Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2007, 21:13   #19
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
- Krasnoludzie, opanuj się! - usłyszałeś nagle głos i ujrzałeś jak zza mgły kieruje się w Twoją stronę drobna dziewczynka. Nagle cały krajobraz zaczął się zmieniać, krew przestała zalewać las, pioruny przestały ciskać się ku ziemi, wszystko ucichło. Drzewa otaczające Ciebie znów stały się martwe, a jedyne co było dziwne to dynie przypominające potworne twarze.

Dziewczyna niosła w ręku lampkę świecącą na czerwono.
- Widzę, że znalazłeś kokony... - rzekła smutno i usiadła niedaleko Ciebie na jakimś kamieniu, kładąc lampkę na ziemi.
- ...nie bądź na mnie zły, ja robię to, co robić muszę Sumarze.
Zdziwiło Cię to, że znała Twoje imię...bo niby skąd mogła je znać?! No...niby mogła, ale to i tak wydawało Ci się dziwne. Postanowiłeś jej zaufać gdyż naprawdę wydawała się być smutna i przejęta tym wszystkim. Usiadłeś obok niej, na stercie uschłych liści. O dziwo nie zdenerwowała się...może dlatego, że one już były martwe?
- Nie chodzi o to, że ja jestem zła i okrutna, nie w tym rzecz Sumarze. Zrobiliście po prostu coś złego, czego się nie robi. Tak nie można postępować z naturom..
Przyglądałeś się aktualnemu wyglądowi lasu...taki Ci się nawet podobał. Uspokajały Cię te czerwone światełka, jednak czułeś się dziwnie przez te dyniowe łby...czyżby dziewczynka wykreowała ten obraz umyślnie?
-...ja rozumiem, musicie rozbudować swoje wioski, potrzebujecie jedzenia, czasem nawet rozpalić ognisko. Równowaga w tym istnieje ja to naprawdę rozumiem...Sumarze, słuchasz mnie? - dziewczynka położyła dłoń na Twoim ramieniu. Przeszył Cię niesłychanie zimny dreszcz, który całkowicie Cię sparaliżował. Poczułeś że coś penetruje Ci mózg, i odruchowo odskoczyłeś w tył, wtedy to dłoń zsunęła z Twego ramienia.
- Tak więc słuchaj dalej. - skwitowała, a Ty jak nigdy nic słuchałeś. Ona znała każde Twoje pytanie, wyprzedzała Cię od razu byś nie musiał nic mówić.
- Spytam wprost. Czemu niszczycie Lazurowy Las? Czy my wam coś robimy? Zabijacie bez powodu, palicie co popadnie! Już zachodnia część mego lasu została spalona, wtedy po raz pierwszy spadł deszcz krwi, który to ugasił...nie dawno dowiedziałam się czemu. Widzisz to wielkie drzewo? To prapramatka. Żywi się ludźmi i przy pomocy ich życia ratuje naturę Lazurowego Lasu.
Proszę Cię, wyciągnij ludzi z tych kokonów i wynoś się stąd. Odgarnę liście i wskaże wam drogę...tylko proszę...odejdźcie...nie mogę patrzeć jak wszystko roni łzy...nie mogę tak cierpieć...
- powiedziała szlochając jednak z jej oczu o dziwo nie poleciały łzy. Za to znów zaczął padać deszcz, lecz na szczęście już nie przesiąknięty krwią. Wizja cała zniknęła wraz z dziewczynką. Znów znajdowałeś się pod drzewem w tym samym lesie jakiego widziałeś go na samym początku. Wydawało Ci się, że śniłeś jednak zauważyłeś nagle jak liście ustępuję, i wyłania się ścieżka.
Kokony zaczęły pękać obudziły się cztery osoby.
Trzech ludzi, oraz niziołek. Zapewne każdy z nich miał swoją historię. Każdy gdzieś dążył, czegoś szukał.
- Pewnie deptaliście po liściach, hehe - rzekł krasnolud niby rozbawiony a jednak zmieszany całą tą sytuacją. Zauważyliście jego zmęczone oczy i topór leżący gdzieś obok.
Johann, Sandor, Alfred i Garret cali kleili się mazią z kokonu. Byli lekko osłabieni, jednak prawie pełni życia. Musieli trafić tu nie tak dawno.
Spostrzegliście, że jest już ciemno...pomyśleliście o ognisku.
Krasnolud jednak, na pewno o tym nie myślał. Wolał chyba jednak posiedzieć przy drzewie w ciemności. Albo i z dala od niego, bo kokon mógłby trafić go w głowę...


Veren jechał spokojnie na swym wierzchowcu (nowy zakup w pobliskim miasteczku) w pobliżu lasu rozmawiając ze swoimi chowańcami.
- No chyba coś Ci się poprzestawiało! Przecież każdy wie, że fauna to rośliny a flora to zwierzęta! - wykłócał się Arczibald, któremu najwidoczniej coś się pomyliło.
Nagle zauważyłeś na swej drodze niewielki kamień na którym siedziała zrozpaczona dziewczynka. Jej ubranie i włosy były całe we krwi.
Siedziała na skraju lasu, przy ścieżce prowadzącej w jego głąb.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline