Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2020, 13:19   #39
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Nie widząc przygotowanego posiłku wyszła i udała się do gabinetu Jana. Po drodze zaczepiła służbę, by to tam przyniesiono jej posiłek i karafkę wina. Zasiadając za ciężkim w gabinecie swojego męża czuła się niemal jak na tronie. To tu zapadały wszelakie decyzje dotyczące ich posiadłości. To tu rozważał on swoje plany. To tu podjął pewnie decyzję o ożenku. Gabinet był zimny i surowy. Czuć było w nim ducha beznamiętnej kalkulacji.
Barbara podeszła do regału z księgami rachunkowymi i wyszukała te z ostatnich miesięcy. Razem z obitymi skórą woluminami zasiadła na miejscu, które zazwyczaj zajmował jej mąż. Planowała odnaleźć swoje ziemie. Nie okazało się to być trudnym zadaniem. Wystarczyła najnowsza księga i przewertowanie jej na sam koniec. Transakcje związane z rodowymi ziemiami były ostatnimi jakie jej nieboszczyk mąż dokonał. Jak się okazało były tam nazwiska i sumy… zapisane i przekreślone. Nazwiska znała… niektóre budziły sympatię, inne gorycz. Bowiem nie wszyscy dłużnicy domagali się spłaty długów od Kalinowskich. Byli tu wszak wpisani Budziszowie. Mała szlachecka rodzina z których to córką się przyjaźniła. Oni pomagali jej rodzinie nie oczekując odpłaty. Taką jednak dostali. Jej zmarły małżonek spłacił każdy dług Jasińskich. Nie było tu jednak zapisu o przejęciu ziem, więc rodowy spłachetek nadal był jej osobistym skrawkiem jaki wniosła w postaci posagu.
Barbara rozejrzała się po biurku, szukając papieru, na którym mogłaby zrobić notatki. Zastanawiała się czy dawna przyjaciółka wyszła już za mąż. Może powinna do niej napisać?
W biurku znalazła i kałamarz i pióro i wosk do pieczętowania. A także kunsztownie przygotowane papiery na listy. Gdy tak grzebała w nim posłyszała głos Agaty. Rudowłosa dwórka weszła do środka niosąc jedzenie i wino. Fakt ten głośno zaanonsowała.
- Witaj kochana, postaw to na biurku. - Barbara wyjęła papier listowny, pióro i kałamarz.
Agata postawiła z ulgą i marudzić poczęła że tu za służbę musi robić. Przysiadła się bezczelnie na biurku i westchnęła.- Ale to lepsze niż dzierganie haftów. Kto to wymyślił, żeby pani na zamku chusty wyszywała!
- Spytaj swoją mamę. - Odparła żartobliwie Barbara i wsunąwszy kartki we właściwą stronę księgi rachunkowej spojrzała na Agatę. Nie chciała zajmować finansami przy dwórce.
- Wolałabym nie.- westchnęła ciężko dwórka i rozejrzała się po gabinecie oceniając.- Ponury.
- Cóż, taki był mój małżonek. - Barbara podążyła wzrokiem za dwórką. - Pasował do tego miejsca.
- Nie wiem czemu akurat chcesz tu spożywać posiłek. Ogrody są nawet ładne.- oceniła Agata w zamyśleniu.
- Chciałam popracować. - Barbara westchnęła ciężko i spojrzała na leżącą przed nią księgę. - Posiłek i wino z pewnością umilą mi pobyt tutaj.
- Nad czym chcesz popracować? Nie lepiej jakiegoś Żyda do tego wynająć? Albooo… hmm… kogoś uczonego? - Agata spoglądała na zamkniętą księgę z niechęcią.
- Wolę trzymać swoje finanse w garści. - Barbara poklepała delikatnie Agatę po udzie. - Wracaj do haftowania, nim cię Ochmistrzyni znajdzie.
- Wolę tu być z tobą. Wolę wszystko od haftu.- jęknęła rozdzierająco dwórka.
- To cię nie uchroni przed Cosette. - Zaśmiała się Barbara. - Chcesz tu siedzieć? W tym ponurym miejscu?
- Ukryję się pod twoją szatą i mnie nie znajdzie.- odparła zadziornie rudowłosa.
- Obawiam się, że nie jesteś pierwszą dwórką którą ma pod swymi skrzydłami, a i taki pomysł przytrafiał się na francuskich dworach. - Barbara sięgnęła po wino i nalała sobie do kielicha.
