Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:13   #500
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Rasputin zerknął co robili, jak byli ubrani i jak kompletnie nieprawdopodobną była ta scena. Chwilę nie pamiętał jak się mówi, po czym odzyskał mowę. Odchrząknął i podszedł odrobinę bliżej. Wyraźnie przegrzebywał jakąś gigantyczną księgę przepisów. Zerknął na lodówkę Noela, jakby rentgenem prześledził jej zawartość, a potem na jego szafki.
- Na leczo brakuje nam składników… Ale może mógłbym zrobić sos i udusilibyśmy je w nim? - zaproponował.
Zerknął na tatę Noela.
- Mogę pomóc… - zaproponował nieśmiało.
- A w czym chciałbyś mi pomóc? - zapytał Joakim, uśmiechając się miło do chłopca.
Noel zmarszczył brwi.
- Czy ty… z nim… flirtujesz? - przesunął wzrok na ojca.
Dahl zerknął na Mishę, a potem Noela.
- Cokolwiek by się nie działo, nie dawaj mu swojej krwi i nie próbuj uczynić Konsumentem.
- Dlaczego miałbym…
- Macie ochotę na prezenty?! - Joakim klasnął i podszedł w stronę wora, który został w przedpokoju.
Misha był kompletnie skołowany. Zerknął na Dahla.
- Idź zobacz co przywiózł ci tata, a ja udusze te warzywa… - zaproponował nastolatek. W kuchni było jego małe królestwo. Strefa komfortu, w której czuł się bezpiecznie. Rasputin dobrze gotował i Noel miał okazję się o tym już parę razy przekonać. Zakasał rękawy i zabrał się do siekania warzyw zręcznie i zsypywał je z deski do miski. Następnie zaczął krążyć między lodówka a szafkami, zbierając przyprawy. Wyciągnął patelnie, chociaż kiedy się po nią pochylił do szuflady, miał pół minuty problemu, by się wyprostować z powodu nieoczekiwanego bólu… Najwyraźniej jednak Noel nieco go poturbował, choć nie na tyle, by stracił możliwość chodzenia. Postawił patelnię na piecu, następnie nalał odrobinę oleju. Wsypał warzywa i zalał wodą. Dodał przyprawy, zamieszał, zalał wodą i przykrył pokrywką, by zaczęły się podduszać, tak jak zapowiedział. W kuchni zaczęło błyskawicznie pachnieć bardzo ładnie.

- Słodycze! - Noel ucieszył się w przedpokoju. - Toffee, trufle, czekolady, lizaki, cukierki, gumy balonowe, ciastka, biszkopty… Och, a to?
- To jest kubek termiczny. Jak zalejesz go ciepłą wodą, to zobaczysz ciekawy obrazek. Choć gdybym wiedział, że wolisz chłopców, to bym zmienił nieco model.
- A to?
- To jest zegar z kukułką. Choć nie wyskakuje z niego kukułka, ale o tym przekonasz się później.
- Czy wszystkie prezenty od ciebie są zboczone? - Noel zapytał.
- Aha - odparł Joakim. - Ale tu masz list od mamy.
- Hmm…
Misha spostrzegł, że Noel zaczął przeciągać wór do sypialni lewą ręką. Natomiast w prawej trzymał kopertę. Spoglądał na nią zaciekawiony, ale też lekko skonsternowany. Zamknął drzwi. Chyba chciał przeczytać wiadomość w ciszy.
Święty Mikołaj tymczasem wrócił do kuchni.
- Jak tu gorąco - mruknął.
Ściągnął czapkę i brodę, odsłaniając twarz.
