczy. Nie spodziewał się, że chłopiec przyjmie go tak szybko w takim dużym stopniu. Radził sobie z tym całkiem dobrze. Jego oczy nie łzawiły, nie krztusił się też śliną. Choć Noel wyczuwał, że jego żołądź była już na jego gardle. Jednak to nie skończy się dopóki nie zagłębi się w przełyk tych dziesięć centymetrów dalej. Jego penis zdawał się jeszcze większy bez włosów łonowych, które go otaczały. Nie zazdrościł Mishy zadania, ale też chłopiec wiedział, na co się porywał. Masturbowanie, zwłaszcza takie szybkie, to nie była żadna filozofia. Tutaj trzeba było mieć dużo więcej umiejętności. Podniósł butelkę piwa i wypił dobry łyk. Język chłopca sprawiał mu ogromną przyjemność. Patrzył na jego twarz wygłodniale. Misha miał taki gęsty wachlarz rzęs… duże, brązowe oczy… nawet teraz, z chujem w ustach, potrafił wyglądać ładnie i niewinnie. Noel aż parsknął śmiechem. Schylił się, żeby pogłaskać go po głowie.
- Możesz mnie wypuścić i zająć się jądrami. A potem wrócisz do kutasa. Nie wyjdziemy stąd, póki nie nabiję cię całego. Jak do mnie przyzwyczaisz się, to potem twojemu chłopakowi będzie naprawdę dobrze - powiedział.
Misha wysunął go z ust. Cienka stróżka śliny pozostała między żołędzią Noela, a jego dolną wargą. Otarł ją zaraz wierzchem dłoni. Zerknął w górę, prosto na Noela.
- Bez wątpienia… - powiedział cicho, ale chyba jakoś nie podniecała go teraz ta myśl. Teraz pragnął tylko jednego… Pieścić go dalej i sprawdzić, czy podoła zadaniu… Przesunął się i pochylił jeszcze niżej. Wypinał się w stronę telewizora, ale teraz własnymi ustami i językiem drażnił jądra Dahla. Bawił się, lekko ssał. Pobudzał go. Był dużo prostsze od tej kolosalnej wielkości tuż nad nimi. Zajmował się nim tak chwile, póki oddech Noela nie zmienił się. Wtedy wrócił ponownie do jego penisa. Uniósł się na rękach i zawisł nad nim. Zaczął wsuwać go do ust. Początkowo gładko, aż do gardła. Potem nastąpiły pierwsze schody. Spróbował nieco dalej, przez moment zdołał, ale trafił w punkt, w którym nie mógł oddychać i zakrztusił się. Jego ciałem wzdrygnęły dreszcze. Musiał się szybko cofnąć, uwalniając męskość Noela i zakaszlał. Aż mu się oczy zaszkliły. Pokręcił głową. Tak, właśnie to między innymi było pierwszym punktem do przełamania… Jak miał zwalczyć ten odruch kaszlu? zadziwiająco jeszcze go mdliło. Patrzył chwilę na męskość Noela, jakby rzucał jej wyzwanie. I Zaczął ssać jego żołądź, najwyraźniej odpoczywając w tym samym czasie przed kolejną rundą.
Czuł, jak Noel wierci się pod nim biodrami. Był już całkowicie sztywny. Misha bardzo wytrwale nadziewał się na niego swoją głową. Najwyraźniej rzeczywiście chciał dopełnić swojej części umowy. Dahl nie mógł uwierzyć w to, jak dobrze mu było z tym chłopcem. Przecież, patrząc na sprawę logicznie… nie powinien mu w ogóle stanąć. Misha w żadnym wypadku nie był atrakcyjną kobietą. A jednak młody chłopiec okazał się szalenie wręcz utalentowany. I robił to z pasją, której brakowało naprawdę ogromnej rzeszy kobiet. Noel tego nie rozumiał. Kiedy jednak Rasputin ssał mu jądra, kompletnie nie bacząc na porastające je włosy… nawet nie próbował ogarnąć tego umysłem.
- Może będzie ci lepiej, jak ty się położysz, a ja nad tobą zawisnę do góry nogami - zaproponował. - Wtedy moja krzywizna dopasuje się do twojej i może łatwiej wejdzie. I będę mógł naprzeć lędźwiami na twoją głowę. Jednak nie zamierzam wbić się sam do końca, to ma być twój wysiłek - mruknął. - I pozbądź się tych bokserek, chcę zobaczyć tę tycią erekcję.
Misha zerknął na niego trochę urażony…
- No właściwie przy tobie to wszystko jest tycie… Zmieńmy pozycję… Rzeczywiście tak będzie… Będzie łatwiej… - zgodził się Misha na propozycję Noela. usiadł całkiem, po czym uniósł się na klęczkach i ściągnął bokserki. Jego męskość była zdecydowanie nieporównywalna z tym co prezentowała zawartość spodni Dahla. Jego penis był wąski, dość prosty i to żołądź stanowiła najszerszy punkt. na oko mógł mieć we wzwodzie jakieś jedenaście? Może pół więcej? Jeszcze się rozwijał i chwilę zajmie nim osiągnie swoje maksimum. Przesunął się i zamiast jednak oprzeć o poduszki, położył się płasko na łóżku, czekając na Noela. Serce mu łomotało.
- Odsuń głowę tak, jak do resuscytacji. Żebyś miał wysoko podbródek i udrożnione drogi oddechowe. Może wtedy minie trochę więcej czasu, zanim cię uduszę chujem - mruknął Noel, kierując się w stronę głowy Mishy. Przykucnął tuż za nią. Chłopiec spoglądał na górującego nad nim mężczyznę. Wnet Dahl chwycił swój ciężki instrument i położył go na twarzy Rasputina. Uderzył go nią w policzek. Potem drugi, zostawiając mokre ślady śliny i preejakulatu.
- Co jest w tym takiego przyjemnego? - zapytał. - Bo dobrze się bawisz, ale tego nie rozumiem - mruknął, uderzając żołędzią raz jeszcze o policzek. - Nawet nie dotknąłem cię, a z kobietą nie musiałbyś tego doznawać - odchylił fallusa i pozwolił sile grawitacji, aby grzmotnęła nim o twarz chłopca.
Nowa perspektywa na noela sprawiła, że Misha jeszcze bardziej się podekscytował.
- Hm… Świadomość, że sprawiam ci… przyjemność… - powiedział przy pierwszych ciosach penisem Noela.
- Poza tym poczucie władzy, że mogę wywoływać twoje reakcje… - kontynuował, aż w końcu odgiął głowę i wziął go do ust. Nowy kąt rzeczywiście pomagał. Misha aż mruknął i odgiął ją nieco bardziej, dla pełnego luzu. Zdołał przyjąć go nawet odrobinę dalej, nim potrzebował przełknąć ślinę i znów się zakrztusił. Jeszcze kilka prób, trochę czasu… Tak sobie mówił. Uda mu się go wziąć całego.
Noel przymknął oczy. Miał tutaj trochę więcej swobody. Nakierował się biodrami na twarz chłopca i nieco dopchnął o kolejny centymetr. Misha lekko rozwarł oczy, ale z tej perspektywy widział tylko jądra i uda Dahla. Próbował zrelaksować gardło i wnet miał w sobie pewnie z piętnaście, szesnaście centymetrów grubego narzędzia. Noel zamknął oczy. Był coraz głębiej w chłopcu. Czuł jego mięśnie, zaciskały się i próbowały go zwrócić. Ale on pozostawał. Dla Mishy to raczej nie było przyjemne, jednak Dahlowi podobało się bardzo. Spoglądasz na szyję chłopaka. Jak daleko już się w niej znajdował? Chłopiec uderzył o pościel, dając znak, aby Noel wyszedł. Tak też zrobił, co zajęło kilka sekund.
- To już dużo - Dahl pochwalił go. - Ja jestem bardzo duży, więc… To zawsze ciężej.
Próbował znaleźć odpowiednie słowa, ale ciężko było.
Misha nie dał mu jednak zebrać słów. chyba naszło go natchnienie… Chciał coś sprawdzić i wział go nagłębiej jak mógł. Po prostu szarpnął głową, biorąc go w gardło jednym ślizgiem do samego, samiutkiego końca. Czywiście za moment zakrztusił się i musiał się całkiem wycofać i aż mu łzy poleciały od kaszlu, ale jednak… Wziął go całego na krótką chwilę. Otarł dłonią łzy i łapał oddech cicho zipiąc. Chyba chciał spróbować jeszcze, a potem znów. Misha był szaleńcem? Aż tak chciał pokazać Noelowi swój zapał? Czy może naprawdę zależało mu aż tak i szczerze go pragnął?
Dahl nigdy nie przeżył takiej łapczywości w całym swoim życiu. To było… dziwnie cudowne. Dziwnie, bo chyba nie powinno mu się aż tak podobać. Nie spodziewał się, że Mishy uda się. Noel kompletnie go nie rozumiał, jednak nie mógł odmówić mu pasji. Nogi mężczyzny lekko ugięły się i opadł na ręce. Jego uda drżały. Pracował biodrami, delikatnie pieprząc głowę Mishy. Za każdym razem dochodził do punktu oporu, a potem cofał się i starał przejść coraz dalej… Pokazały się napisy końcowe Iron Mana, ale Noel w ogóle nie zwracał już uwagi na telewizor. Doszli do punktu, w którym czternastolatek zaczął swobodnie przyjmować trzy czwarte jego długości. Wcześniej to było nie do pomyślenia, jednak teraz… Dahl zagryzł wargę. Nie chciał jeszcze dojść. Jednak to uczucie, kiedy jego żołędź pokrywała takie połacie… Przemierzała język, twarde podniebienie, potem miękkie, obijała się o gardło, potem drażniła przełyk… I wycofywała się. I znowu wchodziła. Misha tymczasem kompletnie oddał kontrolę Noelowi i starał się rozluźnić jeszcze bardziej. To było przyjemne w bardzo wyjątkowy sposób. Rasputin nigdy nie przeżył nic choć trochę podobnego do tego uczucia. Mieć w sobie ten ciepły, gładki ciężar, ssać, go, próbować… Co chwilę wydobywała się z niego słona zapowiedź orgazmu. To był smak Noela. Misha zmobilizował się i wnet udało mu się pomieścić raz jeszcze całego ogromnego fallusa Dahla. Zacisnął mocno usta u jego podstawy. Owłosione jądra wtłoczyły się w jego twarz, drażniły, łaskotały. Misha był kompletnie zakneblowany. Zdołał znaleźć sposób na oddychanie i sapał krótkimi rwanymi pociągnięciami nosem. Nie musiał więc wysuwać z siebie Noela, ale mimo wszystko cały był napięty w skupieniu.

Noel przymknął oczy i złapał czternastolatka za gardło. Czuł jego ślinę i śluz. Oraz zaciskające się na nim różne połacie mięśni. Zamknął oczy i doszedł. Cicho krzyknął z ogromnej rozkoszy, która zaatakowała jego ciało niczym błyskawica.
- Kurwa… - przeklął Dahl, serwując chłopcu strugi spermy prawie prosto do żołądka.
Jego orgazm trwał kilka długich sekund. Cały czas nasienie wypływało z niego. Misha delikatnie zmienił kąt ułożenia głowy i pił. Teraz rzeczywiście Dahl mógł uznać, że po prostu go doił. Noel zacisnął pięść i uderzył nią mocno o materac. Czuł się tak, jakby karmił Rasputina. To było niespotykane doznanie, którego nigdy nie mógłby sobie nawet wyobrazić.
Nie minęło wiele czasu, nim Misha już nie mógł wytrzymać. Stuknął dłonią w materac, a gdy to nie dało efektu oparł ją o biodro Noela i chciał go z siebie wysunąć. Chyba potrzebował więcej powietrza. Przyjął do przełyku tyle nasienia, że jego żołądek wahał się, czy nie chce oddać jej z powrotem.
Noel wycofał się. Dwadzieścia kilka centymetrów mięsa opuściło głowę Mishy. Chłopiec był cały zaczerwieniony i mokry na twarzy. Łzy, ślina… jedynie spermy nie było. Przynajmniej jeszcze. Została podana szczególnie głęboko. Tymczasem Dahl spoglądał na swoją pękatą męskość. Tak bardzo przyzwyczaiła się do ciepła Mishy, że na zewnątrz było jej zimno. Cała mokra i lepka… Przysunął się do twarzy czternastolatka, aby ją wytrzeć o niego. Tyle że twarz też była mokra… Więc zaczął przesuwać nią po szyi i szczęce. Dawało mu to wciąż przyjemność.
- I jak? Lubisz mężczyzn? - zapytał Noel ochrypniętym, słabym głosem.
W tym czasie Misha złapał wdech. Głęboki. Przekręcił się na bok, wyciągając jak kot, tak by jego głowa była twarzą częściowo w dół. Oddychał chwilę ciężej i aż czknął, co było jedynym przejawem niezgody żołądka na to wszystko co się wydarzyło. Poczuł ulgę, i zaraz opadł na poduszki. Czuł się podniecony, kręciło mu się w głowie i było gorąco.
- Lubię… To dziwne. Kobiety w ogóle mnie nie ruszają, nawet sądziłem, że jestem aseksualny… A ty… Jesteś smaczny - powiedział chco takim tonem, jakby mówił o najlepszym deserze z najdroższej Petersburskiej cukierni.
Noel zamrugał oczami. Naprawdę nie wiedział, co powiedzieć. Nawet jeśli chłopiec lubił mężczyzn, to nie powinien być w stanie zrobić tyle podczas swojego pierwszego razu. Przyjąć takiego kutasa i potem jeszcze go komplementować.
- Boję się, co będzie z ciebie za kilka lat - Dahl mruknął pod nosem.
Westchnął i przeszedł nieco dalej. Kręciło mu się w głowie od spełnienia i chyba tylko dlatego zdecydował się, żeby to zrobić. Chwycił sztywnego penisa Mishy i mocno ścisnął. Prawie cały zmieścił mu się w dłoni. Jedynie część żołędzi wystawała.
- Myślałem, że tyle wystarczy, żebyś się spuścił - mruknął.
Misha aż syknął i jęknął zaskakująco głośno. do tej pory nie wydawał takich dźwięków, bo albo się hamował, albo miał zajęte usta. A teraz zabolało i było przyjemnie naraz.
- Niestety to nie jest takie proste… - powiedział i lekko poruszył biodrami. czuł się oszołomiony rozkoszą i potrzebą. Rzeczywiście niewiele mu było potrzeba, ale ściskanie do metod nie należało…
Noel położył lewą dłoń na brzuchu chłopca i lekko pomasował go.
- Nigdy w życiu nie trzymałem mężczyzny. W sumie wciąż nie mogę tego powiedzieć. Ale… mam na myśli tyle, że dla mnie to też nowe uczucie - mruknął.
Dziwnie było trzymać obcego penisa. O dziwo nie było to nieprzyjemne. Napletek nie był pokryty drutem kolczastym. Dahl ściągnął go, a potem naprowadził. Delikatnie masturbował chłopaka, jednocześnie masując jego brzuch. Nie wiedział, czy dobrze to robił. Czuł się trochę zagubiony. Wnet wysunął lewą rękę i nachylił się nieco bardziej nad penisem chłopca. Splunął na niego i znów zacisnął na nim dłoń.
- Dobrze? - zapytał niepewny.
Gdyby ktoś rano powiedział mu, że będzie masturbował Mishę…
Rasputin nie zdążył mu odpowiedzieć, a Noel już dostał odpowiedzi od jego ciała. Najpierw chłopiec mruknął i poruszył biodrami. Potem wygiął plecy w łuk na kilka sekund i znów opadł w dół.
- Dobrze… Dobrze… - powtórzył bardzo szybko, zdyszany. Chyba wyglądało na to, że jak tak dalej pójdzie to dojdzie od pieszczot ręki Noela.

Mishy zabłyszczalo przed oczami, kiedy rzeczywiście po kilku chwilach doszedł od takich ruchów dłoni Noela. Zaczął oddychać jakby było mu bardzo gorąco. Poczuł też ogrom zmęczenia.. Uśmiechnął się, chyba był… szczęśliwy? Albo to był przejaw innej pozytywnej energii.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:09   #495
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Dahl natomiast spoglądał na spermę czternastolatka, która spływała mu po zaciśniętych palcach. Jeszcze dwa razy przesunął dłonią i puścił uchwyt.
- To taki napiwek… za dobrą robotę - mruknął Noel.
Schylił się z ręką do miski z wodą. Chciał pozbyć się bieli ze skóry. Następnie wstał i ruszył do łazienki. Zakręciło mu się w głowie i oparł się o ścianę. Złapał się ręką za krocze. Było takie wymęczone… ale w możliwie najlepszy sposób. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz spuścił się tak mocno. W takich okolicznościach, będąc zanurzonym do końca w przełyku… nigdy. To wiedział na pewno.
- To najpierw ja biorę prysznic, potem ty i gramy w Fifę? - zaproponował.
- Mhm, prysznic… - powtórzył chłopiec.
- To idź przodem - zasugerował uprzejmie. Misha był zmęczony... Nie wiedział, czy da radę grać w Fifę. Leżał na plecach i zamknął oczy. Wsłuchiwał się w muzykę i w ruch Noela. Chciałby się o niego oprzeć i zasnąć, ale musiały mu na razie starczyć poduszki. Nim Noel wyszedł z łazienki, Misha odpłynął. Dahl zastał go przekręconego na bok. Misha objął rękami poduszkę, przytulając do niej twarz i tak spał. Najwyraźniej nie było mu jeszcze zimno, ale biorąc pod uwagę Rosyjskie temperatury po południu i nocą, niedługo mu się zrobi, w końcu był nagi…
Noel wyszedł z łazienki. Czuł się orzeźwiony. Miał dobry humor… jak mógłby nie mieć? Misha postarał się o to. Teraz spał, co znaczyło, że najprawdopodobniej nie zagrają razem. Dahl skrzywił się i podszedł do szafy. Otworzył ją. Znajdowały się tutaj bardzo różne rzeczy. Gdyby ktoś przypadkowy włamał się do jego apartamentu i próbował coś ukraść z szafy… zapewne pierwszą minutę spędziłby na staniu w bezruchu i obserwowaniu jej zawartości. Noel przesunął na bok stertę farb do malowania ciała. Pod spodem kryła się świeża, czarna koszulka. Ubrał ją, następnie wdział w bokserki… i coś w nim pękło.

