Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:32   #526
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Wycofując się w ten sposób, Joakim zbliżał się do przejścia w lewo, gdzie wiodła zorza, jednakże nie patrząc dokąd idzie, nie wycelował i wpadł barkiem i ramieniem na ścianę korytarza, zamiast wcelować w jego otwór.
- Zazwyczaj nie mam z tym problemu - mruknął. - Jeśli chodzi o celowanie w otwór.
- Co mówisz? - Kirill krzyknął z oddali.
- Nic! - odparł Joakim.
Kiedy stracił go z oczu, zamknął oczy i zadrżał. Czuł się jak bardzo uzależniony narkoman, który świadomie odmówił przyjęcia najsłodszego specyfiku. Zaczęła narastać w nim drażliwość. Potrzebował seksu i był w stanie kontrolować się tylko przez określony czas.
“Bycie dobrym człowiekiem jest chujowe”, pomyślał.
Westchnął i ruszył już przodem w stronę zorzy. Jednak pragnął kierować się bardziej w stronę Kirilla.
Z jego rozmyślania wytrąciła go zmiana wyglądu otoczenia. Przez krótki moment zamarł, kiedy przysiągłby, że właśnie stał w sali nad swym więzieniem na Suomenlinnie. Zaraz jednak zaczął dostrzegać różnice w krajobrazie. Po pierwsze było tu mnóstwo kwiatów na ziemi, która zdominowała otoczenie źródła podziemnego. To z tych roślin pochodziła ta piękna Zorza. W suficie również była dziura, przez którą zaglądał tu Księżyc. Nie było jednak płaskorzeźby bogini.

***

Alice otworzyła oczy. Leżała na twardej skale, ale jej skórę otaczał jakiś delikatny, przyjemny materiał. Tak w pierwszej chwili uznała. Potem jednak okazało się, że w rzeczywistości były to kwiaty. Cudownie pachniały. Różowe, bordowe, czerwone, fioletowe… Ujrzała ich ogromną ilość. Przyjemny widok. Kiedy rozejrzała się dookoła, ujrzała dużo śniegu. Przypomniała jej się Islandia oraz kwiaty porastające Lofthellir. Zdawało się jednak, że te rośliny nie były iluzją. Podniosła wzrok na ogromną tarczę Księżyca. Było w nim coś mesmeryzującego. Zdawał się prawdziwą, żywą istotą, która ją obserwowała. Harper czuła, jak jego światło poruszało krwią w jej żyłach. Nigdy nie czuła się taka żywa. Kiedy wstała, spostrzegła, że była naga. Zrobiło jej się zimno. Wtem wydarzyło się coś, co odjęło jej mowę. Był to widok kompletnie niespodziewany, ale również piękny. Kwiaty wokół niej wzniosły się w powietrze i zaczęły wirować wokół niej. Następnie przybliżyły się do jej ciała i zaczęły je otulać, jak gdyby pragnęły uchronić ją przed zimnem. Stworzyła się z nich piękna suknia, która ciągnęła się aż do kostek…
Alice westchnęła zapachem kwiatów i pogładziła suknię delikatnie dłońmi. Woń była urzekająca i przyjemna. Otulała ją na płatkach, które muskały teraz jej ciało. Kobieta spojrzała ponowni na Księżyc i uśmiechnęła się do niego, jakby chciała go uwieść,tak jak on uwodził ją swoim pięknem. Zaczęła też powoli iść przed siebie. Nie wiedziała gdzie była, stanie w miejscu nie miało żadnego sensu.
Harper była tak piękna, że w tej chwili mogłaby uwieść każdego i wszystko. Księżyc zarumieniłby się na jej widok, gdyby tylko mógł. Dzielnie oświecał jej drogę. Szła przed siebie. Znajdowała się na jakiejś górze, prawie na samym szczycie. Słyszał odgłos wodospadu, ale go nie wiedziała. To intrygowało, bo każdy chciał zobaczyć wodospad, zdawało się to całkiem atrakcyjnym przeżyciem.
Wtem dotarła na sam szczyt. Spoglądała na białe pagórki rozciągające się wokół, na wijącą się rzekę, na kolorową zorzę, która wiła się tuż nad nią. W pewnym momencie spostrzegła, że śnieg zaczął inaczej trzeszczeć pod jej stopami. Jak gdyby było go tutaj dużo mniej, a pod spodem znajdowała się kamienna powierzchnia. Było to o tyle dziwne, że zdawała się idealnie wręcz równa. Nie mogła zostać stworzona przez naturę…
To zaciekawiło Alice. Podeszła do tej powierzchni, wchodząc na nią. Rozejrzała się jaki miała kształt i skąd pochodziła. Odgarnęła kosmyki włosów za ucho i znów westchnęła wonią kwiatów. To było bardzo zmysłowe doznanie, gdy kwiaty tak delikatnie łaskotały jej ciało przy każdym ruchu. Na razie jednak starała się skoncentrować na badaniu otoczenia, choć piękno tego miejsca zachęcało, by po prostu położyła się tutaj i napawała łagodnością kwiatów na swoim ciele.
Powierzchnia była okrągła, miała może dwa metry średnicy. Alice zaczęła ścierać z niej śnieg. Wnet zobaczyła kamienną płytę. Znajdowało się na niej siedem pięknie wyrzeźbionych punktów w kształt siedmioramiennych gwiazd. Układały się w Wielki Wóz. Dookoła płyty znajdowały się jakieś runy, których znaczenia Alice nie była w stanie odczytać. Spostrzegła jednak, że świeciły się punkty odpowiadające Dubhe, Megrezowi i Aliothowi.
Uniosła brwi. Przechyliła głowę gdy jej serce zabiło mocniej. W końcu ona była Dubhe, Megrezem był Kirill, a Aliothem Joakim. Przesunęła dłonią po tych punktach. Co takiego dokładnie oznaczały? Uklęknęła na tarczy gwiazdy. Po czym podniosła się z kolan i wyprostowała. Rozejrzała się naokoło, jakby spodziewała, że za moment zobaczy obu mężczyzn. Przeszła nieco dalej, szukając ich wręcz. Nie wiedziała jednak gdzie miałaby iść, więc przystanęła.
Usłyszała odgłos. Obróciła się w stronę platformy i spojrzała na nią. Ta zaczęła opadać… w dół. Najwyraźniej góra, na której stała Alice, była w środku pusta, przynajmniej w pewnych miejscach. Kiedy tylko okrąg usunął się w dół, z wnętrza wystrzeliła kolorowa poświata. Taka sama jak ta, która znajdowała się nad rzeką. Przepiękne złoto, zieleń, błękit przeplatały się z sobą, tworząc jasną i mocno świecącą paradę barw.
Alice przypomniała sobie dziwną windę do bazy, w której zmierzyła się z Zolą. Podbiegła kilka susów i wskoczyła na platformę, dosłownie zderzając się z Zorzą, która pięła się w drugą stronę. Opłynęła jej odziane w kwiaty ciało. Jej intensywna, kwiatowa woń uderzyła jej do głowy i Alice aż musiała przyklęknąć oszołomiona. Zrobiło jej się bowiem ciepło… A może było to spowodowane temperaturą w miejscu, gdzie teraz była. Tak czy inaczej, siedziała na tarczy, która zjeżdżała gdzieś na dół i oddychała spokojnie piękną wonią, która przepełniała otoczenie. Spojrzała w górę. Księżyc i blask świateł łączyły się nad nią. Były pięknym widokiem, do którego delikatnie się uśmiechnęła.

Okazało się, że była to nieco inna platforma, bo po kilku sekundach zaczęła znikać. Wpierw zrobiła się półprzezroczysta, a potem w ogóle jej nie było. Alice myślała, że spadnie, ale okazało się, że zorza ją podtrzymywała. Objęła ją i pozwalała z gracją opadać w dół. Spostrzegła grotę, którą porastały miriady kwiatów. To z ich płatków ciągnęły się jasne kolory. Na samym środku ujrzała podziemne źródło. Właśnie w jego stronę opadała. Widziała również mężczyznę. Był to… Joakim. Nagi. Stał i spoglądał na nią z dołu. Otworzył usta z wrażenia. Alice uświadomiła sobie, jak pięknie musiała wyglądać. W sukni z kwiatów, opleciona przez strumień zorzy, z gracją opadającą w dół tuż pod tarczą księżyca. Wtem dostrzegła drugiego mężczyznę, który właśnie wynurzył się zza zakrętu i przystanął na jej widok. Kirill. Również nagi.
Alice miała wrażenie, że serce jej stanęło. Poczuła się tak zawstydzona i oszołomiona sceną, że aż musiała odwrócić głowę na bok. To było jak jakaś bajka. Jedna z opowieści, które czasem czytała. Przytknęła dłoń do twarzy, by zakryć policzki, które zapłonęły jej szkarłatem. Pasowały do jej włosów i koloru kwiatów jej sukni.
Zbliżyła się do tafli wody, do której powoli była opuszczana. Wyciągnęła palce lewej stopy, jakby była ciekawa, czy może na niej stanąć. To jednak nie stało się. Zaczęła zanurzać się w wodzie, a suknia z kwiatów powoli rozpłynęła się naokoło niej. Te kwiaty które były już całkiem rozwinięte również błysnęły zorzą, te natomiast, które były jeszcze pąkami, zaczęły się rozwijać. Alice stanęła stopami na podłożu podziemnego źródła. Woda była ciepła, jednak nie za gorąca. Rozejrzała się po kwiatach, które zdradziły ją w najgorszej chwili, opadając wprost do wody. Następnie spojrzała w górę, na księżyc. Zorza zwolniła i teraz leniwie snuła się znów po grocie. Harper powoli złapała oddech. Wzięła jeden z kwiatów z wody i powąchała, a potem przełknęła ślinę i odważyła się powoli spojrzeć w stronę gdzie wcześniej widziała Joakima i Kirilla. Zaczęła teraz rozumieć, czemu widziała ich światła. Oczywiście, że chciała ich zobaczyć, ale nie spodziewała się TAKICH okoliczności. Obróciła nerwowo kwiat w palcach dłoni, których przedramionami sprytnie zasłoniła nagie piersi.

- Wow - mruknął Kirill, podchodząc w stronę Joakima.
Teraz stali obok siebie. Obydwoje zgodnie spoglądali na Alice. Pożerali ją wzrokiem. Harper musiała być ślepa, żeby nie zauważyć, jak duże były erekcje obu mężczyzn. Kiedy tak stali obok siebie, różnice w wielkościach szczególnie biły po oczach, jednak obydwoje mężczyźni zdawali się nieziemsko atrakcyjni.
- To zabawne, że próbujesz zasłaniać piersi, podczas gdy my stoimy sobie tutaj… tak po prostu - Joakim rzekł zachrypłym głosem.
Kirill ruszył w stronę podziemnego źródła. Kwiaty pięknie wirowały na jego powierzchni wokół Harper.
Alice była lekko oszołomiona. Obserwowała ich i walczyła sama ze sobą. Z jednej strony powinna zadawać pytania. Co tu robili? Jak się tu znaleźli? Co to za miejsce? Co się działo? A z drugiej… Nie mogła pozbyć się łaknienia, by ją dotknęli. Uświadomiła sobie, że nie porusza się właśnie z tego powodu. Miała bowiem wrażenie, że jeśli to uczyni, ruszy do nich biegiem…
A to nie wypadało… Nie wypadało, prawda? Nie godziło się…
Ale czuła aż ból w podbrzuszu z pragnienia. Zwłaszcza, gdy Kirill ruszył się w jej stronę. Drgnęła, co wywołało fale na powierzchni źródła, tylko więcej kwiatów zaczęło wirować. Rudowłosa upuściła kwiat do wody, tym samym opuszczając ręce. Spojrzała na Kaverina z mieszanką pytań, zachwytu i żądzy, a potem palącym spojrzeniem rzuciła nad jego ramieniem prosto w Dahla.

Joakim spoglądał akurat na pośladki Kirilla, który podążał w stronę Alice. Następnie zrobił kilka kroków do przodu i objął od tyłu Kaverina. Westchnął z ulgą, splatając dłonie w okolicy jego pępka. Poczuł, jak jego męskość otarła się o pośladek Rosjanina. To zaatakowało jego umysł ogromem rozkoszy. Przysunął twarz do jego szyi i powąchał ją. Złożył na niej delikatny pocałunek. Tymczasem mina Kirilla wskazywała na to, że momentalnie został kompletnie naćpany. A narkotykiem był dotyk Joakima. Zaczął oddychać przez usta, dużo szybciej i przymrużył oczy, spoglądając na Alice. Wydawał się lekko senny, a może po prostu na takim haju. Jego erekcja zwracała szczególną uwagę. Harper spostrzegła, że blizny Kaverinna zaczęły świecić srebrnym kolorem. Natomiast we włosach Joakima pojawiło się pojedyncze białe pasemko.
Harper obserwowała ich i aż otworzyła usta. Byli mesmeryzująco piękni. Obok siebie szczególnie. Aż chciało jej się płakać od samego patrzenia. Jak można było być tak przystojnymi… Na tej samej, przestrzeni jednego metra, gdy stali tak blisko. Aż zakręciło jej się w głowie. Zrobiła kilka kroków w ich stronę. Spokojnie, by nie przewrócić do wody, bo miała wrażenie, że zaraz to nastąpi, była tak osłupiała i otumaniona ich widokiem.
- Boże… Jesteście piękni - stwierdziła zduszonym głosem.
- Mamy go tylko dla siebie, Alice - szepnął Joakim.
Zabrzmiało to tak, jak gdyby Kirill był ich zdobyczą, którą mogli się podzielić między sobą. Zdawało się to zaskakujące, bo zazwyczaj to Harper, jako kobieta, byłaby widziana w tej roli.
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, dlaczego miałoby mi to przeszkadzać - odpowiedział Kaverin.
Wymsknął się, choć z trudem i zrobił kilka kolejnych kroków w stronę Alice. Zdawała się latarnią, która przyciągała go jakby był ćmą. Nie miał pojęcia, że pomiędzy nim i Joakimem rozciągało się światło. Zaczynało się w miejscach, w których stykali się ciałami. Od strony Joakima było białe, a od strony Kaverina srebrne. Te kolory bardzo do siebie pasowały i płynnie przechodziły.
Alice obserwowała to światło z zafascynowaniem. Ruszyła odrobinę szybciej w stronę Kirilla. Jej serce biło szybko na słowa Joakima, ale ten mylił się… To ona miała ich obu teraz dla siebie. Obu naraz. To było niesamowite jakim przyjemnym uczuciem napełniła ją ta myśl. Zbliżała się do Kaverina. Wyciągnęła w jego stronę dłoń. Zerknęła też, czy Joakim do nich dołączał. Domyślała się, po tym jak pożerał wzrokiem Kirilla, że na pewno dołączy, jak nie w tej sekundzie, to już za chwilę. Chciała dotknąć światła, które otaczało Kaverina, chciała zobaczyć, czy między nimi też takie powstanie, gdy się zetkną.
Kirill wyciągnął w jej stronę dłoń. Zrobił kolejny krok i wtedy zanurzył się do kostek w wodzie.
- Jesteś piękna - powiedział, koncentrując wzrok na jej piersiach. Potem na brzuchu… schodził też niżej.
- Obydwoje jesteście piękni - rzekł Joakim, podchodząc. - Mógłbym siedzieć i wpatrywać się w was godzinami. Jestem taki spragniony…
Kirill nic nie powiedział, bo sam też był. Chciał, żeby Dahl go ponownie przytulił, ale oczywiście nie powie tego. Joakim ruszył w ich stronę. Kiedy Alice dotknęła wyciągniętej dłoni Kirilla, przeszedł ją przyjemny dreszcz. Kiedy cofnęła dłoń, pomiędzy nimi zawisła elastyczna, cienka strużka światła. Złoto przechodziło w srebro. Harper dotknęła go drugą ręką. Była wyczuwalna, jednak nie do końca materialna. Konsystencją przypominała wodę.
- Widzicie to…? - zapytała obserwując energię, któa w tak niesamowity sposób zachowywała się pod jej palcami. Drugą ręka przesunęła po ręce Kirilla. Najpierw dłoni, potem przedramieniu i wyżej. Tym samym skracała ten ostatni metr między nimi. Przytuliła się do niego. Objęła go rękami w pasie i oparła policzek o jego pierś. Przymknęła oczy na krótką chwilę, napawając się bliskością drugiej osoby. Po chwili jednak otworzyła je. Chciała już znowu więcej.
Kirill westchnął, kiedy poczuł ciepło Alice. Jego oczy znów zrobiły się naćpane. Potem dodatkowo dołączył do nich Joakim. On również przytulił go, tylko od tyłu.
- Tę energię? - szepnął Kaverin. - Nie tylko widzę, ale czuję. Jakbyśmy byli krzemieniami… wystarczy potrzeć, żeby rozniecić ogień…
To było tak rozkoszne, że oczy mu zwilgotniały. Łzy pojawiły się w kącikach.
