Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-03-2020, 20:26   #521
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Camille Desmerais siedziała sama na samotnym głazie pośrodku pustyni. Była smutna. Nie tylko dlatego, bo ktoś ją pokonał w walce, co nie powinno nigdy mieć miejsca. Bez swoich mocy była jedynie małą dziewczynką. To brzmiało dla niej jak największy koszmar. Kiedyś byłaby nim utrata całej swojej rodziny, ale to już się wydarzyło. Camille wydawało się, że spełnienie jednego jej największego koszmaru wystarczyło i nie potrzebowała więcej tragedii.
Camille była smutna jeszcze z jednego powodu.
- Nigdy nie będę mogła wrócić? - zapytała czarnej chmurki, która dryfowała przed nią. Nigdy nie odzywała się, ani nie dawała żadnych gestów. A jednak Desmerais wiedziała, że Pan Mroczek ją rozumie i czasami wydawało jej się, że ona rozumiała także jego. - Nigdy…?
Podniosła wzrok w górę. Pośrodku czarnego nieba, jakim była reszta ciała Pana Mroczka, znajdowała się jedna, dużo bardziej gęsta przestrzeń. Co chwilę grzmiały w niej błyskawice i błyski złotego światła. Alice została pochwycona i Pan Mroczek trzymał ją w swoich odmętach, jak w więzieniu. I nie zanosiło się na to, żeby walka między nimi miała się skończyć. A to znaczyło, że Camille będzie musiała tutaj zostać na zawsze. Inaczej Panu Mroczkowi się znudzi i wypuści Alice. A ta znowu będzie straszna.

- Widzisz to? - tymczasem zapytał Joakim.
Znajdował się może sto metrów dalej od Camille, jednak nie wiedział o tym, gdyż między nimi znajdowała się fałda pustynnego piachu.
- Ta burza na niebie? - zapytał Kirill.
- To Alice - szepnął Dahl.

I wtem nagle błyski ucichły a z nieba zleciał anioł… Zostawił za sobą złotą smugę. Nie poruszał skrzydłami, jedynie kierował się ku piaskom…
Kirill i Joakim byli w tym jednym zgodni jak nigdy wcześniej. Obydwoje zerwali się do biegu w stronę Alice…
- Panie Mroczku! - krzyknęła Camille.
Alice w międzyczasie traciła swoje złote barwy. Jej skrzydła rozprysły się i piękna, złota suknia ustąpiła również pięknej, ale czarnej. Czarna chmurka szybko podleciała do niej, zgodnie z prośbą Camille. Alice miękko na nią upadła. Bardzo dobrze zamortyzowała jej upadek.
- Pieprzona Camille Desmerais - tymczasem Joakim szepnął na szczycie fałdy. Przystanął tam zdyszany.
Kirill zmarszczył brwi.
- Jeśli jest tutaj ta dziewczynka… to gdzie my tak właściwie jesteśmy? - zapytał, rozglądając się dookoła.
Spodziewał się, że dotarli do sfery jakiejś innej, może niespotkanej dotąd Gwiazdy… A może po prostu do jakiegoś wymiaru w Iterze. To jednak nie mógł być Iter…
- Dalej - mruknął. Miał trzydzieści lat mniej od Joakima, zaokrąglając i tym samym dużo lepszą kondycję. Biegiem ruszył w stronę Alice, która opadała teraz znacznie wolniej w stronę Camille.

Alice spróbowała otworzyć oczy. Czuła się co najmniej dziwnie. Dzwoniło jej w głowie. Czuła, że ma migrenę, dodatkowo bolały ją mięśnie. Czuła się jakby była przetrenowana i przejedzona naraz. Widziała pustynię do góry nogami, gdyż jej głowa zwieszona była w tył. Rozejrzała się, lekko zdezorientowana, ale i gałki oczne ją bolały.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=baq2EfPMRFA[/media]

Harper skoncentrowała wzrok na niebie nad jej głową. Było bezkreśnie czarne, lecz wtem rozjaśniły się w nim miliony najróżniejszych gwiazd. Nieco zmieniły kolor całego firmamentu. Miejscami zdawał się granatowy, gdzie indziej fioletowy… Miejscami nawet różowy. Rzucała się w oczy również smuga przecinająca niebo w poprzek. Alice wiedziała, choć nie była pewna skąd, że to ona ją pozostawiła. Kiedy spadała… a te wszystkie gwiazdy… to nic innego, tylko rozproszona moc Dubhe… Było pięknie…
- Wow… - usłyszała niedaleko siebie głos dziewczynki. Nie tej, z którą przed chwilą rozmawiała. Alice błyskawicznie rozpoznała Camille. Mała potrafiła zapaść w pamięć.


Wtem podeszły dwie kolejne osoby. Mężczyźni.
- Alice… - mruknął Joakim.
Ich spojrzenia zderzyły się z sobą. Harper poczuła prąd elektryczny, który przebiegł po jej całym kręgosłupie. Otworzyła nieco szerzej oczy, które zaszkliły się.
- Witaj z powrotem - rzekł drugi przybysz. Kirill. Uśmiechnął się do niej lekko.
Joakim stanął po jej lewej stronie, A Kaverin po prawej. Jednocześnie dotknęli jej ramion. Bardzo synchronicznie, jak gdyby to ćwiczyli wcześniej. Co było oczywiście niemożliwe.

Rudowłosa nic nie powiedziała, tylko zmusiła swoje ciało do ruchu. Podniosła ręce i chwyciła ich za dłonie. Przyjemny prąd elektryczny, który poczuła już chwilę temu wzmógł się i przeskoczył teraz po ich skórze, dołączając ich do odczuwania tego doznania. Alice zmarszczyła brwi.
- Ale przecież… Nie… Nie żyłeś… Widziałam - powiedziała lekko drżącym głosem, nie można było być pewnym czy od odczucia przebiegającego prądu, czy od żalu, który jeszcze po niej skakał i który oni obaj też teraz odczuwali w nieco stłumionej formie.
- Co takiego widziałaś? - zapytał Dahl. - To prawda, nie jestem w moim najlepszym stanie ostatnio. Przynajmniej nie fizycznie - uśmiechnął się, przymrużając oczy. - Ale zapewniam cię, że jak najbardziej żyję. Jak kot mam siedem żyć.
Kirill przesunął wzrokiem po jej ciele. Dziwił się, że czarna suknia sylwestrowa w jakiś sposób jeszcze trzymała się w jednym kawałku. Domyślał się, że Joakim pewnie wolałby, aby spłonęła podczas lotu i pozostawiła Alice nagą.
- Jak się czujesz? - zapytał. - Ja mogę być Gwiazdą Czasu, a Joakim Gwiazdą Śmierci, ale ty jesteś bez wątpienia Gwiazdą Dramatu…
- Ostatnio ci się poczucie humoru wyostrzyło… Panie Kaverin… Najpierw jak zgaduję, doprowadzasz Joakima do takiego stanu, że wygląda jak martwy… A potem zostawiasz go w SWOJEJ SYPIALNI…
- Witaj w Petersburgu - Kirill odpowiedział. - Ach to nasze rosyjskie poczucie humoru… Amerykanka nigdy nie zrozumie… - zawiesił głos. - Poza tym nie do końca go tam zostawiłem - podniósł wzrok w górę, zastanawiając się nad tym.
- Ja proponuję… - Alice kontynuowała. - Zastosuj zamek na klucz w drzwiach na przyszłość… Bo widzisz co się potem dzieje… Czuję się jakbym się przejadła i jednocześnie przebiegła cały maraton… I przepraszam, ale cześć Camille… Co tutaj robisz? - zapytała teraz zwracając się do blondynki.
Dziewczynka przewróciła oczami.
- Widzisz, nie miałam co robić w Sylwestra i doszłam do wniosku, że może… hmm… Spróbuję powstrzymać masową rzeź wykonaną przez wredną anielicę - powiedziała.
Nie mogła Alice wybaczyć tego, że wygrała z nią walkę. Ale potem szybko spojrzała na piękne niebo. Pogładziła czarną chmurkę, która sfrunęła spod Harper prosto w ramiona Desmerais.
- Cicho - i tym razem Kirill oraz Joakim synchronicznie szepnęli. Nie chcieli, aby do Alice dotarło, co faktycznie działo się w Petersburgu. Dahl nie chciał, żeby było jej smutno. Kaverin obawiał się, że to mogłoby sprowokować kolejny wybuch energii.
Dużo się nie pomylił, bo iskrzenie na ich dłoniach na chwilę wzmogło się.
- Wiem, że narobiłam bałaganu… Sama to sobie powiedziałam… Powiedzmy, że miałam wewnętrzny monolog, który miał mi przypomnieć pewne rzeczy… I inne uświadomić… Mam też niejasne przeczucie co mi przyświecało w tamtym czasie, więc Camille ma rację… Prawdopodobnie byłam bardzo… Bardzo paskudnym istnieniem… Nie chcę tego robić więcej… Macie… Macie szlaban na bójki… - powiedziała i wydęła lekko usta.

Kirill parsknął śmiechem. “Szlaban na bójki”. Alice w najśmielszych koszmarach nie wyśniłaby tego, co miało miejsce w piwnicy pod O’Hooligans. Joakim jedynie cudem nie stracił kończyny i to była jedyna sympatyczna rzecz, która się tam wydarzyła.
- Słyszysz, Kirill? Szlaban na bójki - powtórzył Joakim, zerkając na Rosjanina.
To było zaskakujące spojrzenie na twarzy Dahla. Alice wyczytała w nim szacunek do Kaverina, ale też mieszaninę miłości i… strachu.
Alice obserwowała ich zachowanie. To jak Joakim obserwował Kirilla, ale i to, że Kaverin stał obok niego i nie wpadał w panikę.
- Gdzie jesteśmy? - zapytała.
- Gdzieś… - odpowiedział Kirill. - Gdzieś… gdzie dostaliśmy się poprzez Iter. Ale wydaje mi się, że tylko dlatego, bo ty tutaj byłaś. I jak latarnia nas nawigowałaś.
- To wymiar Pana Mroczka - powiedziała Camille. - Jest tutaj jedyną duszą i on go w pełni tworzy. Bo jest jedyną duszą i może. Ale gdybyśmy wszyscy tutaj zamieszkali na stałe, czy w ogóle przez dłuższy czas tutaj byli, to wszystko by się zmieniło… Bo wymiar podzieliłby się na naszą… - liczyła przez chwilkę. - Piątkę - dokończyła.
- Piękne niebo… - stwierdziła Harper znów spoglądając na jego niesamowite kolory. Zaraz jednak zerknęła na Kaverina i Dahla.
- Musimy stąd wyjść… Wypuścisz nas Camille? Nie będzie więcej rzezi… - powiedziała Alice i spróbowała się do niej uśmiechnąć prosząco.
Dziewczynka chciała udać, że się zastanawia, ale tak naprawdę sama chciała czym prędzej wrócić na Ziemię. Nie chciała spóźnić się na rozpoczęcie Nowego Roku. Z drugiej strony nie była pewna, jak czas biegł w tych dwóch różnych wymiarach. Zdawało jej się, że mogła o to zapytać blondyna, skoro twierdził, że był Gwiazdą Czasu. Ale to tylko zajęłoby… więcej czasu.
- Obiecujesz? - zapytała, wydymając usta.
Joakim zamknął oczy.
- Najpierw byłem zakładnikiem Kirilla, teraz Camille Desmerais… - mruknął. Rozumiał, że bez niej nie wrócą do domu, choć to na pewno mógł wiedzieć jedynie Kaverin. - Dzisiaj jeszcze tylko ty mnie zniewolisz, Alice. I będzie komplet.
Harper zerknęła na niego. Jej spojrzenie trwało kilka sekund. Zdawało jej się niemal, że bardzo długich.
- Cieszę się, że się widzimy - powiedziała miłym, ciepłym tonem do niego.
Joakim skinął głową i uśmiechnął się lekko. Poczuł mrowienie na całym ciele po tym długim spojrzeniu Alice. Była podczas tych kilku sekund szczególnie seksowna. Tyle że Dahl bardziej zażartował, niż miał na myśli coś naprawdę. Jego ciało było zdezelowane, a na dodatek Kaverin skutecznie wyleczył go z libido.
- I że jednak żyjesz… Obiecaj mi nie umierać więcej - powiedziała jeszcze. Najwyraźniej chciała go zniewolić czymś innym, niż więzami i zamknięciem. Po czym zerknęła na Camille.
Dahl wzruszył ramionami.
- To moje kolejne uzależnienie - westchnął. - Umieranie. Gwiazda Śmierci, no nie?
Camille zerknęła na niego, a potem na Harper.
- To jak? - zapytała.
- Obiecuję - przyrzekła Alice i zrobiła krzyżyk na sercu jak scout.
Kirill klasnął.
- Cudownie - powiedział. - Szczęśliwy finał - rzekł.
Joakim parsknął. Nie tak podsumowałby wszystkie wydarzenia ostatnich dni, ale nie zamierzał się spierać.

Camille odeszła na bok i zaczęła coś mówić cicho do swojej chmurki. Chyba się z nią żegnała. Tymczasem Joakim spojrzał na Alice.
- Ale byłoby zabawnie, gdybyśmy wrócili na Ziemię bez wspomnień naszej rozmowy, weszłabyś raz jeszcze do tej sypialni i znów by ci odwaliło na mój widok.
- Myślę, że nieważne w jakim byłbyś stanie, gdybym weszła do jakiejkolwiek sypialni i zastała w niej ciebie, mogłoby mi odwalić… - spróbowała zażartować.
- Cholera, poczekajcie chwilę wy dwoje - mruknął Kirill.
Ciekawiło go, jaka byłaby reakcja Alice, gdyby zobaczyła te wszystkie rzeczy, które robili z nim jego mężczyźni. Ciekawiło go także, czy Joakim jej o tym kiedyś powie. Sam Kaverin uznał, że nie będzie o tym wspominać, chyba że Harper wprost go o to nie zapyta. Nie miał też powodu, by trzymać tajemnice. Nie sądził, że obraziłaby się na niego za to wszystko, skoro nie obraziła się wcześniej na Joakima za to, co on zrobił mu. Ale gdyby jednak cokolwiek wspomniała, to mógłby jej to wypomnieć. Wow. Kirill czasami odgrywał w głowie konflikty, zanim te miały miejsce, żeby być na nie przygotowany. Nie mógł liczyć na swoje odpowiedzi na poczekaniu. Nie miał do tego wystarczającej smykałki.

Camille wróciła i wyciągnęła dłonie.
- Złapmy się za ręce. Jak podczas seansu - powiedziała.

Alice spróbowała się wyprostować i przestać przesyłać energię do Joakima i Kirilla, bo do tej pory cały czas trzymała ich dłonie. Zerknęła na Camille, kogo zamierzała wziąć za ręce.
- No dalej, chłopcy - mruknęła Desmerais.
Kirill i Joakim uśmiechnęli się zażenowani na to określenie. Była tylko jedna dziewczynka, która mogła ich tak nazywać. Byli od niej uzależnieni. Jakże nieprawdopodobne to się wydawało.
- Ech - westchnął Joakim, łapiąc dziewczynkę za dłoń.
- Dziękujemy za twoją pomoc w sprawie Alice - rzekł Kirill. - Nie wiem, jak wydarzenia potoczyłyby się bez twojej interwencji.
To trochę podbudowało zranione ego Desmerais. Skinęła mu głową.
- Do widzenia, Duży Panie Mroczku! - powiedziała, kiedy koło między ich czwórką zamknęło się. Zerknęła z uśmiechem na czarne niebo, w którym już gasła energia Dubhe. - Dalej, mały - następnie szepnęła na chmurkę, która szybko podleciała do niej i oparła się o jej plecy. Ostatecznie była źródłem jej standardowych mocy. Z tego też wynikało, że przed chwilą wcale się z nią nie żegnała, tylko może uzgadniały coś lub plotkowały…

Zamigotali i zniknęli.


Kryształ nad Ermitażem pękł. Jego odłamki rozprysły się i po chwili zniknęły. Spomiędzy nich wyleciały dwie postacie.

Alice miała deja vu…
Ponownie znalazła się u szczytu chmur… i spadała… choć tym razem już nie otoczona energią Dubhe. Nie miała też podpory w postaci chmurki Camille…
Czy po to wróciła na Ziemię, żeby w ten sposób zginąć.
Po pierwsze poczuła straszny chłód. W końcu nie miała na sobie płaszcza, ani nawet butów. Po drugie, okropne zmęczenie. Nawet fakt, że spadała, nie był w stanie otrzeźwić jej na tyle, by po chwili po prostu nie zasnęła. Nie była w stanie walczyć z potrzebą swego organizmu.
Świadomość Harper trwała jedynie przez kilka sekund, po czym rozpłynęła się.
Obok niej leciała Camille w tylko nieco lepszym stanie. Wydarzenia tej nocy wyczerpały ją.
Gdzieś na dachu Ermitażu Noel zmiął papierek od cukierka i wyrzucił go za siebie. Westchnął, odepchnął się od podłoża i skoczył w powietrze. Na ratunek. Miał nadzieję, że mu się uda, choć wciąż doskwierała mu gorączka i teraz miał dwa cele, którym musiał pomóc…
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:27   #522
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację

Kiedy Joakim otworzył oczy, zorientował się, że stoi w ogrodzie. Co prawda nie było w nim już tyle złota co wcześniej, ale brokat zdawał się osiadać na liściach drzewa. Znajdowali się wraz z Kirillem ponownie w sferze Alice. Kątem oka odnotował też jakiś ruch. Tam gdzie była huśtawka, za krzewami róż, bujał się ktoś.
Mężczyźni spojrzeli po sobie.
- Zadziałało - mruknął Joakim.
Tymczasem Kirill przysunął palce do ust na znak ciszy. Kto mógł tam być? Najpewniej Alice, skoro to była jej sfera. Tylko nie miał całkowitej pewności jeszcze. Ruszył w tamtą stronę.
Kiedy Kirill wyjrzał zza krzewów róży, dostrzegł małą, rudowłosą dziewczynkę ubraną w piękną, złotą sukieneczkę. To ona bujała się na huśtawce. Jej włosy poruszały się w rytm jej ruchów.
- Kim jesteś? - zapytał ostrożnie, ale uprzejmie.
Nie sądził, żeby niewinne dziewczynki mogły znaleźć się w takim miejscu, jak to. Nie zdziwiłby się, gdyby nagle zamieniła się w potwora, a jej obecny wygląd był jedynie złudzeniem.
Tymczasem Joakim podszedł chwilę potem. Poczuł uderzenie gorąca i nawet nie wiedział dlaczego. Zajęło mu kilka sekund, zanim przypomniał sobie pewne szczególnie traumatyczne Halloween… Tylko czemu nawiedzała go tamta przypadkowa dziewczynka? To był i tak cud, że ją pamiętał, choć kiepsko.
Dziewczynka spojrzała na nich. Uśmiechnęła się i zeskoczyła z huśtawki.
- Jestem Alice… Szczęść Boże panu aniołku, a pan… To pan od alkoholu… Hmm… - powiedziała mała rudowłosa i skrzywiła lekko nos.
Kirill spojrzał na Joakima.
- Trzeba przyznać, że bardzo trafnie nas podsumowała - powiedział. - I w kilku słowach, co się ceni - Dahl przewrócił na to oczami.
- Alice śpi, więc ja tu jestem - dodała mała. - Obiecała mi, że nie będzie więcej czekać na ratunek, ale ktoś musi o nią dbać, kiedy sama o siebie nie może… - powiedziała rezolutnie.
- I ty o nią dbasz? - zapytał Joakim. - Czy chcesz powiedzieć nam, żebyśmy my o nią dbali? W sensie… o ciebie. Jesteście jedną osobą.
Kirill do końca sam nie wiedział, jak rozmawiać z tą osobą. Jak z dorosłą Alice? Czy jak z przypadkowym dzieckiem? Wahał się i chwilowo pozwalał tamtej dwójce na konwersację.
- Czekaj… to ty byłaś wtedy? Tam? - zapytał Joakim, podciągając brwi do góry tak mocno, jak to tylko możliwe.
- Tam? Teraz jestem tu… Ja i Alice to Alice. A Alice tak… Była tam. Tylko nie pamięta… - mała Alice uśmiechnęła się lekko, filuternie.
Joakimowi dosłownie opadła szczęka. Dopiero teraz sobie to wszystko uświadomił.
- Nie powiem wam, byście się nią opiekowali. To wy jesteście dorośli i dojrzali i powinniście wiedzieć kiedy kimś należy się opiekować, a kiedy nie - powiedziała i zmrużyła lekko oczy.

Dahl miał wrażenie, że tym razem dostał w twarz. Dziewczynka była mała, ale rezolutna i pyskata. Widział w niej odbicie Alice, jednak to dziecko zdawało się dużo bardziej energiczne, żywe… nieskażone. Czy taka właśnie zostałaby Harper, gdyby nie przytrafiły jej się te wszystkie straszne rzeczy?
- Przyznam, że czasami jestem tak mocno pogrążony w moich problemach, że nie myślę już o niej - powiedział Joakim. - Czasami wydaje mi się, że każdy ma w życiu łatwo i przyjemnie z tego głównego powodu, bo nie jest mną - zaśmiał się gorzko. - Znaczy tak wydaje mi się, ale nie do końca tak właśnie myślę - dodał.
- Myślę, że obydwoje możemy powiedzieć, że sprawiliśmy jej… to znaczy ci… dużo bólu - powiedział Kirill, spoglądając najpierw na Dahla, potem na małą. Przypomniał sobie, jak zgwałcić jej starszą wersję. - Przepraszam za to, już kilka razy przepraszałem. Ale staram się też jej pomagać, dlatego na przykład ostatnio udałem się na Islandię… żeby współpracować. I dlatego też zaprosiłem ją na Sylwestra i święta… Alice poza tym jest też jednym z głównych powodów, dlaczego pogodziłem się z moim ogromnym wrogiem…
- Byłym wrogiem, mam nadzieję - wtrącił Dahl.
- Byłym wrogiem - Kirill skinął głową i spojrzał na Joakima jakby nieco cieplej. - Gdyby nie Alice, na pewno byśmy teraz nie rozmawiali. Dlatego jej się odwdzięczymy…
- Tyle że teraz ja i tak będę musiał wrócić na Antarktydę - westchnął Joakim. - Mam tam zadanie do wykonania, poza tym jestem prawie więźniem… - mruknął, spoglądając na małą Alice. - No i co poradzę? - zapytał.
“Wciąż nie mogę uwierzyć, że szukałem cię latami, a tego jednego dnia znalazłem i o tym nie wiedziałem”, pomyślał oszołomiony.
Mała Alice uniosła lekko kąciki ust.
- Dobrze, że jesteście mądrzejsi niż wyglądacie. Bo ponoć osoby ładne zwykle nie są zbyt mądre… - podsumowała ich mała wersja Alice. Zerknęła na Joakima.
- Ha, nazwała mnie ładnym - Dahl uśmiechnął się, zerkając na Kirilla, który na to westchnął.
- Mnie przecież też - odparł.
- Cztery przecznice - dziewczynka powiedziała ni stąd ni zowąd.
- Cztery przecznice? - powtórzył Joakim zaskoczony. - O czym mówisz? Znajdziemy cię cztery przecznice od O’Hooligans? - zapytał. - Mam nadzieję, że to to, a nie bardzo trudna do zrozumienia metafora - mruknął pod nosem.
- Nieee… Tyle od swojego domu musiałyśmy przejść, żeby znaleźć się w pana domu. Cztery przecznice i trzy domy - powiedziała uprzejmie. Uśmiechnęła się jak mały, uroczy chochlik.
Joakim pokręcił głową.
- Więc byliśmy sąsiadami przez… lata… Przeżyliśmy tyle czasu w jednym sąsiedztwie… - mówił. - A ja szukałem cię na całym świecie i nie mogłem znaleźć?
Roześmiał się. Zaczął klaskać.
- Tak, właśnie tych ironii oczekuję od losu - prawie krzyknął.
Kirill spoglądał na jego mały wybuch, potem natomiast zwrócił się do Alice.
- Jesteś pewna? Nie sądzę, żeby był taki niekompetentny, żeby nie znaleźć…
- Szukałem pięknej kobiety w moim wieku - przerwał mu Dahl. - Nie… ile masz lat? - zapytał dziewczynkę.
- Osiem… Miałyśmy wtedy osiem lat… Teraz Alice ma dwadzieścia siedem w tym roku - powiedziała spokojnym tonem.
- Wciąż jest młoda - mruknął Joakim.
- Najwyraźniej nie miał nas pan znaleźć wcześniej, ale bardzo intensywnie szukał… - powiedziała.
Dahl pokiwał głową. Rzeczywiście, Alice miała rację. Gdyby odnalazł ją zbyt szybko, wszystko wyglądałoby kompletnie inaczej. Najpewniej fatalnie. Gdyby porwał ją i wychował w wieku ośmiu lat, nie mogliby już nigdy być razem. Nawet na jego standardy byłoby to już nieco za dużo.
- Czy to mogło przyspieszyć bieg wszystkiego? Mogło… Oby nie sprowadziło problemów - dodała.
- Nie, myślę, że wszystko potoczyło się dokładnie tak, jak miało - powiedział Joakim. - Helsinki były piekłem, ale każdą chwilę z Alice wspominam bardzo dobrze… - zawiesił głos. Przed oczami pojawił mu się pewien szczególny korkociąg i lekko się zakrztusił. - Zrobiłaś na mnie bardzo mocne wrażenie - powiedział. - Byłaś… będziesz… zabójczo urokliwa.
- Powinien pan to powiedzieć Alice, a nie mi. To w końcu ona dziś z powodu rozpaczy o pana potrzaskała umysł, który musiałam pomóc jej skleić… - nachmurzyła się dziewczynka.
- Jest pan dla niej bardzo ważny. Bo ona tego nie mówi, cieszy się kiedy zdoła komuś pomóc, ale jest strasznie smutna… Bo czuje się sama, mimo że wśród tylu ludzi - rozłożył ręce pokazując dziecinnie pojęcie ‘ogromu’.
Joakim milczał przez chwilę. Następnie spojrzał na Kirilla.
- Jego też kochałem go i byłem z nim. Jak to się skończyło?
Kaverin zmarszczył brwi na te słowa. Te chwile spędzone razem mógłby opisać wieloma różnymi słowami, ale te wydawały mu się dziwne.
- Mam tendencję do ranienia ludzi, na których mi zależy. Tego nauczyłem się o sobie. Nie chciałbym zrobić jej takiej krzywdy, jaką zrobiłem mu. Nie chcę, żeby tak samo mnie nienawidziła. Dopiero teraz to sobie w pełni uświadomiłem. Wolę trzymać się z dala, żeby nikogo nie zatruć… trucizną, jaką jestem…
Zabrakło mu słów. Spojrzał na dziewczynkę.
- Czy beze mnie nie cierpi mniej, niż gdyby była ze mną?
- Trudno ocenić. Jedyne co jak była przy panu to ona sprawiła panu cierpienie i sobie tym również… Ale nie przez pana, tylko dlatego, że jej zależało… Wydaje mi się, że gdyby miała kogoś przy sobie, kto rozumiałby ją dobrze, to byłoby jej lżej… Tylko że pan - wskazała palcem na Kirilla.
- Znalazł własną drogę… A pan - wskazała palcem Joakima.
- Jest Włóczykijem i nawet nie próbuje - oznajmiła. Podparła biodra rękami.
- A ona na panów liczyła. Na wiele sposobów… Nie powie tego. Nigdy. Chyba, że będzie bardzo, bardzo cierpieć i nie wytrzyma… Ale to już na pewno wiecie… Powinniście już wracać. Piotruś Pan ją złapał, ale jest słaby i trzeba mu pomóc… - oznajmiła.

Kirill wysłuchał ją do końca, a potem spojrzał na Joakima. Zrobił krok w jego stronę, położył palce na jego klatce piersiowej i lekko pchnął.
- Pieprzony tchórz - powiedział. - Myślałem, że masz dużo wad, ale że przynajmniej jesteś odważny. Okazuje się, że wcale nie. Bądź z nią, skoro cię chce. I bądź mężczyzną. Słabo mi się robi, jak ciebie słucham.
Następnie spojrzał na Alice.
- A ty jesteś trochę niesprawiedliwa względem mnie. Chciałem pocałować ją, jak byliśmy razem na wyspie. Tej na środku Bałtyku. Chciałem, żeby wybrała mnie, ale wybrała jego. A ja potem sobie ułożyłem życie. Tak, kocham ją, ale teraz mam również inne osoby, które kocham. Nie mogę być w wielu miejscach na raz. Akurat to nie jest moją mocą - powiedział. - Nie jestem odpowiedzialny za to, że postawiła na tchórzliwą kartę, a de Trafford umarł.
Założył rękę na rękę. Rozmowa między Joakimem i dziewczynką obudziła w nim wiele różnych emocji. Większości z nich nie rozumiał.
- Wszystko zostaje w rękach Pana Joakima… Ale to pan Joakim musi sam wybrać czy chce spróbować, czy zostawi ją na przykład dla Gwiazdy Życia. On też jej potrzebuje. Czasem przychodzi i bierze od nas energię - wzruszyła ramionami mała Alice.
Kirill zagryzł wargę i momentalnie jego złość wyciszyła się. Zrobił neutralną minę, jak gdyby kompletnie nie wiedział nic na ten temat. Zerknął na Joakima, który lekko poczerwieniał.
- I… nie powiedziała mi nic o tym…? - zapytał.
Zacisnął mocno pięści. On był Gwiazdą Śmierci, a okazuje się, że na scenę wkroczyła Gwiazda Życia. I obydwoje byli zainteresowani Alice? Zbierało się na pojedynek w samo południe. Joakim spodziewał się jednak, że nie będą z sobą walczyli na rewolwery.
- Gdzie go znajdę? - spojrzał na małą.
Zamierzał wybić mu z głowy czerpanie od Alice. Jeżeli Harper posiadała w sobie energię, to była ona dobrem Konsumentów i oddawanie jej zdawało się jawnym działaniem na szkodę Kościoła Konsumentów. A on nie mógł na to pozwolić. Zrobił się błyskawicznie cholernie zazdrosny.
Mała Alice uśmiechnęła się lekko.
- Ale ona go nie chce tak jak pana. Pomaga mu tylko, bo jego dzieci tego potrzebują… A poza tym, dzięki jego pomocy uratowała Jenny, a on uratował ją kiedy groziła jej śmierć, więc trochę jest mu winna pomoc… Też ma swoją sferę… ale nie umiemy do niej wejść, jeśli nas nie wpuszcza. Można się w niej utopić - powiedziała spokojnie.
- Jest pan zazdrosny? Alice by się podobało, że jest pan zazdrosny… To miłe, jak komuś zależy… - powiedziała jeszcze i obróciła się. Podeszła do krzaczka i zerwała złotą różę. Obróciła ją w palcach, a złoty pył poderwał się i osiadł jej na dłoni i policzku. Kichnęła.
- Oczywiście, że jestem zazdrosny - prychnął Dahl. - Nawet Terry’ego chciałem zabić za to, że z nią był. Jednak pozwoliłem im być razem, gdyż wiedziałem, że jest bardzo dobrym człowiekiem. Lepszym ode mnie. I że daje jej szczęście, na które zasługiwała. Na które on też zasługiwał. Było mi trochę przykro, ale zarazem również cieszyłem się z ich radości, o ile to ma sens. Jednak nie sądzę, bym był w stanie zaakceptować jakiegoś innego zalotnika - mruknął.
Zaczął spacerować po okolicy. Splótł ręce za sobą. Jego mina wskazywała kompletną powagę i pewne zacięcie.
- Alice jest piękną kobietą. Uprzejmą oraz łagodną, ale też potrafi być zdecydowana i pewna siebie. Może teraz czuje się gorzej, ale bardzo wiele przeszła i przetrwała to, co pokazuje, jak silna jest. I na dodatek jest nieświadoma własnej siły, jak większości innych zalet. Każdy chciałby ją mieć i mogłaby mieć każdego - dodał. - Ale nie wypuszczę jej z rąk dla nikogo, kto nie jest mną.
Kirill mimowolnie uśmiechnął się i zrobił kilka kroków do tyłu. Założył ręce oraz oparł się o drzewo, które znajdowało się na środku samotni Alice. Musiał przyznać, że czasami było coś niezwykle mesmeryzującego w Joakimie. Byłby dobrym aktorem, nikt nie mógłby oderwać od niego wzroku.

- No to wcale nie może być pan taki beznadziejny, skoro ze wszystkich osób, które mogła wybrać, wybrała akurat pana, czyż nie? A poza tym. Obiecał jej pan krawat… Nawet jeśli tego nie pamięta. I nawet jeśli domyślam się, że tak jak poncz, wcale nie był tym, czym zdawał się być - zauważyła.
- Gwiazda Życia jeszcze nie myślał o niej w ten sposób. Przyszedł tylko po energię… I wziął sobie tylko jej pocałunek… Więc… su… sumarycznie jeszcze panów nie przebił. Ale dla Alice i tak nie ma znaczenia w takim kontekście, skoro jest trochę zazdrosna o pana - wskazała Kirilla. Kaverin zmarszczył na to brwi. To go mocno zaskoczyło.
- I tęskni i martwi się o pana - wskazała Joakima.
- Czas ucieka… Haha… Zabawne, bo niby Gwiazda Czasu stoi z nami tutaj… - dodała i uśmiechnęła się pogodnie.
- Zaraz sobie pójdziemy - obiecał Kirill. - Alice jest o mnie zazdrosna? Czemu jest zazdrosna? - zapytał. Brzmiało to tak, jakby sam również był złakniony komplementów.
- Bo ma pan kogoś bardzo ważnego kto o pana bardzo dba - podpowiedziała cicho mała Alice.
Kaverin zagryzł wargę. Czyli chodziło o to, że chciała być na jego miejscu, a nie, że chciała jego. Koniec końców to dobrze. Choć jego ego na tym wcale nie urosło.
Joakim tymczasem szedł tam i z powrotem.
- Pocałował ją już jebany - mruknął do siebie.
Kirill stłumił śmiech i spojrzał na niego.
- Nie martw się. To Azjata, a wiadomo, co mówią o Azjatach. Ty nie powinieneś się niczego obawiać.
Joakim przystanął. Przymrużył oczy. A więc Kaverin znał tę Gwiazdę Życia i pewnie o wszystkim już wcześniej wiedział. Oczywiście. Mimo to nie był w stanie w tej chwili gniewać się na niego.
- Słyszysz? - Dahl przeniósł wzrok na dziewczynkę. - Przekaż Alice tę informację. Nie wiem jak, jakimś swoim sposobem. Ześlij na nią sen o wymiarach Gwiazdy Życia. A potem daj dla porównania mnie. Jakbyś była trochę starsza, to zacząłbym się rozbierać, żebyś…
- Nie - Kirill podniósł do góry dłoń. - Oszczędź nam tego panie.
- Wiem o panach dużo za dużo. Więcej niż bym chciała, w końcu stanowię pomoc dla umysłu Alice… Dużo łatwiej mi jej pomagać, gdy wyglądam tak. Wtedy bardziej słucha - powiedziała i uśmiechnęła się.
- Każdy z nas chciałby być znowu dzieckiem, Alice najwyraźniej też - rzucił Kirill. - Choć ja w sumie jednak wolałbym nie wrócić do dzieciństwa - dorzucił po chwili.
- Na pewno woli pana, panie Joakimie od Gwiazdy Życia… Dlatego tylko wspomniałam, że wszystko zależy od pańskiego wyboru. Nie trudno jej będzie znaleźć wiele osób które by ją chciały, ale ona sama chciała bardzo niewielu, a wszystkie zdają się poza zasięgiem jej dłoni - zgniotła kwiatek i otworzyła dłoń, z której wysypały się zmięte płatki.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:28   #523
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Weź ją do lunaparku… - rzucił Kirill. - Albo do restauracji… Albo do luksusowego kurortu w górach…
- A może i wezmę - Joakim spojrzał na niego i zadarł do góry podbródek. - Co, zabronisz mi?
- Nie, pożyczę miłego wyjazdu. Na szczęście już teraz jest w ciąży, więc nie spłodzi diabelskiego pomiotu.
Joakim spojrzał na niego spode łba i wyciągnął w jego stronę palec.
- I tu… - zawiesił głos na dłuższy moment - ...masz rację.
- A szkoda, pewnie że by chciała… - wzruszyła ramionami mała Alice, mająca dostęp do najgłębszej podświadomości tej dużej.
Kaverin parsknął śmiechem, ale kiedy ta się odezwała, otworzył usta szeroko i zerknął na dziewczynkę.
- Co się dzieje z Noelem? - zapytał nieco już poważniej. Chciał zmienić temat.
Joakim natomiast marszczył brwi, jakby nie był pewny, czy aby na pewno dobrze zrozumiał słowa Alice.
- Noel jest bardzo przeziębiony… Ma wysoką gorączkę, a Alice no cóż, nie jest bardzo ciężka, ale jednak trochę waży… Jeśli któryś z panów próbował kiedyś wnosić zakupy na trzecie piętro z ciężkim katarem i gorączką, to proszę sobie wyobrazić jak czuje się teraz Noel… A musi latać, bo na ziemi są detektywi - zauważyła.
- Wiec tak jak mówiłam… Czas ucieka - przypomniała.
- Szkoda, bo tak przyjemnie się z tobą rozmawiało - westchnął Kaverin.
Spojrzał na Joakima.
- Idziemy? - zapytał i odepchnął się od drzewa.
Dahl pokiwał głową. Z jednej strony chciał zapytać dziewczynkę, czy naprawdę miała to wcześniej na myśli, a z drugiej wolał nie drążyć już tego tematu.
- Tak. Nie mogę doczekać się rozmowy z samą Alice - rzekł. - Tą teraźniejszą - mruknął.
Kirill skinął głową. Uśmiechnął się raz jeszcze do małej i ruszył w stronę drzwi w drzewie. Gestem dał znać Joakimowi, aby ruszył za nim.
- Otworzę wam skrót. Więc złapcie się jeden drugiego… I powodzeniaaa… - pożegnała ich. Po czym zmieniła postać. Przez chwilę wyglądała jak złoty lis, nim rozpłynęła się całkowicie.
To było piękne. Dahl spojrzał nieco dłużej na miejsce, w którym przed chwilą znajdowała się mała Alice. Zamyślił się.
- No dalej, Romeo - mruknął Kirill. Złapał go za dłoń i pociągnął.
Przeszli przez drzwi.


Obaj mężczyźni otworzyli oczy jednocześnie. Zastali Abby z komórką w rogu pokoju.
- Dasz radę, tylko weź ją inną stroną… Nie obchodzi mnie, że jest ciężka, musisz ich zgubić do diaska! - rzuciła. Nie była świadoma, że się zbudzili. Świadomy był natomiast Thomas. Szturchnął Jenny, która wisiała nad barkiem ze szklanką alkoholu.
- Dzień dobry, sen dla urody zaliczony? Świetnie, bo jest kurwa problem - oznajmiła dosadnie.
“Zawsze była taka pyskata”, pomyślał Joakim. Nie musiała mu wypominać ściętych włosów i posiniaczonego ciała. Spojrzał potem na Abigail. Myślał w pierwszej chwili, że daje bardzo konkretne porady dotyczące gry erotycznej. Dopiero kiedy wspomniała o gubieniu jakiegoś najprawdopodobniej ogona. A więc jego syn uciekał.
- Alice wypadła z kryształu, ale Noel ma na ogonie detektywów... Mogę się tam wybrać i ich pozbyć, ale Arthur ma obiekcje. Mały tymczasem dalej jest ze swoją siostrą w szpitalu, ale ponoć już wracają - dodała de Trafford. Abby spojrzała w stronę kanapy, ale nie rozłączała się z jak można się było domyślić, młodym Dahlem.
- Ale dlaczego oni go w sumie gonią? - zapytał Joakim.
Kirill przetarł oczy i usiadł.
- Gdzie jest… - zaczął, ale przypomniał sobie, że Jennifer wspomniała już o Kirze i Mishy. Czuł się lekko zaspany. - Czy wszystko… jest w porządku? - rozejrzał się dookoła.
Zazwyczaj nie był taki naćpany. Z drugiej strony zazwyczaj nie wędrował duchem do innego wymiaru, który nie byłby Iterem. Potarł skroń. A może to przez dodatek alkoholu? Nie pamiętał ile wypił. To potencjalnie znaczyło, że dużo. Choć w tej akurat chwili w ogóle nie był pijany.
- Jak się czujesz? - zapytał Dahla.
- Ledwo żyję - ten mruknął w odpowiedzi. - Jak byłem na naszej małej wycieczce, w ogóle nie czułem ciała. A teraz wszystko wróciło…
- Dobrze - Kirill odpowiedział.
- No chyba nie dobrze… Ale raczej się nie znam… Dobra. Bo jest tak, że Noel złapał jeszcze mała blondynkę i pewnie to z jej powodu za nim lecą, ale nie wiem za wiele, bo to Abby z nim cały czas gada, żeby go utrzymać przy świadomości… Bo przecież musieliśmy przylecieć na Sylwka na pieprzoną Syberię… - mruknęła Jennifer.
- Jenny, popracuj nad swoim nastawieniem - poradził jej Joakim. - Jak tak dalej będziesz się zachowywała, to nikt cię nie będzie lubił - powiedział to celowo infantylnym tonem, jak gdyby de Trafford najbardziej w świecie zależało na popularności. - Powiedz mu, żeby wylądował i oddał im Camille. Nic dziwnego, że za nim biegną, kto by nie biegł na ich miejscu. Technicznie porwał im towarzyszkę. Poza tym jeżeli nie jest w stanie ich zgubić, mimo że potrafi latać, to znaczy, że jest na serio chory. Dlatego też tym bardziej powinien wylądować. Przecież go nie rozstrzelają. To syn ich dyrektorki - przypomniał. - Niech jednak uważa, żeby nie rozstrzelali Alice.
Następnie jęknął. Im więcej mówił, tym bardziej spinał ciało, a to wtedy go bardziej bolało. Spróbował się rozluźnić. Jego nastrój był w tej chwili naprawdę kiepski. Wokoło znajdowało się zbyt dużo ludzi, a on potrzebował nieco spokoju i leków. Maści, też tabletek przeciwbólowych, ale tych nie chciał zażywać w obecności Kaverina. Pewnie by mu za to przywalił. A on w tej chwili nie miał sił, żeby się bronić. Czy by w ogóle wypadało? Ich relacja była w tej chwili skomplikowana.
Jenny wysłuchała, po czym podeszła i wyrwała telefon Abby.
- Weź oddaj im tę małą, bo to ich koleżanka jest. Ale uważaj, żeby nie rozstrzelali Alice. wtedy powinni odpuścić. A potem spadaj do nas - poleciła i oddała telefon Abby. Wróciła do kuchni i znów się napiła. Thomas zerknął na Arthura, który był w transie, śledząc wydarzenia w okolicy Noela. Po podłodze wciąż walały się kolorowe balony, a na dole trwała noworoczna zabawa.
Każdy najwyraźniej bawił się jak umiał najlepiej…
- Która godzina? - zapytał Kirill.
- Dochodzi wpół do pierwszej - odpowiedziała Jenny popijając znów alkohol.
Kaverin wstał. Następnie podszedł do kuchni i wyjął dwie szklanki. Nalał wody mineralnej sobie i Joakimowi. Następnie ruszył w jego stronę i podał mu musujący płyn. Dahl uśmiechnął się słabo. To był taki prosty gest ze strony Kaverina, a jak wiele znaczył.
- Muszę zadzwonić do Kiry. Zapytam ją, czy po nią wyjechać. Co oni tam w ogóle robią? - zmarszczył brwi.
Wyciągnął telefon i wybrał numer. Też sprawdził, ile czasu pozostało do północy.
- Mam nadzieję, że nie przegapiliśmy Nowego Roku - Joakim uśmiechnął się półgębkiem. Śmieszyło go, że to odliczanie w ogóle jeszcze dla niego się liczyło. Mimo wszystko lubił tę tradycję.
Niestety, przegapili… Ne dramatycznie dużo, ale jednak.

Kira odebrała.
- Halo? - odezwał się jednak Misha.
- No, to ja - rzucił Kirill. Chłopiec musiał wiedzieć, przecież wyświetlił się jego numer. - Gdzie jesteście? Nadal w szpitalu? Wracajcie. Wyjechać po was? Wszystko w porządku?
To było wiele pytań.
- O chuj, przegapiliśmy północ… - jęknął Joakim. - Zdaje się jednak, że bardziej powinienem obawiać się o syna - westchnął, odciągając wzrok z zegara, który znajdował się na ścianie. Na szczęście przynajmniej cyfry Rosjanie posiadali arabskie.

- Właśnie wracamy. Zapłaciłem za taksówkę, będziemy za jakieś piętnaście minut. U was wszystko w porządku? - zapytał Misha.
- Tak, Joakim cierpi - odpowiedział Kirill.
- Aww… mały zapytał o moje zdrowie - Joakim uśmiechnął się. - Jak słodko.
- Kira się już obudziła nieco wcześniej, ale bardzo boli ją głowa - dodał Misha.
- Nie mogę doczekać się, żeby was zobaczyć. Przepraszam, że byłem wobec ciebie nieco… - Kirill zamilkł na moment, starając się znaleźć słowo - ...oschły. Nie jestem już na ciebie zły. Pewnie nie powinienem być od samego początku. Kocham cię i twoją siostrę. Chciałbym, żebyście to wiedzieli.
Rozmowa z małą Alice natchnęła go do takiego wyznania.
Misha przez chwilę milczał.
- Nie chciałem cię denerwować, głupio mi było. Też przepraszam - powiedział winnym tonem. Najwyraźniej wciąż to mielił, ale westchnął po chwili, jakby nieco mu ulżyło.
- Już wszystko w porządku - mruknął Kirill.
- A co z tą panią… Alice? - zapytał jeszcze młody Rasputin.
- Noel ją przechwycił i zmierza w naszą stronę. Jeszcze musi zatrzymać się, żeby oddać detektywom IBPI inną osobę, którą niesie. Jak to zrobi i ujdzie z życiem… a na pewno ujdzie… - Kirill powiedział to głównie dlatego, żeby Misha się nie martwił. - To przyleci prosto do O’Hooligans. I będziemy razem. I będziemy świętować. Niestety ominęło nas odliczanie, ale nie znaczy to, że teraz nie możemy cieszyć się z Nowego Roku - rzekł.
Tak właściwie sam nie miał na to nastroju, ale pragnął, żeby przynajmniej ta dwójka nie wspominała tego święta kompletnie negatywnie. Po Irkucku zasługiwali na nieco spokoju i przyjemności.
- No dobrze, to niedługo się widzimy - oznajmił Misha. Zdawał się teraz nieco napięty, ale może to tylko wrażenie Kirilla.
- Nie wszyscy nawzajem - Kirill od czasu do czasu żartował ze ślepoty Kiry, kiedy zrozumiał, że ją te żarty bardziej śmieszą, niż ranią. Za to ją między innymi kochał.
- Paa - pożegnał się chłopiec, ale poczekał jeszcze na odpowiedź Kaverina.
- Do zobaczenia - mruknął Kaverin i wyłączył się.


Noelowi było tak bardzo ciężko… Jego mięśnie z trudem dawały radę udźwignąć Alice i Camille. Ile mogły razem ważyć? Osiemdziesiąt kilogramów? Dziewięćdziesiąt? Nie miał pojęcia. Na szczęście Harper była szczupłą kobietą, a Desmerais dziewczynką, jednak Dahl był zmęczony po całym dniu i na dodatek chorował. Czuł głód. Trochę latał dzisiejszego dnia i nie był w stanie w pełni zaopatrzyć wydatków kalorycznych. Z trudem snuł się nad ulicami Petersburga. Wylądował na chwilę na dachu jednego z budynków, żeby porozmawiać z centralą w O’Hooligans. Potem schował telefon do kieszeni zasuwanej na zamek. Wiedział, że za chwilę detektywi IBPI go dościgną. Choć próbował ich zgubić, to posiadali jakiś nadnaturalny dar odnajdywania go. Ruszył na brzeg dachu i wyjrzał na ulicę, w poszukiwaniu wrogów. Zachrząkał i spróbował oczyścić gardło z flegmy. Gardło bolało go tak okropnie, że nie mógł przełykać śliny.
Przynajmniej nie śnieżyło… To było na plus. Z drugiej strony widział, że musiało być bardzo zimno, bo na oknach był drobny szron, on tego jednak nie czuł, głównie dlatego, że miał gorączkę.
Dostał jasne wytyczne od siedzących w ciepełku, kiedy usłyszał poruszenie obok siebie. Camille ocknęła się. Rozejrzała. Zdawała się lekko skwaszona, ale może to była mina niezrozumienia. Noel nie mógł być pewny. Harper pozostawała jednak uśpioną.
- Hmm… - mruknął. - Pamiętam, jak byłaś maleńka - mruknął.
To były tylko cztery słowa, a każde zdawało się ostrzem wbitym w gardło. Mimo to odezwał się. Inaczej byłoby niezręcznie. Choć tak właściwie już teraz tak było. Miał nadzieję, że Desmerais go nie zaatakuje. Nie widział jej nigdy w akcji, ale słyszał o niej same przerażające rzeczy.
Zdawało mu się, że słyszał w oddali wkurwione napierdalanie blondwłosej kobiety. Tej, która próbował ustrzelić go kamieniami, jak gdyby był jakąś nieopierzoną kaczką. Okazało się, że znała przekleństwa we wszystkich językach świata, co jednoznacznie wskazywało na to, że posiadała Skorpiona.
Blondynka spojrzała na niego i zmarszczyła lekko brwi. Zamrugała skonsternowana.
- Ty jesteś… Ty nie jesteś… Niee… Hm… - zamyśliła się.
- Jesteś synem pani dyrektor, co nie? - zapytała tylko i zerknęła na nieprzytomną Alice.
- Ona żyje? - zapytała.
Noel zmarszczył brwi. To tak właściwie nie było wcale głupim pytaniem.

Tymczasem na dole rozległo się już całkiem bliskie tupanie. Noel usłyszał jakieś ściszone głowy w dole. Detektywi musieli z sobą rozmawiać. Nie trwało to jednak długo.
- Znajdziemy cię i wybijemy, latający szczurze! - wrzasnęła Brytyjka. - Nie możesz wiecznie uciekać! Ustrzelimy cię, ty pieprzony Dumbo!
Noel zmarszczył brwi.
- Czy ona nazwała mnie właśnie grubym? - mruknął cicho.
Albo niezgrabnym. Słonie nie były znane z gracji. Ruszył w stronę Alice i sprawdził jej tętno. Bał się raczej, że zamarznie niczym dziewczynka z zapałkami. Miała na sobie jedynie czarną suknię, a to był środek nocy i rosyjska zima.
Nie mylił się. Ciało Harper było przeraźliwie zimne… Poczuł to, nawet mimo faktu, że jego palce były lekko przemarznięte w rękawiczkach. Jej puls był bardzo wolny.
- No i? - zapytała Camille. Chyba tymczasowo miała wywalone na swoich towarzyszy w dole, póki nie dostanie odpowiedzi, której oczekuje.
- I żyje - powiedział Dahl. - Ale muszę ją czym prędzej w ciepłe miejsce… złożyć.
Im więcej mówił, tym nieco mniej bolało go gardło. Może jakieś wewnętrzne środki bólowe wytwarzało jego ciało. Przyzwyczajał się do tego nieznośnego pieczenia.
- Chyba powinnaś wrócić do przyjaciół. Choć na twoim miejscu zmieniłbym ich… Sfrunąłbym z tobą na dół, ale boję się, że nie… - zamilkł na moment, żeby przełknąć ślinę. - Że nie wyjdę z tego w jednym kawałku.
- No trochę rozumiem. Kate właśnie wyzwała cię od postaci Disneya… To w sumie zabawne. Zwykle musi być naprawdę wkurwiona, żeby tak kogoś nazywać… Ale tak wiesz… Naprawdę naprawdę… Bo to znaczy, że jest tak zła, że nie myśli zwyczajnie… - stwierdziła Camille i rozejrzała się.
- Nie wydaje mi się, żeby była typem, który kiedykolwiek myśli zwyczajnie - odparł Noel.
- Jest jak stąd zejść? - zapytała. Podeszła to w lewo to w prawo, aż w końcu do brzegu dachu.
- Zejść? Pewnie. Ale zejść i przeżyć? Z tym już gorzej - mruknął Noel. - Szkoda, że to nie Stany… - westchnął. Mógłby ją wtedy umieścić na schodach ewakuacyjnych, a dalej już by sobie poradziła.
- Krzyczysz strasznie! - Camille zawołała do Kate.
Po chwili ciszy Cobham odkrzyknęła.
- To ty, moje biedne dziecko?! Nakop temu jebanemu porywaczowi! - wrzasnęła.
Rozległ się głośny odgłos.
- O chuj, rozbiłaś komuś okno - jakiś mężczyzna powiedział to niepodniesionym głosem, a i tak dotarł tutaj na górę.
- Oddawaj nam ją! - krzyknęła Kate. Zdawało się, że tym akurat się kompletnie nie przejmowała.
- Ale on mnie nie… EEEh… - mrukneła Desmerais i rozejrzała się znowu.
- Nie mam jak zejść! Macie jakieś… Coś? Poduszkę, koc? - zawołała z dachu.

Noel tymczasem zauważył, że Alice lekko drżała i była bledsza niż zwykle. Wyglądało na to, że nie miał za wiele czasu, bo inaczej naprawdę mu tu zamarznie… I stanie się piękną zmarzliną, którą ktoś kiedyś znajdzie… Jak te trupy w Himalajach.
Po tym ktoś na pewno by go zabił. Nie wiedział tylko, kto dokładnie. Może jego własny ojciec zacisnąłby palce na jego szyi i tak to wszystko zakończyłoby się. Noel stracił jedynie kilka sekund na kontemplowanie tej wizji.
- Chodź - szepnął do Camille. - Postawię cię na ziemi z drugiej strony budynku i do nich pobiegniesz. Pewnie już niektórzy z nich zmierzają tu na dach, kiedy Kate próbuje zatrzymać mnie rozmową. O ile to rozmowa. Nie ma wiele czasu.
Wyciągnął w stronę Desmerais ręce.
Camille popatrzyła na jego dłonie, jakby był czymś ubrudzony. Zerknęła na Alice, po czym znów na niego.
- Ale nikomu o tym nie mów - powiedziała Camille. Podeszła do niego, odsuwając się od krawędzi dachu i dała się podnieść. Odwróciła głowę na bok, żeby przypadkiem nie patrzeć na niego prosto jak zawisła mu u szyi.
- Nie martw się, ja też czuję się niezręcznie - mruknął Noel.
Pomyślał, że Misha mógł być mniej więcej trzy lata starszy od tej dziewczynki. To nie było wcale tak dużo. Już wcześniej czuł się słabo, ale teraz to na dodatek pociemniało mu w oczach.
- Nikomu o tym nie powiem - przyrzekł.
Odepchnął się od podłoża. Powinni spaść, ale tak się nie stało. Zawiśli w powietrzu, po czym zaczęli opadać po drugiej stronie budynku. Kate kłóciła się z jakimś Rosjaninem, pewnie tym, któremu wybiła okno. Noel jednak nie rozumiał zbyt wiele, słabo znał rosyjski.
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:30   #524
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Camille nie komentowała trasy na dół. Modliła się tylko w duchu, żeby na nią nie nasmarkał. Nie chciała być chora na początek nowego roku.

Po chwili jednak dotarli na ziemię i Desmerais szybko się odsunęła. Poprawiła kurtkę i szalik, zasłaniając sobie usta.
- Dobra, dzięki… Leć już sobie, zanim cię ktoś zauważy - pomachała na niego ręką, jakby był odpędzanym dachowcem. Wsadziła dłonie w kieszenie i ruszyła w boczną alejkę, by dołączyć do reszty detektywów. Trzeba było ich rozproszyć, jeśli ten latający syn dyrektorki miał dać radę zwiać z Alice w jednym kawałku. Miała na dziś dość obcowania z nią i jej bandą.
- I tak, jestem Dahl! - mężczyzna krzyknął za nią.
Doszedł do wniosku, że to niewiele mówiło, bo miał dużo bardziej znanego ojca.
- Noel Dahl!
Teraz zabrzmiało to tak, jak gdyby parodiował Jamesa Bonda.
- Ech - westchnął i wzleciał ponownie na dach. Bardzo martwił się o Alice. Musiał ją czym prędzej przetransportować do domu…
Znów przestała drżeć… A jej oddech jeszcze bardziej się spłycił. Nie zostało wiele trasy, jednak było źle. Musiał się pospieszyć.
Miał nadzieję, że nie będzie konieczny szpital. Chwycił ją w dłonie, ścisnął mocno. Tak, żeby mu nie wypadła. To by wcale nie poprawiło jej stanu. Następnie nie zważając już na krzyki Katherine Cobham wzleciał raz jeszcze w nocne niebo. Jego sylwetka była zgarbiona i pozbawiona wszelkiej gracji. Bez wątpienia wszystkie obelgi blondynki względem niego były trafione. Myślał w tej chwili jednak tylko o tym, żeby pomóc Harper i bezpiecznie doprowadzić ich dwójkę do O’Hooligans.



Kirill szedł tam i z powrotem po pokoju na poddaszu. Z dołu dobiegała głośna muzyka, która nieco dudniła mu w głowie. Jednak cieszył się, że Misha i Kira wrócili cali i bezpieczni.
- Na szczęście to już koniec, kochanie - powiedział i przytulił kobietę.
Pocałował ją mocno i z pasją. Następnie odsunął się i spojrzał na nią ciepło.
Joakim jęknął cicho i odwrócił wzrok od nich. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu ten widok kłuł go. A może raczej… z wielu niezrozumiałych powodów. Poza tym czuł się coraz gorzej. Robiło mu się nieco słabo, ale robił dobrą minę do złej gry.
Kaverin usłyszał hałas dobiegający z sypialni. Otworzył drzwi. W tym pokoju było dużo zimniej. Spostrzegł Noela, który przedarł się przez papier, którym zasłonili okno. Trzymał w dłoniach piękną, rudowłosą kobietę. Bardzo bladą. Zbyt bladą.
- Czy ona? - zapytał Kirill zachrypłym głosem.
Noel pokręcił głową.
- Jest źle. Ale żyje… jeszcze… - rzekł, kładąc prawie zamarzniętą Harper na łóżku.
- Hej, wy! - Kirill obrócił się w stronę pokoju. - Alice potrzebuje pomocy!
W salonie zrobił się balonowy zamęt. Rzecz jasna Konsumenci ruszyli się, żeby wejść jak najszybciej do pokoju i zorientować w sytuacji, ewentualnie w jakikolwiek możliwy sposób dopomóc Alice. Jedynie Jenny nie szarpnęła się w tym kierunku, po prostu wiedząc, że nie ma żadnej możliwości uratowania jej, chyba że miałaby jej wysadzić głowę na przykład, ale to raczej nie dopomoże. Została więc przy alkoholu. Kira cofnęła się taktycznie pod ścianę z oknem, a Misha ją zaasekurował, choć sam chciał sprawdzić w jakim stanie był Noel. Na pewno bardzo złym. Musiał ratować jego, jak wszyscy zajmą się Alice i z tego powodu leki przyniósł tutaj z apartamentu. Pozostał również Joakim na kanapie, który z jasnych powodów nie mógł za bardzo się ruszać.
Abby i obaj bracia Alice znaleźli się natomiast w sypialni wpychając Kaverina nieco głębiej.
- Jezus Maria, ona jest na skraju hipotermii, trzeba ją rozgrzać, ale nie za gwałtownie bo nam tu zejdzie… Weźmy ją z tego pokoju - zarządził Arthur tonem nie znoszącym sprzeciwu. Najwyraźniej on i Thomas musieli się tym zająć. Zwolnili już chorego Noela od dźwigania jej. Abby szła za nimi, gdy wynosili rudowłosą. Jeden trzymał ją pod ramiona, a drugi za nogi. Przenieśli ją przez salon do łazienki. Teraz i Joakim miał okazję zobaczyć jak blada była. Pod jej zamkniętymi oczami zrobiły się cienie, a jej dłonie i stopy, z których zgubiła gdzieś po drodze buty, były czerwone i zmarznięte. Reszta jej ciała była po prostu krytycznie blada, przynajmniej z tego czego nie zasłaniała czarna sukienka… W końcu miała na sobie tylko ją…

Abigail włączyła wodę w wannie, a także pod prysznicem, by w pomieszczeniu szybko zrobiło się gorąco.
- Jenny potrzebuję cię. Chłopaki, wypad! - zarządziła Roux. Jenny westchnęła. Spojrzała na Kaverina.
- Dużo ręczników? - zagadnęła tylko idąc w stronę łazienki z której wyszedł Arthur i Thomas. Pewnie będą potrzebne, żeby potem wytrzeć w to rudowłosą.
Starszy z braci zmarszczył brwi.
- Sprawdziłem jej tętno… niewyczuwalne. Straciła przytomność i nie reaguje ani na ból, ani na słowa, ani na dotyk - Arthur kontynuował. - Ma dużo poniżej trzydziestu pięciu stopni, to wygląda słabo… - zawiesił głos. - Trzeba zanurzyć ją w letniej wodzie i stopniowo dolewać coraz cieplejszej, żeby ta zmiana temperatury nie okazała się dla niej szokiem. Ciężko mi stwierdzić, na ile jej stan jest związany z hipotermią, a ile z tymi wcześniejszymi jej wojażami - Douglas wydawał się na serio przejęty. A zdawał się raczej rozsądnym człowiekiem, który nie panikował bez powodu.
Abby kiwnęła głową.
- Taką właśnie puściłam. Zostawmy ją w tej sukience i po prostu włóżcie ją do wody - poprosiła. Alice była kompletnie nieprzytomna, dokładnie tak jak mówił Arthur. Sytuacja nie była najlepsza no i nie wiadomo było jak dokładnie można by jej pomóc. Zwłaszcza, że na przykład użycie pewnych środków nie wchodziło w grę z powodu jej ciąży. Pozostało na razie polegać na ciepłej wodzie.
Kirill podszedł i wraz z Arthurem podnieśli Alice. Noel otworzył im nieco szerzej drzwi do łazienki.
- Ona chyba nie oddycha… - mruknął Kaverin tonem ciężkim niczym ołów. - Jest cała sinozielona…
Harper i tak wyglądała nieco lepiej dzięki makijażowi. Jednak rumiane policzki były oznaką tylko tego, że posiadała bardzo wytrzymałe kosmetyki. Niestety nie zdrowia. Włożyli ją do letniej wody. Kirill wtedy rozkręcił kurek z gorącą. Bojler zaczął szumieć nad ich głowami, podgrzewając swoją zawartość.
- Wiesz… ja chyba już pójdę… - tymczasem Noel zawiesił głos, spoglądając na Kirę. - Chciałbym jej pomóc, ale chyba sam również potrzebuję pomocy - mówił.
Zerknął też na Mishę. Miał nadzieję, że chłopiec z nim ruszy do apartamentu. Chciał samej jego obecności i może zaparzenia ciepłej herbaty… Był wyziębiony. Nie tak, jak Alice, ale wciąż.
Misha kiwnął lekko głową.
- Ja z nim pójdę, żeby całkiem się też nie rozchorował… - zaproponował młody Rasputin. Kira przesunęła głowę na bok.
- Mm, potowarzyszę im, dobrze? Nie czuję się najlepiej… Tutaj… - dodała. Przebywanie w O’Hooligans po tym wszystkim nadal było dla niej dość męczące. W pomieszczeniu zaczęło się więc robić nieco luźniej.
Noel nawiązał kontakt wzrokowy z Mishą. Nic nie powiedział, bo Kira była tuż obok. Jednak martwił się, czy kobieta nie odkryje ich związku, wstępując do apartamentu. Musiało tam być wiele różnych istotek, których nie spodziewała się w żadnym wypadku… Z drugiej strony nie miał siły ani kreatywności, żeby ją jakoś spławić. Doszedł do wniosku, że mu wszystko jedno i niech najwyżej Misha się tym przejmuje.
Misha zdawał sie intensywnie myśleć co zrobić.
- Może chcesz swój osobny pokój Kiro? Żeby się no wiesz… Nie zarazić od Noela… To jednak przeziębienie… - zaproponował sprytnie młodzieniec. Tymczasem Dahl zakaszlał, jak na zawołanie.
- A ty… - zaczęła Kira.
- Ja i tak już mu robiłem zupę i tam siedziałem, więc jakbym miał być chory, to już bym był, najwyraźniej jestem odporny na noelwirusy - powiedział poważnie. Blondynka zrobiła dziwną minę, po czym westchnęła.
“Noelwirusy”, pomyślał Dahl. Nie dziwiło go, że Kira zrobiła dziwną minę. Sam w pierwszej chwili pomyślał o czymś, co na pewno niewinne nie było. Ale to może dlatego, bo sam Misha od niedawna kojarzył mu się głównie z seksem.
- Dobrze… Niech będzie… Po prostu muszę odpocząć - powiedziała przytykając dłoń do skroni.

Alice spoczywała w wannie, złożona niczym Śpiąca Królewna. Abby przytknęła palce do jej szyi i szukała pulsu. Martwiło ją to, że kobieta mogła nie oddychać. A równie bardzo co o nią, martwiła się o jej płód…
Na szczęście wyczuła puls, choć był słaby i wolny. To jednak tylko trochę uspokajało. Stan Harper mógł w każdej chwili się pogorszyć. Na pewno nie ulegał poprawie. Kirill stanął nad nią. Z każdą chwilą zaczął stresować się coraz bardziej.
- To za dużo - powiedział. - To za dużo dla niej. Zniosła wiele różnych rzeczy, ale nawet ona nie jest z tytanu… - zawiesił głos. - Człowiek jest w stanie wytrzymać wszystko, ale do pewnego momentu.
Nie wypowiedział tego, ale zdawało się jasne, że uważał, iż ten moment nadszedł teraz.
Abby popatrzyła na niego z niepokojem. Nie chciała by kończył, ale ta niedokończona sentencja też pozostawiała ogrom nieprzyjemności.
- No przecież ona nie może… Tak sobie… Zamarznąć - warknęła i pochyliła się. Potarła ramiona Alice, jakby to miało cokolwiek pomóc.
Kirill zadrżał na to słowo, jakby zimny wiatr wdarł się nagle do łazienki. Obiektywnie rzecz biorąc robiło się tu jednak coraz cieplej. Woda zaczęła parować i osadzać się na lustrach oraz szybie.
- Obudź się… - Roux nakazała Alice upartym tonem. Jako jedyna ruszyła się by cokolwiek uczynić i zaczęła się denerwować, że wszyscy stali tam tak bezczynnie.
- No…. No zróbcie coś - zażądała. Jakby powiedzenie tego miało cokolwiek pomóc. Roux była spięta. Thomas i Arthur również. Jenny usiadła na ladzie w kuchni. Zaczęła pić z gwinta. Kira zwróciła głowę w stronę Mishy i Noela.
- Chodźmy już może - poprosiła. Chyba chciała oszczędzić bratu widoku śmierci w Nowy Rok.
- To ten osobny pokój to rozumiem w hotelu, tak? - zapytał Dahl. - W takim razie trzeba wziąć… - zakaszlał. - Wziąć jakieś pieniądze… - dokończył.
Bardzo kiepsko mu się myślało. Musiał aktywnie koncentrować się, żeby prowadzić rozmowę. A przecież wcale nie poruszali szczególnie skomplikowanych tematów.
Tymczasem Kirill miał wrażenie, że się zaraz rozpłacze. Było mu bardzo smutno. Te emocje jednak nie były po nim widoczne. Zdawał się bardziej nieobecny lub nieporuszony, niż zdenerwowany. Wycofany.
- Sam prawie zginąłem w tej wannie - mruknął. - Po tym, jak… - zawiesił głos.
“...ją zgwałciłem” wcale nie brzmiało dobrze, więc nie dokończył.
Przykucnął. Spojrzał na Alice.
- Nie cofnę czasu, nie mam na to siły - rzekł. - Poza tym nawet jeśli to bym zrobił, to mielibyśmy tamte problemy wciąż na głowie. Jak na przykład rozszalała Dubhe… Może jednak… byłbym w stanie zatrzymać go? W sensie czas. Dla niej. Nie umrze, jeśli wcisnę pauzę… - mruknął. - Poprzednim razem Alice mnie uratowała w tym miejscu. Teraz ja chcę uratować ją. Nie wiem, czy pomogę jej w ten sposób, ale zatrzymując czas zyskalibyśmy trochę… czasu.
Abby zerknęła na niego.
- Dobra… A na jak długo możesz go zatrzymać? - zapytała. Zerknęła na Alice, a potem na Arthura.
- Nigdy tego wcześniej nie robiłem - Kirill odpowiedział. Jego ton głosu nie brzmiał bardzo pewnie.
- Mamy w ogóle jakiś pomysł jak jej pomóc? Ktokolwiek ma w ogóle jakikolwiek pomysł? - zapytała Abby.

Misha podszedł i wziął portfel siostry. Mieli jeszcze trochę pieniędzy. Na jedną noc w hotelu powinno starczyć.
- Mamy kasę… Możemy iść - powiedział cicho. Wziął Kirę za rękę,by pomóc jej wyjść do ubrań przez balony. Na pewno nie wiele pomogą, ani on, ani ona a tymbardziej nie zasmarkany Noel.
- Dziękuję wam za miły wieczór i poznanie się - mruknęła Jennifer.
Cały czas milczała. Siedziała i piła. Straciła ojca, a teraz straci Alice. Mówiła sobie, że Harper była niczym kot, tyle że w sumie miała jeszcze więcej żyć. Z drugiej strony myślała wcześniej również, że Terry był niezniszczalny. Sprawy jednak układały się kompletnie inaczej. Ludzie padali. Umierali. Znikali.
- Szczęśliwego nowego roku - powiedziała. Chciała odłożyć butelkę, ale ta wymsknęła jej się z rąk. Whiskey rozlało się na dywanie.
- No jestem jeszcze ja - powiedział Thomas.
- Kto by pomyślał, mamy osobę z umiejętnościami leczącymi i nikt o niej nie pamięta - Arthur uśmiechnął się półgębkiem, ale nie był to radosny uśmiech.
Abby spojrzała na Thomasa i Arthura. Wyprostowała się.
- Ale… Uh… - zerknęła na Alice. Przez jej twarz przebiegło samolubne niezdecydowanie. Bała się oczywiście, że Thomas próbując jej pomóc sam straci życie. A ona nie mogła stracić ani jego, ani Arthura. Przełknęła ciężko ślinę. Z drugiej strony było życie Alice i jej nienarodzonego dziecka. Kobieta wzdrygnęła się. Zbladła.
- No tak - powiedziała bez przekonania.
- Może spróbuj jej pomóc, ale do stanu stabilności… Tak, żeby… Żebyś przypadkiem i ty nie zmarł, dobrze? Po prostu cofnijmy ją z tej hibernacji, a resztę zrobi woda? - zaproponowała kompromis.
- Zdaje się, że to znaczy, że będę potrzebował bardzo dużo kontroli, jak na kogoś, kto wypił pół litra wódki w drinkach - mruknął Thomas.
Rzeczywiście, przecież głównie imprezował całą noc na dole. Nie było po nim jednak widać aż tylu promili. Przykucnął i rzeczywiście lekko się zachwiał, po czym chwycił mokrą dłoń Alice. Zamknął oczy i spróbował się skoncentrować. W uszach mu nieco szumiało. Rozległa się cisza. Thomas zaczął nucić w głowie Everytime We Touch. Ta melodia była bardzo chwytliwa. Potem poczuł frustrację, że nie myśli o rzeczach ważnych, jakim było przecież ratowanie życia siostry.
- Chyba nie dam rady - powiedział po chwili i puścił rękę Harper.
Jakby nie było wystarczająco dramatycznie, wstał i zastygł w bezruchu. Następnie zrobił zdecydowany krok do przodu i zgiął się w pół. Zaczął wymiotować do toalety.
- O kurwa - westchnął Arthur i spojrzał na Abby.
Roux wplotła palce we włosy. Wzięła bardzo spokojny, głęboki wdech. Gdyby wiedzieli, że to będzie potrzebne, pewnie by nie pili, ona też była pijana, ale stres nieco ją otrzeźwił.
- Dobra… Dobra… Musi być jakieś… Rozwiązanie. Tylko po prostu jeszcze go nie widzimy - powiedziała i podeszła do Thomasa. Oparła mu dłoń na plecach. Pogładziła. Dłoń Alice spoczywała zwieszona przez krawędź wanny. Miała delikatnie zgięte palce. Drobne, delikatne. Zimne, choć już nie tak jak na początku, ale nadal bezwładne.
- No mamy rozwiązanie - westchnął Kirill. - Zatrzymam ją do momentu, w którym Thomas się ogarnie - rzekł. - O ile w ogóle będę w stanie to uczynić, rzecz jasna. Jeśli potrzebujesz czasu, żeby wytrzeźwieć, to jak ktokolwiek może ci go dać, to tą osobą jestem ja - rzekł, spoglądając na plecy wymiotującego Douglasa. - Nieważne - mruknął ciszej, kiedy doszedł do wniosku, że raczej go teraz nie słyszał. - Wyjdźcie, muszę się skoncentrować - poprosił już głośniej.
- Dobra tylko daj mu chwile na złapanie oddechu, żeby mógł się przenieść do kuchni… - powiedziała Roux, wskazując na Thomasa. Musieli poczekać na odpowiedni moment.
- O kurwa… - tymczasem rozległ się głos Jenny z salonu. Nie był to krzyk, a jednak użyła takiego tonu, że zdawało się, iż cały budynek ją usłyszał.
Abby wzdrygnęła się, jak chyba wszyscy. Arthur był najbliżej drzwi do łazienki, więc zerknął przez nie na główne pomieszczenie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:30   #525
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Co się stało? - zapytał Kirill.
Zerknął na Thomasa, który już chyba przestał wymiotować. Płukał zęby wodą. Wyglądał blado, choć nie tak blado, jak Alice.
- Joakim - rzuciła de Trafford. - Wydaje mi się, że jest powód, dlaczego przez ten cały czas milczał…
Arthur wszedł do salonu i spojrzał na kanapę. Dahl leżał nieprzytomny. Był spocony i zaczerwieniony. Ujrzał pulsującą szybko żyłę, która wyszła mu na skroni. Tak bardzo byli zajęci ratowaniem Harper, że nie zauważyli, kiedy Joakim się pogorszył.
- To pewnie krwotok wewnętrzny… od tych wszystkich obrażeń… - szepnął Arthur. - Zaraz wpadnie w wstrząs…
Joakim oddychał głośno, przez usta.
- Oh… No… No świetnie… No super doskonale… - Abby załamała ręce i spojrzała na Kirilla.
- To może nie wiem, teraz ty dostaniesz jakiejś anemii i zemdlejesz, będziemy mieć Gwiazdkowy komplet rzuciła ironicznie, ale najwyraźniej nie umiała sobie poradzić z emocjami pod wpływem alkoholu. Pomogła tymczasem Thomasowi wydostać się z łazienki. Arthur podszedł i ocenił puls Dahla. Sam był oszołomiony całym zamieszaniem, które powstało w ciągu zaledwie pół godziny.
- Może to jakaś klątwa, którą rzucił ktoś… jakiś wróg - mruknął Kirill. - I wszystkie Gwiazdy zaraz padną na śmierć… - zawiesił głos. - Przykro mi, Joakimie, ale Alice jest dla mnie priorytetem - rzekł i przykucnął przy niej. - Wyjdźcie i zamknijcie drzwi - poprosił.
“Bez obaw, tym razem jej nie zgwałcę”, dodał w myślach gorzko. Do tej pory torturował się wspomnieniem tego zdarzenia, choć tak właściwie czasami nie doskwierało mu tak bardzo. Jego stosunek do tamtej nocy zmieniał się wielokrotnie. Stosunek. Zabawne.
- No to karetka? - zaproponowała Jenny. - Nie chcę, żeby umarł - powiedziała lekko oszołomionym glosem. - Czy wszyscy umrą? - zapytała. Brzmiała tak… niewinnie i słabo, zupełnie jak nie ona. Traciła grunt pod nogami.
Sytuacja nie była zbyt przychylna. Abby zerknęła na Joakima.
- Dobra… Ale kto gada po rosyjsku? Tylko Kaverin, a jest teraz zajęty w łazience… Dajmy mu parę minut - powiedziała w napięciu. Wyjęła od razu też telefon. Musieli poczekać na Kirilla.
- Nie no, to jest Petersburg, a nie jakaś wieś na Syberii. Dyspozytorzy zrozumieją, jak poprosimy o pomoc - mruknęła Jennifer. - Nie przeszkadzajmy mu lepiej - dodała. - Dla niej...

Rosjanin był tymczasem zupełnie sam z Alice w łazience. Było tu gorąco i parno. Policzki i ramiona Alice zarumieniły się od temperatury, ale to jeszcze jej nie ocuciło. Pozostawała uśpiona.
Kirill usiadł na skraju wanny. Słyszał szum wody. Cały czas leciała. Odpływ był zatkany częściowo, dzięki czemu nie przelewała się. W ten sposób utrzymywała się mniej więcej na stałym poziomie. Oczyścił myśli, choć było ciężko. Czuł się zmęczony i zdenerwowany. Czy w ogóle był w stanie uczynić coś takiego? Miał nadzieję, że tak. Nigdy wcześniej nie próbował robić takich rzeczy, bo nie było takiej potrzeby. Niegdyś ćwiczył ogólne zatrzymywanie czasu, jednak było dla niego zbyt trudne. Może więc jeśli skoncentruje się na dużo mniejszym obszarze, jakim była sama Alice, osiągnie sukces?
- No dalej - mruknął.
Wyciągnął dłoń i położył ją na czole Harper.
- Pomóż mi, Megrezie - szepnął. - Pomóż jej…
Kirill poczuł jak ładunek przeskoczył mu po dłoni od jej ciała. Znał go. Bardzo podobne czuł na pustyni w tym dziwnym wymiarze, ale ten był mocniejszy. Bardziej… Desperacki. Wołający o pomoc.
Wnet w kłębach pary, która zasnuła łazienkę już wcześniej, pojawiły się drobne, metaliczne okruszynki. Przypominały piasek, albo był. Tak właściwie na pierwszy rzut oka zdawały się niewidoczne z powodu swojej niewielkości. Skóra Kirilla zaczęła emitować delikatny, srebrny poblask. Jego oczy zaświeciły tym samym kolorem, podobnie jak włosy.
- Stop - mruknął.
Wtem wszystkie metaliczne drobinki błyskawicznie ruszyły na ciało Alice. Oblepiły ją całą od stóp do głów. Harper wyglądała tak, jak gdyby ktoś pomalował ją całą sprayem. Wszystko wydarzyło się błyskawicznie, dosłownie w ułamku sekundy. Imago Kirilla zgasło. Poczuł, jak osłabł. Zsunął się do wanny, na której brzegu wcześniej siedział. Przygniótł nogi Alice, ale to już nie mogło jej zaszkodzić. Dał z siebie wszystko. Jego skóra jeszcze lekko rezonowała srebrnym blaskiem, co było efektem ubocznym tak wielkiego wysiłku.
Nie było wielkim zdziwieniem, że po prostu stracił z przemęczenia przytomność. Przewiesił głowę do tyłu po drugiej stronie wanny. Leżał w jej poprzek.


Kaverin otworzył oczy.
Czuł na policzkach powiew wiatru. Dostrzegł śnieżną ścieżkę wzdłuż jakiegoś kompletnie nieznanego mu strumienia, ale nie to przykuło jego uwagę.
Niebo… Snuła się po nim niezwykła, niesamowita łuna. Zorza polarna w zielonych, niebieskich i złotych pasmach, powoli snuła się w przeciwnym do płynącej wody kierunku. Jak drogowskaz na niebie.
- Jak pięknie - powiedział.
Poczuł się jak dziecko, i to w dobrym znaczeniu. Piękne kolory wypełniały niebo. Takie zjawisko było wyjątkowe i nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego. Pomyślał, że mógłby stać i wpatrywać się w firmament bez końca. Ziemia wokół była pokryta śniegiem. Wyglądała spokojnie, jakby uśpiona. Jak wielkim było to kontrastem w porównaniu do rozświetlonych barwami niebios… Zaczął iść w kierunku niezgodnym z rzeką, a zgodnym z zorzą. Był ciekawy, gdzie go zaprowadzi. Tak właściwie nie spodziewał się ani nie pożądał jakiegoś kolejnego cudu na końcu wędrówki. Już ten nad jego głową mu wystarczał.

Wędrował za zorzą. Nie miał do końca pojęcia jak długą drogę przeszedł. Dotarł w końcu do ‘celu’.
Zobaczył wspaniały wodospad. Woda uderzała o kamienie, spadając na nie z całkiem dużej wysokości. To co jednak urzekało i oszałamiało, to był fakt, że zorza zdawała się wychodzić zza tafli spadającej wody, a nie dalej snuć po niebie. Zupełnie tak, jakby kotara wody skrywała jakieś przejście dalej.
To zaskoczyło Kirilla. O ile wiedział, że zorze istnieją naprawdę, choć tylko w szczególnych miejscach, to takie wychodzące z wodospadu zdawały się dużo rzadsze. Czy może raczej nieistniejące.
“Czy ja śnię?”, pomyślał. “Jak miło byłoby, gdyby ta woda okazała się ciepła. Jak w źródłach geotermalnych. Mógłbym się rozebrać i może nawet dotknąć tego wodospadu.”
Bardzo go interesowało, czy rzeczywiście za nim znajdowało się przejście, czy też może było to tylko złudzenie. Przykucnął przy brzegu i wyciągnął rękę w stronę wody, aby przekonać się o jej temperaturze.
Była ciepła. Bardzo ciepła. Nie parząca, ale wyjątkowo ciepła. Zapewne stąd pochodziła para, której dopatrzył się przy samym wodospadzie, początkowo wziął ją za bryzę od rozbijającej się wody o kamienie, ale nie. To była również para. Rzeka była pełna ciepłej wody.
“Czy to niebo? Czy umarłem?”
Spojrzał na kolorową zorzę. Jeśli to było niebo, to świadomość śmierci go wcale nie smuciła. Mógł tutaj zostać. Zaczął się rozbierać. Od razu poczuł chłodny wiatr rozbijający się o jego skórę, ale lubił zimno. Nie przeszkadzało mu, choć zaczął lekko drżeć. Z tego powodu kąpiel w ciepłym strumieniu zdawała się tylko bardziej atrakcyjna i zachęcająca. Kiedy już złożył ubrania na śniegu, wyciągnął przed siebie stopę. Delikatnie dotknął nią wody. Doszedł do wniosku, że mogło być całkiem głęboko, więc powinien uważać. Na szczęście umiał pływać, więc nie byłoby to dla niego dużym problemem. Gorzej, jeśli w wodzie zamieszkiwały jakieś krwiożercze potwory. Poszukiwał haczyka w tym całym raju. I może były nim właśnie krakeny, piranie czy też inne utopce. Zaczął wchodzić głębiej, badając cały czas dno.
Dno spadało spokojnie, tak jakby koryto strumienia najgłębsze było na samym środku, a i tam zdawało się sięgać mu co najwyżej pasa. Prąd nie był zbyt mocny, więc nie musiał się obawiać, że się przewróci. Nie dostrzegał też żadnych piranii, krakenów, węgorzy elektrycznych, ani innych potworów zamieszkujących wody. Mógł pływać, mógł zbliżyć się do wodospadu. Mógł co tylko chciał.
To było coś nowego dla Kirilla.
Na początku przykucnął tak, żeby ciepła woda dotarła aż do jego szyi. Całe ciało było otulone przyjemnym ciepłem. Poruszał rękami. Bawił się sposobem, w jakim przemieszczały się w wodzie. Następnie podniósł dłoń i spróbował jej nieco. Czy była słona? Jeśli nie, to mógłby zanurkować z otwartymi oczami. Wydało mu się to atrakcyjne. Może ujrzy jakieś ciekawe rośliny? Albo rybki? Pomyślał, że to miejsce pewnie skrywało wiele cudów, tylko trzeba było chcieć je zobaczyć.
Woda była słodka, więc bez problemu mógł w niej zanurkować. Kiedy rozejrzał się w niej, dostrzegł że dno wyściełane jest pięknymi, połyskującymi kamieniami, jak ze złota i srebra. Odbijały delikatnie błyski zorzy ponad strumieniem.
Kirill uśmiechnął się. Następnie odepchnął się stopami i poruszył rękami, płynąc w stronę wodospadu. Dotykał kolorowych kamieni po drodze. Czuł się jak jakaś księżniczka Disneya. W tej chwili najpewniej Ariel. Ariel… ciąg skojarzeń przywiódł mu na myśl Alice. Nie pamiętał jednak, w jakim była stanie, więc nie było to bolesne.
Dotarł do wodospadu. Wtedy wynurzył się i zaczerpnął powietrza. Wyciągnął rękę w stronę spadającej wody. Miał nadzieję, że był w stanie ją znieść i nie przygniecie go niczym Niagara. Ciekawiło go, czy natrafi na kamień po drugiej stronie, czy też na powietrze i grotę.

Wodospad nie był zbyt ciężki do przepłynięcia na drugą stronę. Nie miał więc problemu z przedostaniem się na jego tył.
Nie zastał tam ściany z kamienia, a otwartą przestrzeń i grotę. Rozświetlały ją światła zorzy, wiodły gdzieś dalej, jakby wydrążonym w kamieniu korytarzem, aż ten nie zakręcał, znikając mu z oczu.

***

Joakim poczuł woń kwiatów i intensywne, nieco lepkie ciepło na policzku. Pochodziło z otoczenia, powietrze zdawało się silnie przesycone wodą.
Kwiaty? Czy nie było zimy? To było miłe zaskoczenie. Rozejrzał się w ich poszukiwaniu. Nikt tego o nim nie wiedział, ale tak właściwie bardzo lubił kwiaty. Nie znaczyło to, że je kupował, albo sadził. Ładnie wyglądały i pachniały, niektóre nawet były jadalne. Czego tu nie lubić?
Dostrzegł zielono, złote światła… Przypominały mgłę. Dahl leżał w niewielkiej grocie, która porastały rośliny, mchy, ale i egzotyczne kwiaty, które kompletnie nie komponowały się z widokiem zorzy polarnej. Naoglądał się jej na Antarktydzie. Ta jednak zdawała się zupełnie inna. Było tu też bardzo ciepło. Dostrzegł, że na płatkach jednego z kwiatów osiadła rosa, czy może sam nektar w płynnej postaci. Powoli kropla spływała po płatkach, dążąc do swego upadku na kamienie poniżej rośliny.
Ten widok go… podniecił.
- Co jest ze mną nie tak? - zaśmiał się niezręcznie. - A teraz mówię do siebie - uświadomił sobie.
Czy był po LSD? Te światła… zieleń, złoto… oczywiście widział już w życiu zorzę, ale to nie była zorza. A w każdym razie nie taka zwyczajna. Zdawała się jednak równie piękna, a może i piękniejsza od tej naturalnej. Nigdy też nie widział takich roślin. Uświadomił sobie, że płatki niektórych układały się w ten sposób, że kojarzyły mu się nieco z kobiecością. Wyglądało to egzotycznie i intrygująco. Brakowało tylko koktajli z marakują, mango i innymi afrodyzjakami.
“W takiej grocie musi być jakaś piękna naga dziewica”, pomyślał. “Jak już jesteśmy w raju, to niech będzie to raj pełną parą. W sumie lepiej, gdyby nie była dziewicą. Lepiej, żeby była doświadczoną, wyuzdaną i w pełni dojrzałą kobietą.”
Ruszył na jej poszukiwania.


Ruszył korytarzem. Gdy szedł, zorientował się, że za część kwiatowej woni odpowiadały tamte rośliny, ale i ta kolorowa mgła, którą uznał za zorzę, miała swój specyficzny słodki zapach. Gdy szedł jej śladem, natknął się na rozwidlenie dróg.
“Szkoda, że nie rozwidlenie nóg”, pomyślał.
Zorza ‘podążała’ korytarzem w lewą stronę. Z prawej tymczasem wiał delikatny powiew chłodniejszego powietrza.
Wyszedł też z niego nikt inny jak Kaverin.
“Dużo, dużo lepiej”, pomyślał Joakim. Na dodatek Kirill był nagi. To był ten jeden erotyczny sen, na który czekało się całe życie. Stanął w bezruchu i pożerał go wzrokiem. Spoglądał na każdą pojedynczą część jego ciała. Ramiona, dłonie, klatkę, brzuch, uda… Pokrywały je blizny, które nadawały Kaverinowi charakteru. Dahl czuł, jak z każdą chwilą robi się coraz bardziej twardy. Miał ochotę paść na kolana i wziąć do ust męskość Rosjanina. A potem obrócić go i przyprzeć do ściany. Wziąć go. Joakim nigdy w życiu nie miał przedwczesnego wytrysku, ale w tym momencie zbliżał się do czegoś takiego.

Tymczasem brwi Kaverina powędrowały w górę. Spoglądał na penisa Joakima w erekcji. Już zdążył zapomnieć, jak wielka była ta rzecz. Nie był już tak bardzo zły na Dahla, ale nie wyczekiwał tego widoku. Miał nadzieję nigdy więcej nie zobaczyć Joakima nagiego. Tym bardziej zdziwiło go, że wcale mu to nie przeszkadzało. Musiał przyznać, że był pięknym mężczyzną, a także bardzo seksownym. W tej chwili okropnie napalonym. Kirill nie miał pojęcia dlaczego, ale sam również zaczął się nakręcać.
- To te kwiaty - powiedział do Dahla. - Musi być w nich jakiś specyfik. Mam na myśli ich woń. Też nie możesz przestać myśleć o seksie?
Te słowa same uciekły z jego ust. Dlaczego to powiedział? Igrał z ogniem, choć był już oparzony przez ten płomień…
- Nawet nie masz pojęcia - mruknął Joakim.
Stali obydwoje w tym samym punkcie i nawet za bardzo nie poruszali się. Jak gdyby ktoś rzucił na nich jakieś zaklęcie.

Obaj mieli rację. Słodka woń zorzy koiła ich umysły i nerwy w najprzyjemniejszy sposób im dłużej w niej przebywali. Kirill może nie miał takiego tempa jak Joakim, ale też czuł to mrowienie w podbrzuszu. Irracjonalne w końcu nie robił nic, poza pływaniem w pięknej wodzie, obserwowaniem zorzy i ruszeniem w głąb groty.
Przez moment o tym nie myślał, zderzając się wzrokiem z Dahlem. Złote i zielone błyski mglistego światła dalej unosiły się nad ich głowami, nadając otoczeniu przyjemnego koloru. Było tu też zdecydowanie cieplej niż u samego wejścia do kompleksu tej groty. Zorza snuła się dalej, jednak, czy powinni za nią dalej podążać?

Milczeli przez chwilę, mierząc się wzrokiem.
- Też boisz się, że jak tylko się poruszysz… - Kirill zaczął.
Joakim pokiwał głową.
- Dokładnie. Jak zaczniemy się poruszać, to…
- ...nie skończymy się poruszać - dokończył Kaverin.
Dlatego też stali w bezruchu w odpowiedniej odległości. Która zdawała im się coraz bardziej nieodpowiednia.
- Myślę, że obserwowanie się nawzajem też w niczym nie pomaga - powiedział Joakim.
- Ale nie można zamknąć oczu, bo wtedy nie będzie wiadomo, gdzie jest druga osoba. I co robi - mruknął Kirill. - Ani jakie ma intencje.
- Och, ja mam same najlepsze intencje - odparł Dahl.
- Piwnica niczego cię nie nauczyła, prawda? - zapytał Kirill.
- Tylko przez nią jeszcze próbuję się kontrolować - rzekł Joakim. - Wcale mi w tym nie pomagasz.
Znowu przez chwilę milczeli.
- Może idź w stronę zorzy, a ja tu chwilę poczekam i wtedy też ruszę w tym kierunku. Może spotkamy tam kogoś jeszcze - zaproponował Kirill.
Joakim wyobraził sobie nagą Alice.
- Tak, może - powiedział.
Zrobił krok w tył, potem następny. Wygodniej byłoby po prostu obrócić się w odpowiednią stronę i tam pójść, jednak nie potrafił oderwać wzroku od rajskiego mężczyzny, jakim był Kaverin.
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:32   #526
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Wycofując się w ten sposób, Joakim zbliżał się do przejścia w lewo, gdzie wiodła zorza, jednakże nie patrząc dokąd idzie, nie wycelował i wpadł barkiem i ramieniem na ścianę korytarza, zamiast wcelować w jego otwór.
- Zazwyczaj nie mam z tym problemu - mruknął. - Jeśli chodzi o celowanie w otwór.
- Co mówisz? - Kirill krzyknął z oddali.
- Nic! - odparł Joakim.
Kiedy stracił go z oczu, zamknął oczy i zadrżał. Czuł się jak bardzo uzależniony narkoman, który świadomie odmówił przyjęcia najsłodszego specyfiku. Zaczęła narastać w nim drażliwość. Potrzebował seksu i był w stanie kontrolować się tylko przez określony czas.
“Bycie dobrym człowiekiem jest chujowe”, pomyślał.
Westchnął i ruszył już przodem w stronę zorzy. Jednak pragnął kierować się bardziej w stronę Kirilla.
Z jego rozmyślania wytrąciła go zmiana wyglądu otoczenia. Przez krótki moment zamarł, kiedy przysiągłby, że właśnie stał w sali nad swym więzieniem na Suomenlinnie. Zaraz jednak zaczął dostrzegać różnice w krajobrazie. Po pierwsze było tu mnóstwo kwiatów na ziemi, która zdominowała otoczenie źródła podziemnego. To z tych roślin pochodziła ta piękna Zorza. W suficie również była dziura, przez którą zaglądał tu Księżyc. Nie było jednak płaskorzeźby bogini.

