Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2020, 10:55   #50
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Bastiana nie zdziwił fakt, że Annike wraz ze swoim ochroniarzem Heinrichem zajechali do karczmy Matthiasa z powodu parszywej pogody. Mimo iż Winckler nie cierpiał na brak wyobraźni to nie potrafił znaleźć innego powodu aby wysoce urodzona zatrzymywała się w równie zaniedbanym, nieprzyjemnym i źle zarządzanym przybytku. Co prawda kat potrafił nieźle gotować, ale nawet będąc mistrzem kuchni nie zachęcał gości do wkroczenia w swoje progi. Jego nieprzyjemna osobowość i prezencja sprawiały, że jedynie desperaci wkraczali do „Pod Ostrzem Topora" z własnej woli… Jak się nad tym głębiej zastanowić to olbrzym dużo ryzykował wpuszczając pięcioosobową grupę pod swój dach. Szansa, że coś wywęszą była duża, a ryzyko śmierci w ewentualnym starciu zdecydowanie większe niż mierząc się z ochroniarzem szlachcianki. Z drugiej strony nie ugoszczenie ich mogłoby wywołać reperkusje w postaci skargi spotkanym strażnikom dróg, którzy mieli za zadanie namierzyć przyczynę ginących w okolicy ludzi… Zatem mimo wysokiego ryzyka jego decyzja nadal była zrozumiała. Wyrwany język jego pomocnika ułatwiał mu sprawę. W końcu biedny Knut nie poskarżyłby się w inny sposób niż robiąc smutną minę, która była zrozumiałą codziennością u kuternogi bez możliwości swobodnej wypowiedzi.

W kuchni na szczęście było dość jedzenia aby zaspokoić olbrzymi apetyt arystokratki. Kobieta pewnie była wyuczona jeść przy pomocy srebrnych sztućców po każdym kęsie przecierając usta jedwabną serwetką jednak w pewnych okolicznościach instynkt i głód biorą nad człowiekiem górę. Winckler zaprowadził Annike do jej pokoju, który w niczym nie przypominał izb, w których kobieta zwykła sypiać. W pokoju było brudno, na ziemi zalegał kurz, a w powietrzu dało się wyczuć woń butwiejących desek i potu. Łowca wampirów nie miał zbyt często do czynienia ze szlachtą, ale zanim zostawił kobietę samą sprawdził czy w sienniku nie zalęgło się żadne robactwo. Po zapewnieniu jej, że mogła spać bezpiecznie wojownik wrócił do Manfreda i dwójki kobiet czekających na Knuta. Ten wszedł przez frontowe drzwi niczego się nie spodziewając.

Bastian nie był ani delikatny ani zbyt agresywny wiążąc kuternogę. Lina trzymała mocno i łowca wampirów był pewien, że wytrzyma wszelkie próby ucieczki. Aby jednak mieć pewność wojownik ozdobił jeszcze ręce Knuta solidnymi kajdanami, które były pamiątką Wincklera z lat poświęconych łapaniu bandytów. Mimo olbrzymiego zmęczenia wojownik musiał zadbać o odpowiednie zabezpieczenie karczmy. Dopiero kiedy był pewien, że nikt się nie włamie nie alarmując nikogo wrócił do pojmanego aby wraz z Manfredem zadać mu kilka pytań. Przesłuchanie rozpoczął Muller. Winckler póki co przechadzał się miedzy maszynami tortur raz po raz spoglądając na Knuta. Chłopak się bał i nie powinien przesadnie kombinować.

- Czy wiesz, gdzie Matthias trzyma pieniądze i papiery?

Pytanie, które zadał kompan nieco zdziwiło Bastiana, który nie dał tego po sobie poznać. Wraz z Manfredem zajmowali się podobnymi sprawami jednak ich historie, cele i przesłanki były zupełnie inne. Wincklerowi nie zależało na bogactwie, które nie uchroniło przed śmiercią jego ojca czy matki, którzy byli ludźmi bardzo zamożnymi. „Papiery” jednak mogły zainteresować każdego, bo wśród nich mogła się znajdować jakaś wskazówka w trwającym śledztwie. Knut pokręcił energicznie głową dając przesłuchującym do zrozumienia, że nic na ten temat nie wiedział. Rzeczywiście pomocnik mógł nie być najlepszą osobą do powierzenia mu lokalizacji swojej tajnej skrytki.

- Czy pokażesz nam, gdzie są pochowani podróżni?

Drugie pytanie Manfreda miało sens jednak odpowiedź Knuta wysoce zależała od jego chęci współpracy. Kuternoga zapewne nie chciałby nigdzie z nimi iść, ponieważ wiedział, że widząc tuziny trupów podróżni mogliby chcieć dołączyć do kolekcji jego własne ciało. W końcu czy ktoś pomagający w zacieraniu śladów masowego ludobójstwa zasługiwał na życie? Odpowiedź zależała od moralności zapytanego jednak obiektywnym zdaniem Bastiana śmierć była wyjściem po uczciwym, bezstronnym procesie.


Winckler w końcu przestał przyglądać się maszynom mordu powoli sięgając po jeden z rzeźnickich haków. Ten był ubabrany od krwi, która zakrzepła zmieniając się w trudny do usunięcia strup. Łowca wampirów podszedł do chłopaka pochylając się na nim. Jego słowa były ciche, ale basowy głos sprawiał, że Muller bez problemu słyszał każde słowo.

- Czy przez gospodę przechodził jakiś duchowny Morra?

Knut pokiwał głową przecząco. Bastian podejrzewał, że kapłan raczej nie wybrałby się w podróż jednak wolał odciąć taką możliwość już na starcie przesłuchania. Gdyby odpowiedź była twierdząca istniała szansa, że natrafiliby na kolejny cenny trop jednak w tym przypadku wyeliminowali przykrą ewentualność.

- Czy przejeżdżał przez gospodę jakiś posłaniec z listem?

Knut zastanawiał się krótką chwilę po czym pokiwał twierdząco głową. Kolejne pytanie mogłoby dotyczyć wspomnianej wiadomości jednak Manfred już pytał o papiery, których umiejscowienia Matthias nie wyjawił pomocnikowi. Z resztą był to rozsądny ruch patrząc na to, że Knut mógł podczas jednej ze swoich wypraw paść ofiarą łowców głów albo strażników dróg, którzy bez problemu wycisnęliby z niego lokalizację wszelkich dowodów przeciwko karczmarzowi.

- Czy wszyscy zabici są pochowani na polanie nieopodal?

Knut pokiwał twierdząco głową bez zastanowienia. Polana musiała być dla niego bliskim miejscem, które odwiedzał całkiem często. Były kat zabił wiele osób kontynuując swój proceder przez dobre kilka miesięcy. Wojownik wnioskował to po ilości rzeczy i broni znalezionych w rupieciarni Matthiasa.

- Czy zeszłej nocy wynosiłeś na polanę ciało ochroniarza Pani Annike?

Odpowiedź na to pytanie była dla Knuta ryzykowna jednak chłopak spuścił wzrok i potrząsnął twierdząco głową. Bastian domyślał się tego, bo wcześniej pytał o lokalizację ciał. Chciał mieć jednak pewność co do informacji wręczanych stróżom prawa przy przekazaniu im Knuta. Kto jak kto, ale on miał zamiar zadbać o przykładne ukaranie sprawców morderstw oraz wszystkich ich popleczników…


Pukanie, a raczej uderzanie we frontowe wrota karczmy niemal natychmiast postawiło Bastiana na równe nogi. Mężczyzna sięgnął tylko po tarczę i miecz nie dbając o okrycie torsu. Na gołej klacie łowca wampirów dobiegł do drzwi. Przez jedno z okien wojownik widział mężczyzn odzianych w biało-czerwone mundury strażników dróg. Winckler po chwili namysłu otworzył wrota wpuszczając do środka nieco zdziwionych strażników. Ci pewnie nie spodziewali się zgrai podróżników tylko zaspanego gospodarza. Cóż… W niebezpiecznych czasach nikomu ani niczemu nie można było zawierzyć. Czasem lepiej jak karczmę otwierał łowca wampirów niż jej prawowity właściciel.

Sierżant strażników czekał na wyjaśnienia, za które Bastian zabrał się niemal niezwłocznie. Jego opowieść o byłym kacie, jego pomocniku i ich ofiarach została uzupełniona przez Gretę, która dokładnie wyjaśniła dla kogo grupa pracuje i w jakich okolicznością pojawiła się „Pod Ostrzem Topora". Winckler nie spieszył się wspominając o przesłuchaniu Knuta i tym co udało się z niego wyciągnąć. Straż zatem znała lokalizację położenia zwłok. Bliscy zaginionych mogli pochować ojców, braci i przyjaciół zaczynając żałobę. Cały wywód nabrał wiarygodności po słowach Annike, która była najświeższą z ofiar Herr Matthiasa. Dowódca nie miał żadnych wątpliwości po przyjrzeniu się piwnicy, pomocnikowi karczmarza i składzikowi pełnym dobytku zaginionych. Przy oględzinach tego ostatniego Winckler poszedł się ubrać w swoją ćwiekowaną skórznie. Nie zabrakło przy nim bolasa, kuszy i kajdan, które ściągnął z nadgarstków Knuta kiedy przekazywał go sierżantowi strażników dróg.

Dowódca strażników podziękował grupie całkiem przyzwoicie. Dla Bastiana jego słowa były ważniejsze niż Korona, którą otrzymał. Winckler nie odmówił jednak wiedząc, że na Karla w pełni zasłużył. Być może bez ich pomocy zginąłby ktoś jeszcze. Szkoda by było tak uroczej młodej damy jak Annike. Matthias pewnie nakrył ich kiedy miał zamiar na nowo rozpocząć swój proces tortur zatem nawet gdyby ciąg zdarzeń nie uległ zmianie to strażnicy pojawiliby się w karczmie już po jej śmierci. Co więcej straż nie podejrzewała karczmarza – tylko zwierzoludzi lub kultystów – zatem pewnie podróżni ginęliby dalej ku uciesze byłego kata w najlepsze rozwijającemu swój kunszt. Cóż… Winckler lubił czasem podumać dzięki czemu jego zamiłowanie do prowadzenia śledztw wydawało się jeszcze bardziej kompletne.

Annike podczas rozmowy nie przemilczała sprawy swojego pochodzenia dając śledczym do zrozumienia, że zarówno u jej wuja, jak i jej rodziców, będą mile widzianymi gośćmi. W końcu nie często można było poznać ludzi odpowiedzialnych za szczęśliwą egzystencję swojej latorośli. Bastian nie miał pojęcia czy kiedykolwiek skorzysta z zaproszenia będąc w Eisental czy Bechafen jednak miło było ze strony kobiety, że o tym wspomniała. Winckler nie był zbirem do wynajęcia i takie gesty wdzięczności przemawiały do niego bardziej niż mieszek złota. Wątpił jednak aby wszyscy w drużynie podzielali jego zdanie. Wojownik oczywiście zauważył wzrok szlachcianki jednak zachował się grzecznie i wstrzemięźliwie. Nie chciał potęgować jej zmieszania. Oczywiście podejrzewał, że Laura odpowiednio to skomentuje i się na niej nie zawiódł. Ta zareagowała dość szczeniacko jednak łowca wampirów od zawsze wybaczał jej podobne zagrania. Chociaż sam by się nie przyznał była jego oczkiem w głowie niczym jedyne dziecko, którego nigdy nie miał. Młode, niedoświadczone, wyszczekane dziecko, które powoli, małymi kroczkami nabierało ogłady.

- Bohater? – zapytał z uśmiechem Winckler patrząc za odchodząca ku kuchni Schmith. – Uratowałem jej życie tylko kilka razy. – wyjaśnił mając na myśli byłą złodziejkę. – Laura ma dar do pakowania się w kłopoty… - uśmiechnął się Bastian.

Greta również skomentowała zachowanie Annike jednak w całkiem inny sposób. Winckler zastanowił się chwilę jednak odrzucił od siebie myśl, że mógł się spodobać i Hansen. Łowca wampirów nie cierpiał na brak pewności siebie jednak wątpił aby gość ze sznytą na pysku, z ledwie ponadprzeciętną muskularnością mógł się spodobać tak atrakcyjnym kobietom jak Annike czy Greta. Żył jednak w czasach i obracał się w kręgach, w których większość facetów była tajemnicza i wycofana. Daleko nie szukając Hildebrand, który był taki z wiadomych przyczyn. Czarodziej musiał poświęcać dużo czasu na samodoskonalenie i zapewne szczególna zażyłość w kontaktach z kimkolwiek nie była tego elementem. Miało to też swoje dobre strony, bo w ich fachu mogli zginąć każdego dnia. Ktoś nie mający tuzina bliskich nie powodował wielkiej żałoby i bólu, który pozostawał w człowieku na bardzo długi czas. Dumając nad swoim postępowaniem Winckler zauważał, że mało który łowca wampirów tak lubił rozmowy, a nawet samo przebywanie z ludźmi jak on. Tłumaczył to sobie tym, że śmierć jego ojca, matki, a nawet ukochanej go nie złamały. Nie byli tego w stanie uczynić ani ludzcy bandyci, ani wampiry. Kimże był dla niego zatem przerośnięty karczmarz na zalanym wodą zadupiu?
 
Lechu jest offline