- A co takiego chciałbyś, żeby ci potrzeć? - zapytał Joakim, wybuchając głośnym śmiechem.
Kirill uśmiechnął się półgębkiem. Zazwyczaj takie żarty by go nie bawiły, jednak teraz rzeczywiście pragnął więcej. Nachylił się i pocałował Alice. Wsunął język w jej usta. Położył dłonie niżej na jej pośladkach i ścisnął je. Były miękkie, sprężyste, kuszące. Na co kobieta aż zamruczała mu w usta. Tymczasem Joakim dosunął biodra do Kaverina. Rosjanin czuł twardość penisa Dahla. Zazwyczaj śniła mu się w koszmarach. Tym razem przyśniła mu się w najsłodszym śnie. Kirill nie pożądał mężczyzn, zdawało się jednak, że wszystkie Gwiazdy pociągały się nawzajem bez względu na płeć. Najwyraźniej Alioth i Megrez bardzo lubili się nawzajem. No cóż, w pewnym sensie śmierć nie była niczym innym, jak końcem czasu. Kirill zastanowił się, jak Joakim zachowałby się, gdyby poznał Praserta. Pewnie ludzie wokoło postradaliby nie tylko jądra.

Kirill odsunął głowę. Spojrzał na Alice.
- Chcę cię mieć - powiedział. - I chcę, żeby on cię miał.
Alice zarumieniła się cała.
- Też chcę mieć was… I chcę na was patrzeć - powiedziała na głos czego w tej chwili pragnęła. Nie była do tego przyzwyczajona i obaj wiedzieli o tym, w końcu ‘inna Alice’ powiedziała im o tej jej cesze… Ale to nie było teraz ważne. Teraz ważne było to, że mogła ich dotykać. Harper nie mogła się powstrzymać i wyciągnęła drugą dłoń do Joakima. Aż zadrżały jej palce nim go dotknęła. Pragnęła go tak bardzo, że teraz to i jej się oczy zaszkliły.
Poczuła nagle, że Kirill złapał ją mocno za talię i pociągnął w górę. Alice była lekka i na dodatek woda pomogła wypchnąć ją w górę.
- Przenosimy cię w takim razie - rzekł.
Ruszył z nią na brzeg. Nogi Alice instynkownie oplotły się wokół pleców mężczyzny. Nie chciała spaść, choć Kirill trzymał ją mocno. Czuła jego ciało na swoim ciele. Tak właściwie w tej chwili utrzymywała się tylko na nim.
- Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem - rzekł Joakim, idąc za nimi. Spoglądał na strużkę bieli i złota pomiędzy nim i dłonią Alice. Wyglądało na to, że jak już raz powstało, światło nie znikało. Szli połączeni nim jakby pajęczyną.

Wnet Kirill położył Harper na potoku kwiatów. Przykucnął i pocałował ją w lewy policzek. Joakim uczynił to samo, tyle że z drugiej strony, w prawy.
- Będziemy się teraz bić - rzekł. - Ja i Kirill. O to, kto pierwszy w ciebie wejdzie.
- To jest walka, którą warto podjąć - odparł Kaverin. - Swoją drogą, to ja zabrałem jej dziewictwo. Więc raczej wygrałem ten spór kilka miesięcy temu.
Joakim uśmiechnął się lekko.
- Przez Tuonetar sam przy tym byłem. W pewnym sensie mnie wtedy również rozdziewiczyłeś. Odbierałem dokładnie zmysły Alice…
Kirill prychnął.
- Raczej nikt by cię nie nazwał dziewicą, biorąc pod uwagę fakt, że przeszedłeś przez połowę kobiet, które napotkałeś. Męską kurwą? Tak. Ale nie dziewicą.
- Dla ciebie bardzo chciałbym być męską kurwą - Joakim uśmiechnął się do niego. - I dla ciebie też - spojrzał na Alice.
- Czyli jakby na to nie patrzeć, miałam was obu w sobie w tym samym momencie… Dosłownie i bardziej dosłownie niż to zwyczajnie możliwe - zauważyła. Ułożyła się wygodnie na kwiatach. Były miękkie. Podobał jej się ich dotyk na jej skórze, ale to zauważyła już wcześniej. Ułożyła dłonie koło głowy, jednocześnie dając obu panom wyjątkowy widok na swoje piersi. Czekała jednak na to jak zamierzali się o nią ‘bić’.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 25-03-2020 o 20:34.
Vesca jest offline