Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-03-2020, 11:34   #41
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura wytarła swoją broń o ubrania denata. Kiedy reszta poszła ratować ‘damę w opresji’ ona przeszukała ciało kata. Właściwie to szukała kluczy do innych pokojów, oczywiście w ostateczności sama poradzi sobie wytrychami ale jeśli może sobie ułatwić to czemu nie.

-Khe khe…!- Zwróciła na siebie uwagę reszty. - Pomoc pomocą ALE ten pomagier jeszcze nie wie co się stało. Więc może tutaj wrócić w każdej chwili. - Stwierdzenie zawisło na chwilę w powietrzu i Laura kontynuowała.
- Więc może zabierzecie panienkę do jednego z naszych pokojów…. z czymś do jedzenia. A reszta zabezpieczy karczmę i drzwi na nadejście Knuta? - Laura oczywiście miała zamiar sprawdzić jeszcze górę.
- Ja pójdę na górę i zobaczę co i jak z tymi pokojami co niby niedostępne miały być. - Powiedziała łapiąc świecę i kierując się na górę. Niańczenie uratowanych nie było jej stylu. Choć coś mówiło jej że chętnie by sama pozbawiła szlachcianką części dobytku ale no nie miała zamiaru jej torturować. Jumać nie znaczy zabijać czy torturować.
 
Obca jest offline  
Stary 17-03-2020, 13:41   #42
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Siła złego na jednego.
Tym razem ów "zły" był w gorszej sytuacji, przynajmniej jeśli chodzi o liczebność i uzbrojenie, dzięki czemu udało się karczmarza pokonać, na dodatek bez strat własnych.
A na dodatek udało się uwolnić jedną z ofiar Mathiasa.

Pozostał jeszcze problem Knuta. No i próba znalezienia odpowiedzi na pytanie, czy posłańcy od brata Pietera też kończyli swą podróż w tym miejscu.
Najważniejsze jednak było to pierwsze, dlatego też, bez zbędnych słów, Manfred ruszył ku schodom prowadzącym z piwnicy na górę.
 
Kerm jest offline  
Stary 20-03-2020, 15:13   #43
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Potężny cios olbrzymiego topora niemal połamał tarczę łowcy wampirów. Bastian poczuł jakby nie człowiek, a jakiś troll uderzył konarem drzewa w przypięty do jego ręki pancerz. Kończyna początkowo zdrętwiała, aby po krótkiej chwili rozeszło się po niej nieprzyjemne mrowienie. Herr Matthias był cholernie silny i celnym ciosem dwuręcznej broni był w stanie przeciąć na pół nawet konia. Winckler nie potrzebował celowania, ponieważ wielki jak góra przeciwnik był niezwykle łatwym celem. Odporny na ciosy kat otrzymał pchnięcie, które z mlaskiem weszło w jego lewy biceps. Ciemna posoka chlusnęła zalewając walczących w tej samej chwili kiedy pistolet w rękach Manfreda wystrzelił. Wojownicy poczuli charakterystyczny zapach prochu na chwilę przed tym jak karczmarza odrzuciło w tył.


Walka nie trwała długo, ale była pełna emocji. Kobiety zaszły byłego urzędnika od boku i tyłu obdarowując go celnymi i zajadłymi ciosami. Bastian niemal zdębiał widząc zamach, który wziął olbrzym chwilę przed ciosem wymierzonym w Hansen. Winckler zdążył ją bardzo polubić i nie miał zamiaru chować w grobie kolejnej bliskiej mu osoby. Kiedy cios potwora nie dosięgnął celu łowca wampirów odetchnął z ulgą biorąc się do roboty. Oddział specjalny nie pozwolił przeciwnikowi na zadanie kolejnego ciosu po chwili obalając go niczym ścięte drzewo.

Niemal od razu wojownik przystąpił do uwalniania przyszłej ofiary Matthiasa. Winckler musiał przyznać, że więzy były założone profesjonalnie jak na byłego kata przystało. Kobieta nie miała szans uwolnić się systematycznie je luzując. Arystokratka czy szlachcianka – jak podejrzewał Bastian – była oszałamiająco piękna jednak jak widać nie przeszkadzało to ich byłemu gospodarzowi ją przykładnie pokroić czy też uśmiercić w inny – niemniej kolorowy – sposób. Annike Landgraf oznajmiła, że straciła ochroniarza niemal od razu pytając się o swojego wierzchowca. Całkiem na miejscu był jej apetyt po którym Winckler wywnioskował, że musiała spoczywać pod stertą śmierdzących koców całkiem długo. Niezbadany był również los Knuta, który uciekł albo wybył na nieokreślony bliżej czas. Łowca wampirów z chęcią by go zakuł w kajdany i wywlekł przed oblicze sprawiedliwości. Na szczęście miał ze sobą swoją pamiątkową parę kajdan. Powinna leżeć jak ulał…


Kobiety nie zwlekając od razu zadały Annike kilka pytań. Oczywistym było, że obie chciały zająć się kuternogą jednak nie mieli pewności kiedy – i czy w ogóle – Knut wróci do gospody.

- Nazywam się Bastian Winckler. - powiedział łowca wampirów kłaniając się lekko. - Miała Pani dużo szczęścia, że los, za sprawą parszywej pogody, przegnał nas w to okropne miejsce. - westchnął mężczyzna. - Knut, niestety, zniknął w mrokach nocy, ale możliwe, że wróci, bo o całym zajściu nie ma pojęcia. - wojownik wskazał zakrwawionym mieczem na leżącego w kałuży krwi kata. - Pani klacz zdaje się jest cała i zdrowa. W składziku widzieliśmy całkiem spore zapasy więc coś do jedzenia się na pewno znajdzie. Co za noc… - zakończył Winckler spoglądając na pozostałych.

