Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:12   #499
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- To mi wystarczy. Bez wątpienia. Tak z ciekawości, co byś zrobiła, gdybym nie wrócił? - zapytał Joakim. - Sformułuj ostrożnie odpowiedź, bo to ja decyduję, czy dostaniesz dobry prezent, czy też rózgę. Jestem Mikołajem! - wyrzucił ręce w powietrze, jak gdyby był komikiem w kabarecie. - Ho ho ho!
- Jeśli nie wrócisz, znajdę cię, a potem wpakuję do białej celi na testy… Jak faktycznego Mikołaja. I następne dziesięć lat spędzisz z sondą. Sam domyślaj się gdzie - oznajmiła i kąciki jej ust uniosły się w chłodnym uśmiechu.
- W moim pięknym i wartościowym umyśle. Zapoznałem się z twoim włoskim słuchaczem myśli. Ciężko mieć przed nim sekrety - Joakim pokiwał głową.
“Ale ja próbuję”, dodał w myślach.
- Do doskonałości brakuje ci tylko renifera, ale wątpię by ktoś zechciał przyprawić sobie dla ciebie dziś rogi. Nie w tym kostiumie - skwitowała, po czym skinęła głową na drzwi.
- Myślę, że nawet tutaj można byłoby znaleźć przynajmniej jedną osobę, którą mógłbym uje...
- Idź już lepiej - poleciła mu.
- Rozsądnie - Joakim skinął brodatą głową. Uświadomił sobie, że robił się nieco zbyt śmiały. - Szczęśliwego Nowego Roku, Alicio. Tak z ciekawości, czemu nie wybierzesz się ze mną do Noela? I czy wiesz, gdzie podziewa się Mary?
- Wybieram się do niej, a potem w nasz kolejny punkt podróży - odpowiedziała krótko. Nie musiała mu wszystkiego mówić. W końcu ona też tylko, ogólnie wiedziała gdzie znajdował się Noel, a nie dokładnie. To wiedział Joakim i sam ustawiał parametry na swój skok.
- A czy Mary nie zerwała ostatecznie z IBPI? Nie usunęła się w cień?
Jak tak to Joakim mówił, to doszedł do wniosku, że jego córka trochę go przypominała. Nie odziedziczyła tylko jego charyzmy. Swoją dostała po matce.
- Owszem. To jednak nie sprawiło, że zupełnie zerwała kontakt ze mną - odpowiedziała oschle Alicia. W końcu bardziej prawdopodobnym było, że po Helsinkach będzie bardziej skłonna do kontaktu z Van den Allen, niż z jednym z dwóch powodów, dla których nigdy nie odzyska już duszy.
- A… dobrze się ma? - zapytał Joakim. - Czy to dlatego nie spotkasz się z Noelem? Będziesz z nią? - w głosie mężczyzny zadrżała nutka zazdrości.
Dużo więcej czasu spędził z Mary, niż z Noelem. Pracowali bardzo długo nad AHISP-CC i innymi informatycznymi projektami IBPI. Codziennie pojawiali się w jednym biurze i zdążyli się już do siebie przyzwyczaić. Dahl lubił to przyzwyczajenie nazywać miłością. Obawiał się jednak, że Mary nie była zdolna do takiego uczucia. Zginęło wraz z jej przeklętą fotografią…
Alicia zmrużyła oczy i ściągnęła usta.
Zwykle, to sygnalizowało że za moment powie mu coś bardzo przykrego i nasączonego jadem jak tortowy biszkopt ponczem. Rozwarła usta, ale na moment się zawahała.
- Tak. Z nią spędzę kilka dni, a potem lecę na Karaiby… Ty tam już do mnie dołączysz - oznajmiła.
Wzrok Joakima sugerował, że pragnął dowiedzieć się czegoś więcej. Z drugiej strony nie wypowiedział tej prośby na głos, bo wtedy była żona mogłaby mu automatycznie odmówić.
- Żyje i jest zdrowa… Przynajmniej nie bardziej i nie mniej niż była wcześniej - dodała jeszcze Alicia i zamilkła. Był to chyba już koniec rozmowy. Zdawała się czekać, aż Joakim opuści pomieszczenie, jak mu poleciła już parę chwil temu. Założyła okulary na nos i zerknęła na ekran komputera, do tej pory wygaszony.
- Nie sądzisz, że to nieco niesprawiedliwe, że nie pozwoliłaś mi wybrać dla niej żadnego prezentu? - zapytał po chwili wahania. - Jakby w ogóle mi nie zależało - rzekł lekko zirytowany. - To nie jest… a zresztą… nieważne.
- Już dość jej od siebie dałeś… - mruknęła bardziej do siebie niż do niego kobieta za biurkiem.
- Tak jakby to była moja decyzja… jak gdybym wiedział, jak to się wszystko potoczy...
Alicia uniosła wzrok na niego znad monitora i okularów, słał prosty przekaz: ‘Kto cię tam wie’, ale on nie miał sił na kłótnię dzisiaj, poza tym musiał być szczęśliwy i radosny dla Noela. Nigdy nie było za późno, żeby zostać dobrym ojcem. Tak też sobie mówił.
- Do zobaczenia - mruknął i otworzył drzwi prowadzące na korytarz. Chciał przejść już do Portalu.
- Mhm… Do zobaczenia - powiedziała tylko Van den Allen i wróciła do swoich zajęć. Chyba nie było już potrzeby, by go zatrzymywała.

Joakim przeszedł do sali Portalu, gdzie czekał na niego wór prezentów. Rzeczywiście był wypełniony po brzegi słodyczami i innymi nieco bardziej wyrafinowanymi prezentami. Połowa pochodziła od niego, połowa od Alicii. Kiedy zobaczył ten dość pokaźny bagaż, doszedł do wniosku, że istnieje całkiem duża szansa, że nie będzie w stanie go podnieść. Podszedł i trochę nieśmiało spróbował. Nie pamiętał, kiedy ostatnio korzystał ze swojej siły fizycznej. Nie był tego typu człowiekiem. Zawsze miał od tego ludzi. Wór był długi na półtora metra i bardzo gruby. Znajdowało się w nim trochę pluszaków, ale one nie mogły być aż tak lekkie.
Nie pomylił się. Wór był ciężki, ale parę metrów zdoła go przenieść… Może nawet trochę więcej, jeśli porządnie zarzuci jego ciężar na plecy. Przyszło mu do głowy jak zwykle nie sprawiało problemu jego Konsumentom noszenie różnych ciężkich sprzętów, waliz, tobołów i toreb… Zdecydowanie wypadł z formy.
- Czy ja wyglądam na jakiegoś pieprzonego Szakala? - zapytał nie wiadomo kogo. Był od myślenia i wyglądania pięknie, nie od fizycznej roboty. - Dobra, włączaj Portal! - krzyknął do operatora. - Ustawiłem wcześniej współrzędne - dodał.
Niewiele osób to potrafiło, bo wymagało to umiejętności opanowania umysłu istoty z innej planety. Służył do tego specjalny hełm. Przypominało to ujeżdżanie mechanicznego byka, tyle że na sterydach.
Kobieta usiadła za panelem, założyła na głowę hełm i wbiła odpowiednią konfigurację cyfr. Po chwili w wydzielonej do tego przestrzeni otworzył się portal. Jego powierzchnia początkowo lekko zafalowała, po czym stała się kompletnie nieruchoma, czekając na przekroczenie…
Joakim poprawił ciężki worek na plecach.
- Ho ho ho - westchnął i przeszedł przez Portal.


Noel spoglądał na Mishę, biorąc go mocno. Chłopiec naprawdę wyglądał jak najmłodszy syn Ojca Chrzestnego. Był utalentowany nie tylko oralnie, bo ani razu się nie uskarżał, ani też nie prosił o przestanie. Młodemu Dahlowi wydawało się, że teraz to nie mógłby przestać, nawet gdyby chciał. Nie chciał zmieniać pozycji. Tak była niewygodna, ale bardziej dla chłopca, niż dla niego. Mu jak najbardziej odpowiadała. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Jako że te od łazienki były otwarte, to widział z boku wejściowe.
- Czy Kirill lub Kira mówili, że przyjdą? - zapytał Mishy. Nie zwalniał. Potrzebował tego orgazmu i wszystko inne miało podrzędne znaczenie.
Misha zmarszczył brwi. Był już nieco spocony, ale nie było tego zbytnio widać z powodu oliwki, którą Noel go wysmarował, jedynie jego policzki nieco się błyszczały. Pokręcił głową.
- Nie wspominali mi o takich planach - przyrzekł, dysząc ciężko. To był najgorszy moment na ich odwiedziny… Najgorszy.
Rozległo się ponowne pukanie.
- Zignorujemy to. Każdy normalny człowiek odejdzie - rzekł.
Przesunął wzrok z drzwi na plecy chłopca. Teraz zaczął go jeszcze szybciej ujeżdżać, przez co ten jęknął, nie spodziewając się tego.

Wtedy też główne drzwi otworzyły się, choć nieśmiało. Stał w nich… Święty Mikołaj. Nikt inny. Miał na głowie czerwoną czapkę, a pod ustami zaczynała się jego gęsta, splątana, biała broda. Charakterystyczne wdzianko opinało pokaźny brzuch. Miał zarumienione policzki, może od dźwigania ogromnego worka za jego plecami. Otworzył szeroko oczy, widząc łazienkę ustawioną na przestrzał. Noel ujeżdżał jakąś młodą osobę na kamiennym blacie pod lustrem.
- Ho… ho… - Joakim zaczął. Miał dokończyć trzecim ho, ale zakrztusił się śliną. Stracił też siłę w ramionach. Worek z donośnym hukiem spadł za jego plecami.
Zamknął oczy i je otworzył. Zamknął i tym razem mocniej docisnął, po czym je otworzył. Zrobił to jeszcze raz… i wyciągnął przed siebie rękę z palcem wskazującym.
- To chłopiec! - krzyknął. - To jest młody chłopiec!
Misha miał niestety najgorsze położenie z możliwych. Bo w odbiciu lustra, do którego był obecnie przyciśnięty, doskonale widział ubraną na czerwono postać, która stała w przejściu, tuż koło drzwi wejściowych do pokoju Noela. Spalił się i był niemal tak czerwony jak ubranie Mikołaja.
Co tu w ogóle kurwa robił Mikołaj?!
- No...el…? - sapnął do Dahla, kompletnie zdezorientowany i spięty. Noel zdecydowanie poczuł jego spięcie i lęk na swoim penisie, kiedy mięśnie chłopaka zacisnęły się na nim mocno.
- Naucz się pukać! - wrzasnął Noel.
- Ty bez wątpienia umiesz - mruknął cicho Joakim, bardziej do siebie. Zamrugał oczami.
Zrobił krok do tyłu.
Noel tymczasem przesunął wzrok z powrotem na Mishę.
- Nie wypuszczę cię - powiedział i wszedł w niego głębiej, niż wcześniej, na co Misha jęknął pół boleśnie, pół z przyjemności. Noel był tak blisko orgazmu… Poruszył biodrami jeszcze kilka razy…
Tymczasem Joakim nie mógł oderwać wzroku od sceny. Powinien chcieć uciec i najlepiej zasłonić oczy… ale tego nie zrobił. Żył już chwilę, ale czegoś takiego jeszcze w życiu nie widział.
- Aww.. - mruknął. - Znalazłeś sobie swojego własnego Terry’ego!
Noel zapomniał o orgazmie i odskoczył od Mishy. Ruszył do łazienkowych drzwi, żeby je prędko zamknąć. Na tę ostatnią wzmiankę zrobił się cały czerwony na twarzy.
- Kto to jest… Terry? - zapytał zdezorientowany Misha, próbując złapać oddech i zachować równowagę. Noel wyszedł z niego tak gwałtownie, że aż zwalił się z półki, ale nim upadł na podłogę, ustał na nogach i tylko obił sobie o nią boleśnie łokcie.
- Powiedział to tylko po to, żeby mnie wkurwić - rzekł Dahl. - Ten Święty Mikołaj to mój ojciec. A Terry jest mężczyzną, który bardzo chciał zostać przez niego przejebany. Rzeczywiście, widzę tu pewną analogię - przyznał.
Podszedł do Mishy.
- Nie skończyliśmy. Obróć się do mnie tyłem - rzekł.
Misha wyglądał, jakby uderzył głową o tę półkę.
- Twój… Co? - wydukał, ale obrócił się. Zrobiło mu się gorąco ze wstydu. Ojciec Noela? Prawdziwy ojciec? Ten ojciec co to nie przyjeżdża i co nie lubią się z Kirillem? Ten ojciec? Rasputin był w ciężkim szoku. Ze wszystkich osób, które mogły ich przyłapać, czemu to był członek rodziny Noela? Serce chłopca chyba wypadło. A jednak i on czuł się już obolały z podniecenia, byli w końcu w trakcie i tak brutalnie im przerwano…

Tymczasem Joakim wszedł do środka z workiem prezentów. Zamknął za sobą drzwi.
- Zamykam drzwi na zamek - zanucił głośno. - Bo nie chcę, żeby ktoś nieproszony wszedł do środka - kontynuował. - Bo od tego jest zamek... - melodia była bardzo prosta, jednak wcale nie miała być wyrafinowana. - Żeby go zamykać… Kiedy rżnie się gimnazjalistów…
Przeciągnął się.
- Czy coś - mruknął pod nosem. - Ciekawe, jak tu sobie żyjesz - dodał i ruszył po mieszkaniu, aby je zobaczyć.

Noel w łazience wszedł jeszcze trzy razy i wtem poczuł silną falę przyjemności. Jęknął, zalewając wnętrze Mishy spermą. Złapał go mocno za ramiona i ścisnął, jednocześnie dociskając swoje lędźwie do jego odbytu.
Nowe doznanie we wnętrzu ciała Mishy wywołało w nim silny dreszcz. Sam też był mocno podniecony i niewiele mu brakowało by dojść po tym wszystkim co się działo, choć stres i zaskoczenie nieco go rozproszyły i wybiły.
- Muszę tam wyjść? - wysapał szeptem mając na myśli pokój, gdzie teraz gościł się tata-Mikołaj.
- Mogę też ci zrobić loda - odpowiedział Noel, krzywiąc się z irytacji. - Tak jak obiecałem.
Był zły na ojca, że się pojawił. Jednak sam seks był cudowny i bardzo satysfakcjonujący. Chciał, aby stał się regularnym elementem w jego życiu. Zastanawiał się, czy Kira była dla Kirilla równie cenna, jak w tej chwili Misha dla niego. Spoglądał na jego duży, pulsujący odbyt. Zaczęła sączyć się z niego strużka spermy. Mimowolnie uśmiechnął się. Wcale nie czuł wyrzutów sumienia.
- Mm… Jeśli… Jeśli chcesz - Rasputin domyślał się, że dla Noela nie mogło to być tak zachęcające i pasjonujące jak dla niego wizja wzięcia w usta penisa Dahla. Mimo to doceniał jego dobrą wolę i nie zamierzał odmówić, ale też nie chciał go nakłaniać do czegoś, czego nie chciał. Obrócił się tyłem. Czuł, jak z niego cieknie i to doznanie było co najmniej dziwne. Automatycznie rozejrzał się za papierem toaletowym, a potem spojrzał na prysznic. To drugie było chyba bardziej obiecujące. Najpierw jednak splótł dłonie za sobą, opierając się o półkę i stojąc do Noela przodem.
- Jak chcesz to zrobić? - zapytał powoli i ostrożnie. I cicho, żeby mężczyzna za drzwiami czasem nie usłyszał o czym rozmawiali.
- Wiesz co, może później - zadecydował Noel.
Wcale nie “chciał” wziąć chłopca w usta i nie zamierzał go też o to prosić. Potrzebował nieco więcej pewności siebie ze strony Mishy, z drugie strony był tylko młodym chłopcem. Skąd miał ją mieć.
- Nie widziałem go bardzo długo - rzekł. - Ze wszystkich momentów wybrał akurat ten - mruknął.
Otworzył drzwi i wyszedł do przedpokoju. Rozejrzał się w poszukiwaniu Joakima. Znalazł go w kuchni. Stał przy desce do krojenia i siekał marchewkę na plasterki. Wciąż w stroju Mikołaja.
- Miło mi cię widzieć… - rzekł. - Robię właśnie… jakieś danie zawierające w sobie marchewkę. Może chcesz się ubrać? - zaproponował i rzucił wzrokiem na penisa Noela. Po czym odciągnął wzrok. Miał dość zakłopotany wyraz twarzy. Wyglądał, jak gdyby chciał coś powiedzieć, ale pierwszy raz w życiu brakowało mu słów.
Misha tymczasem był nieco zbity z tropu, że Noel jednak zrezygnował. Najwyraźniej i nim musiały wstrząsnąć odwiedziny tego faceta, akurat w tym momencie. Rasputin zamknął drzwi łazienki za Noelem i wszedł pod prysznic, jego szum dotarł do reszty mieszkania, a więc i do kuchni. Kontrolery pozostały rzucone na łóżku jak je zostawili, tak samo w salonie stały butelki po piwie. Jedynie telewizor był nieaktywny.

Młody Rasputin oparł czoło o ścianę i pozwolił, żeby woda ściekała po nim. Zmywała pot, oliwkę dla dzieci, a także żel z jego włosów i spermę Noela. Zadrżał. Był w szoku. Czemu zapomnieli o czymś tak oczywistym jak zamknięcie zamka w drzwiach… To było straszne. Przeczesał nerwowo włosy.

- Ja tylko złapałem za klamkę - w kuchni bronił się Joakim. - Tak odruchowo. Drzwi sama się otworzyły. A co za widok. I to na przestrzał. Cudownie.
- To moja sprawa, co robię w wolnym czasie. I z kim to robię - Noel przyjął bardzo defensywną postawę. Mówił głośnym, agresywnym tonem.
Jego ojciec natomiast spokojnym i opanowanym.
- A czy ja coś mówię? Nie miałbym prawa cię oceniać, nawet gdybym chciał. Ja również wykorzystywałem, nadużywałem i gwałciłem. Masz to po mnie. Myślisz, że powinienem posiekać też pora? Chyba sama marchewka nie wystarczy - Joakim zagryzł wargę, przesuwając wzrok na tackę pełną pomarańczowych krążków.
Noel otworzył i zamykał usta, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

Misha nie miał pojęcia co robić. Nie mógł przecież jak tchórz siedzieć w łazience. Nie wypadało. Z drugiej strony nie wiedział jak Noel jest ustosunkowany do całej tej sytuacji, może więc powinien się wymknąć? Z drugiej strony to byłoby cholernie nieuprzejme. Zrozumiałe, ale nieuprzejme. Walnął lekko dłonią w czoło, a następnie umył się dokładnie. Dał sobie tym samym nieco czasu na uspokojenie. Pomogło też to, że dopomógł sobie ręką, masturbując się by dojść i jednak spuścić nagromadzoną parę. Po kilkunastu minutach wyszedł spod prysznica. Wysuszył ręcznikiem ciało i włosy. Ubrał się w swoje bokserki, skarpetki, oraz koszulkę i sweter. Przegarnął włosy do tyłu. Gdy były mokre to wyglądały jak ulizane żelem. Noel powiedział, że wyglądał w ten sposób przystojnie, młodzieniec uznał, że musi się częściej tak czesać. Tymczasem podszedł do drzwi i wziął głęboki wdech. Złapał mocno za klamkę i… Otworzył je najciszej jak umiał, wyglądając powoli z wnętrza łazienki, aby rozeznać się ‘na froncie’.

- Może on będzie wiedział? - mruknął pod nosem Noel.
Stał w fartuchu przy drugiej desce do krojenia i zajmował się cebulą.
- Nie zdziwiłbym się, sprawiał wrażenie młodzieńca, który zna się na modzie, gotowaniu i skandynawskich filmach - odpowiedział Święty Mikołaj.
- Misha? - rzucił jego syn. - Wiesz może, co możemy zrobić z marchewki, cebuli i papryki?
 
Ombrose jest offline