***

Alice otworzyła oczy. Leżała na twardej skale, ale jej skórę otaczał jakiś delikatny, przyjemny materiał. Tak w pierwszej chwili uznała. Potem jednak okazało się, że w rzeczywistości były to kwiaty. Cudownie pachniały. Różowe, bordowe, czerwone, fioletowe… Ujrzała ich ogromną ilość. Przyjemny widok. Kiedy rozejrzała się dookoła, ujrzała dużo śniegu. Przypomniała jej się Islandia oraz kwiaty porastające Lofthellir. Zdawało się jednak, że te rośliny nie były iluzją. Podniosła wzrok na ogromną tarczę Księżyca. Było w nim coś mesmeryzującego. Zdawał się prawdziwą, żywą istotą, która ją obserwowała. Harper czuła, jak jego światło poruszało krwią w jej żyłach. Nigdy nie czuła się taka żywa. Kiedy wstała, spostrzegła, że była naga. Zrobiło jej się zimno. Wtem wydarzyło się coś, co odjęło jej mowę. Był to widok kompletnie niespodziewany, ale również piękny. Kwiaty wokół niej wzniosły się w powietrze i zaczęły wirować wokół niej. Następnie przybliżyły się do jej ciała i zaczęły je otulać, jak gdyby pragnęły uchronić ją przed zimnem. Stworzyła się z nich piękna suknia, która ciągnęła się aż do kostek…
Alice westchnęła zapachem kwiatów i pogładziła suknię delikatnie dłońmi. Woń była urzekająca i przyjemna. Otulała ją na płatkach, które muskały teraz jej ciało. Kobieta spojrzała ponowni na Księżyc i uśmiechnęła się do niego, jakby chciała go uwieść,tak jak on uwodził ją swoim pięknem. Zaczęła też powoli iść przed siebie. Nie wiedziała gdzie była, stanie w miejscu nie miało żadnego sensu.
Harper była tak piękna, że w tej chwili mogłaby uwieść każdego i wszystko. Księżyc zarumieniłby się na jej widok, gdyby tylko mógł. Dzielnie oświecał jej drogę. Szła przed siebie. Znajdowała się na jakiejś górze, prawie na samym szczycie. Słyszał odgłos wodospadu, ale go nie wiedziała. To intrygowało, bo każdy chciał zobaczyć wodospad, zdawało się to całkiem atrakcyjnym przeżyciem.
Wtem dotarła na sam szczyt. Spoglądała na białe pagórki rozciągające się wokół, na wijącą się rzekę, na kolorową zorzę, która wiła się tuż nad nią. W pewnym momencie spostrzegła, że śnieg zaczął inaczej trzeszczeć pod jej stopami. Jak gdyby było go tutaj dużo mniej, a pod spodem znajdowała się kamienna powierzchnia. Było to o tyle dziwne, że zdawała się idealnie wręcz równa. Nie mogła zostać stworzona przez naturę…
To zaciekawiło Alice. Podeszła do tej powierzchni, wchodząc na nią. Rozejrzała się jaki miała kształt i skąd pochodziła. Odgarnęła kosmyki włosów za ucho i znów westchnęła wonią kwiatów. To było bardzo zmysłowe doznanie, gdy kwiaty tak delikatnie łaskotały jej ciało przy każdym ruchu. Na razie jednak starała się skoncentrować na badaniu otoczenia, choć piękno tego miejsca zachęcało, by po prostu położyła się tutaj i napawała łagodnością kwiatów na swoim ciele.
Powierzchnia była okrągła, miała może dwa metry średnicy. Alice zaczęła ścierać z niej śnieg. Wnet zobaczyła kamienną płytę. Znajdowało się na niej siedem pięknie wyrzeźbionych punktów w kształt siedmioramiennych gwiazd. Układały się w Wielki Wóz. Dookoła płyty znajdowały się jakieś runy, których znaczenia Alice nie była w stanie odczytać. Spostrzegła jednak, że świeciły się punkty odpowiadające Dubhe, Megrezowi i Aliothowi.
Uniosła brwi. Przechyliła głowę gdy jej serce zabiło mocniej. W końcu ona była Dubhe, Megrezem był Kirill, a Aliothem Joakim. Przesunęła dłonią po tych punktach. Co takiego dokładnie oznaczały? Uklęknęła na tarczy gwiazdy. Po czym podniosła się z kolan i wyprostowała. Rozejrzała się naokoło, jakby spodziewała, że za moment zobaczy obu mężczyzn. Przeszła nieco dalej, szukając ich wręcz. Nie wiedziała jednak gdzie miałaby iść, więc przystanęła.
Usłyszała odgłos. Obróciła się w stronę platformy i spojrzała na nią. Ta zaczęła opadać… w dół. Najwyraźniej góra, na której stała Alice, była w środku pusta, przynajmniej w pewnych miejscach. Kiedy tylko okrąg usunął się w dół, z wnętrza wystrzeliła kolorowa poświata. Taka sama jak ta, która znajdowała się nad rzeką. Przepiękne złoto, zieleń, błękit przeplatały się z sobą, tworząc jasną i mocno świecącą paradę barw.
Alice przypomniała sobie dziwną windę do bazy, w której zmierzyła się z Zolą. Podbiegła kilka susów i wskoczyła na platformę, dosłownie zderzając się z Zorzą, która pięła się w drugą stronę. Opłynęła jej odziane w kwiaty ciało. Jej intensywna, kwiatowa woń uderzyła jej do głowy i Alice aż musiała przyklęknąć oszołomiona. Zrobiło jej się bowiem ciepło… A może było to spowodowane temperaturą w miejscu, gdzie teraz była. Tak czy inaczej, siedziała na tarczy, która zjeżdżała gdzieś na dół i oddychała spokojnie piękną wonią, która przepełniała otoczenie. Spojrzała w górę. Księżyc i blask świateł łączyły się nad nią. Były pięknym widokiem, do którego delikatnie się uśmiechnęła.

Okazało się, że była to nieco inna platforma, bo po kilku sekundach zaczęła znikać. Wpierw zrobiła się półprzezroczysta, a potem w ogóle jej nie było. Alice myślała, że spadnie, ale okazało się, że zorza ją podtrzymywała. Objęła ją i pozwalała z gracją opadać w dół. Spostrzegła grotę, którą porastały miriady kwiatów. To z ich płatków ciągnęły się jasne kolory. Na samym środku ujrzała podziemne źródło. Właśnie w jego stronę opadała. Widziała również mężczyznę. Był to… Joakim. Nagi. Stał i spoglądał na nią z dołu. Otworzył usta z wrażenia. Alice uświadomiła sobie, jak pięknie musiała wyglądać. W sukni z kwiatów, opleciona przez strumień zorzy, z gracją opadającą w dół tuż pod tarczą księżyca. Wtem dostrzegła drugiego mężczyznę, który właśnie wynurzył się zza zakrętu i przystanął na jej widok. Kirill. Również nagi.
Alice miała wrażenie, że serce jej stanęło. Poczuła się tak zawstydzona i oszołomiona sceną, że aż musiała odwrócić głowę na bok. To było jak jakaś bajka. Jedna z opowieści, które czasem czytała. Przytknęła dłoń do twarzy, by zakryć policzki, które zapłonęły jej szkarłatem. Pasowały do jej włosów i koloru kwiatów jej sukni.
Zbliżyła się do tafli wody, do której powoli była opuszczana. Wyciągnęła palce lewej stopy, jakby była ciekawa, czy może na niej stanąć. To jednak nie stało się. Zaczęła zanurzać się w wodzie, a suknia z kwiatów powoli rozpłynęła się naokoło niej. Te kwiaty które były już całkiem rozwinięte również błysnęły zorzą, te natomiast, które były jeszcze pąkami, zaczęły się rozwijać. Alice stanęła stopami na podłożu podziemnego źródła. Woda była ciepła, jednak nie za gorąca. Rozejrzała się po kwiatach, które zdradziły ją w najgorszej chwili, opadając wprost do wody. Następnie spojrzała w górę, na księżyc. Zorza zwolniła i teraz leniwie snuła się znów po grocie. Harper powoli złapała oddech. Wzięła jeden z kwiatów z wody i powąchała, a potem przełknęła ślinę i odważyła się powoli spojrzeć w stronę gdzie wcześniej widziała Joakima i Kirilla. Zaczęła teraz rozumieć, czemu widziała ich światła. Oczywiście, że chciała ich zobaczyć, ale nie spodziewała się TAKICH okoliczności. Obróciła nerwowo kwiat w palcach dłoni, których przedramionami sprytnie zasłoniła nagie piersi.

- Wow - mruknął Kirill, podchodząc w stronę Joakima.
Teraz stali obok siebie. Obydwoje zgodnie spoglądali na Alice. Pożerali ją wzrokiem. Harper musiała być ślepa, żeby nie zauważyć, jak duże były erekcje obu mężczyzn. Kiedy tak stali obok siebie, różnice w wielkościach szczególnie biły po oczach, jednak obydwoje mężczyźni zdawali się nieziemsko atrakcyjni.
- To zabawne, że próbujesz zasłaniać piersi, podczas gdy my stoimy sobie tutaj… tak po prostu - Joakim rzekł zachrypłym głosem.
Kirill ruszył w stronę podziemnego źródła. Kwiaty pięknie wirowały na jego powierzchni wokół Harper.
Alice była lekko oszołomiona. Obserwowała ich i walczyła sama ze sobą. Z jednej strony powinna zadawać pytania. Co tu robili? Jak się tu znaleźli? Co to za miejsce? Co się działo? A z drugiej… Nie mogła pozbyć się łaknienia, by ją dotknęli. Uświadomiła sobie, że nie porusza się właśnie z tego powodu. Miała bowiem wrażenie, że jeśli to uczyni, ruszy do nich biegiem…
A to nie wypadało… Nie wypadało, prawda? Nie godziło się…
Ale czuła aż ból w podbrzuszu z pragnienia. Zwłaszcza, gdy Kirill ruszył się w jej stronę. Drgnęła, co wywołało fale na powierzchni źródła, tylko więcej kwiatów zaczęło wirować. Rudowłosa upuściła kwiat do wody, tym samym opuszczając ręce. Spojrzała na Kaverina z mieszanką pytań, zachwytu i żądzy, a potem palącym spojrzeniem rzuciła nad jego ramieniem prosto w Dahla.

Joakim spoglądał akurat na pośladki Kirilla, który podążał w stronę Alice. Następnie zrobił kilka kroków do przodu i objął od tyłu Kaverina. Westchnął z ulgą, splatając dłonie w okolicy jego pępka. Poczuł, jak jego męskość otarła się o pośladek Rosjanina. To zaatakowało jego umysł ogromem rozkoszy. Przysunął twarz do jego szyi i powąchał ją. Złożył na niej delikatny pocałunek. Tymczasem mina Kirilla wskazywała na to, że momentalnie został kompletnie naćpany. A narkotykiem był dotyk Joakima. Zaczął oddychać przez usta, dużo szybciej i przymrużył oczy, spoglądając na Alice. Wydawał się lekko senny, a może po prostu na takim haju. Jego erekcja zwracała szczególną uwagę. Harper spostrzegła, że blizny Kaverinna zaczęły świecić srebrnym kolorem. Natomiast we włosach Joakima pojawiło się pojedyncze białe pasemko.
Harper obserwowała ich i aż otworzyła usta. Byli mesmeryzująco piękni. Obok siebie szczególnie. Aż chciało jej się płakać od samego patrzenia. Jak można było być tak przystojnymi… Na tej samej, przestrzeni jednego metra, gdy stali tak blisko. Aż zakręciło jej się w głowie. Zrobiła kilka kroków w ich stronę. Spokojnie, by nie przewrócić do wody, bo miała wrażenie, że zaraz to nastąpi, była tak osłupiała i otumaniona ich widokiem.
- Boże… Jesteście piękni - stwierdziła zduszonym głosem.
- Mamy go tylko dla siebie, Alice - szepnął Joakim.
Zabrzmiało to tak, jak gdyby Kirill był ich zdobyczą, którą mogli się podzielić między sobą. Zdawało się to zaskakujące, bo zazwyczaj to Harper, jako kobieta, byłaby widziana w tej roli.
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, dlaczego miałoby mi to przeszkadzać - odpowiedział Kaverin.
Wymsknął się, choć z trudem i zrobił kilka kolejnych kroków w stronę Alice. Zdawała się latarnią, która przyciągała go jakby był ćmą. Nie miał pojęcia, że pomiędzy nim i Joakimem rozciągało się światło. Zaczynało się w miejscach, w których stykali się ciałami. Od strony Joakima było białe, a od strony Kaverina srebrne. Te kolory bardzo do siebie pasowały i płynnie przechodziły.
Alice obserwowała to światło z zafascynowaniem. Ruszyła odrobinę szybciej w stronę Kirilla. Jej serce biło szybko na słowa Joakima, ale ten mylił się… To ona miała ich obu teraz dla siebie. Obu naraz. To było niesamowite jakim przyjemnym uczuciem napełniła ją ta myśl. Zbliżała się do Kaverina. Wyciągnęła w jego stronę dłoń. Zerknęła też, czy Joakim do nich dołączał. Domyślała się, po tym jak pożerał wzrokiem Kirilla, że na pewno dołączy, jak nie w tej sekundzie, to już za chwilę. Chciała dotknąć światła, które otaczało Kaverina, chciała zobaczyć, czy między nimi też takie powstanie, gdy się zetkną.
Kirill wyciągnął w jej stronę dłoń. Zrobił kolejny krok i wtedy zanurzył się do kostek w wodzie.
- Jesteś piękna - powiedział, koncentrując wzrok na jej piersiach. Potem na brzuchu… schodził też niżej.
- Obydwoje jesteście piękni - rzekł Joakim, podchodząc. - Mógłbym siedzieć i wpatrywać się w was godzinami. Jestem taki spragniony…
Kirill nic nie powiedział, bo sam też był. Chciał, żeby Dahl go ponownie przytulił, ale oczywiście nie powie tego. Joakim ruszył w ich stronę. Kiedy Alice dotknęła wyciągniętej dłoni Kirilla, przeszedł ją przyjemny dreszcz. Kiedy cofnęła dłoń, pomiędzy nimi zawisła elastyczna, cienka strużka światła. Złoto przechodziło w srebro. Harper dotknęła go drugą ręką. Była wyczuwalna, jednak nie do końca materialna. Konsystencją przypominała wodę.
- Widzicie to…? - zapytała obserwując energię, któa w tak niesamowity sposób zachowywała się pod jej palcami. Drugą ręka przesunęła po ręce Kirilla. Najpierw dłoni, potem przedramieniu i wyżej. Tym samym skracała ten ostatni metr między nimi. Przytuliła się do niego. Objęła go rękami w pasie i oparła policzek o jego pierś. Przymknęła oczy na krótką chwilę, napawając się bliskością drugiej osoby. Po chwili jednak otworzyła je. Chciała już znowu więcej.
Kirill westchnął, kiedy poczuł ciepło Alice. Jego oczy znów zrobiły się naćpane. Potem dodatkowo dołączył do nich Joakim. On również przytulił go, tylko od tyłu.
- Tę energię? - szepnął Kaverin. - Nie tylko widzę, ale czuję. Jakbyśmy byli krzemieniami… wystarczy potrzeć, żeby rozniecić ogień…
To było tak rozkoszne, że oczy mu zwilgotniały. Łzy pojawiły się w kącikach.
- A co takiego chciałbyś, żeby ci potrzeć? - zapytał Joakim, wybuchając głośnym śmiechem.
Kirill uśmiechnął się półgębkiem. Zazwyczaj takie żarty by go nie bawiły, jednak teraz rzeczywiście pragnął więcej. Nachylił się i pocałował Alice. Wsunął język w jej usta. Położył dłonie niżej na jej pośladkach i ścisnął je. Były miękkie, sprężyste, kuszące. Na co kobieta aż zamruczała mu w usta. Tymczasem Joakim dosunął biodra do Kaverina. Rosjanin czuł twardość penisa Dahla. Zazwyczaj śniła mu się w koszmarach. Tym razem przyśniła mu się w najsłodszym śnie. Kirill nie pożądał mężczyzn, zdawało się jednak, że wszystkie Gwiazdy pociągały się nawzajem bez względu na płeć. Najwyraźniej Alioth i Megrez bardzo lubili się nawzajem. No cóż, w pewnym sensie śmierć nie była niczym innym, jak końcem czasu. Kirill zastanowił się, jak Joakim zachowałby się, gdyby poznał Praserta. Pewnie ludzie wokoło postradaliby nie tylko jądra.

Kirill odsunął głowę. Spojrzał na Alice.
- Chcę cię mieć - powiedział. - I chcę, żeby on cię miał.
Alice zarumieniła się cała.
- Też chcę mieć was… I chcę na was patrzeć - powiedziała na głos czego w tej chwili pragnęła. Nie była do tego przyzwyczajona i obaj wiedzieli o tym, w końcu ‘inna Alice’ powiedziała im o tej jej cesze… Ale to nie było teraz ważne. Teraz ważne było to, że mogła ich dotykać. Harper nie mogła się powstrzymać i wyciągnęła drugą dłoń do Joakima. Aż zadrżały jej palce nim go dotknęła. Pragnęła go tak bardzo, że teraz to i jej się oczy zaszkliły.
Poczuła nagle, że Kirill złapał ją mocno za talię i pociągnął w górę. Alice była lekka i na dodatek woda pomogła wypchnąć ją w górę.
- Przenosimy cię w takim razie - rzekł.
Ruszył z nią na brzeg. Nogi Alice instynkownie oplotły się wokół pleców mężczyzny. Nie chciała spaść, choć Kirill trzymał ją mocno. Czuła jego ciało na swoim ciele. Tak właściwie w tej chwili utrzymywała się tylko na nim.
- Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem - rzekł Joakim, idąc za nimi. Spoglądał na strużkę bieli i złota pomiędzy nim i dłonią Alice. Wyglądało na to, że jak już raz powstało, światło nie znikało. Szli połączeni nim jakby pajęczyną.

Wnet Kirill położył Harper na potoku kwiatów. Przykucnął i pocałował ją w lewy policzek. Joakim uczynił to samo, tyle że z drugiej strony, w prawy.
- Będziemy się teraz bić - rzekł. - Ja i Kirill. O to, kto pierwszy w ciebie wejdzie.
- To jest walka, którą warto podjąć - odparł Kaverin. - Swoją drogą, to ja zabrałem jej dziewictwo. Więc raczej wygrałem ten spór kilka miesięcy temu.
Joakim uśmiechnął się lekko.
- Przez Tuonetar sam przy tym byłem. W pewnym sensie mnie wtedy również rozdziewiczyłeś. Odbierałem dokładnie zmysły Alice…
Kirill prychnął.
- Raczej nikt by cię nie nazwał dziewicą, biorąc pod uwagę fakt, że przeszedłeś przez połowę kobiet, które napotkałeś. Męską kurwą? Tak. Ale nie dziewicą.
- Dla ciebie bardzo chciałbym być męską kurwą - Joakim uśmiechnął się do niego. - I dla ciebie też - spojrzał na Alice.
- Czyli jakby na to nie patrzeć, miałam was obu w sobie w tym samym momencie… Dosłownie i bardziej dosłownie niż to zwyczajnie możliwe - zauważyła. Ułożyła się wygodnie na kwiatach. Były miękkie. Podobał jej się ich dotyk na jej skórze, ale to zauważyła już wcześniej. Ułożyła dłonie koło głowy, jednocześnie dając obu panom wyjątkowy widok na swoje piersi. Czekała jednak na to jak zamierzali się o nią ‘bić’.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 25-03-2020 o 20:34.
Vesca jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:32   #527
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Bardziej ja byłem w was obojgu jednocześnie - odparł Kirill. - Ale nie spierajmy się o to w tej chwili.
Joakim przysunął twarz do piersi Alice. Musnął ją językiem. Następnie zaczął ssać. Rudowłosa miała wrażenie, że zemdleje z powodu tego doznania. Co prawda już raz, kiedyś. Dawno temu w Trafford Park, kompletnie pijany to zrobił, teraz jednak był świadomy.
- Co mówiłeś? - zapytał Dahl, odchylając na chwilę głowę i spoglądając na Kirilla. Strużka światła łączyła teraz jego język z piersią Harper. Z każdą minutą było go coraz więcej pomiędzy ich trójką. Owijali się nim jakby gwiezdnym kokonem.
Kirill spoglądał na niego przez chwilę, po czym nachylił się i wsunął język do jego ust. Pocałował go mocno, na co Joakim zrobił się trochę czerwony.
- Dobra, wygrałeś - mruknął Dahl, kiedy Kirill się wycofał. - Poddaję się.
Kaverin uśmiechnął się i zszedł niżej. Chwycił kolana Alice i je rozchylił. Następnie przysunął twarz do jej krocza i przesunął językiem po całej długości jej kobiecości. Jęknął z przyjemności, czemu akompaniowała sama Harper, również jękiem przyjemności na to co zrobił i z jaką wprawą. Joakim uśmiechnął się do Alice.
- Jeszcze chwila i pęknę. Wykrwawię się - rzekł.
Chwycił jej dłoń i położył ją na swoim penisie. Był twardy niczym skała, nabrzmiały i zarumieniony od tej całej ilości krwi.
Kobieta sapnęła. Objęła go łagodnie palcami.
- Mmm, czuję… Zdecydowanie czuję… - powiedziała i przesunęła dłonią w górę i w dół chcąc zadać mu przyjemność. Miała ochotę go polizać. Ssać, tak jak on chwilę czynił z jej sutkiem.
Joakim cofnął biodra.
- Nie chcę dojść od tego - rzekł. - Tak właściwie, nie wiem, jak chcę dojść - mruknął.
Kirill cofnął usta i spojrzał na niego.
- Myślę, że dzisiaj dojdziesz wiele razy - powiedział.
Joakim znowu się zaczerwienił.
- To obietnica - Kaverin dodał.
Dahl przeniósł wzrok na Alice. Uczynił gest dłonią, wyciągając ją w jej stronę.
- Czy on zawsze taki był? - zapytał, mrużąc oczy.
Harper czuła się… paranormalnie. Właśnie miała rozchylone uda przed Kirillem Kaverinem, który trzymał między nimi głowę, ucinając sobie pogawędkę o seksie z Joakimem Dahlem, który stał o krok od Alice… To było niewyobrażalne, a jednak działo się. Czy to był jej sen? Wyśniła sobie to, umierając? Jeśli tak, to był najpiękniejszy sen w jej życiu.
- Chodź do mnie Joakimie… Daj mi sprawić sobie przyjemność, wreszcie - powiedziała. Najwyraźniej zaszła jakaś zmiana w umyśle rudowłosej i to znacząca. Nie chciała zmarnować ani odrobiny tego snu. Nie z nimi, kiedy miała taką okazję.
Dahl zadrżał. Spojrzał na Alice. Ta spostrzegła, że w jego włosach pojawiło się drugie białe pasemko. Już miał podejść...
- Nie… - rzucił tym razem Kirill. - To ja wygrałem nasze starcie pamiętasz? Ja będę pierwszy…
Joakim skrzywił się. Już miał usiąść z powrotem, kiedy ruszył w stronę Kaverina. Przykląkł i spojrzał na Kaverina, który szykował się do wejścia w Alice. Dahl skorzystał z czasu i nachylił się, żeby przesunąć językiem po wargach sromowych Harper, na co ta aż zadrżała i ponownie jęknęła. Robił to tak zupełnie inaczej niż Kirill. Joakim mruknął z przyjemności. Następnie spojrzał na erekcję Kirilla. Ten zerknął na niego w odpowiedzi.
- Nie powstrzymam cię, co? - Kaverin westchnął.
Przymrużył oczy i wstrzymał oddech, widząc głowę Joakima, która przybliżyła się do jego lędźwi. Wyciągnął język i polizał erekcję Kirilla od nasady aż po żołądź. Kaverin westchnął. Dahl okręcił językiem wokół żołędzi mężczyzny. Kaverin zaczął szybciej oddychać.
- Ty głodny kutasów skurwysynie… - mruknął.
Joakim wziął go do ust głębiej. Aż do końca. Kirillowi zrobiło się słabo. Następnie Dahl przez chwilę ssał, po czym wypuścił naślinioną męskość mężczyzny. Rudowłosa patrzyła na nich i czuła jak serce jej łomotało od podniecenia.
- Tym razem było bez zębów, dobrze - mruknął Kaverin.
- Chcę was dobrze przygotować - wyjaśnił Joakim i wrócił do kobiecości Alice. Zaczął pieścić końcówką języka jej łechtaczkę. Przesuwał po niej prędko, chcąc dać jej dużo przyjemności. Harper wydawało się, że dawanie im rozkoszy sprawiało Dahlowi ogromną radość.
- Oh… Oh Boże - jęknęła z przyjemności… Rozchyliła nieco mocniej uda dla wygody Joakima, tym samym mógł do niej lepiej dotrzeć, a ona mogła zaznać więcej rozkoszy. Aż zadrżała cała w oczekiwaniu. A przecież Kirill miał w nią wejść… Podniosła dłonie i przesunęła nimi po bokach Dahla. Chciała go dotykać.
Chciała żeby ją brali.
Żeby brali siebie.
Chciała żeby… Żeby…
Żeby pożarli, czy żeby mogła ich pożreć?

Przyjemny dreszcz przebiegł jej po plecach. Myśl ta szybko przebiegła w wirze jej myśli i tak szybko jak się pojawiła, tym dawno zapomnianym głosem, tak szybko uleciała.
- Dobra, chyba już jesteśmy gotowi, Joakimie. Zasponsorowałeś lubrykantu na co najmniej dziesięć razy - rzekł Kirill.
Przysunął bliżej biodra.
- Ja chcę to zrobić! - powiedział Joakim.
Kaverin zmarszczył brwi.
- Co chcesz zrobić? - zapytał.
- Chcę cię w nią włożyć - powiedział Dahl.
Kirill przez chwilę myślał.
- Ciekawe.
Joakim roześmiał się.
- Nie, na serio. Żeby było mi wygodniej, najlepiej odczepiłbym od ciebie twojego kutasa i bardzo mocno bym ją… nim…
- Czyli jednak odgryziesz mi go? - zapytał Kaverin.
Dahl pokręcił głową. Wyciągnął w górę dłoń, jak gdyby przysięgał.
- Nie, nie zrobię tego.
- Dobrze - odpowiedział Kirill.
Następnie spojrzał na Alice.
- Słyszałaś go w ogóle? - zapytał. - Praktycznie powiedział mi, że chciałby, abym był nie tyle człowiekiem, co biologicznym, żywym wibratorem, którym mógłby cię przerżnąć. Co to za człowiek?
- No więc… mogę? - zapytał Joakim.
Kaverin westchnął.
- No dalej - rzekł i na kolanach zrobił małe kroczki w stronę Alice i obniżył biodra.
Dahl chwycił jego męskość w dłonie i nakierował ją w stronę sromu Harper. Drugą dłonią rozchylił jej wargi sromowe, obnażając wejście wgłąb kobiety.
- To najlepsza rzecz, jaką zrobiłem w całym moim życiu - powiedział.
Odsunął napletek Kaverina, następnie sprawił, że męskość Rosjanina dotknęła błony śluzowej Alice. Wsunął całą żołądź do środka kobiety.
- Rżnij ją - rzekł Joakim. - Rżnij ją mocno - zagryzł wargę.
Znów poczuła Kirilla w sobie. Jeszcze nie całego, ale wiedziała, że za chwilę się to zmieni. Przygryzła wargę i przełożyła nogi za biodra Kaverina by było im obojgu wygodniej i bliżej. Spojrzała Kirillowi w oczy i uśmiechnęła się lekko, zachęcająco. Następnie przeniosła spojrzenie na Joakima. Obserwowała go i to jak czerpał rozkosz z obserwacji ich. To było jak ponowne przeżywanie tamtego dnia w Petersburgu, ale w zupełnie innych warunkach. Aż zamruczała przygotowując się na to ‘rżnięcie’.
Kirill opadł rękami na skałę po obu stronach Alice. Następnie wsunął się w nią powoli, czerpiąc radość z każdego kolejnego centymetra. Wnet wszedł w nią do końca. Kobieta była bardzo podniecona i przygotowana. Westchnął. Całe ciało go mrowiło. Oczy Alice zalśniły czystym złotem, kiedy zaczął poruszać biodrami.
- Mocniej! - krzyknął Joakim. - Nie jakbyś był jakimś nieśmiałym ministrantem.
Kirill posłał mu dość mocne spojrzenie. Ale zwiększył tempo.
- Dalej, daj z siebie więcej! - krzyknął Dahl.
Przesunął się za głowę Alice. Usiadł po turecku i podniósł jej głowę i oparł ją o swoją nogę. Zrobiło jej się dzięki temu nieco wygodniej i mogła lepiej obserwować Rosjanina.
- Myślę, że go wcale nie pociągasz - rzucił Joakim, spoglądając z uśmiechem na Alice.
Kirill spojrzał na niego gniewnie i tak przyspieszył, że oczy Harper zaczęły łzawić. Rudowłosa aż złapała się palcami kostki Joakima. Po chwili już niemal nie miała czasu łapać oddechów. Strużka potu poleciała po skroni Rosjanina. Wchodził i wychodził z Alice błyskawicznie. Rozlegał się głośny, rytmiczny odgłos, kiedy ich ciała się z sobą stykały. To był gorący, kompletnie zwierzęcy i nieludzki seks. Oczy Joakima błyszczały. Nie widziała go nigdy wcześniej aż tak nakręconego. Ruchy Kirilla były takie szybkie, że aż w pewnym momencie zaczęły się robić nieregularne. W jednej chwili wszedł w nią bardzo mocno i pozostał w niej dłużej, dociskając do niej biodra. Opadł na nią cały. Byli z sobą kompletnie połączeni.
Alice łapała ciężkie oddechy, kiedy wreszcie to nieludzkie tempo ustało. Poruszyła biodrami ustawiając je dla siebie wygodnie i jednocześnie teraz samej inicjując ruch, nie był może tak ostry, ale miał w sobie tonę zmysłowości i akceptacji. Podniosła jedną dłoń i wsunęła ją po ramieniu Kaverina do tyłu na jego kark. Przesuwała po jego skórze paznokciami i wsunęła palce w jego włosy, przeczesując je. Miała lekko opuchniętą dolną wargę od ciągłego przygryzania jej, kiedy Kirill posuwał ją.
- Co, straciłeś siły? - zapytał Joakim bardzo oceniającym tonem. - Masz ją zamordować kutasem, nie na niej leżeć. To kobieta, nie kanapa.
Kaverin otarł pot z czoła.
- Kto cię mianował moim trenerem osobistym? - zapytał.
Znów zaczął się poruszać. Szybko, ale nie tak szybko, jak wcześniej. Przymrużył oczy i głośno oddychał przez usta.
- Tak ją wyćwicz, żeby potem była w stanie przyjąć mnie tak łatwo, jak ciebie - dodał Dahl, ignorując pytanie Rosjanina.
Kirill powoli przyspieszał. Położył dłoń na łechtaczce i zaczął ją dodatkowo stymulować.
- Pewnie się nie zgodzisz, jak poproszę, żebyś spuścił się na mnie, a nie w niej, prawda? - Joakim zapytał po chwili zawiedzionym tonem.
Kirill spojrzał na Alice.
- Czemu on… - wszedł w nią mocno - ...tyle gada…? - powtórzył pchnięcie.
- Najwy...raźniej… Ma więcej krwi… Niż bym podejrzewa...ła - odpowiedziała u Harper i skinęła na erekcję Joakima. W końcu mówiło się, że mężczyźni mają ograniczony zasób krwi i jeśli musi napędzić męskość to odpływa z mózgu… U Joakima to najwyraźniej nie działało… Ale jakoś jej to nie dziwiło, żeby napędzić tę ‘machinę rozkoszy’ chyba trzeba było osobnego krwioobiegu. Uśmiechnęła się i zaśmiała wesoło. To jednak zostało utopione w pchnięciach Kirilla, a następnie jej jękach, gdy zaczął pieścić jej łechtaczkę. Nie mogła się już skupić. Zbliżała się bowiem do swojego orgazmu i nie była pewna jak ma się z tym, że mogłaby być pierwszą, która tu dziś dojdzie… Ani co się wtedy stanie.
- Co to kurwa jest? - zapytał Joakim, spoglądając na sufit.
Alice z trudem, ale zerknęła. Znajdowała się tam jakaś duża, zielona kula, przyczepiona do niego. I powiększała się, chociaż powoli. Przypominała kokon, czy coś w tym stylu. Kirill tymczasem zaczął ssać pierś Harper. Uderzył biodrami w nią jeszcze kilka razy i znieruchomiał. Jęknął. Rozbłysło gwałtowne, srebrne światło, które ich oślepiło. Kaverin doszedł. Dyszał.
- Właśnie tak - uwaga Joakima znów była w pełni na dwójce kochanków. - Spuść się w niej. Zalej ją spermą - mówił. Pogłaskał Alice po policzku. - Po dzisiejszym dniu będziesz cała lepka od naszego nasienia, skarbie - powiedział. - Może oszukamy biologię i zajdziesz w kolejne ciąże z nami wszystkimi - zażartował.
Kirill wyszedł z Harper. Strużka bezbarwnej, przezroczystej spermy zaczęła wylewać się z kobiety. Wnet jednak została zlizana przez Joakima. Mężczyzna następnie dokładnie oczyścił Kirilla ze śluzu Alice. Ssał jego męskość tak długo, aż wreszcie zwiotczała.
- Jestem cały… zdrętwiały - Rosjanin parsknął śmiechem, spoglądając na głowę Joakima. Położył na niej dłoń i trzy razy natarł biodrami na usta Dahla. - Tak, ssij kurwo - powiedział. Nie musiał zachęcać do tego Joakima. - No dobra, już - rzekł i odepchnął czoło mężczyzny.
- Teraz moja kolej - rzekł Fin.
Kirill przeszedł na bok, ustępując mu miejsca. Oraz kobietę.
Rudowłosa spróbowała nieco unieść się na łokciach. Spojrzała na Joakima. Chciał ją dziś wykąpać w ich nasieniu? Nie miała nic na przeciwko. Wręcz czuła ekscytację na taką wizję. Przez chwilę pobudziło to jedno nieprzyjemne skojarzenie, ale błyskawicznie się go pozbyła. Skoncentrowała się na tu i teraz i na tym, że przed sekundą był w niej Kaverin, a teraz wejdzie i Dahl. Przełknęła ślinę.
- Jak… Mnie chcesz? - zapytała siląc się na nieco pewności siebie i odwagi by zapytać.
- Długą i szeroką - Joakim zamruczał, wsuwając w nią głęboko dwa palce.
- Zapytała nie jaką, tylko jak - odpowiedział Kirill. Zajął to samo miejsce, w którym przed chwilą znajdował się Dahl.
- W sensie w jakiej pozycji? - Fin mruknął. - Czy w który otwór?
Kaverin spoglądał na tę dużą kulę pod sufitem. Teraz też ją zauważył.
- A jak byś chciała? - Dahl zapytał Alice z uśmiechem. - Przerżnę cię na pół w ten, czy inny sposób. Wszystko mi jedno, w jaki dokładnie.
Alice zastanawiała się.
- Wybacz, ale analnie nie miałam praktyki od… Za długo. Weź mnie normalnie… Tylko… Czekaj… - powiedziała, po czym podniosła się i odwróciła do niego tyłem, klękając na ziemi.
- Tylko tak. Może być? - zapytała spoglądając na niego przez ramię. W ten sposób mogła mieć go w sobie, obserwować Kirilla i dać odpocząć swoim podrapanym przez ziemię plecom po tym jak rżnął ją Kaverin.
- Oczywiście… - powiedział Joakim i zamilkł, obserwując Alice w nowej pozycji.
Widok przed jego oczami kompletnie powalał. Dahlowi wydawało się, że dosłownie fizycznie płonął. Był tak bardzo rozgrzany, że nie mógł wytrzymać. Spoglądał na rozgrzaną, wymęczoną kobiecość Alice. Była obrzęknięta z podniecenia. Wsunął w nią trzy palce i zaczął palcować. Na co rudowłosa sapnęła. Rzeczywiście trening wstępny jaki zapewnił jej Kirill dał swoje i bardziej była teraz w stanie przyjąć w siebie Joakima. Rozchyliła nieco bardziej uda i wypchnęła biodra zechęcająco w tył. Jakby zapomniała na moment, że jest człowiekiem, a nie samicą w rói. Zapraszała go, a jednocześnie, spojrzała na Kirilla. Na co patrzył? Czemu się przyglądał?
Teraz stał z boku i patrzył na to, co robił Joakim. Co prawda fizycznie był już zaspokojony, ale psychicznie chciał więcej. Nigdy do tej pory nie miał takiego libido. Przybliżył się i dosunął jeszcze jeden palec. Teraz w pochwie Alice znajdowały się trzy Dahla i jeden jego. O dziwo mieściły się, choć to była już granica. Mężczyźni poruszali dłoniami asynchronicznie, przez co Alice odczuwała bardzo charakterystyczne doznania. W pewnym momencie Dahl wysunął dłoń i wytarł na policzku Kirilla śluz Harper. Rosjanin skorzystał z tej okazji i wsunął drugi palec do środka. Joakim dołączył swoje dwa.
- Jakie to romantyczne - rzekł i parsknął śmiechem.
Kaverin uderzył prawy pośladek Alice. Dahl nie pozostawał dłużny i dał klapsa w lewy. Nie trwało długo gdy na bladej skórze Amerykanki pojawiły się dwa ślady dłoni… Prawie symetrycznie. Rosjanin mocniej chwycił całą garścią lewy. To prawie bolało. Następnie drugą dłonią chwycił kolejny i rozsunął je na boki, zdecydowanie ugniatając. Joakim też wysunął palce z pochwy i nachylił się. Zaczął lizać odbyt Harper, potem zszedł niżej… jego język był wszędzie, gdzie tylko mógł dotrzeć. Dokładnie stymulował każde zagłębienie i łuk ciała kobiety. W pewnym momencie nawet wszedł do jej odbytu i zaczął masować go okrężnie.
- Bez wątpienia po dzisiejszym dniu Alice nie będzie miała żadnych tajemnic przed nami - Kirill zażartował.
Puścił jej pośladki i sam również nachylił się. Tylko po chwili wahania sam natarł językiem na jej odbyt. Nigdy wcześniej nie robił takich rzeczy. Tymczasem Joakim wszedł w jej pochwę. Alice była podwójnie penetrowana w bardzo niestandardowy sposób.
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:33   #528
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Nie wytrzymała i złożyła’ pokłon’. Oparła czoło na dłoniach, gdy jej ciało drżało. Uraczyła ich symfonią jęków i sapnięć. Zdecydowanie miała głos i nikt nie mógł tego kwestionować, że była śpiewaczką. Obaj mieli wręcz wrażenie, że wszystkie kwiaty zadrżały, przy którymś z jej jęków.
To było tak seksowne, tak niepoprawne i na swój sposób zboczone, a ona robiła to właśnie z nimi dwoma. Kirill mógł mieć rację, prawdopodobnie gdy skończą, nie będzie miała tajemnic, przynajmniej tych związanych z sekretami jej ciała. Poruszyła się w znajomy obu sposób z tylko jednego wydarzenia… Ale jeśli będą ją nękać w ten sposób dalej - dojdzie.
Kirill jednak wycofał się jako pierwszy, choć wnet włożył w jej odbyt palec. Jakby od niechcenia penetrował ją nim. Wydawał się dużo bardziej twardy i szorstki w porównaniu do języka i Alice była wyczulona na wszelkie bodźce. Sam Joakim cofnął głowę.
- Czas wprowadzić w nią to końskie monstrum - powiedział Kirill.
- Jakbyś był dobrym kolegą, to byś odpłacił mi się - rzekł Joakim. - Mam na myśli… ja pomogłem wam z nawilżaniem, i… sam rozumiesz - zażartował. - No ale nie wszyscy ludzie są honorowi…
Kaverin milczał przez chwilę.
- Kto powiedział, że tego nie zrobię? - zapytał. - Na pewno nie ja.
Joakim zastygł w bezruchu, kompletnie zaskoczony. Tymczasem Kirill przybliżył głowę do jego krocza.
- Czas odgryźć twoje jaja - powiedział.
Przesunął językiem po mosznie Joakima. Kolana mężczyzny od razu się zgięły.
- Tylko nie przewróć się - mruknął Rosjanin.
Następnie włożył do ust oba jądra Dahla i zaczął ssać. Delikatnie masował cienką skórę językiem. Spomiędzy ust Joakima wydarł się długi jęk. Gruby penis mężczyzny spoczywał na policzku Kirilla, kiedy ten pieścił jego mosznę.
Z czystej przyjemności, Alice obserwowała ich przez ramię, nie mogąc się powstrzymać. Jakimś sposobem podniecało ją to. Podniecało ją to jak się między sobą spierali, droczyli, jak sobie dogryzali. Uśmiechnęła się ciepło. Obserwowała jak Kirill ‘przygotowywał’ Joakima.
Po chwili na moment znów spojrzała na ‘kokon’ pod sufitem. Zastanawiało ją czy jej się wcześniej przewidział? Nie, ciągle tam był, i teraz wyraźnie większy, niż przed chwilą.
Tymczasem Kirill puścił jądra Joakima. Chwycił jego penisa i zaczął bawić się napletkiem. Naciągał go na żołądź i ściągał. Masturbacja była efektem ubocznym.
- Do tej pory pamiętam doskonale tę rzecz - mruknął Kaverin.
- Na pewno postarałem się, żebyś jej nie zapomniał - przyznał Joakim.
- Tyle razy ssałem ją z przymusu - dodał Kirill. - Rozwala mnie, że teraz zrobię to z własnej chęci.
Na to Dahl nie miał co powiedzieć, taka deklaracja zaparła mu dech w piersiach.
Kaverin wyciągnął język i polizał napiętą żołądź Joakima, na co ten przymrużył oczy. Następnie wziął ją w usta. Lekko ssał, masując ją językiem.
- N-nie - szepnął Dahl. - Reaguję jak najbardziej… zagorzały… prawiczek…
Kirill wziął go głębiej w usta, a po chwili wyjął.
- Czuję te wszystkie wirusy, które na mnie przeskakują - zażartował. Nawet zakasłał niczym komik, jak gdyby już był zakażony.
- Jestem czysty, skarbie.
- Nie jestem twoim skarbem - mruknął Kaverin i raz jeszcze objął ustami Dahla.
Nadziewał się tak głęboko, jak to było możliwe. Przez chwilę walczył z odruchem wymiotnym, ale musiał cofnąć głowę. Ogromne strugi śliny i światła skapywały z Joakima.
- Już, gotowy - rzekł Kirill.
Następnie uderzył Alice w pośladek.
- Jak wcześniej był z ciebie taki ekspert… to pokaż mi, jak rżnąć tak naprawdę - uśmiechnął się lekko.
- Nie musisz dwa razy prosić - mruknął Joakim i przybliżył się do Alice.
- Uh, przepraszam, że przeszkadzam w tej przesłodkiej konwersacji… Ale prawie zaczynam się stresować… - zażartowała, gdy znów wróciła do zwyczajnej, wcześniejszej pozycji po kolejnym klepnięciu, które znów zostawiło lekki ślad na jej pośladku. Nie chciała im przerywać, tak przyjemnie się ich słuchało. Kokon przy suficie nie zdawał się być zagrożeniem, a jeśli już, to sądziła, że może był pełen konfetti z energii, żeby byli jeszcze bardziej pijani podnieceniem. Dokładnie czegoś takiego się po tym spodziewała. Uniosła się nieco na rękach i znów czekała teraz na to, aż wreszcie sam Joakim w nią wejdzie.
Dahl przysunął bliżej biodra. Następnie wsunął w nią żołądź. Lekko jęknął. Zaczął wchodzić w nią głębiej. O dziwo nawet nie miał z tym tak dużych problemów. Alice była całkiem długo przygotowywana. Czuła tę legendarną wielkość, która przyjemnie wypełniała ją w całości.
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że seks ze mną to nie tyle przyjemność, co wyzwanie - Joakim rzucił lekkim tonem.
- Dziwisz się? - zapytał Kirill.
Przysunął się do Alice i pocałował ją w usta.
- Dajesz radę? - zapytał z uśmiechem.
Rudowłosa uniosła głowę i pokiwała głową.
- Mhmm… Jest ok… Jest duży… Ale Daję radę - powiedziała z naciskiem na ‘Daję’. Nie brzmiała jednak jakby poważnie ją bolało, po prostu, jakby ekscytowała się i przystosowywała.
Tymczasem biodra Joakima cały czas w nią drążyły. Przypominały buldożera, który przybył, aby zniszczyć jej całą miednicę. Dahl miał nadzieję, że nie dojdzie po kilku sekundach. Bardzo długo był podniecony, chwilę też Kirill go zadowalał. Teraz miał do zabawy Alice i chciał bawić się przez długi czas. Napierał na nią tak długo, aż wszedł do samego końca kobiety. Sam miał w zapasie jeszcze co najmniej pięć centymetrów, ale Harper już została całkowicie anatomicznie rozparta przez męskość. Kirill nazwał ją końską i wcale się nie mylił. Joakim spoglądał z uśmiechem na otulające go, lekko spuchnięte wargi sromowe Alice. Następnie przukucnął na palcach i zaczął sprężyście poruszać nogami. Wchodził i wychodził z niej. Nie szło to tak sprawnie, jak z Kirillem, gdyż wnętrze Alice było dużo bardziej napięte i ciaśniej owijało mężczyznę. Ten jednak zwiększał tempo.
- Którego z nas wolisz? - zapytał Kaverin żartobliwie.
- Czy musi wybierać? - rzucił Joakim. - Nie musi.
- Ha! Boisz się przegranej!
- Trzymam kutasa w najpiękniejszej kobiecie na świecie. Którego wcześniej ssał najpiękniejszy facet na świecie. Możesz nazywać mnie jak chcesz, ale przegrany w żadnym wypadku… nie jestem - mruknął Dahl i jęknął.
- Wyb… Aczcie… ALE JAKBYM… MIAŁA OCENIAĆ… To przy...GHotowałabym… Wcześniej… Plakietki z ocenami… - próbowała wydusić, ale przyspieszający Joakim celnie pozbywał się jej tlenu z płuc. Musiała nieco inaczej ustawić biodra, wypiąć sie na niego mocniej i zaprzeć lepiej rękami, bo chyba by ją po prostu przewrócił i przygwoździł do tych kwiatów i ziemi… Tą lancą.
- Daj mi rękę - poprosił Kirilla.
- Słyszysz? - zapytał Kaverin. - Poprosiła mnie właśnie o rękę. Chce za mnie wyjść - zażartował Kirill i rzeczywiście podał Alice rękę. - Ze mną było jej wyraźnie lepiej.
- To znaczy tylko, że masz dużo pieniędzy. Niekoniecznie, że jesteś dobry w łóżku - zażartował Joakim.
- Zabawne… Ha… - skwitowała Alice. Wsparła się na dłoni Kirilla, dzięki czemu mogła lepiej zbalansować swoje ciało. A przy okazji wzięła jego kciuk w usta i lekko ssała, chcąc go drażnić.
Teraz tempo było wyraźniejsze i regularne. To było rzeczywiste, czyste drążenie. Jak młotem pneumatycznym. Z taką siłą, choć dużo mniejszą częstotliwością ruchów. Joakim rzeczywiście ją rżnął w pełnym tego słowa znaczeniu. Każdy pojedynczy, regularny ruch uderzał w jej miednicę i tylko czekała, aż w pewnym momencie pękną jej wszystkie kości. Seks z Kirillem przypominał sport w wolnej chwili dla przyjemności i frajdy. Seks z Joakimem natomiast przywodził na myśl sport, ale w ujęciu rankingowym i dla medali. Był może trochę bardziej satysfakcjonujący, jednak w pewnym sensie również stresował. Oboje mieli swoje zdecydowane wady i zalety.
- To jest twoja ulubiona pozycja? - zapytał Kirill. - Że do niej wróciłaś?
Najwyraźniej teraz miała nie tylko dawać z siebie wszystko, ale również konwersować.
- Wiecie, że statystycznie kobiety po stosunku ze mną mają dużo mniej intensywne bóle porodowe - Joakim rzucił zmyśloną ciekawostkę. - Mam w pewnym sensie medyczne działanie profilaktyczne, jako prewencja bólu. Biorąc pod uwagę, że faktycznie jesteś… ciężarna - mocniej pchnął. - Powinniśmy to robić regularnie.
- Jasne… Po takim młocie pneumatycznym, to zrobisz temu dziecku łagodną zjeżdżalnię z moich dróg rodnych… - zażartowała gdy miała na to oddech. Wzięła znów kciuk Kaverina do ust, okręciła wokół niego językiem i znów sobie ssała,jakby to sprawiało jej frajdę. Miała na czym się skupić dodatkowo poza tym, że czuła przyjemność i ból. Zdecydowanie była napalona. Temu nikt nie mógł zaprzeczyć.
Joakim nieco przyspieszył. Od początku wiedział, że ten seks nie będzie trwał bardzo długo i też nie zamierzał odwlekać orgazmu w nieskończoność.
- Więc… to twoja ulubiona pozycja? - Kirill powtórzył pytanie.
- Druga pod względem. Najbardziej… Lubię ujeżdżać - powiedziała na dwa pchnięcie Joakima.
Dahl poruszał biodrami.
- Ha, słyszysz? - zapytał Kirill. - Lubi mieć kontrolę.
- Lubi pracować tymi biodrami - mruknął Joakim.
- To wygląda boleśnie, ale też… zabójczo - mruknął Kirill. - Zabójczo podniecająco - westchnął, spoglądając na ogromną masę drążącą w Alice.
Dahl tymczasem westchnął i nabrał więcej powietrza. Poruszył jeszcze kilka razy… następnie poczuł ogromne ilości nasienia, które przepłynęły przez niego wgłąb Alice. Rozległ się jasny, oślepiający błysk białego światła. Joakim poruszał się jeszcze szybciej… po czym wyszedł. Pochwa Harper była tak rozepchana, że jeszcze przez chwilę pozostawała rozwarta i okrągła. Biała ciecz zaczęła z niej wypływać. Tymczasem Kirill nachylił się i językiem zaczął stymulować jej łechtaczkę. Jako jedyna jeszcze nie doszła. Joakim natomiast padł na ziemię, głośno oddychając przez usta. Wszystkie jego włosy zrobiły się białe.
Alice miała ochotę sama paść na brzuch i przez chwilę leżeć, po prostu napawając się odczuciem drżenia w jej ciele i tego ile było w niej i czyjej spermy. Kaverin nie dał jej jednak czasu na to. Zaczął ją drażnić i lizać. Była wrażliwa i kompletnie podrażniona przez ich wcześniejsze pieszczoty, a teraz jeszcze dwa rżnięcia pod rząd… Oczywistym było, że doszła dość szybko. Aż szarpnęła wręcz biodrami, potrzebowała kilku sekund odpoczynku.
- Pięć minut przerwy przed ewentualnymi rundami drugimi - poprosiła i przekręciła się na plecy. Ułożyła się wygodnie w kwiatach i oddychała relaksując się. Zamknęła oczy na moment. Czuła się… Niesamowicie.
- Wszyscy żyją? - zagadnęła, bo nagle zrobiło się cicho jak na ich wcześniejsze ochocze dialogi.
- I to jak żyją… - mruknął Kirill.
Położyli się obok siebie i spoglądali w sufit. Tymczasem kiedy Alice doszła, po otoczeniu przetoczył się trzeci, tym razem złoty błysk. Dotarł w każdy punkt groty, aż do samego sufitu. Zachwiał zielonym kokonem, którego przyczepy zaczęły puszczać… Wtem ogromna, podłużna kula odczepiła się i zaczęła spadać. Cała trójka zdążyła jedynie usiąść, kiedy kokon rozbił się tylko kilka metrów od nich. Wybuchł, pełen białej, lepkiej cieczy, która rozbryzgła się dookoła. Duże jej ilości skąpały ciała Joakima, Alice i Kirilla.
Zapadła chwila dłuższej ciszy. Joakim podniósł rękę i spojrzał na kremową substancję.
- Czy to jest…?
- Niemożliwe - odparł Kirill.
Alice jednak również zdawała się pewna, że właśnie zostali całkowicie oblani spermą. Pytanie czyją. I jak to możliwe. Spojrzała na zielone błony kokonu, spomiędzy których wygrzebywała się jakaś istota. Okazało się, że miała ludzkie kształty. To był mężczyzna. Cały w bieli. Zdawał się lekko zaspany. Rozejrzał się dookoła, spojrzał na nagie ciała trójki Gwiazd.
- Kolejna orgia - westchnął. - Jakżeby inaczej - wydawał się bardziej zirytowany, niż podekscytowany. - Czy na tej planecie została choć jedna osoba, która potrafiłaby uprawiać seks bez mojego wkładu?
Prasert Privat wyszedł i stanął, spoglądając na całą trójkę. Bez wątpienia był bardzo atrakcyjnym mężczyzną, choć teraz wyglądał trochę jak bardzo zboczony potwór. Ruszył do wody, aby się w niej obmyć.
- Za chwilę będę gotowy - rzucił.
Kirill i Joakim milczeli z szeroko rozwartymi oczami. Wyglądali komicznie.
Alice przechyliła sie do źródła i opłukala nieco twarz.
- Ja myślałam, że to był żart z tym całym nasieniem… W życiu nie sądziłam, że… Weźmiemy to tak dosłownie i zrzucimy nam niemal na głowy piniatę… - zagadnęła Kirilla i Joakima. Spojrzała na Praserta.
- Wybacz pobudkę - dodała, bo aż się poczuła lekko winna po tym w jakim nastroju na nich spadł.
Privat westchnął.
- Po prostu wszyscy chcą uprawiać ze mną seks - poskarżył się. - Nie mam chwili spokoju.
- Biedny ty…! - rzucił Kirill.
Joakim zmarszczył brwi i wyciągnął palec w stronę Praserta.
- Kim jest ten facet? - zapytał, marszcząc brwi.
- Jeśli fontanna spermy nie była dla ciebie wystarczającą wskazówką, to nie wiem, co ci…
- To jest Gwiazda Życia? - Dahl zmarszczył brwi. - Wow.
Milczał i w skupieniu obserwował Azjatę. Wnet poczuł dłoń Kirilla na swoim policzku. Wysmarował go tą obcą spermą i lekko uderzył.
- Hej, robię się zazdrosny - Rosjanin zażartował.
Dahl w odpowiedzi nabrał trochę nasienia z własnego torsu i strzepnął go na Kirilla.
- Ej… nie w oczy…!
Joakim zaśmiał się i skoczył na Kirilla, obejmując go. Przetoczyli się po ziemi, smarując się nawzajem spermą Praserta. Privat natomiast wyszedł z wody i uśmiechnął się do Alice.
- Ta dwójka… duże dzieci, co nie? - rzucił.
- Odnawiają bardzo zardzewiałą i bolesną relację… Niech się bawią… Zapasy w… nasieniu, tego jeszcze nie było - podsumowała. Nie podnosiła się spomiędzy kwiatów, nie miała siły. Jedynie siedziała i obserwowała mężczyzn. Zerknęła na Praserta, uświadamiając sobie, że stał sobie tak jakby nigdy nic obok niej…
- Eh… M… Może usiądziesz? - zaproponowała.
- Myślałem, że będziemy uprawiać seks - Privat mruknął. - Ach… chcesz mnie ujeżdżać? - domyślił się.
Znalazł miejsce obok niej i usiadł. Podparł się rękami z tyłu i szeroko rozstawił nogi. Jego penis zaczął budzić się do życia. Na szczęście nie był tak duży, jak Joakima.
- To pierwszy oficjalny… Starcon, czyż tak? - zapytał, uśmiechając się lekko. - To jest w Iterze? Gdzie jesteśmy?
Alice zerknęła na jego wytrenowane ciało i wzięła spokojny powolny wdech. Był przystojny. Był Gwiazdą, ale nie wiedziała czy chciała uprawiać z nim seks…
- Nie mam pojęcia gdzie jesteśmy, po prostu się tu obudziłam… I oni też… Te kwiaty mają tę słodką, odurzającą woń… I jakoś tak wyszło, że bez zbędnych pytań przeszliśmy wszyscy do seksu - powiedziała trochę mu tłumacząc. Mimo woli zerknęła znw na jego krocze, ale starała się utrzymywać wzrok na oczach.
Prasert zerwał jeden z kwiatów i go powąchał.
- Te kwiaty ładnie pachną, ale to mimo wszystko stosunkowo zwykłe kwiaty - rzekł. - Jeżeli chcieliście uprawiać z sobą seks, to na pewno nie możecie je za to winić. Zresztą nie jest to wcale powód do obwiniania - dodał. - Choć żyjemy w kulturach, które demonizują seks, jest on tak naturalny, jak jedzenie czy spanie. To część życia.
- Hej, Alice! - rzucił Joakim. - Chciałaś widzieć nas razem, tak? Jak to sobie wyobrażałaś?
Kirill leżał na skale, a na nim znajdował się przytulający go Dahl.
- Zastanów się dobrze, zanim odpowiesz - dodał Kaverin.
- Masz szczęście, zaliczysz jednego dnia całą naszą trójkę - dodał Joakim, spoglądając na Praserta.
- Przestań tak na niego patrzeć. Znów tak na niego patrzysz! - Kirill świetnie się czuł, w komiczny sposób udając zazdrość.
Alice zarumieniła się lekko. Miała puścić wodze fantazji? Usiadła przodem do Joakima i Kirilla i zrobiła lekko zamyśloną minę. Mogli być wręcz pewni… Niemal widzieli jak układała ich sobie w głowie i szukała układu, który najbardziej by jej się podobał. Przechyliła lekko głowę na bok. Uniosła kącik ust.
- Chciałabym zobaczyć… Jak Kirill bierze cię… Tak jak ja ci się podstawiłam - było coś pociągającego w dwóch wizjach: Kirilla biorącego Joakima, a także Joakima na czworakach.
- A potem chciałabym zobaczyć jak Kirill cię dosiada… Ale to już druga myśl, dla sprawiedliwości… W końcu jak jeden weźmie drugiego to i w druga stronę - stwierdziła, zarządzając jak scenarzystka. Uniosła kąciki ust zadowolona z samej siebie, że odważyła się to w ogóle powiedzieć.
- Co myślisz? - zapytała Praserta o zdanie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:35   #529
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Myślę, że to największy penis, jakiego w życiu widziałem - mruknął Privat, spoglądając na krocze Joakima.
Wyglądał tak, jak gdyby obliczał coś w głowie i analizował. Potem przeniósł wzrok na Kirilla. Zwiesił głowę i wyraźnie posmutniał. Zadrżał.
- Chyba cię nie lubi - mruknął Joakim do Kaverina.
- Przykro mi po prostu na to, co ci się przytrafiło - rzekł Prasert. - Stracić w taki sposób zdolność tworzenia życia… Tragiczne. No cóż, zajmie to trochę czasu - zamyślił się.
- Co zajmie trochę czasu? - Kirill zmarszczył brwi.
- Jak co? Nie rozumiem - Privat odparł.
Joakim spojrzał na niego nieco dłużej.
- Powiedziałeś, że coś zajmie dużo czasu.
- Albo energii - rzekł Prasert. - Poza tym jesteś Gwiazdą, więc nie wiem, jak to przebiegnie. Rekreacja twojej płci. Skoro byłem w stanie dać siostrze jajniki, to tobie raczej mogę stworzyć jądra.
Kirill mrugał dość szybko, nie rozumiejąc.
Alice uniosła brwi.
- Czekaj… Możesz oddać mu jądra, w sensie możliwość posiadania dzieci, w sensie…? - powiedziała zaskoczona. No tak, to miało sens. Był Gwiazdą Życia, coś takiego było w jego interesie.
- Dam ci swoją energię byś mógł to zrobić - powiedziała poważnie.
- Tyle że musi to mieć miejsce w prawdziwym świecie. To znaczy na ziemi - rzekł Prasert. - Co nie znaczy, że nie możemy zebrać tej energii już teraz. Tak właściwie, jeśli już jesteśmy taką kochającą się rodziną i robimy sobie nawzajem przysługi, to nie miałbym nic przeciwko, gdybyśmy spotykali regularnie - powiedział do Alice. - Powiedzmy raz w miesiącu. Byłbym zachwycony stałymi dostawami energii. Muszę wyżywić dzieci - wzruszył ramionami. - Jedno zbliżenie na miesiąc powinno być w stanie zapewnić im przyszłość - zmrużył oczy, zastanawiając się.
Kirill oddychał głośno przez usta.
- Nie rozumiem, może mi ktoś wytłumaczyć?
- Gwiazda Śmierci zabrała ci jaja, Gwiazda Życia ci je odda - odpowiedział Joakim. - I jak tu nie wierzyć stereotypom - zaśmiał się. - To czyni mnie szczęśliwym.
Kaverin rozpłakał się. Chyba wszyscy założyli, że Alice nie będzie miała problemu z oddawaniem się Prasertowi każdego miesiąca. Bo zdawało się, że teraz tak Privat chciał zbierać od niej energię.
Alice była lekko oszołomiona.
- Ale że w Iterze? - zapytała kontrolnie.
- Albo na Ziemi - odpowiedział Prasert. - Koniec końców jaka to różnica? Seks to seks.
- Też chciałbym mieć wymówkę, żeby regularnie móc uprawiać seks z kimś tak atrakcyjnym - mruknął Joakim. - I jeszcze nazywać to dobrym uczynkiem dla jąder Kirilla.
Kaverin parsknął na to śmiechem.
- Jestem w szoku - mruknął.
Privat uśmiechnął się lekko. Cieszył się, że nie został zbudzony na darmo. Orgie były przyjemne, ale miały miejsce codziennie. Takie, z których coś wynikało, zdarzały się rzadko.
- Czy to byłoby zbyt niemoralne dla ciebie? - zapytał Alice.
Harper przyglądała się Kaverinowi, który był w szoku. Mogła podarować mu taki prezent… I kosztem byłoby to, że uprawiałaby seks z gwiazdą Życia… Zastanawiała się nad tym.
- Dobrze… Jeśli zdołasz mu pomóc, zgadzam się - powiedziała i wyciągnęła rękę do Praserta. Na znak zawarcia umowy.
Privat uścisnął ją mocno. Po ciele Alice przebiegł elektryczny dreszcz. Poczuła się nagle pełna wigoru, energii i siły. Pełna… no cóż, życia. Pomiędzy ich dłoniami pojawiła się strużka niebieskozłotego światła.
- Ładne to - rzekł.
- A teraz wsiadaj na naszego nowego przyjaciela i zacznij pracować na nowe jądra Kirilla - rzucił Joakim do Alice i poklepał Kaverina po ramieniu. Który znowu wybuchł śmiechem.
- Jak to brzmi… - pokręcił głową. - Nie będę musiał brać zastrzyków - uświadomił sobie.
Prasert był już w odpowiedniej pozycji. Alice obserwowała go nie puszczając jego dłoni. Kosmyki jej włosów zabłyszczały złotem. Dopiero wtedy podniosła się i podeszła do niego te ostatnie dzielące ich centymetry. Stanęła nad nim okrakiem, ustawiając stopy przy jego miednicy. Po czym po prostu zaczęła się opuszczać. Wsparła się ręką o ziemię i ułożyła nogi na kolanach. Musiała rozchylić uda bardziej by nacelować na jego penisa, ale wkrótce… Siedziała na nim, chowając jego męskość w sobie. Wzięła spokojny wdech, przyzwyczając się do kompletnie nowego kształtu i ciała w sobie, jednocześnie próbowała zaakceptować ten fakt w głowie. Obserwowała twarz Praserta i rozluźniała się. Po czym odrobinę się uniosła i poruszyła biodrami, sprawdzając kąty i jak było jej najlepiej. Obserwowała też jego reakcję, nasłuchując czy Kaverin lub Dahl mieli jakiś komentarz. Prawdą było, że nieco się wstydziła.
- Wow… - mruknął Joakim. - Spójrz na jej piersi.
Nie musiał tego mówić Kirillowi, który je bardzo bacznie podziwiał.
- Czy to w porządku, że wcale nie czuję się o nią zazdrosny? - zapytał Dahl. - Jak widzę, kiedy uprawia seks z tobą lub nim, to się tylko podniecam.
Następnie opadł na kolana. Wygiął seksownie plecy i zaczął na czworakach bardzo powoli podążać w stronę Alice i Praserta. Wypinał pośladki w stronę Kirilla. Szeroko rozstawił nogi. Harper widziała pękatą męskość, która między nimi zwisała. Joakim potrafił być bardzo męski, ale kiedy chciał, mógł również zachowywać się niezwykle kobieco i kusząco. Był atrakcyjny i podniecający w każdym wydaniu.
- Wiesz dobrze, jaką kurwą jestem na rosyjskie kutasy - powiedział. - Nie każ mi dłużej czekać.
Kirill spojrzał na pośladki Dahla.
- Myślę, że twoja wizja, Alice, zostanie spełniona - mówił. Jego erekcja regenerowała się w szybkim tempie.
Prasert tymczasem uśmiechnął się do Harper.
- Chcesz mały dopalacz? - zaproponował jej.
Alice miała leciutko rozchylone usta, obserwując Joakima, który uwodził Kirilla. Słowa Praserta zwróciły znów jej uwagę. Spojrzała mu w oczy.
- Jaki dopalacz? - zapytała.
- Pocałuj mnie - rzucił Privat. - To się dowiesz - dodał, co zabrzmiało jak wyzwanie.
Tymczasem Joakim poruszył białymi włosami i zerknął za siebie w stronę Kaverina.
- Chcę, żebyś mnie przerżnął tak mocno, jak Alice. Chcę drżeć pod tobą z bólu i rozkoszy - mruknął. - Przejeb mnie tak, żeby prostata bolała mnie przez tydzień.
- Kto nauczył cię takich tekstów? - zaśmiał się Kirill. - Nie musisz mnie kusić, ja na serio chcę cię wyruchać z góry na dół - mruknął i opadł na kolana przed pośladkami Dahla.
Były pełne, owłosione, ładnie uformowane. Bez wątpienia męskie. To miał być jego pierwszy raz z mężczyzną w ten sposób. Nabrał trochę spermy Praserta i wtarł ją w odbyt Joakima. Chciał skorzystać z niej jak z lubrykantu.
- Tak, właśnie tak - mruknął Dahl. - Jak będziesz jeszcze chwilę zwlekał, to zwalę Alice z Gwiazdy Życia i to jemu zrobię dobrze. I nici z twoich now…
- Dobra, rozumiem - mruknął Kirill i wsunął pierwszy palec wgłąb Joakima. - Jeszcze będziesz żałował, że się na to zgodziłeś - zapowiedział i dołączył drugi palec… a potem trzeci. - Zdaje się, że twoja pojemność odpowiada twojej wielkości - mruknął.
- Twoi chłopcy dobrze mnie przygotowali.
Alice nie wiedziała, o czym mówili. To zdawało się interesujące. Prasert jednak skutecznie rozpraszał ją i ciężko jej było skoncentrować na dwóch pozostałych mężczyznach.
- Więc jak będzie? - zapytał Taj.
Alice musiała się skoncentrować, w końcu… W końcu nie mogła tak na nim siedzieć bezczynnie i gapić się na nich, choć to mogło być wspaniałe widowisko. Miała coś jednak do zrobienia. Zrobiła zaciętą minę, po czym pochyliła się i pocałowała go. Drugi raz odkąd się znali.
Wtem nagle… wszystko się zmieniło. Prasert ją czymś zaraził. Poczuła, jak krew zaczęła dużo szybciej krążyć w jej żyłach. Oddychała głośno. Mocniej odczuwała rozkosz. Penis Privata sprawiał jej miniaturowe orgazmy przy każdym opuszczeniu się na niego. Poczuła wzbierające w niej pożądanie. Kolory zrobiły się bardzo jaskrawe. Dźwięki wyostrzone. Spojrzała na twarz Praserta i doszła do wniosku, że był najprzystojniejszym mężczyzną na świecie. A przecież był też Joakim i Kirill… Ale to Prasert przykuwał w tej chwili jej uwagę. Miał obiektywnie najcudowniej wyrzeźbione ciało. Mogła uczyć się anatomii z jego mięśni. Wprowadził ją jednym pocałunkiem w całkowitą ruję. Głośny, miarowy rytm jej serca brzmiał w jej uszach niczym perkusja. Była kobietą i pragnęła być kobietą. Dla tego właśnie mężczyzny.
Rudowłosa otworzyła szerzej oczy. Oparła dłonie na jego ramionach i uniosła biodra ponownie, by znów je na niego opuścić. Ta muzyka, którą teraz z siebie wydała, była zupełnie czymś innym niż wcześniej. Szalonym. Bez kontroli. Pięknym. Całkowicie bez ograniczeń i lubieżnym. Chciała sprawić mu przyjemność dźwiękami i ruchami, dlatego zaraz zaczęła go ujeżdżać, a każdy ruch dawał jej rozkosz, przez co nakręcała się tylko bardziej. Zupełnie się zatraciła dla tego by go dosiadać. Nie miała żadnego hamulca. Teraz była kobietą, tylko po to, by doświadczać tego, do czego była stworzona. Prasertowi było bardzo dobrze. Uśmiechnął się, spoglądając na to, co jej zrobił. Zdawała się zadowolona. On czuł bez wątpienia dużą radość. Nie tylko odczuwał rzeczywiście duże podniecenie, to jeszcze spijał ukradkiem energię Dubhe. Nie było jej tak wiele, jak poprzednim razem. Ostatnio Alice musiała bardzo aktywnie z niej skorzystać. Mimo to i tak zaczął magazynować to, co zostało.
Tymczasem Kirill splunął na swoją męskość i wszedł w Joakima. To wydawało się takie nierealne. Dahl błyskawicznie go pochłonął i nie miał z tym najmniejszych problemów. Jęknął, odczuwając w sobie penisa Kaverina.
- Ty na serio bardzo lubisz… każdy seks - powiedział Kirill, lekko zaskoczony. - Myślałem, że jesteś bardzo dominującym… topem, ale najwyraźniej…
Joakim wspiął się na ramionach. Miał szeroko rozstawione nogi i wypięte pośladki. To nie była wygodna pozycja, ale bardzo dobrze wyglądała. A Dahl chciał być pożądany i podziwiany zawsze i w każdym wydaniu.
- Kurwa - jęknął Kaverin.
Chwycił biodra Dahla i zaczął na niego nacierać.
- Nie tak nieśmiało - rzucił Joakim zirytowany. - Nie zabijesz mnie, no dalej…! Rżnij.
Więc Kirill rżnął. Oddychał przez usta i zaczął bardzo szybko poruszać biodrami, tak jak wcześniej czynił to przy Alice. Dahl jęknął z rozkoszy. Regularne drażnienie odbytu przez męskość Kaverina podniecało go i syciło. Lubił czuć w sobie jego ciężar. Sam w międzyczasie stwardniał.

Tymczasem Prasert chwycił mocno Harper i wstał. Teraz sam zaczął poruszać biodrami, wchodząc w nią mocno i szybko. Bez wątpienia jego mięśnie nie tylko wyglądały, ale kiedy trzeba było, to również pracowały. Alice zawisła na nim, czując regularnie wsuwającą się męskość. Już trzecią z kolei tego wieczoru. Prasert lekko zagryzł jej obojczyki. Dłonie trzymał na pośladkach. Nasuwał je i wysuwał ze swojego penisa, praktycznie masturbując się jej miednicą.
Alice nawet nie mogła się skupić, by spojrzeć na Kirilla i Joakima, bowiem całkowicie była poddana rozkoszy bycia braną przez Praserta. Wyczuł, że jej energia będzie potrzebowała po tym czasu na odpoczynek, ale to akurat pasowało do harmonogramu, który zaproponował. Za miesiąc powinna ją odzyskać. Teraz i tak pobierał jej dość, by wykarmić dzieciaki.
Harper oparła swój biust o jego klatkę piersiową, a ręce splotła na jego karku. Co prawda skrzyżowała mu nogi na wysokości pośladków, ale to tak naprawdę on ją całą utrzymywał i brał. Na stojąco. Joakim miał na to widok, gdy tylko zdarzyło mu się unieść głowę między pchnięciami Kirilla.
Prasert coraz bardziej się zaangażował. Seks był dla niego stałą częścią każdego dnia. Czuł się w tej chwili trochę jak gwiazda porno, która przez moment zapomniała, że jest w pracy i na planie. Pobieranie energii zaczęło się robić sprawą drugorzędową. Nie przestając ją brać, położył ją na ziemi i teraz brał ją tak, jak wcześniej Joakim i Kirill. Ustawił ją w takim akurat miejscu, że tuż nad sobą zobaczyła twarz Dahla. Nachylił się i pocałował ją lekko. Obydwoje byli brani w tej samej chwili i tuż obok siebie. To była tak surrealna scena… ale jakże rozkoszna…
Kobieta wylądowała na plecach, a teraz w jej zasięgu wzroku pojawił się nowy mężczyzna. Miała świadomość bycia braną przez Praserta, ale dlaczego nie miałaby spełniać też tego co i ten mężczyzna pragnął, a chciał ją całować. Jej źrenice były mocno rozszerzone. Wyglądała jakby podano jej silny afrodyzjak, albo inne tego typu narkotyki i jakoś pasowało to do jej wcześniejszych zachowań. A teraz wpiła się w usta Joakima jakby od całowania go zależało całe jej życie. Zdecydowanie nie było to lekkim pocałunkiem. Alice poinformowała go tym jak mocno pragnęła go, potrzebowała i chciała być jego. Była kobietą, w końcu właśnie po to była.
Joakim pogłębił pocałunek, a potem odsunął głowę. Ciężko było mu się skupić, bo teraz Kirill naprawdę wczuł się w swoją rolę. Tak jak go do tego zachęcał, brał go bez żadnego wyczucia i szacunku. Tak, jak chciał i jak mu było najlepiej. Dahlowi to odpowiadało dlatego, bo uważał to za podniecające i surowe.
- Nie wiem, co takiego jest w seksie z tobą - rzekł do Praserta. - Ale jestem zaintrygowany - dodał, zerkając na rozszerzone źrenice Alice. - Nie, żebym narzekał na mojego mężczyznę…
Jak na zawołanie Kirill kompletnie na niego opadł. Joakim przyległ do ziemi. Kaverin szczelnie go pokrywał, bardzo szybko poruszając tylko biodrami. Wsuwał i wysuwał się na bardzo niewielkiej długości. Joakim próbował zaczerpnąć oddech, ale nie był w stanie. Wydał po chwili długi jęk i na chwilę zapomniał o Alice i Prasercie. Taj podobnie opadł na Harper i również przyspieszył nieco ruchy. Cała czwórka była lepka, spocona i ekstremalnie podniecona.
Alice wbiła lekko paznokcie w plecy Praserta. Zbliżała się do orgazmu, większego, silniejszego niż te wszystkie drobne do których ją doprowadzał. Ten miał być kulminacyjnym i zdecydowanie mocnym. Privat poczuł to na swojej męskości. Kobieta spięła się wręcz w oczekiwaniu, dając mu więcej przyjemności swym wnętrzem.
Privat pchnął kilka razy i doszedł w niej, a Harper skończyła równo z nim z głośnym jękiem. Syknął z rozkoszy. Poczuł ogromną satysfakcję. Błękitna fala przetoczyła się po grocie. Kwiaty zaczęły intensywnie rosnąć wokoło i delikatna warstewka glonów zaczęła wzrastać na skałach i tafli podziemnego źródła.
Prasert jęknął i wyszedł z niej. Spoglądał na drżące od rozkoszy ciało Alice. Nachylił się i pocałował ją kobiecość. To wyzwoliło trzecią, jeszcze intensywniejszą ekstazę. Przetoczyła się po ciele Harper, które zgięło w pół. Potem jednak orgazm minął, podobnie jak ruja. Czuła już tylko spokój, radość i satysfakcję. Prasert jęknął po raz kolejny i położył się tuż obok niej. Kirill również musiał dojść w międzyczasie, bo wyszedł z Joakima. Teraz tylko Dahl miał erekcję, a wszyscy pozostali zdawali się kompletnie zaspokojeni i zmęczeni.
Harper była wręcz oszołomiona. Leżała łapiąc oddechy. Powoli dochodziła do siebie po tym, co przed sekundą przeżyła. Nie miała pojęcia co to było, ale było niesamowite. Zerknęła na Praserta z lekkim przestrachem, ale i nutą pożądania, w końcu poruszył jej najgłębszą, kobiecą stronę, wręcz zwierzęcą. Alice próbowała to przetworzyć. Jednocześnie spojrzała na Joakima, który był wciąż podniecony.
- Chyba trzeba by mu było pomóc - zauważyła.
Prasert usiadł i spojrzał na Joakima. Uśmiechnął się lekko. Coś w jego minie wskazywało na to, że chodziły mu po głowie różne scenariusze. Chyba jednak wahał się, lub zastanawiał. No cóż, ledwo co się znali. Czy w ogóle zamienili z sobą choć słowo?
- Mam kilka sztuczek w rękawie… - zaczął.
- A co to za sztuczki? - zapytał Joakim. - Niech zgadnę… orientalne techniki miłości… Raz w Hongkongu…
- Chyba nie jestem ciekawy twoich opowieści - powiedział Privat. - Czas cię zakneblować.
Jego oczy błysnęły błękitem. Wnet kwiaty, na których leżeli, poruszyły się. Łodygi i liście zaczęły rosnąć, ale tylko wokół Dahla. Oplotły jego szyję i ruszyły do ust. Ogromny pąk rozkwitł między wargami Joakima. Płatki najróżniejszych kolorów ozdobiły Fina. Alice doszła do wniosku, że mężczyzna zaczął z każdą sekundą coraz bardziej przypominać dzieło sztuki. High fashion. Gejowsko, ale high fashion. Pnącza zaczęły oplatać resztę jego ciała…
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-03-2020, 20:36   #530
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Rośliny zdawały się wręcz napastliwe. Mężczyzna poczuł jak jedna z łodyg zaczęła oplatać jego męskość, muskając liśćmi jego jądra i uda. Inna zaczęła przesuwać się między pośladkami. Sam Joakim obserwował cały proces, ale najlepszy widok i tak miał na miny Alice, Kirilla i Praserta, którzy go obserwowali.
Rudowłosa na przykład wyglądała, jakby obserwowała piękne dzieło sztuki. Jakby pragnęła go dotykać i napawać się jego doskonałością.
Prasert wstał. Spojrzał na Kirilla i Alice. Wnet kolejne kwiaty zaczęły budzić się do życia. Kaverin próbował zrzucić z siebie jedno z pnączy, ale wtedy drugie oplotło jego kolano… i kiedy ruszył dłonią w jego stronę, wtedy okazało się, że bark został już unieruchomiony… Szarpnął się, ale rośliny były silne. Harper również nie miała szans. Na twarzy Privata pojawił się władczy uśmieszek. Wyprostował się i zaczął od niechcenia krążyć wokół nich. Patrzył, jak zniewalał pozostałą trójkę gwiazd. Ta dominacja sprawiała mu przyjemność. Ukląkł tuż obok Joakima. Spojrzał na jego męskość i objął ją dłoniami. Wypełniała je całe i jeszcze wystawała. Delikatnie poruszył, a Dahl szarpnął się. Prasert nachylił się i Finowi już zdawało się, że weźmie go w usta… ale zamiast tego cofnął ręce.
- W sumie chyba nie mam ochoty - rzekł i uśmiechnął się do białowłosego.
Joakim chciał krzyknąć, żeby przestał się z nim droczyć, ale kwiat mu na to nie pozwalał. Szarpał się z pnączami, ale te zdawały się tylko silniejsze.
Taki sam problem miał Kaverin. Jego ramiona i nogi zostały oplecione. Kwiaty sunęły po jego skórze jak węże, co najmniej jakby szukały i badały osobę, którą owijały swymi pędami. jeden musnął jego usta, jakby pytając o pozwolenie, czy zdoła się w nie dostać inny natomiast zaczął ocierać się o jego żołądź. Tak jakby pasowało mu przebywanie w jej pobliżu. Pędy zaczęły muskać i jego męskość, ale i pośladki, tak jak to było w przypadku Joakima.

