Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:30   #525
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Co się stało? - zapytał Kirill.
Zerknął na Thomasa, który już chyba przestał wymiotować. Płukał zęby wodą. Wyglądał blado, choć nie tak blado, jak Alice.
- Joakim - rzuciła de Trafford. - Wydaje mi się, że jest powód, dlaczego przez ten cały czas milczał…
Arthur wszedł do salonu i spojrzał na kanapę. Dahl leżał nieprzytomny. Był spocony i zaczerwieniony. Ujrzał pulsującą szybko żyłę, która wyszła mu na skroni. Tak bardzo byli zajęci ratowaniem Harper, że nie zauważyli, kiedy Joakim się pogorszył.
- To pewnie krwotok wewnętrzny… od tych wszystkich obrażeń… - szepnął Arthur. - Zaraz wpadnie w wstrząs…
Joakim oddychał głośno, przez usta.
- Oh… No… No świetnie… No super doskonale… - Abby załamała ręce i spojrzała na Kirilla.
- To może nie wiem, teraz ty dostaniesz jakiejś anemii i zemdlejesz, będziemy mieć Gwiazdkowy komplet rzuciła ironicznie, ale najwyraźniej nie umiała sobie poradzić z emocjami pod wpływem alkoholu. Pomogła tymczasem Thomasowi wydostać się z łazienki. Arthur podszedł i ocenił puls Dahla. Sam był oszołomiony całym zamieszaniem, które powstało w ciągu zaledwie pół godziny.
- Może to jakaś klątwa, którą rzucił ktoś… jakiś wróg - mruknął Kirill. - I wszystkie Gwiazdy zaraz padną na śmierć… - zawiesił głos. - Przykro mi, Joakimie, ale Alice jest dla mnie priorytetem - rzekł i przykucnął przy niej. - Wyjdźcie i zamknijcie drzwi - poprosił.
“Bez obaw, tym razem jej nie zgwałcę”, dodał w myślach gorzko. Do tej pory torturował się wspomnieniem tego zdarzenia, choć tak właściwie czasami nie doskwierało mu tak bardzo. Jego stosunek do tamtej nocy zmieniał się wielokrotnie. Stosunek. Zabawne.
- No to karetka? - zaproponowała Jenny. - Nie chcę, żeby umarł - powiedziała lekko oszołomionym glosem. - Czy wszyscy umrą? - zapytała. Brzmiała tak… niewinnie i słabo, zupełnie jak nie ona. Traciła grunt pod nogami.
Sytuacja nie była zbyt przychylna. Abby zerknęła na Joakima.
- Dobra… Ale kto gada po rosyjsku? Tylko Kaverin, a jest teraz zajęty w łazience… Dajmy mu parę minut - powiedziała w napięciu. Wyjęła od razu też telefon. Musieli poczekać na Kirilla.
- Nie no, to jest Petersburg, a nie jakaś wieś na Syberii. Dyspozytorzy zrozumieją, jak poprosimy o pomoc - mruknęła Jennifer. - Nie przeszkadzajmy mu lepiej - dodała. - Dla niej...

Rosjanin był tymczasem zupełnie sam z Alice w łazience. Było tu gorąco i parno. Policzki i ramiona Alice zarumieniły się od temperatury, ale to jeszcze jej nie ocuciło. Pozostawała uśpiona.
Kirill usiadł na skraju wanny. Słyszał szum wody. Cały czas leciała. Odpływ był zatkany częściowo, dzięki czemu nie przelewała się. W ten sposób utrzymywała się mniej więcej na stałym poziomie. Oczyścił myśli, choć było ciężko. Czuł się zmęczony i zdenerwowany. Czy w ogóle był w stanie uczynić coś takiego? Miał nadzieję, że tak. Nigdy wcześniej nie próbował robić takich rzeczy, bo nie było takiej potrzeby. Niegdyś ćwiczył ogólne zatrzymywanie czasu, jednak było dla niego zbyt trudne. Może więc jeśli skoncentruje się na dużo mniejszym obszarze, jakim była sama Alice, osiągnie sukces?
- No dalej - mruknął.
Wyciągnął dłoń i położył ją na czole Harper.
- Pomóż mi, Megrezie - szepnął. - Pomóż jej…
Kirill poczuł jak ładunek przeskoczył mu po dłoni od jej ciała. Znał go. Bardzo podobne czuł na pustyni w tym dziwnym wymiarze, ale ten był mocniejszy. Bardziej… Desperacki. Wołający o pomoc.
Wnet w kłębach pary, która zasnuła łazienkę już wcześniej, pojawiły się drobne, metaliczne okruszynki. Przypominały piasek, albo był. Tak właściwie na pierwszy rzut oka zdawały się niewidoczne z powodu swojej niewielkości. Skóra Kirilla zaczęła emitować delikatny, srebrny poblask. Jego oczy zaświeciły tym samym kolorem, podobnie jak włosy.
- Stop - mruknął.
Wtem wszystkie metaliczne drobinki błyskawicznie ruszyły na ciało Alice. Oblepiły ją całą od stóp do głów. Harper wyglądała tak, jak gdyby ktoś pomalował ją całą sprayem. Wszystko wydarzyło się błyskawicznie, dosłownie w ułamku sekundy. Imago Kirilla zgasło. Poczuł, jak osłabł. Zsunął się do wanny, na której brzegu wcześniej siedział. Przygniótł nogi Alice, ale to już nie mogło jej zaszkodzić. Dał z siebie wszystko. Jego skóra jeszcze lekko rezonowała srebrnym blaskiem, co było efektem ubocznym tak wielkiego wysiłku.
Nie było wielkim zdziwieniem, że po prostu stracił z przemęczenia przytomność. Przewiesił głowę do tyłu po drugiej stronie wanny. Leżał w jej poprzek.


Kaverin otworzył oczy.
Czuł na policzkach powiew wiatru. Dostrzegł śnieżną ścieżkę wzdłuż jakiegoś kompletnie nieznanego mu strumienia, ale nie to przykuło jego uwagę.
Niebo… Snuła się po nim niezwykła, niesamowita łuna. Zorza polarna w zielonych, niebieskich i złotych pasmach, powoli snuła się w przeciwnym do płynącej wody kierunku. Jak drogowskaz na niebie.
- Jak pięknie - powiedział.
Poczuł się jak dziecko, i to w dobrym znaczeniu. Piękne kolory wypełniały niebo. Takie zjawisko było wyjątkowe i nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego. Pomyślał, że mógłby stać i wpatrywać się w firmament bez końca. Ziemia wokół była pokryta śniegiem. Wyglądała spokojnie, jakby uśpiona. Jak wielkim było to kontrastem w porównaniu do rozświetlonych barwami niebios… Zaczął iść w kierunku niezgodnym z rzeką, a zgodnym z zorzą. Był ciekawy, gdzie go zaprowadzi. Tak właściwie nie spodziewał się ani nie pożądał jakiegoś kolejnego cudu na końcu wędrówki. Już ten nad jego głową mu wystarczał.

Wędrował za zorzą. Nie miał do końca pojęcia jak długą drogę przeszedł. Dotarł w końcu do ‘celu’.
Zobaczył wspaniały wodospad. Woda uderzała o kamienie, spadając na nie z całkiem dużej wysokości. To co jednak urzekało i oszałamiało, to był fakt, że zorza zdawała się wychodzić zza tafli spadającej wody, a nie dalej snuć po niebie. Zupełnie tak, jakby kotara wody skrywała jakieś przejście dalej.
To zaskoczyło Kirilla. O ile wiedział, że zorze istnieją naprawdę, choć tylko w szczególnych miejscach, to takie wychodzące z wodospadu zdawały się dużo rzadsze. Czy może raczej nieistniejące.
“Czy ja śnię?”, pomyślał. “Jak miło byłoby, gdyby ta woda okazała się ciepła. Jak w źródłach geotermalnych. Mógłbym się rozebrać i może nawet dotknąć tego wodospadu.”
Bardzo go interesowało, czy rzeczywiście za nim znajdowało się przejście, czy też może było to tylko złudzenie. Przykucnął przy brzegu i wyciągnął rękę w stronę wody, aby przekonać się o jej temperaturze.
Była ciepła. Bardzo ciepła. Nie parząca, ale wyjątkowo ciepła. Zapewne stąd pochodziła para, której dopatrzył się przy samym wodospadzie, początkowo wziął ją za bryzę od rozbijającej się wody o kamienie, ale nie. To była również para. Rzeka była pełna ciepłej wody.
“Czy to niebo? Czy umarłem?”
Spojrzał na kolorową zorzę. Jeśli to było niebo, to świadomość śmierci go wcale nie smuciła. Mógł tutaj zostać. Zaczął się rozbierać. Od razu poczuł chłodny wiatr rozbijający się o jego skórę, ale lubił zimno. Nie przeszkadzało mu, choć zaczął lekko drżeć. Z tego powodu kąpiel w ciepłym strumieniu zdawała się tylko bardziej atrakcyjna i zachęcająca. Kiedy już złożył ubrania na śniegu, wyciągnął przed siebie stopę. Delikatnie dotknął nią wody. Doszedł do wniosku, że mogło być całkiem głęboko, więc powinien uważać. Na szczęście umiał pływać, więc nie byłoby to dla niego dużym problemem. Gorzej, jeśli w wodzie zamieszkiwały jakieś krwiożercze potwory. Poszukiwał haczyka w tym całym raju. I może były nim właśnie krakeny, piranie czy też inne utopce. Zaczął wchodzić głębiej, badając cały czas dno.
Dno spadało spokojnie, tak jakby koryto strumienia najgłębsze było na samym środku, a i tam zdawało się sięgać mu co najwyżej pasa. Prąd nie był zbyt mocny, więc nie musiał się obawiać, że się przewróci. Nie dostrzegał też żadnych piranii, krakenów, węgorzy elektrycznych, ani innych potworów zamieszkujących wody. Mógł pływać, mógł zbliżyć się do wodospadu. Mógł co tylko chciał.
To było coś nowego dla Kirilla.
Na początku przykucnął tak, żeby ciepła woda dotarła aż do jego szyi. Całe ciało było otulone przyjemnym ciepłem. Poruszał rękami. Bawił się sposobem, w jakim przemieszczały się w wodzie. Następnie podniósł dłoń i spróbował jej nieco. Czy była słona? Jeśli nie, to mógłby zanurkować z otwartymi oczami. Wydało mu się to atrakcyjne. Może ujrzy jakieś ciekawe rośliny? Albo rybki? Pomyślał, że to miejsce pewnie skrywało wiele cudów, tylko trzeba było chcieć je zobaczyć.
Woda była słodka, więc bez problemu mógł w niej zanurkować. Kiedy rozejrzał się w niej, dostrzegł że dno wyściełane jest pięknymi, połyskującymi kamieniami, jak ze złota i srebra. Odbijały delikatnie błyski zorzy ponad strumieniem.
Kirill uśmiechnął się. Następnie odepchnął się stopami i poruszył rękami, płynąc w stronę wodospadu. Dotykał kolorowych kamieni po drodze. Czuł się jak jakaś księżniczka Disneya. W tej chwili najpewniej Ariel. Ariel… ciąg skojarzeń przywiódł mu na myśl Alice. Nie pamiętał jednak, w jakim była stanie, więc nie było to bolesne.
Dotarł do wodospadu. Wtedy wynurzył się i zaczerpnął powietrza. Wyciągnął rękę w stronę spadającej wody. Miał nadzieję, że był w stanie ją znieść i nie przygniecie go niczym Niagara. Ciekawiło go, czy natrafi na kamień po drugiej stronie, czy też na powietrze i grotę.

Wodospad nie był zbyt ciężki do przepłynięcia na drugą stronę. Nie miał więc problemu z przedostaniem się na jego tył.
Nie zastał tam ściany z kamienia, a otwartą przestrzeń i grotę. Rozświetlały ją światła zorzy, wiodły gdzieś dalej, jakby wydrążonym w kamieniu korytarzem, aż ten nie zakręcał, znikając mu z oczu.

***

Joakim poczuł woń kwiatów i intensywne, nieco lepkie ciepło na policzku. Pochodziło z otoczenia, powietrze zdawało się silnie przesycone wodą.
Kwiaty? Czy nie było zimy? To było miłe zaskoczenie. Rozejrzał się w ich poszukiwaniu. Nikt tego o nim nie wiedział, ale tak właściwie bardzo lubił kwiaty. Nie znaczyło to, że je kupował, albo sadził. Ładnie wyglądały i pachniały, niektóre nawet były jadalne. Czego tu nie lubić?
Dostrzegł zielono, złote światła… Przypominały mgłę. Dahl leżał w niewielkiej grocie, która porastały rośliny, mchy, ale i egzotyczne kwiaty, które kompletnie nie komponowały się z widokiem zorzy polarnej. Naoglądał się jej na Antarktydzie. Ta jednak zdawała się zupełnie inna. Było tu też bardzo ciepło. Dostrzegł, że na płatkach jednego z kwiatów osiadła rosa, czy może sam nektar w płynnej postaci. Powoli kropla spływała po płatkach, dążąc do swego upadku na kamienie poniżej rośliny.
Ten widok go… podniecił.
- Co jest ze mną nie tak? - zaśmiał się niezręcznie. - A teraz mówię do siebie - uświadomił sobie.
Czy był po LSD? Te światła… zieleń, złoto… oczywiście widział już w życiu zorzę, ale to nie była zorza. A w każdym razie nie taka zwyczajna. Zdawała się jednak równie piękna, a może i piękniejsza od tej naturalnej. Nigdy też nie widział takich roślin. Uświadomił sobie, że płatki niektórych układały się w ten sposób, że kojarzyły mu się nieco z kobiecością. Wyglądało to egzotycznie i intrygująco. Brakowało tylko koktajli z marakują, mango i innymi afrodyzjakami.
“W takiej grocie musi być jakaś piękna naga dziewica”, pomyślał. “Jak już jesteśmy w raju, to niech będzie to raj pełną parą. W sumie lepiej, gdyby nie była dziewicą. Lepiej, żeby była doświadczoną, wyuzdaną i w pełni dojrzałą kobietą.”
Ruszył na jej poszukiwania.


Ruszył korytarzem. Gdy szedł, zorientował się, że za część kwiatowej woni odpowiadały tamte rośliny, ale i ta kolorowa mgła, którą uznał za zorzę, miała swój specyficzny słodki zapach. Gdy szedł jej śladem, natknął się na rozwidlenie dróg.
“Szkoda, że nie rozwidlenie nóg”, pomyślał.
Zorza ‘podążała’ korytarzem w lewą stronę. Z prawej tymczasem wiał delikatny powiew chłodniejszego powietrza.
Wyszedł też z niego nikt inny jak Kaverin.
“Dużo, dużo lepiej”, pomyślał Joakim. Na dodatek Kirill był nagi. To był ten jeden erotyczny sen, na który czekało się całe życie. Stanął w bezruchu i pożerał go wzrokiem. Spoglądał na każdą pojedynczą część jego ciała. Ramiona, dłonie, klatkę, brzuch, uda… Pokrywały je blizny, które nadawały Kaverinowi charakteru. Dahl czuł, jak z każdą chwilą robi się coraz bardziej twardy. Miał ochotę paść na kolana i wziąć do ust męskość Rosjanina. A potem obrócić go i przyprzeć do ściany. Wziąć go. Joakim nigdy w życiu nie miał przedwczesnego wytrysku, ale w tym momencie zbliżał się do czegoś takiego.

Tymczasem brwi Kaverina powędrowały w górę. Spoglądał na penisa Joakima w erekcji. Już zdążył zapomnieć, jak wielka była ta rzecz. Nie był już tak bardzo zły na Dahla, ale nie wyczekiwał tego widoku. Miał nadzieję nigdy więcej nie zobaczyć Joakima nagiego. Tym bardziej zdziwiło go, że wcale mu to nie przeszkadzało. Musiał przyznać, że był pięknym mężczyzną, a także bardzo seksownym. W tej chwili okropnie napalonym. Kirill nie miał pojęcia dlaczego, ale sam również zaczął się nakręcać.
- To te kwiaty - powiedział do Dahla. - Musi być w nich jakiś specyfik. Mam na myśli ich woń. Też nie możesz przestać myśleć o seksie?
Te słowa same uciekły z jego ust. Dlaczego to powiedział? Igrał z ogniem, choć był już oparzony przez ten płomień…
- Nawet nie masz pojęcia - mruknął Joakim.
Stali obydwoje w tym samym punkcie i nawet za bardzo nie poruszali się. Jak gdyby ktoś rzucił na nich jakieś zaklęcie.

Obaj mieli rację. Słodka woń zorzy koiła ich umysły i nerwy w najprzyjemniejszy sposób im dłużej w niej przebywali. Kirill może nie miał takiego tempa jak Joakim, ale też czuł to mrowienie w podbrzuszu. Irracjonalne w końcu nie robił nic, poza pływaniem w pięknej wodzie, obserwowaniem zorzy i ruszeniem w głąb groty.
Przez moment o tym nie myślał, zderzając się wzrokiem z Dahlem. Złote i zielone błyski mglistego światła dalej unosiły się nad ich głowami, nadając otoczeniu przyjemnego koloru. Było tu też zdecydowanie cieplej niż u samego wejścia do kompleksu tej groty. Zorza snuła się dalej, jednak, czy powinni za nią dalej podążać?

Milczeli przez chwilę, mierząc się wzrokiem.
- Też boisz się, że jak tylko się poruszysz… - Kirill zaczął.
Joakim pokiwał głową.
- Dokładnie. Jak zaczniemy się poruszać, to…
- ...nie skończymy się poruszać - dokończył Kaverin.
Dlatego też stali w bezruchu w odpowiedniej odległości. Która zdawała im się coraz bardziej nieodpowiednia.
- Myślę, że obserwowanie się nawzajem też w niczym nie pomaga - powiedział Joakim.
- Ale nie można zamknąć oczu, bo wtedy nie będzie wiadomo, gdzie jest druga osoba. I co robi - mruknął Kirill. - Ani jakie ma intencje.
- Och, ja mam same najlepsze intencje - odparł Dahl.
- Piwnica niczego cię nie nauczyła, prawda? - zapytał Kirill.
- Tylko przez nią jeszcze próbuję się kontrolować - rzekł Joakim. - Wcale mi w tym nie pomagasz.
Znowu przez chwilę milczeli.
- Może idź w stronę zorzy, a ja tu chwilę poczekam i wtedy też ruszę w tym kierunku. Może spotkamy tam kogoś jeszcze - zaproponował Kirill.
Joakim wyobraził sobie nagą Alice.
- Tak, może - powiedział.
Zrobił krok w tył, potem następny. Wygodniej byłoby po prostu obrócić się w odpowiednią stronę i tam pójść, jednak nie potrafił oderwać wzroku od rajskiego mężczyzny, jakim był Kaverin.
 
Ombrose jest offline