Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2020, 08:02   #102
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Odpis 7: Oni wiedzą

Żywia, Daniela, Norbert, Jowita:
Żadne z was nie zdecydowało się podejść do znaku. Żywia zrobiła zdjęcie, Norbert zabrał z posadzki upatrzone przedmioty, a następnie we czwórkę przeszliście do pomieszczenia z rozrzuconymi papierami. Zaproponowane przez Norberta przeglądanie zajmowało wieki... W pewnym momencie Daniela, zupełnie znudzona, zaproponowała, żeby jednak policzyć te kroki.
- To tylko jeden korytarz, przecież nigdzie dalej nie odejdziemy. - pozostali byli sceptyczni wobec tego pomysłu. W końcu Daniela zasugerowała, że na moment oddali się za potrzebą. - Wyjdę z budynku. Przypilnujcie mi siekierę, jakbym miała problemy to usłyszycie strzały. - przekazała siekierę Żywi, a sama wyciągnęła swój pistolet. Daniela i Żywia poświeciły latarkami we wszystkich kierunkach na skrzyżowaniu T sąsiadującym z pomieszczeniem z dokumentami. Nic nie zmieniło się przy "prysznicach", w kierunku "magazynu wojskowego" i w kierunku kolejnego skrzyżowania T, tego nieopodal garażu. Żywia obserwowała jak Daniela dotarła do drugiego skrzyżowania, a potem skręciła w lewo do garażu. Po chwili blask jej latarki nie był już widoczny. Żywia wróciła do Norberta i Jowity.

Daniela:
[odezwij się na PW]

Żywia, Norbert, Jowita:

Norbert i Jowita nawet nie zdawali sobie sprawy z upływu czasu, ale Żywia spojrzała na zegarek. Danieli nie było już dwadzieścia minut. Czyżby pojechała na stację benzynową? Żywia zapytała resztę jak tam im idzie (sama próbowała trochę pomóc, ale Norbert i Jowita i tak drugi raz sprawdzali po niej, więc sobie darowała), a ci odparli, że kończą dokładniejsze przeglądanie. Przeczytanie tego wszystkiego zajęłoby pewnie o wiele dłużej. Ostatecznie, po kolejnych dwudziestu minutach, uzyskali następujące informacje:
  • Stare gazetki partyjne (PZPR) w większości zawierają artykuły jak manipulować różnymi kategoriami ludzi. Kategoryzacja pod względem przynależności partyjnej i stopnia zindoktrynowania. Gazetek było bardzo dużo i ktoś w jednej z nich narysował złotym markerem znak. W pozostałych nie było nic nadzwyczajnego.
  • Inne gazetki nie zawierały żadnych rysunków, ale w trzech z nich była tematyka przypominająca wam o Bramach Międzywymiarowych. W zbiorze opowiadań sci-fi było takie o tytule "Przybysze", w których rzucały się w oczy następujące zdania: "Niewiele zjawisk było trwałych. Cykl życia i śmierci nie dotyczył wszystkiego. Śpiew i taniec istniały jak długo istniała ludzkość, a nawet i dłużej. Śpiew i taniec były Kluczem i Bramą.", "Przybysz wyłonił się z miejsca, gdzie rzeczywistość marszczyła się, a zmarszczka dotyka tam i tu. Granica między tam i tu całkowicie zatarła się, a on był w dwóch osobach. Aż odsunął się.", "Wpadł w przejście, ale nie był szamanem. Nikt normalny nie mógł przetrwać stanu dwuosobowego, bo ich umysły były zgniatane podwójnymi doznaniami." i "Starannie wyrysowane glify wokół zmarszczki zdawały się iskrzyć, gdy odczytywał starożytną inkantacje. Rzeczywistość przestawała krwawić, a duchy odchodziły w spokoju." Pozostałe dwa tytuły to: artykuł o podróżach w czasie zawierający zdanie "Niedostrojenie temporalne mogłoby doprowadzić do pojawienia się obok teraźniejszości i straszenia niczym duchy." oraz przepis na tort czekoladowy. Na ilustracji do tortu widać, że przystrojono go symbolami przydatnymi do otwierania i zamykania Bram.
  • Dokumenty pracownicze nie wniosły wam wiele do sprawy z wyjątkiem jednej teczki zawierającej niepodpisany donos na pracownika Grzegorza Bilczewskiego o treści "Grzegorz Bilczewski wszystkim opowiada o rzekomych duchach grasujących w Klubie Robotnika, czym podminowuje morale załogi i przekonuje do wiary w staroświeckie zabobony. Nigdy nie złożył samokrytyki, a przeciwnie - na słuszną krytykę odpowiada groźbami o o myślach samobójczych i swych koneksjach rodzinnych z tow. Stanisławem Kanią. 20 marca 1980 r." Następna strona jest notatką o treści "Z uwagi na zaistniałą sytuację z nocy 20/21 marca 1980 r. zamykam niniejszą teczkę osobową Grzegorza Bilczewskiego. Poniedziałek, 31 marca 1980 r. dyr. Darski." Nie było więcej stron. Natomiast zakodowane listy płac (kod zastępował imiona i nazwiska ludzi na oznaczenia literowo -cyfrowe - nie do rozszyfrowania bez listy zawierającej tej imiona i nazwiska) wskazują, że trzy osobowy zakończyły pracę w marcu 1980 r. i zostały zastąpione przez nowych pracowników w maju 1980 r.
  • Wojskowe rejestry produkcyjne nawet po odcyfrowaniu niewiele wniosły do sprawy, ponieważ były napisane żargonem wojskowym i produkcyjnym. Najwyraźniej dokumenty te były podstawą do sporządzania raportów i to tamte raporty były czytelne dla postronnych, a rejestry sporządzano do wewnętrznego użytku. Jedyne co udało się ustalić z możliwą wartością dla sprawy był zakup pięciu kas pancernych w marcu 1980 r. i zgłoszenie braku dwóch kas pancernych w czasie inwentaryzacji w marcu 1988 r. Dodatkowo wśród rejestrów były jakieś schematy i szkice techniczne. Żywia przyjrzała się im, ale i ona nie widziała co to może być oprócz tego, że jakiś dziwaczny akumulator.

Jerzy (retrospekcja z wywiadu; przekazał je Chudemu, Akaczi i Dianie zanim spotkaliście Glana, Lolę i Natalię):
  1. Potwierdził, że z nim rozmawiasz.
  2. Wyraźnie wahał się przy odpowiedzi na to pytanie. Ostatecznie zgodził się i wyjął sobie papierosa. Zaciągnął się jednak tylko dwa razy i kaszel zmusił go do spetowania. Poprosił cię też o zgaszenie fajki. Ciężko mu było oddychać. Zażartował, że to nie covid, bo nie miał kontaktu z nikim z zagranicy.
  3. O zaginięciu to niewiele wiem, tyle co było w gazetach, a i to już zdążyłem zapomnieć. Natomiast widziałem jak furgonetka podjechała pod główne wejście i było to - co wtedy nie wiedziałem - kilka chwil po zaginięciu. Dzieciaki zostały porwane ze Żbikowa - tam w okolicach szpitala. Jakiś czas później widziałem jakieś dziecko tam i skojarzyłem, że to może być to i zadzwoniłem na policję. Wiele godzin z policjantami chodziłem wewnątrz budynku i niczego żeśmy nie znaleźli. Tamten teren otoczony jest ze wszystkich stron płotem, a do przybycia policja obserwowałem ulicę, czy nikt nie próbuje uciekać. Nikogo nie widziałem... Żałuję, że natychmiast nie wbiegłem do budynku. Ogólnie nie mam teraz nic do dodania ponad to co zeznałem policjantom. Teraz już nie pamiętam szczegółów, ale całą prawdę tam powiedziałem. Z tego co wiem dzieciaki nie odnalazły się.
  4. Widać, że pan nie z tej okolicy. Porwanie i zabójstwa to nic dziwnego w tej okolicy, ale pan pewnie pyta o sąsiedztwo. Odkąd istniał Klub Grota, no i do teraz to tam było jedno zabójstwo (które doprowadziło do zamknięcia Klubu) i przetrzymywanie tej dwójki. Nadal jestem pewny, że to było to.
  5. Często ktoś się kręci po starym Klubie Grota. Na początku dzwoniłem na policję jak kogoś widziałem, ale później i im nie chciało się przyjeżdżać i mi nie chciało się dzwonić. Dopóki nie ma hałasów przeszkadzających mi to przestałem zwracać uwagę. Często młodzież przychodzi tam na alkohol. Sam tam nie wchodziłem od czasu poszukiwań dzieci. Znam jednak każde pomieszczenie - bardzo długo wszystko lustrowali, a ja z nimi. W piwnicy jest istny labirynt.
  6. Przy tym pytaniu zatrzymał się. Głęboko zastanowił się po czym z brakiem pewności powiedział "Nie." Próbowałeś go docisnąć, ale rozwinął jedynie do "Czasem boję się patrzeć na ten budynek. Klub Grota nie był dobrym miejscem, wiele było tam nienawiści i przemocy co zakończyło się śmiercią tamtego chłopaka. Wcześniej też nie było dobrze. Jakby zło było prądem elektrycznym to w tamtym budynku byłaby elektrownia."
  7. W sensie UFO? Duchy? Nie wiem. Czasami myślę, że to dziecko, które widziałem było duchem - że te dzieci zamordowali w budynku w dniu porwania, a gdy wezwałem policję to już dawno tam nie było porywaczy, a zwłoki były schowane.
  8. Wilki tutaj? Nie, choć podobno są w Kampinosie. Nie sądzę, że dałyby radę dojść tutaj. W szczególności, gdy postawili autostradę z tymi ścianami. Ale, ale. Widziałem jednego cudaka ubranego w imitację skóry po wilku. Miał nawet głowę wilka niczym kaptur. Niedawno odwiedził Grotę. Mały, dość muskularny. Nie widziałem go z bliska. A co do psów to podejrzanych nie widziałem, ogólnie jak tam było jakieś jedzenie dla psów to już dawno zostało wyżarte. Poza tym Pruszków dość sprawnie wyłapuje bezpańskie psy. Zapuszczają się i tutaj ze swoją misją.
  9. Tak jak już mówiłem - to dość popularne miejsce na spotkania alkoholowe młodzieży i dorosłych. Jak nikt nie hałasuje to nie zwracam już nawet uwagi. Tak swoją drogą przed porwaniem dzieci to czasem bezdomni menele tam sypiały, a po tym wydarzeniu już nie.
  10. Tak jak jest to popularne miejsce na pijatyki to nie ma tu spotkań samochodowych. Czasami ktoś parkował przed klubem. Zebrał pan tu sporą ekipę, mam nadzieję, że nie będziecie głośni?
Powiedziałeś mu, że nie i wtedy zadzwonił dzwonek. Rozmówca stwierdził, że położy się spać. Razem z Cichym wróciłeś do budynku.

