Nie było czasu na nic, ani na leczenie, ani na panikę. Szkielety naciskały, atakowały, zmuszały do odwrotu. Było już za późno na ucieczkę. Dietmar podtrzymywał rannego Kastora. Pieśń Grimma, rytmiczna, śpiewana głębokim głosem przynosiła jednak nadzieję. Póki żyją, póty trwa walka! Zacisnął dłoń na rękojeści miecza.
- Do tyłu, do tyłu, między drzewa i głazy! – krzyczał cyrulik. – Rozdzielmy je na mniejsze grupy!