14 Martius 816.M41, Kwatery Visschera
Barthelem i jego świta znalazła się we wnętrzu wręcz ascetycznych jak na gust Visschera kwater mieszkalnych, ale nawigatorowi to nie przeszkadzało. Ukontentowany stanem rzeczy, stanął pośrodku holu i czekał. Jego rękodajna - Sadda rozejrzała się naprędce po pomieszczeniach wydając polecenia, rozdzielając kwatery dla poszczególnych sług. Potem podeszła do Visschera.
- Panie, tam jest ogród - zameldowała posłusznie.
- Świetnie, nada się... - ruszył w stronę wskazanego pomieszczenia - Nasza dobrodziejka życzy sobie jak najszybciej opuścić ten system, więc przygotuj wszystko do potrzeb rychłego tranzytu.
Ponaglana rozkazami Saddy służba rozwiesiła skromne, bo jedynie zdobione złotem i drogocennymi kamieniami obrazy z życia Imperatora. Na środku ogrodu spoczęła rytualna kadź z dziwną cieczą i czerwony dywan przeplatany złotymi nićmi tworzącymi religijne wersety. Sadda i większość ludzi Bartholema wyszła, aby zająć się przygotowaniem komnat. W ogrodzie zostało tylko pięć służebnych i trzy małe serwitory.
Jedna ze służek pomogła ściągnąć Nawigatorowi okrywające ciało szaty, odkrywając koszmarne ślady starych i nowych blizn pokrywających plecy mężczyzny. Barthelem przyjął podaną mu przez inną kobietę rytualną śrubę i uklęknął przy kadzi, dławiąc w myślach narastające podniecenie i błagając Boga-Imperatora o łaskę oczyszczającego bólu dla pokornego grzesznika. Trzy małe serwitory o ciałach uskrzydlonych kilkuletnich dzieci i twarzach niebiańskich cherubinów wzbiły się w powietrze odgrywając przez wszyte w usta wokadery anielskie psalmy ku czci Pana Złotego Tronu. Bartholem zaczął się modlić wsłuchany w pieśni serwitorów i zaczął wkręcać w dodatkową śrubę do przytwierdzonej do czoła czterema śrubami metalowej płytki z religijnymi grawerunkami.
Kawałek metalu zasłaniał w codziennych realiach trzecie oko Nawigatora, a piąta śruba miała powodować podczas ceremonii dodatkowy ból. Wszak Bóg-Imperator poświęcił się dla ludzkości, więc ból nawigatora będzie tylko namiastką tamtego chwalebnego poświęcenia. Visscher skończył psalm, a dwie ze służek zamachnęły się bizunami ze specjalnie spreparowanej skóry groksów. Razy batów rozzorały plecy Nawigatora rzeźbiąc w nich długie krwiste pręgi. Trzecia służka podeszła do swego pana i wepchnęła mu w usta okrągły wokoder tłumiący krzyki, ale pozwalający wciąż zrozumiale mówić. Biczujące mężczyznę kobiety zwiększyły tempo uderzeń wchodząc w rytmiczne staccato zgrywające się z pieśniami cherubinów. Krew spłynęła do rytualnej kadzi barwiąc ciecz w chaotyczne wzory. Bartholem dła znak dłonią i biczowanie ustało. Czwarta ze służek podeszła do Nawigatora pytając:
- Panie, czy posmarować plecy łagodzącymi balsamami?
Nawigator spojrzał w dół szacując zawstydzonym wzrokiem swoją robiącą wrażenie erekcję.
Z wokodera popłynął głos jego trzeszczący metalicznie głos.
- Pohańbiłem się i nie zasłużyłem na łaskę. Wetrzyj soli i zaszyj rany.
Ostatnia ze służących, serwitorka o dziwnych dłoniach podeszła do Visschera i ujęła w dłoń męskość swego pana. Serwoigły wbiły się w członek z wielką precyzją pozbawiając Nawigator nasienia, ale miast męskiego spełnienia powodując tylko nieznośny ból. Bartholem ryknął, ale wokader stłumił jego wibrujący cierpieniem krzyk. Odkręcił powolnymi ruchami rytualną śrubę. Teraz - oczyszczony, pozbawiony grzesznego cielesnego napięcia - mógł spojrzeć z pełną koncentracją w kadź.
Jego krew buzowała w cieczy czyniąc fantasmagoryczne wzory.
- Taaak widzę... jęknał tylko analizując chaotyczny taniec krwi.
Ostatnio edytowane przez 8art : 26-03-2020 o 18:04.
|