Rasputin był zajęty dorzucaniem kolejnych warzyw, kiedy zauważył kątem oka, że ojciec Noela się odmikołaja… Zerknął na niego i otworzył szerzej oczy. Spodziewał się, że mogą być podobni… Ale nie tego. W kuchni stał Noel… Dopiero po kilku chwilach umysł Mishy zaczął dostrzegać drobne róznice i aż potrząsnął głową. Jakim cudem ten człowiek wyglądał na niewiele starszego od Noela? Może nawet trochę młodszego? To było nieprawdopodobne. Z drugiej strony, jego syn latał, więc może to nie było takie niezwykłe.
Misha załapał, że od dobrych czterech minut się gapi. Wzdrygnął się i uniósł pokrywkę by przemieszać warzywa, nie chciał przecież, żeby się przypaliły. Wbił wzrok w patelnię i bulgoczącą na niej masę.

Joakim tymczasem pozbył się stroju oraz sztucznego brzucha. Stanął rozgrzany i lekko spocony w samym podkoszulku, bokserkach i skarpetkach. Rasputin pojął już, po kim Noel odziedziczył figurę… I nie tylko, jednakże młody Dahl był nieco lepiej wyrzeźbiony, przynajmniej w kwestii mięśni brzucha i ramion niż jego szczupły i smukły ojciec. Joakim tymczasem wrócił do kuchni i przywarł od tyłu do Mishy. Chłopak zamarł na to w bezruchu, jakby sparaliżowany przez wzrok Meduzy. Ta sytuacja. Stresowała go na maksa.
- Źle to mieszasz - powiedział, jak gdyby był wielkim ekspertem od kuchni.
Chwycił jego dłoń, która zaciskała się na drewnianej łyżce.
- Musisz mieszać zgodnie z ruchem wskazówek zegara - zmyślił zasadę, wciskając biodra w pośladki chłopca. Czy też może raczej w jego plecy, bo był nieco od niego wyższy.
- Przepraszam… Nie miał mnie kto uczyć, tylko książki i programy o gotowaniu. Nie słyszałem jednak nigdy takiej zasady… - spojrzał w stronę szuflady ze sztućcami i spróbował wymknąć się od Joakima w jej stronę. Jakby zapomniał o wzięciu jakiegoś niezwykle istotnego przedmiotu… Choćby to była najmniejsza łyżeczka do herbaty. Chciał Noela. Choć jego ojciec też był przystojny i to porażająco, to Misha miał zasady. Prawie wyrwał szufladę z szafki, kiedy ją otworzył i wyjął widelec. Chwycił go mocno i zerknął po blacie.
- To może pan pomiesza, a ja pozmywam - zaproponował. Taktycznie, bo zlew był dokładnie po drugiej stronie kuchni od pieca.
Joakim podszedł do niego nonszalancko i złapał go za szczękę. Podniósł do góry tak, żeby Misha musiał spojrzeć mu w oczy.
- To chore i nienormalne, co robisz z moim synem - powiedział cicho, żeby Noel nie usłyszał. - Jesteś od niego dwa razy młodszy. Jesteś dopiero dzieckiem. Myślisz, że pozwolę, żeby to trwało? - zawiesił głos na krótką, taktyczną chwilę.
A następnie… uśmiechnął się drapieżnie.
- Może pozwolę - rzekł łaskawo. - Noel pozwolił mi spędzić tę noc na kanapie. Jeśli wsuniesz się pod mój koc po północy… to może okażę się nieco bardziej wyrozumiały.
Misha początkowo był wystraszony, po chwili jednak wezbrał w nim gniew.
- Noel ma dość własnego rozumu jako dorosła osoba, by móc samemu decydować z kim chce spędzać czas i co robić.
- Och, i krówki ciągutki! - akurat w tej chwili rozległ się krzyk z sypialni. - Jak ja kocham krówki!
Joakim uśmiechnął się kpiąco.
- Co tam mówiłeś…? - spojrzał na niego z góry.
