Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2020, 13:18   #38
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

- Co się stało?
- Nasz gość… już sprawdził lochy naszego zamku.- Michał zamknął drzwi za Basią i oparł dłoń na nich.- I teraz zainteresował się lochami pod wieżą alchemiczki. Jak pewnie się domyślasz, strażnicy nie chcą go tam wpuścić.
- Tego się obawiałam. - Barbara momentalnie się spięła. Czemu nie pomyślała o tym wcześniej! - Spróbuję go odciągnąć na chwilkę. Dasz radę przeprowadzić nasz skarb gdzie indziej i kogoś tam prowizorycznie umieścić?
- Spróbuję.- odparł Michał cicho i objąwszy Basię ramieniem ruszył z nią na korytarz zamkowy.
Barbara dała się poprowadzić w kierunku centrum ich problemów.
Nim weszli na dziedziniec Michał puścił magnatkę i podążał tuż za nią. Nie musiał robić za przewodnika, nawet jeśli Basia nie wiedziałaby gdzie ma iść, to odglos krzyków z pewnością by ją naprowadził w odpowiednim kierunku. Jeremi był przy wieży z dwójką swoich ludzi i kłócił się ze strażnikami pilnującymi wejścia do niej.
Bo ci, mimo że wszak Basia pozwoliła mu zwiedzać wszystkie lochy zamkowe, uparcie stali na posterunku nie pozwalając mu wejść.
- Panowie! Panowie! - Barbara podniosła głos by mężczyźni ją usłyszeli. - Nie godzi się tak. - Spokojnym krokiem podeszła do swojego gościa, uśmiechając się do niego nieco zalotnie.
- Wpuścić nie chcą powołując się na waćpani rozkazy, a przecie zezwoliłaś, bym zwiedził wszystkie lochy.- poskarżył się głośno Jeremi, a strażnicy skulili się w sobie, ale od drzwi nie ustąpili.
- To dosyć problematyczne miejsce. - Barbara podeszła do mężczyzny i położyła uspokajająco dłoń na jego ramieniu, zbliżając się na tyle by mógł spojrzeć w jej głęboki dekolt. - Gdyż nie tylko loszek tu mamy.
- Nie wiem co jest w tym problematycznego… wszak tylko loszek mnie interesuje.- odparł szlachcic zerkając na kuszące oko krągłości jasnowłosej.
- Z uwagi na charakter tego miejsca… Ja ufam waćpanu, lecz ci tutaj dostali polecenie by nikogo nie wpuszczać i cieszy mnie iż tego rozkazu przestrzegają. - Barbara uśmiechnęła się i sięgnęła do wiszącego między piersiami wisiora. - Czy odprawisz swych ludzi i pozwolisz mi na niewielkie odkrycie sekretów? Słowo me ci daję, że do loszku także cię waćpanie zaprowadzę.
- Oczywiście.- zgodził się od razu Jeremi uśmiechając się do magnatki.
Barbara ujęła go pod ramię.
- Proszę więc ze mną. Panowie. - Skinęła na strażników. Miała nadzieję, że zaprowadzenie mężczyzny na wieżę zajmie na tyle dużo czasu, że Michał zajmie się ich problematycznym więźniem.
Basia została od razu przepuszczona wraz z Michałem jak i Jeremim. Wzrok młodszego z jej amantów przyciągnęło wejście do lochów, zaś stary szlachcic przylgnął plecami do ściany kryjąc się w jej mroku.
Magnatka poprowadziła mężczyznę w górę schodów idąc nieco z przodu i kusząco kołysząc biodrami tuż przed oczami Jeremiego.
- W tej wieży mieszka nasza alchemiczka. Straże na dole są głównie dla jej bezpieczeństwa. - Powiedziała uśmiechając się ponad ramieniem do mężczyzny.
- A tak. Słyszałem o jakieś kobiecie mającej podratować zdrowie twojego męża.- zamyślił się młodzian podążając wzrokiem za pośladkami magnatki i nogami za nią samą.
- Przygotowuje też horoskopy... - Odparła i udała, że potknęła się na stopniach wpadając na mężczyznę.
Pochwycił ją dzielnie i jego dłonie od razu zacisnęły się na jej ciele. Jedna na piersi, druga na brzuchu. Spojrzał za siebie zawstydzony… ale Michała nie spostrzegł, bo ten nie udał się z nimi.
- Gdzie on.- wyszeptał zdumiony i nabrał nieco podejrzliwości.
- Przyznaję, że kazałam mu zostać. - Szepnęła Basia przywierając swoim ciałem do ciała Jeremiego. - Chciałam cię mieć znów dla siebie. - Dodała równie cicho.
- Ale… gdzie…- szepnął coraz bardziej rozpalonym głosem mężczyzna, ściskając zachłannie krągłość piersi i drugą dłonią wodząc po podbrzuszu magnatki, podciągając przy tym suknię ku górze.
- Na kolejnym piętrze jest niewielka komnata. - Wymruczała, poddając się jego działaniom.
Wypuścił ją więc ze swoich objęć, choć niechętnie.
Barbara chwyciła jednak jego dłoń i pociagnęła zachłannie ku górze. Nie wiedziała co dokładnie znajduje się w wieży, ale to nie miało znaczenia. Jej ciało nazbyt dobrze pamiętało ostatnią noc.

Otworzywszy drzwi zorientowała się, że przed sobą ma pokoik dla służby. Łóżko z siennikiem, stolik i krzesło przy oknie. I skrzynię na ubrania i osobiste rzeczy.
Magnatka nie zważając na to czy ktoś tu mieszka wciągnęła Jeremiego do środka, zatrzaskując za nimi drzwi. Pochwyciwszy dłońmi twarz mężczyzny pocałowała go namiętnie.
Szlachcic odpowiedział pocałunkiem, jak i dłońmi zaciśniętymi na pośladkach, powoli podciągającymi w górę jej suknię. I on pamiętał ich wspólne chwile wypełnione namiętnością.
Barbara puściła jego twarz i odchyliwszy się nieco poluzowała wiązanie gorsetu sukni, tak by jej piersi nieco mocniej się z niego wychyliły. Jeremi nachylił się obsypując jej piersi pocałunkami i ściskając mocno pośladki.
- Jesteś taka… taka… piękna…- wyszeptał rozpalonym głosem.
- I na ten czas twoja. - Odpowiedziała szeptem Barbara poddając się pieszczotom mężczyzny i sięgając do wiązania jego spodni, ukrytych pod jego kontuszem. Czuła pocałunki na swoim biuście, żarliwe i gorące jak jego oddech. Mężczyzna napierał na nią ciałem, aż docisnął do ściany małego pokoiku.
Barbara stęknęła cicho, czując chłód ściany pod swymi plecami. Uwielbiała temperament Jeremiego, lubiła czuć pod palcami jego umięśnione młode ciało.
Jej palce dotarły do oręża kochanka, tego ważnego dla niej, ciepłego i prężącego się dumnie pod jej dotykiem. Ściskający jej pośladki kochanek wodził ustami po skórze dziewczyny i szyi. Niemniej choć te pieszczoty budziły apetyt tooo… pozycja w jakiej się znaleźli i stroje które mieli na sobie utrudniały dalsze figle.
- Rozbierzesz się dla mnie. - Wyszeptała rozpalonym głosem, pieszcząc palcami jego męskość.
- Tak …- odparł rozpalonym głosem Jeremi, cofając się i zabierając za pospieszne i nerwowe rozdziewanie.
Barbara sama poluzowała niedawno co zawiązany przez Cosette gorset i pozwoliła sukni opaść na ziemię. Po chwili zdjęła też koszulę pozostając jedynie w bieliźnie i butach.
Szlachcic pozbawił się i butów i po chwili nawet jego koszula wylądowała obok kontusza i szabli. Barbara przyglądała mu się z nieukrywanym zadowoleniem, powoli opuszczając pantalony i zsuwając ze stóp trzewiki, pozostawiła jednak pończoszki.
Oboje byli nadzy, no prawie, mężczyzna podszedł znów do kochanki. Pochwycił ją za biodra, uniósł całując zachłannie i… magnatka opadła na tą włócznię pożądania, która niczym grom przeszyła jej intymny zakątek.
Magnatka jęknęła głośno czując wypełniające ją ciepło. Zarzuciła ręce na ramiona kochanka, starając się choć odrobinę przytrzymać, choć nie miała żadnych wątpliwości, że Jeremi nie ma problemu z jej uniesieniem.
Poruszała się w górę i w dół, jak na wierzchowcu. Tyle że ruchy były bardziej przyjemniejsze, opadanie w dół łączyło się rozkosznym przeszywającym doznaniem. Męskie silnie dłonie zacisnęły się na jej pośladkach, usta całowały jej piersi i obojczyki.
Drzwi… się otworyły.
Bo wszak nie był to pusty pokój, tylko mieszkanie służki. Jadźki, tej która dbała o wygody łóżkowe Jana. Spojrzała zaskoczona na kochającą sie w jej izdebce parkę i uśmiechnęła lubieżnie zerkając. Ani nie weszła do środka, ani się nie cofnęła. Jeremi z twarzą wtuloną w biust kochanki, też jej nie spostrzegł.
Magnatka poczuła niepokojąco przyjemny dreszcz podniecenia, wiedząc, że są obserwowani, ale odprawiła służącą ruchem dłoni.
Ta uśmiechnęła się lubieżnie, obejmuąc dłonią swoją miękką pierś, a potem wpatrując się wprost w oczy uwięzionej pod ciężarem kochanka… posłała jej całusa. I doipero wtedy znikła za drzwiami.
Barbara zaklęła w myślach i jęknęła głośniej czując, że zbliża się do szczytu. Jadźka była zbyt bezczelna… jednak… już znała inne takie dziewczę. Nie chciała się też tym zajmować teraz. Doszła z cichym okrzykiem, odchylając głowę do tyłu.
Słyszała sapanie kochanka, czuła poruszające się swoje ciało nadal zaciskające się na nim… aż w końcu i on doszedł i… po chwili pozwolił jej dotknąć stopami podłogę. Barbara przytuliła go mocno, wtulając twarz w męską pierś i pozwalając sobie na złapanie oddechu. Czu Michał skończył czy może… powinna sobie pozwolić na jeszcze raz. Stanęła na palcach ocierając się swymi piersiami o tors mężczyzny i pocałowała jego podbródek. Młodzieniec tulil do siebie kochankę łapiąc oddech. Stali więc oboje w milczeniu i wyglądało na to, że to magnatce przyjdzie podjąć decyzję. Barbara pocałowała szyję i obojczyk mężczyzny, przesuwając językiem po rozpalonej skórze kochanka.
Ten odpowiedział chwytając ją za pukle włosów, odciągając lekko głowę i całując żarliwie usta… nadal spragniony jej ciała i rozkoszy jaka łaskawie mu dawało. Barbara w odpowiedzi sięgnęła do jego zmalałej i mokrej męskości po czym pochwyciła ją pewnie w dłonie i zaczęła pieścić.
Jeremi jęknął cicho, ale potem oddychał ciężko spoglądając pożądliwie na Basię i poddając się jej zwinnym palcom. A magnatka pracowała dzielnie by postawić swego rumaka z powrotem na nogi. Z lubieżnym uśmiechem wpatrywała się wprost w oczy szlachcica.
Jeremi odpowiedział na to żarliwymi pocałunkami na ustach i szyi Basi i coraz gorętszym oddechem. A i począł się prężyć dumnie pod dotykiem lubieżnej kochanki.
Barbara przerwała pocałunek i nachyliła się do jego ucha. Cicho odezwała się przesuwając po jego skórze wargami.
- Przeniesiemy się na łóżko?
- Tak.- szepnął skwapliwie Jeremi potwierdzając swoje słowa potakiwaniem głowy.
Magnatka chwyciła go za dłoń i pociągnęła w kierunku łóżka służącej. Będąc tuz obok opadła na nie na plecy. Jeremi długo nie czekał, od razu wchodząc na łoże… między uda Basi, jego duma przeszyła ją mocnym ruchem… twardnieje w jej kwiecie rozkoszy. Dysząc pożądliwie zaczął całować jej obojczyki i piersi, zaciskać dłoń lewym udzie, bo mocniej dociskać swoje ciało do jej intymnego zakątka.
Barbara przypominając sobie ruch który wykonała Jadźka pochwyciła swoje piersi i zaczęła się nimi bawić na oczach kochanka, potęgując własne doznania.
Rozpalony sytuacją mężczyzna, zaczął mocnymi ruchami przeszywać ciało przyciśniętej do siennika magnatki. Mocno i odrobinę boleśnie, bo nie hamował swojej żądzy. Spoglądał dzikim od namiętności spojrzeniem, na palce Basi prowokująco bawiące się jej biustem. I dociskał ciało do kłującej słomy siennika. Było… nieco brutalnie i drapieżnie… oddany całkowicie chwili Jeremi trochę się zapomniał w dążeniu do ekstazy.
Barbara pojękiwała coraz głośniej. Agresja kochanka nieco ją zaskoczyła, ale było w tym coś.. podniecającego… nieodpowiedniego. Doszła z głośnym okrzykiem. Tym razem wraz z Jeremim, który dysząc dotarł do wybuchowego finału.
Barbara leżała na pościeli oddychając z trudem. Czuła delikatne otarcia na plecach i swej kobiecość.
- Porywczy z ciebie rumak. - Wymruczała, czując o dziwo, mimo wszelkiego bólu, przyjemność.
- Przepraszam.- westchnął cicho jej kochanek.
- Powinieneś mi to nieco wynagrodzić. - Powiedziała gdy w końcu udało się jej nieco uspokoić oddech.
- Jak wynagrodzić? - spytała się naiwnie Jeremi.
- Poobcierałeś mnie… a wiesz jakie jest najlepsze lekarstwo na otarcia? - Wymruczała cicho.
- Nie… nie bardzo... sadło może.- domyślny to on nie był. Ani wyrafinowany w alkowie.
Barbara sięgnęła do jego warg i przesunęła po nich palcami.
- Rany podobno warto zalizać. - powiedziała lubieżnym głosem, sama siebie tym nieco zaskakując.
- Co?- zapytał zaskoczony mężczyzna i spojrzał na ciało Zosi wzdychając.- Musisz mnie poprowadzić.
- Wobec tego całuj gdzie pokażę. - Barbara dotknęła swoich warg. - Może tutaj na początek?
- Dobrze... - mężczyzna zaczął namiętnie całować usta magnatki wpijając zachłannie swoje wargi muskając jej językiem. Magnatka przez chwilę oddawała pocałunki po czym delikatnie odsunęła wargi mężczyzny palcem.
- Teraz tutaj. - Dotknęła swojej szyi.
I jej kaprys został spełniony, gorące pocałunki pieściły jej szyję. I równie gorący oddech.
- Wspaniale… - Wymruczała, prężąc się na łóżku. - Teraz… tutaj… - Wskazała na swoje obojczyki.
I tamże to zawędrowały usta kochanka żarliwie muskając wargami jej rozgrzane rozpustą ciało. Barbara oddychała z coraz większym trudem czując narastające podniecenie. Jej dłoń zawędrowała niżej i ujęła prawą pierś.
- Czas na nie, prawda?
- Jakże… mógłbym się nie zgodzić?- spytał chrapliwym głosem Jeremi. I jego usta powędrowały na wyznaczoną mu krągłość przywierając wargami do jej szczytu.
Basia jęknęła z rozkoszy. Pozwoliła mężczyźnie na dłuższe pieszczoty jednego ze swych skarbów, by po chwili unieść w dłoni drugi.
- Jest jeszcze druga… - wyszeptała.
Jeremi zajął się więc i drugą. Wielbił pocałunkami zachłannie, wodził językiem po skórze muskając czule. Niewątpliwie chciał jej wynagrodzić niewygody.
- A teraz tutaj. - Ni to wyjęczała ni to powiedziała magnatka. Powoli przesunęła dłonią po swoim brzuchu, kończąc ruch na swym łonie. Usta mężczyzny wodząc po jej skórze powoli acz nieubłaganie dążyły ku temu celowi, pieszcząc ciało ale i wystawiając cierpliwość Basi na próbę.
Magnatka zaczęła wić się na łóżku. Jej palce zawędrowały na płatki własnego kwiatu, wskazując kochankowi cel, a ona ze wszystkich sił powstrzymywała się by nie zacząć się bawić sama z sobą.
Czy zdawał sobie sprawę? Trudno było orzec. Niemniej posłusznie zszedł pocałunkami niżej i zaczął muskać wargami kobiecość Basi. Delikatnie i czule. Może nawet zbyt delikatnie jak na oczekiwania magnatki.
- T..tak… możesz mocniej. - Wyszeptała rozpalonym głosem, sięgając dłońmi do własnych piersi.
Język mężczyzny śmielej wodził po intymnym zakątku częściej trafiając do celu. Wrażliwego puntku, który rozpalał ciało magnatki. Śmielej, ale nie mocniej… Jeremi był namiętnym kochankiem, ale nie tak finezyjnym jak Francuzka.
- Tutaj… - Wyszeptała gdy Jeremi po raz kolejny trafił na jej czuły punkt. - Możesz całować… ssać… to cudowne.
Trochę mu to szło niezgrabnie, ale w końcu przylgnął wargami do wrażliwego punkcika magnatki i zaczął ssać, tak jak mu przykazała.
- Och… jak wspaniale. - Barbara wyprężyła się na łóżku, mocno zaciskając dłonie na swoich piersiach. Była tak blisko. Jeśli tylko będzie kontynuował… Na szczęście dla niej czynił to. I wkrótce jej ciało naprężyło się, gdy z wydała z siebie jęk spełnienia a potem opadła na siennik oddychając ciężko. Wtedy dopiero Jeremi zaprzestał pieszczot.
- To było cudowne. - wyszeptała, wpatrując się w kochanka.
- Cieszy mnie to waćpani.- mruczał Jeremi zaborczo tuląc do siebie Basię.
- Zapewne powinnam odprowadzić cię teraz do tego loszku? - Wyszeptała, mając nadzieję, że Michał zajął się już więźniem.
- No tak… loszek. - młodzian dopiero teraz przypomniał sobie o obowiązkach jakie na niego spadły.
- Możemy chyba pozwolić sobie na jeszcze raz… jeśli masz ochotę. - Wyszeptała uśmiechając się do kochanka.
- Mam… ale tym razem tak jak ty chcesz.- odparł Jeremi, którego “ochota” ocierała się o jej biodro przy każdym jego ruchu. I było to bardzo obiecujące doznanie.
Barbara obróciła się na brzuch wypinając pupę w kierunku kochanka.
- Tak może będzie mniej boleć… - Powiedziała ciepło. - Tylko bądź delikatny.
Zaskoczyła go tym pomysłem. Przyglądając się jej tyłeczkowi mężczyzna nie mógł uwierzyć w jej słowa. Nie spodziewał się takiego kaprysu ze strony młodej magnatki.
- Możemy też… pójść do loszku. - Basia obejrzała się na Jeremiego i nagle zrozumiała… czyżby myślał o zaatakowaniu jej pupy. - Kochany… możesz mnie wziąć jak wcześniej… po prostu mam otarte plecy.
Jeremiemu trochę ulżyło. Basia poczuła dłonie na swoich biodra, a potem twardego gościa zanurzającego się w jej spragnionym obecności kochanka kwiecie.
Jęknęła z rozkoszy, czując mimo wszystko delikatne otarcia na swej kobiecości. Przyjdzie jej zrobić przerwę od igraszek…. Po tym razie.
Jeremi starał się być delikatny, więc ruchy były powolne… ale nadal silne. Każdy ruch bioder przeszywał ciało magnatki przyjemnymi doznaniami, jak i wprawiał biust w lekkie kołysanie.
Mimo niedawnego szczytu Barbara czuła jak jej ciało znów się rozpala, jak zaczyna wołać o spełnienie. Jakże wyuzdana się stała. Jeremi był zaś może i delikatny, ale i tak czuła jak zagłębia się w niej cały. Tak daleko jak był w stanie. Jego ciało pragnęło przyjemności i nie mógł się powstrzymać przed odrobiną egoizmu. Brakowało mu finezji w alkowie. Niemniej jęki aprobaty z wydobywające się z ust magnatki świadczyły o tym, że… łaskawie wybaczała mu to samolubstwo. Barbara jęknęła delikatnie z bólu ale i z rozkoszy. Może… gdyby był dłużej, można by go wyszkolić? Niestety nie przekona się o tym. Na razie jednak nie było czasu na dłuższe rozmyślania. Jeszcze jedno pchnięcie. może… dwa i rozkosz kochanka rozlała się w Basi, łącząc z ekstazą jaką sama magnatka poczuła.
Barbara opadła na łóżko oddychając z trudem. Czuła mimo rozkoszy, że jeśli tego nie zakończy, może mieć następnego dnia poważne problemy z siedzeniem. Jej kochanek zaś położył się obok niej wodząc wargami po szyi, bardziej czule niż lubieżnie.

Barbara wtuliła się w niego pozwalając sobie na dłuższy odpoczynek.
- Chyba czas nam wrócić do obowiązków. - Szepnęła w końcu.
- To prawda.- potwierdził Jeremi. Wstał i zabrał się za ubieranie.
Barbara dołączyła do niego. Robiła to jednak dosyć wolno z uwagi na otarcia.
-Zabiorę cię może bezpośrednio do loszku? - Zaproponowała oglądając się na kochanka.
- Ano… wypadałoby.- zgodził się z nią Jeremi opasują biodra pasem. Po tym jak już nałożył kontusz. Następnie przypiął do niego rapciami szablę. I czekał na Basię… i wtedy posłyszeli pukanie do drzwi.
- Wejść mogę?- kobiecy głos, ani chybi należący do Jadźki.
- Jeszcze chwila. - Barbara bez pośpiechu poprawiła włosy. Jadźka zirytowała ją nieco swym zachowaniem podczas ich igraszek.
- Tak pani.- odezwała się służka w odpowiedzi.
Barbara upewniła się, że wszystko wygląda na tyle dobrze na ile jest w stanie i osobiście podeszła do drzwi by je otworzyć.
Służka grzecznie czekała na schodach, schylona głowa i potulna postawa. I łobuzerski uśmieszek. I lubieżne spojrzenie.
Jeremi tego nie zauważał, zwłaszcza że czuł się zawstydzony przyłapaniem sytuacji która mogła (zgodnie z prawdą) sugerować nieprzyzwoite sytuacje. Pewnie dlatego pierwszy ruszył po schodach, zatrzymując się po chwili by spojrzeć na Basię. Po czym czekał, aż i ona zacznie schodzić po schodach zdając sobie sprawę że już popełnił faux pas. Gospodyni powinna iść pierwsza.

Magnatka zatrzymała się przed Jadźką.
- Przyjdź do mnie gdy opuszczą nas nasi goście. - Barbara starała się mówić jakby nic się nie wydarzyło, choć i jej przychodziło to z trudem. - Chciałabym z tobą porozmawiać na osobności.
- Tak pani.- mruknęła służka cicho i dygnęła.
Barbara ruszyła schodami w dół. Mijając Jeremiego uśmiechnęła się dyskretnie, chcąc pokazać, że nie czuje się urażona i ostrożnie zaczęła schodzić na dół. Może nazbyt tupiąc obcasikami swoich butów, jednak chciała uprzedzić Michała, że nadchodzą.
Przeszli na parter i zeszli do loszku, ciemnego i cichego. Pomijając odgłosy gry w karty trójki strażników. Ci się wyprężyli dumnie powstając na widok swojej pani i jej gościa. Nie było tu Michała, nie było też samego więźnia. Jego cela była pusta, acz nieposprzątana. Rzeczy jej pasierba pozostały na miejscu.
- Tutaj do niedawna trzymaliśmy jednego z więźniów z głównego lochu. - Powiedziała spokojnie Barbara.
- A któż to zasłużył na takiego odosobnienie i czemu? - zapytał zaciekawiony Jeremi.
- Każdy, kto robił problemy. - Magnatka westchnęła ciężko. - Brak mi męskiej ręki. Wolę wysłać każdego, kto kombinuje i utrudnia życie strażnikom, tu by przemyślał swoje sprawy niż skazywać go na chłostę.
- Rozumiem.- Jeremi skinął głową uznając te wytłumaczenie za wystarczające. - Acz czy wieża twojej alchemiczki potrzebuje tak silnej straży? Wydaje mi się to niepotrzebne.
- Panie… ty i ja jesteśmy ludźmi otwartymi, świadomymi dóbr, które może stworzyć alchemiczka. - Barbara westchnęła ciężko. - Niestety nie można tego powiedzieć o wszystkich na tym zamku. Zbyt wiele tu zabobonów i czystej zachłanności.
- To prawda.- zgodził się z nią kochanek i uśmiechnął ciepło. I zamyśliwszy się dodał cicho.- W takim to razie przyjdzie mi się pożegnać. Muszę szykować się do wyjazdu waćpani.
- Pozwól, że cię odprowadzę. - Magnatka delikatnie ujęła Jeremiego pod ramię. Niestety wyjście z loszku zajęło niewiele czasu, jeszcze mniej opuszczenie wieży. A potem zabrał się za pokrzykiwanie na swoich ludzi, by szykowali się do wyjazdu.Opuszczał Basię, choć ta mogła mieć nadzieję że on powróci. Lub pocieszyć się w ramionach Cosette. Lub… jedno i drugie.
Barbara uznała, że pożegna swych gości z dziedzińca, w towarzystwie Cosette i Michała. Jeremi stał się bardzo miły jej sercu w tak krótkim czasie, ale czy go kochała? Wątpiła w to, choć miłym będzie zobaczyć go jeszcze.
Pana Michała znalazła szybko, również na dziedzińcu przebywał nadzorując wyjazd ich gości. Ale gdzie podziała się Cosette? Pewnikiem Francuzka się gdzieś po zamku kręciła.
Barbara poprosiła kogoś ze służby, by poinformował ochmistrzynię iż goście opuszczają zamek a sama stanęła tuż obok Michała.
- Gdzieście go ukryli. - odezwała się szeptem upewniwszy się, że nikt ich nie usłyszy.
- Strażników jest zwykle dwóch, czyż nie?- odparł równie cicho stary szlachcic.
Basia zaśmiała się cicho, zasłaniając dłonią usta. Po chwili udała jednak, że kaszle, nie chcąc zwracać uwagi husarii.
- Cieszę się, że się udało. - Szepnęła i skupiła wzrok na Jeremim.
- Ja też.- odparł krótko szlachcic nie zerkając w kierunku Basi. Tymczasem pojawiła sę ochmistrzyni w towarzystwie całej trójki dwórek magnatki.
Barbara uśmiechnęła się do nich, ale nie odezwała się. Przy rżeniu koni i odgłosach uzbrojenia i tak byłoby to trudne. Ochmistrzyni podeszła do niej wraz z dwórkami. Dygnęła zgrabnie i rzekła.
- Wzywałaś mnie pani?
Po czym karcąco spojrzała na dwórki, które uśmiechały się zalotnie do podwładnych kochanka Basi.
- Kazałam jedynie przekazać iż nasi goście wyjeżdżają, gdybyś życzyła sobie ich pożegnać. - Magnatka przyjrzała się swojej kochance z zaciekawieniem.
- Nie wiem czy jest taka potrzeba. To nie ja jestem tu panią zamku.- Cosette oczywiście była w pełni opanowana i całkowicie oddana swojej roli ochmstrzyni. Uśmiechnęła tylko przelotnie widząc zainteresowanie swojej pani i kochanki.
- Twoja obecność jednak, bardzo podnosi mnie na duchu. - Spojrzała ponownie na zbierających się husarzy.
- To wielce mi pochlebia. Aczkowliek nie wiem czym waćpani się martwi.- odparła uprzejmie Francuzka, podczas gdy podopieczne Basi plotkowały na temat wyjeżdżających podwładnych Jeremiego i jego samego.
- Jedzie teraz by zeznać, że przetrzymujemy tych szlachciców. - Mruknęła niechętnie Basia. - Będzie trzeba samemu zgłosić żal, byśmy na winnych nie wyszli.
- No cóż… i tak procesować się waćpani będzie musiała. Stadnicki łatwo nie odpuści.- oceniła ochmistrzyni, a Michał tylko dodał.- Nieustępliwym trzeba być, gdy się z diablęciem igra.
- Na szczęście nie diabeł on, a człowiek, bo inaczej i te mury by nas nie obroniły. - Mruknęła cicho Basia.
- Osioł.. bo uparty jak on. I nie uczy się na swoich błędach.- odparł z uśmiechem Michał widząc jak podjeżdża do nich Jeremi i czapkuje przed Basią.
- Wielce dziękuję waćpani za gościnę. I obiecuję wrócić jak najszybciej. Przykro mi jeno, że tak niefortunny powód splótł nasze losy.
- Pozostaje mi nadzieje, że nasze kolejne spotkanie nie będzie miało tego gorzkiego posmaku. - Barbara uśmiechnęła się do mężczyzny i wyciągnęła rękę ku górze by ten mógł ucałować jej dłoń z siodła.
Co też uczynił szarmancko i czule przy chichocie dwórek. Po czym oddalił się do swoich ludzi i razem ruszyli przez bramę opuszczając żmigrodzkie zamczysko.
- Michale upewnisz się, czy nie narobili w lochu nadto bałaganu? - Uśmiechnęła się ciepło do starszego szlachcica.
- Tak pani.- odparł Michał kłaniając się Basi i oddalił się.
- Cosette, czy mogłabyś polecić komuś by przygotował mi kąpiel? Zjadłabym też posiłek w swoich komnatach. - Barbara odezwała się do ochmistrzyni jednocześnie przyglądając się stadku dwórek.
- Tak pani. Zaraz coś zaaranżuję.- odparła ochmistrzyni uśmiechając się i spytała.- Jeszcze jakieś życzenia?
- Nie. - Barbara chciała zapytać czy ochmistrzyni ma coś na otarcia, ale wolała nie poruszać tego tematu przy dwórkach.
- Jak sobie życzysz pani.- odparła Cosette, po czym odwróciła się do trójki dwórek mówiąc surowym tonem.- A wy macie teraz parę serwet do haftowania. Dobra żona to zaradna żona.
Co one przyjęły z głośnym jękiem.
Barbara uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku swoich pokoi. Już niedługo przeniesie się do komnat Józefa… będzie trzeba je nieco… uczynić bardziej kobiecymi.


Nie musiała czekać zbyt długo, miała czas na przypudrowanie noska i po przyjrzeniu się sukni poprawieniu jej na ciele. Strój był trochę sfatygowany. Ani chybi ślad po niedawnych igraszkach.
Wkrótce ktoś zapukał do drzwi i odezwał się znajomy głos.
- Kąpiel gotowa moja pani.- zmysłowy w tonie głos Jadźki.
Barbara westchnęła ciężko. Cóż sama zażądała tej rozmowy.
- Idę. - Powoli ruszyła w kierunku pokoju kąpielowego.
Jadźka już się tam udała i czekała na swoją panią z uśmiechem i lekko rozchełstaną koszulą odsłaniającą nieco jej największy atut. Piersi. Bo dużym biustem mogła się pochwalić.
- Pomóż mi się rozebrać. - Mruknęła Basia starając się nie skupiać na krągłościach służącej.
- Byłam niezbyt grzeczna… nieprawdaż?- wymruczała Jadźka wprost do ucha Basi,gdy rozwiązywała sznurowania jej sukni.
- Owszem i o ile jesteś z tego znana to zirytowało mnie iż pozwoliłaś sobie na takie zachowanie przy gościu. - Odpowiedziała spokojnie manatka, na tyle na ile tylko mogła sobie pozwolić.
- Nie widział nic przecie.- mruknęła jej do ucha Jadźka zdejmując resztę odzienia z ciała magnatki.- Ten widok był tylko dla ciebie, moja pani. A jeśli uważasz, że ukarać mnie trzeba, to kilka plag na zadek przyjmę… zwłaszcza z twojej ręki.
- Gdybym chciała cię ukarać to bym kazała cię zamknąć w lochu i to z dala od pewnego więźnia. - Barbara zerknęła na Jadźkę. - Jeszcze włosy, chcę byś je rozczesała.
- Dyć to będzie kara dla niego, nie dla mnie.- zachichotała Jadźka lubieżnie i muskając ramiona Basi szepnęła.- Śliczna waćpani jak z obrazka.
- Uwierz mi iż i tobie pobyt w lochu nie byłby miły. - Barbara pokręciła z niedowierzaniem głową. - Choć strażnicy cię pewno lubią.
- Każdy mnie lubi waćpani.- mruknęła Jadźka obejmując swoje piersi ugniatając je z lubieżnym pomrukiem.- Jestem jak podusia… każdy lubi się do mnie przytulić.
- Nie dziwi mnie to. - Barbara przeszła do wanny i zanurzyła się w ciepłej wodzie.
- A ja lubię…- mruknęła służka przysiadając się na brzegu wanny z perfumowanym mydłem i wodząc spojrzeniem po nagim ciele Basi.- ..tulić. We mnie jest tyle miłowania.
- Cieszy mnie więc że tylu jest chętnych, których możesz tą miłością obdarować. - Rozczesz mi włosy.
- Tak pani…- wymruczała lubieżnie Jadźka i zabrała się za szczotkowanie włosów blondynki. Jej palce wodziły przy tym po szyi i uszach szlachcianki, opuszkami zataczając kółeczka na skórze.
Basia przymknęła oczy czując narastający gorąc w podbrzuszu. Stanowczo zbyt miłe były jej i kształty i dotyk służki. - Zachowaj to co widziałaś dla siebie.
- Dyć na moją dyskrecję waćpani może liczyć. Umiem trzymać język zębami i używać go do zgoła innych celów.- wymruczała Jadźka do ucha magnaki przy okazji muskając tym językiem płatek uszny. - To co waćpani uzna sekretem, na mękach nawet nie zdradzę.
- Na to liczę, bo poważne sekrety dźwigasz na swej piersi. - Basia z trudem powstrzymała pomruk rozkoszy.
- Na bardzo mięciutkiej piersi.- mruczała cicho Jadźka całując ucho Basi i liżąc je lubieżnie.- Ać waćpani piersi pewnikiem równie obciążone i zaprawdę stworzone by je wielbić.
- Ah Jadźka… widziałaś jak mnie kochanek wytarmosił. Nie w głowie mi teraz takie igraszki. - Magnatka spojrzała na służącą z naganą. - Wymyj mnie.
- Phi… mój kochanek ze mną straszniejsze rzeczy czyni… maść na to mam od czeszki. Tylko palcami ją trzeba wetrzeć, tam gdzie tarmosił.- zachichotała Jadźka przyglądając się Basi i oblizując wargi dodała.- Waćpani może mnie przecież wzywać kiedy zechce. Kiedy nuda gnębi.
- Ten zamek nie daje mi chwili na nudę. - Basia uśmiechnęła się, ale po chwili westchnęła. - Nie masz może przy sobie tej maści?
- Mam waćpani.- mruknęła Jadźka z uśmiechem.
- A czy użyczysz jej swojej pani? - Barbara uśmiechnęła się ciepło do służki.
- Wszystkiego czego moja pani sobie zażyczy.- wymruczała Jadźka lubieżnie oblizując usta.
Basia wstała w bali prezentując przed Jadźką swoje ciało.
- Wobec tego wymyj mnie i jej użyj…. tam gdzie znajdziesz otarcia.
-Tak pani…- mruknęła Jadźka wchodząc do Balii tuż za Basią. Zaczęła mycie od piersi szlachcianki, swoje duże i miękkie krągłości przyciskając do jej pleców. Materiał jej koszuli od razu przemókł i Basia czuła jej krągłości do swoich przyciśnięte.Sprężyste i wyraźnie pobudzone.
- Przemokniesz. - Wymruczała Basia drżąc od dotyku służki.
- Mogę się rozebrać.- odparła Jaźdka w ramach mycia ciała Basi ugniatając jej krągłości. Jej głos, spojrzenie i ciało tchnęło pożądaniem. Czystym i nieskrępowanym żadnymi więzami.
- Rozbierz się. - Magnatka jęknęła z rozkoszy.
- Dobrze…- mruknęła w odpowiedzi dziewczyna i wyszła z balii nie przejmując się przemoczoną bluzką jak i spódnicą. Zdjęła bluzkę szybko odsłaniając swój duży pełny biust, podobnie uczyniła ze spódnicą, wpierw odwiązując mieszek z osobistymi rzeczami i kładąc go blisko balii. Pod spodem miała nic prezentując przed magnatką swoje nieco pulchne ale i atrakcyjne ciało. Jej rubensowska uroda z pewnością kusiła mężczyzn do klepania i chwytania ją za zadek, ale Basia nie wątpiła że bezpruderyjna służka nie miała nic przeciw temu.
- Bardzo to lubisz, prawda? - Wyszeptała Basia grzecznie czekając aż kobieta wróci i zajmie się jej kąpielą.
- Tak…- wymruczała Jadźka podchodzą i wchodząc do balii, tym razem z przodu. I zabrała się za mycie pupy i pleców Basi, jednocześnie dociskając swój miękki sprężysty biust do piersi magnatki. Uśmiechnęła się lubieżnie.- A gdyby waćpani potrzebowała trzeciej do towarzystwa, to ja chętnie służę swoimi umiejętnościami.
- Skąd pomysł, że potrzebuję drugiej? - Spytała z rozbawieniem Barbara, poddając się pieszczotom Jadźki.
- Nie wiem… może to moja mała sugestia.- wymruczała pożądliwie Jadźka chwytając za pośladki magnatki i ściskając je mocno i namiętnie.- Tak ślicznie waćpani wyglądała w ramionach jego… czułam gorąc patrząc na was.
- Widać było, że miałaś problemy z wyjściem. - mruknęła magnatka, starając się podkreślić swoje niezadowolenie z tego faktu, acz niezbyt jej to wyszło.
- Masz rację moja pani.- mruczała przytulona Jadźka muskając wargami szyję Basi, potem piersi gdy ześlizgnęła się w dół i podbrzusze językiem muskać zaczęła pytając zaczepnie.- A tu… otarcia bolą?
- Tak… głównie tam. - wymruczała Basia delikatnie rozchylając nogi.
- Ojej łajdak z niego…-szeptała Jadźka wyciągając gliniany słoiczek z sakiewki, zsuwając tkaninę z niego i nabierając białawej maści przypominającej smalec. Zaczęła palcami wcierać w intymny obszar Basi ową chłodzącą maść przynoszącą ulgę.- … ale tacy są najlepsi.
- Mówisz? - Basia zadrżała intensywnie od dotyku służki. Czuła przyjemny chłód w miejscach, który dotykała Jadźka, jednak tuż za nią przychodził gorąc. Ciepło wywołujące wilgoć z jej wnętrza.
-Mhmmm… a moja pani… chce by służka ją wypieściła…- wyszeptała chrapliwie Jadźka.- … ogień we mnie budzi i gorąc i wilgoć… dużą.- nie przestając wcierać alchemicznej mikstury, zaczęła cmokać i kąsać delikatnie udo jasnowłosej.
- To raczej ty budzisz te uczucia we mnie. - Barbarze coraz trudniej było nad sobą zapanować. Każdy najdrobniejszy ruch rozpalał ją nakręcał.
- Chyba wszystko natarte… mogę jeszcze jakoś… służyć pani?- mruczała Jadźka bezczelnie liżąc uda magnatki.
Magnatka uśmiechnęła się starając się wyglądać zadziornie.
- Myślisz, że dasz radę mnie doprowadzić do spełnienia? - Odpowiedziała rozpalonym głosem.
- Tak.. myślę.- Jadźka popchnęła lekko Basię do pozycji leżącej, po czym przylgnęła ustami do jej warg całując żarliwie i zachłannie. Jej język wodził po ustach magnatki, jej ciężkie piersi ocierały się o biust szlachcianki, a palce wślizgnęły się między uda, między płatki, poruszały lubieżnie i leniwie rozpalając ciało. Jadźka nie była subtelna w swych zalotach, ale uparcie dążyła do celu.
Barbara zastanawiała się czy to jej ciało wywołuje w ludziach tą porywczość, czy może po prostu ludzie lubią gwałtowne zabawy. Jadźka jednak skutecznie uniemożliwiała jej myślenie. Nie minęła chwila a pomiędzy pocałunkami z jej ust zaczęły się wyrywać coraz to głośniejsze jęki.
Biuściasta służka niewątpliwie rozkoszowała się całą to zabawą, bo i z jej ust wyrywały się pomruki.
Sama zresztą otuliła nogami udo Basi, ocierając się swoim podbrzuszem o magnatkę i drżąc przy tym oraz pojękując.
Magnatka pochwyciła obfite pierści służki i nie przerywając pocałunków zaczęła je pieścić.
To spotkało się z pomrukami aprobaty Jadźki, której miękkie ciało ugniatała palcami Basia. Magnatka czuła jak palce rozpalające ją zmieniały tempo ruchów… czasem poruszając się szybciej,czasem wolniej. Jakby szukała tempa które rozpalałoby szlachciankę mocniej. Gdy jej palce zaczęły zanurzać się wolniej ale bardzo głęboko, Barbara poczuła jak jej ciało zaczyna się mimowolnie wić od pieszczot. Miała problemy z oddawaniem pocałunków zachłannie łapiąc oddech. Jadźka to zauważyła i palce jej dostosowały się do pragnień Basi, niemniej ruchy bioder, które ocierały kobiecością służki o udo szlachcianki zwiększyły swe tempo.
Nie minęła chwila a magnatka doszła z cichym okrzykiem, zaciskając dłonie mocno na piersiach kochanki
Jadźka uśmiechnęła się na ten widok, jeszcze przez chwilę ocierając się podbrzuszem o drżącą kochankę nim sama poszła w jej ślady. I dotarła na szczyt z cichym jękiem.
- Mmm… przyjemnie.- mruknęła przyglądając się Basi.
- Bardzo. - Przyznała magnatka i odchyliła głowę pomału uspokajając oddech. - Naprawdę liczę na twoją dyskrecję.
- Na co jeszcze pani moja chce liczyć? - mruczała Jadźka wodząc ustami po odsłoniętej na napaść szyi szlachcianki.
- Opowiesz mi jak to jest.. z Janem? - Spytała nieco niepewnie.
- Z Janem? To prawdziwa bestia… jest brutalny… bezlitosny. Nie czeka jak aż się rozbierzesz… rozrywa tkaniny na tobie i bierze cię… od razu… zaspokaja się tobą wielokrotnie pod rząd. - wymruczała Jadźka wzdychając ciężko i lubieżnie.- Więc trzeba go nieco zmiękczać ustami i biustem… żeby nie ocierał się za mocno w tym samym miejscu. Jak się trochę uspokoi… to stara się wynagrodzić swój głód. Ale wpierw trzeba przetrzymać jego żarłoczność. No i czasem wbija pazury w skórę, aż do krwi. Ale… ja lubię tą jego dzikość. Ból… w odpowiednich dawkach i otrzymany od odpowiedniej osoby… bywa bardzo podniecający.- mrucząc delikatnie ukąsiła szyję Basi w ramach “prezentacji”.
Z ust magnatki wyrwało się ciche jęknięcie.
- T..tak zauważyłam, że jest.. bardzo bezpośredni. - Powiedziała cicho, spoglądając na sufit komnaty.
- To jest niezwykle intensywne przeżycie, ale tylko dla wytrzymałej kochanki.- mruczała Jadźka liżąc ukąszoną skórę.
- Cóż… na szczęście ma ciebie. - Przyznała Basia, poddając się delikatniejszym pieszczotom. Chyba sama wolała spokojniejsze zabawy, jednak.. cały czas męczyła ją pewna myśl. A gdyby nosiła dziecko Jana? Nawet gdyby tego wyleczono jej dziecko byłoby niby bękartem, ale jednak… tylko czy przeniesie klątwę wilkołactwa? Musiała o tym porozmawiać z alchemiczką.
- Tak.- mruczała Jadźka ocierając swoim biustem o piersi Basi, a ustami o jej szyję całując jej skórę leniwie.
- Chciałabym teraz odpocząć, dobrze? - Powiedziała spokojnie nie spoglądając na służącą.
Służka skinęła głową i wstała wychodząc z balii, usiadła na boku i zabrała za wycieranie swojego ciała z wody… z pietyzmem i bez pośpiechu.
Barbara zanurzyła się mocniej i wzięła głębszy oddech.
- Jak sobie radzisz z ciążą? - Spytała cicho, zerkając na kobietę.
- Prowadzę kochanka między poślady…- odparła ze śmiechem Jadźka i dodała.- A co do panicza Jana, to on nie może mieć potomków.
- To nieco ułatwia. - Odpowiedziała spokojnie Basia. Przynajmniej Jadźka rozwiązała błyskawicznie jej problem. - To przyjemne? Między pośladkami? - Spytała z zaciekawieniem, choć sama dobrze znała odpowiedź.
- Och...tak…- wymruczała lubieżnie Jadźka oblizując wargi.- Bardzo… -westchnęła głośno i uśmiechnęła się do Basi. -... przyjemne… ale nie dla każdej.
- Jesteś bardzo otwarta. - Przyznała nieco bardziej przed sobą niż przed Jadźką, Basia.
- Tak. Lubię.- wymruczała Jadźka ubierając się i spojrzała na Basię.- I waćpani nie musi być delikatna wobec mnie.
- Pewnie kiedyś zbiorę bolesne plony tego stwierdzenia, ale ja po prostu jestem delikatna. - Barbara uśmiechnęła się ciepło do służki i ponownie przymknęła oczy.
- Szkoda… czasami odrobina szorstkiego traktowania sprawia że mi nogi miękną.- przyznała się Jadźka zawiązując sznurowanie koszuli.
Barbara nie skomentowała tego. Chyba powoli zaczynała się oswajać z bezczelnością Jadźki.
Służka dygnęła jeszcze na pożegnanie i wyszła zostawiając szlachciankę samą z jej myślami.
Magnatka chwilę pomoczyła się w wodzie, po czym wyszła z wody i samodzielnie się wytarła. W sypialnie założyła na siebie jedynie jedynie prostą, polską suknię. Jedną z nielicznych, które pozostały w jej szafie i splotłszy włosy w długi warkocz postanowiła, że odwiedzi gabinet Jana.
 
Aiko jest offline