Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2020, 16:09   #80
Shinju
 
Shinju's Avatar
 
Reputacja: 1 Shinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumnyShinju ma z czego być dumny
----
Kolejnej nocy, kiedy Anjali była na koncercie Krwawych Wiedźm, Mrozow zdecydowała spróbować swoich sił w łączeniu się z Malkaviańską Siecią Szaleństwa. Dwie godziny minęły nim udało jej się uzyskać na wpół świadomy stan, w którym jej umysł stworzył wizję…
Znalazła się na środku autostrady utkanej z falującego zielonego światła. Gdy bliżej przyjrzała się powierzchni, zrozumiała, że efekt falowania wynikał z tego, że składała się z niezliczonej ilości zmieniających się miejscami zer i jedynek.
Nie mając innego wyboru ruszyła przed siebie drogą. Nie wiedziała ile czasu minęło nim dotarła do rozwidlenia. Zjazd w lewo prowadził do zabytkowej posiadłości na lesistym wzgórzu. Zjazd w prawo zabrałby ją do oświetlonego neonami aquaparku. Mogła też podążać dalej prosto, by sprawdzić dokąd prowadzi zielona autostrada.

Bazując na tym co powiedziała jej Anjali poprzedniej nocy Roxi podejrzewała, że zjazd z zerojedynkowej autostrady prowadzi do któregoś z bliskich jej Malkavian. Zastanawiała się czy i jak bardzo to miejsce odzwierciedla ich umysł, czy raczej miejsce w którym Malkavianin jest. Posiadłość, jako stan umysłu pasowała do Vincenta, choć mogła to też być jego nowa kryjówka. Neonowy aquapark pasował jej do Kayah, w obu przypadkach i może trochę do Siga, choć jego raczej spodziewałaby się znaleźć na brzegu morza. Ruszyła w kierunku wodnego parku rozrywki, by przekonać się słuszności, bądź nie swojej teorii.

Kiedy Roksana skręciła w kierunku aquaparku, jezdnia zmieniła się w wodną zjeżdżalnię, a ona sama szybko straciła równowagę i zaczęła zjeżdżać szybciej i szybciej, rozbryzgując dookoła zielone krople zer i jedynek.
Wreszcie dotarła na sam dół i wpadła do wielkiego basenu. Na jego przeciwległym, płytkim krańcu dostrzegła dwie niewyraźne postacie. Nie miała jednak czasu im się przyjrzeć, bowiem kilkanaście metrów od niej spod powierzchni falujących bitów wyłoniła się niepokojąco wielka, szaroniebieska płetwa grzbietowa…

Roxi w pierwszej chwili poczuła strach. Tego typu rzeczy nigdy nie zwiastowały nic dobrego. Ale z drugiej strony, miała potwierdzenie - zdecydowanie trafiła na jakiegoś rekina. Jeśli wierzyć w to co mówiła AJ, bliskiego jej rekina. A potem przypomniała sobie też inną rzecz którą AJ jej mówiła.Tą o Sigu, o jego osobowościach. Sama przecież dobrze wiedziała jakie są. Jak odbicie lustrzane niej samej. Choć ona swoich nie znała, Sig był ich świadom.
Uspokoiła się, wierząc, że nawet jeśli nie spotkała tej drapieżnej części Siga, zostanie rozpoznana. Zachowała jednak czujność, na wypadek jakby trzeba było się szybko wycofać… choć nie była pewna czy i jak to jest możliwe w tej sytuacji.

Wielki rekin zaczyna płynąć w kierunku Roksany, która zaczyna odczuwać strach, który szybko przeradza się w panikę. No bo skąd może wiedzieć, czy jeśli tutaj spotka ją krzywda, to czy nie stanie się jej coś złego także w rzeczywistości?
Panicznie zaczyna płynąć. Byle jak najdalej od wodnej bestii. Ale ta jest szybsza.
Jest już blisko.
Wynurza się, otwierając paszczę pełną ostrych zębów!
Roksana krzyczy, wyrażając całe odczuwane przerażanie.
Szczęki rekina zaciskają jej się na nodze.
Roksana krzyczy znowu. Tym razem z bólu.
Nagle pojawia się jakaś postać.
Kobieta płynąca na desce surfingowej.
Zamierza się harpunem i uderza rekina prosto w oko.
Bestia puszcza, wierzga jeszcze przez chwilę po czym znika, rozpływając się w zielonej wodzie.
Tajemnicza kobieta z tygrysimi pasami na skórze płynie przed siebie jeszcze chwilę, po czym też rozpływa się w powietrzu, znikając równie nagle jak się pojawiła.
Mrozow zostaje znów sama, z nogą pulsującą nieznośmym bólem.

Roxi chwilę rozważała powrót… ale po chwili zdała sobie sprawę, że nie jest pewna jak powinna to zrobić. Zazgrzytała zębami ze złości na siebie. Dała się ponieść ciekawości… nie powinna była sama eksperymentować, zwłaszcza z własnym umysłem, nie była go przecież pewna. Stwierdziła jednak, że nie ma co tak tkwić w miejscu. Zwłaszcza z bolącą nogą. Postanowiła, że najlepiej będzie wyjść na brzeg i oszacować straty… może należy się opatrzeć… a może znajdzie sposób jak wrócić do siebie.

Mrozow zaczęła płynąć w kierunku brzegu basenu, ale nie było to dla niej łatwe, zwłaszcza ze zranioną i na wpół bezwładną nogą. Jakby wyczuwając jej krew pojawił się kolejny rekin. Tym razem nawet większy od poprzedniego. Wynurzył się z otchłani basenu niczym legendarny lewiatan, skoczył na Roksanę z otwartą paszczą i połknął ją w całości.

Roxi tonęła w morzu zer i jedynek. Pożarta przez morską bestię. Sparaliżowana i bezradna. Obce głosy, myśli i wspomnienia przepływały przez jej głowę z taką prędkością, że jej świadomość nie nadążała z ich rejestracją.

Wreszcie uderzyła o dno i mentalny chaos uspokoił się. Wyklarowała się jedna wizja…

Roksi szła przed siebie podziemnym, wykutym w jasnoszarym kamieniu korytarzem. Jej małe, bose stopy twardością i kolorem niewiele różniły się od powierzchni, po której stąpała.
Obok niej przepływał strumień widm emitujących słabe, błękitne światło. Nie bała się ich jednak. Wiedziała, że nie stanowią dla niej zagrożenia. Były tutaj, żeby wskazać jej drogę.
Podążała szlakiem upiorów aż dotarła do kamiennych wrót opatrzonych płakorzeźbą przedstawiającą szereg postaci trzymających w dłoniach ludzkie czaszki.
Mrozow wyciągnęła przed siebie ramię. Lekko bufiasty rękaw jej sukienki zafalował w zimnym od obecności umarłych powietrzu. W oczodołach czaszek zapalił się niebieski płomień, a drzwi zaczęły się powoli, z udręczonym zgrzytem otwierać.
Wewnątrz tajemnej komnaty stały dwie kobiety.
Stojąca po lewej była wyższa i otoczona błękitnym blaskiem widm, które kontrolowała. Miała na sobie szarą, prostą suknię ozdobioną poprzez wyszyty czarną nicią wzór przywodzący na myśl pajęczynę. Dookoła jej pasa zawiązany był ciężki łańcuch na którym wisiały dwa bliźniacze, metalowe dzwonki.
Po prawej stała niższa Spokrewnina o złotych oczach i ciemnych włosach z miedzianym połyskiem. Nosiła białą suknię, nawet prostszą niż u jej towarzyszki, a na dłoniach miała ciężkie, metalowe rękawice. Trzymała nimi ludzką czaszkę… nie, nie ludzką - wampirzą.
- Hermenegildo, bądź pozdrowiona! - przywitała Roksanę lekkim, zmęczonym uśmiechem. - Wielce raduje nas, że odpowiedziałaś na nasze wezwanie i przybyłaś nie mitrężąc czasu.
- Oczywiście - odpowiedziała Roksana. - Jesteście Przyjaciółkami Rodziny. Płynie w was nasza krew. Jak mogę wam pomóc?
- Wahałyśmy się czy obarczać cię podobnym ciężarem, ale nie mamy innego wyboru. Tylko tobie jeszcze możemy zaufać, gdyż zawsze byłaś wierną sojuszniczką klanu Kapadocjan.
- Zdradzieccy Giovanni, którzy wymordowali tylu spośród nas, nie mogą dostać w swoje ręce tych atrefaktów - odezwała się niebieskooka władczyni upiorów.
- Powierzamy ci je, abyś zachowała je w tajemnicy i bezpieczeństwie - kontynuowała złotooka, wyciągając z wnętrza wampirzej czaszki trzy przedmioty: rozświetlany wewnętrznym płomieniem niebieski kryształowy pręt wielkości próbówki zamknięty w klatce z czarnego metalu uformowanego na kształt pnączy, liści i kwiatów; miniaturową fiolkę mogącą zawierać najwyżej kilkanaście kropel gęstej, błękitnej cieczy emanującej podobnym światłem co widziane wcześniej widma; oraz tej samej barwy wisior wielkości jaja w kościanej oprawie przypominającej nieco rybacki haczyk.
- Latarnię Dusz przekaż swemu bratu, temu którego nazywają Vox Dei - poprosiła niebieskooka. - Z pozostałymi dwoma uczyń według własnego rozeznania.
- Będą ze mną bezpieczne - zapewniła Roksana. Miała już plan. Zamieszała udać się do Nowego Świata, gdzie nie sięgają wpływy klanu Giovanni. Nim to jednak nastąpi, musiała jeszcze…

Wizja zaczęła się rozpływać.
Szarość i błękit ustąpiły zieleni, a potem czerni.
Wreszcie Roksana przebudziła się z transu. Mentalnie wyczerpana, z nogą pulsującą tępym bólem. Czuła, że mogłaby tam wrócić i spróbować odnaleźć wizje innych wspomnień należących do tej… Hermenegildy. Ale na pewno nie teraz. Bała się, że gdyby spróbowała, mogłaby już nie zdołać wrócić. Potrzebowała odpoczynku. Wytchnienia od kłębiących się jej jeszcze w głowie obcych myśli, które były niczym uporczywe brzęczenie dziesiątek much.

Roxi w pierwszej chwili była zbyt skołowana, żeby zrozumieć co się właśnie stało. Ale po chwili dotarło do niej, że wróciła… gdziekolwiek tak naprawdę była. Rozejrzała się, by upewnić się że faktycznie jest tam, gdzie powinna, obcość pomieszczenia nie pomogła jej się uspokoić. Roxi, zawsze czuła się niepewnie, gdy czegoś nie rozumiała. A tu nie rozumiała nic. W końcu uznała, że powinna to wszystko zapisać, zanim jej umknie, jak sen. Otworzyła notatnik w telefonie pozbawionym karty sim i spisała całą wizję ze wszystkimi szczegółami jakie zapamiętała, a potem… potem sprawdziła czy ma jakieś zewnętrzne obrażenia. Ból powinien był minąć po zakończeniu transu… gdy była jeszcze żywa, mogłaby po prostu stwierdzić, że to zdrętwienie. Źle usiadła i odcięła sobie dopływ krwi do nogi… ale teraz?

Noga była nienaruszona, ale wciąż pulsowała bólem. Malkavianka mogła niemal wyczuć, niemalże zobaczyć ślady po rekinich zębach. Ale wyglądało na to, że to wszystko jest tylko w jej głowie. Nie wiedziała czy to lepiej czy gorzej...
Mrozow zauważyła, że na komputerze miga ikonka od czatu. Czyżby ktoś próbował skontaktować się z AJ? Czy powinna to sprawdzić?

Roxi doszła do wniosku, że skoro nie ma żadnych widocznych objawów, to jeśli przestanie o tym myśleć, wszystko wróci do normy… A jak nie, będzie się martwić później. Na razie dała sobie czas i postanowiła zająć czymś myśli. Dostrzegła migającą ikonę czatu…
Ciekawość zwyciężyła. Roxi sięgnęła po klawiaturę i licząc na to, że nie zaleje jej potok informacji zarezerwowanych dla AJ, otworzyła okienko, z zamiarem jak najszybszego napisania rozmówcy, że jej nie ma.

Wiadomość pochodziła od kogoś o nicku "Wildcat1".
"Zrobiliśmy o co prosiłaś. Czy możemy teraz przyjechać do Vice City? Chcielibyśmy spotkać się z Williamem. Zwłaszcza Samuel. Obiecałaś omówić to z Rekinami."
 
Shinju jest offline