- Przecież nie odważy się zajrzeć pod suknię swojej pani.- stwierdziła naiwnie dwórka pewna swych racji.
Barbara nie wytrzymała i roześmiała się.
- Och oczywiście.. tak jak moja dwórka nie śmie usiąść przy biurku, na którym pracuję. - Upiła znaczący łyk wina i sięgnęła po zimną wędlinę. - Szacunek do mojej osoby, to coś co się nie przydarza na tym zamku.
- Nieprawda.- mruknęła Agata i wzruszyła ramionami.- Przecie byłby to stan wyższej konieczności.Bo tym jest właśnie ukrycie przed francuską harpią. Zyskałabyś moją wdzięczność ratując mnie przed tym strasznym losem.
- Oczywiście, a czym było bawienie się mną w jadalni? - Barbara uśmiechnęła się ciepło do dwórki i przesunęła wzrokiem po jej ciele. - Takie zachowanie niezbyt kojarzy mi się z szacunkiem.
- Nie przypominam sobie twych narzekań wtedy.- naburmuszyła się Agata splatając ramiona razem i nadymając policzki niczym mała dziewczynka.- Podobało ci się wtedy.
- Oczywiście. - Barbara pogładziła udo dwórki, blisko jej łona. - Teraz jednak muszę popracować.
- Naapeewno?- wymruczała wyzywająco Agata, która zadrżała pod dotykiem magnatki.
- Inaczej by mnie tu nie było. - Dłoń Basi powoli wędrowało po udzie dwórki.
- Czyny waćpani mówią co innego niż usta.- odparła rudowłosa przyglądając się działaniom magnatki i oddychając coraz ciężej.
- Czy mam przestać? - Barbara delikatnie odsunęła dłoń, pozostawiając na nodze Agaty jedynie opuszki palców.
Agata odsunęła tacę z posiłkiem na brzeg i przesiadła się. Teraz jej trzewiki opierały się oparcia krzesła magnatki. Nogi rozchylone prowokująco podwinęły nieco suknię rudowłosej odsłaniając jej łydki.
Barbara westchnęła ciężko.
- Agato.. nie jestem mężczyzną, który w tej chwili by cię posiadł. - Mruknęła i delikatnie pogładziła łydkę.
- Wieeem… - wymruczała Agata przyglądając się lubieżnie Basi.- … a jednak dłoni nie cofnęłaś.
Oparła dłonie o biurko przyglądając się jasnowłosej.
- Nie wiem co uczynić… ale twój dotyk… prowokuje.
- Zaspokoję cię, ale pod warunkiem, że pozwolisz mi potem popracować.. w samotności. - Dłoń Basi zagłębiła się prowokująco pod spódnicę.
Agata zaś pochwyciła Basię za dłoń nie pozwalając jej ruszyć dalej.- Nie. Nie jestem taka… mam swoją dumę. Jeśli masz mnie dotykać Barbaro… to dlatego że pragniesz, a nie po to by mnie odpędzić z komnaty, więc…- spojrzała wyzywająco w oczy i twarz Basi pytając.- … pragniesz mnie dotykać? Czy pragniesz być przeze mnie dotykana?
- Gdybym nie lubiła cię dotykać, nie robiłabym tego. - Opuszki palców zaczepnie drażniły skórę dwórki.
- Ja lubię dotykać ciebie.- zachichotała rudowłosa. Zacisnęła uda więziąc dłoń Basi między nimi i wpatrując się w oczy magnatki.- Poczekam jednak na to… i może już sobie pójdę. Aby następnym razem… nie musiałaś się spieszyć z dotykaniem, po to by zająć się pracą.
- Skoro mam przed sobą tak zgrabne nogi to czemu nie korzystać. - Basia zaśmiała się.
- Nie tylko nogi mam zgrabne… cała zgrabna i piękna jestem.- naburmuszyła się Agata i powiodła wzrokiem po Basi. - Czyli uczysz mnie, bym skorzystała z okazji iż ty też jesteś zgrabna i sama… a jeśli…- zsunęła się w dół siadając okrakiem na udach Basi, objęła dłońmi twarz magnatki i zabrała się za zachłanne całowanie ust jasnowłosej.
Barbara objęła ją w talii i powoli odpowiadała na pocałunki. Ciało Agaty było tak przyjemne.. jednak po zabawie z Jadźką, po tych wszystkich myślach.. igraszkach z Jeremim.
- Agato.. - Szepnęła tylko pomiędzy pocałunkami.-
- Tak? - zapytała Agata całując namiętnie i ocierając się ciałem.
- Proszę.. potrzebuję chwilę ciszy. - Szepnęła i poprawiła kosmyk, który przysłonił twarz twarz Agaty.
- Mhmm…- Agata oplotła ramionami szyję Basi i cmoknęła czubek nosa magnatki.- To czemu mnie sprowokowałaś? Jak miałam się oprzeć twoim zaczepkom?
- W karecie się oparłaś. - Mruknęła Basia, gładząc włosy Agaty.
- Tak. W karecie musiałam.- dłonie Agaty bawiły się włosami blondynki i językiem muskając wargi magnatki.- Nie lubię się ograniczać.
- Ale teraz to robisz, prawda? - Basia spojrzała na swoją dwórkę zadziornie.
W odpowiedzi Agata zachłannie pocałowała kochankę dociskając swoje piersi do ciała magnatki.
- Niezupełnie.- wymruczała po nim.
Barbara poddała się i odpowiedziała na pocałunek, wsuwając język do ust kochanki i jedną z dłoni zaciskając na jednym z pośladków.
- Chyba jednak nie ciszy potrzebowałaś.- zamruczała rozpalonym głosem Agata wodząc ustami po szyi szlachcianki i ocierając się ciałem o nią.
Barbara nie odpowiedziała. Zamiast tego wsunęła jedną z rąk pomiędzy ich ciała i bezczelnie sięgnęła do kobiecości dwórki.
Agata pisnęła cichutko czując palce kochanki w intymny obszarze swojego ciała. Zaczęła leniwie i instynktownie poruszać biodrami, niemalże sama wychodząc na podbój Basi. Ujęła dłońmi twarz magnatki całując ją żarliwie i namiętnie obsypując policzki pocałunkami. A magnatka leniwie drażniła jej kobiecość, rozpychając się w niej palcami. Wprawiła w ten sposób ciało Agaty w leniwie wicie się na sobie i ocieranie o swoje własne ciało. Każde kolejne muśnięcie rozpalało dwórkę, aż w końcu doszła z jękiem.
Magnatka wysunęła palce z kochanki i lubieżnie wylizała je na jej oczach, tak jak z nią zrobiła Cosette.
- Chcę więcej… zobaczyć…- wymruczała lubieżnie Agata wodząc spojrzeniem po twarzy i ciele Basi.- .. liczę, że spełnisz moje życzenie wkrótce. Wszak nie godzi mi się nie odpłacić ci za to co uczyniłaś.
- Pozwól mi wypocząć po odwiedzinach gości i z przyjemnością odwiedzę cię w sypialni. - Odpowiedziała z uśmiechem Basia i ponownie poprawiłą włosy kochanki.
- Niech tak będzie.- zgodziła się łaskawie Agata zsuwając z krzesła i ciała Basi. Uśmiechnęła się drapieżnie wodząc dłonią po swoim pośladku kusząc wzrok magnatki.- Poczekam.
- Dziękuję, moja piękna. - Barbara oparła się o biurko i z uśmiechem przesunęła wzrokiem po ciele Agaty.
Dwórka ruszyła do drzwi i po chwili opuściła komnatę. Dwórka którą sama sprowokowała do figli. Basia była nienasycona… co Cosette z niej uczyniła.


Westchnęła ciężko czując wilgoć między nogami i starając się skupić na czymś innym ponownie otworzyła księgę. Chciała przepisać dane o swoim majątku, zobaczyć czy Michał poczynił jakieś płatności i czy są to kwoty, które regularnie opuszczają majątek.
Niełatwo było się skupić na tym zadaniu. Nie po tym na co sobie pozwoliła z Agatką. Szybko się jednak przekonała, że.. księgi nie zawierają żadnych takich informacji. Co zresztą nie powinno ją dziwić, jej małżonek zmarł w Krakowie zanim zdążył wprowadzić informacje o jej majątku do swoich ksiąg.
Skupiła się więc na przejrzeniu rachunków z ostatniego roku i sprawdzeniu gdzie mąż regularnie posyłał datki. Chciała się choćby spróbować w relacjach jakie miał z innymi rodami. Czy walczył o czyjąś przychylność? Posyłał prezenty?
Dość licznie pojawiały się nazwiska rodów Wielogłowskich, Morawskich i Michałowskich. Szkoda, że przy liczbach jej nieboszczyk mąż nie podawał zbyt wielu szczegółów. Były też tu zapisane kontakty z możnym rodem Tarnowskich. Na tyle poważanym i sławnym, że Basia o nim słyszała.
Myślenie jej jednak było trochę rozproszone. Może nie powinna igrać sobie z Agatką i pozwolić jej na pieszczoty swojego ciała? Barbara wynotowała te informacje i odstawiła księgę na regał. Musiała jakoś nad sobą zapanować. To nie mogła sobie pozwolić na ciągłe igraszki. Nie taką chciała być dziedziczką. Żyjącą w rozpuście i zrzucając wszystkie obowiązki na swoją służbę. Józef jakoś zarządzał majątkiem. Go co prawda pewnie szkolono od urodzenia jako dziedzica, ale ona też miała czas i wsparcie.
Podeszła do biurka i wziąwszy z niego kielich z winem podeszła do okna, ciekawa jaki to roztacza się widok z gabinetu. Musiała odciągnąć myśli od wilgoci na bieliźnie i wijącego się na jej kolanach ciała Agaty.
Widok z okien był oczywiście… uroczy. Basieńka patrzyła ogród zamkowy. Ten reprezentacyjny. Kunsztowne dzieło sztuki botanicznej. Niewątpliwie antypatyczny staruch który się nim zajmował, był mistrzem w swoim fachu. Co pozwalało mu być opryskliwym wobec innych. Geniuszom pozwala się na wiele.
Choć Basie nadal kusiło by nieco poprawić temperament ogrodnika. Teraz miała jednak inne problemy na głowie. Chwilę powpatrywała się na ogród pozwalając głowie ulec irytacji, Cały czas czuła jednak, że mokra bielizna odciąga jej myśli. Zrezygnowana usiadła więc na parapecie i zdjęła przemoczoną część garderoby. Wróciła do biurka i odłożywszy pantalony obok mebla zaczęła się mu uważnie przyglądać. Bo skoro… Józef tak ukrył skarbiec, może ukrywał coś jeszcze?
- Waćpani…- te słowa przerwały jej bezowocne poszukiwania w dość kłopotliwej sytuacji. Gdy na czworaka zaglądała pod biurko wystawiając swoje cztery litery na widok wchodzącego Michała. - … czy aby wszystko… w porządku? Przyłapałem pachołków gapiących się w górę… przysięgali że widzieli jak dziedziczka się obnaża przy oknie.
Barbara wpatrywała się w niego rumieniąc się mocno.
- Ekhym ja… - Chciała się podnieść, ale uderzyła się o biurko. - Pachołków?
- Tak.. tych co mieli uporządkować szopę przy ogrodzie… przysięgali, że dziedziczka im nogi i zadek goły pokazywała.- rzekł Michał pocierając dłonią brodę.- Pogoniłem im kota za to lenistwo i postanowiłem sprawdzić czy u waćpani wszystko dobrze.
Magnatka podniosła się.
- W porządku…. - Spojrzała niepewnie na starszego szlachcica. - Nie spodziewałam, się że ktoś widzi. Ja… - Nie wiedziała czy przyznawać się do swojego stanu.
- Co się stało moja pani?- zapytał troskliwie mężczyzna.
- Chciałam pomyśleć co zrobić z własnym majątkiem i… odwrócono moją uwagę. - Basia spojrzała na leżące przy biurku, mokre pantalony.
- Acha…- wzrok mężczyzny powędrował za spojrzeniem magnatki na leżącą na biurku przemoczoną bieliznę.-... odwrócono… tak?
- Tak. - Barbara czuła jak jej rumieniec zaczyna palić. Nie była w stanie wyjaśnić zbiegu okoliczności, który doprowadził ją do tego stanu. - Mam.. niewielkie problemy ze skupieniem.
- Problemy… które wymagają… zdjęcia pantalonów… na oczach służby ?- Michał starał się zrozumieć, acz jego wzrok nie mógł oderwać się od owej bielizny… a i pewnie i on zaraził się problemami ze skupieniem. Choć kontusz akurat nie pozwalał tego potwierdzić.
- Irytowała mnie na tyle, że zdjęłam ją nie myśląc. - Magnatka zrezygnowana przysiadła na biurku na wprost szlachcica. Prosta, typowo polska suknia, podkreślała jej figurę.
- Rozumiem… no dobrze… rozumiem tylko… trochę… ubranie bywa czasem niewygodne.- Michał podszedł bliżej do magnatki zezując to na jej majtki, to na nią samą. - Co waćpani teraz planujesz czynić… poza chowaniem się pod biurkiem.
- Chciałam odpocząć, ale… - Magnatka przesunęła dłonią po kontuszu mężczyzny. - Moje ciało chyba ma inne potrzeby.