Zastygł, jak gdyby wszystkie jego mięśnie zostały nagle sparaliżowane. Zamknął oczy i zaczął oddychać przez usta. Usiadł na podłodze. Czuł się dość bezpiecznie, skryty za drzwiami szafy. Nikt go nie mógł tu zobaczyć. Przysunął dłonie do głowy i mocno ścisnął. Co najlepszego wydarzyło się? W którym dokładnie momencie zmienił się w ludzi, którzy zniszczyły mu przeszłość? Był taki sam, jak tamte kobiety. A Misha był niewiele starszy od niego wtedy. Noel nie bał się łamać zasad i nie szanować norm oraz konwenansów… Ale nie chciał nikogo ukształtować na swoje podobieństwo. Był przynajmniej na tyle samoświadomy, że wiedział, iż jego zdrowie psychiczne nie należało do najpokaźniejszych. Wziął batonik z półki oraz koc. Wrócił z nim do łóżka. Przykrył Mishę ciepłym materiałem i wsunął mu do dłoni słodycz. Następnie położył się po drugiej stronie łóżka. Wsunął pod pościel i obrócił plecami do Rasputina. Chciał też zasnąć. I śnić tak długo, aż poczuje się lepiej.

***

Misha poruszył się i drgnął, kiedy poczuł, że było mu zimno. Otworzył oczy. Na zewnątrz było już ciemno. Która mogła być godzina? Powoli zaczęło docierać do niego wszystko po kolei. Kisiel w mieszkaniu jego i Kiry. Dziwna reakcja na widok nagiego Noela. Pójście do jego pokoju hotelowego. Oglądanie Iron-mana. Dotykanie… Krem… A potem… Wstrzymał oddech i podniósł się. Mieli grać w Fifę, a on zasnął wymęczony. Czuł się dziwnie. Z jednej strony podekscytowany, a z drugiej przerażony. Co on zrobił? A jeśli Noel odwróci się od niego i już nie będą się kumplować? Zrobiło mu się niedobrze ze strachu i smutku. zacisnął rękę i batonik w niej zaszeleścił. Zerknął na niego. Nie przypominał sobie, żeby go brał nim odpadł, więc to chyba Noel mu go tak zostawił… I przykrył go kocem. Odwrócił się. Zauważył sylwetkę ułożoną pod kołdrą na drugiej połowie łóżka. W czasie swego snu Noel przekręcił się bardziej na plecy. Rasputin patrzył na zarys jego nosa i szczęki oraz szyi, a także zerknął na dłonie ułożone na kołdrze. Zrobiło mu się ciepło na myśl, że okazał mu taki miły gest. Uśmiechnął się lekko. Milczał i nie odważył się dotknąć go, czy przysunąć za blisko. Bardzo cicho i ostrożnie zsunął się z łóżka i zaczął iść w stronę łazienki. Po drodze zgarnął swoje bokserki i koszulkę i spodnie. Zapalił malutkie światło w środku i wszedł. Czuł się kompletnie skołowany… Kąpiel zajęła mu trochę dłużej niż powinna, bo zawiesił się nad myślami. W końcu jednak wyszedł. Burczało mu w brzuchu. Był głodny. Podszedł po cichu do swojego plecaka i napisał sms do Kirilla, że jak coś to cały czas jest u Noela… zerknął też na zegarek. Dochodziła dwudziesta druga. Powinien stąd pójść? Powinien zostać? Może powinien zrobić Noelowi prezent… Wziął swój portfel i zostawił wszystkie rzeczy. Poszedł do pizzerii w pobliżu, w której co jakiś czas jadali i kupił ich wspólną, ulubioną pizzę. Nie było go może pół godziny. Wrócił z pachnącym jedzeniem. Pożyczył sobie klucz, żeby nie budzić go od razu, w sumie chciał mu zrobić miłą niespodziankę. Ekscytował się tym.
Noel wciąż spał. Najwyraźniej miał mocny sen, bo nie zbudził się przez ten cały czas. Ani kiedy paliło się światło w łazience i Misha z niej korzystał, ani kiedy wychodził z apartamentu, ani kiedy do niego wracał. Było tu teraz tak spokojnie i cicho. Na zewnątrz zrobiło się ciemno pewnie już kilka godzin temu. Nie tylko panowała zima. Pora zdawała się również stosunkowo późna. Musieli naprawdę zmęczyć się… kiedy robili to, co robili. Noel poruszył się nieco przez sen, jak gdyby śniło mu się coś nieprzyjemnego. Teraz sprawiał wrażenie kompletnie innego człowieka. Miał wypisany strach na twarzy oraz ból. To nie był przyjemny sen, jednak nie mógł też się z niego wybudzić. Misha spostrzegł, że pot oblekł ciało Noela. Czyżby przeziębił się? A może naprawdę śniły mu się aż tak niemiłe wizje? Komórka Mishy zapikała. Napisał do niego Kirill.

Cytat:
Wszystko w porządku? Tak długo gracie? Nie jesteście głodni?
Cytat:
Tak tak, graliśmy Fifę i oglądaliśmy filmy. Jemy pizzę.
Odpisał Misha, ale zaraz zostawił telefon na kanapie i podszedł do Dahla. Przystanął przy brzegu jego strony łóżka.
- Noel? - zapytał cicho, mając nadzieję, że to zdoła wybudzić mężczyznę. Jak nie, odezwał się odrobinę głośniej. Wiedział, że najgorszym było jak miało się koszmar i ktoś cię wybudzał dotykiem… Wolał tego uniknąć. Chciał się troszczyć o Noela, a nie go przerazić. Po pokoju już roznosił się powoli zapach pizzy.
Mężczyzna w pewnym momencie znieruchomiał. Jednak nie otworzył oczu. Nic też nie powiedział. Może wciąż spał, tylko Misha zdołał odegnać koszmary? To byłoby piękne osiągnięcie, czyż nie? Wnet Noel zdementował tę teorię i odezwał się. Choć wciąż nie patrzył na chłopca.
- Wciąż tu jesteś? - zapytał. Nie był to szczególnie zły lub zagniewany ton, ale na pewno również nie przyjacielski.
Teraz to Misha milczał dłuższą chwilę.
- M… A mam sobie iść? Znaczy… Wolisz, żebym sobie poszedł? - zapytał nieco napiętym tonem nie wiedząc jak zinterpretować pytanie Dahla. Może zrobił się troche przewrazliwiony teraz w kwestii tego co Noel do niego mówił, zwłaszcza po tym jak wypieprzył go za drzwi… To na pewno wstrząsnęło młodzieńcem do kości.
Dahl cicho jęknął i otworzył oczy. Poprawił nieco ułożenie swojego ciała na pościeli i spojrzał na chłopca. Misha zastanowił się, jak to możliwe, że przed dzisiejszym dniem nie dostrzegał, jak atrakcyjne były rysy twarzy mężczyzny. Nie myślał o nim w ten sposób. Wszystko zmieniło się kompletnie i, jak mu się zdawało, nieodwracalnie. Tylko na lepsze? Czy na gorsze?
- Nie przeszkadzasz mi - Noel wreszcie powiedział. - Dobrze czuję? Zamówiłeś pizzę?
Chyba zrobił się głodny przez sen.
- Sam po nią poszedłem i własnoręcznie przyniosłem, pomyślałem, że możesz być głodny jak się obudzisz… - powiedział Rasputin, lekko już spokojniej.
- Widzę, że teraz chcesz zaspokajać wszystkie moje potrzeby - mruknął. - Ale pozwolisz, że z łazienki skorzystam sam - rzekł i ruszył w stronę wspomnianego pomieszczenia. Miał na sobie czarną koszulkę i bokserki.
Misha nie wiedział, czy to był żart, czy złośliwość ze strony Noela.
- Jasne… - powiedział tylko, właściwie wyłącznie po to, żeby dać mu jakąś informację zwrotną. Oczywiście, że nie miał zamiaru iść za nim do toalety. Podszedł i zapalił jedną z lampek w pokoju. Po czym włączył tv, może leciało coś fajnego… Zasiadł na kanapie skrzyżnie i zaczął jeść pizzę. Był głodny, ale uznał, że poczeka na to, aż Noel wstanie nim zabierze się za jedzenie. Pizza nadal była ciepła i jak zawsze pyszna, a teraz wydawała mu się nawet podwójnie smaczne, tak bardzo był wygłodniały.
- Możesz zacząć jeść - Noel powiedział. - Zostaw tylko coś dla mnie - powiedział nieco lżej, jakby prawie żartował. Rozległ się dźwięk odkręcanego kranu. Wnet mężczyzna wrócił do pokoju. Podszedł do tekturowego opakowania. Naniósł nieco sosu na kawałek, wziął go i usiadł na skraju łóżka. - Co oglądasz? - zapytał.
Na ekranie pojawił się Johnny Depp, ucharakteryzowany w jak zwykle typowy dla siebie, nieco ekscentryczny sposób. Wyglądał blado i mrocznie. Czy był wampirem? Nie, jak się za chwilę Noel dowiedział, był golibrodą… I śpiewał całkiem nieźle…
- To Sweeney Todd… Na podstawie takiej opery chyba, musical… Całkiem upiorne i trochę zabawne. - odpowiedział na pytanie chłopak.
Dahl zerknął w stronę Mishy. Poczuł dziwny węzeł, który zacisnął się w jego żołądku. Odetchnął przez usta. Zdenerwował się, ale w taki cichy, wewnętrzny sposób. Gdyby mógł cofnąć czas, zrobiłby to. Czy powinien jakoś zmanipulować Kirillem, aby mężczyzna użył swojej mocy? Napisać do niego, że wykrwawia w ciemnej alejce i zaraz zginie, jeżeli Megrez nie zainterweniuje? Takie oszustwo wydawało się kolejnym grzechem…
- Powinniśmy to zrobić? - zapytał Mishy, jakby ten potrafił czytać w jego umyśle.
- Hm? Co zrobić? Że posłać łóżko, żeby wygodniej się siedziało, oglądało i jadło? Też o tym pomyślałem - powiedział dość pozytywnie Misha. Chyba ucieszył się, że Noel wcale nie chciał, żeby sobie poszedł, a co więcej mógł siedzieć obok niego.
- I dziękuję za koc i przekąskę - dodał przypominając sobie o manierach. Zaraz przemieścił się i zaczął poprawiać i ścielić łóżko, żeby mogli postawić na nim pudełko z pizzą i tak jeść, leniuchując razem przed telewizorem. Stopniowo Rasputin chyba powoli się rozluźniał. Zdawał się nieco ostrożny, ale nie był przestraszony, czy nie było widać, żeby udawał uśmiechy do Noela. Może jednak Dahl nie był aż taki podobny do swoich oprawczyń, skoro Misha był w stanie szczerze się do niego uśmiechać i nie stresował się siedzeniem obok.
Mimo wszystko to również nie wydawało się Noelowi do końca odpowiednie. Żaden chłopiec nie powinien doświadczyć mężczyzny walącymi lędźwiami o jego głowę. Pewnie każdy psycholog tak by powiedział. Zwłaszcza że Dahl mógłby zostać skazany za to, co się tu wydarzyło. Aż tak bardzo go to nie przejęło, bo co drugi dzień robił coś mniej lub bardziej nielegalnego, lecz wciąż…
- Miałem na myśli wymazanie tego wszystkiego - powiedział Noel. - Mógłbym napisać do Kirilla, że umieram. To wyrachowane, ale cofnąłby czas… mam nadzieję, że aż do ranka. Tylko myślę, że powinienem najpierw ciebie poprosić o zgodę. Żeby było bardziej…
Noel nie potrafił dokończyć. “Odpowiednio?” Przecież nic, co miało miejsce na tym łóżku, nie było odpowiednie. No tak, właśnie dlatego chciał cofnąć czas. Zastygł z na w pół zjedzonym kawałkiem pizzy.
Misha zamrugał i zmarszczył lekko brwi.
- Oh… Chcesz wymazać… Wolałbyś? Znaczy, bo jak dla mnie to nie stało się nic złego, żeby zaraz cofać czas, ale jeśli wolisz - wyglądał trochę, jakby zrobiło mu się przykro. Ugryzł kolejny kawałek pizzy, zatykając sobie nim usta. Nie podobało mu się jednak? Noel wolał zapomnieć o tym co między nimi zaszło? Czy sam Rasputin nie powinien woleć? Dzięki temu nadal byliby kumplami od Fify… Spojrzał pusto na ekran telewizora.
Blondwłosa, delikatna dziewczyna siedziała w oknie i śpiewała piosenkę o wolnym słowiku, którego zamknięto w klatce. Nie wiedziała, że człowiek podający się za jej ojca podglądał ją przez dziurkę od klucza… Dziewczę miał niezwykle wysoki, dźwięczny głos.
Noel zmarszczył brwi.
- Nie stało się nic złego? - zapytał. Następnie zamilkł. Przewrotnie… chyba byłoby mu nieco łatwiej, gdyby Misha zachowywał się jak ofiara. - Jak możesz udawać, że to, co się zdarzyło, nie jest dla ciebie niczym specjalnym? - zerknął na niego. - Jesteś przekonany, że to było twoje pierwsze spotkanie z mężczyzną? Bo przeszedłeś z tym do porządku dziennego, jak gdybyś robił takie rzeczy codziennie.
Dahl nigdy nie szczycił się swoją empatią, ale teraz to naprawdę nie rozumiał chłopca. Miał czternaście lat. Powinien bawić się piłkami i gameboyami oraz podglądać dziewczyny na WFie, a nie pobijać rekordy w ssaniu jego kutasa.
Misha zerknął na Noela.
- To nie tak, że udaję, że nic się specjalnego nie zdarzyło. Zdarzyło się. Sprawiło mi to przyjemność, wydawało mi się, że tobie też było dobrze. Nie czuję się źle, nie boję się ciebie… I o ile nie obrzydzam cię czy coś, to nie widzę powodu, dla którego powinniśmy okłamywać Kirilla… - powiedział rozsądnie. Przestał aż jeść pizzę tak się przejął słowami Noela.
Noel zamilkł. Ciężko mu było sprzeczać się, kiedy nie miał żadnych konkretnych argumentów.
- I tak będziemy go musieli okłamać, że nic się nie wydarzyło. A może zamierzasz podejść do swojej siostry i chwalić się, ile to centymetrów potrafisz w siebie przyjąć? Jak by zareagowała na to? - zapytał. Tak właściwie naprawdę go to zainteresowało. Jeszcze nie widział Kiry wściekłej. Tyle że Noel obawiał się, że Kirill chciałby zerwać z nim kontakt. Nawet nie dziwiłby mu się specjalnie. Pewnie miałby taki obowiązek. Był jego przyjacielem, który zajął się dużo młodszym braciszkiem jego dziewczyny. Co prawda Kaverin był księdzem, a Kira pracowała wcześniej w burdelu, ale obydwoje mieli przynajmniej dobre wytłumaczenia. Kaverin miłość, a Rasputin próby utrzymania rodziny. Jak mógłby wytłumaczyć się Noel? “Misha przyssał się do mnie i nie chciał mnie puścić?” Sam by nie uwierzył w coś takiego. Chłopca trzeba było zobaczyć w akcji, aby dać temu wiarę. Jeszcze gdyby małemu strzeliły nerwy przy takiej konfrontacji i rozpłakał się przy nich wszystkich, to wtedy Noel sam wyfrunąłby przez okno i już nigdy nie wracał.
Misha zmarszczył brwi.
- Nie mam zamiaru im mówić, o tym co się wydarzyło. Uważam, że to sprawa między tobą, a mną… I tak powinno pozostać. Niepotrzebnie by się tylko przejmowali - stwierdził dojrzale. Może i był młody z wyglądu, ale przez to że wychował się w takim układzie rodzinnym w jakim wychował, psychicznie był dużo bardziej dojrzały. To, że od czasu do czasu lubił pograć w Fifę, to był najzdrowszy przejaw tego, że jeszcze nie całkiem zestarzał się w umyśle.
- Pewnie by się zapowietrzyła… - dodał Misha. Wiedział jak jego siostra reagowała, kiedy coś ją zaszokowało i wściekło jednocześnie.
- Zrobiłem ci krzywdę? - zapytał.
Noel zdziwił się. Nie spodziewał się takiego pytania w żadnym wypadku. Spojrzał na piwo w butelce, którego nie dokończył wczoraj. To znaczy dzisiaj przed snem. Zrobiło mu się trochę źle.
- Sam zrobiłem sobie krzywdę - powiedział. Wahał się nieco. - Kiedy byłem w twoim wieku, pewni ludzie…
Nie, nie mógł powiedzieć już nic więcej. Nie zamierzał wsadzić ręki do starej rany i dodatkowo w niej szarpać. Odetchnął głośno. Misha siedział obok niego w ciszy, jednak jego obecność wywierała na Noelu dziwny, mocny wpływ. Presję, której nie mógł zrozumieć.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytał warknięciem. - Czego ode mnie oczekujesz?
Zastanawiał się, czy nie opuścić apartamentu przez okno. Ale musiałby wpierw ubrać kurtkę i spodnie, więc nie mógłby tego zrobić błyskawicznie.
Misha milczał zaskoczony. Zadał proste pytanie, chciał się dowiedzieć, czy to co zrobili w jakiś sposób wywołało w Noelu dyskomfort… W zamian dostał kawałek jakiejś historii, która była naładowana dziwnym nastrojem, po czym nagle Noel na niego naskoczył.
- Oczekuję? Chcę? Znaczy… Ja nie wymagam nic od ciebie, po prostu chcę żebyś mnie dalej lubił… No ale nie zmuszę cię do tego, więc po prostu mam nadzieję, że mogę z tobą spędzać czas… Przepraszam, chyba moje pytanie cię niepotrzebnie zdenerwowało - powiedział obserwując Noela ze szczerym zaniepokojeniem.
- Oglądajmy film - powiedział Dahl.
Kontynuował spożywanie pizzy. Zabawne było to, że nie posiadał naprawdę minimalny kompas moralny. Zazwyczaj robił to, na co miał ochotę. I nie liczył się z konsekwencjami, bo tych zazwyczaj nie doświadczał. Jednak młodzi chłopcy… to był temat, który wywoływał w nim emocje. Czuł gorzki posmak w sercu. Czy teraz powinien udawać, że to się nie wydarzyło i nigdy o tym nie wspominać? A może podchodzić z takim samym spokojem, co Misha? Próbował wyciszyć emocje i spojrzeć na sprawę logicznie. Jeżeli jemu było dobrze i Rasputin również się nie skarżył… to czy wydarzyło się coś złego? Zdawałoby się, że nie. Jednak zastanawiał się, jaki to będzie miało wpływ na psychikę Mishy za kilka lat. Wtem doszedł do wniosku, że ona przecież już teraz jest zachwiana. Dzieciństwo chłopca chyba było rzeczywiście niestandardowe. Do tej pory wydawało mu się, że nie miało ono żadnego wpływu na niego. Choć tak naprawdę nigdy nad tym się nie zastanawiał.
- Poinformowałeś resztę, że żyjesz i masz się… dobrze? - zapytał Kirill.
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:11   #496
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Misha kiwnął głową.
- Tak, napisałem wiadomość, że wszystko ok i że siedzę u ciebie. Przywykli już do tego, że spędzam z tobą dużo czasu. Czasem nawet odnoszę wrażenie, że im to na rękę… - powiedział trochę ciszej, obserwując ekran telewizora. Zaczął dalej jeść. Chyba nie był świadomy tego, że Noel był aż tak zestresowany tematem zdarzeń przytrafiających się młodym chłopcom. Przeciągnął się nieco. Wyspał się, łóżko Noela było dużo wygodniejsze niż kanapa w mieszkaniu nad O’Hooligans. Rozmawiał sobie już kiedyś z Kira, że może jak kupią mieszkanie, to dostanie znów własny pokój. Na razie jednak kanapa musiała mu wystarczyć, a jako, że teraz mieli to mieszkanie, będą zapewne musieli coś wymyślić z salonem… Zaczął jeść dalej.
- To dobrze - Noel odpowiedział i wyłączył się na moment, oglądając film.
To było trochę zabawne. Wokoło niego działy się takie różne wydarzenia, na przykład płonące teatry… I zamiast brać w nich udział, oglądał fikcję na szklanym ekranie. Nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo. Jednak wyspał się dość mocno i nieco go nosiło. Miał ochotę wyjść z domu na miasto… dopuścić się kilku przewinień… poczuć krew pulsującą prędzej w żyłach… ale nie mógł tego zrobić z Mishą. Dlatego dzisiaj był wieczór filmowy. O ile w telewizji cały czas będą nadawać jakieś ciekawe programy.
- Czyli… jak zablokować Kirę? Miałeś mi powiedzieć - Noel nagle sobie przypomniał.
Misha też skoncentrował się na filmie. Zjadł jeszcze dwa kawałki pizzy, tym samym wykańczając swoją połowę. Poszedł umyć ręce, a gdy wrócił, usiadł ponownie obok Noela. Zerknął na niego.
- To dość zaskakująco proste. Kira ma tak, że aby usłyszeć myśli osoby, po pierwsze musi, że tak to ująć… ‘Spojrzeć’ na nią. W sensie, przeniesć swoją pełna uwagę na tę osobę. Więc opcja pierwsza, jest wywołanie czegoś, co szybko rozproszy jej koncentrację. Inna sprawa, że aby usłyszeć historię o tym, że brałem cię do ust, musiałbym przy niej o tym myśleć, więc jeśli myślisz o czymś zupełnie innym, nie dogrzebie się do tych myśli. Kolejna metodą jest rozproszenie jej. Jedyne myśli, których Kira nie słyszy to takie, które dotyczą jej samej. Może poznać twoja o niej opinię jeśli chodzi o wygląd, ale jeśli że tak powiem spróbujesz rozkładać w myślach jej umysł na czynniki pierwsze, to automatycznie zrobi się ślepa. Tak jakby te całe istotki nie pozwalały na to, by Kira mogła za wiele dowiedzieć się o sobie samej, albo jakby to ona w instynkcie obronnym blokowała takie głosy. Rozumiesz już główne zasady? Można to zablokować na wiele sposobów, ale trzeba pamiętać, by po prostu nie myśleć o tym przy niej, albo przynajmniej nie myśleć emocjonalnie, bo takie myśli zawsze do niej dotrą, nawet nie musi słuchać bezpośrednio. Dlatego już teraz staram się przyjąć spokojną postawę, im szybciej przywyknę do tego i uznam, że nic złego się nie stało i wszystko jest super, tym łatwiej będzie mi ochronić myśli - zakończył tłumaczenie i lekko uśmiechnął się do niego.
- To spróbujmy dbać o to, żeby nie widziała nas razem. W sensie… widziała, mówiąc metaforycznie. Bo mam wyrzuty sumienia kiedy na ciebie patrzę - Noel odpowiedział zgodnie z prawdą. - Nie jestem pewien, czy byłbym w stanie kontrolować się zbyt długo przy niej. Spróbuję myśleć o niej. Choć szczerze mówiąc nie mam zbyt wielu przemyśleń na temat jej charakteru, a skoro wygląd jest w stanie wyczytać… A może właśnie niech myśli, że ciągle tylko podziwiam jej urodę. Choć wolałbym, aby nie powiedziała o tym Kirillowi. To… bronienie się przed nią nie jest aż takie proste, jak by się wydawało. Może masz już dłuższą wprawę w tym i z tego powodu tak łatwo ci to przychodzi - rzekł Noel. Wziął ostatni kawałek pizzy. Była już tylko letnia, ale wciąż bardzo smaczna. Następnie zamilkł na chwilę. - Zaplanowałeś to wszystko? Po to poszedłeś kupić ten krem? I Kirill… jemu też chciałbyś zrobić dobrze?
Misha siedział i oglądał film. Właśnie przyjaciółka Todda otworzyła firmę wypiekającą paszteciki i cała dzielnica się nimi zajadała, ponieważ były najlepszymi mięsnymi pasztecikami… Nikt nie miał pojęcia, że znajdowało się w nich mięso zamordowanych przez Todda klientów jego salonu…
- Nie planowałem… Miałem może trochę nadzieję i byłem zafascynowany. Nie widziałem nigdy… No wiesz… Kogoś kto tak wygląda… I chyba to mnie poraziło i w ogóle… - zaczął mówić ciszej, jakby nieco wstyd mu było swoich emocji.
Noel poczuł się mile połechtany. A zarazem coś go w tym odrzucało.
- Kirillowi? Niee… On nie wywołał we mnie tych dziwnych emocji… Nie rozumiem tego… To nie jest tak, że nie widziałem nigdy nagiego mężczyzny, choćby na filmikach, ale to był pierwszy raz kiedy zareagowałem - wytłumaczył mu. To czyniło Noela wyróżnionym i specjalnym…
- Czyli jesteś zainteresowany jedynie dużymi wzwodami. Nic innego nie ma dla ciebie znaczenia - Noel podsumował.
Uznał, że Misha mniej więcej wpisywał się w obraz typowego geja. Choć Dahl nie był nigdy specjalistą na tym polu i nie znał tej grupy społecznej. Jedynie lubił żartować z de Trafforda i patrzeć, jak doprowadza go tym do szału. A teraz Alice nosiła pod sercem jego dziecko. Terry chyba naprawdę chciał mu coś udowodnić.
- Może sprawi ci to przykrość, ale ja nigdy nie czułem się tak względem mężczyzny - powiedział. - Zawsze uważałem, że są z sobą niekompatybilni… no wiesz, fizycznie. Teraz też mnie nie pociągają. Co nie znaczy, że nie potrafią dać dużo przyjemności - chyba musiał to dodać, żeby nie poczuć się kłamcą. Choć przyznał to niechętnie. Nie rozumiał, co mężczyzna mógł widzieć interesującego w penisie drugiego faceta. Nawet postarał się w tym momencie… ale i tak nie potrafił tego poczuć.
Noel trafił nieco w jakiś czuły punkt Mishy, bo chłopiec opuścił na moment wzrok od ekranu. Zaraz jednak zerknął na niego.
- To nie tak, że ja wiedziałem kiedykolwiek, że może mi się spodobać inny mężczyzna… Jak mówiłem, wcześniej nigdy tak na nikogo nie reagowałem. To jest dosłownie pierwszy raz i czuję się skrępowany i zażenowany własnymi odczuciami - powiedział szczerze i wprost.
Teraz Noel nawiązał nić porozumienia.
- Przynajmniej skończyło się to dla ciebie najlepiej, jak tylko mogło - mruknął i zwrócił wzrok na ekran.


29.12.2010

Kira stała w kuchni i stukała paznokciami o blat. Zdawała się nieco niespokojna i nieco podekscytowana już od rana. Następnego dnia w końcu miała przylecieć ważna przyjaciółka Kirilla oraz jej mała świta. Jak mogła się nie denerwować, w końcu nie chciała wypaść przed nią źle.
- A może by tak… Więcej balonów? - zaproponowała. Chyba chciała, aby mieszkanie nad O’Hooligans nie wypadło gorzej niż lokal nad którym się znajdowało. Już zakupiła z pomocą Mishy serpentyny i brokatowe ozdoby na Nowy Rok. Nieco balonów również walało się już po głównym pomieszczeniu, najwyraźniej jednak nadal było jej ich za mało…
- Chciałbym coś takiego szczególnego, co byłoby wyjątkowe i robiło wrażenie - powiedział Kirill. - Jednak świętowanie czegokolwiek jest tak bardzo nie w moim stylu… - zawiesił głos. - Zazwyczaj jak chcę coś uczcić, to kupuję sobie batonika i pozwalam sobie go całego zjeść - rzekł. - Nie myślę o alkoholu, muzyce, balonach i… - mówił coraz szybciej. Kira mogła być niespokojna, ale Kirill był prawdziwym kłębkiem nerwów. - Rzeźba! Rzeźba lodowa! Zamówmy rzeźbę lodową! Taką, jak na wesela - rzekł.
Choć tutaj chodziło bardziej o wesela w Stanach Zjednoczonych… i to tylko w serialach o bogatych ludziach.
Kira wyprostowała się i obróciła głowę w jego stronę.
- Rzeźba lodowa? To może po prostu wyskrobiemy coś w tych soplach co wiszą za oknem? Kirillu, mieszkamy w Petersburgu… Tutaj akurat lód i śnieg nie są niczym… Jakby to rzec, widowiskowo niesamowitym. Pewnie nawet by się nie zdziwili, jakbyśmy zamiast psa mieli małego misia polarnego, bo przecież jest dość zimno - zażartowała. Podeszła do niego ostrożnie odtrącając jeden z balonów i objęła go delikatnie.
- To byłoby słodkie… Misha by się ucieszył na misia - odparł Kirill.
- Więcej balonów będzie w porządku. Alkohol jest w barze… Przeżyjemy… Nie musimy stawać na głowie - powiedziała i uniosła się na palcach, by pocałować go w szczękę.
Kirill uśmiechnął się mimowolnie. Następnie pocałował ją krótko w usta.
- W tego Sylwestra ja również się napiję… choć z umiarem, rzecz jasna - dodał. - I może trochę potańczymy… Zapewne najwięcej czasu spędzimy na dole w O’Hooligans z przypadkowymi klubowiczami. Natomiast tutaj na górze będzie afterparty. To chyba brzmi wystarczająco interesująco - dodał.
Kira kiwnęła głową.
- Zdecydowanie dobrze by było, żeby nam się goście całkiem nie pogubili, choć znając takie imprezy pół barowe to wszyscy i tak będą krążyć… - westchnęła.
- To po części ich urok, tak mi się zdaje
- Myślisz, że mnie polubi? - zapytała w zadumie. To było pytanie, które nastąpiło już kilka razy w ciągu paru ostatnich dni. Rasputin martwiła się, czy aby na pewno dogada się z Harper.
- Dlaczego miałaby cię nie polubić? - odparł Kaverin. - To słodkie, że się tym przejmujesz i pokazuje, że ci zależy. Dlatego to doceniam. Jednak nie sądzę, że miałybyście zbyt długo rozmawiać na nie wiem jakie tematy. Spodziewam się, że Alice będzie izolować się i siedzieć gdzieś sama w rogu. To znaczy o ile jej na to pozwolimy. Myślę, że trochę zmienia się we mnie, zresztą ma kilka powodów do smutku - mruknął. - Możliwe, że nawet cię nie dostrzeże. Choć jak dla mnie i dla reszty świata jesteś nie do pominięcia… zjawiskowa - mruknął i pocałował ją raz jeszcze.
Dziewczyna uśmiechnęła się i tym razem uniosła głowę by złapać jego usta w nieco dłuższy pocałunek niż ten, który Kaverin zaserwował jej chwilę wcześniej. Lubiła, kiedy tak o niej mówił… Właściwie, w ogóle zupełnie go uwielbiała, nieważne co robił i co mówił.
W końcu wypuściła jego usta i oblizała się lekko, jakby był najsmaczniejszym deserem.
- No dobrze… Znaczy, nie dobrze, że będzie się izolować, ale do czegoś doszliśmy… To teraz chodźmy do sklepu, kupmy jeszcze trochę balonów… Wrócimy i je nadmuchamy… Nie ma co chyba próbować angażować Noela i Mishę, co nie? Ostatnio nic nie robią, tylko grają na konsoli… - westchnęła. Akceptowała to jednak, chłopcy chyba po prostu tak mieli, a ona cieszyła się, że jej młodszy brat znalazł sobie dobrego przyjaciela do wspólnych zajęć.
- I muszą to być jakieś zajebiste gry, bo są w naprawdę dobrym nastroju ostatnio - odpowiedział Kirill. - Wydaje mi się, że dobrze na nich wpłynęło stworzenie tej naszej małej rodziny. Chyba obydwoje potrzebowali brata i wreszcie go otrzymali - uśmiechnął się lekko. - A ty co słyszysz w ich aurach? - zapytał. - Nie żebym twierdził, że ich szpiegujesz w ten sposób, ale może coś podsłuchałaś od istotek, tak przypadkiem?
Kira pokręciła głową.
- Wszystko w porządku. Zazwyczaj ich istotki po prostu skupiają się na zwyczajnych sprawach, albo na grach. Poza tym, mój brat jest sprytny, oczywiście że do części swoich myśli mnie nie wpuszcza. Jako jedyny wie jak… Jest moim bratem. Ale to nawet lepiej, nie chciałabym uczestniczyć w jego wszystkich zainteresowaniach. Chłopcy w tym wieku, dojrzewanie, to trudny temat, a on nie ma nikogo, żeby o tym pogadać, ale chyba nie jest źle. Nie ma nastoletnich wybuchów złości i tym podobnych. Póki obaj są szczęśliwi z obecnej sytuacji, to ja się bardzo cieszę… No i dzięki temu, mam więcej czasu dla ciebie… Czy to czyni ze mnie samolubną siostrę? - zapytała mrucząc cicho. Pogłaskała Kirilla po ramieniu.
- Nie - zaśmiał się Kaverin. - Przyznam ci się, że czasami czuję się, jakbym robił coś nieodpowiedniego, kiedy jestem z tobą sam na sam… i wiem, że oni bawią się gdzieś w innym pokoju, jak gdyby byli naszymi dziećmi, czy coś... Myślę o tym, żeby nie przyszli przedwcześnie na obiad i nam nie przerwali - mruknął. - Wolałbym tylko, żeby nie grali tyle na konsoli i raz na jakiś czas może wyszli na świeże powietrze, czy coś… - dodał. - Zresztą… nieważne. Wpadłem na bardzo dobry sposób, w jaki obydwoje moglibyśmy się odstresować i na chwilę zapomnieć o przygotowaniach do Sylwestra… - mruknął zupełnie innym tonem i położył dłonie delikatnie na jej biodrach.
To całowanie wprowadziło go w bardzo dobry nastrój.
Kira uniosła brwi, ale jej uśmiech wskazywał na to, że domyślała się dokąd to mogło zmierzać.
- Tak? Opowiedz mi o tej technice odstresowującej… Brzmi obiecująco - zachęciła go. Poruszyła biodrami do muzyki, której nie było w pomieszczeniu i musiała zagrać jedynie w jej głowie. Kaverin wiedział jak tańczyć potrafiła, więc propozycja tańca w Sylwestra musiała przynajmniej raz przerzucić jego myśli do Irkucka…
Kirill odsunął się od niej tylko na chwilę. Podniósł dłonie i wnet Kira poczuła delikatny, wąski materiał wokół szyi.
- Wiesz, co zawiązuję, prawda? - zapytał, spoglądając na uroczą kokardkę utworzoną z niebieskiej, błyszczącej wstążki.
Rasputin przesunęła palcami po materiale.
- Czy nie za wcześnie na prezenty świąteczne? - zapytała rozbawiona. Nie oponowała jednak. Odgarnęła nieco włosy, by lepiej zaprezentować mu kokardkę. Po czym złapała brzegi swojego swetra i podciągnęła w górę, zostając w spodniach i bieliźnie, a także pięknej kokardzie.
- Nie… zacznijmy świętować już dzisiaj - Kirill był po części zahipnotyzowany.
- Chodź. Popracujemy nad twoim stresem - zaproponowała. Chyba zakupy jednak mogły poczekać…


Noel siedział na podłodze. Oparł się plecami o łóżko i rozprostował prawą nogę. Wysunął papierosa z paczki i wsunął do ust. Zapalił. Spoglądał, jak Misha grał na konsoli w Red Dead Redemption, wersję multiplayer. Wtem przypomniał sobie o ostatnich zażaleniach chłopca. Westchnął oraz wstał, odrywając wzrok od ekranu. Podszedł do okna. Otworzył je i wystawił twarz na zewnątrz. Poczuł zimny podmuch powietrza. Na zewnątrz było naprawdę chłodno.
- Jesteś pewny, że nie polubiłeś w międzyczasie przebywania w zadymionych pomieszczeniach? - zapytał chłopca. Zerknął na niego kątem oka.
- Nie… Co prawda lubię patrzeć jak to robisz, ale to nie znaczy, że pochwalam fakt, że w pewien sposób powoli się zabijasz - oznajmił Rasputin. Nieco gwałtowniej nacisnął triggery, był podczas strzelaniny. Nie mógł przez to spojrzeć na Noela i zdawał się nieco pochłonięty akcją. Miał potargane włosy, niezbyt dogadywał się z grzebieniem, ale nie wyglądał przez to niechlujnie, tylko nieco bardziej łobuzersko.
Noel gwałtownie zaczerpnął dymu z papierosa, wypalając za jednym zamachem jedną trzecią długości. Następnie prędko zgasił go, wsuwając w śnieżną zaspę na parapecie. Zamknął okno z małym hukiem. Następnie podszedł do telewizora i gwałtownym ruchem wyszarpnął wtyczkę z kontaktu. Wnet ekran zamigotał i zgasł. Noel wyprostował się i spojrzał z góry na Mishę. Gniewnie.
- Czy możemy porozmawiać? - skrzywił się. Jego ton był tak ostry, jak tego pragnął.
Początkowo Misha zareagował lekkim gniewem, że jego rozgrywka została przerwana w tak bestialski sposób, zaraz jednak podniósł spojrzenie na Noela i jego wstępny, nastoletni gniew zgasł, jak przed chwilą wygaszony na parapecie papieros. Wyprostował się i odłożył pada. Zdawał się, niespokojny i szybko kalkulował, co zrobił nie tak, że Noel był teraz aż taki zły.
Mimo, że chłopak wyprostował się, i tak był niższy od Dahla o więcej, niż głowę.
- Czemu przestałeś się do mnie łasić? - Noel warknął. - Nie żebym za tym tęsknił… po prostu chcę wiedzieć.
Przez kilka pierwszych dni po ich pierwszym i jedynym razie Misha próbował to powtórzyć w taki czy inny sposób. Za każdym razem Noel go stanowczo odtrącał, co sprawiało mu cichą satysfakcję. Potem jednak chłopak kompletnie odsunął się od niego… przestał “przypadkowo” dotykać jego ramion i w przedziwnych momentach rozpinać guziki swojej koszuli. Od tego czasu po prostu grali na konsoli, jak gdyby nic się nie wydarzyło. A wtedy Noel zaczął odczuwać coś, czego się kompletnie niespodziewał i z czym czuł się niekomfortowo. Swoiste… napięcie i głód. Teraz sam zaczął spoglądać ukradkiem na chłopca. Jak gdyby ten obudził w nim coś, co powinno zostać uśpione…
Noel zaskoczył Mishę. Chłopak uniósł wysoko brwi, po czym lekko je zmarszczył.
- Zdawało mi się, że cię to wkurza i nie chcesz, żebym to robił… Dałeś mi to do zrozumienia. Dwa… Trzy… Pięć razy - podliczył i zauważył.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:11   #497
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- No jasne - Noel żachnął się i podszedł do lodówki.
Wyciągnął dla siebie piwo… i po chwili wahania wyciągnął również drugie, czego nigdy nie robił. Nigdy nie dawał chłopcu alkoholu. Sięgnął po otwieracz i pozbawił obie butelki kapsli. Następnie podszedł i podał jedną Mishy. Nie miał pojęcia, dlaczego to zrobił. Czekał na jego kolejne słowa, bo chwilowo nie wiedział, co powiedzieć.
Rasputin był zaskoczony, ale wziął butelkę i napił się. Po czym skrzywił się lekko i pokręcił głową. Kaszlnął i spojrzał na butelkę. Wiedział, że to alkohol, wiedział, że jest nieco gazowany i wiedział jak pachnie, ale nie miał pojęcia, że ma taki gryzący smak. Nie pił nigdy do tej pory. Wziął jednak następny łyk, już spodziewając się smaku, więc nie zareagował jak chwilę temu, tylko lekko się skrzywił.
- Nie wiem co jest takiego specjalnego w tym alkoholu, że wszyscy tak go lubią… - mruknął. Na pewno nie chodziło o smak. Może w takim razie o sam akt bycia upojonym i bez potrzeby kontrolowania się? Nie znał tego doznania.

Noel rzucił mu kolejne spojrzenie, ale nic na to nie odpowiedział. Podszedł ze swoim piwem pod okno, przy którym przed chwilą palił. Tyle że teraz było zamknięte. Oparł się o najbliższą ścianę, co wcale nie było najwygodniejszym miejscem w całym apartamencie. Następnie przesunął wzrok prosto na Mishę. Patrzył na niego intensywnie. Po kilku długich sekundach wziął pierwszy łyk alkoholu. Chłopiec natomiast miał wrażenie, że został zamknięty w klatce z lwem. Panowała cisza, której telewizor nie mógł przerwać. Był odłączony od prądu. Noel bez wątpienia zachowywał się dziwnie. Dziwniej, niż zazwyczaj.
Misha wypił kolejnego łyka piwa. Obserwował czarny ekran telewizora i swoje w nim odbicie. Miał na sobie jeansy i czarnobiały sweter w paski. No i te potargane włosy. Podniósł rękę i spróbował je jakoś ogarnąć, przegarniając do tyłu i na bok. Nie dało to za wiele. Napił się więc jeszcze, odchylając już nieco głowę do tyłu, bo w ten sposób dochodził do połowy butelki. Piwo miało charakterystyczny smak. Odjął butelkę od ust i cmoknął. Obrócił przedmiot w dłoniach. Zerknął na Noela, choć już mu się jeżyły włoski na karku od atmosfery.
- To źle? - zapytał.
- Że jesteś takim dzieckiem, że nawet nie lubisz piwa? - zapytał Noel. - Nie zdziwiłbym się, gdyby to był pierwszy raz, kiedy masz alkohol w ustach… - na to Misha przełknął ciężko ślinę i spojrzał w bok, zawstydzony, ale Noel kontynuował.
- No ale cóż… podawaniem czternastolatkowi piwa wcale nie sprawię, że stanie się pięć lat starszy, prawda? Jedynie wyrządzam więcej szkody - powiedział i wypił duszkiem połowę butelki. - Chodź - rzucił.
Ruszył do łazienki. Zapalił w niej światło i wszedł do środka. Chwilowo Misha został sam… mógł uciekać lub też ruszyć do jaskini lwa.
Misha odstawił swoją butelkę piwa na szafkę koło telewizora. Ociągał się chwilę i próbował uspokoić nerwy. Napięcie, które Noel potrafił wywołać w nim tak błyskawicznie było wręcz boleśnie niezdrowe. Nie było przyjemne, Misha codziennie bał się, że nastanie taki dzień, w którym Noel po prostu powie mu, że ma wypierdalać… Mimo tego lęku, chłopak wszedł za nim do łazienki. Rozejrzał się bacznie.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=P4z1O3miesI[/media]

Znajdowało się tutaj duże, prostokątne lustro. Nad nim świeciły się dwie żarówki w kinkiecie. To nie było wcale mocne oświetlenie. Bardzo żółte, Noel wyglądał w nim nieco inaczej. Stał naprzeciw swojego odbicia i wpatrywał się w swoje odbicie. Jak gdyby próbował wygrać walkę na wzrok z samym sobą. Chłopiec spostrzegł, że Dahl miał w dłoni grzebień posmarowany żelem.
- Podejdź tu - nakazał mu. - Doprowadzę te twoje pieprzone włosy do porządku.
Rasputin w milczeniu podszedł do lustra. Był szczupły i niższy od Noela… Sporo, w końcu dopiero zaczynał mężnieć. Mimo to, stanął przed nim, by Noel miał dostęp do jego włosów, tym samym stając tyłem do lustra. Zerknął na grzebień, a potem podniósł spojrzenie ciemnych oczu na twarz Noela i czekał cierpliwie. Na dnie jego oczu krył się jednak niepokój i milion pytań.
Przez chwilę Dahl nawiązał z nim kontakt wzrokowy, ale nie mógł tego znieść i odciągnął oczy na bok. Chwycił chłopca za bark i obrócił go tyłem do siebie, a przodem do lustra. Następnie lewą rękę położył na klatce piersiowej Mishy i docisnął go do siebie. Co momentalnie sprawiło, że serce Mishy zaczęło dudnić w klatce piersiowej. Dahl spojrzał na ich odbicie w lustrze. Czternastolatek wyglądał bardzo niewinnie. Nie miał tak wyrazistych, męskich rysów twarzy, jak Noel. Głowa starszego mężczyzny znajdowała się tuż nad głową Rasputina. Gdyby tylko nieco ją zgiął, jego broda dotknęłaby ciemienia chłopca. Podniósł dłoń z grzebieniem i wsunął go w półdługie włosy. Przeczesał je delikatnie do tyłu. Misha poczuł, jak ząbki masowały mu skórę, wywołując przyjemne wrażenie. Ciepło Noela grzało go od tyłu. Cisza, która panowała, oszałamiała.
Misha miał wrażenie, że jego oddech był za głośny, choć przecież nie sapał, ani nie wzdychał. Po prostu było tak cicho, że ogłuszało go jego własne bicie serca. Obserwował siebie i Noela w lustrze i nie śmiał zagłuszać milczenia, które panowało w pomieszczeniu. Przyglądał się jak żel opanowywał nieład na jego głowie. Rasputin wyglądał teraz jak postać z włoskich filmów lat sześćdziesiątych. Zaskakująco jego miękkie włosy, będące do tej pory w nieładzie, całkiem posłusznie dały się ułożyć grzebieniowi i masie na nim. Wygładził się i połyskiwały. Misha lekko zmrużył oczy. Wyglądał jak postać z Ojca Chrzestnego… Jakiś młody panicz, czy ktoś taki. Przechylił lekko głowę, żeby zobaczyć się z profilu. Nie chciał jednak przeszkadzać Noelowi w pracy i znów wyprostował głowę. Czekał, co ten teraz uczyni. Nie poruszał się, nie chciał go bardziej wkurzyć. Nie rozumiał jego wybuchu i tej ciężkiej aury, którą Dahl wokół siebie roztaczał. Jakby samo powietrze mogło go teraz przygnieść. Noel potrafił sprzeciwiać się prawu grawitacji, a jednak teraz Misha miał wrażenie, że grawitacja była dużo mocniejsza…
Starszy mężczyzna czuł bicie serca chłopca. Wciąż dotykał jego klatki piersiowej jedną ręką. Co prawda przez sweter, jednak miał wrażenie, że równie dobrze ten mógłby być nagi. Nie spodziewał się tego, ale wnet poczuł ciężar w kroczu. Jego penis powoli zaczął twardnieć, choć wcale tego nie chciał. A może jednak?
- Spójrz na nas. Wyglądasz jak mały, niewinny aniołek. A ja jak drapieżny, nikczemny demon - mruknął Noel.
Rzeczywiście, podkreślali nawzajem walory swojej urody poprzez kontrast.
- Jesteś największą próbą mojego życia do tej pory - westchnął i podniósł dłoń z grzebieniem. Czesał go, mimo że Misha już teraz wyglądał, jakby wybierał się na jakąś uroczystość. - Nie chcę stać się tym, czego nienawidziłem przez całe moje życie - szepnął, a jednak przycisnął go jakby mocniej do siebie.
Noel zerknął na swoje odbicie w lustrze. Posmutniał. Z jednego jego oka poleciała samotna, ale bardzo wilgotna łza. Mieniła się niczym brokat w żółtym świetle dwóch żarówek.
- Kiedy patrzę na ciebie, widzę siebie z przeszłości - mruknął. - Najwyraźniej historia kołem się toczy. Skoro tak bardzo chcę cię wziąć.
Zawiesił głos.
- A potem za kilkanaście lat zniszczysz życie jakiemuś innemu dziecku. Tak jak mi je zniszczono. I tak jak ja chcę zniszczyć je tobie. Bardzo mocno chcę.
- Niszczyłbyś je, gdybym tego nie chciał… - powiedział poważnym tonem Misha. Obserwował swoje odbicie, ale zaraz uniósł wzrok do oczu Noela w lustrze.
- To aż takie okropne? Że jestem jeszcze tak młody? Co to jest za cholerna różnica, kilka lat w lewo, czy w prawo… Ciągle mi wypominasz, że jestem dzieciakiem, ale przecież lubisz takie same rzeczy co ja, różni nas co najwyżej alkohol, fajki i wzrost… A jednak… A jednak to ty mnie ciągle wyzywasz od dzieciaka… Sam też jesteś dzieciakiem - powiedział i spuścił wzrok.
- Bo mnie zniszczono i zatrzymałem się na tamtym etapie - Noel odpowiedział błyskawicznie, odruchowo.
Zamilkł. Zszokowała go taka odpowiedź z jego strony. Nie spodziewał się jej. Wnet lekko zwiesił głowę, ale właśnie przez to oparł ją o Mishę. Co było niezamierzone. Rzucił grzebień w bok i wyciągnął obie ręce przed siebie. Objął go. Jakoś słodko. Jeszcze przed chwilą Noel sprawiał wrażenie maszyny do zabijania, natomiast teraz odsłonił swoją nieco bardziej wrażliwą stronę.
- Jeżeli ci się nie spodoba, jeśli zaczniesz nienawidzić mnie lub siebie, jeśli podetniesz sobie żyły, to nie będzie się liczyło to, że czternastolatek wcześniej twierdził, iż uważa się za dorosłego. Bo odpowiedzialność za to będzie zawsze tkwiła tylko i wyłącznie po mojej stronie, gdyż jestem od ciebie starszy. I przynajmniej w teorii mądrzejszy.
Zamilkł, próbując zebrać myśli. Na szczęście nie płakał, nienawidził płakać. Tylko ta jedna łza go złamała, na szczęście nie było ich już więcej.
- Nikt nie każe ci być mądrzejszym i bardziej odpowiedzialnym… Nie przezywam cię ‘ej stary’... Nie czuję się skrzywdzony, sam to wszystko tak zrobiłem, że teraz jesteś tak przygnębiony… Jeśli już ktoś tu spieprzył cokolwiek, to ja. Jestem tego świadomy, przepraszam, bo sprawiam ci ból, ale po prostu nie mogę cię zostawić, bo jesteś… - zawiesił głos na moment.
- Jedyną osobą, której czuję, że mogę w pełni ufać - dokończył i zamknął na moment oczy. Był cały spięty. Powoli otworzył je już jakby nieco spokojniejszy, choć jego serce dalej dudniło, zdradzając prawdziwe emocje.