- Manfred - przedstawił się zwiadowca, równocześnie ładując pistolet. - Może odłożymy pogaduszki na później? - zaproponował. - Powinniśmy najpierw stąd wyjść. No i złapać Knuta, zanim nam narobi kłopotów.

- Greta - kobieta również się przedstawiła. - I zgadzam się z Manfredem, porozmawiamy, jak już będziemy wiedzieć, że nic nam nie grozi. Ten mały szubrawiec Knut może w każdej chwili wrócić do karczmy i choć nie spodziewam się po nim wiele, to lepiej być przygotowanym, żeby go odpowiednio “przywitać”.

Łowca wampirów miał zamiar wskazać kobiecie miejsce skąd mogła zaczerpnąć składników do przyszłego posiłku, a później – jak wspomnieli pozostali – przygotować się na przybycie Knuta. Musiał się ubrać, doposażyć w kuszę oraz bolas i przygotować kajdany na transport więźnia. Kiedy emocje opadły przez mózg Wincklera przebiegła myśl o ich zadaniu i zaginionym kapłanie. Bastian miał nadzieję, że sam duchowny albo któryś z jego posłańców nie doczekał się finału żywota w tej zapomnianej przez bogów gospodzie…
 
Lechu jest offline  
Stary 21-03-2020, 11:51   #44
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Czarodziej wypowiedział szeptem słowa w nikomu nieznanym języku, składając je w magiczną inkantacje. Pod wpływem siły woli Hildebranda wiatry magicznej energii zaczęły układać się w czar, który miał pomóc towarzyszom w walce. Strumień fioletowej eterycznej energii splótł się i owinął wokół nogi oprawcy i w oka mgnieniu przeniknął ją, sprawiając, że kończyna stała się zupełnie nieruchoma, właściciel stracił nad nią kontrolę. Wiatr shyish na chwilę zupełnie unieruchomił całą nogę. Jednak dostrzec to mógł tylko ktoś obdarzony wiedźmim wzrokiem, jak powszechnie mówiło się na ten dar.
Kat nie miał wyboru. Obalił się na ziemię. Zupełnie nieświadomy co się z nim stało. Nie miał również możliwości się później tego dowiedzieć, kiedy reszta drużyny zajęła się nim odpowiednio.

Becker nie przedstawił się ani nie zadawał kobiecinie pytań. Zwyczajnie uważał, że to nie jest odpowiednie miejsce. Sama pewnie była w dużym szoku. Co prawda drużyna ją uratowała, ale na pewno w jej głowie kłębiło się od pytań kim byli owi wybawcy. Jak się tam znaleźli i czego będą chcieli. Przecież drużyna nie wyglądała na strażników dróg, kapłanów Sigmara czy innych żołnierzy, widok których w takiej sytuacji nie wymagałby dodatkowych wyjaśnień.
Ale to miało zaczekać. Zwiad się zakończył. Hildebrand oznajmił drużynie:
- Ten cały Knut, jak wróci, nie będzie żadnym wyzwaniem i mam nadzieje, że nie będzie potrzeby go zabijać. Odprowadźmy go do najbliższego garnizonu, jeśli jakiś będzie po drodze albo oddajmy w ręce strażników dróg. Dalsza robota należy do nich. Powinniśmy się wyspać i ruszyć w dalszą drogę z samego rana. Czekają na nas. Będę u siebie.
Po tych słowach wędrowny czarodziej rzeczywiście od razu udał się do swojego pokoju. Nie chciał wdawać się w żadne dyskusję z towarzyszami, a tym bardziej z niewiastą. To było zadanie, z którym reszta drużyny poradzi sobie z dużo większą ochotą i przyjemnością.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 22-03-2020, 07:50   #45
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Zagadnięta, Annike odwróciła się w stronę Grety.
- Pochodzę z Eisental, jechałam ze swoim ochroniarzem do rodziny, do Bechafen. Trzy dni temu złapała nas na szlaku fatalna pogoda, zgubiliśmy drogę, ale jakimś cudem natrafiliśmy na tę gospodę. Na początku myślałam, że to dar od losu, ae szybko przekonałam się, że zostanie tutaj to najgorsza rzecz, jaką zrobiłam. Biedny Heinrich nie miał szans z tym wielkoludem. Mnie ogłuszył, związał i zakneblował. Słyszałam, jak wczoraj znęcał się nad moim ochroniarzem w swojej katowni, niech Morr da mu spokój w swoim Królestwie. - Szlachcianka posmutniała. - Udało mi się poluzować knebel i zaczęłam jęczeć. Początkowo myślałam, że to ten morderca przyszedł się mną zająć, ale za dużo kroków słyszałam i tylko się modliłam, żeby ktoś nadszedł z pomocą. Dziękuję raz jeszcze za uratowanie mi życia.

Opuściliście piwnicę, z kuchni zabierając trochę zimnego jedzenia, które karczmarz musiał zostawić na później, albo na rano. Bastian pokazał Annike pokój, a szlachcianka nie była w stanie się opanować i jadła już w drodze do niego, napychając usta potrawką z królika. Najwyraźniej nawet szlachcie maniery gdzieś uchodziły, gdy w brzuchu burczało. Podczas gdy Hildebrand postanowił udać się spać i nie czekać, aż Knut wróci, Laura poszła na piętro, sprawdzić pokoje. Okazało się, że wszystkie trzy sypialnie były puste i gotowe do wynajęcia, a niewielkie pomieszczenie na końcu spełniało funkcję składzika, gdyż kobieta znalazła tam masę rupieci, przeróżnych ubrań, kilka mieczy i sztyletów. Na pewno nie należących do karczmarza. Ilość przedmiotów dała jej jasno do zrozumienia, że ex-kat musiał parać się morderstwami od dobrych kilku miesięcy.

Niczego nie spodziewający się Knut wrócił kwadrans później, cały przemoczony i zupełnie zaskoczony. Pistolet Manfreda wycelowany w niego całkowicie odwiódł go od jakichkolwiek sztuczek, bądź prób ucieczki, dlatego Bastian szybko poradził sobie z porządnym związaniem chłystka, który po wszystkim nie mógł poruszyć ani rękoma, ani nogami. Mając sytuację pod kontrolą, zamknęliście Knuta w piwnicy, by posiedział sobie ze swoim towarzyszem i położyliście się do łóżek, upewniając się wcześniej, że karczma zamknięta jest na cztery spusty. Annike zajęła jeden z pokoi na piętrze, wciąż będą wdzięczną za uratowanie życia. Po ciężkim dniu na szlaku i równie ciężkim wieczorze, jedyne o czym marzyliście, to porządny sen.


Ze snu wyrwało was natarczywe, gromkie walenie w główne drzwi. Szybko zorientowaliście się, że na zewnątrz jest już jasno - noc minęła jak z bata strzelił, choć nie czuliście się zbytnio wyspani. Z bronią w pogotowiu ruszyliście do wejścia i odetchnęliście z ulgą, gdy na ganku ujrzeliście drużynę pięciu strażników dróg w jednolitych, biało-czerwonych barwach Ostermarku. Cóż za zrządzenie losu! Zostali wpuszczeni do środka, a sierżant - dobrze zbudowany mężczyzna w sile wieku - z uwagą przysłuchał się opowieści o byłym kacie mordującym swych gości. Annike całą historię potwierdziła, dorzucając swoje trzy miedziaki. Zresztą, wystarczyło spojrzeć na jej twarz; sama sobie tego nie zrobiła. Dowódca obejrzał piwnicę i składzik, gdzie znajdowała się masa ubrań i broni nie należących do Matthiasa.

- Dobrze się spisaliście - powiedział w końcu, gdy wrócił do głównej sali. - Zajmiemy się całą resztą, łącznie z doprowadzeniem tego kurdupla w piwnicy pod sąd. Los jest przewrotny - ostatnio dostawaliśmy informacje, że na szlaku między Bechafen a Eisental znikają ludzie, ale nigdy nie trafiliśmy na żaden ślad. Podejrzewaliśmy zwierzoludzi, albo kultystów, ale nie karczmarza. A parę razy żeśmy tu byli i go przepytywali. Nic nie zdradzało, żeby się parał takim procederem. Paskudny świat, już nikomu nie można zawierzyć. Wyręczyliście nas w tym śledztwie, dlatego na tę okoliczność dostaniecie po złotej koronie. - Przywołał do siebie jednego z podwładnych, który przekazał mu sakiewkę. Sierżant wyliczył pieniądze i wręczył każdemu z was. - Jakby więcej takich obywateli jak wy świat nosił, to i by się bezpieczniej żyło. Uważajcie na siebie, gdziekolwiek się udajecie. Sigmar z wami.

Po tych słowach skrzyknął swoich ludzi, by zajęli się martwym karczmarzem oraz Knutem, po czym sam ruszył do piwnicy, a w kuchni złapała go szlachcianka, rozmówiwszy się z nim na jakiś temat. Zjedliście wspólnie z Annike śniadanie, podczas którego kruczowłosa zdradziła wam dalsze plany.
- Strażnicy dróg ruszają do Bechafen, więc postanowiłam zabrać się z nimi - powiedziała. - W ich towarzystwie na pewno będę bezpieczna, na miejscu każę wysłać kogoś, żeby przeszukał okolicę, aby znaleźć zwłoki mojego ochroniarza. Nigdy nie odwdzięczę się wam za uratowanie mi życia, ale gdybyście kiedykolwiek czegoś potrzebowali, zgłaszajcie się do Niklasa Landgrafa w Bechafen i powołajcie na mnie. To mój wujek, jestem jego oczkiem w głowie. Pomoże wam w czymkolwiek będzie mógł, a ma naprawdę szerokie znajomości. No i gdy będziecie w Eisental zajedźcie w odwiedziny do posiadłości Landgrafów, moi rodzice na pewno z chęcią was poznają i uraczą najlepszym winem oraz posiłkiem.

Uśmiechnęła się do was, na dłuższą chwilę zawieszając wzrok na Bastianie, jednak po chwili oderwała go od niego, nieco speszona.
- Idę przygotować się do podróży, mam nadzieję, że Sigmar jeszcze skrzyżuje nasze drogi. Bądźcie bezpieczni.
Zostawiła was przy stoliku i skierowała na piętro.

 
Ayoze jest offline  
Stary 22-03-2020, 08:40   #46
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura przejrzała rzeczy, znaczy ‘Trofea’, ale nie znalazła tam nic wartościowego. Najwidoczniej gospodarz przykładał się równie skrupulatnie do pozbawiania swoich ofiar ich jak pozbywania się ciał.
Zeszła na dół informując resztę że góra jest pusta, poza rzeczami w składziki. Zaciekawił ją fakt że Kat nie ulokował ich na górze. Musiał przecież wiedzieć że było by go gorzej słychać gdyby miał gości na piętrze a sam robił …’swoje’ w piwnicy. No ale teraz się już tego nie dowiedzą.


W pierszej chwili chciała uciekać oknem, walenie drzwi nigdy nie było dobrym znakiem. Jej awersja do jakiejkolwiek straży robiła swoje ale że w kupie siła a ona była jednak częścią silnej grupy...i tym razem naprawdę nie wyruszała z stąd z niczym poza swoim dobytkiem to uznała że nie ma co robić dramy.
Kiedy bardziej elokwentni tłumaczyli straży co zaszło w karczmie ona zniknęła na chwilę do kuchni i wróciła z naręczem serów, mięsa i chleba które położyła na stole. Nie czekając na resztę zaczęła się posilać. Na zdziwione i karcące spojrzenie odszczekał się:
- Noż prze...cież się tylko zmarnuje! - powiedziała z ustami pełnymi mięsa frazę która miała tłumaczyć wszystko. A jakby jej brak kultury musiał być u nich wykupiony odkroiła parę solidnych kawałków i wykonała ruch jakby z dobroci serca dzieliła się z nimi jej zdobycznym śniadaniem.

Złota moneta zniknęła między jej palcami szybciej niż mruka oko. Laura wiedziała że trzymanie takich rzeczy może tylko skusić Randala by poszeptał komuś by ją z tego ciężaru uwolnił. Straszne czasy że nie da się ufać nikomu. Sami mordercy i złodzieje.

Potem siedli już na takie “prawdziwe” śniadanie. Z rozmowami i podawaniem sobie uprzejmie jedzenia i wymienianiem przyjemności. Laura jeszcze do nich nie przywykła choć w klasztorze miała z tym styczność prawie codziennie. Nadal wyglądało to dla niej trochę nienaturalnie, głównie że jedzenia jest dla wszystkich i nie trzeba grozić sobie czasem nożem by w ogóle coś dostać. I nie uciec ze zdobyczą gdzieś by zjeść ją w spokoju i szybko.
- Mhmmm hej jak tutaj szliśmy to trafiliśmy na taką polanę . - Odezwała się do strażników złodziejka jakoś łamiąc swoje wewnętrzne reguły by się z takimi nie zadawać. - Znaleźliśmy tam szczątki...to może nie mieć związku ale jeśli ci tutaj nie pozbywali się szczątków w jeszcze jakiejś skrytce to może właśnie tam skończyła większość ciał.

Jak tylko szlachcianka wyszła poza zasięg szeptu Laury ta spojrzała na bastiana złośliwie i powtórzyła. - Sigmar jeszcze skrzyżuje nasze drogi, och mój bohaterze. - Laura przedrzeźniła nieudolnie manierę szlachcianki i parsknęła śmiechem. Była młoda, wyszczekana, brak jej było ogłady i czasem przebijało jeszcze to szczeniackie zachowanie z którego nie do końca jeszcze wyrosła. Nie czekając na jakąkolwiek ripostę poszła spałaszować tyle ze spiżarni ile tylko się da!
- No przecież się zmarnuje! - Stwierdzała oburzona kiedy zwracali jej uwagę czy krzywe spojrzenia. Choć by zamknąć tym osobą usta wystawiała jakiś część jedzenia by ta osoba też dostała swoją cześć.
 
Obca jest offline  
Stary 22-03-2020, 16:13   #47
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Nie dziwiła się Hildebrandowi, że poszedł spać - sama też z chęcią by to zrobiła, ale chciała mieć sprawę z Knutem domkniętą, żeby już więcej o tym nie myśleć. Nie zamierzała zabijać chłopaka, chyba, że byłaby do tego zmuszona. Pewnie Matthias po prostu zmuszał go do bycia swoim pomagierem w zbrodni, a że młodzian nie umiał mówić i wyglądał na pierdołę, to zapewne innego wyjścia nie miał. Z drugiej strony, z każdej sytuacji, niezależnie od tego, jak ciężka by była, istniało jakieś wyjście. Nie najlepsze, nie najgorsze. Jakieś. Nie chciała jednak teraz tego roztrząsać. Była zmęczona, więc przycupnęła w głównej izbie na krześle i czekała, co się wydarzy.

Chłopak wrócił do karczmy całkiem szybko i udało im się go pięknie zaskoczyć. Na widok lufy pistoletu Manfreda chyba nawet zrobił pod siebie, taki miał przynajmniej wyraz twarzy. Panowie szybko się nim zajęli i nawet zaczęli przesłuchiwać odnośnie całej sytuacji w karczmie. Grecie nie chciało się już w tym uczestniczyć. Ledwo żywa poczłapała do pokoju dzielonego z Laurą i padła na łóżko jak stała. Nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła.


Gdy rankiem usłyszała głuchy łomot w drzwi, poderwała się z łóżka i od razu chwyciła za miecz. Ziewając przeszła z pozostałymi do wejścia i kamień spadł jej z serca, gdy okazało się, że nadjechali strażnicy dróg. Była jedną z tych, która wyjaśniała, co zaszło, napomknęła też, że pracują dla Zakonu Morra i są właśnie w trasie ku kolejnemu zadaniu. Nie tyle chciała się pochwalić, co od razu zdjąć z ich grupki jakiekolwiek podejrzenia - Morryci byli szanowani w Imperium i jeden z drugim strażnikiem dróg mocno by się zastanowili, nim rzuciliby oskarżeniami. Tutaj, w tej karczmie oczywiście widać było czarno na białym, że to ex-kat mordował swoich gości, ale wolała być przezorna.

Pieniądze od sierżanta strażników schowała do sakiewki, mając zamiar przekazać część na rzecz kultu, gdy tylko wrócą do Bechafen. Widząc Laurę przynoszącą do stołu naręcze jedzenia, wyszczerzyła się do niej.
- Tylko nie zjedz wszystkiego, bo się pochorujesz - powiedziała żartobliwie i przysiadła się, gdy tamta zaprosiła ją do stolika. Zjadła trochę pieczywa z serem, popiła mlekiem i najedzona poszła przyszykować się do dalszej drogi.

Annike przyszła poinformować ich, że jedzie ze strażnikami, a Grecie również nie umknęło spojrzenie, jakie posłała w stronę Bastiana szlachcianka. Laura zaczęła "dokuczać" łowcy wampirów, a Hansen tylko się uśmiechnęła.
- No przecież Bastian to przystojny mężczyzna, więc nie dziwi mnie zachowanie Annike. Pewnie w innych okolicznościach mogliby utrzymywać bardziej zażyłe stosunki. Bez podtekstów. - Uniosła ręce na wysokość piersi. - W sumie wszystko przed tobą, Bastianie, Annike powiedziała ci, gdzie mieszka. - Greta puściła mężczyźnie oczko i uśmiechnęła się lekko.

Po załatwieniu wszystkiego ze strażnikami, zabrała swój plecak, sprawdzając przy okazji, czy niczego nie zapomniała i udała się z kompanami w dalszą podróż. Teraz jej myśli dryfowały w stronę Munkenhof i brata Weissa. Miała nadzieję, że kapłanowi nic się nie stało. To już jednak wyjaśnią na miejscu.
 
Umbree jest offline  
Stary 22-03-2020, 19:35   #48
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wysłanie Matthiasa do Ogrodów Morra (czy w objęcia demonów, na co bardziej zasługiwał) nie kończyło sprawy. Na szczęście Knut nie zorientował się, iż rządy ex-kata w gospodzie dobiegły końca i spokojnie wrócił „Pod Ostrze Topora", gdzie zaskoczonego pomagiera Matthiasa przywitał wylot lufy dzierżonego przez Manfreda pistoletu.
W obliczu takiego argumentu Knut nie stawiał oporu i, posłusznie, jak dziecko, dał się związać i uwięzić w piwnicy, gdzie młodzian zajął miejsce Annike.
Wcześniej jednak odpowiedział na parę pytań, które zadawali mu tak Bastian, jak i Manfred. Co prawda Manfreda nie wszystkie odpowiedzi usatysfakcjonowały, co prawda zwiadowca był pewien, że - odpowiednio zmotywowany - Knut mógłby być bardziej szczery i bardziej wylewny, ale pora była już późna więc Manfred postanowił odłożyć powtórne przesłuchanie na ranek dnia następnego, zapominając najwyraźniej o tym, że plan to jedno, a realizacja to coś całkiem innego.
Przed pójściem spać Manfred odwiedził jeszcze sypialnię Matthiasa, sądząc, iż tam właśnie ex-kat przechowuje dokumenty i najcenniejsze łupy.
Niestety był w błędzie, bowiem znalezione w kieszeni jednego z płaszczy monety nie zdecydowanie nie mogły stanowić łupu zdobytego w ciągu wielu miesięcy.
Złoto i kosztowności musiały więc trafić do jakiejś skrytki, ale - zapewne - trzeba by rozebrać pół karczmy.
Aby powetować sobie brak kuferka pełnego srebra i złota Manfred przygarnął garłacz (którego były kat już nie potrzebował), bardzo dobry sztylet, oraz parę butelek z zachwalanymi przez nieżyjącego już gospodarza trunkami.
Ranek przyniósł niespodziewaną wizytę i równoczesne zniweczenie planów Manfreda, jako że w obecności strażników nie można było ani przesłuchać Knuta, ani przeszukać karczmy.
Co prawda hojny sierżant wypłacił nagrodę, ale Manfred był pewien, że strażnicy odbiją sobie ten wydatek.
Wszak wystarczy, że spieniężą część znajdującego się gospodzie dobytku. Ale nie warto było nic mówić - na przykład sugerować wspólnego przeszukania karczmy, czy też udziału w nagrodzie, jaka - z pewnością - przypadnie strażnikom za 'rozwiązanie' zagadki znikających podróżnych.
Przed wyruszeniem w drogę warto było iść w ślady Laury i zabrać się za jedzenie. Wyruszanie w drogę o pustym żołądku było mało rozsądne, a były kat miał co prawda nietypowe rozrywki, ale kucharzem był dobrym, tudzież spiżarnię miał dobrze zaopatrzoną.
Warto było się nie tylko najeść, ale i zaopatrzyć na drogę. A potem pożegnać się ze szlachcianką i strażnikami. Pobyt w karczmie był ciekawym i pożytecznym urozmaiceniem podróży, ale na nich czekały ważniejsze sprawy.
A o pieniądzach nie zamierzał na razie wspominać - przynajmniej do najbliższego postoju. Miał nadzieję, że żadne z kompanów nie cierpi na nadmiar skrupułów.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 22-03-2020 o 20:47.
Kerm jest offline  
Stary 26-03-2020, 08:24   #49
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Szlachcianka była już bezpieczna i w sumie tylko to interesowało czarodzieja. Nie obchodziło go kim była ani czym zajmowała się jej rodzina, jak wpływową i bogatą osobą była. To rzeczy tak przyziemne, że rozmawianie o nich, szczególnie w takich sytuacjach, Hildebrand uważał za wyjątkową stratę czasu. Prawie to wszystko straciła. Ale śmierć jej nie pochwyciła tamtego wieczoru. Jej ochroniarz i wielu podróżnych przed nimi nie miało tyle szczęścia. Można by smucić się z powodu śmierci tych osób. Można by ubolewać i zanosić pytania do samego Morra dlaczego oni. Ale Becker jako członek kolegium Śmierci doskonale wiedział czemu oni, a nie ktoś inny. Wiedział, że śmierć jest nieodłącznym elementem życia, że w końcu musi przyjść jego kres. Wiedział również, że nie dotyczy to wszystkich.


***


Hildebrand wyszedł do głównej sali już spakowany i ubrany do drogi. Nie zakładał, że ktokolwiek z jego towarzyszy będzie chciał zostać w gospodzie dłużej niż na śniadanie, więc nie było potrzeby tracić czas na ponowne wracanie do pokoju. Drzwi od pokoju przekluczył a klucz oddał na ladę gospodarza, tak jakby ten miał go zaraz odebrać.
Wizyta strażników dróg była mu bardzo na rękę. Myślał o tym czy Annike nie będzie potrzebowała ich pomocy i niańczenia w drodze do najbliższego miasta albo czy nie rozkaże któremuś z młodszych kompanów drużyny odprowadzenia się do stolicy. I właśnie patrol strażników rozwiał te obawy. Sama zapowiedziała, że wróci z nimi do miasta.
Nagroda od stróżów prawa była satysfakcjonująca. Czarodziej się jej nie spodziewał, ale gardzić nią nie miał zamiaru. Poza tym rzeczywiście odwalili kawał dobrej roboty, którą strażnicy już nie musieli sobie brudzić rąk.

Przy wspólnym śniadaniu Hildebrand skinął głową na pożegnanie szlachciance. Udawał, że nie widział tego speszenia, kiedy wpatrywała się w Bastiana. Wczorajszej nocy przeżyła poważną traumę, ledwo i cudem uszła z życiem. Nie mogła przecież teraz myśleć o takich rzeczach... Nie. Hildebrand tego nie widział.
Kiedy zjadł, sam poszedł w ślady Laury i popakował ze spiżarni trochę jedzenia na drogę. To prawda, że nie mogło się zmarnować.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 26-03-2020, 10:55   #50
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Bastiana nie zdziwił fakt, że Annike wraz ze swoim ochroniarzem Heinrichem zajechali do karczmy Matthiasa z powodu parszywej pogody. Mimo iż Winckler nie cierpiał na brak wyobraźni to nie potrafił znaleźć innego powodu aby wysoce urodzona zatrzymywała się w równie zaniedbanym, nieprzyjemnym i źle zarządzanym przybytku. Co prawda kat potrafił nieźle gotować, ale nawet będąc mistrzem kuchni nie zachęcał gości do wkroczenia w swoje progi. Jego nieprzyjemna osobowość i prezencja sprawiały, że jedynie desperaci wkraczali do „Pod Ostrzem Topora" z własnej woli… Jak się nad tym głębiej zastanowić to olbrzym dużo ryzykował wpuszczając pięcioosobową grupę pod swój dach. Szansa, że coś wywęszą była duża, a ryzyko śmierci w ewentualnym starciu zdecydowanie większe niż mierząc się z ochroniarzem szlachcianki. Z drugiej strony nie ugoszczenie ich mogłoby wywołać reperkusje w postaci skargi spotkanym strażnikom dróg, którzy mieli za zadanie namierzyć przyczynę ginących w okolicy ludzi… Zatem mimo wysokiego ryzyka jego decyzja nadal była zrozumiała. Wyrwany język jego pomocnika ułatwiał mu sprawę. W końcu biedny Knut nie poskarżyłby się w inny sposób niż robiąc smutną minę, która była zrozumiałą codziennością u kuternogi bez możliwości swobodnej wypowiedzi.

W kuchni na szczęście było dość jedzenia aby zaspokoić olbrzymi apetyt arystokratki. Kobieta pewnie była wyuczona jeść przy pomocy srebrnych sztućców po każdym kęsie przecierając usta jedwabną serwetką jednak w pewnych okolicznościach instynkt i głód biorą nad człowiekiem górę. Winckler zaprowadził Annike do jej pokoju, który w niczym nie przypominał izb, w których kobieta zwykła sypiać. W pokoju było brudno, na ziemi zalegał kurz, a w powietrzu dało się wyczuć woń butwiejących desek i potu. Łowca wampirów nie miał zbyt często do czynienia ze szlachtą, ale zanim zostawił kobietę samą sprawdził czy w sienniku nie zalęgło się żadne robactwo. Po zapewnieniu jej, że mogła spać bezpiecznie wojownik wrócił do Manfreda i dwójki kobiet czekających na Knuta. Ten wszedł przez frontowe drzwi niczego się nie spodziewając.

Bastian nie był ani delikatny ani zbyt agresywny wiążąc kuternogę. Lina trzymała mocno i łowca wampirów był pewien, że wytrzyma wszelkie próby ucieczki. Aby jednak mieć pewność wojownik ozdobił jeszcze ręce Knuta solidnymi kajdanami, które były pamiątką Wincklera z lat poświęconych łapaniu bandytów. Mimo olbrzymiego zmęczenia wojownik musiał zadbać o odpowiednie zabezpieczenie karczmy. Dopiero kiedy był pewien, że nikt się nie włamie nie alarmując nikogo wrócił do pojmanego aby wraz z Manfredem zadać mu kilka pytań. Przesłuchanie rozpoczął Muller. Winckler póki co przechadzał się miedzy maszynami tortur raz po raz spoglądając na Knuta. Chłopak się bał i nie powinien przesadnie kombinować.

- Czy wiesz, gdzie Matthias trzyma pieniądze i papiery?

Pytanie, które zadał kompan nieco zdziwiło Bastiana, który nie dał tego po sobie poznać. Wraz z Manfredem zajmowali się podobnymi sprawami jednak ich historie, cele i przesłanki były zupełnie inne. Wincklerowi nie zależało na bogactwie, które nie uchroniło przed śmiercią jego ojca czy matki, którzy byli ludźmi bardzo zamożnymi. „Papiery” jednak mogły zainteresować każdego, bo wśród nich mogła się znajdować jakaś wskazówka w trwającym śledztwie. Knut pokręcił energicznie głową dając przesłuchującym do zrozumienia, że nic na ten temat nie wiedział. Rzeczywiście pomocnik mógł nie być najlepszą osobą do powierzenia mu lokalizacji swojej tajnej skrytki.

- Czy pokażesz nam, gdzie są pochowani podróżni?

Drugie pytanie Manfreda miało sens jednak odpowiedź Knuta wysoce zależała od jego chęci współpracy. Kuternoga zapewne nie chciałby nigdzie z nimi iść, ponieważ wiedział, że widząc tuziny trupów podróżni mogliby chcieć dołączyć do kolekcji jego własne ciało. W końcu czy ktoś pomagający w zacieraniu śladów masowego ludobójstwa zasługiwał na życie? Odpowiedź zależała od moralności zapytanego jednak obiektywnym zdaniem Bastiana śmierć była wyjściem po uczciwym, bezstronnym procesie.


Winckler w końcu przestał przyglądać się maszynom mordu powoli sięgając po jeden z rzeźnickich haków. Ten był ubabrany od krwi, która zakrzepła zmieniając się w trudny do usunięcia strup. Łowca wampirów podszedł do chłopaka pochylając się na nim. Jego słowa były ciche, ale basowy głos sprawiał, że Muller bez problemu słyszał każde słowo.

- Czy przez gospodę przechodził jakiś duchowny Morra?

Knut pokiwał głową przecząco. Bastian podejrzewał, że kapłan raczej nie wybrałby się w podróż jednak wolał odciąć taką możliwość już na starcie przesłuchania. Gdyby odpowiedź była twierdząca istniała szansa, że natrafiliby na kolejny cenny trop jednak w tym przypadku wyeliminowali przykrą ewentualność.

- Czy przejeżdżał przez gospodę jakiś posłaniec z listem?

Knut zastanawiał się krótką chwilę po czym pokiwał twierdząco głową. Kolejne pytanie mogłoby dotyczyć wspomnianej wiadomości jednak Manfred już pytał o papiery, których umiejscowienia Matthias nie wyjawił pomocnikowi. Z resztą był to rozsądny ruch patrząc na to, że Knut mógł podczas jednej ze swoich wypraw paść ofiarą łowców głów albo strażników dróg, którzy bez problemu wycisnęliby z niego lokalizację wszelkich dowodów przeciwko karczmarzowi.

- Czy wszyscy zabici są pochowani na polanie nieopodal?

Knut pokiwał twierdząco głową bez zastanowienia. Polana musiała być dla niego bliskim miejscem, które odwiedzał całkiem często. Były kat zabił wiele osób kontynuując swój proceder przez dobre kilka miesięcy. Wojownik wnioskował to po ilości rzeczy i broni znalezionych w rupieciarni Matthiasa.

- Czy zeszłej nocy wynosiłeś na polanę ciało ochroniarza Pani Annike?

Odpowiedź na to pytanie była dla Knuta ryzykowna jednak chłopak spuścił wzrok i potrząsnął twierdząco głową. Bastian domyślał się tego, bo wcześniej pytał o lokalizację ciał. Chciał mieć jednak pewność co do informacji wręczanych stróżom prawa przy przekazaniu im Knuta. Kto jak kto, ale on miał zamiar zadbać o przykładne ukaranie sprawców morderstw oraz wszystkich ich popleczników…


Pukanie, a raczej uderzanie we frontowe wrota karczmy niemal natychmiast postawiło Bastiana na równe nogi. Mężczyzna sięgnął tylko po tarczę i miecz nie dbając o okrycie torsu. Na gołej klacie łowca wampirów dobiegł do drzwi. Przez jedno z okien wojownik widział mężczyzn odzianych w biało-czerwone mundury strażników dróg. Winckler po chwili namysłu otworzył wrota wpuszczając do środka nieco zdziwionych strażników. Ci pewnie nie spodziewali się zgrai podróżników tylko zaspanego gospodarza. Cóż… W niebezpiecznych czasach nikomu ani niczemu nie można było zawierzyć. Czasem lepiej jak karczmę otwierał łowca wampirów niż jej prawowity właściciel.

Sierżant strażników czekał na wyjaśnienia, za które Bastian zabrał się niemal niezwłocznie. Jego opowieść o byłym kacie, jego pomocniku i ich ofiarach została uzupełniona przez Gretę, która dokładnie wyjaśniła dla kogo grupa pracuje i w jakich okolicznością pojawiła się „Pod Ostrzem Topora". Winckler nie spieszył się wspominając o przesłuchaniu Knuta i tym co udało się z niego wyciągnąć. Straż zatem znała lokalizację położenia zwłok. Bliscy zaginionych mogli pochować ojców, braci i przyjaciół zaczynając żałobę. Cały wywód nabrał wiarygodności po słowach Annike, która była najświeższą z ofiar Herr Matthiasa. Dowódca nie miał żadnych wątpliwości po przyjrzeniu się piwnicy, pomocnikowi karczmarza i składzikowi pełnym dobytku zaginionych. Przy oględzinach tego ostatniego Winckler poszedł się ubrać w swoją ćwiekowaną skórznie. Nie zabrakło przy nim bolasa, kuszy i kajdan, które ściągnął z nadgarstków Knuta kiedy przekazywał go sierżantowi strażników dróg.

Dowódca strażników podziękował grupie całkiem przyzwoicie. Dla Bastiana jego słowa były ważniejsze niż Korona, którą otrzymał. Winckler nie odmówił jednak wiedząc, że na Karla w pełni zasłużył. Być może bez ich pomocy zginąłby ktoś jeszcze. Szkoda by było tak uroczej młodej damy jak Annike. Matthias pewnie nakrył ich kiedy miał zamiar na nowo rozpocząć swój proces tortur zatem nawet gdyby ciąg zdarzeń nie uległ zmianie to strażnicy pojawiliby się w karczmie już po jej śmierci. Co więcej straż nie podejrzewała karczmarza – tylko zwierzoludzi lub kultystów – zatem pewnie podróżni ginęliby dalej ku uciesze byłego kata w najlepsze rozwijającemu swój kunszt. Cóż… Winckler lubił czasem podumać dzięki czemu jego zamiłowanie do prowadzenia śledztw wydawało się jeszcze bardziej kompletne.

Annike podczas rozmowy nie przemilczała sprawy swojego pochodzenia dając śledczym do zrozumienia, że zarówno u jej wuja, jak i jej rodziców, będą mile widzianymi gośćmi. W końcu nie często można było poznać ludzi odpowiedzialnych za szczęśliwą egzystencję swojej latorośli. Bastian nie miał pojęcia czy kiedykolwiek skorzysta z zaproszenia będąc w Eisental czy Bechafen jednak miło było ze strony kobiety, że o tym wspomniała. Winckler nie był zbirem do wynajęcia i takie gesty wdzięczności przemawiały do niego bardziej niż mieszek złota. Wątpił jednak aby wszyscy w drużynie podzielali jego zdanie. Wojownik oczywiście zauważył wzrok szlachcianki jednak zachował się grzecznie i wstrzemięźliwie. Nie chciał potęgować jej zmieszania. Oczywiście podejrzewał, że Laura odpowiednio to skomentuje i się na niej nie zawiódł. Ta zareagowała dość szczeniacko jednak łowca wampirów od zawsze wybaczał jej podobne zagrania. Chociaż sam by się nie przyznał była jego oczkiem w głowie niczym jedyne dziecko, którego nigdy nie miał. Młode, niedoświadczone, wyszczekane dziecko, które powoli, małymi kroczkami nabierało ogłady.

- Bohater? – zapytał z uśmiechem Winckler patrząc za odchodząca ku kuchni Schmith. – Uratowałem jej życie tylko kilka razy. – wyjaśnił mając na myśli byłą złodziejkę. – Laura ma dar do pakowania się w kłopoty… - uśmiechnął się Bastian.

Greta również skomentowała zachowanie Annike jednak w całkiem inny sposób. Winckler zastanowił się chwilę jednak odrzucił od siebie myśl, że mógł się spodobać i Hansen. Łowca wampirów nie cierpiał na brak pewności siebie jednak wątpił aby gość ze sznytą na pysku, z ledwie ponadprzeciętną muskularnością mógł się spodobać tak atrakcyjnym kobietom jak Annike czy Greta. Żył jednak w czasach i obracał się w kręgach, w których większość facetów była tajemnicza i wycofana. Daleko nie szukając Hildebrand, który był taki z wiadomych przyczyn. Czarodziej musiał poświęcać dużo czasu na samodoskonalenie i zapewne szczególna zażyłość w kontaktach z kimkolwiek nie była tego elementem. Miało to też swoje dobre strony, bo w ich fachu mogli zginąć każdego dnia. Ktoś nie mający tuzina bliskich nie powodował wielkiej żałoby i bólu, który pozostawał w człowieku na bardzo długi czas. Dumając nad swoim postępowaniem Winckler zauważał, że mało który łowca wampirów tak lubił rozmowy, a nawet samo przebywanie z ludźmi jak on. Tłumaczył to sobie tym, że śmierć jego ojca, matki, a nawet ukochanej go nie złamały. Nie byli tego w stanie uczynić ani ludzcy bandyci, ani wampiry. Kimże był dla niego zatem przerośnięty karczmarz na zalanym wodą zadupiu?
 
Lechu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172