Alice zauważyła, że i na nią zaczęły się wspinać.
- Co robisz Prasercie? - zapytała spoglądając na Taja, ale widząc jego minę, zaniepokoiła się nieco. Oczywiście, że spróbowała się opierać roślinom. Te zaczęły oplatać jej dłonie i łydki. Napinały się i przesuwały z nią. Była kobietą, dla niej rośliny miały inną pozycję. W końcu potrzebowały się dostać do konkretnych partii jej ciała, a wiedziały, że była źródłem energii, tylko trzeba się było do niej dobrać.
- Hmm… - Privat rzucił od niechcenia. - To, co tylko chcę.
Spojrzał na Harper. Wtedy też kwiaty zaczęły być bardziej napastliwe. Poczuła, jak zaczęły owijać się wokół jej piersi. Zaczęły chyba wydzielać jakąś substancję, gdyż zdawały się lekko wilgotne. Kolejna łodyga ruszyła w dół, pomiędzy jej uda. Prasert obserwował to. Działo się to powoli. Tak, żeby Harper mogła w międzyczasie odejść od zmysłów.
- Chyba ustalam dominację - uśmiechnął się do niej.
- Nie powinieneś… Jesteśmy sobie równi… - powiedziała starając sie przemówić mu do rozsądku.
- Jeśli jesteśmy sobie równi, to dlaczego znajdujecie się na poziomie moich stóp? - zaśmiał się Privat.
Wtedy też jeden z liści wszedł w nią. Rozrastał się w jej wnętrzu zarówno na długość, jak i na szerokość.
Na to Alice jęknęła zaskoczona doznaniem. Bliżej temu było do krzyknięcia skonsternowania. Spróbowała się szarpnąć. Poruszyć miednicą, uciec nią w jakąś stronę od rośliny. Czuła gorąco na skórze. Pędy pięły się po niej, dwa już znalazły jej sutki, a jeden oplatał jej szyję. Wyglądała jak ubrana w piękną, perwersyjną bieliznę. Roślina zaczęła piąć się w górę, unosząc ją do siadu i powoli wyżej, by nie mogła swobodnie leżeć na ziemi, a by musiała całkowicie poddać ciężar swego ciała grawitacji, opierając go na pędach. Jej dłonie wyciągnięto w górę. Przestała być na poziomie ziemi i stóp Privata. Dzięki czemu i Kaverin i Dahl też mogli zauważyć co Prasert jej robił.

Jedno z pnączy wepchnęło się w usta Kaverina i rozrosło w charakterystyczny sposób. Poczuł intensywny, słodki smak na języku. I jego myśli lekko się zamgliły.
Joakim tymczasem zauważył, jak jeden z kwiatów otulił się wokół czubka jego męskości i zaczął drażnić go płatkami.
Prasert podszedł do Kaverina. Wyciągnął stopę i położył ją na policzku Kirilla, przygniatając go do ziemi. Rosjanin wtedy też poczuł, że jeden z pędów zaczął wzrastać w stronę jego odbytu. Nie był przekonany, że mu się to podobało. Z drugiej strony nie czuł się też fatalnie, jako że Alice i Joakim byli w tym samym położeniu. Pomyślał, że jeśli ten mężczyzna odbierze mu kalectwo, to może też zabrać mu nieco godności. Był w stanie wytrzymać to, co dla niego szykował. A przynajmniej miał takie postanowienie.
Potem Privat podszedł do Alice. Położył dłoń na jej podbrzuszu. Poczuła, jak liść w jej wnętrzu obrzękł… i w pewnym momencie pękł, zalewając ją lepką cieczą. Lekko paliła, ale nie było to wcale nieprzyjemne. Już myślała, że to będzie koniec, ale wtedy z wnętrza jej pochwy zaczęły wyrastać kolejne, malutkie roślinki. Najwyraźniej roślina złożyła w niej nasienie, które zaczęło kiełkować. Było to doznanie, którego nie można było opisać słowami i pomylić z czymkolwiek innym.
Szarpnęła się i zadrżała cała. Na swój sposób stała się rodzicielką tych kiełkujących roślin i uczucie było bardzo dziwne, szczególnie w jej umyśle. Jedynie jej usta nie były jeszcze niczym zajęte. Dwa kwiaty jednak zaczęły ocierać się o jej piersi, jakby chciały je obudzić.


Kirill poczuł jak pęd piął się w górę i wsunął w jego odbyt, zaczynając rozrastać i zadamawiać się w nowym miejscu. Wił się i poruszał, szukając najlepszego dla siebie ułożenia i jak się za moment przekonał, jego prostaty którą zaczął drażnić. Było to dziwne uczucie. Nie uważał je za przyjemne w taki oczywisty sposób. Doszedł do wniosku, że sprawiało rozkosz tylko wtedy, kiedy miałeś odpowiednie nastawienie i chciałeś odczuwać z tego powodu przyjemność. Tak samo jak to rozpieranie. Miał lekkie PTSD, przypominając sobie niektóre sceny z przeszłości, kiedy był w podobny sposób zniewalany. Teraz jednak powtarzał sobie, że to był jego własny wybór, choć w rzeczywistości wcale nie miał takiej pewności.

Joakim tymczasem był świadkiem tego co działo się z Alice i Kirillem i tego jak zachowywał się przy tym Prasert. Rośliny zachowywały się przy nim spokojniej, nie na tyle, by przestał być podniecony, ale zupełnie tak, jakby z premedytacją miał czekać. Jakby miał to obserwować. W końcu jeśli ktokolwiek w tym towarzystwie był ‘zagrożeniem’ dla Praserta, to on. Kwiat na jego męskości poruszył się inaczej, zmienił nieco kształt w kielich i zaczął go ssać, pochłaniając. To mogło rozproszyć.
Privat wtedy właśnie wrócił do niego. Usiadł na jego brzuchu okrakiem, opierając ciężar ciała głównie na nogach po obu stronach Joakima. Tymczasem kwiat szczelnie pokrył ogrom podbrzusza Dahla. Lekko pulsował i ssał. Było to cholernie przyjemne, ale też w taki jakby… niewłaściwy sposób. Doprowadzało go to do szału. Przypominało torturę. Co prawda erotycznej rozkoszy, ale mimo wszystko torturę. Privat spoglądał na niego z tym swoim uśmieszkiem. Joakim czuł cały wachlarz najróżniejszych emocji względem tego mężczyzny. Był nim zirytowany, zainteresowany, chciał mu przywalić, też pocałować…
- Może włączę cię do mojej kolekcji - mruknął Prasert i położył palec wskazujący na podbródku mężczyzny. - Może byłbyś interesującym okazem biologicznym.
Pnącza gęsto porastały mężczyznę. Kolejne zaczęły wdzierać się do jego odbytu, który po Kirillu wciąż nie stawiał większego oporu. Joakim zaczął oddychać przez nos dużo szybciej. Czuł, jak szybko biło jego serce. Wtem znienacka poczuł dziwny spokój. Błękitna energia otulała go z każdej strony, próbowała nim zawładnąć. Na tę chwilę jej się to udało. Wtem jednak oczy Dahla zaświeciły przez moment czystą bielą. Jakby stracił tęczówki i źrenice, a zostało samo białko. Z jego ciała wydobył się krótki puls bieli. Wtem wszystkie rośliny, które go porastały, zaczęły więdnąć i umierać. Prasert zmarszczył brwi i stał. Zaatakował Joakima kolejną kaskadę kwiatów. Te przez chwilę go oplatały, ale rozległ się drugi puls i zginęły. Privat otworzył usta. Joakim skorzystał z okazji i podciął mu nogi. Taj upadł. Wnet poczuł na sobie ciało Dahla.
- Jestem na ciebie bardzo zły - powiedział i wdarł się językiem do gardła Praserta.

Kaverin natomiast nie miał jak pozbyć się pędów Praserta. Widział spór między Privatem i Dahlem. Na jego oczach Życie zmierzyło się ze Śmiercią i popadli w impas, który Joakim zakończył jednym prostym cięciem, powalając Praserta. Obaj byli teraz na ziemi Złączeni w uścisku kompletnie ograniczającym przestrzeń między ich ciałami… I całowali się, a przynajmniej, Dahl całował Privata. Na swój sposób koncepcja tego co obserwował, była podniecająca, a może to te rośliny mieszały mu w głowie, bo znów poczuł się podniecony. Jego oczy lekko zaczęły połyskiwać błękitem, jakby jego ciało spierało się z mocą Phecdy.

Alice obserwowała w osłupieniu jak Joakim i Prasert mierzyli się. Z jakiegoś powodu wydawali jej się bardzo podobni. Tak samo podniecający, w pewien drapieżny i dominujący sposób. Rozproszyło ją jednak dziwne ukłucie w okolicy lewego sutka i aż jęknęła zaskoczona, spoglądając w dół. Wtedy jeden z pędów oplótł jej oczy blokując jej wizję. Miała być poddana i tylko czuć. Taki był zamysł. Nie była im potrzebna świadoma.
- Po...mocy?! - rzuciła na głos, mając nadzieję, że może Joakim sobie o niej przypomni… Albo Prasert zlituje.
Mężczyźni byli jednak zajęci sobą nawzajem. Chwilowo Alice została przez wszystkich zapomniana. Kirill pomyślał, że w życiu nie był podniecony przez taki długi czas. Jego ciało z trudem nadążało za tym wszystkim, co się tu działo. Miał wrażenie, że Harper dzieliła dokładnie te same odczucia, co on. Przymknął oczy i postanowił czerpać przyjemność z tej sytuacji, bo najwyraźniej i tak nie miał na nią wpływu. Technicznie mógł próbować skorzystać ze swojej mocy, żeby się wyswobodzić. Alice pewnie też mogłaby skonsumować pnącza, ale postanowiła tego nie robić. Najwyraźniej mieli grać do rytmu Praserta. A teraz to może Joakima? Balans sił był w tej chwili bardzo płynny.
Dahl cofnął głowę.
- Chcę cię przerżnąć - powiedział do Praserta.
Ten uśmiechnął się do niego z kpiną.
- No dalej - rzekł. Ton wskazywał na to, że mogła to być pułapka. Tylko czy Joakim był w stanie w nią nie wpaść?

Pędy chwilowo odpuściły atakowanie Joakima, czekały na sygnał od Praserta co mają w jego temacie robić. Niecierpliwiły się, ale były posłuszne. Co innego w przypadku tych przy ciele Kirilla. Pozwalały sobie ile wlezie, zwłaszcza kiedy mężczyzna poddał się i przestał opierać. Wyczuły to i jak na zawołanie zaczęły bardziej ochoczo go drażnić i pieścić. Znów poczuł tę słodką substancję w ustach i przestał się zastanawiać nad czymkolwiek co go niepokoiło.
Kirill naprężał się. Różne jego mięśnie zginały się i prostowały w zależności od tego, jak kwiaty na niego w danej chwili oddziaływały. Jego ciało było nieprzyzwyczajone do tego rodzaju pieszczot. W ogóle w życiu nie doświadczył wielu pieszczot, więc to, co działo się tutaj, zaczęło go rozkosznie paraliżować. I im bardziej odpuszczał, tym rośliny były bardziej głodne. Kaverin czuł, jak rozrastały się w jego odbycie i jak bardzo zwiększała się ich objętość. Lekko poruszały się w jego środku. Inne kwiaty stymulowały jego męskość. Wilgotne płatki pieściły żołądź, niektóre łodygi owijały się wokół niej niczym węże. Czuł, że za chwilę dojdzie, i tak też się stało. Rośliny były głodne jego nasienia i nie przestały go stymulować nawet po orgazmie.
- Nie… - szepnął. - Już dość - poprosił.
Joakim mocno chwycił nogi Praserta i je rozchylił. Wsunął palec w odbyt mężczyzny. Nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia. Privat uśmiechał się do niego cały czas tym kpiącym uśmieszkiem, który doprowadzał Dahla do szału.
- Czy to nie byłoby zabawne, gdybym zmienił twoje ciało? - zaśmiał się Prasert. - Ciekawe jakby ci się spodobało, gdyby twój penis skurczył się kilka razy… A może zmienię go w łechtaczkę? Wtedy byłby naprawdę mały.
Joakim zmarszczył brwi.
- Jeśli takie jest twoje wyobrażenie co do brudnej, podniecającej gadki, to musisz się dużo nauczyć… - zawiesił głos.
Zastygł w bezruchu. Bał się, że jeśli wejdzie w Praserta, to rzeczywiście ten rzuci na niego jakąś klątwę. Cholerna Gwiazda Życia!

Pędy nie posłuchały jednak Kirilla. Nie miał nad nimi żadnej kontroli i robiły z nim co chciały. Penetrowały i zamierzały doprowadzić go do kolejnego orgazmu, a może i jeszcze jednego, jeśli będa miały na to ochotę. W tej chwili służył im, tak jak pozwolił na to Privat.
Prasert wsparł się na ramionach i pocałował Joakima.
- Strach cię obleciał? - zapytał.
Dahl wsunął w niego drugi palec i Privat skrzywił się przez moment, ale wnet przyzwyczaił się. Jak na razie Joakim nie robił niczego, czego nie robiliby regularnie Han, Alexiei czy Warun. Z drugiej strony żaden z nich nie posiadał tak dużego penisa i to lekko deprymowało Praserta, choć nie dał tego po sobie poznać.
- Przerżnę cię czymkolwiek będę chciał - powiedział Joakim. - Nawet mikropenisem.
Privat obserwował mężczyznę, który nakierował biodra na wejście do jego wnętrza. Na twarzy Dahla rysowało się tak wielkie zacięcie, że aż wydawało się to Prasertowi zabawne. Potem jednak skończyły mu się powody do śmiechu, kiedy poczuł napierające na jego wnętrze monstrum. Joakim splunął dla lepszego poślizgu.
Tymczasem pędy znów natarły na Alice. Zaczęły spijać z niej wszystkie soki. Pieściły jej wargi, wnętrze - zarówno pochwy, jak i odbytu. Kobieta była już wymęczona po trzech mężczyznach, a rozkosze nie chciały się skończyć. Delikatne prątki kwiatów bawiły się jej łechtaczką, stymulując ją bez przerwy. Poczuła, że za chwilę dojdzie.
Harper pokręciła głową, chcąc uwolnić oczy od roślina, która ograniczyła ruch jej głowy i widoczność. Słyszała dyszącego Kaverina i słyszała że odrobinę dalej, ale nadal w pobliżu był Joakim i Prasert. Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale rośliny wykorzystały to, by wepchnąć w nie jeden z kwiatów. Kobieta jęknęła zaskoczona i poczuła na języku te same pręciki, które doprowadzały jej łechtaczkę do stanu kompletnego podniecenia i gotowości. Błękitne światło powoli otuliło jej skórę. Wszystkie pędy, które wyrosły z jej płci oplotły jej ciało muskając i gładząc jej skórę. Jej piersi były podsadzone i pocierane przez dwa duże kwiaty, które w końcu otuliły się wokół jej sutków i zaczęły je ssać. Na co Alice wydała przeciągły jęk. Próbowała się znów szarpnąć roślinom. Pulsy podniecenia przechodziły po jej ciele falą i miała dziwne wrażenie, że jeśli dojdzie, to nie sprawi, że roślina przestanie. Próbowała się więc powstrzymywać. Co pędy wyczuły.

Kaverin tymczasem dochodził do punktu krytycznego, gdzie był bliski orgazmu i on również czuł, że rośliny tylko na to czekały. To już nie było przyjemne uczucie. Miał wrażenie, że rośliny chciały od jego ciała więcej, niż mogło dać. Czuł się w środku kompletnie pusty. Nie miał już w sobie ani mililitra nasienia. Wtem jednak pnącza zaczęły się wycofywać. Alice to samo zauważyła. Zaczęły nieruchomieć. To nagłe zwolnienie tempa sprawiło, że Harper poczuła się bardziej wyczulona. Kilka płatków przesunęło się po jej ciele w bardzo strategicznych miejscach i wtem poczuła ogromną rozkosz orgazmu. Kiedy uspokoiła się po nim, zauważyła, że większość kwiatów opadło z jej ciała i mogła się próbować wyzwolić.
Prasert nie był w stanie utrzymać ich czaru, kiedy znajdował się w nim Joakim.
Wszedł w niego, powoli nabijając go na swoją męskość. Potem zaczął poruszać biodrami. Alice zauważyła, że robił to dużo mniej łagodnie. W porównaniu do tego, jak z nią się obchodził. Wypełniał całkowicie Privata, który wyprężył się i jęknął z przyjemności.
- Żyjesz? - Kirill zapytał Alice.
Usiadł. Wyglądał na półżywego. Oddychał głośno przez usta.
Rudowłosa zaczęła się wiercić i poruszać, by oswobodzić ciało od pędów. Wyślizgnęła się z nich i opadła na kolana, po prostu nie mogąc po tym wszystkim utrzymać się na nogach. Podeszła w ten sposób do Kirilla i weszła w przestrzeń między jego udami. Nie było w jej ruchach jednak nic seksualnego. Zachowywała się jak wystraszone kocię, które chciało się schować. Usiadła tam, obejmując go rękami i obserwowała jak Joakim brał Praserta.
Kaverin wyciągnął w jej stronę nogi i objął ją sam zarówno nimi, jak i dłoniami. Było w tym coś zabawnego, bo zachowywali się jak ofiary jakiejś ogromnej katastrofy, choć obiektywnie w życiu przeżyli dużo gorsze rzeczy.
- Nie maleję - rzucił Joakim.
- Jeśli już, to wydaje mi się, że robisz się tylko większy - mruknął Prasert.
Nieco zmienił kąt bioder tak, żeby było im wygodniej. Oczy Dahla zrobiły się znów jasnoniebieskie. Natomiast we włosach pojawiało się coraz więcej czarnych pasemek. W ogóle nie zauważył, że Prasert wysysał z niego energię.
Alice za to zauważyła i szturchnęła Kirilla.
- Włosy mu znów ciemnieją - oznajmiła. Na swój sposób, Prasert był podniecający, ale i nieco przerażający. Czy to była cecha życia? Nie była pewna. Obiecała mu jednak seks co miesiąc za oddanie zdrowia Kirillowi i mimo tego co zaprezentował im Privat, nie zamierzała odmówić. Chciała pomóc Kaverinowi. Spróbowała się teraz nieco rozluźnić. Obserwowanie seksu mężczyzn było przyjemne. Na swój sposób relaksujące, teraz kiedy rośliny już jej nie nękały.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172