To było bardzo niespodziewane. Noel miał już zapytać, dlaczego nie jest tą osobą Kira. Zdawała się bardziej oczywista. Ale zdecydował, że nie poruszy tej kwestii. Nie chciał, żeby zamieniło się to w niepotrzebny ranking najbliższych osób. Zaczerpnął głęboko powietrza.
- Jesteś jedyną osobą, która naprawdę mnie szanuje - mruknął. - Kirill uważa mnie za dziecko… tak jak ja uważam ciebie… Nie bierz tego za brak szacunku. Po prostu jesteś zbyt dojrzały, jak na swój wiek. Może to nie chodzi o to, że ja mógłbym cię zniszczyć… tylko o to, że zostałeś zniszczony dużo wcześniej. I może chcesz, żebyśmy byli zniszczeni razem.

Tak, to wydało się Noelowi prawdopodobne. Mimo to nie spodobało mu się, jak ostro i dosadnie to zabrzmiało. Jednak uświadomił sobie, że Misha był sierotą. Mieszkał do tej pory ze swoją starszą siostrą. Którą musiał opiekować się, gdyż była niewidoma. Robił zakupy, sprzątał i gotował, kiedy jego znajomi grali w piłkę. Sama Kira była luksusową dziwką, choć tego określenia nikt nie używał. Noel nie ośmieliłby się wypowiedzieć go na głos, zwłaszcza w towarzystwie Kirilla lub samej Kiry.
- Chcesz odpocząć i pozwolić teraz, żeby dla odmiany to ktoś inny zaopiekował się tobą? - zapytał Noel łagodnie.
Misha rozluźnił się nieco i uśmiechnął lekko.
- Wiesz… Już się mną opiekujesz… Spędzasz ze mną czas, choć nikt ci za to nie płaci… Nawet czeszesz mi włosy - skinął lekko głową.
Noel spojrzał na grzebień leżący na podłodze.
- Nie mam pojęcia jak mógłbym być bardziej zaopiekowany… Przecież dokarmiasz mnie pizzą i nawet pomagasz mi w zadaniach do szkoły - zauważył chłopiec.
- Mam na myśli trochę inną opiekę - odpowiedział Noel. - Nie taką dosłowną. Taką bardziej… psychologiczną. Ale to prawda, że wyżerasz mi zbyt dużo jedzenia. A co do płacenia, to nie bądź taki pewny. Myślisz, że skąd mam pieniądze? - zażartował.
- Kira ci płaci, żebyś spędzał ze mną czas? - teraz Misha znów się cały spiął. Chyba nie złapał żartu. Cóż mu się dziwić, Noel wywoływał w nim kalejdoskop emocji.
- Nie, Kirill mnie utrzymuje. Nigdy nie poszedłem do pracy. Nie zauważyłeś tego, kiedy całymi dniami siedzieliśmy przed telewizorem? - zaśmiał się lekko.
Następnie spojrzał gdzieś w bok. Nie żartował dlatego, bo nagle zrobiło mu się tak wesoło. Nie mógł już dłużej znieść takiego ciężkiego i emocjonalnego charakteru rozmowy. Ale musiał doprowadzić ją do końca.
- Są dwie opcje. Albo będziemy z sobą i będziemy się kochać - powiedział. - Albo wrócisz do siostry i nie będziemy widzieć się częściej, niż to konieczne. Wszystko pomiędzy… jest dla mnie zbyt toksyczne - mruknął.
- Chcesz być ze mną i się kochać? - zapytał Misha ogłuszony dźwiękiem tych słów. Nawet głos mu się złamał jak je powtarzał pytająco.
- Za tamtym razem moje ciało otagowało cię jako bardzo seksualny obiekt - jęknął Noel. - Może dlatego, bo to był najlepszy seks, jaki w życiu miałem.
Dahl nawet nie pomyślał o tym, jak żałośnie mogłoby to zabrzmieć. Naprawdę uważał, że Misha miał ogromny talent w tym względzie. To, jak wziął go do ust całego i wytrzymał, kiedy go w ten sposób brał… aż do końca… Zero odruchu wymiotnego, jak gdyby robił to każdego dnia…
- Choćby teraz jest twardy.
Misha zarumienił się mimo wszystko, bo przecież próbował wyglądać tak poważnie i spokojnie.
- Może mogę coś na to zaradzić? - zaproponował nieśmiało.
Noel otworzył lekko usta. Spojrzał na odbicie Mishy. Bał się przyznać, że uważał go za podniecającego. Nie chciał, aby uczyniło to z niego pedofila. Z drugiej strony Rasputin nie miał umysłu dziecka.
- Myślę, że na tym etapie więcej krzywdy robimy sobie nawzajem, nie pieprząc się. Niż się pieprząc - odpowiedział Noel.
Włożył dłonie pod ściągacz swetra i koszulki chłopca. Następnie pociągnął do góry, chcąc go z nich wyswobodzić.
Nie miał z tym najmniejszych problemów, materiały były rozciągliwe i po prostu zsunęły się z Mishy. Jego świeżo zaczesane włosy na żel, teraz znowu były w lekkim nieładzie, kiedy kilka błyszczących, ciemnych kosmyków rozsypało się na boki i przykleiło do jego czoła i policzków. Przegarnął je ręka w tył. Jego klatka piersiowa była teraz naga. Jego ramiona lekko poruszały się, bo zaczął oddychać nieco szybciej i było to już widoczne. Sam też poczuł ucisk w jeansach. Miał wrażenie, że radość zaraz go rozsadzi.
Noel jakoś łapczywie położył obie dłonie na klatce piersiowej chłopca. Przesunął po niej w dół aż na brzuch. Na ciele Mishy były tylko pojedyncze włosy. Następnie rozpiął guzik jego spodni, a potem rozporek. Zaczął ściągać spodnie, ale w tym Rasputin musiał mu już pomóc. Noel dopiero po chwili uświadomił sobie, że wstrzymał oddech. Czuł się coraz bardziej podniecony.
- Zawsze możemy przerwać… w każdej chwili. Powiedz tylko jedno słowo… - zawiesił głos.
Misha pokręcił głową.
- Rozbierz się też - powiedział, kiedy nie miał już na sobie ubrań, bo właśnie skopał spodnie na podłogę. Czuł się oszołomiony całą tą sceną i stanie przed lustrem przy tym wszystkim podniecało go i kompletnie onieśmielało. Starał się jednak skupić w pełni na Noelu. Dahl był podniecony, cieszyło go to i to bardzo. Strasznie. Niezwykle. Podekscytował się aż. To znaczy, że Noel go chciał. To było doskonałe. Poczuł jakąś dziwną ulgę w duszy. Chciał dać mężczyźnie satysfakcję i drugi najlepszy seks. Puszył się wewnętrznie takim odważnym stwierdzeniem.
Noel rozpiął bluzę i zrzucił ją za siebie. Następnie pozbył się też koszulki. To na razie musiało wystarczyć chłopcu. Wsunął dłonie w gumkę jego bokserek i opuścił je aż do ud. Penis chłopca wyskoczył spod materiału. Dahl położył lewą dłoń na teraz już gołej klatce Mishy i przysunął jego plecy do jego własnej klatki. Westchnął. Lubił to ciepło, potrzebował go. Drugą dłoń natomiast zacisnął na erekcji chłopca. Była sprężysta i w tej chwili już pełna. Przesunął ręką, masturbując go lekko. Noel nie spodziewał się tego, ale sprawiło mu to przyjemność. Nie wiedział, z czego wynikała. Może po prostu lubił Mishę i wiedział, że to będzie miało dla niego znaczenie.
- Podoba ci się to, co widzisz? - zapytał.
Mogli obserwować się z łatwością w dużym lustrze, które zajmowało połowę ściany.
Misha był cały czerwony na twarzy. Bez wątpienia robienie tego przed lustrem sprawiało mu tyle samo przyjemności co zawstydzenia, zwłaszcza, że to Noel miał teraz jego penis w swojej dłoni. Rasputin skakał wzrokiem po całej scenie. Było mu bardzo gorąco. Dłoń Noela choć duża, obejmowała go z zaskakującym wyczuciem i łagodnością i to tylko podniecało Mishę bardziej.
- Mhm… - mruknął. Zdołał wyartykułować jakiś dźwięk, który był nawet odpowiedzią i nawet twierdzącą tak jak chciał. Był z siebie dumny, bo w głowie miał przyjemną miazgę.
- Jeżeli dobrze mnie obsłużysz, to wezmę cię do ust - obiecał.
Czuł się bardzo hojny. Wcześniej jednak zamierzał dobrze umyć chłopca, tak dla pewności. Noel nie pragnął ssania penisa drugiego mężczyzny, czy w tym przypadku nastolatka. Jednak nie chciał tylko wziąć Mishy i go zostawić. Mimo że większość tak uczyniłaby na jego miejscu. I Rasputin chyba nawet nie protestowałby specjalnie. Dahl myślał, że będzie miał dzięki temu mniej wyrzutów sumienia po tym, co miało się za chwilę wydarzyć.
Opuścił dłoń z klatki chłopca. Odsunął trochę lędźwia, żeby móc ścisnąć jego pośladek. Wtedy też nieświadomie nieco mocniej chwycił erekcję Mishy.
- Dzisiaj cię wreszcie przerżnę - szepnął z ulgą.
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:12   #498
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
To ostatnie zdanie wywołało w Mishy błogie drżenie. Odniósł wrażenie, że kopnął go prąd.
- Zrobię co chcesz - powiedział grzecznie. Gdyby jeszcze był taki grzeczny, gdy ogrywał go w Tekkena, albo w Need for speed… Wtedy jednak w Mishę wchodził mały demon potrzeby wygranej… A teraz? Teraz zachowywał się dokładnie tak, jak określił jego wygląd Noel… Niemal niewinnie, choć przecież właśnie otwarcie zgodził się na wzięcie jego penisa gdziekolwiek wsadzić Dahl go zechce… Misha poczekał chwilę, co poleci mu Noel. Nie wiedział gdzie mają to zrobić. Tu w łazience? Wrócą do pokoju? Był niemal rozedrgany z wyczekiwania.
Noel również zastanawiał się na ten temat. Jednocześnie zauważył, że chłopiec zdawał się dużo bardziej podniecać wizją ulegania mu, niż odczuwania własnej bardziej dosłownej, męskiej, seksualnej przyjemności. Dahl nie do końca to rozumiał, ale podniecało go to. Odsunął się nieco. Następnie rozpiął swoje spodnie i je opuścił. Pozostała bielizna. Już miał się jej pozbyć, kiedy zawahał się.
- Rozbierz mnie - polecił. Przeczuwał, że odsłonięcie ogromnej erekcji sprawi Mishy dużo radości.
Noel nie zawiódł się. Misha zwrócił się do niego przodem i nerwowo wręcz oblizał wargi, kiedy złapał brzeg bokserek Dahla. Zaczął je zsuwać. Zahaczył o nie palce i odgiał, pozwalając by męskość mężczyzny ukazała się, wraz ze specyficzną, nieco piżmową i intensywną wonią. Misha zsunął jego bokserki w dół, pochylając się przed nim posłusznie. W końcu obiecał spełniać polecenia Noela, a to brzmiało ‘rozbierz mnie’. Gdy skończył, dopiero wtedy wyprostował się, napięty jak cięciwa.
- Gdzie chcesz… mnie rżnąć? - zapytał ale znowu aż mu się głos załamał w pół wypowiedzi. Był podniecony i dokładnie to mówiły jego rozszerzone źrenice, lekko rozchylone usta i kompletnie czerwona twarz.
- Wszędzie i prawie zawsze - odpowiedział Noel. - Wszystko w porządku? Może chcesz chwilę odpocząć? - zapytał. - Żebyś nie wybuchł mi tu zaraz. I wcale nie mam na myśli spontanicznej ejakulacji - zażartował, ale uważnie spojrzał na Mishę. Nie zdziwiłby się, gdyby zaraz pękło mu jakieś naczynko w mózgu i padł na udar.
- Nie, jest ok… Tylko czuję się strasznie wesoły… - powiedział. Wziął głębszy wdech.
- Co mam teraz zrobić? - zapytał grzecznie Misha. Jakby właśnie teraz nagle nauczył się dobrych manier. Wyraźnie był gotów zrobić teraz dla niego wszystko i tylko czekał na jedno słowo.
Noel zamyślił się. Wygodniej byłoby im na łóżku bez wątpienia. Jednak z drugiej strony tutaj mieli lustro.
- Jesteś bardzo przystojny z nażelowanymi włosami - rzekł nieopatrznie. Uświadomił sobie, że teraz pewnie Misha nie opuści jednego dnia bez żelowania fryzury. - Obróć się do mnie tyłem - dodał.
Zerknął na szeroki blat z kamienia, który znajdował się pod lustrem. Ciągnął się wzdłuż całej szerokości ściany. I zdawał się dość głęboki. Noel nie używał wielu kosmetyków, więc było tutaj dla nich wystarczająco miejsca.
Misha pokiwał głową, po czym obrócił się znów tyłem do Noela, a przodem do lustra. Spojrzał na siebie i odruchowo przygładził nażelowane włosy. Stał, tak jak Noel chciał. Zerknął na blat, na który patrzył teraz Dahl i załapał coś w swojej głowie, albo może chciał dać coś od siebie, bo oparł się o niego rękami i pochylił lekko, tym samym wyginając nieco plecy w łuk. Nic nie powiedział, ale spojrzał najpierw w swoje oczy z bliska, a potem w odbiciu na twarz Noela. Gdzie patrzył. Co za emocje malowały się na jego twarzy. Obserwował.
Dahl nieświadomie oblizał wargi. To był dobry widok. Misha był szczupły, ale pośladki miał mięsiste. Podszedł do szafki i otworzył ją. Nie miał żadnych lubrykantów, rzecz jasna. Jednak posiadał oliwkę dla dzieci, którą używał do dłoni, kiedy te mu bardziej doskwierały. Chwycił ją i zamknął drzwiczki. Uśmiechnął się. Był bardzo podekscytowany.
- W tej chwili mam wrażenie, że nie dam rady wejść w ciebie, wyglądasz na bardzo ciasnego - rzekł.
- No możliwe… Z twoim rozmiarem… - zauważył Misha.
Otworzył butelkę i pozwolił śliskiej cieczy spłynąć po prawym pośladku chłopca. Następnie po lewym. Wreszcie nakierował ją na sam środek. Zaczęła spływać po szparze pośladkowej na uda. Noel nie zastanawiał się długo i naoliwił również plecy chłopca. Wtedy dopiero odstawił butelkę. Zaczął go masować. Zaczął od pleców i przeszedł w dół na pośladki. Chwycił je. Zaczęły mu uciekać, nasmarowane. Wtedy Noel przekierował dłoń na sam środek. To już było bardziej intymne. Masował odbyt chłopca i w dół aż do momentu, w którym zaczynały się jego jądra.
Misha zamknął oczy i cierpliwie skupiał się na czuciu. Oddychał szybko, ale równo. Zdawał się celowo rozluźniać mięśnie. Tak jakby już się mentalnie przygotowywał, choć Noel dopiero co masował jego całą skórę. Rasputin wiedział, że jest w stanie wziąć go całego do ust. Zastanawiał się, czy da radę i w ten sposób. Co prawda parę razy, w kąpieli próbował się przygotować, ale palce czy cokolwiek nie były w stanie przygotować go na rozmiar Dahla. Był po prostu wielki, a on zamierzał mieć go w sobie i to go bardzo podniecało. Rozsunął nieco bardziej uda, dając mu lepszy dostęp i stabilniej oparł się o półkę. Czekał.
Nie musiał długo czekać. Poczuł palec Noela, który wsunął się do jego odbytu. Całkiem szybko i bez większych problemów.
- Może nie będzie tak źle - mruknął i wsunął drugi. Robiło się już nieco ciaśniej.
Dahl spojrzał na odbicie twarzy Mishy.
- Otwórz oczy - polecił. - Chcę, żebyś był przy tym jak najbardziej obecny - rzekł. - Stąd to lustro. Misha posłuchał. Powoli otworzył oczy i spojrzał prosto na jego twarz.
Noel zaczął go penetrować tymi dwoma palcami. Próbował za każdym razem wsunąć je trochę dalej i potem jeszcze… Wnet je wysunął i naoliwił. Chciał, żeby wnętrze Mishy było bardzo śliskie, kiedy w nie wejdzie. Wsunął dwa palce… tak głęboko, jak był w stanie. Próbował dołożyć trzeci.
- Nagle przestaję się już gniewać za tego Tekkena - uśmiechnął się, patrząc chłopcu w oczy.
- Może powinienem robić ci loda za każdym razem jak przegrasz… Żebyś się nie smucił - zaproponował rozochocony uwagą. Trzeci palec sprawił, że przez chwilę wstrzymywał oddech, ale oliwka pomagała, był śliski i palec również wszedł. Misha oblizał usta i oparł na moment czoło o lustro, zaraz jednak wyprostował głowę, by móc dalej w pełni obserwować siebie i Noela. Głównie jego.
- Kiedyś będę rżnął cię, jak będziesz w trakcie meczu w league - powiedział Dahl. - Nie przejmuj się, większość graczy w silverze gra w ten sposób.
Musiał się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Nie powinien śmiać się z rangi Mishy. Wtedy też stracił kontrolę i parsknął.
- Przepraszam - przysunął się… i zanim zdołał pomyśleć, pocałował chłopca w policzek. Nie chciał, aby ten pamiętał o niemiłym żarcie.
Chyba pomogło, bo Misha już strzelał w niego wzrokiem przez odbicie. Pocałunek jednak zaskoczył go i nieco ‘rozpuścił’. Chłopak drgnął i westchnął.
- No trochę masz rację w sumie… Z niektórymi przeciwnikami to takie właśnie uczucie… Chyba… Trochę trudno mi się myśli, jak masz we mnie trzy palce… - zauważył.
- Zmienisz się w roślinę w takim razie, kiedy włożę w ciebie kutasa - odparł Noel. - Choć może lepiej nie żartować w ten sposób, a nuż się spełni. Nie zdziwiłbym się, gdybym podziurawił ci przeponę, albo kręgosłup - mruknął.
- No bez przesady, aż tak wielki to nie jesteś - zażartował Misha.
Noel wysunął dłoń i uderzył go mocno w pośladek. Rozległ się mokry odgłos. Potem wsunął szybko trzy palce. Weszły bez najmniejszego trudu. Noel raz jeszcze usunął dłoń i dał chłopcu klapsa. Następnie podał oliwkę chłopcu.
- Przestań na chwilę tak cudownie wyginać plecy w ten cholerny łuk - mruknął. - Odwdzięcz się i naoliw jeszcze mnie. To tak, żebyś przypomniał sobie, czy na pewno taki wielki nie jestem.
Misha wziął oliwkę i wyprostował się. Obrócił. Spojrzał w oczy Dahlowi, po czym przesunął wzrok po jego klatce piersiowej, aż wreszcie wycelował go w jego podbrzusze. Wstrzymał oddech, ale wylał sobie oliwki na dłonie i rozsmarował, a potem po odstawieniu butelki, oburącz zabrał się do namaszczania nią erekcji Noela. Nic nie mówił, ale wyraźnie przypomniał sobie, jak duży był. No i nie miał komentarza na ten temat. Po prostu obserwował, pozwalał swoim palcom ślizgać się po nim i ekscytował się coraz mocniej.
Noel jęknął. To nie były wcale takie niewinne ruchy. Sam był podniecony już od dłuższego czasu, więc czuł się wyczulony na każde przesunięcie dłonią. Kiedy spojrzał na Mishę, doszedł do wniosku, że ten naprawdę robił się coraz bardziej przystojny. Może po prostu wcześniej tego nie zauważał. No i nic dziwnego, bo Noel wcale nie był gejem. Choć to najwyraźniej zmieniło się ostatnimi czasy. Ludzka seksualność była bardzo plastyczna.
- Pocałuj i zostaw. Każde twoje posunięcie dłonią to jedno mniej wgłąb ciebie - rzekł.
Rasputin drgnął. Wziął jego penis jedną dłonią i pochylił się. Złożył na jego czubku pocałunek, niczym książę, po czym wyprostował się i puścił. Następnie, znów się obrócił i oparł rękoma o blat. Obserwował w lustrze Noela.
Ten stanął za jego plecami. Chwycił dłonią swoją męskość. Obydwoje byli tacy śliscy. Nie powinno być z tym większych problemów. Jedyną przeszkodą była wielkość Dahla, jednak to również go podniecało. Chciał tak przerżnąć tego małego pedałka, że ten przestanie chodzić. Noel nie mógł uwierzyć, że jeszcze chwilę przedtem prowadzili takie emocjonalne rozmowy. Dbał o jego uczucia i tym podobne… w tej chwili natomiast pragnął go tylko rżnąć.
Położył żołądź na odbycie Mishy i delikatnie pchnął.
- Spóźnione, ale szczere - powiedział.
Misha wstrzymał oddech przy pierwszym, lekkim pchnięciu. Wypiął się nieco bardziej i bardziej rozchylił uda. Wyglądało na to, że mentalnie był przygotowany i tylko czekał na resztę. Jego spojrzenie stało się nieco puste, kiedy koncentrował się na rozluźnieniu, ale nie zamknął oczu.
Noel wszedł głębiej… westchnął. To było… cudowne. Misha był tak oczywiście spragniony. Dlaczego nie spędzili ostatnich dni na pieprzeniu się? Tylko grali w głupie gry? Z powodu jakiejś… moralności…? To smakowało dużo, dużo lepiej. Dahl wysunął się nieco i znowu wszedł. Miał wrażenie, że nadziewał Mishę na siebie, ale to i tak sprawiało mu rozkosz. To było tak intymne i satysfakcjonujące. Zaczął mocniej i szybciej poruszać biodrami. Penetrował chłopca na jakichś dziesięciu centymetrach, ale na razie nie chciał badać jego możliwości. Położył dłonie na jego biodrach i brał go tak, jak obydwoje tego pragnęli.
- Kira i Kirill zmarliby na zawał, gdyby nas teraz zobaczyli - mruknął. - Jesteś na serio ładny - dodał, spoglądając na odbicie chłopca. - I co, jest tak fajnie, jak się spodziewałeś?
Misha musiał się nieco wyprostować i zaparł się aż dłońmi o lustro. Tak było mu wygodniej przyjmować Noela.
- Jesteś… Kurwa… Trochę duży… - parsknął rozbawiony swoim spostrzeżeniem.
- A nie mówiłem?! - Noel zaśmiał się szczęśliwie.
- Ale jest ok - dodał Misha, żeby Dahl czasem źle tego nie zinterpretował.
- Dam radę - oznajmił uparcie. Noel mógł być pewien, że Misha często to sobie w życiu powtarzał.
- To nasz pierwszy raz - powiedział Dahl. - Za tydzień będzie to dla ciebie standardowy rozmiar, jak się dobrze przyzwyczaisz. Już jest nieco… lepiej - jęknął i pchnął nieco głębiej.
Przesunął dłoniami po lśniących plecach nastolatka. Ten był bardzo dzielny. Noel trochę obawiał się, że zmieni zdanie i będzie chciał uciekać.
- Boli? Czy czujesz przyjemność? - zapytał. Był zaciekawiony.
Przestał na chwilę poruszać i spojrzał na swoją męskość wsuniętą do połowy w miednicę chłopca. Uderzył go w pośladek. Należał do niego. Noel zaakceptował to i zaczął czerpać z tego korzyści.
- Trochę jedno i trochę drugie. Trochę dziwnie i bardzo rozpiera. I gorąco, ale jest dobrze… Podoba mi się - powiedział i spojrzał w odbiciu na twarz Noela. Uśmiechnął się do niego. Gdy lekko się poruszył, Noel odnotował, że czuł na sobie najmniejsze napięcie jego mięśni i ruch.

Noel w pewnym momencie wsunął dłonie pod pachy chłopaka i dociągnął jego plecy do siebie. Uderzał lędźwiami w jego. Odgłos był głośny i satysfakcjonujący. Następnie objął go w pasie. Misha poczuł dziwne motyle w brzuchu i przez krótki moment zrobiło mu się niedobrze, kiedy… wzlecieli.
- Zmieścisz się tu - rzekł Noel. - Na czworaka - powiedział wysuwając się z niego i pozostawiając chłopca obok zlewu. - Tylko szeroko rozstaw nogi. Nie martw się, tak docisnę cię do lustra, że nie spadniesz.
Misha musiał wynaleźć wstępną, początkową pozycję i rzeczywiście ustawił się na czworaka, ale jedną ręką musiał zapierać się o lustro. Rozsunął uda szeroko na ile mógł i oparł się policzkiem o swoje odbicie w tafli pokrywającej ścianę. Zajrzał w głębię własnego oka, a potem w odbicie, żeby zobaczyć co robił Noel za nim.
Ten rozstawił szeroko nogi i oparł stopy o blat. Ten był stabilny i mógł ich utrzymać. Dahl zgiął kolana tak, żeby dostosować lepiej swoją wysokość i pchnął. Wszedł w Mishę krótko. I wyszedł. Potem wszedł. I znów wyszedł. Patrzył, jak mięśnie odbytu chłopca próbują niemrawo nadążyć za tymi atakami.
- Okazuje się, że koniec końców najwięcej frajdy sprawia nie tyle granie z tobą, co na tobie - zaśmiał się i wszedł.
Teraz poruszał szybko biodrami. Było mu nieco łatwiej w tej pozycji.
- Za...bawne - sapnął Misha, ale gdy tak Noel w niego wchodził i wychodził to sapał bo jednak jego mięśnie się stawiały. W końcu jednak Noel znalazł się w nim i zaczął poruszać się dużo szybciej, na co Rasputin stęknął z zaskoczenia i przyjemności i braku tchu.
Dahl przesunął dłonią po plecach chłopca. Poruszał się w nim na szeroko rozstawionych nogach. Dociskał go do lustra. Mieli tutaj mało miejsca, ale z drugiej strony to go z jakiegoś niewyjaśnionego powodu podniecało. Choć nie musiał być już bardziej podniecony. Nastolatek czuł to w sobie.
Noel chciał coś powiedzieć, ale nie miał co. Co tutaj było więcej do dodania? Dalsze milczenie mu jak najbardziej odpowiadało. Ten seks sprawiał mu więcej przyjemności, niż się tego spodziewał. Bez wątpienia Misha dbał o to i starał się z całych sił. Świadomość, że mógłby zrobić z nim wszystko była zarówno trochę przerażająca, jak i podniecająca. Wchodził w niego, rozkoszując się każdym kolejnym pchnięciem…


- I jak? - zapytał Joakim.
Rozprostował dłonie i uśmiechnął się tylko trochę niepewnie do siedzącej na krześle Alicii. Czuł się trochę głupio w stroju Świętego Mikołaja. Zwłaszcza, że miał odwiedzić Noela nie w Boże Narodzenie, tylko kilka dni przed Sylwestrem.
- Ho ho ho! - zakrzyknął tak, jak powinien. To był jego rubaszny głos? Nie przywykł do niego.
Kiedy Noel i Mary byli małymi dziećmi, co roku przebierał się za Świętego Mikołaja. Głównie dlatego, bo Dahl uwielbiał kostiumy, bez względu na to, jak bardzo brzydkie. Tylko trochę obrzydły mu po pewnym szczególnym Halloween, jednak Alicia zaproponowała to rozwiązanie… Może chciała go nim ukarać? W każdym razie Joakim doszedł do wniosku, że to nie musiał być zły pomysł. Sentymentalny, rzecz jasna. Ale kto nie lubił choć trochę sentymentalizmu?
Van den Allen przyglądała mu się w milczeniu. Miała skrzyżowane ręce. Przeskanowała go uważnie od stóp do głów, po czym podeszła i odruchowo poprawiła mu kołnierzyk. Nienawidziła, gdy coś było nierówno ułożone, lub niewyprasowane.
- Może być. Nie zapomnij prezentów i spędź z nim trochę czasu. No chyba, że cię wyrzuci, bo to możliwe… Wtedy no cóż, masz tu wrócić - w ostatniej wypowiedzi pojawiła się nuta groźby.
- Oczywiście, że wrócę… mamy źródło wiecznej młodości do znalezienia… a przynajmniej młodości. Bo ostatnia wieczna młodość nie okazała się wcale wieczną. Czy przekazać mu coś od ciebie? - zapytał Joakim, poprawiając brodę. Była puchata, jakby wykonana z waty. Gryzła go w szczękę, ale postanowił wytrwać. Miał tylko nadzieję, że nie był uczulony na żaden składnik, bo nie chciał wysypki na połowie twarzy.
- List ode mnie jest w jednym z prezentów, na pewno go znajdzie - powiedziała. Alicia zdecydowanie nie zamierzała powierzać słów do przekazania Joakimowi. Mógłby je bowiem przekręcić na własną modłę. Dahl mógł to wyczuć.
- Ach, pewnie narysowałaś mu jakieś ładne bazgrołki - mężczyzna pokiwał głową.
- Masz maksymalnie sześć dni… - wyznaczyła mu granicę. Do tego czasu pewnie powinni już być na pierwszej wyspie, więc nim wróci, powinna już mieć rozeznanie w terenie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:12   #499
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- To mi wystarczy. Bez wątpienia. Tak z ciekawości, co byś zrobiła, gdybym nie wrócił? - zapytał Joakim. - Sformułuj ostrożnie odpowiedź, bo to ja decyduję, czy dostaniesz dobry prezent, czy też rózgę. Jestem Mikołajem! - wyrzucił ręce w powietrze, jak gdyby był komikiem w kabarecie. - Ho ho ho!
- Jeśli nie wrócisz, znajdę cię, a potem wpakuję do białej celi na testy… Jak faktycznego Mikołaja. I następne dziesięć lat spędzisz z sondą. Sam domyślaj się gdzie - oznajmiła i kąciki jej ust uniosły się w chłodnym uśmiechu.
- W moim pięknym i wartościowym umyśle. Zapoznałem się z twoim włoskim słuchaczem myśli. Ciężko mieć przed nim sekrety - Joakim pokiwał głową.
“Ale ja próbuję”, dodał w myślach.
- Do doskonałości brakuje ci tylko renifera, ale wątpię by ktoś zechciał przyprawić sobie dla ciebie dziś rogi. Nie w tym kostiumie - skwitowała, po czym skinęła głową na drzwi.
- Myślę, że nawet tutaj można byłoby znaleźć przynajmniej jedną osobę, którą mógłbym uje...
- Idź już lepiej - poleciła mu.
- Rozsądnie - Joakim skinął brodatą głową. Uświadomił sobie, że robił się nieco zbyt śmiały. - Szczęśliwego Nowego Roku, Alicio. Tak z ciekawości, czemu nie wybierzesz się ze mną do Noela? I czy wiesz, gdzie podziewa się Mary?
- Wybieram się do niej, a potem w nasz kolejny punkt podróży - odpowiedziała krótko. Nie musiała mu wszystkiego mówić. W końcu ona też tylko, ogólnie wiedziała gdzie znajdował się Noel, a nie dokładnie. To wiedział Joakim i sam ustawiał parametry na swój skok.
- A czy Mary nie zerwała ostatecznie z IBPI? Nie usunęła się w cień?
Jak tak to Joakim mówił, to doszedł do wniosku, że jego córka trochę go przypominała. Nie odziedziczyła tylko jego charyzmy. Swoją dostała po matce.
- Owszem. To jednak nie sprawiło, że zupełnie zerwała kontakt ze mną - odpowiedziała oschle Alicia. W końcu bardziej prawdopodobnym było, że po Helsinkach będzie bardziej skłonna do kontaktu z Van den Allen, niż z jednym z dwóch powodów, dla których nigdy nie odzyska już duszy.
- A… dobrze się ma? - zapytał Joakim. - Czy to dlatego nie spotkasz się z Noelem? Będziesz z nią? - w głosie mężczyzny zadrżała nutka zazdrości.
Dużo więcej czasu spędził z Mary, niż z Noelem. Pracowali bardzo długo nad AHISP-CC i innymi informatycznymi projektami IBPI. Codziennie pojawiali się w jednym biurze i zdążyli się już do siebie przyzwyczaić. Dahl lubił to przyzwyczajenie nazywać miłością. Obawiał się jednak, że Mary nie była zdolna do takiego uczucia. Zginęło wraz z jej przeklętą fotografią…
Alicia zmrużyła oczy i ściągnęła usta.
Zwykle, to sygnalizowało że za moment powie mu coś bardzo przykrego i nasączonego jadem jak tortowy biszkopt ponczem. Rozwarła usta, ale na moment się zawahała.
- Tak. Z nią spędzę kilka dni, a potem lecę na Karaiby… Ty tam już do mnie dołączysz - oznajmiła.
Wzrok Joakima sugerował, że pragnął dowiedzieć się czegoś więcej. Z drugiej strony nie wypowiedział tej prośby na głos, bo wtedy była żona mogłaby mu automatycznie odmówić.
- Żyje i jest zdrowa… Przynajmniej nie bardziej i nie mniej niż była wcześniej - dodała jeszcze Alicia i zamilkła. Był to chyba już koniec rozmowy. Zdawała się czekać, aż Joakim opuści pomieszczenie, jak mu poleciła już parę chwil temu. Założyła okulary na nos i zerknęła na ekran komputera, do tej pory wygaszony.
- Nie sądzisz, że to nieco niesprawiedliwe, że nie pozwoliłaś mi wybrać dla niej żadnego prezentu? - zapytał po chwili wahania. - Jakby w ogóle mi nie zależało - rzekł lekko zirytowany. - To nie jest… a zresztą… nieważne.
- Już dość jej od siebie dałeś… - mruknęła bardziej do siebie niż do niego kobieta za biurkiem.
- Tak jakby to była moja decyzja… jak gdybym wiedział, jak to się wszystko potoczy...
Alicia uniosła wzrok na niego znad monitora i okularów, słał prosty przekaz: ‘Kto cię tam wie’, ale on nie miał sił na kłótnię dzisiaj, poza tym musiał być szczęśliwy i radosny dla Noela. Nigdy nie było za późno, żeby zostać dobrym ojcem. Tak też sobie mówił.
- Do zobaczenia - mruknął i otworzył drzwi prowadzące na korytarz. Chciał przejść już do Portalu.
- Mhm… Do zobaczenia - powiedziała tylko Van den Allen i wróciła do swoich zajęć. Chyba nie było już potrzeby, by go zatrzymywała.

Joakim przeszedł do sali Portalu, gdzie czekał na niego wór prezentów. Rzeczywiście był wypełniony po brzegi słodyczami i innymi nieco bardziej wyrafinowanymi prezentami. Połowa pochodziła od niego, połowa od Alicii. Kiedy zobaczył ten dość pokaźny bagaż, doszedł do wniosku, że istnieje całkiem duża szansa, że nie będzie w stanie go podnieść. Podszedł i trochę nieśmiało spróbował. Nie pamiętał, kiedy ostatnio korzystał ze swojej siły fizycznej. Nie był tego typu człowiekiem. Zawsze miał od tego ludzi. Wór był długi na półtora metra i bardzo gruby. Znajdowało się w nim trochę pluszaków, ale one nie mogły być aż tak lekkie.
Nie pomylił się. Wór był ciężki, ale parę metrów zdoła go przenieść… Może nawet trochę więcej, jeśli porządnie zarzuci jego ciężar na plecy. Przyszło mu do głowy jak zwykle nie sprawiało problemu jego Konsumentom noszenie różnych ciężkich sprzętów, waliz, tobołów i toreb… Zdecydowanie wypadł z formy.
- Czy ja wyglądam na jakiegoś pieprzonego Szakala? - zapytał nie wiadomo kogo. Był od myślenia i wyglądania pięknie, nie od fizycznej roboty. - Dobra, włączaj Portal! - krzyknął do operatora. - Ustawiłem wcześniej współrzędne - dodał.
Niewiele osób to potrafiło, bo wymagało to umiejętności opanowania umysłu istoty z innej planety. Służył do tego specjalny hełm. Przypominało to ujeżdżanie mechanicznego byka, tyle że na sterydach.
Kobieta usiadła za panelem, założyła na głowę hełm i wbiła odpowiednią konfigurację cyfr. Po chwili w wydzielonej do tego przestrzeni otworzył się portal. Jego powierzchnia początkowo lekko zafalowała, po czym stała się kompletnie nieruchoma, czekając na przekroczenie…
Joakim poprawił ciężki worek na plecach.
- Ho ho ho - westchnął i przeszedł przez Portal.


Noel spoglądał na Mishę, biorąc go mocno. Chłopiec naprawdę wyglądał jak najmłodszy syn Ojca Chrzestnego. Był utalentowany nie tylko oralnie, bo ani razu się nie uskarżał, ani też nie prosił o przestanie. Młodemu Dahlowi wydawało się, że teraz to nie mógłby przestać, nawet gdyby chciał. Nie chciał zmieniać pozycji. Tak była niewygodna, ale bardziej dla chłopca, niż dla niego. Mu jak najbardziej odpowiadała. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Jako że te od łazienki były otwarte, to widział z boku wejściowe.
- Czy Kirill lub Kira mówili, że przyjdą? - zapytał Mishy. Nie zwalniał. Potrzebował tego orgazmu i wszystko inne miało podrzędne znaczenie.
Misha zmarszczył brwi. Był już nieco spocony, ale nie było tego zbytnio widać z powodu oliwki, którą Noel go wysmarował, jedynie jego policzki nieco się błyszczały. Pokręcił głową.
- Nie wspominali mi o takich planach - przyrzekł, dysząc ciężko. To był najgorszy moment na ich odwiedziny… Najgorszy.
Rozległo się ponowne pukanie.
- Zignorujemy to. Każdy normalny człowiek odejdzie - rzekł.
Przesunął wzrok z drzwi na plecy chłopca. Teraz zaczął go jeszcze szybciej ujeżdżać, przez co ten jęknął, nie spodziewając się tego.

Wtedy też główne drzwi otworzyły się, choć nieśmiało. Stał w nich… Święty Mikołaj. Nikt inny. Miał na głowie czerwoną czapkę, a pod ustami zaczynała się jego gęsta, splątana, biała broda. Charakterystyczne wdzianko opinało pokaźny brzuch. Miał zarumienione policzki, może od dźwigania ogromnego worka za jego plecami. Otworzył szeroko oczy, widząc łazienkę ustawioną na przestrzał. Noel ujeżdżał jakąś młodą osobę na kamiennym blacie pod lustrem.
- Ho… ho… - Joakim zaczął. Miał dokończyć trzecim ho, ale zakrztusił się śliną. Stracił też siłę w ramionach. Worek z donośnym hukiem spadł za jego plecami.
Zamknął oczy i je otworzył. Zamknął i tym razem mocniej docisnął, po czym je otworzył. Zrobił to jeszcze raz… i wyciągnął przed siebie rękę z palcem wskazującym.
- To chłopiec! - krzyknął. - To jest młody chłopiec!
Misha miał niestety najgorsze położenie z możliwych. Bo w odbiciu lustra, do którego był obecnie przyciśnięty, doskonale widział ubraną na czerwono postać, która stała w przejściu, tuż koło drzwi wejściowych do pokoju Noela. Spalił się i był niemal tak czerwony jak ubranie Mikołaja.
Co tu w ogóle kurwa robił Mikołaj?!
- No...el…? - sapnął do Dahla, kompletnie zdezorientowany i spięty. Noel zdecydowanie poczuł jego spięcie i lęk na swoim penisie, kiedy mięśnie chłopaka zacisnęły się na nim mocno.
- Naucz się pukać! - wrzasnął Noel.
- Ty bez wątpienia umiesz - mruknął cicho Joakim, bardziej do siebie. Zamrugał oczami.
Zrobił krok do tyłu.
Noel tymczasem przesunął wzrok z powrotem na Mishę.
- Nie wypuszczę cię - powiedział i wszedł w niego głębiej, niż wcześniej, na co Misha jęknął pół boleśnie, pół z przyjemności. Noel był tak blisko orgazmu… Poruszył biodrami jeszcze kilka razy…
Tymczasem Joakim nie mógł oderwać wzroku od sceny. Powinien chcieć uciec i najlepiej zasłonić oczy… ale tego nie zrobił. Żył już chwilę, ale czegoś takiego jeszcze w życiu nie widział.
- Aww.. - mruknął. - Znalazłeś sobie swojego własnego Terry’ego!
Noel zapomniał o orgazmie i odskoczył od Mishy. Ruszył do łazienkowych drzwi, żeby je prędko zamknąć. Na tę ostatnią wzmiankę zrobił się cały czerwony na twarzy.
- Kto to jest… Terry? - zapytał zdezorientowany Misha, próbując złapać oddech i zachować równowagę. Noel wyszedł z niego tak gwałtownie, że aż zwalił się z półki, ale nim upadł na podłogę, ustał na nogach i tylko obił sobie o nią boleśnie łokcie.
- Powiedział to tylko po to, żeby mnie wkurwić - rzekł Dahl. - Ten Święty Mikołaj to mój ojciec. A Terry jest mężczyzną, który bardzo chciał zostać przez niego przejebany. Rzeczywiście, widzę tu pewną analogię - przyznał.
Podszedł do Mishy.
- Nie skończyliśmy. Obróć się do mnie tyłem - rzekł.
Misha wyglądał, jakby uderzył głową o tę półkę.
- Twój… Co? - wydukał, ale obrócił się. Zrobiło mu się gorąco ze wstydu. Ojciec Noela? Prawdziwy ojciec? Ten ojciec co to nie przyjeżdża i co nie lubią się z Kirillem? Ten ojciec? Rasputin był w ciężkim szoku. Ze wszystkich osób, które mogły ich przyłapać, czemu to był członek rodziny Noela? Serce chłopca chyba wypadło. A jednak i on czuł się już obolały z podniecenia, byli w końcu w trakcie i tak brutalnie im przerwano…

Tymczasem Joakim wszedł do środka z workiem prezentów. Zamknął za sobą drzwi.
- Zamykam drzwi na zamek - zanucił głośno. - Bo nie chcę, żeby ktoś nieproszony wszedł do środka - kontynuował. - Bo od tego jest zamek... - melodia była bardzo prosta, jednak wcale nie miała być wyrafinowana. - Żeby go zamykać… Kiedy rżnie się gimnazjalistów…
Przeciągnął się.
- Czy coś - mruknął pod nosem. - Ciekawe, jak tu sobie żyjesz - dodał i ruszył po mieszkaniu, aby je zobaczyć.

Noel w łazience wszedł jeszcze trzy razy i wtem poczuł silną falę przyjemności. Jęknął, zalewając wnętrze Mishy spermą. Złapał go mocno za ramiona i ścisnął, jednocześnie dociskając swoje lędźwie do jego odbytu.
Nowe doznanie we wnętrzu ciała Mishy wywołało w nim silny dreszcz. Sam też był mocno podniecony i niewiele mu brakowało by dojść po tym wszystkim co się działo, choć stres i zaskoczenie nieco go rozproszyły i wybiły.
- Muszę tam wyjść? - wysapał szeptem mając na myśli pokój, gdzie teraz gościł się tata-Mikołaj.
- Mogę też ci zrobić loda - odpowiedział Noel, krzywiąc się z irytacji. - Tak jak obiecałem.
Był zły na ojca, że się pojawił. Jednak sam seks był cudowny i bardzo satysfakcjonujący. Chciał, aby stał się regularnym elementem w jego życiu. Zastanawiał się, czy Kira była dla Kirilla równie cenna, jak w tej chwili Misha dla niego. Spoglądał na jego duży, pulsujący odbyt. Zaczęła sączyć się z niego strużka spermy. Mimowolnie uśmiechnął się. Wcale nie czuł wyrzutów sumienia.
- Mm… Jeśli… Jeśli chcesz - Rasputin domyślał się, że dla Noela nie mogło to być tak zachęcające i pasjonujące jak dla niego wizja wzięcia w usta penisa Dahla. Mimo to doceniał jego dobrą wolę i nie zamierzał odmówić, ale też nie chciał go nakłaniać do czegoś, czego nie chciał. Obrócił się tyłem. Czuł, jak z niego cieknie i to doznanie było co najmniej dziwne. Automatycznie rozejrzał się za papierem toaletowym, a potem spojrzał na prysznic. To drugie było chyba bardziej obiecujące. Najpierw jednak splótł dłonie za sobą, opierając się o półkę i stojąc do Noela przodem.
- Jak chcesz to zrobić? - zapytał powoli i ostrożnie. I cicho, żeby mężczyzna za drzwiami czasem nie usłyszał o czym rozmawiali.
- Wiesz co, może później - zadecydował Noel.
Wcale nie “chciał” wziąć chłopca w usta i nie zamierzał go też o to prosić. Potrzebował nieco więcej pewności siebie ze strony Mishy, z drugie strony był tylko młodym chłopcem. Skąd miał ją mieć.
- Nie widziałem go bardzo długo - rzekł. - Ze wszystkich momentów wybrał akurat ten - mruknął.
Otworzył drzwi i wyszedł do przedpokoju. Rozejrzał się w poszukiwaniu Joakima. Znalazł go w kuchni. Stał przy desce do krojenia i siekał marchewkę na plasterki. Wciąż w stroju Mikołaja.
- Miło mi cię widzieć… - rzekł. - Robię właśnie… jakieś danie zawierające w sobie marchewkę. Może chcesz się ubrać? - zaproponował i rzucił wzrokiem na penisa Noela. Po czym odciągnął wzrok. Miał dość zakłopotany wyraz twarzy. Wyglądał, jak gdyby chciał coś powiedzieć, ale pierwszy raz w życiu brakowało mu słów.
Misha tymczasem był nieco zbity z tropu, że Noel jednak zrezygnował. Najwyraźniej i nim musiały wstrząsnąć odwiedziny tego faceta, akurat w tym momencie. Rasputin zamknął drzwi łazienki za Noelem i wszedł pod prysznic, jego szum dotarł do reszty mieszkania, a więc i do kuchni. Kontrolery pozostały rzucone na łóżku jak je zostawili, tak samo w salonie stały butelki po piwie. Jedynie telewizor był nieaktywny.

Młody Rasputin oparł czoło o ścianę i pozwolił, żeby woda ściekała po nim. Zmywała pot, oliwkę dla dzieci, a także żel z jego włosów i spermę Noela. Zadrżał. Był w szoku. Czemu zapomnieli o czymś tak oczywistym jak zamknięcie zamka w drzwiach… To było straszne. Przeczesał nerwowo włosy.

- Ja tylko złapałem za klamkę - w kuchni bronił się Joakim. - Tak odruchowo. Drzwi sama się otworzyły. A co za widok. I to na przestrzał. Cudownie.
- To moja sprawa, co robię w wolnym czasie. I z kim to robię - Noel przyjął bardzo defensywną postawę. Mówił głośnym, agresywnym tonem.
Jego ojciec natomiast spokojnym i opanowanym.
- A czy ja coś mówię? Nie miałbym prawa cię oceniać, nawet gdybym chciał. Ja również wykorzystywałem, nadużywałem i gwałciłem. Masz to po mnie. Myślisz, że powinienem posiekać też pora? Chyba sama marchewka nie wystarczy - Joakim zagryzł wargę, przesuwając wzrok na tackę pełną pomarańczowych krążków.
Noel otworzył i zamykał usta, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

Misha nie miał pojęcia co robić. Nie mógł przecież jak tchórz siedzieć w łazience. Nie wypadało. Z drugiej strony nie wiedział jak Noel jest ustosunkowany do całej tej sytuacji, może więc powinien się wymknąć? Z drugiej strony to byłoby cholernie nieuprzejme. Zrozumiałe, ale nieuprzejme. Walnął lekko dłonią w czoło, a następnie umył się dokładnie. Dał sobie tym samym nieco czasu na uspokojenie. Pomogło też to, że dopomógł sobie ręką, masturbując się by dojść i jednak spuścić nagromadzoną parę. Po kilkunastu minutach wyszedł spod prysznica. Wysuszył ręcznikiem ciało i włosy. Ubrał się w swoje bokserki, skarpetki, oraz koszulkę i sweter. Przegarnął włosy do tyłu. Gdy były mokre to wyglądały jak ulizane żelem. Noel powiedział, że wyglądał w ten sposób przystojnie, młodzieniec uznał, że musi się częściej tak czesać. Tymczasem podszedł do drzwi i wziął głęboki wdech. Złapał mocno za klamkę i… Otworzył je najciszej jak umiał, wyglądając powoli z wnętrza łazienki, aby rozeznać się ‘na froncie’.

- Może on będzie wiedział? - mruknął pod nosem Noel.
Stał w fartuchu przy drugiej desce do krojenia i zajmował się cebulą.
- Nie zdziwiłbym się, sprawiał wrażenie młodzieńca, który zna się na modzie, gotowaniu i skandynawskich filmach - odpowiedział Święty Mikołaj.
- Misha? - rzucił jego syn. - Wiesz może, co możemy zrobić z marchewki, cebuli i papryki?
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:13   #500
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Rasputin zerknął co robili, jak byli ubrani i jak kompletnie nieprawdopodobną była ta scena. Chwilę nie pamiętał jak się mówi, po czym odzyskał mowę. Odchrząknął i podszedł odrobinę bliżej. Wyraźnie przegrzebywał jakąś gigantyczną księgę przepisów. Zerknął na lodówkę Noela, jakby rentgenem prześledził jej zawartość, a potem na jego szafki.
- Na leczo brakuje nam składników… Ale może mógłbym zrobić sos i udusilibyśmy je w nim? - zaproponował.
Zerknął na tatę Noela.
- Mogę pomóc… - zaproponował nieśmiało.
- A w czym chciałbyś mi pomóc? - zapytał Joakim, uśmiechając się miło do chłopca.
Noel zmarszczył brwi.
- Czy ty… z nim… flirtujesz? - przesunął wzrok na ojca.
Dahl zerknął na Mishę, a potem Noela.
- Cokolwiek by się nie działo, nie dawaj mu swojej krwi i nie próbuj uczynić Konsumentem.
- Dlaczego miałbym…
- Macie ochotę na prezenty?! - Joakim klasnął i podszedł w stronę wora, który został w przedpokoju.
Misha był kompletnie skołowany. Zerknął na Dahla.
- Idź zobacz co przywiózł ci tata, a ja udusze te warzywa… - zaproponował nastolatek. W kuchni było jego małe królestwo. Strefa komfortu, w której czuł się bezpiecznie. Rasputin dobrze gotował i Noel miał okazję się o tym już parę razy przekonać. Zakasał rękawy i zabrał się do siekania warzyw zręcznie i zsypywał je z deski do miski. Następnie zaczął krążyć między lodówka a szafkami, zbierając przyprawy. Wyciągnął patelnie, chociaż kiedy się po nią pochylił do szuflady, miał pół minuty problemu, by się wyprostować z powodu nieoczekiwanego bólu… Najwyraźniej jednak Noel nieco go poturbował, choć nie na tyle, by stracił możliwość chodzenia. Postawił patelnię na piecu, następnie nalał odrobinę oleju. Wsypał warzywa i zalał wodą. Dodał przyprawy, zamieszał, zalał wodą i przykrył pokrywką, by zaczęły się podduszać, tak jak zapowiedział. W kuchni zaczęło błyskawicznie pachnieć bardzo ładnie.

- Słodycze! - Noel ucieszył się w przedpokoju. - Toffee, trufle, czekolady, lizaki, cukierki, gumy balonowe, ciastka, biszkopty… Och, a to?
- To jest kubek termiczny. Jak zalejesz go ciepłą wodą, to zobaczysz ciekawy obrazek. Choć gdybym wiedział, że wolisz chłopców, to bym zmienił nieco model.
- A to?
- To jest zegar z kukułką. Choć nie wyskakuje z niego kukułka, ale o tym przekonasz się później.
- Czy wszystkie prezenty od ciebie są zboczone? - Noel zapytał.
- Aha - odparł Joakim. - Ale tu masz list od mamy.
- Hmm…
Misha spostrzegł, że Noel zaczął przeciągać wór do sypialni lewą ręką. Natomiast w prawej trzymał kopertę. Spoglądał na nią zaciekawiony, ale też lekko skonsternowany. Zamknął drzwi. Chyba chciał przeczytać wiadomość w ciszy.
Święty Mikołaj tymczasem wrócił do kuchni.
- Jak tu gorąco - mruknął.
Ściągnął czapkę i brodę, odsłaniając twarz.
Rasputin był zajęty dorzucaniem kolejnych warzyw, kiedy zauważył kątem oka, że ojciec Noela się odmikołaja… Zerknął na niego i otworzył szerzej oczy. Spodziewał się, że mogą być podobni… Ale nie tego. W kuchni stał Noel… Dopiero po kilku chwilach umysł Mishy zaczął dostrzegać drobne róznice i aż potrząsnął głową. Jakim cudem ten człowiek wyglądał na niewiele starszego od Noela? Może nawet trochę młodszego? To było nieprawdopodobne. Z drugiej strony, jego syn latał, więc może to nie było takie niezwykłe.
Misha załapał, że od dobrych czterech minut się gapi. Wzdrygnął się i uniósł pokrywkę by przemieszać warzywa, nie chciał przecież, żeby się przypaliły. Wbił wzrok w patelnię i bulgoczącą na niej masę.

Joakim tymczasem pozbył się stroju oraz sztucznego brzucha. Stanął rozgrzany i lekko spocony w samym podkoszulku, bokserkach i skarpetkach. Rasputin pojął już, po kim Noel odziedziczył figurę… I nie tylko, jednakże młody Dahl był nieco lepiej wyrzeźbiony, przynajmniej w kwestii mięśni brzucha i ramion niż jego szczupły i smukły ojciec. Joakim tymczasem wrócił do kuchni i przywarł od tyłu do Mishy. Chłopak zamarł na to w bezruchu, jakby sparaliżowany przez wzrok Meduzy. Ta sytuacja. Stresowała go na maksa.
- Źle to mieszasz - powiedział, jak gdyby był wielkim ekspertem od kuchni.
Chwycił jego dłoń, która zaciskała się na drewnianej łyżce.
- Musisz mieszać zgodnie z ruchem wskazówek zegara - zmyślił zasadę, wciskając biodra w pośladki chłopca. Czy też może raczej w jego plecy, bo był nieco od niego wyższy.
- Przepraszam… Nie miał mnie kto uczyć, tylko książki i programy o gotowaniu. Nie słyszałem jednak nigdy takiej zasady… - spojrzał w stronę szuflady ze sztućcami i spróbował wymknąć się od Joakima w jej stronę. Jakby zapomniał o wzięciu jakiegoś niezwykle istotnego przedmiotu… Choćby to była najmniejsza łyżeczka do herbaty. Chciał Noela. Choć jego ojciec też był przystojny i to porażająco, to Misha miał zasady. Prawie wyrwał szufladę z szafki, kiedy ją otworzył i wyjął widelec. Chwycił go mocno i zerknął po blacie.
- To może pan pomiesza, a ja pozmywam - zaproponował. Taktycznie, bo zlew był dokładnie po drugiej stronie kuchni od pieca.
Joakim podszedł do niego nonszalancko i złapał go za szczękę. Podniósł do góry tak, żeby Misha musiał spojrzeć mu w oczy.
- To chore i nienormalne, co robisz z moim synem - powiedział cicho, żeby Noel nie usłyszał. - Jesteś od niego dwa razy młodszy. Jesteś dopiero dzieckiem. Myślisz, że pozwolę, żeby to trwało? - zawiesił głos na krótką, taktyczną chwilę.
A następnie… uśmiechnął się drapieżnie.
- Może pozwolę - rzekł łaskawo. - Noel pozwolił mi spędzić tę noc na kanapie. Jeśli wsuniesz się pod mój koc po północy… to może okażę się nieco bardziej wyrozumiały.
Misha początkowo był wystraszony, po chwili jednak wezbrał w nim gniew.
- Noel ma dość własnego rozumu jako dorosła osoba, by móc samemu decydować z kim chce spędzać czas i co robić.
- Och, i krówki ciągutki! - akurat w tej chwili rozległ się krzyk z sypialni. - Jak ja kocham krówki!
Joakim uśmiechnął się kpiąco.
- Co tam mówiłeś…? - spojrzał na niego z góry.
- To że lubi słodycze ponad życie jeszcze nie znaczy niczego… Poza tym… Nie jestem taki, żeby się pakować do łóżka byle komu. Znaczy... Nie uważam, że jest pan byle kim, ale jest pan jego ojcem. A zależy mi na nim, nie na panu - zacisnął rękę mocniej na widelcu i odsunął się o krok, tym samym wpadając na blat plecami. Drgnął, bo nie spodziewał się tego, ale nie oderwał wzroku od Joakima. Niepokoił go ten człowiek. Był jak Noel, czasami gdy się złościł i przypominał lwa… Jednak w zupełnie inny sposób, jakby jego ojciec też był drapieżną bestią, tylko innego gatunku.
- To moja zaleta, że jestem jego ojcem. Mógłbyś mieć w sobie ojca i syna - Joakim kusił. - Czy dałoby się wymyślić coś bardziej podniecającego? Noel nie musiałby się o niczym dowiedzieć. A obydwoje moglibyśmy zyskać - ton Dahla był uwodzicielski i kuszący. - Nikt nie zostałby zraniony. Czysty seks. Nic więcej. Nie proszę cię o rękę.
Uśmiechnął się, jak gdyby już go miał.
Misha wzdrygnął się, ale zawziął się. Nie. To było złe. Chociaż z jakiegoś powodu w jego głowie, zamiast seksu z samym Noelem i samym Joakimem, uroiła się wizja stosunku z nimi dwoma jednocześnie. Zrobił się czerwony, ale również rozgniewał się.
- Nie… Noel dopiero się do mnie przekonał i do tego, że mnie lubi. Nie pozwolę, żeby cokolwiek to zepsuło… Jest pan przystojny, ale nie. Nie zgodze się na seks - powiedział tonem, który sygnalizował, że to było jego ostatnie słowo. Kątem oka zerknął w stronę drzwi do sypialni. Miał nadzieję, że Noel wreszcie wyjdzie i uratuje go z opresji. Joakim miał bowiem dużo ciemniejszą, ale równie przygważdżającą aurę co jego syn. Tylko w mniej agresywny sposób. To było dziwne. Misha miał wrażenie, że tańczy na bardzo cienkiej linie, a jak spadnie, to będzie miał przejebane…
Joakim spoglądał na niego przez chwilę.
- Bardzo dobrze - rzekł. - To była tylko próba. Oczywiście, że nie chciałbym brać młodego chłopca. Miło wiedzieć, że nie jesteś kurwą. Może to znaczy, że pewnego dnia będziesz na niego zasługiwać.
Uśmiechnął się. Teraz już nie uwodzicielsko, lecz zwyczajnie. Wyciągnął do przodu rękę z kciukiem uniesionym w górę.
“Kurwa, twarda sztuka”, pomyślał.
Misha kiwnął głową i wyraźnie rozluźnił się. Nie spodziewał się takiego testu, a że w ogóle wziął pod uwagę, że mężczyzna proponował mu to serio, sprawiło, że poczuł sam do siebie niesmak, bo to oznaczało, że serio mógłby wyobrazić sobie siebie w takim położeniu. Zmieszany odwrócił się i podszedł do zlewu tak jak wcześniej zamierzał. Przegarnął nerwowo schnące, zmierzwione włosy i zaczął zmywać naczynia.
- Fajnie, że pan przyjechał, dobrze, że Noel mógł dostać tyle słodyczy. Sam też je sobie kupuje, ale to co innego dostać prezent, a kupić go sobie samego - zauważył, chcąc zmienić temat na coś lżejszego. Nadal miał jednak sztywne ramiona.
- Wiem, te prezenty, o które trzeba zawalczyć, są dużo cenniejsze - odpowiedział Joakim. - Ile masz tak właściwie lat?
Rasputin milczał chwilę. Westchnął.
- Za trzy miesiące piętnaście - odpowiedział.
- Mhm - odpowiedział Joakim. - Piętnaście brzmi dużo lepiej, niż czternaście. A jak będziesz miał szesnaście lat, to większość ludzi nawet nie będzie się specjalnie burzyć.
Tymczasem Noel wyszedł z sypialni. Miał buzię umazaną czekoladą. Spojrzał ze śladem paniki na Mishę i Joakima.
- ...ehm… ja wcale nie zjadłem wszystkiego…
Starszy Dahl zmarszczył brwi.
- Ty na serio nie mogłeś zjeść wszystkiego… prawda?
Noel zastygł w bezruchu, po czym pokiwał głową z dużym opóźnieniem.
- Ile było paczek? - zapytał tylko krótko Misha.
- Trzy kilogramy co najmniej - odpowiedział Joakim.
- Czuję się trochę słabo - mruknął Noel.
- Nie, było tam więcej na pewno - westchnął jego ojciec.
Noel ruszył prędko w stronę łazienki. Po chwili rozległ się odgłos wymiotowania.
- Zjadł wszystko… I ma skok cukru… Eh… - Misha pokręcił głową.
- Dlatego staram się nie zabierać go za często w pobliże sklepów z cukierkami, bo tak to się skończyło trzy razy... - powiedział Rasputin. Odłożył gąbkę, którą zmywał, po czym podszedł do jednej z szafek. Wyjął z niej kubek ze śmieszną minką. Postawił go na blacie, następnie wyjął z szafki jakąś mieszankę ziół. Joakim dopatrzył się napisu ‘Mięta’, ‘Rumianek’ i ‘Koper Włoski’. Chłopak wyjął torebkę i wrzucił do filiżanki. Następnie wstawił wodę do zagotowania.
- To taka mieszanka też na wzdęcia niemowlęce - rzekł Dahl. - Choć podobno podanie ich dziecku bardziej pomaga rodzicom, niż samemu niemowlęciu.
- Chce pan kawy, albo herbaty? - Misha zaproponował gościnnie. Tak jakby rzygający po cukierkach Noel nie był niczym czego się obawiał. Po prostu zamierzał o niego zadbać. Spokojnie. Bez paniki. W końcu stresem i paniką nic nie zdziała.
- Tego i tego. Staram się czerpać z życia pełnymi garściami - zażartował Joakim.
Ruszył do sypialni. Następnie wrócił po kilku minutach.
- Zjadł tylko połowę. Czyli rzeczywiście nie zjadł wszystkiego, ale kompletnie mu nie wierzyłem - rzekł. - Mój drogi, może ci jakoś pomóc? - zapytał, idąc do toalety.
Noel obmywał twarz i usta wodą z kranu.
- Chcę więcej - wycharczał. - Więcej…! Więcej…! Potrzebuję więcej czeko… czekolady - dyszał.
Misha westchnął. Woda się zagotowała, a on zalał napar. Następnie przykrył talerzykiem by się zaparzył. Zamieszał na patelni duszące się dalej warzywa, bo o nich cały czas też pamiętał, a następnie udał się do sypialni, pozbierać cukierki. Musiał je powsadzać do różnych szafek, żeby Noel je sobie dozował, a nie pożerał wszystkiego naraz.
- Noel, musisz spalić ten cukier, bo cię rozsadzi - przypomniał mu. Młody Dahl sam mu kiedyś powiedział, że żeby zachować równowagę, dużo na przykład korzystał ze swojej mocy i wtedy musiał jeść dużo słodyczy, by się nie wyczerpać. Teraz natomiast… Nie robił niczego co by go zmęczyło, a doładował się dawką energii… Trzeba go było jakoś rozładować. Przyszedł mu do głowy seks, ale skoro był tu jego ojciec, to odpadało.
Noel wyszedł z łazienki wsparty na Joakimie.

Wyglądali razem w bardzo hipnotyzujący sposób. Obydwoje przystojni z dłuższymi, czarnymi włosami… ta sama blada cera i wyraziste spojrzenie. Jedynie inny kolor oczu. Błękit Joakima dużo bardziej uderzał i zapadał w pamięć, jednak orzechowa barwa tęczówek Noela nadawała mu nieco cieplejszego i sympatyczniejszego wrażenia. Syn był lepiej zbudowany od ojca, jednak obydwoje byli niezwykle seksowni.
- A ty znów masz ochotę na seks? - zapytał Noel. - Szybko się regenerujesz, chłopie - mruknął.
- Jak cię nie było, to poskarżył mi się, że on również chciałby dostać jakiś prezent. Ty dostałeś cały wór, a on nic... - Joakim uśmiechnął się żartobliwie do Mishy. - Próbował namówić mnie na trójkąt. Ja na to, że musiałby ciebie poprosić o zgodę.
Noel rozkaszlał się. Jego ojciec z trudem hamował śmiech.
- Coo? Nie… W życiu… - zaprzeczył Misha i aż się wzdrygnął. O Boże. Nie. To było ciężkie, nie dało się zmusić do nie myślenia o czymś, bo wtedy myślało się o tym bardziej. Rasputin spiął się i wrócił do mieszania na patelni.
- Po prostu sam mówiłeś, że tak musisz, żeby spalić cukier - zmienił temat, wracając do pierwotnego.
- Mówiłem, że aby spalić cukier, muszę uprawiać seks z tobą i moim ojcem? Czy to jedna z tych rzeczy, które rzekomo wypowiadam w trakcie snu? - Noel jęknął i skrzywił się.
Usiadł na kanapie. Bolał go nieco brzuch. Kompletnie wierzył, że Misha mógł powiedzieć coś takiego. Ten chłopak był niezwykle głodny kutasów.
- Spodziewałem się czegoś takiego, ale myślałem, że będziesz chciał ze mną i Kirillem - odparł. - To chore, ale czuję ulgę, że nie chcesz mieszać w to Kaverina, tylko mojego ojca - skrzywił się.
Joakim wyraźnie spiął się na wzmiankę o Kirillu. Właśnie… chyba będą musieli porozmawiać na jego temat… ale może jeszcze nie teraz.
- Nie chcę uprawiać niczego z kimkolwiek poza tobą… Boże… - jęknął Misha. Noel wszystko poplątał. Chłopak wyjął torebke z naparu i zamieszał, po czym zaniósł Noelowi.
- Nie to przed chwilą mówiłeś - Joakim odparł melodyjnym tonem. Następnie puścił mu oko, kiedy Noel nie widział.
- Proszę, pij powoli. To zioła, które ci zrobiłem ostatnim razem i ci przeszło - poinformował go. Zerknął wilkiem na Joakima.
- O, dziękuję. Kocham te zioła - odpowiedział Noel i przyjął kubek. - A jak je wypiję, to będę mógł dostać czekoladę w nagrodę? - zaproponował i zagryzł wargę, mentalnie trzymając kciuki.
- Trzy kostki - zastrzegł mu Misha.
Noel ucieszył się i napił się naparu ziołowego.
- Jedzenie…! - Joakim przypomniał sobie i skoczył do garnka, aby pomieszać leczo. - Na szczęście uda się je uratować - mruknął i dodał nieco wody. Kiedy dotknęła rozgrzanej powierzchni patelni, głośno zaskwierczała.
Noel tymczasem poklepał miejsce na kanapie obok, sygnalizując tym samym, żeby Misha usiadł obok.
Chłopak zerknął na mężczyznę w kuchni, bo w końcu to on był gościem, no i powinien być obsługiwany, a nie siedział w kuchni i robił jedzenie. Jednak usiadł obok Noela. Miał ze sobą jeden pasek czekolady, bo wiedział, że Noel będzie chciał. Czekał więc, aż wypije napar. Rasputin był niespokojny. Pojawienie się ojca Noela wszystko zagmatwało. Kłamał, że Misha namawiał go na trójkąt, a co gorsza, Noel powiedział, że podejrzewałby go o coś takiego. Zrobiło mu się… Przykro. Zamyślił się nad tym chwilę.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172