Diana, Natalia:
Jedynie Natalia zareagowała na prośbę Diany. Porównały godziny na swoich zegarkach (Natalia miała tylko w telefonie). Czas Diany to była 19:12 co zgadzałoby się z jej poczuciem czasu - przyjechali na miejsce trochę ponad pół godziny temu. Telefon Natalii automatycznie synchronizował się z internetem i również pokazywał 19:12, ale musiała przyznać, że gdzieś jej uciekł czas. Wychodziło na to, że Natalia, Glan i Lola byli na miejscu od około półtorej godziny. Czas szybko zleciał. Później Diana poszła w górę za resztą, a Natalia poszła poszukać przejścia w dół. (ciąg dalszy niżej)

Natalia:
Wyszłaś na zewnątrz zlustrować wejścia do podziemi. Przez okna widziałaś światła latarek grupy, która poszła na piętro. Pierwsze wejścia wymagało zejścia metalową, zardzewiałą drabinką do betonowej dziury o głębokości półtora metra, a następnie - na kuckach - przejście w głąb niewielkim tunelem. Dopóki nie wejdziesz do środka to nie zobaczysz jak długi jest ten tunel. Drugie wejście to były po prostu drzwi ukryte w wąskim, betonowym tunelu wystającym poza bryłę budynku (podobnie jak wystają schody prowadzące do wejść na parterze). Trzecie wejście to garaż, ale ktoś zaparkował w nim furgonetkę „na styk” i nie da się tam wejść ani po dachu pojazdu, ani obok niego. Wystaje tylko tył zamknięty na łańcuch i kłódkę.

Glan, Jerzy, Diana, Akaczi, Chudy:
Klatka schodowa pozwalała dojść na drugie piętro, ale wy zaczęliście przeszukiwać pierwsze. Korytarz na pierwszym piętrze tworzył prostokąt. Wychodząc z klatki schodowej byliście na jednym rogu, a druga klatka schodowa znajdowała się na przeciwległym rogu (patrząc od strony ulicy z lotu ptaka wy byliście prawo-dół, a druga klatka schodowa lewo-góra). Dodatkowo po stronie parkingu (prawo) znajdowały się spiralne schody w dół (Glan wcześniej widział je na parterze). Ktoś je błędnie skonstruował, bo rogi pozostały niezabudowane i ktoś nieuważny mógłby spaść w dół przy okazji mocno obijając się.

Wszystkie drzwi (lub framugi po drzwiach) znajdowały się od strony zewnętrznej (znaczy: każdy pokój miał okno) oprócz trzech, które kiedyś umożliwiały wyjście na podwieszany sufit i przejścia techniczne w centralnej sali. Aktualnie jedne z tych drzwi wychodziły po prostu w „przepaść”, a drugie skrywały za sobą mnóstwo gruzu, a trzecie pozwalały co prawda wyjść na dawne przejście techniczne, ale mogło to nie być bezpieczne: ktoś tam złożył mnóstwo jakiejś żółtej waty, czy czegoś takiego. Dziwne, że nikt tego nie podpalił - w wielu innych miejscach budynku widoczne są ślady ognisk. Dwójka z tych drzwi pozwoliła wam dostrzec grupę młodzieży, która siedziała wokół ogniska w centralnej sali (na parterze - centralna sala jest dwu kondygnacyjna) i piła alkohol.

Dwa pomieszczenia nie były połączone z korytarzem, a można było dostać się do nich poprzez pokoje przejściowe. Oprócz kilku krzeseł i jednego ciężkiego biurka to budynek dość dokładnie oczyszczono z mebli. W jednym z pokoi nie mających wejścia z korytarza Akaczi i Jerzy zgodnie przyznali, że to jest cel ich podróży. Czuli to z nieopisanego powodu. Wewnątrz tego pomieszczenia (posiadającego okna na zewnątrz) stała duża, gruba i bardzo ciężka kasa pancerna. Prawdopodobnie nie zabrano jej, bo trzeba by wyburzyć ścianę i użyć dźwigu. Ślady wskazywały, że wielu śmiałków próbowało ją otworzyć. Cichy okiem eksperta stwierdził, że to typ z wypełnieniem betonowym. Paskudna sprawa do otwierania, ale z odpowiednim sprzętem to i Fort Knox można obrobić.

Z waszej grupy jedynie Akaczi zdawała sobie sprawę, że Brama może być wielkościowo mała i da się ją „schować” do sejfu. Sejf nie leczył ran w rzeczywistości, ale mógł blokować materię wydostającą się z Bramy. Przy tak małych Bramach, gdyby coś dużego miałoby się zmaterializować to pojawiłoby się w najbliższym bezpiecznym miejscu. Nikt z was nie był pewny, czy da się zamknąć Bramę schowaną w sejfie, a nawet jakby udało się to nie będziecie mieli sposobu na sprawdzenie czy zamknęła się - inne niż przeczucie.

Tym czasem Glan i Diana, niemal równocześnie, w pokoju obok tego z sejfem zobaczyli napis na ścianie „Sejf brama. Dwa w piwnicy. Oni wiedzą. Niebezpiecznie. Kocham cię L. uciekaj stąd. Ukrywam się. Poza czasem. Staszek chyba nadal 20 marca 2020 r.”. L. to Lola, ale właściwie to dopiero zwróciliście uwagę, że nie było z wami Loli.

Lola:
Pozostałaś sama przy drzwiach, zza których wcześniej buchnął na ciebie, Glana i Natalię fetor. Zatkałaś usta i nos i weszłaś do środka. Latarką poświeciłaś po kątach. Nie było tu okien. Był to WC z dwoma kabinami i dwoma umywalkami (ktoś ukradł armaturę - tyle co dało się; woda dawno została odłączona). Większość kafelków została rozbitych, skradziono jedno lustro, a drugie zbito (odłamki leżą na podłodze). Było tam trochę ogólnego śmiecia w postaci petów, puszek i butelek po piwie i takich tam. Z jednej z kabin ktoś ukradł drzwiczki (nie było ich w pobliżu), a drzwiczki drugiej były wyrwane z zawiasów, ale wciąż tam stały. Obie muszle klozetowe były w opłakanym stanie, brudne i częściowo rozbite. Wbrew wcześniejszym podejrzeniom nie było tutaj żadnych zwłok, a smród dobiegał z rozkładającego się czegoś wrzuconego do muszli klozetowej. Czerwone coś co mogło być mięsem, ale nie było - roztopiło wcześniej zaschniętą kupę i pozostawało w stanie półstałym i półciekłym. Zdawało się żyć. Odsunęłaś się do tyłu i nagle usłyszałaś za swoimi plecami lecącą wodę. Odwróciłaś się i na moment oślepiłaś się światłem latarki. Nad umywalkami ponownie były lustra, no i działające krany. Patrząc w lustro zobaczyłaś jak za twoimi plecami kabiny ponownie są w dobrym stanie, ale fetor pozostał. Drzwi na korytarz są ponownie zamknięte, a zza nich dobiegają dźwięki muzyki elektronicznej. Nad twoją głową zapaliło się światło i mniej więcej wtedy przestałaś czuć zapach tamtego czerwonego czegoś. Woda z kranu przestała lecieć - to takie krany, które same dezaktywują się po upływie czasu. Obok umywalek jest dozownik z mydłem i dozownik z papierem. Pod dozownikiem z papierem jest kosz.
 
Anonim jest offline