- To że lubi słodycze ponad życie jeszcze nie znaczy niczego… Poza tym… Nie jestem taki, żeby się pakować do łóżka byle komu. Znaczy... Nie uważam, że jest pan byle kim, ale jest pan jego ojcem. A zależy mi na nim, nie na panu - zacisnął rękę mocniej na widelcu i odsunął się o krok, tym samym wpadając na blat plecami. Drgnął, bo nie spodziewał się tego, ale nie oderwał wzroku od Joakima. Niepokoił go ten człowiek. Był jak Noel, czasami gdy się złościł i przypominał lwa… Jednak w zupełnie inny sposób, jakby jego ojciec też był drapieżną bestią, tylko innego gatunku.
- To moja zaleta, że jestem jego ojcem. Mógłbyś mieć w sobie ojca i syna - Joakim kusił. - Czy dałoby się wymyślić coś bardziej podniecającego? Noel nie musiałby się o niczym dowiedzieć. A obydwoje moglibyśmy zyskać - ton Dahla był uwodzicielski i kuszący. - Nikt nie zostałby zraniony. Czysty seks. Nic więcej. Nie proszę cię o rękę.
Uśmiechnął się, jak gdyby już go miał.
Misha wzdrygnął się, ale zawziął się. Nie. To było złe. Chociaż z jakiegoś powodu w jego głowie, zamiast seksu z samym Noelem i samym Joakimem, uroiła się wizja stosunku z nimi dwoma jednocześnie. Zrobił się czerwony, ale również rozgniewał się.
- Nie… Noel dopiero się do mnie przekonał i do tego, że mnie lubi. Nie pozwolę, żeby cokolwiek to zepsuło… Jest pan przystojny, ale nie. Nie zgodze się na seks - powiedział tonem, który sygnalizował, że to było jego ostatnie słowo. Kątem oka zerknął w stronę drzwi do sypialni. Miał nadzieję, że Noel wreszcie wyjdzie i uratuje go z opresji. Joakim miał bowiem dużo ciemniejszą, ale równie przygważdżającą aurę co jego syn. Tylko w mniej agresywny sposób. To było dziwne. Misha miał wrażenie, że tańczy na bardzo cienkiej linie, a jak spadnie, to będzie miał przejebane…
Joakim spoglądał na niego przez chwilę.
- Bardzo dobrze - rzekł. - To była tylko próba. Oczywiście, że nie chciałbym brać młodego chłopca. Miło wiedzieć, że nie jesteś kurwą. Może to znaczy, że pewnego dnia będziesz na niego zasługiwać.
Uśmiechnął się. Teraz już nie uwodzicielsko, lecz zwyczajnie. Wyciągnął do przodu rękę z kciukiem uniesionym w górę.
“Kurwa, twarda sztuka”, pomyślał.
Misha kiwnął głową i wyraźnie rozluźnił się. Nie spodziewał się takiego testu, a że w ogóle wziął pod uwagę, że mężczyzna proponował mu to serio, sprawiło, że poczuł sam do siebie niesmak, bo to oznaczało, że serio mógłby wyobrazić sobie siebie w takim położeniu. Zmieszany odwrócił się i podszedł do zlewu tak jak wcześniej zamierzał. Przegarnął nerwowo schnące, zmierzwione włosy i zaczął zmywać naczynia.
- Fajnie, że pan przyjechał, dobrze, że Noel mógł dostać tyle słodyczy. Sam też je sobie kupuje, ale to co innego dostać prezent, a kupić go sobie samego - zauważył, chcąc zmienić temat na coś lżejszego. Nadal miał jednak sztywne ramiona.
- Wiem, te prezenty, o które trzeba zawalczyć, są dużo cenniejsze - odpowiedział Joakim. - Ile masz tak właściwie lat?
Rasputin milczał chwilę. Westchnął.
- Za trzy miesiące piętnaście - odpowiedział.
- Mhm - odpowiedział Joakim. - Piętnaście brzmi dużo lepiej, niż czternaście. A jak będziesz miał szesnaście lat, to większość ludzi nawet nie będzie się specjalnie burzyć.
Tymczasem Noel wyszedł z sypialni. Miał buzię umazaną czekoladą. Spojrzał ze śladem paniki na Mishę i Joakima.
- ...ehm… ja wcale nie zjadłem wszystkiego…
Starszy Dahl zmarszczył brwi.
- Ty na serio nie mogłeś zjeść wszystkiego… prawda?
Noel zastygł w bezruchu, po czym pokiwał głową z dużym opóźnieniem.
- Ile było paczek? - zapytał tylko krótko Misha.
- Trzy kilogramy co najmniej - odpowiedział Joakim.
- Czuję się trochę słabo - mruknął Noel.
- Nie, było tam więcej na pewno - westchnął jego ojciec.
Noel ruszył prędko w stronę łazienki. Po chwili rozległ się odgłos wymiotowania.
- Zjadł wszystko… I ma skok cukru… Eh… - Misha pokręcił głową.
- Dlatego staram się nie zabierać go za często w pobliże sklepów z cukierkami, bo tak to się skończyło trzy razy... - powiedział Rasputin. Odłożył gąbkę, którą zmywał, po czym podszedł do jednej z szafek. Wyjął z niej kubek ze śmieszną minką. Postawił go na blacie, następnie wyjął z szafki jakąś mieszankę ziół. Joakim dopatrzył się napisu ‘Mięta’, ‘Rumianek’ i ‘Koper Włoski’. Chłopak wyjął torebkę i wrzucił do filiżanki. Następnie wstawił wodę do zagotowania.
- To taka mieszanka też na wzdęcia niemowlęce - rzekł Dahl. - Choć podobno podanie ich dziecku bardziej pomaga rodzicom, niż samemu niemowlęciu.
- Chce pan kawy, albo herbaty? - Misha zaproponował gościnnie. Tak jakby rzygający po cukierkach Noel nie był niczym czego się obawiał. Po prostu zamierzał o niego zadbać. Spokojnie. Bez paniki. W końcu stresem i paniką nic nie zdziała.
- Tego i tego. Staram się czerpać z życia pełnymi garściami - zażartował Joakim.
Ruszył do sypialni. Następnie wrócił po kilku minutach.
- Zjadł tylko połowę. Czyli rzeczywiście nie zjadł wszystkiego, ale kompletnie mu nie wierzyłem - rzekł. - Mój drogi, może ci jakoś pomóc? - zapytał, idąc do toalety.
Noel obmywał twarz i usta wodą z kranu.
- Chcę więcej - wycharczał. - Więcej…! Więcej…! Potrzebuję więcej czeko… czekolady - dyszał.
Misha westchnął. Woda się zagotowała, a on zalał napar. Następnie przykrył talerzykiem by się zaparzył. Zamieszał na patelni duszące się dalej warzywa, bo o nich cały czas też pamiętał, a następnie udał się do sypialni, pozbierać cukierki. Musiał je powsadzać do różnych szafek, żeby Noel je sobie dozował, a nie pożerał wszystkiego naraz.
- Noel, musisz spalić ten cukier, bo cię rozsadzi - przypomniał mu. Młody Dahl sam mu kiedyś powiedział, że żeby zachować równowagę, dużo na przykład korzystał ze swojej mocy i wtedy musiał jeść dużo słodyczy, by się nie wyczerpać. Teraz natomiast… Nie robił niczego co by go zmęczyło, a doładował się dawką energii… Trzeba go było jakoś rozładować. Przyszedł mu do głowy seks, ale skoro był tu jego ojciec, to odpadało.
Noel wyszedł z łazienki wsparty na Joakimie.

Wyglądali razem w bardzo hipnotyzujący sposób. Obydwoje przystojni z dłuższymi, czarnymi włosami… ta sama blada cera i wyraziste spojrzenie. Jedynie inny kolor oczu. Błękit Joakima dużo bardziej uderzał i zapadał w pamięć, jednak orzechowa barwa tęczówek Noela nadawała mu nieco cieplejszego i sympatyczniejszego wrażenia. Syn był lepiej zbudowany od ojca, jednak obydwoje byli niezwykle seksowni.
