Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2007, 20:18   #105
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Raptor wjeżdżał do hangaru z irytującą powolnością. Już zza okna widziałem piekło które rozgrywało się wewnątrz Caprica'i - jej hangar pełen był techników, pilotów, rozbitków ze zniszczonych battlestar'ów (w tym tych którzy chodzili jeszcze o własnych siłach i tych ktorych trzeba było z raptorów wynieść). Drzwi ładowni otworzyły się z sykiem, i kazałem ludziom spieprzać na zewnątrz, po czym sam zszedłem po trapie rozglądając się badawczo na boki. Tu i tam migały mi naszywki z godłem Atlantii noszone przez przestraszonych i zdezorientowanych ludzi. Jednak nie to mnie najbardziej przeraziło. Największym ciosem było dla mnie to, że wszystko wskazywało na to, iż jestem jedynym żyjącym oficerem z Atlantii; tu i tam bowiem pojawiali się technicy, żołnierze czy szeregowi marynarze, nie było jednak nikogo kto miałby chociażby stopień chorążego. Miałem nadzieję, że przynajmniej część naszych pilotów powróci na Caprica'e.

W pierwszej chwili wydawało się, że tłum był poza jakąkolwiek kontrolą. I kiedy już myślałem o tym, żeby wziąć sprawy w swoje ręce usłyszałem głos tubylca (wyglądało na to, że to miejscowy Szef) karzącego wynosić się z hangaru. Wszyscy wykonywali ten rozkaz bez szemrania, i słusznie, bowiem wiedziałem, że hangar będzie za chwile musiał przyjąć nadprogramową liczbę Viper'ów. Ścisnąłem mocniej moją teczkę i ruszyłem do przodu. Ledwo weszliśmy do korytarza, a już zobaczyłem że technicy zaczęli wprowadzać "ptaszki" do hangaru. Moja załoga skupiła się wokół mnie; pierwszy raz przeszło mi przez myśl, że jako najstarszy stopniem jestem za nich odpowiedzialny...

Patrząc na to jak uwijają się technicy, chciałem nakazać swoim ludziom, aby im pomogli. Stwierdziłem jednak, że nawet jeśli specjaliści mają teraz masę roboty, to poradzą sobie lepiej bez zdezorientowanych ludzi z Atlantii, nie znających w dodatku dobrze okrętu na którym się znaleźli.
- Spokojnie - krzyknąłem do tłumu kotłującego się w korytarzu - Wszyscy uspokójcie się, i wykonujcie rozkazy miejscowych! - spojrzałem na oficera marines który starał się opanować chaos w korytarzu - Muszę natychmiast zameldować się w CIC - pokazałem teczkę - Za pańskim pozwoleniem, sir - pomimo wszystkich wydarzeń stare obyczaje ciągle obowiązywały. Że już nie wspomnę, że panoszenie się po obcym okręcie byłoby w najlepszym razie niestosowne, a nawet niewskazane.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline