Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:27   #522
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację

Kiedy Joakim otworzył oczy, zorientował się, że stoi w ogrodzie. Co prawda nie było w nim już tyle złota co wcześniej, ale brokat zdawał się osiadać na liściach drzewa. Znajdowali się wraz z Kirillem ponownie w sferze Alice. Kątem oka odnotował też jakiś ruch. Tam gdzie była huśtawka, za krzewami róż, bujał się ktoś.
Mężczyźni spojrzeli po sobie.
- Zadziałało - mruknął Joakim.
Tymczasem Kirill przysunął palce do ust na znak ciszy. Kto mógł tam być? Najpewniej Alice, skoro to była jej sfera. Tylko nie miał całkowitej pewności jeszcze. Ruszył w tamtą stronę.
Kiedy Kirill wyjrzał zza krzewów róży, dostrzegł małą, rudowłosą dziewczynkę ubraną w piękną, złotą sukieneczkę. To ona bujała się na huśtawce. Jej włosy poruszały się w rytm jej ruchów.
- Kim jesteś? - zapytał ostrożnie, ale uprzejmie.
Nie sądził, żeby niewinne dziewczynki mogły znaleźć się w takim miejscu, jak to. Nie zdziwiłby się, gdyby nagle zamieniła się w potwora, a jej obecny wygląd był jedynie złudzeniem.
Tymczasem Joakim podszedł chwilę potem. Poczuł uderzenie gorąca i nawet nie wiedział dlaczego. Zajęło mu kilka sekund, zanim przypomniał sobie pewne szczególnie traumatyczne Halloween… Tylko czemu nawiedzała go tamta przypadkowa dziewczynka? To był i tak cud, że ją pamiętał, choć kiepsko.
Dziewczynka spojrzała na nich. Uśmiechnęła się i zeskoczyła z huśtawki.
- Jestem Alice… Szczęść Boże panu aniołku, a pan… To pan od alkoholu… Hmm… - powiedziała mała rudowłosa i skrzywiła lekko nos.
Kirill spojrzał na Joakima.
- Trzeba przyznać, że bardzo trafnie nas podsumowała - powiedział. - I w kilku słowach, co się ceni - Dahl przewrócił na to oczami.
- Alice śpi, więc ja tu jestem - dodała mała. - Obiecała mi, że nie będzie więcej czekać na ratunek, ale ktoś musi o nią dbać, kiedy sama o siebie nie może… - powiedziała rezolutnie.
- I ty o nią dbasz? - zapytał Joakim. - Czy chcesz powiedzieć nam, żebyśmy my o nią dbali? W sensie… o ciebie. Jesteście jedną osobą.
Kirill do końca sam nie wiedział, jak rozmawiać z tą osobą. Jak z dorosłą Alice? Czy jak z przypadkowym dzieckiem? Wahał się i chwilowo pozwalał tamtej dwójce na konwersację.
- Czekaj… to ty byłaś wtedy? Tam? - zapytał Joakim, podciągając brwi do góry tak mocno, jak to tylko możliwe.
- Tam? Teraz jestem tu… Ja i Alice to Alice. A Alice tak… Była tam. Tylko nie pamięta… - mała Alice uśmiechnęła się lekko, filuternie.
Joakimowi dosłownie opadła szczęka. Dopiero teraz sobie to wszystko uświadomił.
- Nie powiem wam, byście się nią opiekowali. To wy jesteście dorośli i dojrzali i powinniście wiedzieć kiedy kimś należy się opiekować, a kiedy nie - powiedziała i zmrużyła lekko oczy.

Dahl miał wrażenie, że tym razem dostał w twarz. Dziewczynka była mała, ale rezolutna i pyskata. Widział w niej odbicie Alice, jednak to dziecko zdawało się dużo bardziej energiczne, żywe… nieskażone. Czy taka właśnie zostałaby Harper, gdyby nie przytrafiły jej się te wszystkie straszne rzeczy?
- Przyznam, że czasami jestem tak mocno pogrążony w moich problemach, że nie myślę już o niej - powiedział Joakim. - Czasami wydaje mi się, że każdy ma w życiu łatwo i przyjemnie z tego głównego powodu, bo nie jest mną - zaśmiał się gorzko. - Znaczy tak wydaje mi się, ale nie do końca tak właśnie myślę - dodał.
- Myślę, że obydwoje możemy powiedzieć, że sprawiliśmy jej… to znaczy ci… dużo bólu - powiedział Kirill, spoglądając najpierw na Dahla, potem na małą. Przypomniał sobie, jak zgwałcić jej starszą wersję. - Przepraszam za to, już kilka razy przepraszałem. Ale staram się też jej pomagać, dlatego na przykład ostatnio udałem się na Islandię… żeby współpracować. I dlatego też zaprosiłem ją na Sylwestra i święta… Alice poza tym jest też jednym z głównych powodów, dlaczego pogodziłem się z moim ogromnym wrogiem…
- Byłym wrogiem, mam nadzieję - wtrącił Dahl.
- Byłym wrogiem - Kirill skinął głową i spojrzał na Joakima jakby nieco cieplej. - Gdyby nie Alice, na pewno byśmy teraz nie rozmawiali. Dlatego jej się odwdzięczymy…
- Tyle że teraz ja i tak będę musiał wrócić na Antarktydę - westchnął Joakim. - Mam tam zadanie do wykonania, poza tym jestem prawie więźniem… - mruknął, spoglądając na małą Alice. - No i co poradzę? - zapytał.
“Wciąż nie mogę uwierzyć, że szukałem cię latami, a tego jednego dnia znalazłem i o tym nie wiedziałem”, pomyślał oszołomiony.
Mała Alice uniosła lekko kąciki ust.
- Dobrze, że jesteście mądrzejsi niż wyglądacie. Bo ponoć osoby ładne zwykle nie są zbyt mądre… - podsumowała ich mała wersja Alice. Zerknęła na Joakima.
- Ha, nazwała mnie ładnym - Dahl uśmiechnął się, zerkając na Kirilla, który na to westchnął.
- Mnie przecież też - odparł.
- Cztery przecznice - dziewczynka powiedziała ni stąd ni zowąd.
- Cztery przecznice? - powtórzył Joakim zaskoczony. - O czym mówisz? Znajdziemy cię cztery przecznice od O’Hooligans? - zapytał. - Mam nadzieję, że to to, a nie bardzo trudna do zrozumienia metafora - mruknął pod nosem.
- Nieee… Tyle od swojego domu musiałyśmy przejść, żeby znaleźć się w pana domu. Cztery przecznice i trzy domy - powiedziała uprzejmie. Uśmiechnęła się jak mały, uroczy chochlik.
Joakim pokręcił głową.
- Więc byliśmy sąsiadami przez… lata… Przeżyliśmy tyle czasu w jednym sąsiedztwie… - mówił. - A ja szukałem cię na całym świecie i nie mogłem znaleźć?
Roześmiał się. Zaczął klaskać.
- Tak, właśnie tych ironii oczekuję od losu - prawie krzyknął.
Kirill spoglądał na jego mały wybuch, potem natomiast zwrócił się do Alice.
- Jesteś pewna? Nie sądzę, żeby był taki niekompetentny, żeby nie znaleźć…
- Szukałem pięknej kobiety w moim wieku - przerwał mu Dahl. - Nie… ile masz lat? - zapytał dziewczynkę.
- Osiem… Miałyśmy wtedy osiem lat… Teraz Alice ma dwadzieścia siedem w tym roku - powiedziała spokojnym tonem.
- Wciąż jest młoda - mruknął Joakim.
- Najwyraźniej nie miał nas pan znaleźć wcześniej, ale bardzo intensywnie szukał… - powiedziała.
Dahl pokiwał głową. Rzeczywiście, Alice miała rację. Gdyby odnalazł ją zbyt szybko, wszystko wyglądałoby kompletnie inaczej. Najpewniej fatalnie. Gdyby porwał ją i wychował w wieku ośmiu lat, nie mogliby już nigdy być razem. Nawet na jego standardy byłoby to już nieco za dużo.
- Czy to mogło przyspieszyć bieg wszystkiego? Mogło… Oby nie sprowadziło problemów - dodała.
- Nie, myślę, że wszystko potoczyło się dokładnie tak, jak miało - powiedział Joakim. - Helsinki były piekłem, ale każdą chwilę z Alice wspominam bardzo dobrze… - zawiesił głos. Przed oczami pojawił mu się pewien szczególny korkociąg i lekko się zakrztusił. - Zrobiłaś na mnie bardzo mocne wrażenie - powiedział. - Byłaś… będziesz… zabójczo urokliwa.
- Powinien pan to powiedzieć Alice, a nie mi. To w końcu ona dziś z powodu rozpaczy o pana potrzaskała umysł, który musiałam pomóc jej skleić… - nachmurzyła się dziewczynka.
- Jest pan dla niej bardzo ważny. Bo ona tego nie mówi, cieszy się kiedy zdoła komuś pomóc, ale jest strasznie smutna… Bo czuje się sama, mimo że wśród tylu ludzi - rozłożył ręce pokazując dziecinnie pojęcie ‘ogromu’.
Joakim milczał przez chwilę. Następnie spojrzał na Kirilla.
- Jego też kochałem go i byłem z nim. Jak to się skończyło?
Kaverin zmarszczył brwi na te słowa. Te chwile spędzone razem mógłby opisać wieloma różnymi słowami, ale te wydawały mu się dziwne.
- Mam tendencję do ranienia ludzi, na których mi zależy. Tego nauczyłem się o sobie. Nie chciałbym zrobić jej takiej krzywdy, jaką zrobiłem mu. Nie chcę, żeby tak samo mnie nienawidziła. Dopiero teraz to sobie w pełni uświadomiłem. Wolę trzymać się z dala, żeby nikogo nie zatruć… trucizną, jaką jestem…
Zabrakło mu słów. Spojrzał na dziewczynkę.
- Czy beze mnie nie cierpi mniej, niż gdyby była ze mną?
- Trudno ocenić. Jedyne co jak była przy panu to ona sprawiła panu cierpienie i sobie tym również… Ale nie przez pana, tylko dlatego, że jej zależało… Wydaje mi się, że gdyby miała kogoś przy sobie, kto rozumiałby ją dobrze, to byłoby jej lżej… Tylko że pan - wskazała palcem na Kirilla.
- Znalazł własną drogę… A pan - wskazała palcem Joakima.
- Jest Włóczykijem i nawet nie próbuje - oznajmiła. Podparła biodra rękami.
- A ona na panów liczyła. Na wiele sposobów… Nie powie tego. Nigdy. Chyba, że będzie bardzo, bardzo cierpieć i nie wytrzyma… Ale to już na pewno wiecie… Powinniście już wracać. Piotruś Pan ją złapał, ale jest słaby i trzeba mu pomóc… - oznajmiła.

Kirill wysłuchał ją do końca, a potem spojrzał na Joakima. Zrobił krok w jego stronę, położył palce na jego klatce piersiowej i lekko pchnął.
- Pieprzony tchórz - powiedział. - Myślałem, że masz dużo wad, ale że przynajmniej jesteś odważny. Okazuje się, że wcale nie. Bądź z nią, skoro cię chce. I bądź mężczyzną. Słabo mi się robi, jak ciebie słucham.
Następnie spojrzał na Alice.
- A ty jesteś trochę niesprawiedliwa względem mnie. Chciałem pocałować ją, jak byliśmy razem na wyspie. Tej na środku Bałtyku. Chciałem, żeby wybrała mnie, ale wybrała jego. A ja potem sobie ułożyłem życie. Tak, kocham ją, ale teraz mam również inne osoby, które kocham. Nie mogę być w wielu miejscach na raz. Akurat to nie jest moją mocą - powiedział. - Nie jestem odpowiedzialny za to, że postawiła na tchórzliwą kartę, a de Trafford umarł.
Założył rękę na rękę. Rozmowa między Joakimem i dziewczynką obudziła w nim wiele różnych emocji. Większości z nich nie rozumiał.
- Wszystko zostaje w rękach Pana Joakima… Ale to pan Joakim musi sam wybrać czy chce spróbować, czy zostawi ją na przykład dla Gwiazdy Życia. On też jej potrzebuje. Czasem przychodzi i bierze od nas energię - wzruszyła ramionami mała Alice.
Kirill zagryzł wargę i momentalnie jego złość wyciszyła się. Zrobił neutralną minę, jak gdyby kompletnie nie wiedział nic na ten temat. Zerknął na Joakima, który lekko poczerwieniał.
- I… nie powiedziała mi nic o tym…? - zapytał.
Zacisnął mocno pięści. On był Gwiazdą Śmierci, a okazuje się, że na scenę wkroczyła Gwiazda Życia. I obydwoje byli zainteresowani Alice? Zbierało się na pojedynek w samo południe. Joakim spodziewał się jednak, że nie będą z sobą walczyli na rewolwery.
- Gdzie go znajdę? - spojrzał na małą.
Zamierzał wybić mu z głowy czerpanie od Alice. Jeżeli Harper posiadała w sobie energię, to była ona dobrem Konsumentów i oddawanie jej zdawało się jawnym działaniem na szkodę Kościoła Konsumentów. A on nie mógł na to pozwolić. Zrobił się błyskawicznie cholernie zazdrosny.
Mała Alice uśmiechnęła się lekko.
- Ale ona go nie chce tak jak pana. Pomaga mu tylko, bo jego dzieci tego potrzebują… A poza tym, dzięki jego pomocy uratowała Jenny, a on uratował ją kiedy groziła jej śmierć, więc trochę jest mu winna pomoc… Też ma swoją sferę… ale nie umiemy do niej wejść, jeśli nas nie wpuszcza. Można się w niej utopić - powiedziała spokojnie.
- Jest pan zazdrosny? Alice by się podobało, że jest pan zazdrosny… To miłe, jak komuś zależy… - powiedziała jeszcze i obróciła się. Podeszła do krzaczka i zerwała złotą różę. Obróciła ją w palcach, a złoty pył poderwał się i osiadł jej na dłoni i policzku. Kichnęła.
- Oczywiście, że jestem zazdrosny - prychnął Dahl. - Nawet Terry’ego chciałem zabić za to, że z nią był. Jednak pozwoliłem im być razem, gdyż wiedziałem, że jest bardzo dobrym człowiekiem. Lepszym ode mnie. I że daje jej szczęście, na które zasługiwała. Na które on też zasługiwał. Było mi trochę przykro, ale zarazem również cieszyłem się z ich radości, o ile to ma sens. Jednak nie sądzę, bym był w stanie zaakceptować jakiegoś innego zalotnika - mruknął.
Zaczął spacerować po okolicy. Splótł ręce za sobą. Jego mina wskazywała kompletną powagę i pewne zacięcie.
- Alice jest piękną kobietą. Uprzejmą oraz łagodną, ale też potrafi być zdecydowana i pewna siebie. Może teraz czuje się gorzej, ale bardzo wiele przeszła i przetrwała to, co pokazuje, jak silna jest. I na dodatek jest nieświadoma własnej siły, jak większości innych zalet. Każdy chciałby ją mieć i mogłaby mieć każdego - dodał. - Ale nie wypuszczę jej z rąk dla nikogo, kto nie jest mną.
Kirill mimowolnie uśmiechnął się i zrobił kilka kroków do tyłu. Założył ręce oraz oparł się o drzewo, które znajdowało się na środku samotni Alice. Musiał przyznać, że czasami było coś niezwykle mesmeryzującego w Joakimie. Byłby dobrym aktorem, nikt nie mógłby oderwać od niego wzroku.

- No to wcale nie może być pan taki beznadziejny, skoro ze wszystkich osób, które mogła wybrać, wybrała akurat pana, czyż nie? A poza tym. Obiecał jej pan krawat… Nawet jeśli tego nie pamięta. I nawet jeśli domyślam się, że tak jak poncz, wcale nie był tym, czym zdawał się być - zauważyła.
- Gwiazda Życia jeszcze nie myślał o niej w ten sposób. Przyszedł tylko po energię… I wziął sobie tylko jej pocałunek… Więc… su… sumarycznie jeszcze panów nie przebił. Ale dla Alice i tak nie ma znaczenia w takim kontekście, skoro jest trochę zazdrosna o pana - wskazała Kirilla. Kaverin zmarszczył na to brwi. To go mocno zaskoczyło.
- I tęskni i martwi się o pana - wskazała Joakima.
- Czas ucieka… Haha… Zabawne, bo niby Gwiazda Czasu stoi z nami tutaj… - dodała i uśmiechnęła się pogodnie.
- Zaraz sobie pójdziemy - obiecał Kirill. - Alice jest o mnie zazdrosna? Czemu jest zazdrosna? - zapytał. Brzmiało to tak, jakby sam również był złakniony komplementów.
- Bo ma pan kogoś bardzo ważnego kto o pana bardzo dba - podpowiedziała cicho mała Alice.
Kaverin zagryzł wargę. Czyli chodziło o to, że chciała być na jego miejscu, a nie, że chciała jego. Koniec końców to dobrze. Choć jego ego na tym wcale nie urosło.
Joakim tymczasem szedł tam i z powrotem.
- Pocałował ją już jebany - mruknął do siebie.
Kirill stłumił śmiech i spojrzał na niego.
- Nie martw się. To Azjata, a wiadomo, co mówią o Azjatach. Ty nie powinieneś się niczego obawiać.
Joakim przystanął. Przymrużył oczy. A więc Kaverin znał tę Gwiazdę Życia i pewnie o wszystkim już wcześniej wiedział. Oczywiście. Mimo to nie był w stanie w tej chwili gniewać się na niego.
- Słyszysz? - Dahl przeniósł wzrok na dziewczynkę. - Przekaż Alice tę informację. Nie wiem jak, jakimś swoim sposobem. Ześlij na nią sen o wymiarach Gwiazdy Życia. A potem daj dla porównania mnie. Jakbyś była trochę starsza, to zacząłbym się rozbierać, żebyś…
- Nie - Kirill podniósł do góry dłoń. - Oszczędź nam tego panie.
- Wiem o panach dużo za dużo. Więcej niż bym chciała, w końcu stanowię pomoc dla umysłu Alice… Dużo łatwiej mi jej pomagać, gdy wyglądam tak. Wtedy bardziej słucha - powiedziała i uśmiechnęła się.
- Każdy z nas chciałby być znowu dzieckiem, Alice najwyraźniej też - rzucił Kirill. - Choć ja w sumie jednak wolałbym nie wrócić do dzieciństwa - dorzucił po chwili.
- Na pewno woli pana, panie Joakimie od Gwiazdy Życia… Dlatego tylko wspomniałam, że wszystko zależy od pańskiego wyboru. Nie trudno jej będzie znaleźć wiele osób które by ją chciały, ale ona sama chciała bardzo niewielu, a wszystkie zdają się poza zasięgiem jej dłoni - zgniotła kwiatek i otworzyła dłoń, z której wysypały się zmięte płatki.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline