Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2020, 08:49   #27
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Karen Wood


Ledwie wstąpił w snop świateł latarni, jak odezwała się jego komórka. Tym razem był to Thony.

- Cześć stary byku! - zaczął bezceremonialnie. - Oddzwaniam zgodnie z obietnicą. Żona kazała cię pozdrowić.

- Cześć Thony. - Telefon przyjaciela wyrwał go z zamyślenia. - Dziękuję. Uściskaj ją ode mnie. Słuchaj, to nie jutro Brian ma urodziny?

- Taaak - westchnął policjant. - Siedem lat, uwierzysz?

- Czas jest nieubłagany. Thony, kupisz mu coś ode mnie? Nie dam rady…

- Pewnie. Coś się zorganizuje. Przejdę od razu do rzeczy, okay? - McGregor opisał mu krótko wyniki swojego małego śledztwa. - Szczerze mówiąc nic z tego nie rozumiem - podsumował. - A tobie udało się czegoś dowiedzieć?

- Ha! Coś się tutaj dzieje Thony. Jeszcze nie rozumiem co ale to wszystko się ze sobą łączy.

Huw opisał spotkanie z brodaczami a później incydent po wyjściu z knajpy. Pominął tylko groźby, które skierował do swojego napastnika.

- Mark Hodder lat 22, zapisz sobie numery tablic rejestracyjnych - podyktował dane i spojrzał na zegarek. - Piętnaście minut temu dzwonił z parkingu do kogoś. Jego numer telefonu - podyktował ciąg cyfr. - Może dzwonił do tego przyjemniaczka, który nie lubi pytań. Spróbujesz go namierzyć? Ah… i jak będziesz sprawdzać tego Hoddera, to prócz miejsca zamieszkania może znajdziesz dane jego kobiety, atrakcyjnej brunetki.
- Jeśli ten facet jest zwykłą płotką, to on i jego panienka nie będą stanowić dla mnie problemu. Bardziej zastanawia mnie ten gość, do którego miał dzwonić. - Thony zrobił krótką przerwę. - Dobrze, sprawdzę co i jak. Tymczasem słuchaj, bo mam coś jeszcze. W Cardiff gadaliśmy o wiadomości na twojej sekretarce. Myślałem o tym trochę, przez co jedna rzecz wpadła mi w oko. Z notatki, którą wygrzebałem, wynika że jakiś czas temu pewien mężczyzna chodził po Sionn i zaczepiał ludzi. Teraz najlepsze: mówił głównie o jakimś korytarzu. Obecnie jest chyba pod obserwacją psychiatryczną. Nazywa się Blake Winston, to taki lokalny artysta.

- O Jezu…

Huw zlapał się za głowę i odruchowo zmiął czapkę w dłoni. Chłodne, wieczorne powietrze owiało mu krótko ogoloną głowę.

- Thony, co za gówno… Chcesz powiedzieć, że w Sionn jest jakiś pieprzony zjazd śniących o tunelu?

Przez drogę przebiegł z głośnym miauknięciem spłoszony, czarny kot.

- Ja pierdolę - przeklął Siwy. - Tak mi teraz przyszło do głowy… - Podrapał się po głowie nim naciągnął znowu czapkę. - Czy ci zaginieni nie leczyli się psychiatrycznie? Wiesz… sny, tunele… Chyba zaraz sam zwariuję!

W słuchawce przez chwilę panowała cisza. Najwidoczniej był to skomplikowany temat nawet dla McGregora, który na służbie widział już niejedno.

- Spokojnie - odpowiedział wreszcie. - Dasz sobie radę. Ale nie będę ci ściemniał, że sam orientuję się w sytuacji. Słuchaj, jest z ciebie kawał twardego sukinkota. Gdybym sądził inaczej, myślisz że w ogóle pozwoliłbym ci tam jechać? Prędzej czy później uda się to wszystko logicznie wytłumaczyć. Tymczasem uważaj na siebie i miej oczy szeroko otwarte. A jeśli zrobi się zbyt gorąco, po prostu wracaj.

- Przecież mnie znasz…

- No właśnie! Wiem, że nie odpuścisz!

Serdeczny śmiech Siwego potwierdził tylko przypuszczenia Thony’ego.

- Będę na siebie uważać. Jesteśmy w kontakcie. Dzięki!

Uliczki Sionn były puste o tej porze, nie licząc kilku spóźnionych przechodniów i grupki zawianych amatorów pubbingu. Żółtawe światło sennie sączyło się z ulicznych latarni. Huw przysiadł na pustej ławce. Stara farba łuszczyła się odchodząc płatami. Nie spiesząc się nabił fajkę. Myśli kłębiły mu się w głowie. Musiał uspokoić ich bieg. Zapalił zapałkę i przyłożył do tytoniu. Zaciągnął się z lubością. Przytrzymał dym w płucach nim wolno wypuścił. Pierwszy pocałunek jest zawsze najlepszy. Pogładził palcami znajome kształty fajki. Wrócili spacerkiem. Ciesząc się wzajemną bliskością. Wymieniając ciepłe, aromatyczne od żarzącego się tytoniu oddechy. Jak para zakochanych smarkaczy.

Kiedy Huw wrócił do siebie, jego uwadze nie uszło światło w salonie gospodarza. Po dochodzących go odgłosach domyślił się, że Irlandczyk ogląda jakiś film akcji.
Będąc już w pokoju, zaczął od wyciągnięcia zestawu fajczarskiego. Przepalony tytoń wyrzucił jeszcze na ulicy ale fajka wymagała wyczyszczenia. Później po raz kolejny otworzył laptopa. Wyglądało na to, że jego rekonesans zaczął dawać owoce. Na poczcie miał kolejną wiadomośc od Hacwyr.

Kod:
Nadawca prawdopodobnie 
używał zmiennych adresów IP.
Przeanalizowałem jeden z nich. 
Przekierowanie idzie po całym
świecie, ale źródło znajduje się 
około dwa kilometry na zachód od 
miasteczka Sionn.
Lwyd spojrzał na googlowską mapę. Wokół mieściny nie było niczego specjalnego: widział głównie górskie szlaki oraz sporadyczne lasy.

Nim zamknął komputer, wystukał krótko:
Kod:
Współrzędne
Kilka minut przed dwudziestą trzecią zadzwonił telefon. Huw wywrócił oczami i po chwili zastanowienia odebrał.

- Siwy, misiaczku, jak mogłeś wyjechać bez słowa? - głos Karen Wood ociekał słodyczą. Huw wiedział, że miał osłabić jego czujność.

- Cześć Karen - przetarł zmęczone oczy. - Nowa sprawa, musiałem szybko… Poza tym, jeśli dobrze pamiętam, to powiedziałaś mi na odchodne, że nie chcesz mnie już nigdy…

- Oj przestań - przerwała mu i przez chwilę przez lepką słodycz słów przebił się cierń irytacji, - przecież wiesz…

Huw wiedział. Poznał Karen przy okazji śledztwa, które prowadził dla Madeline Green-cośtam. Nazwisko zazdrosnej żony prawnika wyleciało mu z głowy. Madeline podejrzewała męża, przystojnego ale nudnego gryzipiórka o romanse z innymi kobietami. Tak Lwyd poznał Karen. Atrakcyjną szatynkę z niepohamowanym apetytem na seks. Karen zdobywała mężczyzn, uzależniała ich od siebie po czym taką zdobycz porzucała ku - zazwyczaj - rozpaczy porzuconego. Huwa porzuciła już po raz trzeci.

- Tak?

- No przecież nie wziąłeś tego misiaczku na poważnie.

- Właściwie… - Właściwie Huw nie wziął tego na poważnie. Zorientował się w regułach gry. Wiedział, że jego przeciągające się milczenie zirytuje kobietę. Przypuszczał, że w końcu zadzwoni. Nie żeby mu zależało, chociaż chwile spędzone z Karen mogły być niezapomniane a sama dziewczyna czarująca. Do czasu… - Właściwie tak.

- Oj głuptasie! - W tym krótkim westchnięciu zawarta była cała litość do biednego, nie rozumiejącego kobiecej natury mężczyzny. - Będę ci to musiała wynagrodzić. Gdzie jesteś?

W tym momencie telefon zawibrował. Huw spojrzał na wyświetlacz. Mark dotrzymał słowa.

- Muszę kończyć, robota...

- Gdzie Misiu?

- Sionn, pa!

Słowa opuściły usta nim zdążył je zagarnąć z powrotem językiem. Rozłączył się przygryzając wargę i odebrał połączenie od Marka.
.
- Cześć, czy coś. Dzwoniłem do niego - głos na chwilę mu zadrżał. - Nie odbierał. Poszedłem na stację benzynową za miastem, bo raz mówił żeby go tam szukać… no i też nic.

Huw zaklął w myślach. Na parkingu chłopak stał z komórką przy uchu około trzydziestu sekund. Mógł mówić prawdę.

- Która stacja? - spytał krótko nie wdając się w dyskusje.

- U nas jest tylko jedna, kawałek za miastem. To odrapana buda ze smutną babą w środku.

- Dobrze. - Huw potarł skronie. - Dzwoń do mnie gdy tylko się z tobą skontaktuje.

Przerwał połączenie. Zerknął jeszcze raz na mapę google. Odnalazł stację jakieś piętnaście minut drogi pieszo, jak wskazał Google po wyznaczeniu trasy, od miejsca, w którym odpuścił sobie śledzenie Hoddera. Chłopak mógł więc mówić prawdę. Zmniejszył powiększenie mapy. Stacja znajdowała się po zachodniej stronie Sionn, tam skąd kawałek dalej na zachód od niej nadano wiadomość do Addingtona. Czy nadawca wiadomości i człowiek bojący się pytań to jedna i ta sama osoba? Detektyw nie chciał wyrokować ale w tej chwili ta opcja wydawała się całkiem prawdopodobna. Tylko po co ściągał do miasteczka tych wszystkich ludzi? I skąd wiedział o snach? Sam je wywoływał? Dlaczego?

Te i inne pytania przemknęły przez głowę Huwa z szybkością błyskawicy. Nie miał na nie odpowiedzi, ale nie martwił się tym. Odpowiedzi przyjdą później. Był tego pewien.

Skończył czyszczenie fajki, posprzątał za sobą, sprawdził broń, czy nie wymaga naoliwienia, wziął szybki prysznic i z gotowym planem na jutro położył się spać. Nim przyłożył głowę do poduszki sięgnął jeszcze po telefon i wystukał SMSa.

Kod:
Do: Thony
Blake, gdzie go znajdę?
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 30-03-2020 o 15:40. Powód: Williams
GreK jest offline