- Waćpani...- odparł szlachcic obejmując ją dłońmi w pasie i całując zachłannie usta. Przyparł ciałem do jej ciała nie przerywając pieszczoty wargami. Barbara zarzuciła mu ręce na ramiona i rozchyliła nogi, pozwalając szlachcicowi stanąć między nimi.
Czuła jak podwija pospiesznie suknię nie przerywając pocałunków, czuła dotyk jego chropowatych palców na skórze swoich ud. Rozkosznie mieć zawsze jakieś kochanka pod ręką. Michał całował jej szyję żarliwie acz delikatnie. Nie był to Jeremi, ale i tak było przyjemnie.
Barbara drżącymi palcami sięgnęła do jego pasa.
- Za..zamykamy drzwi czy też kolejni słudzy mają sobie mnie pooglądać? - Wymruczała, luzując spodnie Michała.
- Nikt się… nie waży…- szepnął Michał całując usta magnatki… jego dłonie wodziły i udach, kciukami zahaczając o intymny zakątek. - Zazdroszczę im widoku.. te piękne nogi, kształtna pupa.
- Ty możesz.. nieco więcej. - Barbara puściła spodnie szlachcica pozwalając im opaść na ziemię.
- Rozdzieję cię całkiem pani… tej nocy… jeśli sobie zażyczysz.- szepnął żarliwie Michał chwytając za dłoń szlachcianki i przyciągając do swojego oręża miłości, co by przekonała się dotykając o jego twardej admiracji jej urody.
Barbara zacisnęła na męskości kochanka swoją smukłą dłoń.
- Teraz. nie w nocy.. chcę cię teraz.
- Masz mnie waćpani…- szeptał cicho mężczyzna dłońmi sunąc w górę i za piersi chwytając namiętnie. Poczuła ten dotyk mimo materiału i gorsetu je chroniącego.
- Weź mnie Michale. - Barbara objęła go nogami, sprawiając że sukienka zsunęła się odsłaniając jej uda.
Dłonie zsunęły się w dół, capnął ją mocno za pośladki pociągajac k’sobie. Organ który czule trzymała w objęciu swoich palców znalazł się blisko jej kobiecości. Nakierowała go i pomogła mężczyźnie zanurzyć się w jej wygłodniałym ciele.
Capnąwszy mocno za pupę, posiadł ją silnym żołnierskim sztychem. Całował po twarzy i ustach, raz po raz napierając na biodra uwięzionej w swoich objęciach dziewczyny. Bez ustanku i bez litości.
Barbara podparła się jedna dłonią, drugą osłaniając usta. Czuła jak głód wywołany przez Agatę w końcu ulega zaspokojeniu.
Głośne sapnięcia, silne dłonie zaciskające się mocno na pośladkach. Twarde męskie i chropowate. Broda łaskocząca jej skórę i kolejne ruchy przynoszące przeszywające mocne doznania. Michał nie był najwprawniejszym, ani najbardziej energicznym z admiratorów Basi, ale miał swój urok. Wystarczyło kilka tych mało wyrafinowanych ruchów by magnatka doszła, tłumiąc okrzyk rozkoszy własną dłonią.
Jej kochanek jeszcze trzymał jej pośladki, jeszcze poruszał biodrami wypełniając jej intymny obszar swoją obecnością… nim… znów została ubrudzona przez Michała, który cichym jękiem oznajmił ulgę jaką mu przyniosła. Barbara przytuliła się do kochanka starając się uspokoić oddech. Zaczynała czuć zmęczenie po tak intensywnym dniu.
- Odprowadzisz mnie do Libeny? - Wyszeptała nadal rozpalonym głosem.
- Oczywiście waćpani.- Michał cofnął się i zabrał za poprawianie własnej garderoby.
Basia sięgnęła po swoje pantalony.. - Tylko.. chyba wezmę czystą bieliznę.
- Zawołać służkę i poczekać na korytarzu? - zapytał szlachcic.
Barbara zaśmiałą się i założyła przemoczone pantalony. - Po prostu odprowadź mnie też do sypialni.
- Zgodnie z twoim życzeniem pani.- starzec podał jej ramię.
Magnatka przyjęła podane ramię i wzięła z biurka swoje notatki. Gdy znaleźli się na korytarzu odezwała się cicho.
- Chciałabym odwiedzić swój dom rodzinny i wybrać kogoś kto by się zajął jego renowacją. - Chciałabym tak urządzić miejsce na wyjazdy.
- To pięć dni drogi stąd.- przypomniał jej szlachcic.- Waćpani majątek leży dość daleko od ziem nieboszczyka-męża.
- Wiem.. dlatego rozumiem, że konieczny będzie zarządca. - Barbara szła powoli, czując jak mokra bielizna ociera się jej o uda.
- Już jest tam jakiś.- odparł uprzejmie szlachcic.
- Kto taki? - Barbara popatrzyła na szlachcica zaskoczona.
- Jędrzej Ściborowicz. Zaufany twojego męża.- wyjaśnił Michał.
- Och…- Barbara otworzyła drzwi swojej sypialni. - Jednak… chciałabym zobaczyć jak się mają moje rodzinne ziemie. Nie byłam tam zbyt długo po tym jak wyszłam z klasztoru.
- Oczywiście. To zrozumiałe. We dwa dni zorganizuję waćpani eskortę. Kogo zamierzasz brać ze sobą? - zapytał szlachcic nie planując wejść do środka.
- Dwa dni… - Barbara zatrzymała się w drzwiach. - Dziś ustalę kiedy chciałabym wyruszyć i wtedy to omówimy. - Uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny. - Daj mi chwilę.
- Niech tak będzie.- odparł z uśmiechem Michał kłaniając się nisko.
Barbara zamknęła się w sypialni i zmieniła bieliznę. Na szczęście dzięki polskim szatom była w stanie zrobić to samodzielnie. Na ramiona narzuciła płaszcz i użyła perfum. Tak przygotowana wyszła do Michała.
- Możemy udać się do Libeny. - Ujęła szlachcica pod ramię. - W księgach nie widziałam żadnych dyspozycji odnośnie swoich ziem.
- Widocznie żadnych twój mąż nie zostawił.- ocenił szlachcic ruszając wraz z nią ku wieży. - Zapisy zaś i akty własności są w skarbczyku którym ci pokazał.
- To… co tam robi ten Ściborowicz? To było zalecenie Józefa? - Barbara przytuliła pierś do ramienia szlachcica.
- Pilnuje waćpani ziem i interesów. - wzruszył ramionami stary szlachcic.- Nic więcej.
- Na polecenie Józefa? - Barbara powtórzyłą drugie pytanie.
- Tak.- potwierdził szlachcic.- Nie można wszak było ziemi i dworku zostawić bez opieki. Jak nie chłopi by rozkradli, to Cyganie albo… sąsiedzi.
- Najbardziej obawiam się tego ostatniego. - Barbara westchnęła ciężko. Przez chwilę szła w milczeniu. - Jednak to miejsce, z którym wiąże mnie wiele ciepłych wspomnień, chciałabym o nie zadbać.
- Ściborowicz z pewnością ukrócił takie zamysły sąsiadów. Miał zadbać o twoje wiano i z pewnością zadbał.- pocieszył ją stary szlachcic.
- Dwór jednak był w strasznym stanie… ojciec miast na służbę łożył na alkohol. Lasy.. pola… to wszystko leżało odłogiem. - Barbara pamiętała jeszcze w jakim stanie pozostawiła swoje włości, nieco zaleceń udało się jej wydać, ale czy kto posłuchał córki dłużnika, tego nie wiedziała.
- Ściborowicz dostał mieszek ze złotem i własne sługi. Może i rzeki miodem i mlekiem tam nie popłyną, ale gorzej niż było z pewnością nie będzie.- odparł Michał i spojrzał na szlachciankę.- On był zarządcą Klucza Murawieckiego i nieźle tam sobie poczynał.
- Cieszy mnie to wielce. - Barbara rzeczywiście poczuła ulgę. Spojrzała na wieżę do, której się zbliżali. - Jan już jest w swoim loszku?
- Tak. Już odpoczywa.- odparł cicho starzec.
- Cieszę się, że udało się to jakoś rozwiązać, ale.. będziemy musieli coś wymyślić na wypadek gdyby przysłali kogoś jeszcze. - Magnatka skinęła strażnikom, by otworzyli drzwi.
- Nie musimy przed każdym otwierać lochów.- odparł cicho szlachcic, gdy oboje przeszli przez otwarte wrota.
- Jednak mogą tu przybyć tacy, przed którymi będziemy musieli. - Barbara zatrzymała się na pierwszym stopniu. - Chciałabym porozmawiać z Libeną na osobności.
- Oczywiście… moja pani.- odparł szlachcic kłaniając się głęboko i rzekł.- W takim razie pozwól że się oddalę.
 
Aiko jest offline