- A ty znów masz ochotę na seks? - zapytał Noel. - Szybko się regenerujesz, chłopie - mruknął.
- Jak cię nie było, to poskarżył mi się, że on również chciałby dostać jakiś prezent. Ty dostałeś cały wór, a on nic... - Joakim uśmiechnął się żartobliwie do Mishy. - Próbował namówić mnie na trójkąt. Ja na to, że musiałby ciebie poprosić o zgodę.
Noel rozkaszlał się. Jego ojciec z trudem hamował śmiech.
- Coo? Nie… W życiu… - zaprzeczył Misha i aż się wzdrygnął. O Boże. Nie. To było ciężkie, nie dało się zmusić do nie myślenia o czymś, bo wtedy myślało się o tym bardziej. Rasputin spiął się i wrócił do mieszania na patelni.
- Po prostu sam mówiłeś, że tak musisz, żeby spalić cukier - zmienił temat, wracając do pierwotnego.
- Mówiłem, że aby spalić cukier, muszę uprawiać seks z tobą i moim ojcem? Czy to jedna z tych rzeczy, które rzekomo wypowiadam w trakcie snu? - Noel jęknął i skrzywił się.
Usiadł na kanapie. Bolał go nieco brzuch. Kompletnie wierzył, że Misha mógł powiedzieć coś takiego. Ten chłopak był niezwykle głodny kutasów.
- Spodziewałem się czegoś takiego, ale myślałem, że będziesz chciał ze mną i Kirillem - odparł. - To chore, ale czuję ulgę, że nie chcesz mieszać w to Kaverina, tylko mojego ojca - skrzywił się.
Joakim wyraźnie spiął się na wzmiankę o Kirillu. Właśnie… chyba będą musieli porozmawiać na jego temat… ale może jeszcze nie teraz.
- Nie chcę uprawiać niczego z kimkolwiek poza tobą… Boże… - jęknął Misha. Noel wszystko poplątał. Chłopak wyjął torebke z naparu i zamieszał, po czym zaniósł Noelowi.
- Nie to przed chwilą mówiłeś - Joakim odparł melodyjnym tonem. Następnie puścił mu oko, kiedy Noel nie widział.
- Proszę, pij powoli. To zioła, które ci zrobiłem ostatnim razem i ci przeszło - poinformował go. Zerknął wilkiem na Joakima.
- O, dziękuję. Kocham te zioła - odpowiedział Noel i przyjął kubek. - A jak je wypiję, to będę mógł dostać czekoladę w nagrodę? - zaproponował i zagryzł wargę, mentalnie trzymając kciuki.
- Trzy kostki - zastrzegł mu Misha.
Noel ucieszył się i napił się naparu ziołowego.
- Jedzenie…! - Joakim przypomniał sobie i skoczył do garnka, aby pomieszać leczo. - Na szczęście uda się je uratować - mruknął i dodał nieco wody. Kiedy dotknęła rozgrzanej powierzchni patelni, głośno zaskwierczała.
Noel tymczasem poklepał miejsce na kanapie obok, sygnalizując tym samym, żeby Misha usiadł obok.
Chłopak zerknął na mężczyznę w kuchni, bo w końcu to on był gościem, no i powinien być obsługiwany, a nie siedział w kuchni i robił jedzenie. Jednak usiadł obok Noela. Miał ze sobą jeden pasek czekolady, bo wiedział, że Noel będzie chciał. Czekał więc, aż wypije napar. Rasputin był niespokojny. Pojawienie się ojca Noela wszystko zagmatwało. Kłamał, że Misha namawiał go na trójkąt, a co gorsza, Noel powiedział, że podejrzewałby go o coś takiego. Zrobiło mu się… Przykro. Zamyślił się nad tym chwilę.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline